Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.



Rowerowanie w liczbach:


Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...

- dystans: 34312.14 km

- w terenie: 2208.10 km

- średnia prędkość: 17.84 km/h

- prędkość maksymalna: 60 km/h

- najdalej: 331 km
więcej

- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej

Więcej o mnie.

Przebiegi roczne:

2018 - wciąż do przodu ;)
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats  bikestats.pl

Dnia 23.06.2015 stuknęło
50 000 odwiedzin :)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goofy601.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

50 - 75km

Dystans całkowity:5592.00 km (w terenie 325.40 km; 5.82%)
Czas w ruchu:299:11
Średnia prędkość:18.13 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:9965 m
Liczba aktywności:95
Średnio na aktywność:58.86 km i 3h 15m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
50.10 km 3.70 km teren
02:38 h 19.03 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy: m

Do pracy 05/2012 +odkrywanie nieodkrytego :)

Wtorek, 26 czerwca 2012 · dodano: 10.07.2012 | Komentarze 0

Trasa "Do" znów szybko i bez zbędnych utrudnień. W drodze "Z" jak to ostatnio mam w zwyczaju postanowiłem trochę pozwiedzać. Na początek sprawdzenie dokąd poprowadzi mnie szlak rowerowy spod pracy ;)

Stylowe domki w Gliwicach. © Goofy601


Szlak prowadzi mnie na Sikornik, co skutkuje małą rundką wokół Gliwic. Po drodze spotykam Skuda, pozdrawiamy się i każdy jedzie w swoją stronę. Skoro już dotarłem na plac Krakowski to można by do domu wracać przez Sośnicę. Taka spokojna okolica :) Tu zauważam znaczne postępy w renowacji pokopalnianego budynku. Ciekawe co tu będzie gdy skończą.

W zeszłym roku wyglądało to tak:

Wyremontują będzie ładnie :) © Goofy601


a teraz już tak :)

Remont trwa :) © Goofy601


Dojechawszy do Centrum chcę przypomnieć sobie drogę na Maciejów, ale coś kiepsko mi idzie ;) Zupełnie przypadkiem odkrywam inną trasą która prowadzi wprost do Maciejowa wzdłuż rzeki Bytomki :) Tu mnie jeszcze nie było. Nawet lustro do zrobienia pamiątkowej "słit foci" się znalazło ;)

Z cyklu "fotka w lustrze" ;) © Goofy601


Po tych odkrywczych perypetiach trafiam pod szyb Maciej - po gruntownym remoncie prezentuje się naprawdę dobrze. Obowiązkowo wpisuję go na listę tegorocznej Industriady :D

Szyb Maciej po remoncie :) © Goofy601


Teraz wszyscy wiedzą :) © Goofy601


Przede mną pętla przez Koprenik. Nie bardzo mi się chcę robić takie koło, a tajemnicza ścieżka między drzewami wygląda bardzo kusząco ;) Skoro już tyle nowych miejsc dziś znalazłem to może i teraz uśmiechnie się szczęście? Owszem, uśmiechnęło się. Ta ścieżka to wyśmienity skrót na ul. Heweliusza :)

Os. Kopernik. © Goofy601


Sądząc po rosnących tu drzewach trakt ten do najmłodszych nie należy. Na drugim końcu zabytkowa zabudowa oraz... nowe osiedle. Hmm, ciekawe jak będzie wyglądało gdy skończą. Bo lokalizacja wyśmienita :)

Buduje się nowe. © Goofy601



Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Sośnica-Zabrze Centrum-Maciejów-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria Odkrywczo, 50 - 75km


Dane wyjazdu:
55.50 km 1.80 km teren
03:14 h 17.16 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

22 ZMK, Bibliotekarz + nocne odprowadzanie po hałdach ;)

Piątek, 11 maja 2012 · dodano: 25.05.2012 | Komentarze 1

Drugi piątek miesiąca, więc tym razem o czasie z pracy, jakiś obiad i jazda na Zabrzańską Masę Krytyczną :) Dziś odświętnie - na pomarańczowo bo jedzie z nami drużyna Odjazdowych Bibliotekarzy. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz jeździłem w zwykłej koszulce. Jakoś tak dziwnie ;)
Na placu Wolności już spory tłumek rowerowy. Dominuje kolor pomarańczowy. Tym razem udało się nie spóźnić, więc jest czas na przywitanie znajomych i pogaduchy. Niektórych bardzo dawno nie widziałem.

Ekipą ponad 100 rowerzystów ruszamy w miasto.

