Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.



Rowerowanie w liczbach:


Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...

- dystans: 34312.14 km

- w terenie: 2208.10 km

- średnia prędkość: 17.84 km/h

- prędkość maksymalna: 60 km/h

- najdalej: 331 km
więcej

- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej

Więcej o mnie.

Przebiegi roczne:

2018 - wciąż do przodu ;)
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats  bikestats.pl

Dnia 23.06.2015 stuknęło
50 000 odwiedzin :)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goofy601.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:613.40 km (w terenie 93.90 km; 15.31%)
Czas w ruchu:35:52
Średnia prędkość:17.10 km/h
Maksymalna prędkość:56.00 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:55.76 km i 3h 15m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
37.30 km 3.20 km teren
01:48 h 20.72 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m

Do pracy 12/2012

Wtorek, 31 lipca 2012 · dodano: 30.11.2012 | Komentarze 0

Dziś skromnie do pracy i z powrotem. Niby nic a jednak odstresowuje ;)
Po drodze "DO" pstryknąłem na szybko rozbiórkę zabudowań gospodarczych przy dworku w Mikulczycach. Pewnie niedługo nic z tego nie zostanie.

Rozbiórka zabudowań gospodarczych w Mikulczycach. © Goofy601


Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Żerniki-Szałsza-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
104.20 km 20.40 km teren
05:15 h 19.85 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:28.0
Podjazdy: m

Na Chechło przez Krupski Młyn ;)

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 30.11.2012 | Komentarze 4

Od jakiegoś czasu miałem ochotę na dłuższą wycieczkę. Dziś była ku temu znakomita okazja. Uzbrojony w prowiant i mapę ruszyłem w kierunku Krupskiego Młyna by obejrzeć znajdujący się tam zabytkowy most wiszący. Poza tym tam mnie jeszcze nie było a to chyba wystarczający powód ;)

Czas żniw :) © Goofy601


Po drodze za Księżym Lasem rzuciły mi się w oczy zabytkowe zabudowania przypałacowe. Szybkie foto i pojechałem dalej. Gdyby ktoś chciał poznać bliżej historię okolicznych dworków i pałaców zapraszam na blog pewnego Roweroholika :)

Zabudowania przypałacowe - Jasiona © Goofy601


Dojeżdżając do Wielowsi zauważyłem drogowskaz prowadzący do pobliskiego Kirkutu.

Kirkut w Wielowsi © Goofy601


Miejsce to zostało założone pod koniec XVII wieku i liczy ok 250 nagrobków. Mimo braku ogrodzenia kirkut zachował się w dość dobrym stanie i dziś wygląda jak drzewna wyspa wśród pól.

Kirkut w Wielowsi © Goofy601


Kirkut w Wielowsi © Goofy601


Jest oznakowany i łatwo można do niego dojechać z głównej drogi. Zadbano również o wygodę odwiedzającego to miejsce turysty. Jest stolik i tablica informacyjna, kosz na śmieci a nawet stojak na rowery. "Wyrwikółko" ale zawsze coś :)

Odpocząwszy chwilę ruszyłem dalej do Wielowsi. Tu wprawne oko trafi na resztki synagogi. Jest kirkut jest i synagoga. Nie wygląda zbyt efektownie bo po wojnie została przebudowana i przez lata służyła jako... magazyn zbożowy.

Magazyn w Wielowsi - dawna synagoga. © Goofy601


Widoczny zarys okien. © Goofy601


Magazyn - dawna synagoga. © Goofy601


Rzuciłem okiem na mapę, no tak, znalazłem się blisko granicy województwa. Wyśmienita okazja by zobaczyć co tam słychać na Opolszczyźnie ;)

Przekraczanie granic :P © Goofy601


Na razie jedynie musnąłem oponami opolskie asfalty, ale następnym razem spróbuję zapuścić się nieco dalej. Objechawszy pierwszą "przygraniczną" miejscowość zawróciłem w kierunku właściwego celu dzisiejszego wyjazdu - Krupskiego Młyna.

Mapka poglądowa :P © Goofy601


Miejscowość o zabytkowym charakterze, ogólnie mówiąc zadbana :)

Dawne kasyno w Krupskim Młynie :) © Goofy601


[edit 02-12-2012]W trosce o rzetelny przekaz tego bloga wprowadzam poprawki do opisu zdjęcia powyżej. Jest to dawny budynek administracyjny prochowni. Później znajdowało się tu kasyno, biblioteka i stołówka. Obecnie własność prywatna rozbudowywana na obiekt rekreacyjno-gastronomiczny. [/edit]

Chwilę pokręciłem się po okolicy i znalazłem. Most...

Most wiszący w Krupskim Młynie. © Goofy601


Dwudziestopięciometrowa przeprawa przez Małą Panew prezentuje się naprawdę ciekawie. I pomyśleć, że wisi tu tak od 1930 roku...

W pobliżu znajduje się fabryka materiałów wybuchowych NITROERG. Na zakładowej pętli autobusowej zrobiłem sobie małą przerwę na coś w rodzaju porządnej imitacji obiadu. Regenerując siły podziwiałem kajakarzy leniwie pokonujących zakola Małej Panwi. Piękne sobotnie popołudnie :)

Gdy już odsapnąłem nieco skierowałem się do Tworoga a potem do Brynka. Tu pierwszy raz poniosło mnie pod zabudowania pałacowe Donnersmarcków, do tej pory znane mi jedynie ze zdjęć znajomych bikerów :)

Pałac w Brynku. © Goofy601


Wieża wodna - Brynek. © Goofy601


Chciało by się zostać tu dłużej, ale to miejsce to raczej materiał na osobną wycieczkę. Ważne, że udało mi się je namierzyć ;)

Jako że upał robił się już pomału nieznośny, postanowiłem wybrać się jeszcze nad jakąś wodę. Odkąd Pniowiec stał się rezerwatem ptactwa i innej wodnej fauny najbliższą możliwą alternatywą zostało Chechło. A więc do dzieła :)

Po drodze kusił mnie zabytkowy budynek papierni w Boruszowicach. Niestety możliwości poznawcze tego obiektu ograniczał płot z napisem "Obiekt chroniony". Cóż, zatem nie tym razem ;)

Stara papiernia w Boruszowicach. © Goofy601


Boruszowice od Miasteczka Śląskiego oddzielają olbrzymie lasy poszatkowane regularnie siecią ścieżek. Niby sprawa jasna - jechać prosto aż droga się skończy. Niemniej po 10 km widoku las, las, przecinka, las, przecinka, las, las... robi się trochę monotonnie. Na każdym skrzyżowaniu miałem wrażenie że przed chwilą tu byłem. A przecież jechałem cały czas prosto :P

10 km prostej drogi leśnej :D © Goofy601


Z Miasteczka już prosta droga nad Chechło. Ludzi standardowo sporo, ale po całym dniu plażowania zaczęło się już trochę przerzedzać. Ruszyłem więc wzdłuż brzegu w poszukiwaniu dogodnego miejsca.

