Info
Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.Rowerowanie w liczbach:
Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...
- dystans: 34312.14 km
- w terenie: 2208.10 km
- średnia prędkość: 17.84 km/h
- prędkość maksymalna: 60 km/h
- najdalej: 331 km
więcej
- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Dane wyjazdu:
37.80 km
35.60 km teren
04:11 h
9.04 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Mała Fatra - skok na głęboką wodę ;)
Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 5
Mała Fatra, słowacki masyw górski, który intrygował mnie już od dłuższego czasu. Od dawna przecież słyszałem bywając na różnych beskidzkich szczytach: "roztacza się stąd wspaniały widok, na to, na tamto, a nawet Małą Fatrę...", "... przy dobrej widoczności możemy stąd podziwiać Małą Fatrę...". Rzeczywiście Małą. Zwykle na horyzoncie widać było jedynie dwa niewielkie pagórki ;) Po jakimś czasie nauczyłem się nawet rozróżniać charakterystyczny kostropaty Velky Rozsutec i łagodny kopczyk Velkego Krivania, więc mogłem już sam orzec czy z danego miejsca Małą Fatrę widać czy też nie ;)Z powyższego opisu można by wnioskować, że Mała Fatra leży... no właśnie, gdzie? Gdzieś bardzo bardzo daleko. Po dokładniejszym przestudiowaniu map okazuje się, ze wcale nie, bo raptem dwie godzinki samochodem od granicy. To wystarczyło by narodził się w mej głowie pomysł, by odwiedzić to miejsce... z rowerem ;)
Pomysł dojrzewał od wiosny powoli i z lekką nutką nieśmiałości. Skoro już trochę jeżdżę po górach, to czemu by nie w Małą Fatrę? :) Po skompletowaniu niezbędnej wiedzy i sprzętu postanowiłem - jadę! :) Tym sposobem zaczęła się moja przygoda ze Słowacją.
Podróż minęła szybko i bez komplikacji, choć nieco przeraziły mnie wielkość i kształt mijanych po drodze pagórków. Ostatecznie gdy wreszcie Mała Fatra zaprezentowała mi się w całej okazałości.. nie robiła już wrażenia takiej "małej" :P
Mała Fatra.© Goofy601
Jako miejsce startu wybrałem auto kemping Trusalova niedaleko miejscowości Turany. Szybki meldunek, parkowanie auta i już można się szykować do drogi :) Kaliber tych gór jest zupełnie inny niż znane mi dotąd Beskidy. Ale skoro już tu jestem to warto spróbować swoich sił. Zaraz za bramą kempingu trafiam na pierwszy drogowskaz. Tak, tam chcę dojechać :)
Profesjonalny drogowskaz :)© Goofy601
Przed wyjazdem czytałem co nieco, że to rezerwat. Nie mam wprawdzie zamiaru niszczyć przyrody, ale po cichu liczę że nie spotkam dziś ani strażników ani prawowitych mieszkańców rezerwatu. Bo żyją tu też niedźwiedzie.
Początek drogi na Krivań.© Goofy601
Przy tych różnicach wysokości wybór szlaku pieszego oznacza wielogodzinne pchanie lub nawet niesienie roweru. A przecież nie ot o chodzi. Umyśliłem sobie, że na pewno jest jakaś droga, którą wozi się sprzęt i jedzenie do schroniska pod Chlebem. Skoro samochody tędy jeżdżą to rower na pewno też podoła ;)Problem w tym, że droga ta jest poza szlakiem i można się łatwo zgubić.( a nie chcę przecież spotkać misia albo strażnika z "pokutą" ;))Właśnie dlatego w kieszeni wiozę starannie opracowaną mapę z zaznaczoną trasą.
Początkowo jadę asfaltem, potem jest już szeroka droga gruntowa. Na rozwidleniu zjeżdżam ze szlaku w mniej uczęszczaną drogę techniczną i... tuż przede mną przebiegają dwie sporej wielkości sarny. Ups, ciekawe co będzie dalej ;)
Tymczasem droga wije się jednostajnie pod górę. Liczę zakręty i porównuję je z mapą. Da się jechać i to nawet całkiem wygodnie. :)
Droga na Chleb© Goofy601
Zakręt za zakręt za zakrętem, powoli nabieram wysokości. Co jakiś czas postój na złapanie oddechu. Uf, coraz cieplej.
Odpoczynek ;)© Goofy601
Kolejny zakręt. Tym razem kończy się las. Widać już wierzchołek Chleba. Czy tam na prawdę da się wjechać?
Droga na Chleb© Goofy601
Jest coraz cieplej. Od momentu startu jestem sam na trasie. Trochę to dołujące, ale co tam, dam radę. Do szczytu nie może być znów tak daleko ;) Tymczasem przede mną jak na zamówienie potoczek. Czysta chłodna woda przywraca chęć do dalszej jazdy :)
Potoczek na stokach Chleba© Goofy601
Gdy tak zażywam kąpieli mija mnie troje rowerzystów. Więc jednak jest tu jakieś życie ;) Pozdrawiamy się i do następnego rozwidlenia siedzę im na ogonie.
