Info
Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.Rowerowanie w liczbach:
Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...
- dystans: 34312.14 km
- w terenie: 2208.10 km
- średnia prędkość: 17.84 km/h
- prędkość maksymalna: 60 km/h
- najdalej: 331 km
więcej
- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Dane wyjazdu:
4.30 km
0.00 km teren
00:19 h
13.58 km/h:
Maks. pr.:25.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Sztormowa Masa Krytyczna ;)
Piątek, 12 września 2014 · dodano: 12.09.2014 | Komentarze 4
Miało być pięknie - wolne popołudnie spędzone na jubileuszowej 50-tej Zabrzańskiej Masie Krytycznej. Po pracy podjechałem więc po rower, by udać się na start. Dodatkowo zmotywował mnie Serafin twierdząc, że na bank potrzebny będzie fotograf, no i że pogoda ma być dobra.Od rana niebo było trochę zaciągnięte, ale póki co nie groźnie. Jednak gdy tylko wysiadłem z auta dało się słyszeć groźny pomruk. Stanowczo zbyt długi jak na zwykłą burzę. Nic to. Może przejdzie bokiem? ;)
Dziesięć minut później już tęgo lało, a nad miastem raz po raz widać było błyskawice... Uwięziony w mieszkaniu czekałem na dogodny moment by ruszyć do Zabrza. Przecież zaraz się skończy. Co z tego, że asfalt mokry - pojadę bocznymi drogami to się nie uchlapię ;) W międzyczasie spakowałem jakieś worki na buty i profilaktycznie owinąłem aparat szczelnie w reklamówkę.
Rzeczywiście - już po chwili robi się jakby jaśniej. Słońce przebija się powoli, po deszczu niema już śladu. No może prócz mokrych chodników. Serafin miał rację - zaraz przejdzie. Zadowolony ruszam - zdążę :)
Pierwszy kilometr mijam spokojnie. Jest ciepło. Kałuże też są, ale da się je łatwo ominąć. Tylko światło jakieś takie dziwne... Skręcam w stronę Sośnicy, wyjeżdżam spomiędzy drzew. Czemu tu do licha tak ciemno? Dopiero na otwartej przestrzeni zorientowałem się co się dzieje. Okna w mieszkaniu mam skierowane na zachód, więc widząc rozpogodzenie nie przypuszczałem nawet co idzie tuż za nim. Teraz jestem na otwartej przestrzeni, a w moją stronę sunie coś co przypomina śnieżną lawinę (z tą różnicą, że we wnętrzu lawin zazwyczaj niema błyskawic ;) )
Zdążyłem tylko zjechać na chodnik i dosłownie wskoczyć w pelerynę. Po chwili uderza we mnie ściana wody i wiatr. Dosłownie - jak z wiadra. O zakładaniu worków na buty mogę tylko pomarzyć, bo po niecałej minucie są całkiem przemoczone. I to nie jakoś tam pochlapane z wierzchu. Chlupie w nich jakbym właśnie wszedł do jeziora... Próbuję znaleźć jakieś schronienie, ale niestety, nie ma tu nic odpowiedniego a drzewa się nie nadają. Zresztą i tak niebezpiecznie przechylają się w kierunku ziemi. Wracam. I tak już zmokło wszystko co miało zmoknąć.
Zdezorientowani kierowcy zbierają się w grupy. Ci, którzy nie postanowili przeczekać na poboczu, suną wolno w długich kolumnach. Koła tną wodę płynącą całą szerokością ulicy. Przez moment jadę z wiatrem i widzę jak na powierzchni zaczynają się tworzyć fale... Chwilę później skręcam i... już nic nie widzę :P Deszcz siecze mnie po twarzy i zalewa oczy. Podeprzeć się nie ma jak bo woda ponad kostkę. Kanały burzowe zdają się być zupełnie bezużyteczne. Niektóre robią za fontanny, gdyż woda zamiast spływać wytryskuje z nich na kilkanaście centymetrów w górę. Zwykłe rynny zmieniają się w rasowe rzygacze, plując wodą z całej możliwej średnicy. Niesamowity widok.
W tak niecodziennych warunkach docieram z powrotem pod dom. Zmokłem całkowicie i jeszcze łańcuch zaczął przeskakiwać. Ostatni skręt w lewo. Sygnalizuję, a wraz z ruchem ręki pelerynę opuszcza potężny chlust zebranej w czasie jazdy wody. Ciekaw jestem miny jadącego za mną kierowcy ;)
Zostawiając za sobą mokry ślad na klatce schodowej docieram do mieszkania. Czas na wielkie suszenie ;) Telefon od Serafina - z powodu niesprzyjającej aury Masa odwołana. Uff ;) Niema tego złego - urodziny poświętujemy kiedy indziej. Dziś za to przeżyłem prawdziwą morską przygodę :P
Aparat przetrwał bezpiecznie w worku, ale niestety zdjęć brak. Komuś jednak udało się uwiecznić ten krótki deszczyk nad miastem ;)
A padało raptem godzinkę ;)
P.S.
Miłe zaskoczenie. Po pokryciu impregnatem pelerynka odzyskała wigor :) Używana ponad 3 lata zaczęła już trochę przeciekać. Teraz jednak wytrzymała nawet tak intensywne polewanie i wszystko co pod nią było...suche :D Za to z sakw woda wylewała się przez następne 1,5 godziny ;)
Gliwice-Sośnica-Gliwice
Kategoria 0 - 25km