Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.



Rowerowanie w liczbach:


Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...

- dystans: 34312.14 km

- w terenie: 2208.10 km

- średnia prędkość: 17.84 km/h

- prędkość maksymalna: 60 km/h

- najdalej: 331 km
więcej

- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej

Więcej o mnie.

Przebiegi roczne:

2018 - wciąż do przodu ;)
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats  bikestats.pl

Dnia 23.06.2015 stuknęło
50 000 odwiedzin :)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goofy601.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2011

Dystans całkowity:529.00 km (w terenie 81.30 km; 15.37%)
Czas w ruchu:30:22
Średnia prędkość:17.42 km/h
Maksymalna prędkość:47.00 km/h
Suma podjazdów:5120 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:31.12 km i 1h 47m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
57.60 km 6.10 km teren
02:56 h 19.64 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:24.0
Podjazdy:379 m

Do pracy 4 + burzowe podchody ;)

Wtorek, 31 maja 2011 · dodano: 31.05.2011 | Komentarze 3

Dziś do pracy trochę żywszym tempem i na wyższym ciśnieniu w oponach. Toczą się jeszcze lżej więc spóźnienie udało się nadrobić na trasie.

W drodze powrotnej postanowiłem zahaczyć o Czechowice. W końcu nie byłem tam jeszcze w tym roku.

Kościół św. Bartłomieja przy ul. Toszeckiej © Goofy601


Czechowice - plaża powoli się zapełnia. © Goofy601


Odpoczywam chwilę w moim ulubionym miejscu pod drzewami. Pogoda widać dopisuje bo mimo środka tygodnia całkiem sporo ludzi przyjechało się opalać :)

Przyjemnie się siedzi, ale od strony Gliwic zaczynają dochodzić burzowe odgłosy. Zbieram się więc w dalszą drogę by uniknąć zmoknięcia. Po drodze mija mnie ładnie odnowiony pociąg z pisakiem.

Ciuchcia z piaskiem ;) © Goofy601


W drodze do domu ;) © Goofy601


Mijam zamknięty dla ruchu wiadukt i już po chwili mknę równą jak stół drogą na Przezchlebie. Od ostatniego razu gdy tu byłem położyli nowy asfalt. Dodając do tego gładkie opony jedzie się wyśmienicie.

Nowiutki asfalt w kierunku Przezchlebia. © Goofy601


Po jakimś czasie orientuję się, że w prawdzie uciekłem burzy z Gliwic, ale tam gdzie jadę czeka mnie coś jeszcze gorszego. Niebo na horyzoncie sino - szare i co jakiś czas trzaskają pioruny. Na zdjęciach może tego nie widać ale wyglądało naprawdę groźnie.

Coś grzmi na horyzoncie... © Goofy601


W Ziemięcicach burza jest już bardzo blisko. Biorąc pod uwagę kierunek wiatru decyduję się uciec w bok przez Szałszę. Deszczu się nie boję bo w torbie mam pelerynę, ale takiej przeciwpiorunowej to chyba jeszcze nie wymyślili ( a jeśli wymyślili to na pewno nie było ich w Lidlu ;) )

Cały odsłonięty odcinek morduję się z silnym wiatrem w twarz. Chcę jak najszybciej dotrzeć pod jakiś dach. Schronienie znajduję na przystanku w Szałszy. Czekam, może pójdzie dalej. Czekam… burza też czeka ;)

Czekać czy jechać dalej? © Goofy601


Wiatr ustał, mogę tu stać do jutra ;) Jadę wzdłuż placu budowy, może da się ominąć?

Tak, tam właśnie mam dojechać ;) © Goofy601


Kilka kolejnych błyskawic upewnia mnie, że tędy raczej nie da rady. Odwrót na Żerniki. Tam skrótem przez las.

Skrótem przez las. © Goofy601


Wyjeżdżam pod kąpieliskiem. Zaczyna kropić więc zmykam pod najbliższy wiadukt. Zjadam ostatniego banana myśląc co dalej. Jest już coraz później wypadałoby o jakimś obiedzie pomyśleć. Mijam M1 pod którym da się kupić tylko różnego rodzaju papucie (absolutnie niejadalne ). Pod Makro jest budka z hot dogami. Lepszy rydz niż nic.

Nad Mikulczycami dalej ciemne chmury, ale jakby mniej grzmiało. Ruszam dalej przez Kopernik. Mijam kościół pryz którym właśnie odbywa się msza na świeżym powietrzu. W taką pogodę nie wiem czy to dobry pomysł stać blisko wielkiego metalowego krzyża… ;)

Kościół na os. Kopernik. © Goofy601


Z niedowierzaniem patrzę w stronę Bytomia skąd nadciąga już naprawdę konkretne oberwanie chmury. Ostatnia szansa by przedrzeć się do domu. Ile sił w zmęczonych nogach zasuwam rowerówką w stronę Rokitnicy. Jeszcze nie jest źle, ale już olbrzymie krople zaczynają uderzać o liście. Na pętli na szczęście zielone światło, jeszcze tylko podjazd i ….

