Info
Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.Rowerowanie w liczbach:
Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...
- dystans: 34312.14 km
- w terenie: 2208.10 km
- średnia prędkość: 17.84 km/h
- prędkość maksymalna: 60 km/h
- najdalej: 331 km
więcej
- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Wpisy archiwalne w kategorii
25 - 50km
Dystans całkowity: | 13828.30 km (w terenie 1129.20 km; 8.17%) |
Czas w ruchu: | 738:06 |
Średnia prędkość: | 18.11 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.00 km/h |
Suma podjazdów: | 21629 m |
Liczba aktywności: | 379 |
Średnio na aktywność: | 36.49 km i 2h 00m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
47.00 km
3.40 km teren
02:18 h
20.43 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:5.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Praca i urząd.
Środa, 13 października 2010 · dodano: 13.10.2010 | Komentarze 0
Wykorzystując ostatki dobrej pogody, pomimo porannego chłodu, ruszyłem dziś do pracy rowerem. Co tu dużo mówić - dobra odzież to podstawa. Dzięki koszulce z lidla i dekathlonowskim getrom jechało mi się komfortowo. A było zaledwie 3-4'C.Po pracy zahaczyłem jeszcze o Zabrze i urząd skarbowy. Dalej było mi mało, więc pokręciłem się jeszcze po okolicy ;)
Rokitnica-Mikulczyce-Szałasza-Żerniki-Gliwice-Sośnica-Zabrze Centrum-Biskupice-Oś. Młodego Górnika-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km
Dane wyjazdu:
29.50 km
3.70 km teren
02:16 h
13.01 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:9.0
Podjazdy:450 m
Rower:Grand Adventure-S
Hala... Boracza ;)
Sobota, 9 października 2010 · dodano: 12.10.2010 | Komentarze 2
Tablica na schronisku.© Goofy601
Kolejny górsko-rowerowy weekend :) Mając na uwadze ostatnią wpadkę ze Skrzycznem, tym razem dokładnie planujemy wycieczkę. Celem nr jeden jest Hala Boracza, jak starczy sił i czasu spróbujemy zaatakować Rysiankę. Zapowiada się więc jazda halami, gdzie przy dzisiejszej pogodzie muszą być piękne widoki :) Swoją drogą Eli chyba na dobre zasmakowało rowerowanie. Dopiero dwa tygodnie od mega porażki nawigacyjnej, a Ona już daje się wyciągnąć na kolejną wycieczkę ;)
Wyruszamy po śniadaniu, gdy tylko w ogródku stopniał szron ;) Kierunek Żabnica Skałka. Zamierzamy podjechać rekreacyjnie asfaltem ile się da. Słoneczko świeci, ale jest trochę zimno.
W Żabnicy remontują drogę. Tam gdzie jest już gotowa sunie się lekko i przyjemnie. Oczywiście pod warunkiem posiadania wąskich opon ;)
Nowa droga się buduje w Żabnicy :)© Goofy601
Mniej więcej w połowie drogi do Skałki mijamy drewniany kościół wzniesiony w 1914 roku. Kościół jest konstrukcji zrębowej. W barokowym, drewnianym wnętrzu uwagę przykuwa tekst modlitwy „Ojcze nasz” zataczający pętlę po wszystkich ścianach.
Drewniany kościół w Żabnicy (1914r.)© Goofy601
Wnętrze kościoła w Żabnicy.© Goofy601
W Skałce skręcamy na czarny szlak. Tu dalej jest asfalt, a raczej jego pozostałości ;) Jedziemy spokojnym tempem, by za chwilę stanąć w małym korku. Jak widać i na szlaku trafiają się roboty drogowe ;)
Małe utrudnienia na szlaku ;)© Goofy601
Kawałek dalej odbijamy z czarnego szlaku, by serpentynami dojechać na Boraczą. Robi się bardziej stromo.
Powolne podjeżdżanie.© Goofy601
Przyjemny podjazd na Halę Boraczą© Goofy601
Podjazd schodzi nam na pogawędce, wygłupach i podziwianiu widoków ;)
Znalazłem nowy skrót :P© Goofy601
Ela spaceruje ;)© Goofy601
Docieramy pod schronisko. Tak się złożyło, że mimo iż wiele razy przechodziliśmy tędy podczas różnych wycieczek, to nigdy nie weszliśmy do środka ;) Czas to zmienić, a przy okazji zjeść coś pożywnego.
Pod schroniskiem.© Goofy601
Na Hali Boraczej.© Goofy601
W schronisku, zaraz przy wejściu do jadalni, znajduje się galeria pamiątek po turystach. Każdy może ozdobić własną, niepowtarzalną tackę i pozostawić tu na pamiątkę swojego pobytu :)
Niecodzienna księga pamiątkowa w schronisku na Boraczej :)© Goofy601
Po obiadku wyciągamy się na stojących na dworze leżakach. Nie chce nam się jechać dalej ;) Z resztą i tak jest już dość późno.