Rozdzielamy się gdy odbijają na zielony pieszy szlak. Ja trzymam się ustalonej wcześniej ścieżki, która dla odmiany odbija w przeciwną stronę niż mam zamiar jechać.
Droga na Chleb© Goofy601
Na szczęście to tylko element trawersowania stromego zbocza. Chwilę później jest kolejny nawrót i znów mam przed oczami ów szczyt o spożywczej nazwie ;)
Droga na Chleb – jakby nieco bliżej ;)© Goofy601
Od jakiegoś czasu wyprzedzają mnie motocykliści. Na starych wysłużonych Javach prą ostro pod górę. Załoga zawsze dwuosobowa. Kierowca i pasażer wiozący na plecach duży plastikowy zbiornik, ciężko powiedzieć z czym, bo chyba nie z paliwem ;) Dojeżdżają do pewnej wysokości po czym zostawiają motocykl przy drodze i znikają w krzakach... Dziwne ;)
Uterenowiona CeZetka.© Goofy601
Ostatecznie przestaję się wszystkiemu dziwić, gdy wymija mnie... dostawczak ;) Normalny busik blaszak, jeszcze czechosłowacki. Szyby powybijane, na pace ludzie siedzą na jakoś posklecanych ławkach i jak gdyby nigdy nic rozmawiają... A ścieżka szeroka nie jest ;)
Ostatnia prosta.© Goofy601
Wreszcie jest – Chata pod Chlebem (1415m.n.p.m) tu odpocznę i pomyślę co dalej, bo widzę, że pogoda zaczyna się zmieniać na gorsze.
Chata pod Chlebem© Goofy601
Tablica.© Goofy601
Czyżby nagłe załamanie pogody?© Goofy601
Po ponad trzech godzinach pedałowania pod górkę jestem najzwyczajniej w świecie głodny. Pora rozejrzeć się za obiadem. Może jakaś lokalna specjalność? Próba zmierzenia się ze słowackim „menu” niestety zakończona fiaskiem. Na szczęście nad barem wisi wersja obrazkowa ;)
Wygląda fajnie, ludzie też to jedzą... ok, biorę. Tym sposobem po kilku minutach stoi przede mną takie oto danie:
Brynzowe Halusky© Goofy601
To prawda, wygląda jak już raz zjedzone i jest okropnie ciężkostrawne, ale za to smakuje naprawdę dobrze :) Są to kluseczki serowe z masłem i boczkiem. Wydaje mi się, że to właśnie boczek jest kluczem do tej potrawy, bo gdyby nie jego intensywnie słony smak, kluseczki były by mdłe.
Ok, już nie bredzę o jedzeniu. Najważniejsze, że się najadłem i zregenerowałem siły. Pora pomyśleć co dalej. Pogoda dalej nieco chmurna, ale wydaje się stabilna, więc może warto spróbować? Ryzykuję i rozpoczynam dalszą wspinaczkę. Tym razem tylko do Snilovskego Sedla, potem się zobaczy co dalej.
Zielony szlak na Snilovske Sedlo© Goofy601
Stąd widać już dokładnie Krivań i czuć jego wielkość. Nie jest to już niewyraźny kopczyk na horyzoncie. Jestem na wysokości ponad 1400m.n.p.m. a on wciąż góruje nad okolicą :)
Velky Krivań© Goofy601
Zbocza Krivania© Goofy601
Krivań coraz bliżej.© Goofy601
Docieram na Snilovske Sedlo (1524m.n.p.m). Stąd widać już wyraźnie postrzępiony Velky Rozrutec i główny grzbiet Małej Fatry,
Velky Rozsutec (1609m.n.p.m.)© Goofy601
Widok ze Snilovskego Sedla© Goofy601
Jest też On – Velky Krivań Fatrzański. Choć przejechałem już tyle to dalej czuję się jakbym miał zacząć zdobywanie szczytu od początku, od podnóża góry. Pogoda się poprawiła – pora podjąć decyzję :)
Ostatnie starcie: Rower vs Krivań :)© Goofy601
Decyduję się jechać. Oczywiście na ile jechać się da. Ścieżki są wąskie, wydeptane w głębokie koleiny i niektóre fragmenty trzeba prowadzić. Za to widoki coraz lepsze :)
W drodze na Krivań - i niech ktoś powie, że stopka się w górach nie przydaje :P© Goofy601
Im wyżej tym bardziej wieje. Po wyjściu na odsłonięty stok góry docieram do tablicy „korona Kryvania”. Tu trzeba już prowadzić, bo wiatr nie pozwala nawet pewnie stać ;)
Rzut oka na Mały Krivań© Goofy601
Mimo silnego wiatru pnę się twardo w górę. Przecież to już tak blisko. Spojrzenie za siebie – widok zapiera dech :D
Spod szczytu Krivania© Goofy601
Kawałek dalej zdaję sobie sprawę, że niestety nie będzie mi dane dotrzeć z rowerem na sam szczyt. Kilkumetrowy odcinek szlaku pokryty jest drobnymi, luźnymi kamyczkami. Nawet jeśli dam radę wtaszczyć tędy Granda, to zejście będzie niemożliwe. Zbyt stromo nawet na sprawdzony w trudnych warunkach zjazd „pługiem” :/
Cóż, mój wierny towarzysz musi niestety poczekać na mnie tutaj. Chowam go przed wiatrem w załomie skalnym i dalej ruszam na piechotę. Nie przypinam. Tu go chyba nikt nie ukradnie... :P
Musi poczekać ;)© Goofy601
Po pokonaniu feralnego odcinka dalsza droga już jest całkiem przystępna. Dziwnie mi tak iść bez roweru. Ale co za widoki...