Gdy tylko otworzyłem drzwi rozpadało się na dobre :) To się nazywa szczęście, a zarazem najdłuższy jak dotąd wyjazd do pracy ;)



Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Łabędy-Czechowice-Przezchlebie-Ziemięcice-Szałsza-Żerniki-Maciejów-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica




.
Kategoria 50 - 75km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
16.60 km 0.00 km teren
01:13 h 13.64 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:22.0
Podjazdy:148 m

Milówka - Leśny Gród.

Niedziela, 29 maja 2011 · dodano: 30.05.2011 | Komentarze 1

I stało się coś dziwnego – przestało padać ;) Myślałem, że nastąpi to dopiero gdy wrócę do domu, a tu proszę. Ela zaproponowała małe rowerowanie przed wyjazdem. Jak tu odmówić takiej propozycji? ;)

Parujące góry. © Goofy601


Za cel wycieczki obieramy „Leśny Gród” - ogród botaniczny znajdujący się na południowym stoku Prusowa. Jak głoszą doniesienia prasowe, ma tam powstać jedyna w Polsce bezkrwawa Corrida. W prawdzie pierwszy pokaz dopiero pierwszego czerwca ale podobno byk już jest, więc może uda nam się go poznać ;)

By nie jechać wąską i ruchliwą główną drogą ruszamy przez Mały CIśiec traktem cesarskim. Trasa alternatywna ale dużo spokojniejsza i obfitująca w widoki. Ela z powodzeniem testuje nowe opony w Meridzie, a ja dosiadam niebieskiego Mieszczucha. Maszyna idealna do jazdy po górach. W zeszłym roku jeździliśmy identycznymi nad morzem to i tu na pewno da radę ;)

Może to przez ilość chromu, szeroką kierownicę i wygodne siodło, ale całą drogę chodziła mi po głowie ta piosenka… (nie wiedzieć czemu właśnie w tej wersji :P )

Highway to hell

Jedziemy się wietrzyć ;) © Goofy601


Przed nami masyw Prusowa. © Goofy601


Jedziemy w stronę Milówki. Tu trzeba kawałek się pomęczyć główną drogą. Duży ruch na drodze i na chodnikach.

Pomnik ku czci walczących o niepodległość w Milówce. © Goofy601


Chwilę później skręcamy w lewo zgodnie z czarnym szlakiem rowerowym i zielonym pieszym. To prowadzący z Milówki na Hale Boraczą. Zaczyna się podjeżdżanie. Ela manewruje przerzutkami a ja rozpędzam Mieszczucha na płaskich odcinkach i tą techniką pniemy się powoli w górę :)

Odpoczynek na trasie. © Goofy601


Ostatni podjazd ;) © Goofy601


Po pokonaniu ostatniej uciążliwej górki docieramy do bram „Leśnego Grodu” Prezentuje się to całkiem ciekawie. Niestety z braku czasu nie decydujemy się poświęcić 10zł na wstęp by zaraz wracać. Kiedyś przyjedziemy na dłużej, by spokojnie pozwiedzać.

Plan "Leśnego Grodu". © Goofy601


Punkty obserwacyjne ;) © Goofy601


Byka też nigdzie nie znaleźliśmy. Pewnie trzymają go gdzieś pod kluczem ;) Niedaleko stoi natomiast 14metrowy „Świętowit”. Naszpikowana symboliką rzeźba została zgłoszona do księgi rekordów guinnessa (z jakim skutkiem autor tabliczki nie podaje ;) ). Gdy się wczytać głębiej w opis, Świętowit wywołuje mieszane uczucia. Z jednej strony fajnie że ma stanowić połączenie światowych religii w jedną całość, ale nie za bardzo mogę pojąć dlaczego na efekcie pracy ponad 20 rzeźbiarzy znaleźli się Giertych, Kaczyński, Rydzyk i Lepper…

Ela i "Świętowit" ;) © Goofy601


Więcej przez płot podejrzeć się nie da więc zbieramy się do emocjonującego zjazdu w dół ;) Normalnie nie byłoby w nim nic dziwnego – zjazd jak zjazd, ale mając do dyspozycji jedynie torpedo i plastikową namiastkę V-brake’a odczuwam lekką obawę ;)

Tędy wjechaliśmy ;) © Goofy601


Wyhamuję czy nie ? :P © Goofy601


Pierwszy etap okazał się nie taki straszny, a reszta już poszła gładko. Nawet udało się jakieś zdjęcia po drodze zrobić ;)

