Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.



Rowerowanie w liczbach:


Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...

- dystans: 34312.14 km

- w terenie: 2208.10 km

- średnia prędkość: 17.84 km/h

- prędkość maksymalna: 60 km/h

- najdalej: 331 km
więcej

- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej

Więcej o mnie.

Przebiegi roczne:

2018 - wciąż do przodu ;)
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats  bikestats.pl

Dnia 23.06.2015 stuknęło
50 000 odwiedzin :)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goofy601.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

MOT

Dystans całkowity:699.34 km (w terenie 233.60 km; 33.40%)
Czas w ruchu:62:58
Średnia prędkość:10.56 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:6864 m
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:33.30 km i 3h 08m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

MOT Beskidy - czyli jak rowerem zdobyć pieszą odznakę ;)

Piątek, 19 października 2012 · dodano: 23.01.2013 | Komentarze 4

MOT czyli Międzynarodowa Odznaka Turystyczna - wspólny projekt pięciu towarzystw turystycznych z Polski, Czech i Słowacji. Ustanowiona w 2008 roku w celu propagowania turystyki we wszystkich częściach beskidzkiego pogranicza.

Zasadniczo nie bawię się w turystykę kwalifikowaną. Skomplikowane regulaminy, obliczanie punktów za kilometry oraz poszukiwanie osób mogących potwierdzić moją obecność w danym miejscu jak dotąd skutecznie mnie odstraszały ;)

Książeczka do zbierania potwierdzeń MOT Beskidy © Goofy601


Z MOT sprawa wygląda nieco inaczej. Proste zasady, nieskomplikowana obsługa - odwiedzamy kolejne górskie schroniska i zbieramy naklejki potwierdzające zdobycie danego szczytu. Uzupełniamy odciskiem pieczątki ( w schronisku pieczątka to element co najmniej obowiązkowy ;)). Całość umieszczamy w przyjemnie dla oka wydanej książeczce formatu A5. Za zdobycie sześciu szczytów w danym kraju dostajemy odpowiadającą mu odznakę. Wszystkich szczytów jest 24. Uparciuch, który odwiedzi je wszystkie dostaje Złotą Odznakę i dyplom. Prawda że proste? :D

Uzupełniać można również tak :) © Goofy601


Teoretycznie jest to odznaka piesza... ale czemu by nie spróbować rowerem?? :D

Początkowo miał to być jedynie dodatkowy motywator do częstszych wypadów w góry - jak dojadę na szczyt to będzie nalepka i się zobaczy co dalej. Wkrótce jednak tak mnie to wciągnęło, że zacząłem planować coraz bardziej ambitne eskapady ;)

Zaczęło się w 2010.


Równica - 885 m.n.p.m.

Postawiłem stopę na szczycie :) © Goofy601


Pierwsze nieśmiałe próby. Po chorobie wciąż kondycja jeszcze nie ta. Długi asfaltowy podjazd zwieńczony kamienistą ścieżką na szczyt. Pierwszy sukces i spora satysfakcja. Dodatkowo okazja do pozwiedzania Ustronia ;)


Wielka Czantoria - 995 m.n.p.m.

Wieża widokowa na Wielkiej Czantorii :) © Goofy601


Pierwsza na prawdę górska wycieczka. Pierwsze trudne doświadczenia z jazdą po szlakach pieszych. Odkrycie uroków zjazdów po kamieniach (na sztywnym rowerze też można :)). Pierwsze rowerowe przekroczenie polskiej granicy :)


Wielki Stożek - 978 m.n.p.m.

Czas się zbierać. © Goofy601


Pierwsza wyprawa dwudniowa i rowerowy nocleg w schronisku. Pierwsza jazda "w chmurach" ;) Niedostatek pogody dobrą okazją do dokładniejszego zwiedzenia Wisły :)


Skrzyczne - 1257 m.n.p.m.

Cudowna przestrzeń :) © Goofy601


Ukoronowanie górskiego sezonu 2010 a jednocześnie najbardziej hardkorowa wycieczka po górach jaką było mi dane przeżyć. (ułożenie poziomic na mapie ma jednak wpływ na stopień trudności podjazdu ;)) Pierwszy raz ponad 1000m. Pierwszy raz wyciągnąłem w góry Elę :P


Nastał rok 2011 a ja kontynuowałem rozpoczętą przygodę w polskich Beskidach.


Krawców Wierch - 1064 m.n.p.m.

Już widać bacówkę :) © Goofy601


Kolejny "tysięcznik", tym razem w grupie.


Klimczok - 1110 m.n.p.m.

Bo pamiątka musi być. © Goofy601


Następny szczyt powyżej 1000m. Test nowych opon w prawdziwym terenie :) Pierwsze przymiarki do wożenia roweru w bagażniku samochodu ;)


Rysianka - 1320 m.n.p.m.

Dzielny Zdobywca 2 :P © Goofy601


Najwyższy szczyt polskiej listy MOT. Znowu z Elą tym razem ambitnie bo ponad 50km. Jak to na Rysiance - wspaniałe widoki :)


Barania Góra - 1220 m.n.p.m.

Wieża widokowa :) © Goofy601


I znowu we dwoje. Skrajnie różne warunki pogodowe. Prawdziwa górska burza ;)


Trójstyk

Polska część Trójstyku. © Goofy601


Całodniowa włóczęga z sakwami po polsko-czesko-słowackim pograniczu. Trzy kraje w ciągu jednej wycieczki. Częściowo z Elą. Przy okazji zwiedzanie Koniakowa :)

W sezonie 2011 udało się dotrzeć do wszystkich polskich szczytów z listy MOT.

Jednocześnie przy dokładniejszym wczytaniu się w regulamin okazało się, że odznakę Beskidy można zdobywać jedynie do 15.09.2012. Na spróbowanie swoich sił w Czechach i na Słowacji nie zostało więc dużo czasu ;) Postanowiłem dokończyć rozpoczęte dzieło. A przynajmniej spróbować :P

Silnie zMOTywowany rozpocząłem więc rok 2012 pod znakiem intensywnej turystyki rowerowej :) Właściwie powinienem powiedzieć rozpoczęliśmy, bo Ela również czynnie włączyła się w to szaleństwo ;)

Startujemy weekendem majowym i trzydniową eskapadą w Beskid Śląsko-Moravski


Prašivá - 706 m.n.p.m.

Pora zdobyć szczyt ;) © Goofy601


Większy samochód spokojnie mieści 2 rowery z bagażem. Amatorska nawigacja mapą wydrukowana z internetu. Pierwsze zmagania z komunikacją w języku Czeskim i lokalnym jadłospisem :)


Lysá Hora - 1323 m.n.p.m.

Pamiątkowa focia na szczycie ;) © Goofy601


Nawigacja już z dobrą czeską mapą i według rewelacyjnego czeskiego oznakowania :) Najwyższy szczyt Beskidu Śląsko-Moravskiego. Drugi dzień Eli na rowerze w tym roku. Kolejne regionalne specjały w schronisku. Kolejna udana ucieczka przed burzą. W górach pojawiają się znikąd ;)


Radhošť - 1129 m.n.p.m.

Myśliciel na schodach :P © Goofy601


Zdobywany na raty ;) Pierwsze podejście w Maju w koszmarnej mgle od strony północnej - zakończone na przełęczy Pustevny. Drugie, tym razem skuteczne przy dobrej pogodzie w Sierpniu :) Przy okazji sierpniowej wizyty zwiedzanie wspaniałych zabytków Rożnova i pierwszy nocleg na czeskim kempingu :)


Javorový - 946 m.n.p.m.

Schronisko i maszt na Malym Javorovym. © Goofy601


Tym razem samotnie. Kolejne bliskie spotkanie w "wyższym stopniem wtajemniczenia" czeskiej infrastruktury rowerowej. Znakowany asfaltowy szlak do samego schroniska. Przy okazji zwiedzanie miasta Trzyniec :)


Ostrý - 1044 m.n.p.m.

Schronisko na Ostrym © Goofy601


Punkt serwisowania rowerów w górskim schronisku - szok! :) Długi szeroki zjazd i pierwszy raz zagotowane hamulce. Zwiedzanie Wędryni i szlaku zabytków przemysłu hutniczego.


Wielka Rycerzowa - 1225 m.n.p.m.

Pod schroniskiem na Hali Rycerzowej © Goofy601


Szczyt nie wiedzieć czemu oznaczony w MOT jako słowacki. Z tego wyjazdu dwie złote myśli:
- Pieszy szlak nie zawsze musi nadawać się na rower ;)
- Jeśli na dole nie wieje i jest ciepło to wcale nie znaczy, że można zostawić polar w samochodzie ;)
Przy okazji odkrycie ciekawego rowerowego szlaku z Przegibka :)


Wielka Racza - 1236 m.n.p.m.

Pamiątkowa fota być musi :P © Goofy601


Chyba najprzyjemniejsza terenowa trasa rowerowa :) Prawdziwy wypoczynek wśród pięknych krajobrazów. Znów z Elą :)


Korytovo - 881 m.n.p.m.

Nadmiar atrakcji :P © Goofy601


Schronisko odwiedzone przy okazji dłuższej wycieczki w Javorniky :) Mocno terenowa rozgrzewka przed długą asfaltową jazdą ;)


Veľký Javorník - 1071 m.n.p.m.

Dumny zdobywca :P © Goofy601


Jazda po pograniczu Czesko-Słowackim. Wyraźne różnice w podejściu obu narodów do "cyklistów" ;) Wpis do księgi pamiątkowej na szczycie (z adresem do tego bloga :P ). Po czeskiej stronie odkrycie tajemniczej krainy szczęśliwych rowerzystów i drewnianych domków ;)


Skalka - 932 m.n.p.m.

Hen daleko daleko Mała Fatra. © Goofy601


Niedzielna wycieczka z Elą. Kolejny dowód na to, że jazda z mapą wydrukowaną z googla nie popłaca :P Podjazd terenem zjazd asfaltem :)

Jako że uzbierałem już całkiem sporo punktów kontrolnych, postanowiłem spróbować swoich sił również w trzech ostatnich miejscach przewidzianych przez organizatorów MOT. Wymagało to zapuszczenia się bardziej w głąb Słowacji. Gdyby nie to, że szczyty te były na liście pewnie nigdy bym się nie odważył zapuścić w Małą Fatrę z rowerem. No ale zostałem zMOTywowany :P


Veľký Kriváň - 1709 m.n.p.m.

Musi poczekać ;) © Goofy601


Najwyższy szczyt Małej Fatry. Jak szaleć to szaleć ;) Pierwszy raz powyżej 1500m, pierwszy raz z warunkach prawie tatrzańskich. Wrażenia z jazdy niesamowite :D Pierwszy nocleg na słowackim kempingu


Straník - 769 m.n.p.m.

Widok ze Stranika - Żilina © Goofy601


Załamanie pogody. Szczyt nieduży, ale stromy. Miejsce przyciąga miłośników latania i stanowi wspaniały punkt widokowy :)


Suchý - 1468 m.n.p.m.