Górski relaks :) W tle Romanka.© Goofy601
Owinięci kurtkami podziwiamy wspaniałe widoki .Z Hali Boraczej doskonale widać pasmo Romanki , Rysianki i Lipowskiej :)
Panorama pasma Romanki, Rysianki i Lipowskiej© Goofy601
Fajnie tak poleniuchować wśród górskich szczytów :) Czas leci, a słońce schodzi coraz niżej. To znak, że pora się zbierać. Jeszcze tylko kilka fotek...
Zdobywczyni górskich szczytów :)© Goofy601
Malownicza droga na Prusów.© Goofy601
I to co najlepsze w górskiej jeździe – zjazd na dół :) Po gładkim asfalcie jedzie się super, a serpentyny dodają smaku. Do Skałki dojeżdżamy w niecałe 6 minut :P
Pora popędzić w dół :)© Goofy601
Uciekająca Ela ;)© Goofy601
Wracamy tak jak przyjechaliśmy, więc teraz cały czas z górki. Ani się obejrzeliśmy jak dojechaliśmy do domu :)
Cisiec-Węgierska Górka-Żabnica-Skałka-Hala Boracza(854mnpm)-Skałka-Żabnica-Węgierska Górka-Cisiec
Dane wyjazdu:
30.20 km
0.00 km teren
01:38 h
18.49 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy: 80 m
Rower:Grand Adventure-S
Urzędy i do Eli.
Piątek, 8 października 2010 · dodano: 12.10.2010 | Komentarze 1
Dzisiejszy dzień upłynął mi na przemieszczaniu się ;) Najpierw do Zabrza do urzędu po druki, potem do domu, a po chwili znów do Zabrza, tym razem na dworzec, by wraz z Elą wsiąść do pociągu w góry. Podobno ostatni weekend ładnej pogody w tym roku. Trzeba to wykorzystać.Podróż upłynęła nam w przejściu, bo cały przedział rowerowy zajęła wycieczka turystycznej młodzieży. Po trzech godzinach przepuszczania ludzi to z jednej to z drugiej strony mieliśmy serdecznie dość. Młodzi miłośnicy przygód wysiedli dopiero w Żywcu :P My cztery stacje dalej. Nie mieliśmy już siły na wieczorne rowerowanie ;)
Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze-Mikulczyce-Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze-pociąg-Cisiec
Kategoria 25 - 50km
Dane wyjazdu:
43.00 km
4.30 km teren
02:21 h
18.30 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:12.0
Podjazdy:160 m
Rower:Grand Adventure-S
Zabrzańska Obwodnica Rowerowa
Sobota, 2 października 2010 · dodano: 12.10.2010 | Komentarze 2
Na wczorajszej Masie padła propozycja wspólnego przejazdu nowopowstającą Zabrzańską Obwodnicą Rowerową. Jest to nowoprojektowany szlak rowerowy wiodący wokół całego Zabrza pętlą ok. 60km. Trasa na razie jest w trakcie testów i objazd jej ma na celu wykrycie i skorygowanie wszelkich niedoskonałości ;)Wiele osób zapowiedziało swój przyjazd, ja również nie chciałem tego przegapić. Wszak to doskonały sposób na spędzenie wolnej soboty. Start o 10 w Kończycach. Oczywiście udało mi się spóźnić. Pomyślałem, że nie ma sensu lecieć na drugi koniec miasta i gonić ekipę. Trasa przebiega zaraz koło mojego domu, więc ruszyłem w przeciwnym kierunku z nadzieją spotkania peletonu ;) Tym sposobem dojechałem aż do Biskupic nie spotkawszy nikogo :P
Musiałem ich gdzieś minąć... Cóż, skoro dojechałem aż tutaj to zrobię sobie własną wycieczkę po Zabrzu :)
Pub u Misia ;P© Goofy601
Jak dobrze się przyjrzeć, to nawet betonowy słup do ogrodzenia może okazać się zabytkiem ;)
Napis na słupie.© Goofy601
Kotek wygrzewa się w jesiennym słońcu.
Kicia :)© Goofy601
Docieram do granicy Zabrza z Rudą Śląską. Jadę dalej.
Granica Zabrza i Rudy.© Goofy601
Kamienica - 1895r© Goofy601
Ciekawa zabudowa© Goofy601
Na ul. Wolności skręcam z powrotem w kierunku Zabrza
Jesień w Zabrzu - ul. Wolności.© Goofy601
Kręcę się trochę po mieście, odwiedzam miejsca, w których mnie jeszcze nie było...