Widok ze zjazdu w stronę Milówki. © Goofy601


Mieliśmy wracać bocznymi drogami, ale że nastała pora „kościelno-obiadowa” a Ela złapała rytm, dojechaliśmy główną droga pod sam dom. Chyba nowe opony zdały egzamin ;)

Zasuwamy przez puste centrum :) © Goofy601


Byka w prawdzie nie widzieliśmy, ale i tak wycieczka była udana :)


Cisiec-MałyCisiec-Milówka-Prusów-Milówka-Cisiec
Kategoria 0 - 25km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
0.10 km 0.00 km teren
00:02 h 3.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:13.0
Podjazdy: m

Rowerowy weekend w górach ;)

Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 30.05.2011 | Komentarze 4

Tytuł wpisu optymistyczny, rzeczywistość nieco mniej ;) Intensywny opad ostatecznie przesądził o klęsce wycieczkowych planów na ten weekend.

Skoro nie można wyjść z rowerem na dwór, trzeba sobie jakoś radzić pod dachem. Rozpocząłem zatem misję serwis na ciepłym i suchym strychu ;)

Na pierwszy ogień poszła Meridka. Oprócz gruntownego czyszczenia i drobnych regulacji przed sezonem, przyszedł czas na nowe opony. Poprzednie - CST 2.1 sprawiały sporo kłopotów na asfalcie. Nowy nabytek – Rubena V36 2.0, może nie są szczytem myśli technicznej, ale z doświadczenia wiem że toczą się dużo lżej.

Meridka czeka na serwis. © Goofy601


Gruntowne czyszczenie... © Goofy601


Rowerek zyskał nieco lżejszy wygląd :) Jak jeździ zobaczy się później. Zamontowałem też stopkę i uchwyt na pompkę. Kolekcja akcesoriów powoli się rozrasta :P

No i można jeździć :) © Goofy601


Z braku lepszej możliwości próby drogowe wykonałem kręcąc honorowe kółka po strychu. Rolę przeszkody terenowej pełnił próg między pokojami ;)

Drugim na dziś pacjentem był niebieski Mieszczuch zakupowy do zadań specjalnych. Ela osobiście dopompowała mu oponki. Po wyprostowaniu kierownicy, dokręceniu poluzowanych błotników i korekcie przedniego hamulca był prawie jak nowy ;)

Kolejne zadanie okazało się nie lada wyzwaniem. Polegało na tym by używając jedynie multitoola przeszczepić do ramy typu „makro-full” ten oto wynalazek ;)

Hamulec hmmm... klasyczny ;) © Goofy601


Rower w stanie technicznej agonii, ale jeździ więc hamować też musi. Zdjąłem resztki V-braków (tak, to nie jest błąd pisowni ;) ) by na ich miejsce zamontować owo cudo. Udało się zachować oryginalną linkę, która jakimś cudem nie była przetarta. Nakrętki przysposobiłem z wykręconych wcześniej resztek podobnie jak improwizowaną tuleję dystansową z trzech podkładek pływających ;) Całość podwieszona pod górnymi widełkami miała całkiem sporą szansę działać. Niestety przeszczepiony organ był wadliwy - miał zerwany gwint na centralnej śrubie a gwintownika w multitoolu nie było ;)
Taką więc efektowną porażką zakończyliśmy dzisiejsze serwisowanie.

A deszcz padał i padał i padał…



Strych – Pokój-Strych-Pokój-Strych….. i tak z 10 razy ;)
Kategoria 0 - 25km


Dane wyjazdu:
36.90 km 3.10 km teren
01:59 h 18.61 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:23.0
Podjazdy:419 m

Do pracy 3 + metamorfoza :)

Czwartek, 26 maja 2011 · dodano: 26.05.2011 | Komentarze 2

Wczorajszego wieczora Grand przeszedł małą metamorfozę. Ponieważ mam w planach częstsze dojazdy do pracy, a odległość jest całkiem słuszna, postanowiłem przysposobić go bardziej do warunków miejskich.

Opracowałem sobie pewną koncepcję i powoli zbierałem części. Wczoraj przyszedł ostatni element układanki więc można było zabrać się do dzieła.