Właściwie cały przejazd upływa mi na robieniu zdjęć. Tuż przed końcem trasy odłączam się od peletonu z misją zrobienia kilku fotek z wiaduktu przy największym rondzie w Zabrzu. Niestety, Panowie Policjanci eskortujący kolumnę nie nauczyli się dobrze mapy i zamiast skręcić w prawo pojechali zupełnie gdzie indziej ;) W efekcie postałem sobie trochę z aparatem na wiadukcie i dopiero telefon od Kubusha naprowadził mnie na właściwą metę dzisiejszej masy ;)

W tym miesiącu na mecie ugościli nas sami Bibliotekarze pod swoja kwaterą główną przy placu teatralnym. Był piknik, były mandarynki i kosze książek domagających się uwolnienia. Dojechałem w sam raz na końcówkę :P

Bibliotekarska masa krytyczna pozdrawia wszystkich i zaprasza :) © Goofy601


22 Zabrzańska Masa Krytyczna. © Goofy601


Jak widać wszystkim się podoba :) © Goofy601


Niektórym udało się w końcu dotrzeć na ZMK :)

Dumny posiadacz "pełnowymiarowego" roweru :) © Goofy601


Odjazdowi Bibliotekarze. © Goofy601


Piknik rzeczywiście trwał dość krótko, ludzie się porozjeżdżali do domów szybko więc nie było zbytnio sensu siedzieć samemu na trawniku pod biblioteką ;) Zabrałem się więc z ekipą jadącą w kierunku Mikulczyc. Po małym przegrupowaniu ( niektórych wzywały pilne sprawy służbowe ) zawitałem gościnnie do Piernikowego ogródka. Tu razem z Darią, Tomkiem no i oczywiście Gospodarzem zaczekaliśmy na Serafina, by już po chwili wyruszyć w kierunku Bytomia.

Wszak wieczór zapowiadał się piękny, a prognozowane weekendowe załamanie pogody zachęcało do dłuższej wycieczki. Tak oto wesołą ekipą dotarliśmy do Szombierek skąd wracaliśmy dla urozmaicenia terenem (tzn. przez hałdy :P)

Do domu dotarłem późną nocą, ale za to porządnie wyrowerowany :P

Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-MASA-Mikulczyce-OMG-Biskupice-Ruda Sląska-Bobrek-Szombierki-Bobrek-OMG-Mikulczyce-Rokitnica

Dane wyjazdu:
72.10 km 3.70 km teren
05:10 h 13.95 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy:1130 m

Wrześniowe szaleństwo - 3 kraje w jeden dzień ;)

Piątek, 30 września 2011 · dodano: 03.10.2011 | Komentarze 0

No i stało się. Przyszła kolej na ostatni z założonych na ten rok celów beskidzkich wycieczek. No właśnie – kolej ;) Zaopatrzony w jednodniowy urlop, rower i trochę niezbędnego bagażu wsiadłem wczesnym rankiem w pociąg w kierunku Katowic. Trafiłem na przełomowy moment bo już od jutra miały zacząć kursować pociągi nowego przewoźnika – Kolei Śląskich. Z tej okazji Pani w kasie nie dała się przekonać, że dziś jest ostatni dzień promocji na przewóz rowerów ;) Będąc posiadaczem biletu za pełną stawkę mogłem bez obaw stać z rowerem w przedziale „dla pasażerów z większym bagażem”. Brak światła, poranna mgła za oknem i ożywione rozmowy Pań Konduktorek „jak to będzie u nowego przewoźnika” tworzyły niepowtarzalną atmosferę rozpoczynającej się przygody :)

W Katowicach przesiadka na pociąg do Wisły Głębce. Ostatni raz starym składem – od jutra tą trasę obsługiwać będą w weekendy nowiutkie ELFy. Na pocieszenie dostaję pierwszoklasowy wagon zaadaptowany na drugoklasową bagażówkę. I to na tym samym peronie :) Jest wygodny fotel z podłokietnikiem i sporo miejsca na rower. Pora ruszać.