Pod Domem Muzyki i Tańca.© Goofy601
i tak powoli w kierunku domu, bo głodny się robię ;)
Tyle wyszło z mojego objeżdżania Obwodnicy Rowerowej. Więcej na jej temat można przeczytaś na stronie Urzędu Miasta oraz na blogu Dynia, który miał to szczęście że przejechał kawałek tej trasy :)
Dane wyjazdu:
48.20 km
1.40 km teren
03:01 h
15.98 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:7.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Gliwicka Masa Krytyczna ( pełna niespodzianek ;) )
Piątek, 1 października 2010 · dodano: 03.10.2010 | Komentarze 6
Oj, opuściło się kilka mas opuściło ;) Dziś postanowiłem, że nie zawiodę i choćby nie wiem co pojadę. Dzień zacząłem od przygotowania roweru. Najpierw mycie i czyszczenie po deszczowym powrocie. Następnie regeneracja uszkodzonego w górach kabla licznika. Na koniec zabrałem się w końcu za luz na bębenku tylnej piasty. Rozebrałem łożyska i ośkę. Do dokręcenia mechanizmu wolnobiegu potrzebowałem specjalnego klucza, którego oczywiście nie miałem. No ale od czego wymyślono szlifierki? ;) Wybrałem odpowiednio mocny kawał grubej blachy i z suwmiarką w dłoni rozpocząłem blisko godzinne struganie przyrządu. Gdy już był gotowy przyłożyłem odpowiedni moment i... moje dzieło zwinęło się w korkociąg :(Nic to, koło do auta i ruszam do serwisu. Tam mieli mi pomóc z dokręcaniem w razie problemów. Niestety, tym razem dowiaduję się, że tego się nie rozbiera i lepiej całą piastę kupić na wymianę. Jakoś nie uśmiecha mi się wydawać ot tak 70zł...
W drodze do auta przypomina mi się że w serwisie Meridy zaoferowali mi ostatnio pomoc. Z Tarnowskich Gór ruszam więc do Gliwic. Godzina 13 więc ruch dość spory i z miejscem do parkowania krucho. W końcu zjeżdżam na strzeżony parking i ruszam piechotą do serwisu. Na miejscu wita mnie kartka „Inwentaryzacja – przepraszamy”... :(( No pięknie...
Kierowany potrzebą nabycia sprawnego bębenka ruszam więc do Zabrza, gdzie ostatnio wyszperałem odpowiednią piastę za 45zł. Zawsze to mniej niż 70 ;) Ma w prawdzie 32 otwory, ale cóż z tego skoro potrzebuję tylko bębenek. Czas wracać i rozpocząć składanie.
Upolowana piasta ;)© Goofy601
Niby fajnie, części mam, ale teraz jak odkręcić bębenek z piasty nie zaplecionej na kole? :P Po kolejnej godzinie walki z imadłem i obłym korpusem piasty udaje mi się ta sztuczka i szczęśliwy montuję rower w całość.
Teraz tylko szybki obiad, ciepłe ciuchy i w drogę.:)
Wyruszam o 17:10 a więc trochę spóźniony. Szybko mijam skrzyżowanie w Rokitnicy, wpadam na rowerówkę. Trochę za ostro przejeżdżam przez krawężniki... i tak coś jakoś dziwnie miękko z tyłu... kapeć.
Już prawie intuicyjnie zdejmuję koło, wyciągam dętkę, pompuję... A tu nic – trzyma, nigdzie nie ucieka. Zgłupiałem trochę, ale nic to. Poskręcałem w całość i ruszam przekonany że się spóźnię.
W okolicach radiostacji trafiam na zachód słońca.
Radiostacja Gliwicka o zachodzie słońca© Goofy601
Jest już po 18, więc pewnie wystartowali. Jadąc w kierunku pl. Krakowskiego rozglądam się za masą, ale nikogo nie widać. Kółko po trasie, może ich spotkam... A tu dalej nic. Dopiero po powrocie na Tarnogórską okazuje się że wyjechali z opóźnieniem :P
Kolumnę doganiam pod Forum i tym sposobem dołączam do kolejnej Gliwickiej Masy Krytycznej :) Powitania, rozmowy i dłuugi przejazd umilany muzyką odtwarzaną z Audiobike’a. Pomimo chłodu było na prawdę przyjemnie.