Wjechałem w bardziej zakrzaczoną cześć linii brzegowej i... utknąłem w korku :P Widocznie nie wszyscy pojęli do czego służą czterokołowe rowerki wypożyczane (za ciężkie pieniądze ;) ) zwykle w miejscach wakacyjnych skupisk ludzkich. Oto rodzinna przejażdżka na takim rowerku w wersji ekstremalnej :P

Rowerek rodzinny-przeprawowy :P © Goofy601


I wyprzedź tu człowieku takiego, jak sam się ledwo między drzewami mieści :P

Zrobiłem więc mały postój by poobserwować kaczuchy :)

Kaczuszki :) © Goofy601


Po objechaniu całego niemal jeziora dookoła znalazłem wreszcie dogodne miejsce pod choinką. Tak się przy okazji złożyło, że znalazłem tam również Skudy'ego, z którym uciąłem sobie ciekawą rowerową pogawędkę :)

Mógłbym tak siedzieć dłuugo. Gdy zaczęło się robić późno trzeba było pomału myśleć o powrocie. W końcu to jeszcze 18km do domu a lampek nie wziąłem ;)

Na pożegnanie jeszcze krótka rundka wokół brzegu, kilka fotek i wio do domu :)

Nie ma co, to był na prawdę dobrze spędzony dzień.

Zachód słońca nad Chechłem. © Goofy601


P.S. A tak przy okazji-druga "setka" w tym roku. Chyba się zagalopowałem :P


Rokitnica-Helenka-Stolarzowice-Górniki-Ptakowice-Zbrosławice-Wilkowice-Księży Las-Jasiona-Wojska-Kotków-Wielowieś-Kieleczka-Raduń-Kielcza-Krupski Młyn-Ziętek-Potępa-Koty-Tworóg-Brynek-Boruszowice-Miasteczko Śląskie-Chechło-Lasowice-Tarnowskie Góry-Repty-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
33.40 km 17.90 km teren
02:47 h 12.00 km/h:
Maks. pr.:27.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy: m

Rycerzowo - Przegibkowa masakra :P

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 15.09.2012 | Komentarze 5

Deszcz nie przewidział, że wezmę dzień urlopu ;) W poniedziałek Ela pojechała do pracy, a ja w zupełnie odmiennym kierunku - zdobywać Rycerzową ;) Plan trasy ułożyłem na szybko przed wyjściem, więc można to nazwać improwizacją. Samochód został na spokojnym parkingu pod kościołem w Rycerce Dolnej, stąd już jechałem jak Pan Bóg przykazał - na kołach ;)

Kościół w Rycerce Dolnej. © Goofy601


Kawałek łagodnym podjazdem po asfalcie - zielonym szlakiem. Po paru kilometrach w prawo przez mostek - szlak niebieski na Mładą Horę. Tu zaczyna się wspinaczka po błocie. Nie jest źle, ale dawno żadnego znaczka nie widziałem ;) Nie wiadomo gdzie bym tą drogą dojechał, gdyby Opatrzność nie zesłała mi Pana Grzybiarza, który zaproponował aż trzy sposoby powrotu na szlak :) Wybrałem najprostszy. Powrót po błocie do niebieskich znaczków i już po chwili mogłem cieszyć oczy... wspaniałym kamienistym podejściem ;) Cóż, nie ma rady, trzeba prowadzić.

W drodze na Mladą Horę (995 m.n.p.m) - niebieski szlak © Goofy601


Zwózka czyni cuda ;/ © Goofy601


Gdy skończyły się kamienie droga zrobiła się nawet znośna. Przed samą Mładą Horą zaczęła się zwężać, aż w końcu przyszło mi jechać 20-sto centymetrowym singlem w półmetrowej trawie :P Tak dotarłem do grupy zabudowań, wśród których miało się znajdować schronisko "Chyz u Bacy". Niestety od jakiegoś czasu jest nieczynne.

Na Mladej Horze pod nieczynnym już schroniskiem "Chyz u Bacy" © Goofy601


Przed wejściem stoi jednak duża drewniana rzeźba. Jak głosi przykręcona poniżej tabliczka - wykonana na 60-te urodziny Bacy :)

Baca? ;) © Goofy601


Jako, że nie było gdzie przysiąść i odpocząć ruszyłem z tego malowniczego miejsca na poszukiwanie czerwonego szlaku (oznaczonego na mapie jako rowerowy). Może rozleniwiłem się w Czechach, przyzwyczajony, że jak coś się nazywa "Cyklotrasa" to da się tym przejechać nawet na trekingu, ale to co zastałem na naszej krajowej cyklotrasie wprawiło mnie w osłupienie ;)

Czerwony podobno rowerowy szlak na Rycerzową ;) © Goofy601


Zapewne autor tej ścieżki zapomniał dodać, że jest to szlak do downhill'u :P Po pierwszych dwóch kilometrach ostrej pieszej wspinaczki zrobiło się jakby łagodniej tak, że trasę do Małej Rycerzowej (1207 m.n.p.m.)dało się już przebyć na siodełku.

Zaraz za szczytem skończył się las i mogłem nacieszyć oczy wspaniałymi widokami :) Właśnie po to warto się trochę pomęczyć na podjazdach ;)

Pierwsze wyjście z... lasu ;) Widok na Pilsko i Babią :) © Goofy601


Wraz z opuszczeniem zasłony drzew poczułem uderzenie silnego zimnego wiatru. Rany, ależ tu wieje :P Widoki super, ale trzeba się stąd zbierać. Polar przezornie zostawiłem w samochodzie "bo przecież jest taki upał..." :P

Pod schroniskiem na Hali Rycerzowej © Goofy601


Schowałem się za schroniskiem, gdzie nie dosięgały mnie lodowate podmuchy i zajadając się olbrzymią bułką z szynką przygotowaną rano przez Elę zastanawiałem się nad dalszym przebiegiem dzisiejszej wycieczki. Z pomocą mapy narodził się pomysł, żeby spróbować jeszcze Wielką Raczę. W tym celu należało się dostać na Przegibek. By tam dotrzeć miałem do wyboru dwa szlaki - czerwony i niebieski. Niebieski miał o 100m mniej przewyższeń i wydawał się biec przyjemnie w lesie z dala od wiatru. Nic bardziej mylnego :P Pełen zapału ruszyłem zatem niebieskim traktem, z nastawieniem, że Przegibek zdobędę w miarę szybko. Początkowo droga była całkiem niezła. W duchu myślałem sobie "no, tak to można podróżować". Nie zdążyłem nawet się z tą myślą dobrze oswoić, gdy szlak skręcił ostro w prawo... po zwózce "na kreskę" w dół zbocza ;) Dalej było już tylko gorzej :P