Droga do Wisły mija nawet szybko. Słońce wspina się leniwie coraz wyżej roztapiając poranny szron. Jest chłodno, ale ma być ładna pogoda. W przedziale obok wycieczka dziewcząt w wieku gimnazjalnym. Muzyka, tańce, a po chwili nawet serpentyny z papieru toaletowego powiewają za oknem – jest impreza :P

W miarę punktualnie pociąg dociera do ostatniej stacji – Wisła Głębce. Dalej już muszę radzić sobie sam. Pierwszym wyzwaniem jest przeciśnięcie roweru z sakwą i właścicielem przez drzwi otwarte jedynie do połowy... Czar PKP, jednak ma to swój klimat ;)

Dalej już tylko na kołach ;) © Goofy601


Na początek podjazd pod Kubalonkę. Niby chłodno, ale już po paru minutach intensywnego machania nogami robi się coraz cieplej. W ruch idą zamki i rękawy. Bardzo starannie wykonana droga pnie się serpentynami w górę.

Podjazd na Kubalonkę. © Goofy601


Zdecydowanie wolałbym tędy zjeżdżać. Na szczęście nawet najwyższa góra kiedyś się kończy, a za nią czeka najlepsze – zjazd. :) W moim przypadku w kierunku Istebnej.

Trudny wybór. © Goofy601


Droga w dół do Istebnej nie jest już w prawdzie tak „wypasiona” jak ta, którą dane mi było podjeżdżać, lecz mimo łat i dziur zapewnia sporo wrażeń. Długie proste odcinki pozwalają szybko nabierać prędkości. Trzeba jednak zachować ostrożność, bo jest i parę ciasnych zakrętów. Do tego piękne widoki, a przede mną cały dzień... no i czego chcieć więcej :)

Na jednej z takich długich prostych nieoczekiwanie pada rekord prędkości – 60km/h. Moje wyczyny nie uchodzą uwadze miejscowego stróża porządku.

Na celowniku :P © Goofy601


Na szczęście tym razem kończy się na pouczeniu. Jeszcze tylko wspólna fotka i pora ruszać dalej ;)

Nie taki znowu straszny ;) © Goofy601


Kolejna długa prosta w dół i Istabna zostaje za mną. Rzut oka za siebie i niedowierzające spojrzenie na licznik spojrzenie na licznik. A wydawało się, że taka niepozorna górka ;)

Widok na Istebną. © Goofy601


Mijam rondo i rozpoczyna się wspinaczka w kierunku Jaworzynki. Po osiągnięciu wysokości ok 600 m.n.p.m. droga robi się łagodniejsza i dalej biegnie już szczytami. Nie ma tu lasu, co gwarantuje wspaniałe widoki. Zwłaszcza przy takiej pogodzie jak dzisiaj.

Krótki postój robię przy gospodarstwie agroturystycznym „Na Grapie” gdzie mieści się prywatne muzeum regionalne. Niestety w tym momencie zamknięte. Przez okna niewiele widać, oglądam więc tylko z zewnątrz chałupę góralską z dawnych czasów oraz stodołę i wymyślne ule.

Muzealna chałupa. © Goofy601


Pomysłowa rynna :) © Goofy601


Lokalizacja świetnie pomyślana, z widokiem na graniczny łańcuch górski. Aż by się chciało usiąść na ławie przed izbą i porozmyślać... Dziś jednak nie mam na to czasu – plany ambitne a dzień już mimo wszystko jesienny. Muzeum, a właściwie gospodarstwo oferuje możliwość noclegu, więc być może wrócę tu kiedyś by lepiej przyjrzeć się okolicy :)

Noc w muzeum? ;) © Goofy601


Kawałek dalej kościół Św. Piotra i Pawła. Jest otwarty, więc mam okazję zajrzeć do środka by przez chwilę podziwiać pięknie zdobione wnętrze. Lubię ten styl w tutejszych kościołach – białe ściany i drewno. Wszystko na swoim miejscu, bez zbędnego przerostu formy. Skromny, ale zadbany beskidzki kościółek.

Kosciół w Jaworzynce. © Goofy601


Wnętrze kościoła św. Piotra i Pawła w Jaworzynce. © Goofy601


Nie spiesząc się specjalnie przejeżdżam przez całą Jaworzynkę (która ciągnie się przez dobre 3 kilometry) i docieram do ośrodka sportowego o nazwie, jakże by inaczej -„Jaworzynka” ;) Tu właśnie wyznaczono punkt, gdzie można uzyskać pamiątkową naklejkę potwierdzają odwiedzenie Trójstyku.