Na pierwszy ogień poszły opony. Nie chcę ścierać dobrych terenowych Michelinów na asfalcie. Dobrze byłoby tez zmniejszyć opory toczenia. Wybór padł zatem na ponoć wszechstronne Rubeny V41 26x1,75x2. Nie za cienkie by dały radę na szutrach i zapewniały choć minimum amortyzacji, ale też sporo węższe od poprzednich. Zmiana opon spowodowała konieczność przestawienia licznika.
(niektórzy o tym zapominają, a potem cieszą się jak bardzo im prędkość wzrosła :P )

Letnie kapcie ;) © Goofy601


Kolejną zmianą był dodanie bagażnika. Wożenie wszystkich rzeczy w plecaku powoduje niepotrzebne pocenie a co za tym idzie bardzo mokrą koszulkę, co w pracy nie jest zbyt pożądanym zjawiskiem. ;)

W celu zwiększenia ładowności, na bagażniku znalazła się świeżo zakupiona sakwa Kellysa. Trochę się jej naszukałem, ale w końcu jest i spełnia wszystkie moje wymagania. Niby zwykła torba na bagażnik ale po rozłożeniu bocznych kieszeni jest w stanie pomieścić teczkę A4 i zostaje miejsce na inne drobiazgi :)

Zamiast plecaka © Goofy601


Dziś postanowiłem wypuścić ten zestaw na głęboką wodę – czyli pierwszy raz do pracy. Ruszyłem z e sporym zapasem czasowym na ewentualne niespodzianki.

Pierwszym zaskoczeniem było prowadzenie roweru. Tych opon wcale nie słychać!! :P Przyzwyczajony do mniejszych lub większych wibracji i charakterystycznego gwizdu nie mogłem zupełnie oszacować prędkości bez patrzenia na licznik ;) Czy 10 czy 30 km/h tak samo cicho i… miękko. Opony są bardzo miękkie mimo nominalnego ciśnienia. W efekcie przód roweru „nurkuje” przy hamowaniu ;) Ale za to świetnie wybierają drobne nierówności – kostka chodnikowa a nawet bruk nie robią na nich większego wrażenia. Idealne na miasto :) Drobny bieżnik powoduje, że przejazd przez pola też nie sprawił większych problemów.

W drodze powrotnej musiałem jeszcze załatwić kilka spraw. Między innymi podskoczyć na targ po kwiatki z okazji Dnia Matki. Jak się okazuje w sakwach da się bez uszczerbku przewieźć bukiet średniej wielkości róż :P Miły Pan na targu zapakował kwiaty specjalnie na podróż w pomarańczową folię przez co byłem lepiej widoczny na drodze ;)

Nowe wcielenie w akcji :) © Goofy601


Tak oto minęły pierwsze testy drogowe Granda w wersji miejsko-trekingowej ;)

Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Żerniki-Szałsza-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
19.50 km 5.60 km teren
01:08 h 17.21 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:22.0
Podjazdy:132 m

Rozruszać kończyny.

Wtorek, 24 maja 2011 · dodano: 24.05.2011 | Komentarze 4

Weekendowe szaleństwa skłoniły mnie do odpoczynku. Dziś już jednak nie wytrzymałem i pojechałem rozruszać zasiedziane kończyny ;)

Miało być krótkie kółeczko asfaltem przez Górniki ale w Rokitnicy zniosło mnie na pola. Tam odkryłem drogę do stadniny skąd startują zadeptywacze ścieżek rowerowych ;) Dalej traktami istniejącymi jedynie na mapie ( w praktyce trawa po osie ) przedostałem się na ul. Traktorzystów.

Zakaz wjazdu... ale gdzie jest droga? ;) © Goofy601


Gdzieś w polu. © Goofy601


Potem do Grzybowic, kawałek wzdłuż autostrady a dalej już standardowo wg. zamierzonego planu :)

Po tak upalnym dniu, wieczór również był ciepły. 20 godzina a ja całkiem na krótko i nie zmarzłem. Oby tak dalej:)

Rokitnica-Grzybowice-Wieszowa-Górniki-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria 0 - 25km


Dane wyjazdu:
40.70 km 3.10 km teren
02:12 h 18.50 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:23.0
Podjazdy:337 m

Kosmiczny upał ;)

Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 22.05.2011 | Komentarze 0

Upewniwszy się rano, że po wczorajszym wypadzie nogi mi nie odpadły postanowiłem dziś również się gdzieś wybrać. Zapowiadali taki sam upał jak wczoraj, więc trzeba działać szybko, póki jest wcześnie. Wybór pada na sośnicką giełdę. Sam już nie pamiętam, kiedy ostatnio tam byłem w niedzielny poranek. A że rozglądam się za jakimś mobilem zdolnym do przewożenia roweru, to jest okazja połączyć przyjemne z pożytecznym. :)

Jadę przez Mikulczyce, by na Leśnej złapać Zabrzański Szlak Rowerowy. Tego odcinka jeszcze nie testowałem. Przyjemnie pofalowana leśna ścieżka prowadzi mnie w okolice kąpieliska.

Niebieski Szlak w kierunku Maciejowa. © Goofy601


Odbijam na Maciejów. Pod szybem „Maciej” straszny ruch. Nie wiem jakie właściwości ma tutejsza woda, ale niektórzy przyjeżdżają z całymi bagażnikami butelek. Lecznicza czy jak? Może też kiedyś spróbuję?