Początek niebieskiego koszmaru ;) © Goofy601


Ta trasa może i jest ciekawa, ale dla piechura z małym plecakiem. Najlepiej jeszcze z kijkami dla lepszego zachowania równowagi ;) O jeździe rowerem nie było mowy. Ba, nawet szło się ciężko bo na wąskim trawersie nie było miejsca na rower :P Zakręt, potok, kamienie, zakręt, potok, kamienie... potem dla odmiany kilka zwalonych drzew, korzenie i krzaczory :P

Gdy już znalazłem jakąś drogę, to okazało się, że to jednak nie tędy :P

Szlak to już czy jeszcze nie? - gdzieś w lesie w drodze na Przegibek © Goofy601


Niebieskiego koszmaru ciąg dalszy ;) © Goofy601


I taki to właśnie rajd przeprawowy trwał do samego rozwidlenia szlaków pod Przegibkiem ;) Tu jak gdyby nigdy nic można już było spokojnie jechać ;)

Wreszcie normalna droga - czarny szlak z Przegibka. © Goofy601


Pod schronisko na Przegibku (1000 m.n.p.m.) dotarłem brudny zmęczony i głodny. O zdobywaniu Raczy raczej nie chciałem nawet myśleć ;) Po zjedzeniu kolejnej mega-buły i batona myśli w stylu "NIE, nigdy więcej!!" zaczęły ustępować tym "Hmm, jak by się teraz dostać na dół? " ;)

Schronisko na Przegibku. © Goofy601


Przegibek - kapliczka przy czarnym szlaku. © Goofy601


Rzut oka na mapę - tak, czarny szlak rowerowy powinien być odpowiedni. Ty razem się nie rozczarowałem. Pomimo fatalnego oznakowania zjeżdżało się bardzo przyjemnie i nawet było jak podziwiać widoki :)

Malowniczy zjazd z Przegibka :) © Goofy601


Północny stok Bendoszki. © Goofy601


Po czterokilometrowym zjeździe, z nieco obolałymi rękami dotarłem do utwardzonej nawierzchni. Teraz już będzie z górki. W przenośni i dosłownie. Mapa orzekła, że trafiłem do Rycerki Kolonii, więc czeka mnie jeszcze parę kilometrów w dół przez malownicze wioseczki :)

Kościół w Rycerce Górnej © Goofy601


Cywilizacja dociera wszędzie :P © Goofy601


Granica Rycerki Górnej i Dolnej jest bardzo dokładnie oznaczona ;)

Opisu nie trzeba :P © Goofy601


Tym optymistycznym akcentem zakończyłem dzisiejszą wyprawę. Pozostało tylko spakować rower i udać się do Ciśca na zasłużony obiadek :)


Rycerka Dolna-Młada Hora-Rycerzowa Mała (1207m.n.p.m.)-Hala Rycerzowa-Przegibek (1124m.n.p.m.)- Przełęcz Przegibek (1000m.n.p.m.)- Rycerka Kolonia-Rycerka Górna-Rycerka Dolna
Kategoria MOT, 25 - 50km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
16.10 km 0.50 km teren
01:24 h 11.50 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m

Spacerowo po cisieckich szlakach :)

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 4

Plany weekendowe po dopinane na ostatni guzik, dodatkowy dzień urlopu wybrany... i pada ;) Cóż, za pogodą się nie nadąży. Miały być góry na rowerze, były niskie chmury i deszcz. Pozostało uzbroić się w cierpliwość, przeczekać fatalną aurę i w międzyczasie wymyślić plan "B" ;)

Równo z końcem weekendu opady postanowiły ustąpić. Niedziela okazała się być pięknym słonecznym dniem z niewielkimi tylko podmuchami wiatru. Idealne warunki na rowerowanie :) Jako że zaspaliśmy i to nawet konkretnie, o wyjeździe w góry nie mogło być mowy. Nic jednak nie stało na przeszkodzie by pojeździć trochę po okolicy. Rekreacyjnie ma się rozumieć :)

Ścieżki znane i mniej znane :) © Goofy601


Pędzimy wśród gór :) © Goofy601


Widok na Prusów :) © Goofy601


Tym sposobem spędziliśmy miłe popołudnie na dwóch kółkach, objeżdżając dawno nie odwiedzane szlaki rowerowe w Węgierskiej Górce. Przyznam, że od ostatniego razu przybyło ich znacznie. W zestawieniu z elegancko odremontowanym jazem na Sole i dużym wyborem pensjonatów Węgierska Górka wydaje się być dobrą propozycją na weekendowy wypoczynek.

Ścieżki rowerowe na jazie w Węgierskiej Górce. © Goofy601


Liczne szlaki rowerowe. © Goofy601


Brzmi zachęcająco ;) © Goofy601


Umacnianie koryta Soły - Węgierska Górka © Goofy601


Ela z Meridką ;) © Goofy601


Tak oto leniwie minęła nam rowerowa niedziela ;)

Pozostaje jeszcze wytłumaczyć się z porannego zaspania ;)

Otóż korzystając z przerwy w deszczu wybraliśmy się z Elą do Ujsół na koncert pewnej bardzo młodej ale i bardzo utalentowanej wokalistki :)

Ewa Farna z zespołem - Ujsoły 2012 © Goofy601


Ewa Farna - Ujsoły 2012 © Goofy601


Ewa Farna - Ujsoły 2012 © Goofy601


Ewa Farna - Ujsoły 2012 © Goofy601


Martin Chobot - Ujsoły 2012 © Goofy601


Ewa Farna - Ujsoły 2012 © Goofy601


Ewa Farna - Ujsoły 2012 © Goofy601


Na pamiątkowy autograf czekaliśmy prawie do 23:00 :P




Cisiec-Węgierska Górka-Cisiec
Kategoria 0 - 25km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
49.20 km 3.00 km teren
02:31 h 19.55 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy: m

Do pracy 11/2012

Środa, 18 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 0

Po ostatnich wyczynach wolałem trochę odczekać nim znów wsiadłem na rower ;) Na szczęście obyło się bez komplikacji. Do pracy zdążyłem, a nawet wydłużyłem sobie nieco drogę powrotną. Znowu Łabędy ;)


Szałasza o poranku. © Goofy601


Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Łabędy-Czechowice-Przezchlebie-Ziemięcice-Szałsza-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
126.00 km 17.20 km teren
06:37 h 19.04 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

Korona Hałd Śląskich - odsłona druga :)

Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 3

Jakiś tydzień temu na forum Gliwickiej Masy Krytycznej pojawiła się propozycja wspólnego wyjazdu. Zaciekawiła mnie od razu, choć miałem pewne obawy co do zakładanego dystansu. W miarę jak klarowała się ekipa niepewność zaczęła ustępować pokusie przeżycia rowerowej przygody ;) Ostatecznie wątpliwości poszły precz podczas ostatniej Masy w Zabrzu. Postanowione - jadę i zobaczymy jak to będzie.