Gliwicka Masa Krytyczna – Październik 2010© Goofy601
Gliwicka Masa Krytyczna – Październik 2010© Goofy601
Pozytywnie zakręceni Bikerzy :)© Goofy601
Po powrocie na plac Krakowski zakupiłem masowe naklejko-cegiełki, umówiłem się wstępnie na jutrzejszą objazdówkę i ruszyłem do domu. Eh, jazda w ciemności wymaga dobrego oświetlenia. Halogenowy zestaw daje radę, ale uchwyt zmajstrowałem nie najlepszy ;)
Nocny jeździec ;)© Goofy601
Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-MASA-Żerniki-Szałsza-Czekanów-Grzybowice-Rokitnica
Kategoria Masa Krytyczna, 25 - 50km
Dane wyjazdu:
34.50 km
9.40 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy:970 m
Rower:Grand Adventure-S
Przemarsz przez Skrzyczne :P
Sobota, 25 września 2010 · dodano: 12.10.2010 | Komentarze 7
Tylko tak można nazwać naszą dzisiejszą „wyprawę rowerową” ;) W planach było zdobycie jakiejś góry. Najlepiej powyżej 1000mnpm. Zaplanowałem fajną trasę na Rysiankę, ale okazało się, że nie uwzględniłem możliwości kondycyjnych Eli.Jako że wycieczka ma być przyjemnością, z samego rana zabrałem się za opracowywanie czegoś prostszego. Padło na Skrzyczne – najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego. Jak wynikało z wielu relacji górę przyjazną rowerzystom. Jak się później okazało, takie trasy należy planować bardziej dokładnie ;)
Wyruszyliśmy pociągiem do Łodygowic by stamtąd dojechać asfaltem do Szczyrku. Jedziemy przez Rybarzowice, gdzie przy samej drodze rośnie ponad 500letni dąb szypułkowy. Wygląda może nieszczególnie, ale ciągle rośnie :)
Dąb w Rybarzowicach.© Goofy601
Kościół w Rybarzowicach.© Goofy601
W Szczyrku przecinamy nowy rowerowy szlak (z Bielska na Słowację). Nie mamy go jeszcze na mapie, ale prezentuje się interesująco. Może na przyszły sezon? ;)
Trasa rowerowa Bielsko - Martin© Goofy601
Trafiamy na czerwony szlak pieszy. To tędy mamy zamiar wjeżdżać. Już na starcie robi się „ciekawie”. A to dopiero początek...
Początek czerwonego szlaku...© Goofy601
Po jakimś czasie stromizna przechodzi w wąską ścieżkę trawersującą strome zbocze. Tu, z zachowaniem ostrożności, da się w miarę płynnie jechać.
Tu jeszcze dało się jechać ;)© Goofy601
Powoli pniemy się wąską ścieżką do góry. W oddali między drzewami pojawia się Skrzyczne.
To tam zmierzamy ;)© Goofy601
Krótki postój na przełęczy z widokiem na Szczyrk i ruszamy dalej. Ela jest już trochę zmęczona. Usiłuję ją pocieszyć tłumacząc, że teraz już powinno być łatwiej... Niestety już za chwilę czerwony szlak pokazuje swoje prawdziwe oblicze.
Im dalej w las tym... bardziej stromo© Goofy601
Troche kamieni na szlaku© Goofy601
Kawałek z górki i znów ostro do góry. Kamienie, korzenie i stroma ścieżka... To po prostu katastrofa. Mozolnie wrzucamy rowery po dużych głazach. Widoki owszem, są super, ale normalnie nie da się iść, o jeździe nawet nie wspominając.
Jesienny widok na Szczyrk© Goofy601
Resztkami sił wnosimy rowery po czymś na kształt wąskich schodków z korzeni. Niedługo powinniśmy dotrzeć do zielonego szlaku, stamtąd już niedaleko...
Niestety, nie ma zmiłuj – zielony szlak również nie miał dla nas litości ;)
I ciągle pod górę...© Goofy601
Po wspinaczce po luźnych kamykach skręcamy w las, gdzie na trasie leżą już naprawdę duże kamole, a także poprzewracane drzewa. Mamy serdecznie dość, ale teraz już niema odwrotu, trzeba dotrzeć do schroniska.
Odpoczynek w lesie ;)© Goofy601
Kawałek dalej wychodzimy z lasu i trafiamy na dwóch bikerów jadących w jedynym słusznym kierunku – w dół :P Przemykają koło nas i z dziecinną łatwością pokonują kamienisty odcinek pod który gramoliliśmy się przez ostatnie 15 min. Taką jazdę to rozumiem ;)
No, tak to można jechać :)© Goofy601
Żeby nie było tak wesoło wracamy do rzeczywistości. A dla nas, aż do samego szczytu wygląda ona tak:
Skrzyczne nie daje za wygraną...© Goofy601
Na szczycie widok zapiera dech, choć muszę przyznać, że dokładniej przyjrzałem mu się dopiero na zdjęciach. Podczas ich wykonywania ledwo stałem na nogach, a przed oczami mi ciemniało ;)
Widok ze szczytu :D© Goofy601
Ledwo żywi dotarliśmy do schroniska. Dopiero po porcji pierogów i gorącej herbacie dotarło do nas, że wjechaliśmy, a raczej doszliśmy na szczyt ;)
Czas najwyższy pomyśleć o powrocie. Skoro poczuliśmy się lepiej trzeba by zjechać w dół nim ten błogi stan minie. Po konsultacji z Panem w sklepie z pamiątkami stawiamy na szlak niebieski do Lipowej. Pan zapewnia, że tylko trochę na początku po kamieniach, a potem już da się jechać. Focimy trochę na szczycie i ruszamy w dół.
Pod schroniskiem© Goofy601
Maszt na Skrzycznem© Goofy601
Po kamieniach oczywiście sprowadzamy, bo zjazd tędy niechybnie skończyłby się śmiercią lub kalectwem. Niecierpliwie wypatrujemy tego wymarzonego, przejezdnego odcinka. Zamiast niego ukazuje nam się...