Fotografuję wieżę szybową, ale coś światło dzisiaj niewyraźne. Przez płot dostrzegam jednak coś ciekawego – stojącą na trawniku pompę... To chyba jakieś zboczenie zawodowe :P

Pompa :P © Goofy601


Z Maciejowa już rzut beretem do Sośnicy. A tam tradycyjne giełdowe zamieszanie. Kolejka aut (nie tak długa jak za dawnych czasów ale jest ;) ) i tłum ludzi niosących rozmaite części duże i małe. Rozgrzany niemiłosiernie plac i zapach pieczonej kiełbasy. To akurat pozostało jak kiedyś. Wprawdzie teren został trochę okrojony przez plac budowy autostrady, ale giełda i tak tętni własnym życiem. Smutne, że zniknął sektor rowerowo-motocyklowy. Tam zawsze można było zobaczyć jakieś dziwne wynalazki ( Wigry z silnikiem itp ;) )

Giełdowy plac :) © Goofy601


Wybór aut też jakby skromniejszy. No chyba, że ktoś szuka kilkuletniego Volkswagena, tego jest cała paleta ;) A tak, to na całym placu były może ze 4 ciekawe auta.

Pochodziłem jeszcze trochę, ale upał był już nie do zniesienia, więc skierowałem się do Zabrza.

Pod estakadą w Sośnicy. © Goofy601


Wyremontują będzie ładnie :) © Goofy601


Za Śośnicą w cieniu postój na posiłek. Wracam przez centrum. Tu, a konkretnie pod Platanem, kolejna atrakcja dzisiejszej wycieczki – Planetarium :) W ramach propagowania wiedzy o kosmosie, na parkingu stanął spory namiot, w którym zaprezentowano interesującą wystawę.

Planetarium :) © Goofy601


Na licznych tablicach informacyjnych można znaleźć wiele ciekawych informacji począwszy od astronomicznej historii i prehistorii po najnowsze plany podboju kosmosu. Są kolorowe zdjęcia, modele i krótkie filmy edukacyjne. Salę wystawową podzielono na cztery sektory zaaranżowane na kształt podróży w czasie.

Wielcy astronomowie - stanowisko pracy ;) © Goofy601


Brama do przyszłości ;) © Goofy601


Meteoryt. © Goofy601


Przekrój wahadłowca. © Goofy601


W centralnej części umieszczono kopułę, w której wyświetlane są animacje o tematyce kosmicznej. Na tą część programu zabrakło mi jednak czasu.

Centrum wystawy :) © Goofy601


Wystawę można oglądać do 5 czerwca, codziennie więc chyba jeszcze się skuszę ;) Ktoś chętny? :)

W drodze powrotnej baaardzo ciepło, więc wybrałem dłuższy, ale zacieniony wariant ulicą Kopalnianą. Do domu dotarłem z ponad czterdziestką na liczniku. Dwa dni i przejechane 100km. Jak dla mnie to sporo. Teraz mogę odpoczywać z poczuciem dobrze wykorzystanego weekendu. Oczywiście do czasu kiedy znów gdzieś mnie poniesie ;)

Rokitnica-Mikulczyce-Maciejów-Sośnica-Zabrze Centrum-Biskupice-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
60.30 km 17.20 km teren
03:31 h 17.15 km/h:
Maks. pr.:33.00 km/h
Temperatura:22.0
Podjazdy:416 m

Burzowe Chechło i pierwsza sześćdziesiątka :)

Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 21.05.2011 | Komentarze 0

Przez cały tydzień miałem apetyt na jakąś dłuższą wycieczkę. Ruszyłem najpierw do Tarnowskich Gór w celu zapoznania się z asortymentem tamtejszych sklepów rowerowych. Jeszcze przed wyjściem okazało się, że nie mam kremu z filtrem, a przy takim słońcu jak dziś wyjazd bez filtra byłby co najmniej nierozsądny. Pozostaje pojechać grzecznie lasem, w cieniu i kupić gdzieś po drodze.

Niestety tak jak zima zaskakuje drogowców tak lato zaskakuje sprzedawców. Komu potrzebny w maju krem do opalania? Przecież to jeszcze nie sezon :P
Udaje mi się coś dostać dopiero w TG i to w aptece. Znajduję trochę cienia i wcieram w siebie specyfik, który okazuje się kremem na zmarszczki… ale przynajmniej ma filtr UV30 ;) Jak się pomarszczę od słońca to jadę z reklamacją :P

Wypożyczalnia rowerów pod Aquaparkiem. © Goofy601


Robię kilka zdjęć na rynku i ruszam na objazd sklepów. Oczywiście nie ma tego czego szukam. Przecież zawsze muszę wymyślić jakiś nietypowy model . Bogatszy o kilka katalogów i wiedzę na temat sytuacji na rynku sakw rowerowych jadę na rekreacyjną część dzisiejszej wycieczki.