Okazuje się jednak, że naklejki niedawno się skończyły. Pech. Na szczęście duża tablica przed wejściem o treści: „Miejsce przyjazne rowerzystom” nie kłamała i miła Pani w recepcji wykonuje kilka telefonów by już po chwili poinformować mnie, że mogę takową naklejkę zakupić... w muzeum „Na Grapie” :P

Cóż, wracać się po kawałek papieru przez 3 km... Niby bez sensu, ale jak człowiek się uprze ;) Poza tym Pan Właściciel muzeum obiecał, że otworzy dziś na chwile z okazji mojego przyjazdu ;)

Przydrożny krzyż. © Goofy601


Znajome już górki i dolinki pokonuję szybciej i po 10 minutach jestem już pod muzeum. Wróciłem tu szybciej niż bym się tego spodziewał ;) Na miejscu okazuje się, że Pan Właściciel wysłał córkę, która nie tylko przekazuje mi obrazek z wizerunkiem Trójstyku lecz również podsuwa ciekawy pomysł na trasę w drodze powrotnej.

Miło się rozmawia, ale na mnie już pora. Jest już prawie południe. Trzeci dzisiaj przejazd przez Jaworzynkę mija mi prawie sprintem ;)
Jeszcze chwila i docieram do Trójstyku – miejsca zetknięcia się trzech granic – Polski, Czech i Słowacji.

Trójstyk - widok ogólny ;) © Goofy601


Miejsce nie jest może jakieś super zjawiskowe – ot zaciszna dolinka nad brzegiem potocka. Jednak fakt zetknięcia granic nadaje jej jakieś specjalne znaczenie, które przyciąga turystów. Pewnie też dlatego przestrzeń wokół jest całkiem przyjemnie zagospodarowana. Są szlaki turystyczne, tablice informacyjne, wiaty w których można posiedzieć, odpocząć lub.. rozpalić grilla ;) Są też trzy granitowe obeliski – po jednym dla każdego państwa.

Polska część Trójstyku. © Goofy601


Wymarzone miejsce na dłuższy postój i jakiś pełniejszy posiłek. Do wyboru mam dwie wiaty – czeską i za mostkiem słowacką. Po polskiej stronie wiaty niema. Są za to schodki, obok których biegnie wąska asfaltowa dróżka, jakby stworzona z myślą o rowerzystach.

Odpoczywam pod wiatą u Czechów. Jest niesamowicie wręcz cicho i spokojnie. Niema wiatru, turystów też niewielu. Ci co są, podziwiają krajobraz w milczeniu albo rozmawiają prawie szeptem. Od razu widać że nie z Polski ;) Nie chciałbym nikogo obrazić, ale duża część naszych rodaków ma tendencje do zbyt głośnego zaznaczania swojej obecności ;)

Wylegujące się nieopodal zwierzęta również zachowują bezgraniczny spokój ;)

Bycek ? ;) © Goofy601


Rzeczywisty punkt styku trzech granic znajduje się pośrodku wyznaczonego przez obeliski trójkąta – w korycie górskiego potoku. Jest on trudno dostępny, ale również oznakowany.

Prawdziwy punkt styku granic. © Goofy601


Trójstyk - ujęcie ze strony słowackiej. ;) © Goofy601


Po zjedzeniu kilku porządnych kanapek i zebraniu sił ruszam ponownie wąską ścieżką rowerową, tym razem w kierunku Czech. Jak to dobrze, że nie ma problemu z przekraczaniem granicy. Skoro już tu jestem, warto by odwiedzić najbardziej wysunięty na wschód kawałek Republiki Czeskiej. Mowa oczywiście o wsi Hrcava.
Z Trójstyku prowadzi mnie szybkim zjazdem po betonowych płytach żółty szlak. Zjazd ten wymyślono chyba tyko po to by za chwilę rozpocząć mozolną wspinaczkę. Na niecałym kilometrze do pokonania 100 m różnicy wysokości. Tu po raz pierwszy dziś prowadzę rower, a i to nie jest łatwym zadaniem ;)

Do Hrcavy docieram nieźle zmordowany, ale od razu humor mi się poprawia. Wioska nieduża, z jedną tylko drogą dojazdową, zabudowa w dużej części zabytkowa, ale jakież to wszystko zadbane :) Widać że skromnie, ale porządnie i czysto. I to jest piękne :)

Domy w Hrcavie. © Goofy601


Łatwość przekraczania granicy powoduje, że dopiero na widok przedmiotów nazwijmy to “codziennego użytku” człowiek orientuje się, że jest w innym kraju ;)

Prosto, janso, na temat :) © Goofy601


Krążąc po uliczkach trafiam na drewniany kościół św. Cyryla i Metodego. Trochę inny niż te widywane na Śląsku. Może to przez te okienka?