Cudowna przestrzeń :)© Goofy601
Widok niesamowity, ale szlak usłany luźnym kamieniem i patykami. Jedynie kawałek drogi w dół jest w miarę równy, co zaraz wykorzystujemy. Cała reszta niebieskiego szlaku to dalej prowadzenie. Na nogach docieramy do cywilizacji. Przysiadamy na chwilę na murku, mówimy sobie „Nigdy więcej!!!” i ruszamy w stronę Ciśca by zdążyć przed zmrokiem.
W drodze do domu :)© Goofy601
Tak na prawdę to tutaj zaczyna się jazda. Po asfalcie, mimo że pagórkowatym, jedzie nam się zadziwiająco dobrze. Jakby ktoś nam silniczki wszczepił :P Przez Twardorzeczkę lecimy na Radziechowy, gdzie mijamy stary wapiennik.
Wapiennik w Radziechowach© Goofy601
Zachodzące słońce oświetla Kotlinę Żywiecką zachęcając do focenia :) Za nami zostaje Skrzyczne i cała udręka związana ze wspinaczką ;)
Skrzyczne za nami.© Goofy601
Rowerzysta w polu ;)© Goofy601
Po uczcie fotograficznej, jakby z nową energią ruszamy do domu. Eli marzy się pewnie ciepłe łóżeczko, bo narzuca ostre tempo. Skąd ona wzięła jeszcze tyle siły? ;) Praktycznie nie schodząc poniżej 20km/h docieramy do Ciśca. W samą porę, bo zrobiło się już szaro i zimno.
A morał z tej wycieczki jest taki, że jadąc w góry trzeba na prawdę dobrze przygotować trasę, by uniknąć całodziennego spaceru z rowerem na plecach. Nikomu nie polecam ;)
P.S. Ale wycieczka udana :)
Łodygowice-Rybarzowice-Buczkowice-Szczyrk Dolny-Skrzyczne(1257mnpm)-Lipowa-Twardorzeczka-Radziechowy-Cięcina-Węgierska Górka-Cisiec
Dane wyjazdu:
42.70 km
6.90 km teren
02:13 h
19.26 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Po okolicy bliższej i dalszej ;)
Wtorek, 14 września 2010 · dodano: 14.09.2010 | Komentarze 3
Wczoraj okazało się, że setną wycieczkę w tym roku odbyłem na nie swoim rowerze :P Dziś postarałem się nadrobić zaległości. Pogoda od rana strasznie zmienna – raz chmury, raz słońce i do tego dość zimno. Całe szczęście deszczu w planach nie było. Wybrałem się zobaczyć co nowego w okolicy.Na początek „remont” dachu i pomieszczeń zabytkowej kotłowni połączony z fantazyjnym niszczeniem elewacji i otoczenia. No ale ileż to radości z wysypywania gruzu z pierwszego piętra... Mam nadzieję, że efekt końcowy będzie w miarę ok, bo na razie nie wygląda to zbyt ładnie.
Rozbiórka dachu kotłowni.© Goofy601
Kierunek Wieszowa. Tam coraz wyraźniej rysuje się zarys wiaduktu nad zjazdem z budowanej A1.
Wiadukt nad A1 nabiera kształtów :)© Goofy601
Odkrywam nowy przyjemny skrót na Zbrosławice. Szybki zjazd gładkim asfaltem i już jestem na znanej mi drodze omijając centrum Wieszowy. Przy drodze stary krzyż z 1876 roku.
Przydrożny krzyż z 1876r© Goofy601
W Zbrosławicach zazwyczaj skręcam w prawo lub w lewo. Dziś spróbowałem pojechać prosto. Niedaleko głównej drogi znajduje się Sanktuarium Macierzyństwa NMP z ciekawymi zdobieniami.
Sanktuarium w Zbrosławicach.© Goofy601
Po pokonaniu pokaźnej górki wjeżdżam w teren. Kieruję się polnymi drogami cały czas na północ ( w prawdzie tak trochę na oko, bo kompasu nie posiadam, ale względnie ok ;) )
Polami w stronę Wilkowic© Goofy601
Ląduję w Wilkowicach, gdzie okazuje się, że ta droga to szlak konny. Trzymam się więc dalej pomarańczowych znaczków. Jakość drogi ulega zmianie, ale póki ją widać jest dobrze ;) Tym sposobem docieram do Miedar.
W kierunku Miedar© Goofy601
Prosto z błota trafiam na równiutki asfalt. Jedzie się świetnie, więc dojeżdżam tak aż do Połomii.