Tarnogórski rynek. © Goofy601


W planie mam zwiedzenie Żyglina, Miasteczka Śląskiego i okolic. Kieruję się na Nowe Chechło. Po drodze trafiam na kolejną tablicę do kolekcji. W prawdzie nie jeździłem nigdy tymi szlakami, ale tablice zbieram jako potwierdzenie dotarcia do tego miejsca ;)

Tablica nad Chechłem. © Goofy601


Upał robi się nieznośny. Dobrze że zabrałem dziś bukłak do plecaka. Bardzo wygodne urządzenie, woda nagrzewa się tylko w rurce.
Zjeżdżam do lasu i już tam zostaję :) Jest chłodno, a po prostych szutrowych dróżkach jeździ się po prostu wyśmienicie. Poza tym od strony Żyglina docierają odgłosy burzy i zaczynają się zbierać chmury. Plany są po to aby je zmieniać – zostaję w lesie ;)

Równe leśne dróżki - aż chce się jechać :) © Goofy601


Kapliczka. © Goofy601


Nadciągają chmury... © Goofy601


Pomagając sobie GPSem krążę po leśnych dróżkach. Jest gdzie poszaleć :) Burza jest coraz bliżej więc zawracam nad Chechło. Tu jeszcze słonecznie. Całe szczęście wakacyjnych tłumów jeszcze niema ;)

Nad Chechłem. © Goofy601


Postanawiam objechać jezioro wokół. Najpierw asfaltowym deptakiem, a potem wąską ścieżką wzdłuż brzegu. Na niebie dzieją się ciekawe rzeczy. Robię też kilka zdjęć wiosennej roślinności.

"Roślinka" nadbrzeżna ;) © Goofy601


Na drugim brzegu już pada ;) © Goofy601


Zmoczy czy nie?;) © Goofy601


Dziura w chmurach ;) © Goofy601


Kawałek dalej… goła plaża ;) Gdybym wiedział to bym chociaż aparat schował, a tak ludzie głupie uwagi robili. Cóż, następnym razem będę focił w innym miejscu.

Wjeżdżam z powrotem na asfalt, gdzie trafiam na taką oto tablicę

Ścieżka rowerowa na Żyglin. © Goofy601


Te miejsca planowałem odwiedzić. Zaczyna kropić więc dzisiaj nic z tego. Ale ta trasa to dobry materiał na kolejny wyjazd :)

Zamykam pętlę wokół jeziora a deszcz pada coraz mocniej. Znajduję schronienie pod parasolem jednego z otwartych już lokali gastronomicznych. Klientów nie ma dużo, więc chyba nikomu nie będzie przeszkadzało jeśli zjem własne kanapki ;)
Dwadzieścia minut i po deszczu. Pojawia się słońce i za chwil kilka już jest sucho.

I znów świeci słońce ;) © Goofy601


Zbieram się więc w drogę powrotną. Kanapki były ok, ale zaczyna mi się marzyć obiad ;) By jeszcze choć trochę pobyć w tym przyjaznym dla rowerzystów lesie, jadę żółtym szlakiem. Dojeżdżam do głównej drogi. Teraz już niema wyboru – trzeba asfaltem.
W Lasowicach Mijam ciekawe przedszkole – zamek z mostem zwodzonym i wieżyczkami :)

Warowne przedszkole ;) © Goofy601


Teraz już prosto do domu – jedynie 13km ;) Na ostatnich sześciu dało się już odczuć zmęczenie. W końcu dziś padł najdłuższy dystans tego roku :)





Rokitnica-Helenka-Stolarzowice-Repty-Tarnowskie Góry-Lasowice-Chechło Nowe-Lasowice-Tarnowskie Góry-Repty-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica.
Kategoria 50 - 75km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
18.30 km 5.10 km teren
01:18 h 14.08 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:457 m

Patataj patataj czyli sztywne oblicze off-roadu ;)

Czwartek, 19 maja 2011 · dodano: 19.05.2011 | Komentarze 6

W czasie ostatniej wycieczki strasznie irytował mnie klekoczący, suchy jak wiór łańcuch. Postanowiłem coś z tym zrobić i zafundowałem napędowi czyszczenie ze smarowaniem. Dodatkowo podciągnąłem linki i skorygowałem ustawienie hamulców.