Schronisko Chata pod Suchym. © Goofy601



Ostatni ze wskazanych prze organizatora szczytów. Tym razem z Elą by pokazać jej piękno Małej Fatry - nie wyszło :P Mgła i deszcz dotkliwie uprzykrzały wspinaczkę. Nie ma jednak tego złego - tym razem również udaje się dotrzeć do schroniska po drodze podziwiając tajemnicze "Hrady" :)

Tym sposobem udało się zdobyć przewidziane regulaminem 24 punkty kontrolne. Wszystkie przy pomocy niezastąpionego roweru Grand Adventure-S :D (w jego przypadku nazwa nie jest ani trochę przesadzona :) )

Trzy lata trwała rowerowa przygoda z górami. Pozwoliła odwiedzić wiele ciekawych miejsc, o których pewnie bym nie usłyszał a już na pewno nie przyszło by mi do głowy by tam pojechać ;) W tym wypadku odgórnie narzucony cel zadziałał bardzo motywująco :) Okazuje się, że można uprawiać turystykę górską rowerem bez amortyzacji :P

700 przejechanych kilometrów ze średnią prędkością... 10,5 km/h :P
63 godziny w podróży,

Sympatycznym akcentem jest pamiątkowa Złota Odznaka, którą przyznała mi komisja weryfikacyjna, mimo nie przewidzianego regulaminem środka transportu :P

MOT Beskidy - komplecik :) © Goofy601


Prawdziwą nagrodą jest natomiast cała masa wspomnień i rowerowych przygód a także inspiracji do nowych już pozaodznakowych wycieczek :D Kto wie, może się skuszę na startującą w 2013 roku kolejną edycję MOT II? Lista punktów kontrolnych również wydaje się ciekawa. Tym razem w grafice odznaki pojawił się turystyczny... bucik. Czyżby jakaś osobista aluzja? :P


Jeśli ktoś z szanownych czytelników byłby zainteresowany zdobywaniem MOT Beskidy (na przykład w bardziej tradycyjny sposób - na nogach ;)) proponuję zajrzeć TU. Jest także jeszcze szansa na zdobycie odznaki pierwszej edycji, gdyż termin został przesunięty do września 2013 :)
;)
Kategoria MOT


Dane wyjazdu:
22.70 km 18.00 km teren
03:06 h 7.32 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:19.0
Podjazdy: m

Nie taki suchy Suchy :P

Sobota, 1 września 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 0

Po ostatniej wyprawie w Małą Fatrę bardzo chciałem pokazać to miejsce również Eli. Ustaliliśmy, że przy następnej sprzyjającej okazji się wybierzemy - tym razem na Suchy(1468m.n.p.m.). Okazja się trafiła, tyle że... padało ;) Ale co tam, jedziemy. Dwie godziny drogi stąd na pewno się zdąży wypogodzić. Owszem, wypogodziło się, ale tylko w okolicach Żiliny :P Mała Fatra powitała nas niskimi chmurami i regularnym siąpieniem ;) Mamy peleryny, damy radę.

Samochód zostawiamy w miejscowości Varin i w strugach deszczu kierujemy się na czerwony szlak. W Varin odbywa się właśnie jakiś festyn i część ulic jest pozamykana z powodu biegu ulicznego ;)

Varin - bieg uliczny. © Goofy601


Nieprzerwanie moknąc docieramy do wioski Nezbudzka-Lucka gdzie zaczynamy się rozglądać za szlakiem. Chmury wiszą nisko przesłaniając widok na góry.

Nezbudska-Lucka - ciągle pada ;) © Goofy601


Trafiamy nad brzeg Wagu. deszcz chwilowo odpuszcza a przed nami ukazuje się Hrad Strecno. Wspaniały, położony wysoko na skale. W tych chmurach prawie jak zamek widmo :)

Hrad Strecno © Goofy601


My jednak musimy kierować się na inne zamczysko - Stary Hrad. Obie twierdze widać z głównej drogi. W przeszłości musiały bronić przeprawy przez góry. Błąkamy się chwilę aż w końcu pojawia się tabliczka:

Rowerowo na Stary Hrad :) © Goofy601


Jeśli temu wierzyć to znaczy, że ktoś pomyślał o rowerzystach. Niestety po chwili gubimy trop i lądujemy na czyimś podwórku ;) Wyśmienita okazja by sfocić dwie stare ciężarówki Praga ;)

Praga V3S z pasażerem ładowanym "od góry" ;) © Goofy601


Praga V3S ze skrzynią. © Goofy601


Ledwie widoczną polną dróżką próbujemy wrócić na szlak.

Z lewej rzeka, czyli chyba dobrze jedziemy ;) © Goofy601


Most kolejowy © Goofy601


Niezbyt przystępna nawierzchnia. © Goofy601


Wreszcie jest - czerwony szlak! Jego mamy się trzymać. Ale zaraz... czy myśmy tu czasem już nie byli? ;)

Dejavu - Hrad Strecno po raz drugi ;) © Goofy601


Zawracamy. Czerwony szlak odbija lekko w krzaki. Przedzieramy się przez te chaszcze z rowerami. Jest mokro i paskudnie. Gdy znajdujemy hmmm... niedźwiedzią kupę, Ela ma dość - zmykamy na główną drogę ;)

Czerwony szlak w krzaczorach. © Goofy601


Od tej pory już wszystko idzie jakby lepiej. Odnajdujemy właściwą drogę, pod Starym Hradem zmieniamy czerwony szlak na niebieski i pełni optymizmu jedziemy dalej pod górę. Samego Hradu ze szlaku nie widać, a ścieżka do nie do nie wygląda rowerowo zachęcająco.

Pod Hradem © Goofy601


Według znaków do schroniska mamy jeszcze dwie godziny marszu. Rowerem powinno być szybciej :)

W drodze na Suchy. © Goofy601


Strome zbocza. © Goofy601


Nie wiem dlaczego, ale taka pogoda przypomina mi góry jakie znam z dzieciństwa. Ile razy jako dziecko byłem na wycieczce w Beskidach zawsze było mokro ;) Może dlatego takie warunki nie wydają mi się niczym nieodpowiednim?... ;) Przy takiej pogodzie zwykle spotykało się na szlaku salamandrę. Teraz również :)

Sympatyczny płaz :) © Goofy601


Na kolejnym rozwidleniu niebieski szlak odbija w prawo. Zbyt stromo na rower. Ruszamy zatem schroniskową drogą techniczną - po kamieniach w korycie potoku.

Następne 1,5 godz. to mozolne wpychanie roweru po luźnej nawierzchni, którego opis pominę, zwłaszcza ze względu na padające licznie wyrazy niecenzuralne :P

Wspinaczka na Suchy © Goofy601


Wspinaczka na Suchy © Goofy601


Umęczeni docieramy w końcu do schroniska. Na zdobywanie szczytu nie mamy już najmniejszej ochoty, ale na ciepły obiad jak najbardziej :)

Schronisko Chata pod Suchym. © Goofy601


Tabliczka. © Goofy601


Nawet nie zauważyliśmy kiedy wyszliśmy ponad chmury :)

Nad chmurami :) © Goofy601


Sympatyczna atmosfera w schronisku przywraca nam dobre humory. Na góry nie można się długo gniewać ;) Zamawiamy coś pożywnego. Ela nie ulega urokowi brynzowych halusków i zamawia kluski na parze na słodko. Ja wcinam znów pełny talerz serowych kluseczek z boczkiem ;) Do tego oczywiście po kufelku Kofoli :P Zrobiło się tak jakoś przyjemnie leniwie, aż się nie chce wychodzić na dwór...

Obiad wariant 1 © Goofy601


Obiad wariant 2 ;) © Goofy601


Niestety nie możemy tak siedzieć w nieskończoność - trzeba wracać. Opuszczamy więc ukwiecone schronisko i ruszamy w dół. Tym razem jak ludzie - na kołach ;)

Schronisko pod Suchym © Goofy601


Zjazd w dół czas zacząć :) © Goofy601


Kamienisty odcinek mija nam zadziwiająco szybko i już po chwili znów możemy cieszyć się fajnym zjazdem. Bardzo szybko docieramy na dół. Tu robimy jeszcze mały postój, by na kładce pieszo rowerowej porobić kilka zdjęć.

Wag w stronę Żiliny © Goofy601


Hrad Strecno nad Wagiem © Goofy601


Robi się późno i zbliża się kolejna chmura. Przywdziewamy więc coś odblaskowego i zmykamy w stronę czekającego na nas samochodu.

Byle by zdążyć do auta ;) © Goofy601


W sumie to myślałem, że Ela urwie mi głowę za ten wyjazd ;) Tymczasem nawet jej się podobało. Dlatego pewnie wrócimy tu jeszcze ale przy lepszej pogodnie. No i prawdopodobnie bez rowerów ;)

Varin-Nezbudska-Lucka-Podhradske-Hata pod Suchym (1075m.n.p.m.)-Podhradske-Nezbudska-Lucka-Varin
Kategoria MOT, 0 - 25km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
5.40 km 2.00 km teren
00:38 h 8.53 km/h:
Maks. pr.:20.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m

Panorama Żiliny ze szczytu Stranika :)

Niedziela, 26 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 0

Po wczorajszym dniu pełnym przygód budzę się na kempingu Trusalova. Na dworze już jasno, więc pora wstawać. Powoli wyciągam lewą nogę ze schowka w drzwiach, prawą zaś z popielniczki i ostrożnie przeplatam przez kierownicę. Wygląda na to, że znalazłem w końcu wygodną pozycję do spania. Albo byłem już tak zmęczony, że było mi wszystko jedno ;) Pomysł by nie brać namiotu nie był chyba do końca trafiony. Spać w samochodzie owszem, można, ale nie z przodu podczas gdy cały tył Waszego kombi zajmuje rower... Jakoś nie miałem serca wystawiać go w nocy na dwór :P Powiedzmy, że te kilka godzin snu z nogami w schowkach i lewarkiem biegów wbitym w plecy tylko mnie zahartuje :P

Nic to, wstaję i idę dobudzić się w rzeczce, która płynie tuż za moim obozowiskiem. Słoneczko świeci, całe pole namiotowe moje, no i ten górujący nad wszystkim Krivań... po prostu pięknie :)

Poranek pod Velkym Krivaniem. © Goofy601


Od razu jestem gotowy na nowe wyzwania. Wszak cały piękny dzień przed nami :) Ogarniam nieco mój wagon sypialny i wymeldowuję się z kempingu.

(Kemping Trusalova mogę polecić. Ceny nie są aż takie straszne, warunki dobre a lokalizacja pozwala szturmować Krivań praktycznie zaraz po wyjściu z namiotu :) poza tym to chyba jedyny autokemping po tej stronie Małej Fatry ;) )

Kemping Trusalova © Goofy601


W planach miałem zdobycie jeszcze jakiegoś fatrzańskiego szczytu, jednak pogoda szybko sprowadza mnie na ziemię ;) Cały łańcuch górski w chmurach. Zatem ze wspinaczki nici zobaczymy jak będzie dalej.

Droga na Martin - góry w chmurach. © Goofy601


Jak się można było spodziewać, Kotlina Żilińska wita mnie mżawką. Ponieważ jednak bardzo chcę coś jeszcze dzisiaj zobaczyć postanawiam obrać nowy cel - niezbyt wysoką, ale za to bardzo "widokową" górę - Stranik (769 m.n.p.m.). Nawigując dobrą mapą VKU nr 110 docieram do miejscowości Zastranie. Stąd już rowerem, mimo męczącej mżawki rozpoczynam wspinaczkę.

