Info
Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.Rowerowanie w liczbach:
Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...
- dystans: 34312.14 km
- w terenie: 2208.10 km
- średnia prędkość: 17.84 km/h
- prędkość maksymalna: 60 km/h
- najdalej: 331 km
więcej
- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Dane wyjazdu:
37.20 km
3.20 km teren
03:58 h
9.38 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:27.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Beskid Śląsko-Morawski dzień 2 - Łysa Hora
Czwartek, 3 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 6
Po nocy przespanej jak dziecko w bardzo wygodnym łóżku, w przytulnym pokoiku przywitaliśmy drugi dzień w Czechach. Pogoda zapowiada się wyśmienita. To dobrze, bo na dziś mamy w planach bezpośrednie starcie z Lysą Horą (1323 m.n.p.m.) najwyższym szczytem Beskidu Śląsko-Moravskiego. Po pożywnym śniadanku żegnamy się z naszymi Gliwickimi znajomymi, którzy dziś już niestety muszą wracać do Polski.W prognozie pogody wspominają coś o burzach, ale mamy nadzieję, że nas ta przyjemność ominie.
Wstępny plan działania obejmuje zjazd samochodem do zapory Šance i stamtąd już na kołach szturm na Łysą. Po drodze kupujemy porządna mapę okolicy co pozwala udoskonalić nasz plan. Daje też większą pewność że nie pobłądzimy gdzieś na stokach. Mapki wydrukowane z googla niestety pozostawiają wiele do życzenia ;)
Pod zaporą okazuje się że nie ma żadnego parkingu, a nie zamierzam zostawiać auta na cały dzień na poboczu górskiej drogi. Tym bardziej pod tablicą informującą by zabierać wszystkie rzeczy z auta bo kradną :P Wracamy do Ostravic zaparkować i stamtąd ruszamy na zaporę.
Cały czas jestem pod wrażeniem czeskich znaków drogowych. Takie jakieś bardziej ludzkie są ;)
Pozor, roboty drogowe.© Goofy601
Dobrą porę roku wybraliśmy na wyjazd. Świeże, tegoroczne liście pięknie kontrastują z zeszłorocznym igliwiem.
Łaciate góry.© Goofy601
Przy zaporze Sance zatrzymujemy się na chwilę. Oddana do użytku w 1969 roku hydrobudowla robi spore wrażenie. Ciekawe czy jest możliwość zwiedzania “od środka” :)
Pamiątkowa tablica.© Goofy601
Zapora w Ostravicach - wysoko :)© Goofy601
Słit focia na zaporze w Ostravicach ;)© Goofy601
Praga V3S© Goofy601
Zapora widziana z góry.© Goofy601
Zgodnie z tym co podaje mapa jedziemy niebieskim szlakiem wzdłuż brzegu jeziora. Widok w większości przesłaniają drzewa, ale czasami jest na co popatrzeć :) Tylko wody jakoś mało.
Jezioro Sance.© Goofy601
Niebieski szlak wiedzie nas wąską ale równa asfaltową ścieżką pomiędzy dwiema górami, doliną potoku Recice. Nie jest stromo i jedzie się przyjemnie.
Na niebieskim szlaku .© Goofy601
Na trasie można spotkać różne pomniki przyrody. Jak na przykład ta jodełka o promieniu pnia większym niż długość mojego roweru ;)
Jodełka przy drodze ;)© Goofy601
Dość już tej sielanki – wszak przyjechaliśmy w góry. Odbijamy na zielony szlak i zaczyna się prawdziwa wspinaczka :) Asfalt przechodzi w szuter i cały czas pnie się ostro w górę. Po niebie przechodzi jakaś chmura i skrapia nas trochę. Robimy więc przerwę techniczną by zjeść świeżo przygotowane przez Elę kanapki z dżemem. No teraz to można jechać dalej :)
Zielony szlak w drodze na Łysą Horę.© Goofy601
Zielony szlak prowadzi nas do przysiółka Vysni Mohelnice. Tu zmieniamy szlak na czerwony. Będziemy się go trzymać aż do samego szczytu.
Górska Chatka© Goofy601
Szlak poprowadzony jest dość nietypowo, bo przez czyjeś podwórko ;) Potem kawałek leśną ścieżką po kamieniach, przeskakujemy szlaban i znów jesteśmy na asfalcie.