Drewniany kościół Cyryla i Metodego. © Goofy601


Przez Hrcavę przechodzi kilka szlaków tematycznych i rowerowych, a większość ciekawych miejsc jest bardzo dobrze oznaczona.

Sporo opcji do wyboru - skrzyżowanie w Hrcavie. © Goofy601


Podziwianie widoków :) © Goofy601


A jest co podziwiać :) © Goofy601


Nacieszywszy się widokami ruszam dalej, tym razem do sąsiadów Słowaków. W poszukiwaniu zielonego szlaku pieszego ponownie muszę zmierzyć się z trójstykową stromizną. Tym razem w dół. Już się nie dziwię czemu podchodziło się tak ciężko. Utrzymanie roweru na dwóch hamulcach wymaga niezłej gimnastyki, zwłaszcza na zakrętach ;)

Jako że dziś jestem nastawiony głównie na asfalty cieszy mnie, że zielony szlak ( najkrótsza droga na Słowację ) ma tylko 800m. Przejedzie się go rach ciach, a potem znowu po równym. Tylko gdzie on może być? Pomagając sobie GPSem trafiam w końcu na zielony znaczek i ... zagłębienie w trawie do kolan. „Ścieżka” przez moment prowadzi łagodnie, ale za chwilę robi się bardziej stromo. Przejazd utrudniają niskie gałęzie. Pieszo chyba idzie się tędy w kucki :P

Znakowany szlka turystyczny w wydaniu słowackim ;) © Goofy601


Kawałek dalej następuje pewna poprawa. Jest droga, nawet szeroka... tylko płynie nią strumień. Cóż, nie będzie tak łatwo jak się wydawało ;)

Kawałek dalej ;) © Goofy601


Trochę to trwało, ale w końcu dotarłem do cywilizacji. Tak, tu czułem się jakbym przekraczał granicę „na dziko”. Na szczęście nikt do mnie nie strzelał :P

Trafiam do miejscowości Cierne. Tu również oznakowanie inne niż u nas. W tym kapeluszu i wdzianku ludzik z pasów przestaje być anonimowy ;)

Ten pieszy ma osobowość ;) © Goofy601


Z racji późnej godziny przez Cierne przejeżdżam dość szybko, focąc tylko co ładniejsze widoczki.

Obrodziło tej jesieni :) © Goofy601


Stylowy przystanek. © Goofy601


Jedzie czy nie jedzie? ;) © Goofy601


Kieruję się na żółty szlak do turystycznego przejścia granicznego ( tak głosi ustawiona tam tabliczka). Przed ponownym wjazdem w las, na lichym blaszanym moście robię postój na batonika. Uwagę zwraca wielokrotnie naprawiana barierka. Jak widać nie tylko w Polsce da się zreperować most przy pomocy starej deski i kawałka drutu ;) Na wszelki wypadek szybko opuszczam to miejsce.

Bo wszystko da się naprawić domowymi sposobami :P © Goofy601


Przeprawa przez las. Jest przejście, jest nawet znakowana trasa rowerowa. Niestety z powodu „nieczytelności” drogowskazu nie będzie mi dane z niej skorzystać.

Zbliżamy się do Polski :/ © Goofy601


Wybieram więc czarny szlak pieszy w kierunku Czadeczki. Wbrew pozorom jedzie się bardzo przyjemnie :)

Slalom między drzewami :) © Goofy601


Po kolei ;) © Goofy601


Docieram do pierwszych polskich zabudowań oraz asfaltu. Nareszcie ;) Pogoda w dalszym ciągu przepiękna. Praktycznie bezchmurnie :)

Całkowite zachmurzenie na dzień dzisiejszy :P © Goofy601


Jako że wrócił mi w końcu zasięg Plusa szybki telefon do Eli, która też chciała dziś pojeździć. Umawiamy się w Koniakowie.

Zgodnie z sugestią Córki właściciela muzeum „Na Grapie”, aby zapewnić sobie trasę z fajnymi widokami, powinienem teraz wyruszyć wzdłuż rzeki Czadeczki i odbić na zielony szlak rowerowy. Tak też robię i tuż za mostkiem czeka na mnie kolejny stromy podjazd. Póki droga prowadzi przez las jakoś daję radę i powoli brnę do przodu. Tuż za lasem jednak słońce zaczyna przygrzewać i kapituluję. Nie ma sensu się tak męczyć, lepiej podziwiać widoki ;)

Panorama Jaworzynki. © Goofy601


Spacer pod górkę pozwolił mi trochę odpocząć. Mogę więc jechać dalej po w miarę równym górski grzbiecie. Mijam różne zabudowania, starsze, nowsze, nowo budowane domki letniskowe i działki z przyczepą kempingową. Nie dziwię się, że ludzie chcą się tu budować. Piękny stąd widok na Jaworzynkę, Istebną i Koniaków.