Stranik © Goofy601


Górka może niezbyt duża, ale różnica wysokości spora. Robię mały postój przy kościele o ciekawej konstrukcji. Tak się złożyło, że załapałem się na mszę. W końcu jest niedziela, nie wypada się wykręcać ;) A że msza po słowacku... :P

Kościół w Zastraniu. © Goofy601


Wewnątrz mały kościółek okazał się zadziwiająco przestronny. Pewnie za sprawą sześciokątnej nawy głównej. No i przez godzinę było ciepło i nie padało :P

Wnętrze kościoła w Zastraniu. © Goofy601


Po mszy podjąłem dalszą wspinaczkę. Do szczytu nie było daleko, jednak momentami szlak był tak stromy, że mimo asfaltu nie dało się jechać. Częściowo to pewnie też zasługa wczorajszego dnia ;) Gdy już doczłapałem na górę moim oczom ukazał się wspaniały widok na całą Kotlinę Żilińską :D

Widok ze Stranika na Fatrę Krivańską © Goofy601


Widok ze Stranika na przełom Wagu © Goofy601


Widok ze Stranika na Fatrę Luczańską © Goofy601


Widok ze Stranika - Kotlina Rajecka © Goofy601


Widok ze Stranika - Żilina © Goofy601


Widok ze Stranika © Goofy601


Widok ze Stranika w kierunku Zastrania. © Goofy601


Rzut oka na fabryję KIA Motors.

Parking pełen KIAnek ;) © Goofy601


I na centrum Żiliny

Żilina © Goofy601


Siedziałem tak sobie z rowerem podziwiając widoki przez dobre kilkadziesiąt minut :) Nawet przestało padać, jakby na zachętę ;)

Wyszło też na jaw, że w starciu z Krivaniem rozciąłem tylną oponę. Na szczęście niegroźnie.

Pamiątka po walce z górą ;) © Goofy601


Rozejrzałem się jeszcze raz wokół i w obliczu zbliżającej się kolejnej chmury zarządziłem odwrót. W drodze do auta znalazłem kolejnego "Standarda" :)

Kolejna ręczna Sigma. © Goofy601


Gdy już wszystko było spakowane mżawka przerodziła się w regularny deszcz. To był wyraźny znak, że na mnie już pora. Jak na pierwszy raz wystarczy tego dobrego ;)

Zastranie-Stranik (769 m.n.p.m.)-Zastranie
Kategoria MOT, 0 - 25km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
37.80 km 35.60 km teren
04:11 h 9.04 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

Mała Fatra - skok na głęboką wodę ;)

Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 5

Mała Fatra, słowacki masyw górski, który intrygował mnie już od dłuższego czasu. Od dawna przecież słyszałem bywając na różnych beskidzkich szczytach: "roztacza się stąd wspaniały widok, na to, na tamto, a nawet Małą Fatrę...", "... przy dobrej widoczności możemy stąd podziwiać Małą Fatrę...". Rzeczywiście Małą. Zwykle na horyzoncie widać było jedynie dwa niewielkie pagórki ;) Po jakimś czasie nauczyłem się nawet rozróżniać charakterystyczny kostropaty Velky Rozsutec i łagodny kopczyk Velkego Krivania, więc mogłem już sam orzec czy z danego miejsca Małą Fatrę widać czy też nie ;)

Z powyższego opisu można by wnioskować, że Mała Fatra leży... no właśnie, gdzie? Gdzieś bardzo bardzo daleko. Po dokładniejszym przestudiowaniu map okazuje się, ze wcale nie, bo raptem dwie godzinki samochodem od granicy. To wystarczyło by narodził się w mej głowie pomysł, by odwiedzić to miejsce... z rowerem ;)

Pomysł dojrzewał od wiosny powoli i z lekką nutką nieśmiałości. Skoro już trochę jeżdżę po górach, to czemu by nie w Małą Fatrę? :) Po skompletowaniu niezbędnej wiedzy i sprzętu postanowiłem - jadę! :) Tym sposobem zaczęła się moja przygoda ze Słowacją.

Podróż minęła szybko i bez komplikacji, choć nieco przeraziły mnie wielkość i kształt mijanych po drodze pagórków. Ostatecznie gdy wreszcie Mała Fatra zaprezentowała mi się w całej okazałości.. nie robiła już wrażenia takiej "małej" :P

Mała Fatra. © Goofy601


Jako miejsce startu wybrałem auto kemping Trusalova niedaleko miejscowości Turany. Szybki meldunek, parkowanie auta i już można się szykować do drogi :) Kaliber tych gór jest zupełnie inny niż znane mi dotąd Beskidy. Ale skoro już tu jestem to warto spróbować swoich sił. Zaraz za bramą kempingu trafiam na pierwszy drogowskaz. Tak, tam chcę dojechać :)

Profesjonalny drogowskaz :) © Goofy601


Przed wyjazdem czytałem co nieco, że to rezerwat. Nie mam wprawdzie zamiaru niszczyć przyrody, ale po cichu liczę że nie spotkam dziś ani strażników ani prawowitych mieszkańców rezerwatu. Bo żyją tu też niedźwiedzie.

Początek drogi na Krivań. © Goofy601


Przy tych różnicach wysokości wybór szlaku pieszego oznacza wielogodzinne pchanie lub nawet niesienie roweru. A przecież nie ot o chodzi. Umyśliłem sobie, że na pewno jest jakaś droga, którą wozi się sprzęt i jedzenie do schroniska pod Chlebem. Skoro samochody tędy jeżdżą to rower na pewno też podoła ;)Problem w tym, że droga ta jest poza szlakiem i można się łatwo zgubić.( a nie chcę przecież spotkać misia albo strażnika z "pokutą" ;))Właśnie dlatego w kieszeni wiozę starannie opracowaną mapę z zaznaczoną trasą.

Początkowo jadę asfaltem, potem jest już szeroka droga gruntowa. Na rozwidleniu zjeżdżam ze szlaku w mniej uczęszczaną drogę techniczną i... tuż przede mną przebiegają dwie sporej wielkości sarny. Ups, ciekawe co będzie dalej ;)

Tymczasem droga wije się jednostajnie pod górę. Liczę zakręty i porównuję je z mapą. Da się jechać i to nawet całkiem wygodnie. :)

Droga na Chleb © Goofy601


Zakręt za zakręt za zakrętem, powoli nabieram wysokości. Co jakiś czas postój na złapanie oddechu. Uf, coraz cieplej.

Odpoczynek ;) © Goofy601


Kolejny zakręt. Tym razem kończy się las. Widać już wierzchołek Chleba. Czy tam na prawdę da się wjechać?

Droga na Chleb © Goofy601


Jest coraz cieplej. Od momentu startu jestem sam na trasie. Trochę to dołujące, ale co tam, dam radę. Do szczytu nie może być znów tak daleko ;) Tymczasem przede mną jak na zamówienie potoczek. Czysta chłodna woda przywraca chęć do dalszej jazdy :)

Potoczek na stokach Chleba © Goofy601


Gdy tak zażywam kąpieli mija mnie troje rowerzystów. Więc jednak jest tu jakieś życie ;) Pozdrawiamy się i do następnego rozwidlenia siedzę im na ogonie.

Rozdzielamy się gdy odbijają na zielony pieszy szlak. Ja trzymam się ustalonej wcześniej ścieżki, która dla odmiany odbija w przeciwną stronę niż mam zamiar jechać.

Droga na Chleb © Goofy601


Na szczęście to tylko element trawersowania stromego zbocza. Chwilę później jest kolejny nawrót i znów mam przed oczami ów szczyt o spożywczej nazwie ;)

Droga na Chleb – jakby nieco bliżej ;) © Goofy601


Od jakiegoś czasu wyprzedzają mnie motocykliści. Na starych wysłużonych Javach prą ostro pod górę. Załoga zawsze dwuosobowa. Kierowca i pasażer wiozący na plecach duży plastikowy zbiornik, ciężko powiedzieć z czym, bo chyba nie z paliwem ;) Dojeżdżają do pewnej wysokości po czym zostawiają motocykl przy drodze i znikają w krzakach... Dziwne ;)

Uterenowiona CeZetka. © Goofy601


Ostatecznie przestaję się wszystkiemu dziwić, gdy wymija mnie... dostawczak ;) Normalny busik blaszak, jeszcze czechosłowacki. Szyby powybijane, na pace ludzie siedzą na jakoś posklecanych ławkach i jak gdyby nigdy nic rozmawiają... A ścieżka szeroka nie jest ;)

Ostatnia prosta. © Goofy601


Wreszcie jest – Chata pod Chlebem (1415m.n.p.m) tu odpocznę i pomyślę co dalej, bo widzę, że pogoda zaczyna się zmieniać na gorsze.

Chata pod Chlebem © Goofy601


Tablica. © Goofy601


Czyżby nagłe załamanie pogody? © Goofy601


Po ponad trzech godzinach pedałowania pod górkę jestem najzwyczajniej w świecie głodny. Pora rozejrzeć się za obiadem. Może jakaś lokalna specjalność? Próba zmierzenia się ze słowackim „menu” niestety zakończona fiaskiem. Na szczęście nad barem wisi wersja obrazkowa ;)

Wygląda fajnie, ludzie też to jedzą... ok, biorę. Tym sposobem po kilku minutach stoi przede mną takie oto danie:

Brynzowe Halusky © Goofy601


To prawda, wygląda jak już raz zjedzone i jest okropnie ciężkostrawne, ale za to smakuje naprawdę dobrze :) Są to kluseczki serowe z masłem i boczkiem. Wydaje mi się, że to właśnie boczek jest kluczem do tej potrawy, bo gdyby nie jego intensywnie słony smak, kluseczki były by mdłe.

Ok, już nie bredzę o jedzeniu. Najważniejsze, że się najadłem i zregenerowałem siły. Pora pomyśleć co dalej. Pogoda dalej nieco chmurna, ale wydaje się stabilna, więc może warto spróbować? Ryzykuję i rozpoczynam dalszą wspinaczkę. Tym razem tylko do Snilovskego Sedla, potem się zobaczy co dalej.