Dziś, gdy się to wszystko ładnie uleżało i powsiąkało gdzie trzeba ruszyłem na małą wieczorną przejażdżkę. Miało być delikatnie i niedaleko by rozruszać rowerowe mechanizmy. Wyszło jak zwykle ;P

Zachciało mi się obejrzeć stary most tramwajowy w Rokitnicy. Niestety, źle oceniłem drogę i znalazłem się po niewłaściwej stronie rzeki. Ścieżka szeroka, więc skoro już tu jestem pojadę dalej i się zobaczy… Według wyszukanych kiedyś w necie zdjęć satelitarnych tego obszaru, powinienem tędy dotrzeć bezproblemowo do Mikulczyc. Przede mną pojawia się spora polana otoczona z dwóch stron lasem. Cisza, spokój, w sam raz by wyciszyć się i odprężyć po pracy. Tylko rower jakoś tak dziwnie podskakuje… Dopiero po jakimś czasie mozolnej jazdy po wertepach dociera do mnie, że ścieżka ta została wydeptana przez konie ;) Znane dobrze z innych leśnych tras odciski kopyt tu są dużo bardziej intensywne. Cóż, skoro wybrałem końską ścieżkę to nie wypada narzekać. Przecież nie będę się wracać, tak tu ładnie.

Zielono mi ;) © Goofy601


Gdy tak podskakiwałem powoli przed siebie rozmyślając nad korzyściami zakupu full’a, polanka nagle się skończyła, a ścieżka zniknęła… pod wodą ;) No tak, nikt nie przewidział obecności rowerzystów w tym miejscu.

I co teraz?... © Goofy601


Potok Rokitnicki. © Goofy601


Płosząc stado kaczek przeprawiłem się jakoś przez bród pomagając sobie rowerem. Moje pięknie wyregulowane hamulce pokryły się warstwą mułu ;) Kawałek dalej czekała przeprawa przez wał ziemny, na którym końskie kopyta wyryły coś na kształt schodków. Za tą przeszkodą kolejna urocza polanka.

Odludzie, ale pięknie tu :) © Goofy601


Końska ścieżka ;) © Goofy601


No i jak tu narzekać? ;) Kawałek dalej widzę porządnie wyglądającą drogę. Skręcam w tą stronę i… kolejna rzeczna przeprawa. Tym razem bez żadnych kamieni na dodatek dość głęboko. Mając na uwadze ostatnie przygody Daniela w tej okolicy rezygnuję z perspektywy kąpieli w Potoku Rokitnickim. Odbijam w lewo. Krótki zjazd i koła zapadają się w kopnym piachu. Redukcja nic nie daje, trzeba prowadzić. Podchodzę pod skarpę i trafiam na pole rzepaku . Drogi żadnej nie widać. Okazuje się za to, że podczas jazdy na najniższym biegu wózek przerzutki zanurzył się w piachu i niczym taśmociąg rozprowadził go dokładnie po wszystkich zakamarkach napędu. Aaaa… a dopiero co smarowałem :/

Lekko poirytowany ruszam na przysłowiową „kreskę” przez pole. Gdzieś tu przecież musi być cywilizacja. Na przykład tam gdzie komin ;) Żeby nie było tak łatwo koleiny po traktorze ustawione są poprzecznie do obranego przeze mnie kierunku :P Jakie szczęście że chociaż nie padało…

Znajdź niepasujący element ;) © Goofy601


Zdezorientowany rowerzysta ;) © Goofy601


Solidnie zmęczony przedzieraniem się przez rzepak docieram w końcu do mikulczyckiej rowerówki. Dystans 3km pokonałem w trochę ponad pół godziny :P Hamulce szurają a łańcuch piszczy i chrobocze… Całkiem nieźle jak na spokojną, wieczorną przejażdżkę.

Dla odreagowania robię jeszcze małą rundkę po Mikulczycach, odpoczywam chwilę nad DK 88 obserwując auta i pociągi i wracam do domu.

Na zakończenie dzisiejszego jeżdżenia spotykam Daniela i ucinamy sobie krótką pogawędkę :)

Rokitnica-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 0 - 25km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
41.70 km 1.80 km teren
01:59 h 21.03 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:520 m

Do pracy 2

Środa, 18 maja 2011 · dodano: 18.05.2011 | Komentarze 2

Ciepły i bezwietrzny poranek skłonił mnie by po raz kolejny wybrać się do pracy rowerem. Tym razem wyruszyłem wcześniej, by nie gonić po drodze za bardzo. Ale i tak jechało się dość szybko. Pewnie przez to, że do Gliwic jest w większości z górki ( ok 100m w dół) ;)

Jak już ostatnio pisałem trasę powrotną można dowolnie modyfikować. W ramach "wariacji na temat powrotu do domu" dziś wracałem przez Zabrze. Miałem w planach odwiedzić polecany przez Piernika sklep rowerowy celem rozejrzenia się za torbą na bagażnik. Niestety jak to zwykle bywa nie było prawie nic, a większa dostawa ma przyjść jutro. Ja to zawsze wiem kiedy przyjechać ;) Trzeba będzie powtórzyć wycieczkę do Zabrza za kilka dni.