Na szlaku czerwonym w drodzę na Łysą Horę.© Goofy601
Chmury ustąpiły i robi się znów słonecznie. Słonecznie i gorąco. Asfalt wije się, zakręca, czasem biegnie prosto, ale niezmiennie pod górę. Na wysokości 1000 m.n.p.m. widoki roztaczają się piękne, ale oprócz ich podziwiania trzeba mocno pracować nogami ;)
Cały czas pod górę ;)© Goofy601
Ela w starciu z Łysą Horą :)© Goofy601
Beskid Śląsko-Morawski widziany z góry :)© Goofy601
W miarę jak zbliżamy się do szczytu drzewa staja się niższe i bardziej zbite. Przy każdym zakręcie pojawia się nadzieja, że to może już niedaleko, ale nie jeszcze nie ;)
Zakrętów coraz więcej a szczytu jak nie było tak niema :P© Goofy601
Na którejś z kolei agrafce moim oczom ukazuje się taki oto sprytny pojazd do przemieszczania się w górach. Ciekawostka są tu dziwnie znajomo wyglądające koła. Identyczne jak w pojeździe o nieco mniejszych zdolnościach terenowych ;)
Lokalny wszędołaz :)© Goofy601
Dziwnie znajome koła - "cytrynki" :)© Goofy601
Wspinając się w zawrotnym tempie 3 km/h człowiek zaczyna zwracać uwagę na różne rzeczy. Na przykład na pomysłowy sposób w jaki Czesi radzą sobie z ubytkami w nawierzchni – znakowanie :)
Pomysłowe oznakowanie dziur :)© Goofy601
Gdy już zaczęliśmy wierzyć, że droga którą przemieszczamy się od ponad godziny składa się wyłącznie z zakrętów i nie prowadzi donikąd, naszym oczom ukazał się taki oto widok :)
Łysa Hora - już widać nasz cel :)© Goofy601
Żeby nie było tak łatwo droga funduje nam jeszcze pięć ostrych zakrętów. Nie ma tego złego – trafiamy pod schronisko na Lysej Horze :) Wygląda może nieszczególnie, ale w środku jest naprawdę przyjemnie.
Schronisko na Łysej Horze.© Goofy601
Pałaszujemy po talerzu pysznego spagetti z dużą ilością sera. Tak, ser być musi :) Teraz dopiero – najedzeni, czujemy smak zwycięstwa. Dotarliśmy na najwyższy szczyt czeskich Beskidów. Spore przewyższenie, ponad 3 godz. podjeżdżania, ale daliśmy radę. Ela dopiero wczoraj wsiadła na rower w tym roku. Co ciekawe nic jej nie jest ;)
Mięliśmy w planach rozejrzeć się po szczycie porobić zdjęcia, obejrzeć widoki. Niestety – nadchodzi pokaźnych rozmiarów burza i siedzenie na odsłoniętym szczycie nie byłoby najlepszym pomysłem ;) W takich okolicznościach musimy zrealizować nasze plany w trybie przyspieszonym.
Idzie burza...© Goofy601
Szybkie focenie, kilka widoczków i ruszamy w dół. Burza jest coraz bliżej ale deszczu na szczęście nie ma. Sine chmury są mnie więcej na naszej wysokości więc niby z czego miałoby padać ;)
Pamiątkowa focia na szczycie ;)© Goofy601
Jakby ktoś miał wątpliwości co do wysokości ;)© Goofy601
Zbieramy się nim lunie ;)© Goofy601
Czarne chmury nad/pod Łysą Horą.© Goofy601
W dół jedzie się o wiele przyjemniej. Gdyby nie sine niebo można by delektować się zjazdem. Nie ma nawet czasu na zdjęcia. Zmykamy stąd nim burza uderzy ;)
W dół jest o wiele szybciej ;)© Goofy601
Szczęśliwym trafem deszcz nas omija. Gdy wracamy na niebieski szlak droga jest mokra, ale nam się upiekło. Burza poszła trochę w bok i się oddala. Pozostaje dostać się „ na sucho” do auta. Marzenie ;) Na wysokości zapory zaczynają spadać duże ciężkie krople by po chwili zmienić się w regularny deszcz. Całości dopełnia piorun uderzający na lewo od nas. Błysk równo z dźwiękiem, więc musiało być blisko. W powietrzu czuć zapach mokrej ziemi i trochę jakby spalenizny. Do auta docieramy jeszcze w miarę, ale zanim rowery wylądują w bagażniku jesteśmy już całkiem przemoknięci :P
Teraz już nam deszcz nie straszny. W 10min docieramy do schroniska gdzie możemy się wysuszyć. Jeszcze tylko kolacja – wyborny kurczak z ryżem, ciepły prysznic i do śpiwora :) Trzeba się wyspać bo jutro kolejny etap czesko-górskiej przygody :)
Ostravice-Vysni Mohelnice-Huserka (929 m.n.p.m.)-Zimny (1080 m.n.p.m.)-Lysa Hora (1323 m.n.p.m)
Komentarze
Kajman | 06:33 środa, 23 maja 2012 | linkuj
To niestety prawda z kradzieżami w Czechach:(
Gratki za wjazd:)
Gratki za wjazd:)
Serafin | 20:32 wtorek, 22 maja 2012 | linkuj
ależ Ci zazdroszczę! Ale to już i tak wiesz ;) Piękne widoki... trzeba tam jeszcze kiedyś zawitać!
daniel3ttt | 22:22 poniedziałek, 21 maja 2012 | linkuj
No i oczywiście gratuluję zdobyci szczytu. Teraz musisz zmienić na głównej "Rowerowanie w liczbach" bo już Rysianka nie jest najwyżej.
daniel3ttt | 22:18 poniedziałek, 21 maja 2012 | linkuj
Łysa jest super. Byłem 2 razy w tym roku i pewnie jeszcze kilka razy zaliczę. Za Piastów były to nasze ziemie.
Komentuj