Zielony szlak na Snilovske Sedlo © Goofy601


Stąd widać już dokładnie Krivań i czuć jego wielkość. Nie jest to już niewyraźny kopczyk na horyzoncie. Jestem na wysokości ponad 1400m.n.p.m. a on wciąż góruje nad okolicą :)

Velky Krivań © Goofy601


Zbocza Krivania © Goofy601


Krivań coraz bliżej. © Goofy601


Docieram na Snilovske Sedlo (1524m.n.p.m). Stąd widać już wyraźnie postrzępiony Velky Rozrutec i główny grzbiet Małej Fatry,

Velky Rozsutec (1609m.n.p.m.) © Goofy601


Widok ze Snilovskego Sedla © Goofy601


Jest też On – Velky Krivań Fatrzański. Choć przejechałem już tyle to dalej czuję się jakbym miał zacząć zdobywanie szczytu od początku, od podnóża góry. Pogoda się poprawiła – pora podjąć decyzję :)

Ostatnie starcie: Rower vs Krivań :) © Goofy601


Decyduję się jechać. Oczywiście na ile jechać się da. Ścieżki są wąskie, wydeptane w głębokie koleiny i niektóre fragmenty trzeba prowadzić. Za to widoki coraz lepsze :)

W drodze na Krivań - i niech ktoś powie, że stopka się w górach nie przydaje :P © Goofy601


Im wyżej tym bardziej wieje. Po wyjściu na odsłonięty stok góry docieram do tablicy „korona Kryvania”. Tu trzeba już prowadzić, bo wiatr nie pozwala nawet pewnie stać ;)

Rzut oka na Mały Krivań © Goofy601


Mimo silnego wiatru pnę się twardo w górę. Przecież to już tak blisko. Spojrzenie za siebie – widok zapiera dech :D

Spod szczytu Krivania © Goofy601


Kawałek dalej zdaję sobie sprawę, że niestety nie będzie mi dane dotrzeć z rowerem na sam szczyt. Kilkumetrowy odcinek szlaku pokryty jest drobnymi, luźnymi kamyczkami. Nawet jeśli dam radę wtaszczyć tędy Granda, to zejście będzie niemożliwe. Zbyt stromo nawet na sprawdzony w trudnych warunkach zjazd „pługiem” :/

Cóż, mój wierny towarzysz musi niestety poczekać na mnie tutaj. Chowam go przed wiatrem w załomie skalnym i dalej ruszam na piechotę. Nie przypinam. Tu go chyba nikt nie ukradnie... :P

Musi poczekać ;) © Goofy601


Po pokonaniu feralnego odcinka dalsza droga już jest całkiem przystępna. Dziwnie mi tak iść bez roweru. Ale co za widoki...

Pod szczytem Krivania © Goofy601


Trawiaste schodki ;) © Goofy601


Coraz bliżej szczytu. © Goofy601


Tak jakby ktoś nie wierzył że tu byłem :P © Goofy601


Wreszcie jest szczyt. Płaski i skalisty. Z tej perspektywy Świat wygląda zupełnie inaczej :)

Szczyt Velkego Krivania. © Goofy601


Tabliczka. © Goofy601


Widok z Krivania – Mały Krivań © Goofy601


Widok z Krivania – Chleb © Goofy601


Widok z Krivania – Krpelany i Turany © Goofy601


Widok z Krivania – Martin © Goofy601


Niesamowite uczucie móc postawić tu stopę i spojrzeć na to wszystko. A fakt dotarcia w to miejsce rowerem jest dodatkowo budujący :)
Na szczycie siedziałbym pewnie bardzo długo, ale przegonił mnie stamtąd wiatr. Pora wrócić do roweru i rozpocząć drugi, równie ważny etap – bezpieczne dotarcie na dół ;) Do Snilovskego Sedla asekuracyjnie sprowadzam. Po osłoniętej od wiatru stronie znów robi się przyjemnie cieplutko. Mijany po drodze japończyk w białej koszuli i spodniach w kancik pozdrawia mnie słowami „Ahooj!”... Czyżbym za długo przebywał na słońcu? ;)

Od Sedla można już cieszyć się zjazdem.:)
Widokowy zjazd z Krivania :) © Goofy601


Pod Chlebem mała przerwa na kanapki i kufelek Kofoli. Siedzę na ganku i rozpiera mnie radość. Jak na rowerowy debiut w Małej Fatrze to wyszło całkiem nieźle :D Teraz czeka mnie jeszcze dłuuugi techniczny zjazd. Parę kilometrów przyjemności:) Po drodze tłumaczę na migi parze zbłąkanych Czechów jak wrócić na szlak. Mam nadzieję że skutecznie, inaczej będą się tam błąkać po wsze czasy ;)

Zjazdy mają to do siebie, że zwykle trwają za krótko. Ten, w proporcji do czasu podjazdu, trwał 40min i był w sam raz :) Trochę mnie już nadgarstki bolały od trzepania po kamieniach ;)

Po tak pełnym wrażeń dniu pozostało mi tylko zadomowić się na kempingu, upichcić coś na kolację i spaaaaać :P

Zobaczymy co przyniesie jutro :)


Trusalova-Chata pod Chlebem (1415m.n.p.m.)-Snilovske Sedlo(1524 m.n.p.m)-Velky Krivań (1709m.n.p.m.)-Snilovske Sedlo-Chata pod Chlebem-Trusalova
Kategoria MOT, 25 - 50km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
15.90 km 5.60 km teren
01:32 h 10.37 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m

Niedzielny wypad na Skałkę ;)

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 0

Żeby zrekompensować Eli mój samotny wypad w Javorniki dziś pojechaliśmy razem. Tym razem wybór padł na szczyt Skała położony niedaleko granicy w Beskidzie Śląsko-Moravskim. Miało być lekko i sympatycznie jak na niedzielnym spacerku ;) Pogoda znów dopisywała, choć było już nieco bardziej duszno niż wczoraj.

Nieduże góry mają to do siebie, że bardzo łatwo je zlekceważyć. "A, poniżej tysiąca metrów to na pewno damy radę". Takie podejście sprawia, że góra zaczyna się mścić :P Dokładnych map nie mięliśmy, więc nawigowałem za pomocą mapy 1:100 000 i wydruku z googla. Efektów można się domyślić ;)

Najpierw próbując dojść do szlaku błądziliśmy trochę po lesie. Gdy przedostawszy się przez gęste krzaki i zagajnik pokrzyw wytaszczyliśmy rowery na drogę mięliśmy już serdecznie dość. Wjazd na szlak był kawałek dalej ;) Na szczęście reszta trasy przebiegała już spokojnie i zgodnie z pierwszym założeniem. Szeroką ścieżką wspinaliśmy się w górę, tym razem podwójnie pilnując znaczków na drzewach :P

Nareszcie na szlaku. © Goofy601


Praktycznie pod samo schronisko doprowadziła nas szeroka szutrówka.

Droga na Skałkę © Goofy601


Drogowskaz. © Goofy601


Na polanie przed schroniskiem urządziliśmy sobie mały piknik.

Odpoczynek na Skałce (910 m.n.p.m.) © Goofy601


Był obiad z batoników oraz kultowa Kofola.

Pyszności :) © Goofy601


Nie mogło też zabraknąć fotki w okularach ;)

Autoportret © Goofy601


A w schronisku...

Aż strach wchodzić :P © Goofy601


Gdy już odpoczęliśmy trochę ruszyliśmy szlakiem wokół szczytu podziwiać widoki.

Widok na Ostry i Mały Javorovy © Goofy601


Przed nami punkt widokowy. © Goofy601


To robisz to zdjęcie czy nie...? © Goofy601


Jako nagroda za początkowy trud czekał nas jeszcze ponad pięciokilometrowy zjazd gładkim asfaltem. Trasa baaardzo widokowa :)

Hen daleko daleko Mała Fatra. © Goofy601


Ela złapała motylka :) © Goofy601


Zbocza Skałki. © Goofy601


Niespieszne toczenie się w dół :) © Goofy601


W końcowym odcinku szlak zmienił się w szutrowy a na samym końcu dowiedzieliśmy się gdzie powinniśmy byli zacząć :P Taki prezencik na zakończenie wycieczki ;)


Mosty u Jablunkova-Sance-Skałka (931 m.n.p.m.)-Sance-Mosty u Jablunkova
Kategoria MOT, Odkrywczo, 0 - 25km


Dane wyjazdu:
53.30 km 11.60 km teren
04:04 h 13.11 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy: m

Javorniki czyli włóczęga po Czesko-Słowackim pograniczu.

Sobota, 18 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 0

Sobota, weekend, piękna pogoda. Idealne warunki by wybrać się na kolejna górską wyprawę. Dziś za cel obieram sobie zapoznanie się z leżącym na pograniczu Czesko-Słowackim pasmem Javorników i jeśli się uda wjechanie na najwyższy szczyt tego pasma - Velky Javornik. Wczesnym rankiem wyruszam z domu, by już po paru godzinach wyciągać rower z bagażnika samochodu.

Startuję z przełęczy Bumbalka z parkingu przy samej granicy. Ruch jest tu spory. Widocznie to dobre miejsce by rozpocząć górską wędrówkę po Javornikach :)

Parking na przełęczy Bumbálka © Goofy601



Pierwsza wersja planu zakładała dotarcie do słowackiej miejscowości Makov Kysucką Cestą rowerową. Tak, od tej pory jestem "cyklistą", poruszam się po "cestach" i broń Boże niczego nie "szukam ":P

Szlak zaczyna się zaraz na parkingu. Ruszam więc ochoczo pod górę lekko podniszczonym asfaltem w kierunku szczytu Beskyd (900m.n.p.m.) Chwilę później szlak gwałtownie opada a asfalt zmienia się z kamienistą stromiznę. Następnie znów ostro pod górę też po kamieniach. Z sakwami długo tak nie dam rady. Przynajmniej widoki rekompensują niewygody szlaku :)

Widok na Beskidy i Lysą Horę. © Goofy601


Jeszcze parę takich zjazdo-podjazdów i docieram do Chaty Kminek pod Korytovem. Pora na odpoczynek :)

Kapliczka pod schroniskiem na Kminku. © Goofy601


Nadmiar atrakcji :P © Goofy601


Po złapaniu oddechu i przeanalizowaniu mapy (dość kiepskiej, ale nie udało mi się kupić dokładniejszej) zapada jedyna słuszna decyzja. Wracam i jadę do Makova szosą. Na parkingu ktoś zaparkował pięknie utrzymaną Skodę 105 :P

Piękna sto-piątka :) © Goofy601


Szybkie foto w terenie między granicznym i już czeka na mnie długi i zakręcony zjazd z przełęczy w dół. Sama przyjemność :)

Ani nie w Czechach ani na Słowacji ;) © Goofy601


Rozpędzony mijam nieczynny już budynek przejścia granicznego. Swoją funkcję pełnił raptem 11 lat. Teraz można tu kupić winietę uprawniającą do przejazdu drogami ekspresowymi. Mnie nie dotyczy, wolę lokalne ;)

Przejście graniczne. © Goofy601


Chcąc dostać się w okolice Javornika, w Makovie skręcam w prawo na Kasarne. Teraz zaczyna się dłuugi nieprzerwany podjazd równą asfaltową ścieżką.

7km... pod górę ;) © Goofy601


Po drodze oglądając przydomowe ogródki, pobocza i inna infrastrukturę dochodzę do wniosku, że Polakom jednak bliżej do Słowaków niż do Czechów. Przynajmniej jeśli chodzi o poczucie estetyki ;)

Przystanek - prawie jak w domu :P © Goofy601


Znajduję też kolejnego "potworka" do mojej kolekcji ;)

Pojazd do zadań specjalnych :) © Goofy601


Powoli nabieram wysokości. Domy zostały gdzieś w dole, widoki coraz piękniejsze, przede mną tylko zakręty i... upał. Uf, bardzo gorąco.

Byle do przodu. © Goofy601


Tam już są Czechy ;) © Goofy601


Po ok. godzinie docieram do przełęczy Kasarne, skąd rozpoczyna się żółty szlak na Velky Javornik. Są tu dwa hotele, klika domków letniskowych i ogólnie rzecz biorąc tłum. Trudno się dziwić, w końcu jest to ośrodek narciarski i prowadzą tu dwie asfaltowe drogi ;) Latem teren wydaje się być zdominowany przez rowerzystów, pardon, cyklistów wszelkiej maści. Pod hotelową restauracją jest obszerny stojak na rowery, ale w całości zajęty. Obwieszona rowerami jest również cała balustrada okalająca hotel :P Cóż, chyba za tłoczno tu jak dla mnie ;)

Ruszam więc zmierzyć się ze szczytem. Żółty szlak biegnie przez las i jest można powiedzieć spacerowy. Szeroko tu i równo, nawet podjazd niespecjalnie stromy.