Drewniana chałupka :) © Goofy601


Bo kanapa i telewizor to podstawa :P © Goofy601


Powoli zaczynam rozmyślać o obiedzie, ale to dopiero w Koniakowie. Póki co na drodze stoi mi jeszcze jeden szczyt – Ochodzita. Jest to najwyższy punkt dzisiejszej wycieczki i mimo, że nie muszę wjeżdżać na samą górę ( 894 m.n.p.m) to na wygłodniałym rowerzyście robi wrażenie ;)

W oddali Ochodzita. © Goofy601


Widok w kierunku Istebnej ze stoków Ochodzity. © Goofy601


Podjazd wyglądał groźnie, ale nie był taki zły, a dodatkowo wynagrodził pięknymi widokami. W Koniakowie przyjemny zjazd i po paru minutach jestem na miejscu. Jak się okazuję przed czasem. Stawiam więc rower na wielostanowiskowym parkingu i odpoczywam w cieniu pałaszując ostatniego znalezionego w sakwach batonika ;)

Parking rowerowy pod kościołem w Koniakowie. © Goofy601


W międzyczasie, po nierównej walce z mapą dotarła też Ela. Ruszamy poszukać czegoś do zjedzenia. W drodze do Ciśca pozostał nam tylko jeden podjazd – ponowna konfrontacja z Ochodzitą. Z powodu dużej liczby spraw do obgadania pokonujemy go jednak piechotą ;)

Ostatni podjazd na trasie :) © Goofy601


Obowiązkowo sweet focia okolicznościowa ;)

Na ludowo-rowerowo :) © Goofy601


Jesień... © Goofy601


U szczytu podjazdu czeka na nas Karczma Ochodzita. Idziemy coś zjeść. Po całym dniu na siodełku można trochę zaszaleć. Nazwy w karcie dań brzmiały zwyczajnie. Ich rzeczywiste odpowiedniki ze „zwyczajnością” miały niewiele wspólnego, niemniej były bardzo smaczne :)

„Sałatka z kurczakiem”:

Coś pożywnego. © Goofy601


„Naleśniki z serem”:

I coś na słodko :) © Goofy601


Po bardzo sycącym posiłku posiedzieliśmy jeszcze trochę ciesząc oczy widokiem z karczmowego tarasu. Bardzo dobra lokalizacja.

Wieczorne Beskidy :) © Goofy601


Karczma Ochodzita. © Goofy601


Od razu widać, że to już jesień. Ledwo słońce dotknęło horyzontu a już bardzo szybko zaczęło robić się ciemno. Niby fajny nastrojowy klimat, ale do Ciśca zostało nam jeszcze 15 km, a Ela nie zabrała lampek ;) Pora jechać.

Zachód słońca :) © Goofy601


Mimo protestów zarządzam odzianie się w odblaskowe kamizelki. Co z tego że „okropnie wygląda”, przynajmniej będzie nas widać ;)

Na drodze pusto, a w planach żadnego więcej podjazdu. 15 km czystej jazdy w dół :) Póki jest jeszcze widno możemy trochę poszaleć po drodze technicznej przy trasie 69. Jest super. Od Milówki robi się już na prawdę ciemno, więc musimy trochę przystopować. Staram się trzymać możliwie blisko na kole i swoimi lampkami oświetlać nasz tandem ;)

Bądź widoczny na drodze :) © Goofy601


Nowa droga w kierunku Zwardonia © Goofy601


Tym sposobem cało i zdrowo dojeżdżamy do Ciśca.




Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-pociąg-Wisła Głębce-Istebna-Jaworzynka-Hrcava(CZ)-Cierne(SK)-Jaworzynka-Koniaków-Szare-Milówka-Cisiec
Kategoria MOT, 50 - 75km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
52.50 km 4.00 km teren
02:39 h 19.81 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:14.0
Podjazdy:381 m

Do pracy 23 + zwiedzanie okolicy :)

Piątek, 23 września 2011 · dodano: 25.09.2011 | Komentarze 1

Dziś znów w ramach rowerowej mobilizacji zebrałem się rano do pracy. Jeszcze zimniej niż wczoraj ;) Ale po południu ma być ładnie, więc zaciskam zęby i jadę. "Do" jak zwykle sprintem i bez przystanków.