Pod szczytem Krivania© Goofy601
Trawiaste schodki ;)© Goofy601
Coraz bliżej szczytu.© Goofy601
Tak jakby ktoś nie wierzył że tu byłem :P© Goofy601
Wreszcie jest szczyt. Płaski i skalisty. Z tej perspektywy Świat wygląda zupełnie inaczej :)
Szczyt Velkego Krivania.© Goofy601
Tabliczka.© Goofy601
Widok z Krivania – Mały Krivań© Goofy601
Widok z Krivania – Chleb© Goofy601
Widok z Krivania – Krpelany i Turany© Goofy601
Widok z Krivania – Martin© Goofy601
Niesamowite uczucie móc postawić tu stopę i spojrzeć na to wszystko. A fakt dotarcia w to miejsce rowerem jest dodatkowo budujący :)
Na szczycie siedziałbym pewnie bardzo długo, ale przegonił mnie stamtąd wiatr. Pora wrócić do roweru i rozpocząć drugi, równie ważny etap – bezpieczne dotarcie na dół ;) Do Snilovskego Sedla asekuracyjnie sprowadzam. Po osłoniętej od wiatru stronie znów robi się przyjemnie cieplutko. Mijany po drodze japończyk w białej koszuli i spodniach w kancik pozdrawia mnie słowami „Ahooj!”... Czyżbym za długo przebywał na słońcu? ;)
Od Sedla można już cieszyć się zjazdem.:)
Widokowy zjazd z Krivania :)© Goofy601
Pod Chlebem mała przerwa na kanapki i kufelek Kofoli. Siedzę na ganku i rozpiera mnie radość. Jak na rowerowy debiut w Małej Fatrze to wyszło całkiem nieźle :D Teraz czeka mnie jeszcze dłuuugi techniczny zjazd. Parę kilometrów przyjemności:) Po drodze tłumaczę na migi parze zbłąkanych Czechów jak wrócić na szlak. Mam nadzieję że skutecznie, inaczej będą się tam błąkać po wsze czasy ;)
Zjazdy mają to do siebie, że zwykle trwają za krótko. Ten, w proporcji do czasu podjazdu, trwał 40min i był w sam raz :) Trochę mnie już nadgarstki bolały od trzepania po kamieniach ;)
Po tak pełnym wrażeń dniu pozostało mi tylko zadomowić się na kempingu, upichcić coś na kolację i spaaaaać :P
Zobaczymy co przyniesie jutro :)
Trusalova-Chata pod Chlebem (1415m.n.p.m.)-Snilovske Sedlo(1524 m.n.p.m)-Velky Krivań (1709m.n.p.m.)-Snilovske Sedlo-Chata pod Chlebem-Trusalova
Komentarze
Gość | 00:16 sobota, 22 lutego 2014 | linkuj
GRANDE wyprawa. GRATULACJE. planuję właśnie wyprawę na Słowację.
mors | 20:48 czwartek, 12 września 2013 | linkuj
O w mordę! Jakoś nie zauważyłem dotąd tego wpisu... niezły wyczyn, praktycznie nikt nie jeździ takim sprzętem w takie rewiry (nie że zły, tylko że ciężki i że sztywniak) - no w końcu Grand Adventure - Wielka Przygoda zobowiązuje. ;)
Chociaż jest niedosyt, że nie wjechałeś całości. ;p
Wstyd mówić, ale ja na swoim Grandzie byłem max tylko 490m npm. :( ;p
Za to na mono max. 1410m. :D
Chociaż jest niedosyt, że nie wjechałeś całości. ;p
Wstyd mówić, ale ja na swoim Grandzie byłem max tylko 490m npm. :( ;p
Za to na mono max. 1410m. :D
emotive | 18:50 wtorek, 16 lipca 2013 | linkuj
Niesamowite zdjęcia i jeszcze lepsze widoki. Zdaje się będzie trzeba zrobić taki skok na głęboką wodę ;-)
Komentuj