W drodze na Velky Javornik. © Goofy601


Co innego czerwony biegnący z Sedla Gezov na właściwy szczyt Velkego Javornika. Tu trzeba się już się trochę pomęczyć jadąc naprawdę wąską ścieżką między wbitymi w ziemię kamulcami.
Ten odcinek jest jednak krótki i już po chwili mogę się cieszyć ze zdobycia najwyższego szczytu pasma Javorników :)

Czubek góry oznaczony jest drewnianym krzyżem - takim jak w herbie Słowacji.

Dumny zdobywca :P © Goofy601


Tu następuje czas na małą przerwę, chłonięcie widoków, wpis do księgi pamiątkowej i pogawędkę z przechodzącą grupą ...Węgrów ;)

Ponieważ szczyt jest odsłonięty i grzeje tu niemiłosiernie wracam z powrotem pod hotel i przyrządzam improwizowany obiad z kanapek, herbaty i batonika. Na razie musi wystarczyć ;) Przy posiłku towarzyszy mi Harley z pięknie ozdobionym siodłem.

I jak tu siadać na czymś takim? :) © Goofy601


Z przełęczy Kasarne zjeżdżam na czeską stronę.

I znów jesteśmy w Czechach. © Goofy601


Cyklotrasą 6184 szybko docieram na dół w okolice Velkych Karlovic. Tu mapa pokazuje drewnianą kapliczkę. Trochę to trwa, ale w końcu ją odnajduję.

Kapliczka Maryi Różańcowej. © Goofy601


Jadąc dalej szybko orientuję się, że nie będę narzekał na brak architektury drewnianej :P W tej okolicy większość domów i zabudowań gospodarczych jest z drewna. Spora część jest również zabytkowa. Obejścia bez płotów pięknie współgrają z otaczającym je krajobrazem górskiej doliny. Tworzą przyjemną dla oka harmonię :)

Male Karlovice © Goofy601


Nowe domy również buduje się z drewna :)

A tu się dopiero buduje. © Goofy601


Gdzie drwa rąbią tam wióry lecą. Skoro wszystko jest tu z drewna było jasne, że prędzej czy później musiałem trafić na tartak. A przy nim chyba największą kupę trocin jaką w życiu widziałem :P

Się trochę nazbierało - tartak w Malych Karlovicach. © Goofy601


Dojeżdżam do głównej drogi z przekonaniem, że teraz czeka mnie ryzykowny odcinek wśród samochodów. Nic bardziej mylnego. Od tego miejsca mogę śmiało powiedzieć, że znalazłem się w rowerowym raju :)

po pierwsze - oznakowana, oczyszczona asfaltowa ścieżka szerokości jednego pasa do wyłącznego użytku cyklistów,

Cyklotrasa Becva © Goofy601


po drugie - czytelne oznakowanie z uwzględnieniem miejsc niebezpiecznych,

Cykloznak. © Goofy601


po trzecie - ścieżka w kilku miejscach przecina rzekę... zadaszonym mostkiem,

Cyklomostek. © Goofy601


po czwarte - przy ścieżce znajdują się... punkty serwisowe i to nie byle jakie :D

Cykloserwis. © Goofy601


Ścieżka jest całkowicie niezależna od jezdni. Mijam tylu cykloturystów, że nie nadążam z pozdrawianiem... Wspaniałe miejsce :)

Oczywiście nie mogło zabraknąć akcentów zawodowych ;P Takie "czerpadlo" ma tu prawie każda chałupa :)

Ręczna pompa Sigma Standard. © Goofy601


Znajduję tez kolejną kapliczkę.

Drewniana kapliczka nad Vsetinską Becvą © Goofy601


Sielanka trwa tak długo, dopóki nie dojeżdżam do końca doliny. Tu cesta skręca w prawo, a ja by skrócić sobie nieco drogę wybieram wariant szosowy. Znów czeka mnie wspinaczka na przełęcz. Ale tu przynajmniej pobocza są zadbane i widać co wyjeżdża zza zakrętu ;)

Wspinaczka na przełęcz Bumbalka. © Goofy601


Nim dotrę do pozostawionego na Bumbalce auta ponownie muszę wjechać na teren Słowacji. Szosa jakoś mniej ogarnięta - rozumiem, ale czemu wandalskie mazaje na znakach głoszą... "Jagiellonia Białystok"??? Czyżby nasi tu byli? :P

"Prawdziwy Polak" wszędzie zaznaczy swoją obecność :P © Goofy601


Jeszcze tylko kilkaset metrów pod górkę i docieram do miejsca z którego wystartowałem. Głowa pełna wrażeń, aparat pełen zdjęć, licznik pełen kilometrów. To była na prawdę ciekawa wycieczka. A "Rowerowy Raj" trzeba będzie jeszcze odwiedzić i sprawdzić jakie jeszcze atrakcje czekają w dolinie Becvy :)

Tymczasem pora spakować rower i wracać do domu. Wszystkiemu przyglądał się mały kosmaty robaczek ;)

No, nareszcie dostrzeżony :P © Goofy601


Przełęcz Bumbálka-Beskyd(900m.n.p.m.)-Korytové (881m.n.p.m.)-Beskyd-przełęcz Bumbálka-Makov-Kopanice-Kasárne-Velký Javorník (1071m.n.p.m.)- Kasárne-Javornik-Podeśví-Malé Karlovice-Vélké Karlovice-Leskové-Uzgrúň-Dupačka-Przełęcz Bumbálka
Kategoria MOT, 50 - 75km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
21.20 km 19.50 km teren
03:30 h 6.06 km/h:
Maks. pr.:19.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy: m

Wielka Racza czyli szczyt Polsko-Słowacki :)

Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 1

Końcówka dłuższego urlopu. Słoneczny poniedziałek. Wybraliśmy się więc z Elą pokręcić się trochę po górach. Do Rycerki Kolonii podjechaliśmy samochodem by następnie, już w bardziej honorowy sposób rozpocząć wspinaczkę na Przegibek. Bardzo pomocny okazał się odkryty podczas ostatniej wyprawy na Rycerzową szlak rowerowy. Wysokość 1000m.n.p.m zdobyliśmy zatem bezboleśnie, ciesząc się szeroką i niezbyt nachyloną ścieżką.

Rowerowym szlakiem na Przegibek. © Goofy601


Kwiat w... butonierce? :P © Goofy601


W schronisku pierwszy planowany postój. Kawka, zasłużony batonik i obmyślanie strategii na dzisiejszy dzień. Wszystkiemu przyglądał się uważnie puchaty mieszkaniec schroniska.

Tubylec ;) © Goofy601


Wysłuchał, poczęstował się mlekiem do kawy i wrócił do swoich zajęć :P

Smacznego ;) © Goofy601


My tymczasem postanowiliśmy przetestować czerwony szlak na Wielką Raczę. Oby nie okazał się tak beznadziejny jak niebieski na Rycerzową ;) Uzbrojeni w nowe siły rozpoczynamy wspinaczkę na Jaworzynę (1173m).

No to podjeżdżamy ;) © Goofy601


Zgodnie z mapą szlak nie jest zbyt stromy. Jest trochę ostrych podejść, ale da się jechać, a wspinaczkę rekompensują przyjemne zjazdy i... piękne widoki :)

Widok z Jaworzyny na słowacką stronę. © Goofy601


Od zjazdu z Jaworzyny szlak nieco się wypłaszcza i biegnie grzbietami raz w górę raz w dół. Zmienia się tez jego szerokość. Manewrowanie wąskim singlem między korzeniami i niskimi świerkami wymaga nieco wprawy, ale daje też sporo radości :)

Singielek. © Goofy601


Chwilę później znów wjeżdżamy w las przecinając wyschnięty już prawie strumyk.

W potoczku :) © Goofy601


Okolice rezerwatu Śrubita. © Goofy601


Droga wije się trawersując zbocze Bugaja i Wielkiej Czerwenkowej. Jest trochę kamieni i parę błotnistych kałuż, ale o to dla nas - przecież mamy rowery :P Chwilę później już wcinamy kanapki delektując się widokami na Hali Śrubita.

Hala Śrubita © Goofy601


Widać już cel naszej dzisiejszej wyprawy. Straciliśmy już trochę wysokości, więc musimy na nowo wspiąć się na Przełęcz pod Orłem (1060m) i Halę na Małej Raczy. Stąd mamy wspaniały widok na słowackie Beskidy a nawet na Małą Fatrę :)

Hala na Małej Raczy . © Goofy601


Jeszcze tylko kilka obrotów korbą pod górkę i już jesteśmy u celu - Schronisko :)

Tablica © Goofy601


Tu czeka na nas zasłużony obiad i odpoczynek :) Właściwie trudno orzec czy Wielka Racza jest szczytem polskim czy słowackim. Leży dokładnie na granicy, choć według mapy 2/3 masywu jest po stronie słowackiej. Schronisko jest polskie, natomiast reszta obiektów na szczycie już nie. Na szczęście oba kraje należą do UE, więc rozważania co jest czyje mają charakter jedynie teoretyczny ;) A możliwość swobodnego maszerowania granicznymi szlakami bez kontroli i paszportów mnie osobiście bardzo odpowiada :)

Po zregenerowaniu sił pora rozejrzeć się po szczycie. Nie było nas tu cztery lata, więc trochę się pozmieniało. Nowością jest na pewno trójjęzyczny krzyż oraz nowe schodki na platformę widokową.

Krzyż na Wielkiej Raczy, idziemy zobaczyć ;) © Goofy601


Nie zmieniło się natomiast jedno - wieje :P Ostatnio też chciało nas stąd wydmuchać. Mimo wszystko twardo trwamy czas jakiś na platformie widokowej podziwiając również niezmiennie piękne krajobrazy.

Widok ze szczytu Wielkiej Raczy. © Goofy601


Odgadnięcie na co się właśnie patrzy ułatwia (prawie)wandaloodporna metalowa tabliczka.

Sprawdź na co patrzysz :) © Goofy601


Ok, nie wytrzymamy dłużej na tym wietrzysku. Jeszcze tylko pamiątkowa fotka przy schronisku i możemy myśleć o zjeździe w dół.