W niedzielę kilka minut przed dziewiątą stawiłem się na pętli w Rokitnicy, gdzie oczekując na Daniela podziwiałem graficzną ewolucję naszej pełnoprawnej ścieżki rowerowej ;)

Jasna i ciemna strona ścieżek rowerowych ;) © Goofy601


Punktualnie o dziewiątej ruszyliśmy już we dwóch w kierunku Gliwic, by w okolicach 10:00 pojawić się na miejscu zbiórki. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze po Piernika, który przedstawił zupełnie dla mnie nową koncepcję dotarcia na ul. Toszecką ;)Muszę kiedyś dokładniej objeździć te tereny :)

W Gliwicach dołączyliśmy do reszty ekipy i po ostatnich poprawkach i regulacjach sprzętu ruszyliśmy na spotkanie z przygodą. Plan na dziś zapowiadał się świetnie - Pięciu Nieustraszonych, ok 50km do przejechania i najwyższa hałda w Europie :D :D:D

Na początek główną - Rybnicką. Można by jechać i jechać bo asfalt równy, ale ruch spory. Odbiliśmy więc na Pilchowice by zasmakować nieco terenu oraz uciec od samochodowego zgiełku. Dalej już przez mniejsze miejscowości z zadziwiająco równym asfaltem ;)

W drodze do Rud. © Goofy601


Jako że było po drodze, pierwszy większy postój zrobiliśmy w Rudach. Wreszcie miałem okazję pozwiedzać muzeum kolei wąskotorowej. Jakoś nigdy wcześniej nie udało mi się tu dojechać ;)

Dworzec wąskotorówki w Rudach © Goofy601


Grupa rekonstrukcyjna. © Goofy601


Oczywiście najciekawsze są zawsze te miejsca w które praktycznie nikt nie zagląda ;) W tym przypadku bocznica z wąskotorowym złomem - lokomotywami i wagonami, których chyba nie da się już odratować.

Zapomniane zakamarki stacji ;) © Goofy601


Trafiły się też bardziej optymistyczne akcenty, takie jak np. ładnie odrestaurowana lokomotywa WLs 75 w stanie wręcz odwrotnym niż oglądana podczas ostatniej Industriady w Bytomiu Karbiu.

Odrestaurowana WLs 75 - Skansen kolejowy w Rudach © Goofy601


Hitem okazał się być prawdziwy parowóz wożący turystów po ocalałych odcinkach torowiska.

Ooooodjaazd!! :) © Goofy601


Parowóz pojechał, więc i na nas przyszła pora. Ponownie skierowaliśmy swe koła w stronę Rydułtów.

Kajaki na rzece Rudzie. © Goofy601


Bo wybór właściwej drogi zawsze jest trudny ;) © Goofy601


Po sforsowaniu kilku pokaźnych podjazdów oraz wielu piaszczystych ścieżek docieramy do Gaszowic, skąd już widać cel naszej wyprawy:)

Widać ją z daleka - Szarlota :) © Goofy601


Nie znaczyło to wcale, że cel jest bliski ;) Minęła jeszcze prawie godzinka nim dotarliśmy do podnóża. Tu dopiero przygniótł nas ogrom tego skalno-węglowego usypiska. 134m wysokości, 37 hektarów widziane z bliska robi na prawdę duże wrażenie :)

Wspinaczka na Szarlotę - żeby nie było za łatwo ;) © Goofy601


Jako że na hałdę nie prowadzi żadna otwarta dla turystów droga pierwszym krokiem było zdobycie dwóch położonych dość wysoko "półek". Za nimi znajdowała się już droga pozwalająca na powolną ale skuteczną rowerową wspinaczkę :)

Pierwszy obóz - którędy dalej? ;) © Goofy601


Na stokach Szarloty przyjęło się bardzo mało jakiejkolwiek roślinności stąd też wjazd na główny masyw hałdy przypomina wędrówkę po księżycu ;)

Krajobraz księżycowy ;) © Goofy601


Po kilku stromo poprowadzonych zakrętach dotarliśmy na rozległy "płaskowyż" ;) Niemalże idealnie równą "czarną" część hałdy, z której roztaczały się niesamowite wręcz widoki. Mimo że znajdowaliśmy się już na znacznej wysokości nad płaskowyżem górował jeszcze czerwony, najbardziej charakterystyczny czubek Szarloty.

Pod szczytem. © Goofy601


Tu nie ma możliwości dostać się z rowerem. Już samo wlezienie piechotą wymaga odrobiny samozaparcia ;)

Budzi respekt © Goofy601


Znajdż rowerzyste ;) © Goofy601


Tu jest ścieżka :) © Goofy601


O ile do tej pory widoki były super, to ze szczytu mogę powiedzieć śmiało że są niesamowite :D Trafiliśmy na poprawę pogody, dzięki czemu bez większych trudności mogliśmy podziwiać panoramę od Góry Świętej Anny aż po Beskidy ( te czeskie :P)

Widok ze szczytu Szarloty. © Goofy601


Elektrownia Rybnik na wyciągnięcie ręki :) © Goofy601


Koksownia Radlin © Goofy601


Na horyzoncie pojawiła się nawet hałda "Skalny" z której to jakiś czas temu wypatrzyłem Szarlotę :)

El. Łaziska i Skalny. © Goofy601


Rzut oka na Beskidy :) © Goofy601


KWK Rydułtowy © Goofy601


Przez moment czułem się jakbym robił zdjęcia z paralotni lub szybowca ;)

Zejście w dół ze względu na dużą stromiznę i urwisko pod konie ścieżki było nieco stresujące, ale po chwili wszyscy dotarliśmy pod wielki napis wzorowany na tym z Hollywood ;)

Ścieżka w dół ;) © Goofy601


Prawie jak Hollywood ;) © Goofy601


Gra kolorów :) © Goofy601


Jeszcze kilka zdjęć i nadszedł czas pożegnania z Szarlotą. Zachód słońca mógłby tu pięknie wyglądać, jednak my musieliśmy jeszcze dotrzeć do Gliwic a potem do domu ;)

Tym razem wybraliśmy drogę przez Rybnik. Tu też mnie jeszcze nie było :P

Kościół w Niedobczycach © Goofy601


Konfesjonał na szczególnie ciężkie grzechy ;) © Goofy601


Najpierw bocznymi drogami, w końcu jednak wylądowaliśmy na głównej. Tędy będzie najkrócej ( mimo że góra, dół, góra, dół :P )

Kierunek Rybnik :) © Goofy601


Po uporaniu się z remontowaną drogą zrobiliśmy mały postój w galerii na uzupełnienie zapasów. Ciekawy musieliśmy stanowić widok - niedziela, galeria, ludzie bez mała na galowo a my tacy umorusani prosto z hałdy :P Ale widać było że szczęśliwi, więc nikt nam drobnych do kasków nie wrzucał ;)

Dalsza droga do Gliwic upływała w fajnym rytmie po gładziutkim asfalcie i było by wszystko w porządku, gdyby nie zbliżająca się burzowa chmura. Jak się później okazało w Gliwicach już zaczęło padać na nasze powitanie ;)