Na więcej jeżdżenia już dziś nie miałem siły ;)

Na rowerówce w Rokitnicy spotkałem Daniela zmierzającego zapewne na rozgrywki piłkarskie. Pozdrawiam :)


Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Sośnica-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
25.80 km 4.80 km teren
01:30 h 17.20 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:13.0
Podjazdy:192 m
Rower:

Badawczo ;)

Poniedziałek, 16 maja 2011 · dodano: 18.05.2011 | Komentarze 5

Gdy podczas ostatniego deszczowego weekendu przeglądałem mapę okolicy dotarło do mnie, że całkiem niedaleko jest miejsce w którym mnie jeszcze na rowerze nie było. Właściwie jest to całkiem spore miejsce. Kilkunastokilometrowa pętla utartych i sprawdzonych ścieżek otacza obszar będący dla mnie zupełną niewiadomą. Jak to się mogło stać? ;) Jako że dziś miałem ochotę się trochę powłóczyć w terenie postanowiłem rozpocząć nadrabianie zaległości.
Na początek skierowałem się na hałdę kopalni Mikulczyce by obejrzeć porośnięte rzepakiem pola z nieco szerszej perspektywy.

Widok z hałdy :) © Goofy601


Kopalnia Mikulczyce w zielonej oprawie ;) © Goofy601


Następnie niby to tradycyjnie w kierunku oś Młodego Górnika. Przy pierwszej jednak możliwości odbiłem w jakąś polną drogę, która musiała być kiedyś nasypem kolejowym. W końcu pełno ich w tej okolicy. Docieram do torów.

Droga w nieznane ;) © Goofy601


Zadbane torowisko. © Goofy601


Wyglądają na czynne więc z zachowaniem szczególnej ostrożności ruszam wzdłuż nich. Mijam stalowy most nad innym torowiskiem. Nawierzchnia coraz bardziej nierówna. Za zakrętem okazuje się, że tory prowadzą do koksowni „Jadwiga”. Tak więc chybiony kierunek – wracam. Jest jeszcze droga na wprost. Niby ktoś tędy jeździł, jednak bujna roślinność znacznie utrudnia przemieszczanie. Sądząc po kamiennych słupkach była tu kiedyś droga albo tory. Zamaskowana trawą dziura po sterowaniu zwrotnic utwierdza mnie w przekonaniu że to drugie ;) To nie trasa na dziś. Zawracam, może wrócę jesienią .
Cóż, widocznie nie było mi dziś dane odkryć nic ciekawego. Na pocieszenie, znaną już droga kieruję się do Biskupic. Zachodzące słońce daje bardzo efektowne światło i nie mogę się powstrzymać przed zrobieniem kilku zdjęć.

Kościół wniebowzięcia NMP z 1929r. w Biskupicach © Goofy601


1910r. ? © Goofy601


Nie chce mi się jechać znów tą samą drogą, szukam czegoś nowego. Na wyjeździe z Biskupic skręcam między domy. Kierunek Mikulczyce, sprawdzimy czy jest tu jakaś droga ;) I faktycznie jest. Przez pola, fajny asfalt, ładne widoki… Że też znalazłem ją dopiero teraz ;)
Jadę chłonę nieznaną okolicę. Nagle po lewej pojawia się szeroka szutrowa ścieżka. Wygląda na świeżo usypaną. W prawdzie nieco pod górę , ale ruszam sprawdzić dokąd prowadzi.

Ładny szuter :) © Goofy601


Okazuje się, że dojeżdżam na szczyt hałdy przy kopalni „Ludwik”. Hałda porośnięta trawą a na środku kałuża/jeziorko :) I właśnie wokół tego jeziorka ktoś poprowadził tą drogę. Super pomysł. Wystarczy postawić tu kilka ławek i z hałdy robi się park z sadzawką. A widok też roztacza się ciekawy – na morze zieleni z którego wystaje EC Zabrze i pobliski szyb „Tadeusz” :)

Jeziorko w panoramie ;) © Goofy601


Wieża szybu "Tadeusz" . © Goofy601


Oczywiście już znalazł się mistrz kierownicy, który tą ścieżkę rozjeździł kładem :/ Na głupotę to się chyba nic nie poradzi…
Słońce zeszło już bardzo nisko a aparat odmówił współpracy ( baterie trzeba czasem ładować ;) ) ruszyłem więc dalej, mostem nad DK88 potem przez tory i koło stawu. To również okolica na liście do odwiedzenia, ale już na inny dzień bo robi się ciemno. Wędkarze zabierają się za nocny połów a ja wrzucam wyższy bieg i już bez postojów lecę do domu.

Rokitnica-Mikulczyce-oś. Młodego Górnika-Biskupice-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km, Odkrywczo