Pamiątkowa fota być musi :P © Goofy601


Ogólnie rzecz biorąc to czerwony szlak z Przegibka na Raczę można uznać za bardzo przyjemny i odpowiedni dla takich jak my niewyczynowych rowerzystów. Najlepiej przemawia za tym fakt, że przejechałem tą trasę bez problemów w obuwiu a la uciekinier z sanatorium w Ciechocinku... :P

Zaawansowane obuwie do turystyki MTB/Enduro :P © Goofy601


Za najodpowiedniejszą drogę w dół uznaliśmy żółty szlak do Rycerki. I słusznie, bo już zrobiło się trochę późno. Szlak szybki, szeroki i bardzo przyjemny dla oka. No może trochę kamienisty, ale i to nie za bardzo :)

To jak? Jedziemy? :) © Goofy601


Widok na Bendoszkę Wlk. © Goofy601


Na żółtym szlaku - w dół ku Rycerce. © Goofy601


Jak to bywa w górach - podjeżdżasz długo zjeżdżasz krótko. W 15 min byliśmy na dole. Stąd jeszcze kilka machnięć korbą i na parking. Nawet nie chciało mi się siodełka podnosić :P

Ubłocone rowery do auta i w drogę do domu. Bardzo udana wycieczka. Trasa pewnie znana górskim "wyjadaczom", nas amatorów bardzo przyjemnie zaskoczyła :) Nie wiem jak Ela, ale ja wpisuję to miejsce z adnotacją TTW (Trzeba Tu Wrócić :))

Rycerka Kolonia-Przełęcz Przegibek (1000 m.n.p.m.)-Kikula (1119m.n.p.m.)-Jaworzyna (1173m.n.p.m.)-Abramów (1084m.n.p.m.)-Hala Śrubita-Przełęcz Śrubita-Przełęcz pod Orłem-Hala na Małej Raczy-Wielka Racza (1236m.n.p.m.)- Rycerka Kolonia.
Kategoria MOT, 0 - 25km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
9.60 km 6.90 km teren
01:18 h 7.38 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m

Pustevny i Radhošť czyli dokończyć co się zaczęło :P

Środa, 8 sierpnia 2012 · dodano: 09.12.2012 | Komentarze 0

Z górami bywa tak, że nie zawsze uda się dokonać tego co się zaplanowało. Przyczyną niepowodzeń jest najczęściej pogoda. Niektóre szczyty potrafią się bronić przed zbyt pewnymi siebie śmiałkami i deszczem, śniegiem lub burzą pokrzyżować nawet najbardziej misterny plan. Tak właśnie było w przypadku przełęczy Pustevny w maju 2012. Trzy miesiące później wracamy by dokończyć to co wtedy zaczęliśmy :)

Tym razem pogoda dopisała. Żeby nie drażnić tej kapryśnej góry podjęliśmy decyzję, że naszą wycieczkę zaczniemy od tego miejsca gdzie się ostatnio skończyła. Jako że przyjechaliśmy dosyć późno a chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej darowaliśmy sobie ponowną wspinaczkę na Pustevny i podjechaliśmy ma górę od strony Roznova autem. Pod przełęczą jest sporej wielkości parking, ale jak widać nie tylko my wpadliśmy na pomysł ułatwienia sobie życia ;)

I gdzie by tu zaparkować? ;) © Goofy601


Na szczęście znalezienie miejsca nie zajęło dużo czasu i już po chwili na poskręcanych rowerach mogliśmy dostojnie ruszyć na zwiedzanie. A było co oglądać :) Wszystko zdawało się być inne niż poprzednim razem :P Tłumy spacerujących całymi rodzinami Czechów, rowerzyści, "hulajnogiści" no i oczywiście piękna zabytkowa zabudowa :)

Pustevny - zabytkowe schroniska górskie © Goofy601


Dwa bogato zdobione schroniska górskie Libusin i Mamenka, które ostatnio tak brawurowo przeoczyliśmy, zostały wybudowane w latach 1897-1899. Swój charakterystyczny wygląd zawdzięczają architektowi Dusanovi Jurkovicowi, który połączył w nich większość znanych wówczas motywów ludowych Wołoszczyzny Morawskiej i Słowacji. Są więc i motywy roślinne, ludowi bohaterowie oraz liczne przysłowia.

Piękne zdobienia. © Goofy601


Obydwu budynkom dwukrotnie groziło zniszczenie. Za każdym razem przyczyną był ich zły stan techniczny. Na szczęście ocalały, ale gruntowną renowację do obecnego stanu rozpoczęto dopiero w 1997 roku. Prace zakończyły się w 2003r i od tej pory zabytki znów cieszą oko i służą turystom. Libusin przyjmuje zgłodniałych wędrowców w swojej jadalni a w Mamence urządzono hotel. W pokojach podobno odtworzono oryginalne wystroje. Sprawdzić nie mieliśmy jak, bo część hotelowa nie jest ogólnodostępna.

Wnętrze jadalni - Libusin. © Goofy601


Myśliciel na schodach :P © Goofy601


Sądząc po stale przewijających się tędy grupach ludzi, Pustevny jest popularnym miejscem spędzania wolnego czasu. Można się tu dostać standardowo - na nogach którymś z licznych szlaków, rowerem - dwa asfaltowe podjazdy, samochodem lub autobusem - przystanki i duży parking zlokalizowane praktycznie pod samą przełęczą, a także kolejką. Na miejscu oprócz pięknych widoków można też dobrze zjeść w kilku punktach gastronomicznych, są stoiska z pamiątkami oraz ciekawostka - wypożyczalnia hulajnóg :) Sprytny wynalazek - turysta, który wdrapał się już na górę (albo wjechał kolejką;) ) Może sobie wypożyczyć hulajnogę i komfortowo zjechać na dół. Tam oddaje ją w odpowiednim punkcie i wraca do swoich zajęć ;)

My jednak przyjechaliśmy tu w innym celu - ostrożnie mijając licznych dziś na szlaku turystów ruszamy niebieskim szlakiem na Radhost.

Pora wyruszyć na Radhost. © Goofy601


Trasa nie jest długa i wydaje się być idealnym miejscem na weekendowy spacer. Po pierwszym asfaltowym podjeździe toczymy się już rekreacyjnie po grzbiecie - to w górę to w dół, ale właściwie to prawie po płaskim :) Co jakiś czas wjeżdżamy w przecinkę zaroślach by podziwiać widok na pobliski Frenstat i okolice.

Rzut oka na wschodnie Moravy :P © Goofy601


Cały niebieski szlak usiany jest mniejszymi lub większymi skupiskami kamiennych konstrukcji rodem z "Dobranocnego ogrodu". Kopczyki z kamieni wyrastają w różnych miejscach. Aż chciało by się rzec "Jaki ładny stosik" :P Niestety nigdzie nie udało mi się znaleźć informacji na temat ich pochodzenia czy symboliki. Zakładam, że stawiają je turyści, ale po co? Ktoś ma jakiś pomysł? ;)

Tajemnicze konstrukcje z kamieni. © Goofy601


Szeroką, dobrze ubitą ścieżką docieramy pod chyba najbardziej znaną w okolicy figurę - posąg Radegasta. Charakterystyczną podobiznę słowiańskiego bóstwa znaleźć można również na etykietkach dobrego czeskiego piwa o tej samej nazwie. Sam posąg powstał w USA a na szczycie Radegastu (1106m.n.p.m.) został umieszczony w 1931r. Można go tu podziwiać do dziś :)

Posąg Radegasta na Radhosti. © Goofy601


Ścieżka robi się coraz szersza (ależ ci turyści depczą :P). Jeszcze parę minut i docieramy na szczyt Radhosti (1129m.n.p.m.). Znajduje się tu kościółek a może kaplica p.w. Św. Cyryla i Metodego z 1898r. Tuż za nim rzeźba przedstawiająca obu patronów.

Kościół pw. Cyryla i Metodego + podobizna obu panów :) © Goofy601


Kościół, choć z zewnątrz drewniany tak na prawdę jest murowany z drewnianą kruchtą. Wnętrze urządzone jest bardzo ascetycznie - praktycznie bez zdobień.

Radhost - wejscie do kościoła. © Goofy601


Ołtaż w kościele pw. Cyryla i Metodego na Radhosti. © Goofy601


Choć z samego szczytu już roztaczają się piękne panoramy, kościół posiada własną wieżę widokową :)

Gdy już nasyciliśmy się widokami, do głosu doszły rzeczy bardziej przyziemne - puste żołądki :P Na szczęście nieco poniżej kościoła znajduje się schronisko - Hotel Radegast. Tu odpoczywamy delektując się pysznym "syrem w bramboraku" i popijając kultową Kofolą :) Taaak, przyjeżdżając w Beskid Śląsko-Morawski na prawdę warto spróbować co Czesi potrafią zrobić z sera :)

Hotel Radegast. © Goofy601


Z pełnym brzuszkiem jakoś nie bardzo chce się jechać dalej, ale robi się późno. Na szczęście auto czekana nas zaledwie 4 km stąd. Obserwujemy więc sobie spokojnie jak na szlaku robi się coraz bardziej pusto. W końcu pora i na nas. Leniwym tempem wracamy na parking podziwiając jeszcze górskie widoki.

Z widokiem na Beskid Śląsko-Moravski. © Goofy601


Pakowanie rowerów do bagażnika mamy już nieźle opanowane, więc nie zajmuje to dużo czasu. Pozostaje jeszcze znaleźć jakiś nocleg. Wybór pada na Camping Roznov. Tu za rozsądne pieniądze rozbijamy namiot w przyzwoitych warunkach i ruszamy w miasto upolować coś na kolację :)

Roznov - cudaczna maszyna latająca ;) © Goofy601


Ruszamy w miasto to dość odważnie powiedziane, bo z kempingu do centrum trzeba przejść spory kawałek wzdłuż rzeki Becva. Po 15 min marszu zaczynamy żałować, że nie pojechaliśmy na rowerach :P Jest tu modelowa wręcz ścieżka i co chwile mijają nas ludzie na rowerach i "kolobezkach" czyli hulajnogach, które jak widać są tu bardzo popularne i służą nie tylko do zjeżdżania z Radhosti :) Niektóre mają nawet foteliki dla dzieci :)

Kaczuchy z Czeskim obywatelstwem :P © Goofy601


Trzymając się rzeki dotarliśmy do centrum Roznova a potem na roznovski rynek.

Roznov - rynek. © Goofy601


Wspaniale odnowiona starówka. Przy jednym z licznych stojaków stał zaparkowany niezbity dowód na to, że legendarna marka Favorit ma się dobrze i nadal produkuje ciekawe rowery :)

Dowód na dalsze istnienie marki Favorit :) © Goofy601


Po zakupach udaliśmy się w drogę powrotną, by jeszcze przed zmrokiem "umeblować" namiot :P

Dziś Ela dała się wyciągnąć na rowerową przejażdżkę więc jutro żeby było sprawiedliwie zwiedzamy jej metodą - na nogach ;)

[edit] Kolejny dzień upłynął nam na zwiedzaniu roznovskiej starówki oraz imponującego skansenu. Roznov jest miastem gdzie spokojnie można się zatrzymać na więcej niż dwa dni bez obaw o brak ciekawych miejsc do zobaczenia :) Trzeba będzie jeszcze tu wrócić :)[/edit]

Pustevny- Radegast-Radhost-Radegast-Pustevny
Kategoria MOT, 0 - 25km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
33.40 km 17.90 km teren
02:47 h 12.00 km/h:
Maks. pr.:27.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy: m

Rycerzowo - Przegibkowa masakra :P

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 15.09.2012 | Komentarze 5

Deszcz nie przewidział, że wezmę dzień urlopu ;) W poniedziałek Ela pojechała do pracy, a ja w zupełnie odmiennym kierunku - zdobywać Rycerzową ;) Plan trasy ułożyłem na szybko przed wyjściem, więc można to nazwać improwizacją. Samochód został na spokojnym parkingu pod kościołem w Rycerce Dolnej, stąd już jechałem jak Pan Bóg przykazał - na kołach ;)

Kościół w Rycerce Dolnej. © Goofy601


Kawałek łagodnym podjazdem po asfalcie - zielonym szlakiem. Po paru kilometrach w prawo przez mostek - szlak niebieski na Mładą Horę. Tu zaczyna się wspinaczka po błocie. Nie jest źle, ale dawno żadnego znaczka nie widziałem ;) Nie wiadomo gdzie bym tą drogą dojechał, gdyby Opatrzność nie zesłała mi Pana Grzybiarza, który zaproponował aż trzy sposoby powrotu na szlak :) Wybrałem najprostszy. Powrót po błocie do niebieskich znaczków i już po chwili mogłem cieszyć oczy... wspaniałym kamienistym podejściem ;) Cóż, nie ma rady, trzeba prowadzić.