Zleje nas czy nie zleje ;) © Goofy601


Do miasta wjechaliśmy w strugach deszczu, na szczęście bardziej spod kół mijanych samochodów niż z nieba - pierwsza ulewa już przeszła a druga jeszcze nie zdążyła dojść. Korzystając więc z tego szczęśliwego "okienka" pożegnaliśmy się z chłopakami i ruszyliśmy z Danielem w stronę Rokitnicy. Żeby nie kusić losu dociskaliśmy na pedały trochę mocniej niż nakazywałby to zdrowy rozsądek po przejechaniu ponad 100km ;) Średnia na poziomie 29km/h zaowocowała jednak tym, że niemal idealnie uniknęliśmy ponownego zamoknięcia pod samym domem :)




Podsumowując:
Ogłaszam wszem i wobec, że w dniu dzisiejszym padła pierwsza od prawie 3 lat "setka" a nawet trochę więcej. Nie żebym się chciał chwalić czy coś, ale uważam to za swój osobisty mały przełom :) Średnia też nie należała do niskich. Drugi i chyba najistotniejszy szczyt "Korony Hałd Sląskich" zaliczony :P No i najważniejsze - cały dzień spędzony na siodełku w towarzystwie doborowej ekipy :D

Dzięki raz jeszcze za wspólny wyjazd. Z chęcią dam się namówić na następne :)


Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Nieborowice-Pilchowice-Stanice-Rudy-Zwonowice-Szczerbice-Gaszowice-Piece-Rydułtowy-Niedobczyce-Zamysłów-Rybnik-Ochojec-Nieborowice-Gliwice-Żerniki-Szałsza-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
56.60 km 1.70 km teren
03:27 h 16.41 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy: m

Do pracy 10/2012 --- 24 ZMK + ognicho :)

Piątek, 13 lipca 2012 · dodano: 20.07.2012 | Komentarze 3

Pora zacząć nadrabiać masowe zaległości. Dziś piątek trzynastego, więc wyśmienita okazja by po pracy śmignać na masę do Zabrza :) Od wczoraj w prognozach coś mówią o deszczach, ala na zabrzańskiej to chyba nie powinno dziwić ;)

W drodze "DO" rano zauważyłem, że na rowerówce znów przybyły nowe elementy - między kropkami pojawiły się paski :P

Ścieżka się rozwija :) © Goofy601


Na plac Wolności docieram jakoś dziwnie wcześnie, lecz mimo to czekała tam już spora grupka rowerzystów nie baczacych na ciemne chmury nad głową. Póki nie pada jest dobrze;) Jest czas na przywitania, pogaduchy i zdjęcia. Do 18:00 zebrała się liczna grupa gotowych na przejazd przez miasto cyklistów (jako że pojawił się też kolega wyposażony w jedno kółko nie będę tu wprowadzać niepotrzebnych podziałów więc mono- czy bi-. Cyklistów ujmuję jako całość - wszak to jedna MASA krytyczna ;))

Jest Masa jest wesoło ;) © Goofy601


W liczbie 80 lub 70 sztuk ruszyliśmy na podbój zabrzańskich ulic. Ile dokładnie nas było nie podam bo tym razem w charakterze "liczarki" został powołany Humanista ;)

Przejazd upłynął mi na foceniu pogawędkach i dogadywaniu szczegółów niedzielnej wycieczki. Najbardziej zajmowało mnie to pierwsze ;)

24 ZMK © Goofy601


Peleton 24 ZMK © Goofy601


Czy dwa czy jedno koło - Cykliści się rozumieja :) © Goofy601


Czasem dobrze jest mieć dwie ręce wolne ;) © Goofy601


Mimo kłębiących się nad głowami chmur we wszystkich odcieniach szarości nie dostało nam się deszczem aż do samego finiszu. Po końcowym orędziu Serafina 24 ZMK przeszła do historii a ludzie zaczęli powoli zbierać się do domów. Zostali tylko ci pochłonięci rozmową oraz (tak jak ja) mający ochotę na więcej ;)

Z powodu niepewnej pogody tradycyjny after nie był przewidziany, miałem jednak nadzieję przynajmniej na bytomskie odprowadzanie ;)Okazało się jednak, że dziś nikogo odprowadzać nie trzeba. Dostałem jednak zaproszenie na miniafter w węższym gronie u Piernika na działce :)

I tak, po uzupełnieniu zapasów prowiantu w pobliskiej Biedaronce ruszyliśmy na ognicho. Szczęście dopisało, bo deszcz nas oszczędził. Dzięki temu miło spędziłem wieczór w doborowym towarzystwie delektując się owocami lasu (a raczej piernikowej działki ;)) oraz wyśmienitą kiełbasą Zaj...ehmm, Gospodarza :)

Tak na pogawędkach i planowaniu niedzielnego wypadu zeszło nam do wieczora. Zrobiło się chłodno więc przyszedł czas się zbierać. Okazało się że zapomniałem zabrać lampki , więc wracaliśmy z Danielem w kompletnych ciemnościach. Ech przyzwyczaja się człowiek do mocnego światła ;)

Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Sośnica-Zabrze Centrum-MASA-Mikulczyce-Rokitnica

Dane wyjazdu:
57.60 km 2.60 km teren
03:10 h 18.19 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy: m

Do pracy 09/2012 - "RUDA" Śląska :P

Wtorek, 10 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 2

Tak się kończy czytanie gazet przy śniadaniu ;) Niczego nieświadomy przerzucałem kolejne strony nad miską owsianki, gdy moim oczom ukazał się tekst "... W Rudzie Śląskiej powstaje mural przedstawiający gigantyczną wiewiórkę...". No i klamka zapadła - jadę zobaczyć tą wiewiórę :P

W drodze do pracy pomysł ów dojrzał, a po skończonej dniówce miałem już nawet opracowaną trasę ;)

Po przebiciu się przez węzeł Sośnica skręciłem na Makoszowy. Tu jak się okazuje droga zamknięta. Na szczęście nie dla rowerów :) Jak się okazało trwają prace przy odbudowie zniszczonego przez powódź mostu. Jak widać dość już zaawansowane.