Powoli nadchodzi jesień...© Goofy601
Miałem nadzieję znaleźć gospodarstwo produkujące mleko do mlekomatu, ale nie wyszło. Znajduję za to spożywczak, w którym kupuję batonika i coś do popicia ;)
Klasyk podsklepowy :)© Goofy601
Chwila odpoczynku i wpatrywania się w senny krajobraz. Jak ten czas leci, pora już wracać do domu. Znów rundka po gładkim asfalcie do Miedar, a potem już najkrótszą drogą :)
Jak po stole :)© Goofy601
Rokitnica-Wieszowa-Zbrosławice-Wilkowice-Miedary-Połomia-Miedary-Wilkowice-Zbrosławice-Ptakowice-Górniki-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Dane wyjazdu:
33.50 km
3.70 km teren
01:59 h
16.89 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy:100 m
Rower:Wszystkie inne ;)
Meridką na przegląd.
Poniedziałek, 13 września 2010 · dodano: 13.09.2010 | Komentarze 2
W końcu sensowna pogoda i dzień wolny :) Po pozałatwianiu pilnych spraw postanowiłem zabrać rower mojej dziewczyny na przegląd gwarancyjny. W prawdzie do 200km jeszcze mu trochę brakuje, ale za tydzień jedzie w góry, a przegląd trzeba podbić w Gliwicach ;) Dziś dzień ku temu idealny. Ustawiłem trochę wyżej siodełko i zabrałem małą Meridkę na testy drogowe :)Trzeba przyznać, że jeździ się przyjemnie. Mimo, że na asfalcie to straszny muł, w mieście i w terenie K-Five jest rewelacyjna :) Będzie Eli dobrze służyć w górach. Podobnie z resztą orzekł Pan Serwisant, który przegląd zrobił od ręki i bez czekania :)
W drodze powrotnej trochę pokręciłem się po mieście, po parku, testując różne walory sprzętu :) Wniosek jest jeden - dopóki jest nierówno, jest super :P
Z Meridką pod radiostacją w Gliwicach :)© Goofy601
Pomnik "Ofiarom Wojen i Totalitaryzmów"© Goofy601
Choć mnie korciło, starałem się nie zapuszczać w teren w obawie przed błotem ;)
Rokitnica-Grzybowice-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Żerniki-Szałsza-Grzybowice-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km
Dane wyjazdu:
38.80 km
13.60 km teren
02:07 h
18.33 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:13.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Świeże mleko prosto... z mlekomatu :P
Wtorek, 7 września 2010 · dodano: 08.09.2010 | Komentarze 9
Od rana kilka spraw do załatwienia przed pracą. Deszcz na szczęście chwilowo odpuścił, za to jest zimno. Niskie temperatury nie przeszkadzają jednak wybrać się na rower :) Najpierw na pocztę z rachunkami. Przy okazji przyuważyłem że dobiegają końca prace rozbiórkowe przy pomniku. Został rozbity na drobne części, pośród których można doszukać się całej masy granitowych kostek brukowych. Zapewne stanowiły „wypełniacz”.Dobijanie pomnika ;)© Goofy601
Następnie ruszyłem w kierunku serwisu. Po weekendowych oględzinach kasety okazało się, że wykryty przeze mnie luz jest na bębenku piasty. Jak mi wyjaśnił pan w serwisie część praktycznie nie do zdobycia, a jeśli już to nieopłacalna... Czyli taniej będzie kupić nową piastę – bagatelka 70zł ;) Koło z piastą kupowałem na początku tego roku, więc mi się nie widzi zmieniać po niecałym sezonie. Rozkręcę drania i spróbuję skasować ten luz ;)
Na pocieszenie chciałem jeszcze trochę pojeździć. Ostatnio czytałem gdzieś, że w Tarnowskich Górach postawiono tajemnicze urządzenie zwane Mlekomatem. Postanowiłem zobaczyć to cudo :)
Pierwszy w okolicy mlekomat :)© Goofy601
Mlekomat znajduje się na ulicy Łotewskiej na osiedlu Przyjaźń. Zaraz obok sklepu nocnego ;) Jest to maszyna serwująca mleko „prosto od krowy” ( nie pasteryzowane). Litr kosztuje 3zł. Po wrzuceniu odliczonej kwoty, otwierają się drzwiczki, w które wkładamy butelkę. ( własną, lub zakupioną w automacie obok ). Uprzejmy głos instruuje nas krok po kroku co robić dalej, oraz jak należy przechowywać zakupione mleko :)
Tankowanie z mlekomatu :)© Goofy601
Po zapoznaniu się z działaniem mlekomatu, udoiłem sobie cały litr. Zobaczymy czy będzie różnica w smaku :)
Litr świeżego mleczka ;)© Goofy601
Ten ciekawy pomysł na dystrybucję mleka w mieście cieszy się póki co sporym zainteresowaniem. Ciekawe jak długo i kiedy zainteresują się nim wandale ;)
Do domu wróciłem niespiesznie przez Repty i las. Znów ubłociłem cały rower :P Pogoda zrobiła się ładna, więc mogłem trochę pofocić.
Kościół w Stolarzowicach© Goofy601
Prace przy autostradzie, mimo głośnych ostatnio kradzieży dolomitu, idą całkiem sprawnie :)
Wiadukt A4 w Stolarzowicach© Goofy601
Rokitnica-Wieszowa-las-Górniki-las-Stolarzowice-las-Repty-Tarnowskie Góry-Repty-las-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
p.s.