W drodze na Mladą Horę (995 m.n.p.m) - niebieski szlak © Goofy601


Zwózka czyni cuda ;/ © Goofy601


Gdy skończyły się kamienie droga zrobiła się nawet znośna. Przed samą Mładą Horą zaczęła się zwężać, aż w końcu przyszło mi jechać 20-sto centymetrowym singlem w półmetrowej trawie :P Tak dotarłem do grupy zabudowań, wśród których miało się znajdować schronisko "Chyz u Bacy". Niestety od jakiegoś czasu jest nieczynne.

Na Mladej Horze pod nieczynnym już schroniskiem "Chyz u Bacy" © Goofy601


Przed wejściem stoi jednak duża drewniana rzeźba. Jak głosi przykręcona poniżej tabliczka - wykonana na 60-te urodziny Bacy :)

Baca? ;) © Goofy601


Jako, że nie było gdzie przysiąść i odpocząć ruszyłem z tego malowniczego miejsca na poszukiwanie czerwonego szlaku (oznaczonego na mapie jako rowerowy). Może rozleniwiłem się w Czechach, przyzwyczajony, że jak coś się nazywa "Cyklotrasa" to da się tym przejechać nawet na trekingu, ale to co zastałem na naszej krajowej cyklotrasie wprawiło mnie w osłupienie ;)

Czerwony podobno rowerowy szlak na Rycerzową ;) © Goofy601


Zapewne autor tej ścieżki zapomniał dodać, że jest to szlak do downhill'u :P Po pierwszych dwóch kilometrach ostrej pieszej wspinaczki zrobiło się jakby łagodniej tak, że trasę do Małej Rycerzowej (1207 m.n.p.m.)dało się już przebyć na siodełku.

Zaraz za szczytem skończył się las i mogłem nacieszyć oczy wspaniałymi widokami :) Właśnie po to warto się trochę pomęczyć na podjazdach ;)

Pierwsze wyjście z... lasu ;) Widok na Pilsko i Babią :) © Goofy601


Wraz z opuszczeniem zasłony drzew poczułem uderzenie silnego zimnego wiatru. Rany, ależ tu wieje :P Widoki super, ale trzeba się stąd zbierać. Polar przezornie zostawiłem w samochodzie "bo przecież jest taki upał..." :P

Pod schroniskiem na Hali Rycerzowej © Goofy601


Schowałem się za schroniskiem, gdzie nie dosięgały mnie lodowate podmuchy i zajadając się olbrzymią bułką z szynką przygotowaną rano przez Elę zastanawiałem się nad dalszym przebiegiem dzisiejszej wycieczki. Z pomocą mapy narodził się pomysł, żeby spróbować jeszcze Wielką Raczę. W tym celu należało się dostać na Przegibek. By tam dotrzeć miałem do wyboru dwa szlaki - czerwony i niebieski. Niebieski miał o 100m mniej przewyższeń i wydawał się biec przyjemnie w lesie z dala od wiatru. Nic bardziej mylnego :P Pełen zapału ruszyłem zatem niebieskim traktem, z nastawieniem, że Przegibek zdobędę w miarę szybko. Początkowo droga była całkiem niezła. W duchu myślałem sobie "no, tak to można podróżować". Nie zdążyłem nawet się z tą myślą dobrze oswoić, gdy szlak skręcił ostro w prawo... po zwózce "na kreskę" w dół zbocza ;) Dalej było już tylko gorzej :P

Początek niebieskiego koszmaru ;) © Goofy601


Ta trasa może i jest ciekawa, ale dla piechura z małym plecakiem. Najlepiej jeszcze z kijkami dla lepszego zachowania równowagi ;) O jeździe rowerem nie było mowy. Ba, nawet szło się ciężko bo na wąskim trawersie nie było miejsca na rower :P Zakręt, potok, kamienie, zakręt, potok, kamienie... potem dla odmiany kilka zwalonych drzew, korzenie i krzaczory :P

Gdy już znalazłem jakąś drogę, to okazało się, że to jednak nie tędy :P

Szlak to już czy jeszcze nie? - gdzieś w lesie w drodze na Przegibek © Goofy601


Niebieskiego koszmaru ciąg dalszy ;) © Goofy601


I taki to właśnie rajd przeprawowy trwał do samego rozwidlenia szlaków pod Przegibkiem ;) Tu jak gdyby nigdy nic można już było spokojnie jechać ;)

Wreszcie normalna droga - czarny szlak z Przegibka. © Goofy601


Pod schronisko na Przegibku (1000 m.n.p.m.) dotarłem brudny zmęczony i głodny. O zdobywaniu Raczy raczej nie chciałem nawet myśleć ;) Po zjedzeniu kolejnej mega-buły i batona myśli w stylu "NIE, nigdy więcej!!" zaczęły ustępować tym "Hmm, jak by się teraz dostać na dół? " ;)

Schronisko na Przegibku. © Goofy601


Przegibek - kapliczka przy czarnym szlaku. © Goofy601


Rzut oka na mapę - tak, czarny szlak rowerowy powinien być odpowiedni. Ty razem się nie rozczarowałem. Pomimo fatalnego oznakowania zjeżdżało się bardzo przyjemnie i nawet było jak podziwiać widoki :)

Malowniczy zjazd z Przegibka :) © Goofy601


Północny stok Bendoszki. © Goofy601


Po czterokilometrowym zjeździe, z nieco obolałymi rękami dotarłem do utwardzonej nawierzchni. Teraz już będzie z górki. W przenośni i dosłownie. Mapa orzekła, że trafiłem do Rycerki Kolonii, więc czeka mnie jeszcze parę kilometrów w dół przez malownicze wioseczki :)

Kościół w Rycerce Górnej © Goofy601


Cywilizacja dociera wszędzie :P © Goofy601


Granica Rycerki Górnej i Dolnej jest bardzo dokładnie oznaczona ;)

Opisu nie trzeba :P © Goofy601


Tym optymistycznym akcentem zakończyłem dzisiejszą wyprawę. Pozostało tylko spakować rower i udać się do Ciśca na zasłużony obiadek :)


Rycerka Dolna-Młada Hora-Rycerzowa Mała (1207m.n.p.m.)-Hala Rycerzowa-Przegibek (1124m.n.p.m.)- Przełęcz Przegibek (1000m.n.p.m.)- Rycerka Kolonia-Rycerka Górna-Rycerka Dolna
Kategoria MOT, 25 - 50km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
64.50 km 18.50 km teren
04:47 h 13.48 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:28.0
Podjazdy: m

Z Javorovego na Ostro ;)

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 20.07.2012 | Komentarze 2

Po rozgrzewce na wczorajszej Masie w Gliwicach przyszedł czas na zrealizowanie weekendowych planów. Już od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie by znów odwiedzić naszych sąsiadów zza południowej granicy. Tym razem poniosło mnie w okolice miasta Třinec. Wczesnym rankiem wyruszyłem świeżo wybudowaną autostradą A1 by już po 2 godzinach jazdy znaleźć dogodne miejsce do parkowania w centrum Třinca :)

Wjazd do miasta :) © Goofy601


Już od pierwszych chwil po skręceniu roweru w jeden kawałek rzuca się w oczy inny poziom "kultury rowerowej" niż u nas. Zamykam auto, plecak na plecy i... nie muszę się martwić bo już jestem na drodze dla rowerów ;) Wyraźny pas szerokości 130cm biegnie między jezdnią właściwą i parkingiem. I tak po obu stronach ulicy. Jak się wkrótce okaże praktycznie całe centrum jest doskonale skomunikowane całym systemem ścieżek i przejazdów. W to wszystko wplatają się cyklotrasy krajoznawcze i lokalne- tematyczne. Rowerowy raj normalnie ;)

<b></b>
Droga rowerowa w Trincu © Goofy601


Tam gdzie akurat jeszcze ścieżki niema także nie trzeba obawiać się o życie, bo samochody jeżdżą jakby wolniej w obszarze zabudowanym ;) Korzystając z nadarzającej się okazji robię więc rozgrzewkową rundkę po centrum. Kolejna ciekawostka - zadziwiająca wręcz liczba stojaków rowerowych - są praktycznie wszędzie gdzie człowiek mógłby chcieć zaparkować :)

Trafika i miejsca na rowery :) © Goofy601


Krążąc po mieście trafiam w okolice Trineckiej Huty. Wspaniałe industrialne klimaty. Zakłady powstałe w 1839r położone nad brzegiem Olzy nieco kontrastują z otaczającym je górskim krajobrazem. Podobnie jak brunatny pył pokrywający wszystko wokół. Zupełnie jak na naszych dworcach PKP tylko w trochę większej skali ;)

Huta Trinec nad Olzą. © Goofy601


Historia regionu mocno związana jest z przemysłem hutniczym. W okolicach Trinca wyznaczono nawet pętle rowerową szlakiem pamiątek hutniczych (Po stopach hutnictvi)oznaczoną znaczkiem huty. Symbol ten znajduje się również w herbie Trinca.

Huta Trinec :) © Goofy601


Od rana nie było wiadomo czy dzisiejszy dzień nie będzie burzowy. Pełen wątpliwości wyjeżdżałem z domu z postanowieniem, że zorientuję się na miejscu w sytuacji. W końcu dać się złapać przez burzę gdzieś w górach nie było by zbyt przyjemnie. Po objechaniu miasta pogoda zaczyna się stabilizować, więc postanawiam ruszać dalej. Wszak czekają na mnie górskie szczyty do zdobycia :) Po drodze mijam kościół ewangelicki, aktualnie w remoncie, więc nie wiele widać ;)

Kościół ewangelicki z 1899r (chwilowo w remoncie) © Goofy601


Ruszam ku górom podziwiając czeskie krajobrazy. Potwierdzają się spostrzeżenia z ostatniej wycieczki - tu też Beskidy mają kształt kopców porozrzucanych po płaskim. Wydają się niskie, ale zbocza mają strome ;) Mijając kolejne wioski chłoną klimat spokojnego sobotniego przedpołudnia :)

Wózek przełajowy ;) © Goofy601


Szlaków rowerowych jest tu na prawdę sporo. Wybieram Cyklotrasę Radegast 6201 na Javorovy Vyrch.