Nowy most w Makoszowach. © Goofy601


Drewnianą kładką dostałem się na drugi brzeg by następnie wstąpić na Zabrzański Szlak Rowerowy. Niestety "pod prąd" więc znalazłem tylko jeden znaczek. Były za to kaczuchy w ilości dużo. Nie przejmowały się wcale kąpiącą się nieopodal rodziną. Swoją drogą, czy to nie jest przypadkiem akwen wędkarski? ;)

Kaczuchy :) © Goofy601


Upał wydawał się być coraz większy a ja wlokłem się ulicą Kokota mijając kolejne dzielnice Rudy oraz liczne roboty drogowe. W końcu dotarłem na ul. 1 Maja 343 gdzie rzeczywiście ze ściany trzypiętrowej kamienicy spoglądało na mnie pocieszne stworzenie mocno niestandardowych rozmiarów ;)

Wiewióra :D © Goofy601


Wiewióra jest maskotką miasta Ruda Śląska. W rzeczy samej - jest ruda no i bez wątpienia Śląska. Wystarczy spojrzeć na stojące po sąsiedzku familoki ;)

Nowy mural w Rudzie Śląskiej :) © Goofy601


Pomysł moim zdaniem bardzo trafiony. Malowidło autorstwa grupy "NIETAK" pokryło całą "ślepą" ścianę budynku. Ludzie zatrzymują się i robią zdjęcia. Niektórzy nawet z daleka przyjeżdżają oglądać, a potem piszą na blogu :P

Porobiłem zdjęcia i ruszyłem dalej, tym razem już w kierunku domu. W Rudzie minąłem bunkier OWŚ. Gdy byłem tu ostatnio trwały prace przy rozbudowie drogi. Obawiałem się, że bunkier zostanie rozebrany lub uszkodzony. A tu proszę, nie dość że pozostał nietknięty, to jeszcze wkomponowali go w ścieżkę rowerową :P Nawet nasypy zostały zabezpieczone.

Bunkier w ścieżce rowerowej - dojazd pod same wrota :P © Goofy601


Słońce zaczęło już schodzić coraz niżej oświetlając ładnie odnowione budynki przy ulicy Wolności.

Zabudowania przy ul Wolności. © Goofy601


Jakoś dziwnie szybko przemknąłem przez Biskupice i koksownię by na OMG zrobić sobie mały postój na coś do zjedzenia ;)

Relaks nad stawem :) © Goofy601


Chwila odpoczynku i ruszyłem do domu. Stąd to już naprawdę rzut beretem ;)

Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Przyszowice-Makoszowy-Kończyce-Bielszowice-Wirek-Nowy Bytom-Ruda-Biskupice-OMG-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 50 - 75km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
64.50 km 18.50 km teren
04:47 h 13.48 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:28.0
Podjazdy: m

Z Javorovego na Ostro ;)

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 20.07.2012 | Komentarze 2

Po rozgrzewce na wczorajszej Masie w Gliwicach przyszedł czas na zrealizowanie weekendowych planów. Już od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie by znów odwiedzić naszych sąsiadów zza południowej granicy. Tym razem poniosło mnie w okolice miasta Třinec. Wczesnym rankiem wyruszyłem świeżo wybudowaną autostradą A1 by już po 2 godzinach jazdy znaleźć dogodne miejsce do parkowania w centrum Třinca :)

Wjazd do miasta :) © Goofy601


Już od pierwszych chwil po skręceniu roweru w jeden kawałek rzuca się w oczy inny poziom "kultury rowerowej" niż u nas. Zamykam auto, plecak na plecy i... nie muszę się martwić bo już jestem na drodze dla rowerów ;) Wyraźny pas szerokości 130cm biegnie między jezdnią właściwą i parkingiem. I tak po obu stronach ulicy. Jak się wkrótce okaże praktycznie całe centrum jest doskonale skomunikowane całym systemem ścieżek i przejazdów. W to wszystko wplatają się cyklotrasy krajoznawcze i lokalne- tematyczne. Rowerowy raj normalnie ;)

<b></b>
Droga rowerowa w Trincu © Goofy601


Tam gdzie akurat jeszcze ścieżki niema także nie trzeba obawiać się o życie, bo samochody jeżdżą jakby wolniej w obszarze zabudowanym ;) Korzystając z nadarzającej się okazji robię więc rozgrzewkową rundkę po centrum. Kolejna ciekawostka - zadziwiająca wręcz liczba stojaków rowerowych - są praktycznie wszędzie gdzie człowiek mógłby chcieć zaparkować :)

Trafika i miejsca na rowery :) © Goofy601


Krążąc po mieście trafiam w okolice Trineckiej Huty. Wspaniałe industrialne klimaty. Zakłady powstałe w 1839r położone nad brzegiem Olzy nieco kontrastują z otaczającym je górskim krajobrazem. Podobnie jak brunatny pył pokrywający wszystko wokół. Zupełnie jak na naszych dworcach PKP tylko w trochę większej skali ;)

Huta Trinec nad Olzą. © Goofy601


Historia regionu mocno związana jest z przemysłem hutniczym. W okolicach Trinca wyznaczono nawet pętle rowerową szlakiem pamiątek hutniczych (Po stopach hutnictvi)oznaczoną znaczkiem huty. Symbol ten znajduje się również w herbie Trinca.

Huta Trinec :) © Goofy601


Od rana nie było wiadomo czy dzisiejszy dzień nie będzie burzowy. Pełen wątpliwości wyjeżdżałem z domu z postanowieniem, że zorientuję się na miejscu w sytuacji. W końcu dać się złapać przez burzę gdzieś w górach nie było by zbyt przyjemnie. Po objechaniu miasta pogoda zaczyna się stabilizować, więc postanawiam ruszać dalej. Wszak czekają na mnie górskie szczyty do zdobycia :) Po drodze mijam kościół ewangelicki, aktualnie w remoncie, więc nie wiele widać ;)

Kościół ewangelicki z 1899r (chwilowo w remoncie) © Goofy601


Ruszam ku górom podziwiając czeskie krajobrazy. Potwierdzają się spostrzeżenia z ostatniej wycieczki - tu też Beskidy mają kształt kopców porozrzucanych po płaskim. Wydają się niskie, ale zbocza mają strome ;) Mijając kolejne wioski chłoną klimat spokojnego sobotniego przedpołudnia :)

Wózek przełajowy ;) © Goofy601


Szlaków rowerowych jest tu na prawdę sporo. Wybieram Cyklotrasę Radegast 6201 na Javorovy Vyrch.

Do wyboru do koloru ;) © Goofy601


Niespiesznie jadę lekkim podjazdem w kierunku wsi Tyra, położonej w malowniczej dolinie między grzbietami Ostrego i Javorovego. I tu kolejna ciekawostka - w Polsce gdy jedzie się do jakiegoś przysiółku w górskiej dolinie im dalej w górę tym nędzniej. Tutaj wręcz odwrotnie. Im dalej jadę tym bardziej zadbane a nawet "wypasione" chałupy ;)

Zavist :) © Goofy601


Ul Drzymały :P © Goofy601


Zbliżam się do wjazdu na żółty szlak pieszy. Minąłem już szkołę i boisko ze sztuczną nawierzchnią. Wszędzie trawniki przystrzyżone a pobocza wysprzątane. Inny świat czy co? ;) Przed wejściem na szlak, pętla autobusowa oraz parking. Na dużej i czytelnej mapie można spokojnie zaplanować wycieczkę po najbliższej okolicy.