Po pracy i zasłużonym obiadku ruszyłem zbadać południowe obrzeża Gliwic. Zakorkowaną ul. Rybnicką dotarłem do skrzyżowania z A4. Tam odbiłem na pas techniczny przy składowisku śmieci, który doprowadził mnie na kładkę nad autostradą. Pogapiłem się chwilę na budowę najnowszego kompleksu bramek płatniczych. Ciekawe czemu stawiają je akurat tutaj a nie za zjazdem z Rybnickiej? ;)

Wjechałem w polną drogę wśród kukurydzy. Atmosfera sielankowa - słoneczko świeci, lekki wiaterek w plecy i... tam gdzie kończy się kukurydza zaczyna sie piekna panorama Gliwic :) Widać Nowe Gliwice, radiostację, budynki przy placu Karkowskim, kościół św. Bartłomieja i wiele wiele innych :)

Rzut oka na Gliwice :) © Goofy601


Trochę czasu spędzam w tej kukurydzy, podziwiając widoki. Dziś też pierwsze testy tegorocznej bluzy z Lidla. Póki co bez zastrzeżeń - bardzo wygodna :)

Autoportret :P Gdzieś na gliwickich polach. © Goofy601


Widząc jak szybko słońce zaczyna wędrować w dół, narzucam większe tempo i za chwil kilka lądują w Przyszowicach.

Chmury w Przyszowicach. © Goofy601


Tu staram się odnaleźć pałac rodziny von Raczek z 1895r. Chwilę błądzę z mapą, ale w końcu trafiam we właściwą uliczkę.

Pałac rodziny von Raczek w Przyszowicach. © Goofy601


W 2007 roku pałac został gruntownie odrestaurowany, dzięki czemu prezentuje się na prawdę wspaniale. Swoją siedzibę ma tu między innymi sołectwo oraz urząd stanu cywilnego (doskonałe miejsce na ślub :) )

Pałac rodziny von Raczek w Przyszowicach. © Goofy601


Herb nad wejściem głównym. © Goofy601


Robi się chłodno więc wracam.

Wąskim, drwenianym mostkiem do Makoszów, chwilka postoju na wahadle, potem do centrum i dalej już na pamięć ;) Docieram do domu znowu po zmroku. Szybki prysznic i może jeszcze zdążę obejrzeć jakiś film :)


Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Bojków-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 50 - 75km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
73.60 km 5.90 km teren
04:10 h 17.66 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:689 m

Odwiedzić Dorotkę :)

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · dodano: 29.08.2011 | Komentarze 6

Piękny sierpniowy weekend - ostatni wakacyjny. Spora część rowerowych znajomych wybrała się w góry do braci Czechów. Ja Czechów mam na co dzień, ale też naszła mnie chęć na zagraniczną wyprawę w góry. Wybrałem więc górę, wybrałem granicę (historyczną co prawda ale zawsze ;) ) i ruszyłem odkrywać nieznane ziemie :)

Już na samym początku miła niespodzianka - licznik przekroczył 20000km. Moment wart odnotowania :)

Okrągły dystansik :) © Goofy601


Ruszyłem w kierunku Bytomia. Po drodze uzupełnienie prowiantu w Plejadzie. Miły Pan znów popilnował mi roweru, więc mogłem robić zakupy spokojnie :) Potem czekała mnie przeprawa przez coraz ładniej wyglądające skrzyżowanie w Miechowicach/Karbiu .

Skrzyżowanie w Karbiu rośnie w oczach. © Goofy601


Dosyć szybko dotarłem do Bytomia. Przygnębiające wrażenie sprawiają zaniedbane kamienice. Prawdziwe perełki architektury, gdyby tylko trochę przy nich popracować. A tak, ulegają powolnemu rozkładowi. Dla kontrastu nowoczesny, przeszklony budynek parkingu Agory - masakra :/

Kamienica w całej okazałości © Goofy601


Zdobienia kamienicy w Bytomiu © Goofy601


Na bytomskim rynku trafiam na pokaz Capoeira. Dobre pół godziny spędzam na podziwianiu jak zwinnie można się poruszać. Do tego te egzotyczne rytmy. I wszystko na żywo :)

Pokaz Capoeira. © Goofy601


Błogie lenistwo czas przerwać - przecież nie spędzę tu całego dnia. Nucąc wpadającą w ucho melodię ruszam w stronę Piekar. Po drodze mijam kościół św. Jacka w którym właśnie kończy się msza. Dopiero teraz zauważam jakie ta wielka budowla ma ładnie zdobione wejście. Swoją drogą już któryś raz sobie obiecuję, że przyjadę tu wieczorem ze statywem porobić nocne zdjęcia ;)