Do wyboru do koloru ;) © Goofy601


Niespiesznie jadę lekkim podjazdem w kierunku wsi Tyra, położonej w malowniczej dolinie między grzbietami Ostrego i Javorovego. I tu kolejna ciekawostka - w Polsce gdy jedzie się do jakiegoś przysiółku w górskiej dolinie im dalej w górę tym nędzniej. Tutaj wręcz odwrotnie. Im dalej jadę tym bardziej zadbane a nawet "wypasione" chałupy ;)

Zavist :) © Goofy601


Ul Drzymały :P © Goofy601


Zbliżam się do wjazdu na żółty szlak pieszy. Minąłem już szkołę i boisko ze sztuczną nawierzchnią. Wszędzie trawniki przystrzyżone a pobocza wysprzątane. Inny świat czy co? ;) Przed wejściem na szlak, pętla autobusowa oraz parking. Na dużej i czytelnej mapie można spokojnie zaplanować wycieczkę po najbliższej okolicy.

Tyra, pętla autobusowa - mapa okolicy. © Goofy601


Jadę według polskiej mapy Compassu "Województwo Śląskie" 1:100 000. Dobra mapa i ten rejon jeszcze się łapie ;) Według tego co wyczytałem droga zaraz będzie oznaczona czarną ciągłą kreską. Trochę już z tą mapą jeżdżę i wiem, że w naszych warunkach oznacza to drogę że tak powiem "bardzo lokalną", najczęściej szutrową, ale szerokości jednego samochodu. Szykuję się więc na kamulce i dziury. Po raz kolejny nie doceniłem jednak Czechów. Droga owszem wąska i bez barierek, ale wygląda tak :P

Droga na Mały Javorovy © Goofy601


Równiutki asfalt pnie się w górę i nie ma najmniejszego zamiaru się skończyć ;) No i w to mi graj :) Niebawem pojawiają się i pierwsze widoki.

Pierwsze szersze widoki :) © Goofy601


I tak mija mi kolejne 1,5 godz. na spokojnym kręceniu korbą i pozdrawianiu mijanych na trasie rowerzystów. "ahoj, ahoj, ahoj.. ". Pieszych praktycznie brak ;P

Pod samym szczytem... lądowisko dla helikopterów ;) Ostatnia prosta jest chyba jednym z bardziej stromych odcinków na szlaku. Triumfalnie mijam linię oznaczoną jako CIL (meta) i udaję się na zasłużony odpoczynek na ławeczce w cieniu ;) Zrobiło się baarzo gorąco, ale chmury na szczęście zniknęły.

Ostatni etap drogi do schroniska na Malym Javorovym - stromo ;) © Goofy601


Po złapaniu oddechu i czymś w rodzaju drugiego śniadania okraszonego lodami "jahodovymi" szwendam się jeszcze trochę w okolicy schroniska focąc tu u ówdzie ;)

Schronisko i maszt na Malym Javorovym. © Goofy601


Armatki wycelowane ;) © Goofy601


Suweniromat - jedynie 50 koron :P © Goofy601


Pierwszy etap zaliczony - czas wziąć się za prawdziwą jazdę po górach. W końcu prawdziwy szczyt Javorovego czeka na zdobycie :)

Javorovy "właściwy" ;) © Goofy601


Tym razem trasa nie ma przedrostka "cyklo" więc jest już nieco trudniej, ale po uporaniu się z kamienistym odcinkiem droga wypłaszcza się i już jest całkiem przyjemnie. Mijam kolejnych kilkunastu rowerzystów - wszyscy w przeciwnym kierunku ;) Nie wiem czemu ubzdurałem sobie czytając mapę, że skoro będę jechał w lesie to mogę liczyć na cień. Cóż, drzewa mogłyby być nieco wyższe ;)

Droga na szczyt Javorovego Vrchu - 1032 m.n.p.m. © Goofy601


Z Javorovego fajny kamienisty zjazd (podobny do tego z Czantorii), potem małe prowadzenie z buta i znów po równym aż do połączenia niebieskiego szlaku z czerwonym. Tu zaczyna się Cyklotrasa 6083, jest szeroko i równo :)

Cyklotrasa 6083. © Goofy601


Ale to tak na rozgrzewkę. Kawałek dalej szlak odbija w lewo i (tym razem już na prawdę w lesie ;) ) wąską ścieżką prowadzi to w górę, to w dół. Ścieżka wąska, z kamieniami i korzeniami, ale bez jakichś ekstremalnie wysokich progów. Bez sakw przejeżdżam ten odcinek Grandem mając z tego na prawdę dużo frajdy :D


Odcinek bardziej techniczny ;) © Goofy601


Po kilku kilometrach ścieżka nieco się cywilizuje :)

Cudo nie droga :) © Goofy601


Jak na górską ścieżkę na wysokości ok 1000 m.n.p.m. przejezdność jest po prostu bajeczna. No ale w końcu to jest Cyklotrasa więc na samych znaczkach nie może się skończyć. Musi się dać jechać. Co ciekawe nie stwierdziłem żadnych osuwisk czy innej rozwałki spowodowanej zwózką drzewa ( u nas nagminne :/).

Żeby nie było tak całkiem różowo - w niektórych miejscach owszem były błotne pułapki, ale dawało się je łatwo obejść ;)

"Trochę" błota ;) © Goofy601


W takich to komfortowych warunkach dojeżdżam skręcam zgodnie ze znakami na szlak niebieski do Chaty pod Ostrym :)

W drodze na Ostry. © Goofy601


Schronisko na Ostrym © Goofy601


Tu było mi dane przeżyć prawdziwy szok kulturowy. Na ścianie przy wejściu pod stosowną tabliczką... górski punkt naprawy rowerów :D Samoobsługa. Kombinerki, łyżki, śrubokręty, multitoole wiszą na łańcuszkach gotowe do użycia w razie potrzeby :)Zepsułeś rower w górach? Głowa do góry, jesteś przecież na Cyklotrasie :D

Strefa serwisowa :D © Goofy601


Wewnątrz kolejna niespodzianka :P

Części zamienne też są :) © Goofy601


Obok klasycznego asortymentu schronisk górskich, tuż obok map, pocztówek, odznak stoją... dętki, łatki, linki, ba, nawet całe klocki do "V" i do tarcz również :P

Tak, to zdecydowanie miejsce przyjazne. O ponad 20 miejscach na rowery w stojakach chyba się nie muszę rozpisywać ;)

Wnętrze schroniska na Ostrym © Goofy601


Lepszego miejsca na spożycie bardziej konkretnego posiłku nie mogłem sobie wyobrazić. Po krótkich negocjacjach przy barze siedziałem już nad talerzem gorących knedlików z borówkami delektując się ich smakiem a także widokiem :)

Widok na przygraniczne wioski :) © Goofy601


Spróbowałem też w końcu kultowej czeskiej Kofoli - przepadłem ;)

Czas na odpoczynek i trawienie. Na zawieszonej na schronisku mapie dokonuję korekty trasy powrotnej w dół. Jednak lokalna mapa 1:25 000 daje większe możliwości niż moja poczciwa "setka" ;)

Na zjazd wybieram leśną drogę stokami Ostrego i Velkego Kozinca. Chcę jak najdłużej przeciągnąć jazdę w terenie ;). Wybór okazuje się słuszny.

Zjazd z Ostrego. © Goofy601


Mam trochę stracha, bo znaczna część trasy przebiega nieznakowanymi drogami. Ciekawe czy będą przejezdne? Znów zapomniałem, że w Czechach jestem ;) Droga nie tylko jest przejezdna, ale też szeroka i równa. Tylko nieco mniej uczęszczana ;)

Ostry - zachodni stok. © Goofy601


Droga fajna, ale cały czas w dół, więc muszę pamiętać o studzeniu hamulców. Obręcze nie dają się dotknąć ;)

Wreszcie dojeżdżam do asfaltu, jeszcze kawałek stromizny i znów jestem na płaskim ;)

Javorovy zdobyty :) © Goofy601


By nie powtarzać tej samej trasy odbijam w prawo i trafiam do miejscowości Karpentna. Długi zjazd w kierunku rzeki Olzy pozwala delektować się krajobrazem i widokiem na pasmo Wielkiej Czantorii.

Karpentna © Goofy601


Docieram go głównej drogi nr 11. Stąd powinienem skierować się do Trinca.

Cieplutko :) © Goofy601


Zanim to jednak nastąpi trafiam na taki znak.

Wjazd do Wędryni. © Goofy601


Wędrynia... zaraz, przecież to stąd pochodzi Ewa Farna ;) Postanawiam skorzystać z okazji i pozwiedzać trochę jej rodzinne strony.

Na początek przejście podziemne, którym trafiam na peron. Ale jaki. Aż miło popatrzeć.

Peron w Wędryni © Goofy601


Kawałek dalej mam okazję przejechać się Wędryńskimi ścieżkami rowerowymi.
Całość widać na poniższym zdjęciu ;)

Wędryńska sieć dróg rowerowych ;) © Goofy601


Wędrynia © Goofy601


Kościół Św Katarzyny w Wędryni. © Goofy601


Mimo że po Wędryni zrobiłem spore koło to Ewy nie spotkałem ;) Trafiłem za to na ładnie zachowane... wapienniki z końca XIX wieku ;)

Wapienniki z XIX w - Wędrynia © Goofy601


Podstawa starszego wapiennika © Goofy601


Wnętrze wapiennika © Goofy601


Ceglany szczyt wapiennika © Goofy601


Wapienniki jak łatwo się domyślić wchodzą w skład poprowadzonej wokół Trinca ścieżki dydaktycznej "Śladami hutnictwa". Trzeba się będzie kiedyś sprężyć i przejechać całość ;)

Obejrzawszy dokładnie zabytki ze wszystkich stron ruszam w drogę powrotną do Trinca. Dla odmiany bocznymi drogami równoległymi do głównej jedenastki. Po lewej stronie pojawia mi się cała panorama dzisiejszej wycieczki, i trochę mi żal że już trzeba wracać.

Ostry i Javorovy - rzut oka na trasę wycieczki ;) © Goofy601


Jednak mam przed sobą jeszcze parę kilometrów szosą wśród owocowych drzewek, więc nie będę marudził ;)

Droga do Trinca. © Goofy601


Gdy tak jadę przez pola podziwiając otaczający krajobraz i doszukując się różnic w oznakowaniu dochodzę do wniosku że...

Czeskie jelenie mają większe... poroże ;) © Goofy601


W drodze do samochodu jeszcze szybki rzut oka na Hutę od frontu. Niestety teraz pod słońce ze zdjęć nic nie będzie. Rano prezentowała się kosmicznie ;)

Trinecke Zelezarny :) © Goofy601


Wracam na parking, pakuję rower i ruszam do domu. Po drodze jeszcze wstępuję do Tesco po zapas Kofoli i innych kulinarnych pamiątek ;) Ledwo wszedłem do sklepu a już słyszę dudnienie o dach. Co jest? Wyglądam na zewnątrz a tam ściana wody omalże z gradem... Mam fart nie ma co... :P Po skończonych zakupach po deszczu nie ma już śladu. Tylko kompletnie mokre ulice połyskują w wieczornym słońcu. W takich okolicznościach opuszczam czeską ziemię, z nadzieją by wrócić tu jeszcze nie raz. Z rowerem oczywiście :P


Třinec-Oldřichovice-Tyra-Maly Javorovy (947 mnpm)-Javorovy (1032 mnpm)-Šindelna (1000 mnpm)-Smrcina (1015 mnpm)-Kaluzny (994 mnpm)- Ostry (1044 mnpm)- Velky Kozinec (802 mnpm)-Karpentna-Bystrice-Vendryne-Třinec
Kategoria MOT, 50 - 75km, Odkrywczo