Po południu w pracy spotkałem Darka (djk71), ostatnio już kilka razy Dynia... Cóż, jeśli częściej się widzi znajomych rowerzystów w pracy niż na trasie to wyraźny znak, że trzeba coś z tym zrobić ;P
Dane wyjazdu:
38.60 km
7.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:23.0
Podjazdy: m
Rower:Wszystkie inne ;)
Wakacyjnie do Żarnowca :)
Wtorek, 24 sierpnia 2010 · dodano: 02.09.2010 | Komentarze 3
Tak się szczęśliwie złożyło, że w tym roku również udało się pojechać nad morze. Pogoda mimo gróźb meteorologów była dobra. Zaledwie 3 dni padało, a tak to silny zachodni wiatr i co dziennie inne chmury ;)Nie żeby spacery po plaży, czy chodzenie z kijkami po lesie były nudne, ale cykloza coraz silniej domagała się bardziej aktywnego wypoczynku :) Kiedy już wszędzie widziałem rowery, stało się jasne, że jedyną nadzieją jest wypożyczalnia.
O ile w nadmorskich kurortach takich jak Jastrzębia Góra z wypożyczeniem „górala„ nie ma kłopotu, o tyle w niedużej Karwii znalezienie pod koniec sezonu jakiegokolwiek sprawnego roweru graniczyło z niemożliwością. Sprzęt „wykruszył się” przez dwa miesiące ;) Po dłuższych poszukiwaniach udało mi się dostać namiar na wypożyczalnię w sąsiednim Ostrowie, gdzie „podobno mają jeszcze coś na chodzie” :P Umówiłem się więc na następny dzień z samego rana.
Mieliśmy jechać z Elą do Żarnowca i nad Jezioro Żarnowieckie. Niestety przed samym wyjazdem źle się poczuła i stwierdziła że nie jedzie. Nieoczekiwanie Tata wyraził chęć przeżycia rowerowej przygody :)
Już od rana pogoda zapowiadała się super. Czyste niebo, słoneczko i... bardzo mocny wiatr z zachodu. Cóż, będzie lżej z powrotem ;)
Najpierw spacerek do Ostrowa (2,8km). Po drodze mijamy „Źródełko Przypomnienia” przy którym znajdują się kamienne tablice z dziesięcioma przykazaniami. Pewnie dla przypomnienia :P
10 Przykazań przy "Źródle Przypomnienia"© Goofy601
Po załatwieniu formalności z panem wypożyczaczem, dostajemy do dyspozycji na cały dzień dwa stalowe rumaki, które mają nas dowieźć do Żarnowca i z powrotem. Po sezonie jeszcze całkiem dobrze się trzymają. Trochę niepewnie patrzę na wąskie oponki i brak przerzutek, ale już pierwsze przejechane metry rozwiewają moje wątpliwości. Mocno wygięta kierownica i szerokie żelowe siodło ( dodatkowo na sprężynach) sprawiają, że czuję się jak na fullu :P Prawdziwy kanapowiec.
Bojowe maszyny wyprawowe ;)© Goofy601
W Karwii zabieramy z pensjonatu plecaki, które lądują na bagażniku ( na wyposażeniu, a jakże ;) ) i ruszamy na spotkanie przygody. Jadąc szerokim, równym chodnikiem docieramy do Karwieńskich Błot, następnie odbijamy z głównej drogi w ulicę Morską. Tak na prawdę jest to droga gruntowa, ale nazwę ma. Przy okazji trafiamy na znakowany szlak rowerowy ( pętla karwieńska ) i tego tropu się trzymamy :)
Leśna trasa rowerowa© Goofy601
Ścieżka szeroka, a i tak udaje nam się pobłądzić. Wjeżdżamy w las, zaczynają się pagórki, kałuże, piach... Rowerki znoszą to zadziwiająco dobrze, ale w pewnym momencie droga znika. Trzeba zawracać. Okazało się, że wjechaliśmy w jakiś rezerwat ;) Znajdujemy nasz szlak i dalej mkniemy polnymi drogami, wygodnie jak na kanapie w takt skrzypienia mojego spracowanego suportu ;)
Kaszubskie łąki© Goofy601
Gdy po jakimś czasie docieramy do asfaltowej drogi, orientujemy się że odbiliśmy za bardo na zachód i trzeba kawałek nadrobić by wrócić do głównej szosy. Odpoczynek i posiłek w przydrożnym sklepie. Dokręcanie klina w moim rowerze (korba się poluzowała w lesie ;) ) i kulamy się dalej. Zaczynają się pierwsze podjazdy, niektóre nawet całkiem strome.
Walka z podjazdami© Goofy601
Ciekawą rzeczą którą można zaobserwować będąc w tych okolicach jest duża troska mieszkańców o takie obiekty jak przydrożne krzyże i kapliczki. Miejsca te są nie tylko bardzo zadbane, postarano się także o pewien ... komfort dla znajdujących się tam figur świętych. I tak, spora część kapliczek (najczęściej piętrowych), mimo że zabytkowa ma... plastikowe okna :)
Kapliczka© Goofy601
Z kolei sporo krzyży wyposażonych jest w daszek.