Tyra, pętla autobusowa - mapa okolicy. © Goofy601


Jadę według polskiej mapy Compassu "Województwo Śląskie" 1:100 000. Dobra mapa i ten rejon jeszcze się łapie ;) Według tego co wyczytałem droga zaraz będzie oznaczona czarną ciągłą kreską. Trochę już z tą mapą jeżdżę i wiem, że w naszych warunkach oznacza to drogę że tak powiem "bardzo lokalną", najczęściej szutrową, ale szerokości jednego samochodu. Szykuję się więc na kamulce i dziury. Po raz kolejny nie doceniłem jednak Czechów. Droga owszem wąska i bez barierek, ale wygląda tak :P

Droga na Mały Javorovy © Goofy601


Równiutki asfalt pnie się w górę i nie ma najmniejszego zamiaru się skończyć ;) No i w to mi graj :) Niebawem pojawiają się i pierwsze widoki.

Pierwsze szersze widoki :) © Goofy601


I tak mija mi kolejne 1,5 godz. na spokojnym kręceniu korbą i pozdrawianiu mijanych na trasie rowerzystów. "ahoj, ahoj, ahoj.. ". Pieszych praktycznie brak ;P

Pod samym szczytem... lądowisko dla helikopterów ;) Ostatnia prosta jest chyba jednym z bardziej stromych odcinków na szlaku. Triumfalnie mijam linię oznaczoną jako CIL (meta) i udaję się na zasłużony odpoczynek na ławeczce w cieniu ;) Zrobiło się baarzo gorąco, ale chmury na szczęście zniknęły.

Ostatni etap drogi do schroniska na Malym Javorovym - stromo ;) © Goofy601


Po złapaniu oddechu i czymś w rodzaju drugiego śniadania okraszonego lodami "jahodovymi" szwendam się jeszcze trochę w okolicy schroniska focąc tu u ówdzie ;)

Schronisko i maszt na Malym Javorovym. © Goofy601


Armatki wycelowane ;) © Goofy601


Suweniromat - jedynie 50 koron :P © Goofy601


Pierwszy etap zaliczony - czas wziąć się za prawdziwą jazdę po górach. W końcu prawdziwy szczyt Javorovego czeka na zdobycie :)

Javorovy "właściwy" ;) © Goofy601


Tym razem trasa nie ma przedrostka "cyklo" więc jest już nieco trudniej, ale po uporaniu się z kamienistym odcinkiem droga wypłaszcza się i już jest całkiem przyjemnie. Mijam kolejnych kilkunastu rowerzystów - wszyscy w przeciwnym kierunku ;) Nie wiem czemu ubzdurałem sobie czytając mapę, że skoro będę jechał w lesie to mogę liczyć na cień. Cóż, drzewa mogłyby być nieco wyższe ;)

Droga na szczyt Javorovego Vrchu - 1032 m.n.p.m. © Goofy601


Z Javorovego fajny kamienisty zjazd (podobny do tego z Czantorii), potem małe prowadzenie z buta i znów po równym aż do połączenia niebieskiego szlaku z czerwonym. Tu zaczyna się Cyklotrasa 6083, jest szeroko i równo :)

Cyklotrasa 6083. © Goofy601


Ale to tak na rozgrzewkę. Kawałek dalej szlak odbija w lewo i (tym razem już na prawdę w lesie ;) ) wąską ścieżką prowadzi to w górę, to w dół. Ścieżka wąska, z kamieniami i korzeniami, ale bez jakichś ekstremalnie wysokich progów. Bez sakw przejeżdżam ten odcinek Grandem mając z tego na prawdę dużo frajdy :D


Odcinek bardziej techniczny ;) © Goofy601


Po kilku kilometrach ścieżka nieco się cywilizuje :)

Cudo nie droga :) © Goofy601


Jak na górską ścieżkę na wysokości ok 1000 m.n.p.m. przejezdność jest po prostu bajeczna. No ale w końcu to jest Cyklotrasa więc na samych znaczkach nie może się skończyć. Musi się dać jechać. Co ciekawe nie stwierdziłem żadnych osuwisk czy innej rozwałki spowodowanej zwózką drzewa ( u nas nagminne :/).

Żeby nie było tak całkiem różowo - w niektórych miejscach owszem były błotne pułapki, ale dawało się je łatwo obejść ;)

"Trochę" błota ;) © Goofy601


W takich to komfortowych warunkach dojeżdżam skręcam zgodnie ze znakami na szlak niebieski do Chaty pod Ostrym :)

W drodze na Ostry. © Goofy601


Schronisko na Ostrym © Goofy601


Tu było mi dane przeżyć prawdziwy szok kulturowy. Na ścianie przy wejściu pod stosowną tabliczką... górski punkt naprawy rowerów :D Samoobsługa. Kombinerki, łyżki, śrubokręty, multitoole wiszą na łańcuszkach gotowe do użycia w razie potrzeby :)Zepsułeś rower w górach? Głowa do góry, jesteś przecież na Cyklotrasie :D

Strefa serwisowa :D © Goofy601


Wewnątrz kolejna niespodzianka :P

Części zamienne też są :) © Goofy601


Obok klasycznego asortymentu schronisk górskich, tuż obok map, pocztówek, odznak stoją... dętki, łatki, linki, ba, nawet całe klocki do "V" i do tarcz również :P

Tak, to zdecydowanie miejsce przyjazne. O ponad 20 miejscach na rowery w stojakach chyba się nie muszę rozpisywać ;)

Wnętrze schroniska na Ostrym © Goofy601


Lepszego miejsca na spożycie bardziej konkretnego posiłku nie mogłem sobie wyobrazić. Po krótkich negocjacjach przy barze siedziałem już nad talerzem gorących knedlików z borówkami delektując się ich smakiem a także widokiem :)

Widok na przygraniczne wioski :) © Goofy601


Spróbowałem też w końcu kultowej czeskiej Kofoli - przepadłem ;)

Czas na odpoczynek i trawienie. Na zawieszonej na schronisku mapie dokonuję korekty trasy powrotnej w dół. Jednak lokalna mapa 1:25 000 daje większe możliwości niż moja poczciwa "setka" ;)

Na zjazd wybieram leśną drogę stokami Ostrego i Velkego Kozinca. Chcę jak najdłużej przeciągnąć jazdę w terenie ;). Wybór okazuje się słuszny.

Zjazd z Ostrego. © Goofy601


Mam trochę stracha, bo znaczna część trasy przebiega nieznakowanymi drogami. Ciekawe czy będą przejezdne? Znów zapomniałem, że w Czechach jestem ;) Droga nie tylko jest przejezdna, ale też szeroka i równa. Tylko nieco mniej uczęszczana ;)

Ostry - zachodni stok. © Goofy601


Droga fajna, ale cały czas w dół, więc muszę pamiętać o studzeniu hamulców. Obręcze nie dają się dotknąć ;)

Wreszcie dojeżdżam do asfaltu, jeszcze kawałek stromizny i znów jestem na płaskim ;)

Javorovy zdobyty :) © Goofy601


By nie powtarzać tej samej trasy odbijam w prawo i trafiam do miejscowości Karpentna. Długi zjazd w kierunku rzeki Olzy pozwala delektować się krajobrazem i widokiem na pasmo Wielkiej Czantorii.

