Info
Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.Rowerowanie w liczbach:
Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...
- dystans: 34312.14 km
- w terenie: 2208.10 km
- średnia prędkość: 17.84 km/h
- prędkość maksymalna: 60 km/h
- najdalej: 331 km
więcej
- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Dane wyjazdu:
48.20 km
1.20 km teren
03:11 h
15.14 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy:523 m
Rower:Grand Adventure-S
Piątek Trzynastego i 10-ta Zabrzańska Masa Krytyczna
Piątek, 13 maja 2011 · dodano: 15.05.2011 | Komentarze 0
Jeszcze zanim spojrzałem w kalendarz coś mówiło mi, że nie będzie to zwykły dzień. Na początek wyszło na jaw, że słuchając wczorajszej transmisji z Igrów zapomniałem nastawić budzika. W efekcie czas na wybranie się do pracy uległ znacznemu skróceniu. Zaspany kieruję się do łazienki. Po drodze rzut oka na kalendarz – no tak, 13-sty piątek...Chwilę później sięgam po maszynkę do golenia ale trafiam na coś lepkiego. Hmm, szampon się rozlał.... Cudownie, mam teraz sporo czasu by umyć całą zawartość kosmetyczki. Myję także maszynkę, która nie działa bo się prąd skończył... :P Po znalezieniu kabla, który akurat dzisiaj musiał się gdzieś zapodziać, podłączam mokre jeszcze styki do gniazdka z nadzieją, że nic złego się nie stanie. Uff, tym razem działa jak należy.
Na jazdę rowerem czasu już nie starczy, śniadanie także przyjdzie mi zjeść w pracy ;) Na szczęście reszta dnia upływa w miarę spokojnie nie licząc nie chcących się wysyłać pilnych maili...
Po 16 wsiadam w najbliższy autobus do domu ( nawet się specjalnie nie spóźnił i chwała mu za to). Szybki obiad, kanapki na drogę, trochę rzeczy na wypadek ochłodzenia i ruszam na dziesiątą Zabrzańską Masę Krytyczną. W końcu trzeba sobie jakoś poprawić humor ;) Czasu nie ma zbyt dużo więc staram się jechać możliwie dynamicznie. Przynajmniej na tyle na ile pozwala mi zjedzony właśnie pożywny obiadek ;) W niecałe 18minut jestem na Gdańskiej. Masy jeszcze nie widać, więc zatrzymam się tu, a przy okazji złapię oddech.
W końcu jadą. Kolumna rowerzystów pilotowana przez dwa policyjne motocykle powoli szturmuje podjazd. Jest nas dziś całkiem sporo (75osób) no i co dziwne nie pada ;) Wręcz przeciwnie, pogoda jest wyśmienita. Robię kilka zdjęć i dołączam do peletonu.
Już jadą :)© Goofy601
Po drodze jak zwykle bardzo sympatycznie – żarty, pogawędki, trochę zdjęć..,
Janek foci ;)© Goofy601
Sporo nas... ten korek to tylko przypadkiem ;)© Goofy601
Pada propozycja by porobić kilka zdjęć z estakady nad nowym rondem. Czemu nie :) Ruszamy więc sprintem na skróty by zająć dogodne miejscówki na nowowybudowanym wiadukcie. Sprawę utrudniają zainstalowane już ekrany akustyczne, jednak Janek szybko znajduje w nich odpowiednią dziurę, przez którą wszystko ładnie widać. Wprawdzie w pozycji „na glebę” ale zawsze :P
Z góry wygląda lepiej ;)© Goofy601
Teraz pozostaje dogonić kolumnę i już bez większych szaleństw dojechać spokojnie na pl. Wolności.
Nawet najmłodsi dzielnie dają radę :)© Goofy601
Tam już tradycyjnie podziękowania dla uczestników i dla policjantów za obstawę oraz zaproszenia na kolejne masy i podział – kto do domu, kto na after ;)
Nasza obstawa.© Goofy601
After oczywiście na sośnickiej hałdzie. Po drodze do Lidla uzupełnić prowiant. Jedzie nas całkiem sporo. Na miejscu wszyscy ochoczo ruszają po drewno. 17 par rąk sprawiło, że wkrótce pojawił się całkiem pokaźny stos patyków różnego kalibru, który wystarczy jeszcze zapewne na kilka ognisk ;) W międzyczasie Serafin z Kubush’em zabrali się za rozpałkę.
Płonie ognisko i szumią...szprychy? ;)© Goofy601
Całkiem sporo opału ;)© Goofy601
Nie minęło wiele czasu a już mieliśmy eleganckie ognisko. Nic tylko poświęcić się pieczeniu kiełbasek i wesołym rozmowom.:)
Wesołe ogniskowanie :)© Goofy601
Odwiedził nas nawet bardzo towarzyski czworonóg, który ułaskawiony od roli dania głównego też załapał się na kiełbaskę.
Można by tak siedzieć jeszcze długo, ale gdy zegar pokazał „23” a termometr „4” stwierdziliśmy, że pora się zbierać. Na pożegnanie zdążyłem jeszcze usiąść na butelce keczupu... jednak piątek 13 nie zna litości ;) Po odejściu od ognia i wstępnym opanowaniu dreszczy nawet dało się wsiąść na rower. Oczywiście po uprzednim wytarciu siodełka z rosy :P
Droga do domu, jak zwykle w grupie zorganizowanej, rozciągnęła się trochę w czasie. Przecież trzeba wszystkich odprowadzić i upewnić się, że cało i zdrowo dojechali. Zwłaszcza koleżankę, która dzielnie jechała z nami na rowerze z bogatą historią i lampkami zasilanymi dynamem.
Z Mikulczyc już jechałem sam, narzucając ostrzejsze tempo w celach rozgrzewających. Pod dom dojechałem przed pierwszą. Czy liczy mi się to jako wycieczka dwudniowa? ;P
Generalnie nie licząc kilku wpadek to bardzo udany dzień. Więcej zdjęć z masy – TUTAJ.
Wszystkim którzy byli dzięki za wspólne kręcenie, a tych których nie było zapraszam serdecznie za miesiąc o tej samej porze :) (czyli 10.06.2011 o 18:00)
P.S. Pozdrowienia dla poznanej w "realu" Yoasi :)
Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-MASA-Sośnica-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km, Masa Krytyczna