Krzyż© Goofy601
Jadąc wśród pięknych widoków docieramy do Żarnowca :)
Żarnowiec zdobyty :)© Goofy601
Fajny zjazd w dół i już jesteśmy pod gotyckim kościołem Zwiastowania NMP z XIII wieku. Z zewnątrz czerwona cegła, w środku biały tynk i barokowy wystrój.
Brama kościoła w Żarnowcu© Goofy601
Gotycki kosciół w Żarnowcu© Goofy601
Wnętrze kościoła w Żarnowcu© Goofy601
Wnętrze koscioła w Żarnowcu 2© Goofy601
Wnętrze koscioła w Żarnowcu 3© Goofy601
Przy wejściu ustawiono dwie zabytkowe chrzcielnice.
Wejście© Goofy601
Naprzeciw kościoła znajduje się budynek szkoły z 1909roku
Tablica w ścianie szkoły© Goofy601
Rzut oka na mapę i jedziemy dalej :)
Którędy teraz? :)© Goofy601
Widać jezioro :)© Goofy601
Za Żarnowcem skręcamy na Lubkowo. Droga biegnie brzegiem jeziora. Podziwiamy widoki.
Przystań nad Jeziorem Żarnowieckim© Goofy601
Pół dnia jazdy pod wiatr a także brak przerzutek dają o sobie znać sporym zmęczeniem. Zjeżdżamy nad brzeg, by patrząc na fale odpocząć i zjeść coś pożywnego. Wieje konkretnie a jezioro faluje prawie jak morze ;)
Dotarliśmy nad jezioro :)© Goofy601
Zapada decyzja – wracamy. Chcieliśmy jeszcze zobaczyć elektrownie, ale może następnym razem. Droga powrotna prawie cały czas pod górkę, więc trzeba oszczędzać siły.
Żeby nie było nudno wybieramy inną trasę. Główna droga, kierunek - Krokowa. Po pokonaniu dwóch podjazdów w Żarnowcu jedzie się zadziwiająco łatwo. Wiatr, który wykańczał nas cichaczem w tamtą stronę, teraz pozwala sprawnie się przemieszczać, a nawet rozwinąć sporą prędkość :) Znów można podziwiać krajobraz. Po prawej stronie pola...
Pola az po horyzont :)© Goofy601
... po lewej pola i las. Toczymy z Tatą spór o to czy widać stąd morze czy nie. Ja twierdze że tak, a Tata, że za daleko jesteśmy i to na pewno las. Sprawę wyjaśnia pojawienie się po środku „lasu” dużego białego... promu :P
Las to czy morze? ;)© Goofy601
Przed Krokową ostry zjazd w dół. Wiatr ciągle w plecy. Jaka szkoda że nie mam licznika ;)
Kościół w Krokowie© Goofy601
Czas odbić na północ a potem znów z wiatrem na wschód tym razem prosto do Ostrowa odstawić rowerki. Piaszczystą drogą dojeżdżamy do sporej wydmy utwardzonej betonowymi płytami. Tam też wyprzedza nas autobus wycieczkowy i kilka samochodów. Cóż, widać to jakiś popularny skrót ;)
Zaraz za wydmą podziwiamy nowo wybudowany kościół w Ostrowie. Jeszcze nie wykończony ale już widać że będzie ciekawy.
Nowy kościół w Ostrowie.© Goofy601
Oddajemy rowery. Pan wypożyczacz jest wyraźnie zaskoczony że ten sprzęt tak daleko zajechał i wrócił ;) Ale my nie narzekamy – jechało się bardzo wygodnie. No może trochę siedzenie boli od tego miękkiego siodełka :P
Jeszcze tylko spacer do Karwii i udajemy się na zasłużoną duuużą rybę :)
Później już tylko opowieści z trasy i wieczorny zachód słońca.
Zachód słońca na plaży :)© Goofy601
Aż się chce wyć do księżyca... ze szczęścia, że się udała wycieczka :)
księżyc :P© Goofy601
<div style='margin-top:2px;margin-bottom:2px;width:425px;font-family:Arial,Helvetica,sans-serif;font-size:9px;color:#535353;background-color:#ffffff;border:2px solid #2a88ac;font-style:normal;text-align:right;padding:0px;padding-bottom:3px !important;'><iframe width='425' height='591' border='0' src='/widget?width=425&height=350&extended=true&maptype=2&unit=km&redirect=no' frameborder='0' marginheight='0' marginwidth='0' scrolling='no'></iframe><br />Trasa rowerowa <a style='color:#2a88ac; text-decoration:underline;' href=''>681434</a> - powered by <a style='color:#2a88ac; text-decoration:underline;' href='http://www.bikemap.net'>Bikemap</a> </div>