Karpentna © Goofy601


Docieram go głównej drogi nr 11. Stąd powinienem skierować się do Trinca.

Cieplutko :) © Goofy601


Zanim to jednak nastąpi trafiam na taki znak.

Wjazd do Wędryni. © Goofy601


Wędrynia... zaraz, przecież to stąd pochodzi Ewa Farna ;) Postanawiam skorzystać z okazji i pozwiedzać trochę jej rodzinne strony.

Na początek przejście podziemne, którym trafiam na peron. Ale jaki. Aż miło popatrzeć.

Peron w Wędryni © Goofy601


Kawałek dalej mam okazję przejechać się Wędryńskimi ścieżkami rowerowymi.
Całość widać na poniższym zdjęciu ;)

Wędryńska sieć dróg rowerowych ;) © Goofy601


Wędrynia © Goofy601


Kościół Św Katarzyny w Wędryni. © Goofy601


Mimo że po Wędryni zrobiłem spore koło to Ewy nie spotkałem ;) Trafiłem za to na ładnie zachowane... wapienniki z końca XIX wieku ;)

Wapienniki z XIX w - Wędrynia © Goofy601


Podstawa starszego wapiennika © Goofy601


Wnętrze wapiennika © Goofy601


Ceglany szczyt wapiennika © Goofy601


Wapienniki jak łatwo się domyślić wchodzą w skład poprowadzonej wokół Trinca ścieżki dydaktycznej "Śladami hutnictwa". Trzeba się będzie kiedyś sprężyć i przejechać całość ;)

Obejrzawszy dokładnie zabytki ze wszystkich stron ruszam w drogę powrotną do Trinca. Dla odmiany bocznymi drogami równoległymi do głównej jedenastki. Po lewej stronie pojawia mi się cała panorama dzisiejszej wycieczki, i trochę mi żal że już trzeba wracać.

Ostry i Javorovy - rzut oka na trasę wycieczki ;) © Goofy601


Jednak mam przed sobą jeszcze parę kilometrów szosą wśród owocowych drzewek, więc nie będę marudził ;)

Droga do Trinca. © Goofy601


Gdy tak jadę przez pola podziwiając otaczający krajobraz i doszukując się różnic w oznakowaniu dochodzę do wniosku że...

Czeskie jelenie mają większe... poroże ;) © Goofy601


W drodze do samochodu jeszcze szybki rzut oka na Hutę od frontu. Niestety teraz pod słońce ze zdjęć nic nie będzie. Rano prezentowała się kosmicznie ;)

Trinecke Zelezarny :) © Goofy601


Wracam na parking, pakuję rower i ruszam do domu. Po drodze jeszcze wstępuję do Tesco po zapas Kofoli i innych kulinarnych pamiątek ;) Ledwo wszedłem do sklepu a już słyszę dudnienie o dach. Co jest? Wyglądam na zewnątrz a tam ściana wody omalże z gradem... Mam fart nie ma co... :P Po skończonych zakupach po deszczu nie ma już śladu. Tylko kompletnie mokre ulice połyskują w wieczornym słońcu. W takich okolicznościach opuszczam czeską ziemię, z nadzieją by wrócić tu jeszcze nie raz. Z rowerem oczywiście :P


Třinec-Oldřichovice-Tyra-Maly Javorovy (947 mnpm)-Javorovy (1032 mnpm)-Šindelna (1000 mnpm)-Smrcina (1015 mnpm)-Kaluzny (994 mnpm)- Ostry (1044 mnpm)- Velky Kozinec (802 mnpm)-Karpentna-Bystrice-Vendryne-Třinec
Kategoria MOT, 50 - 75km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
53.20 km 3.10 km teren
03:04 h 17.35 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:27.0
Podjazdy: m

Do pracy 08/2012 - Gliwicka Masa Krytyczna - wreszcie ;)

Piątek, 6 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 0

Nadszedł wreszcie ten dzień, gdy udało się zmobilizować siły i wszystkie okoliczności sprzyjające by pojawić się na Gliwickiej Masie Krytycznej :) Po pracy i szybkim wszamaniu czegoś na mieście zameldowałem się na pl. Krakowskim, gdzie zebrała się już spora grupa rowerzystów, a ciągle przybywali następni na różnych ciekawych maszynach.

Ostra elegancja :) © Goofy601


Z wieloma osobami nie widziałem się już baardzo długo, więc był dobry pretekst do choćby krótkiej pogawędki. Tradycyjnie ok 18:00 start na nieco zmienioną trasę (oj nie było mnie to nie wiedziałem ;)). Podczas przejazdu latałem od końca do początku kolumny wyżywając się fotograficznie, czego efekty można zobaczyć TU

Lipcowa Gliwicka Masa Krytyczna :) © Goofy601


Tempo z początku było iście rajdowe, momentami ocierając się o 20km/h ;) Na szczęście z czasem peleton się uspokoił i dalsza jazda przebiegała już bez przygód. Z resztą w razie nagłych zasłabnięć mieliśmy do dyspozycji ochotniczy Patrol Pierwszej Pomocy. Rowerowy oczywiście :)

Wsparcie medyczne :) © Goofy601


Jak na gliwicką masę przystało nie mogło zabraknąć symbolu miasta - radiostacji :)

Jak Gliwice to radiostacja obowiązkowo musi być :) © Goofy601


Przejazd pod radiostacją © Goofy601


Mimo że od początku zapowiadało się na deszcz, lub chociaż małą burzę, nasz Ojciec Dyrektor zamówił dobrą pogodę, więc nic złego nas spotkać nie mogło. Tylko co jakiś czas ktoś tam na górze odpowiedzialny za opad zerkał przez wizjer czy aby na pewno komfortowo nam się jedzie ;)

Okienko ;) © Goofy601


Masa na ul."którychś" wałów ;) © Goofy601


Sprawny przejazd przez skrzyżowanie :) © Goofy601


Po zakończonej masie jeszcze chwila pogaduszek, formowanie szyku i odwrót w kierunku domu. Po drodze jeszcze grupowy postój pod sklepem w celu uzupełnienia prowiantu.

Parking pełny ;) © Goofy601


Siedząc na rowerowych stojakach obserwowaliśmy, przetaczającą się nad Pyskowicami burzę. No tak, gdzieś spaść musiało ;)

W Mikulczycach podział grupy i mała przejażdżka z Serafinem, który wyraził chęć odprowadzenia mnie praktycznie pod sam dom :) Nie obyło się oczywiście bez pogawędki około rowerowej, która jakoś nie bardzo chciała się zakończyć ;)


Więcej zdjęć z Masy znajdziecie tradycyjnie TUTAJ :)

Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-MASA-Żerniki-Szałsza-Mikulczyce-Rokitnica