Wejście kościoła św Jacka. © Goofy601


Robi się coraz cieplej, ale w porównaniu z ostatnimi upałami to bułka z masłem. W drodze na Namiarki nie mogę pomagać sobie mapa, bo prawie nic się z nią nie zgadza ;) Budowa obwodnicy oraz autostrady wprowadza nową dezorganizację ruchu. Mam już jednak pewne doświadczenie z placami budowy, więc w miarę szybko odnajduję drogę we właściwym kierunku - jak zwykle najkrótszą przez środek :P

Tym sposobem docieram do mostu na rzece Brynicy. Tu zaczyna się moja zagraniczna przygoda - zobaczymy co zastanę po drugiej stronie :)

Brynica w kireunku Piekar. © Goofy601


Na ciekawostki na trasie nie musiałem długo czekać. Już za chwilę znów trafiam na budowę A1-dynki, tym razem jednak w konkretnym celu.

Znajdź bunkier ;) © Goofy601


Wzgórze w Namiarkach jest jednym z najliczniej zabunkrowanych odcinków Obszaru Warownego Śląsk. Zostało przedarte autostradą na dwie części. W starciu tym poległy już dwa z siedemnastu pancernych obiektów. Kolejny z nich, dotąd zakopany w ziemi na szczycie wzgórza znalazł się nagle na skarpie. Teraz rozpościera się z niego piękny widok na okolicę. Podobno ma zostać zachowany, odremontowany i robić za wizytówkę całego OWŚ. Ciekawa inicjatywa, pozostaje trzymać kciuki za sukces :)

Dobry punkt obserwacyjny. © Goofy601


Piękny widok na okolicę :) © Goofy601


Na bliższe zwiedzanie niestety się nie załapałem - ubiegli mnie inni rowerzyści. Dla potrzeb bloga inspekcję przeprowadzę kiedy indziej ;)

Kawałek dalej trafiam na okazały tradytor artyleryjski z wyraźnie oczyszczonym przedpolem. Czyżby szykował się kolejny obiekt muzealny do odrestaurowania?

Kolejny bunkier OWŚ w Bobrownikach. © Goofy601


Czas ruszyć w dalszą drogę. Wszak do celu jeszcze spory kawałek, a nikt nie raczył mnie poinformować że tu tak górzyście będzie. Z daleka teren wydaje się równy, jednak w rzeczywistości cały czas zjazdy i podjazdy. Nigdy nie wiem gdzie się właściwie ta Jura zaczyna ;) Ale przynajmniej nie jest nudno :) Jadę po "polskiej" stronie rzeki Brynicy i rzeczywiście widać różnice. Domy sa inne, z innych materiałów, w zupełnie innych kształtach. Dużo kamienia, sporo drewna, cegła raczej symbolicznie i dekoracyjnie.

W Wojkowicach mijam kościół pw. św. Antoniego z 1927 roku. Tak, dziś jest wymarzona pogoda do fotografowania kościołów ;)

Kościół św Antoniego w Wojkowicach. © Goofy601


Spory zjazd w dół i docieram do granic Będzina a konkretnie do Grodźca. Tu mnie jeszcze nie było ;)

Będzin zdobyty ;) © Goofy601


Jak już pewnie wszyscy wiedzą moim celem na dziś jest Dorotka (góra św. Doroty) - najwyższe wzniesienie w okolicy i poniekąd jeden z symboli Zagłębia. W leżącym u podnóża Grodźcu wyraźnie widać, że jestem już blisko.

Jakby ktoś miał wątpliwości ;) © Goofy601


Przy okazji - pięknie zachowany sklepik z minionej epoki :)

Zanim jednak rozpocznę poszukiwanie drogi na szczyt, zatrzymuję się przy ruinach cementowni. Miejsce do którego pielgrzymują postindustrialni fotografowie z całej okolicy było kiedyś nowoczesnym zakładem produkcyjnym. Uruchomiona w 1857 roku cementownia była piątym takim obiektem na świecie. Zamknięta w 1979r z powodu szkód górniczych, dziś powoli integruje się z naturą.

Cementownia Grodziec. © Goofy601


Potężny zbiornik. © Goofy601


Smutne to, ale gdyby nie taki obrót wydarzeń z pewnością nie powstałoby tyle pięknych zdjęć i wariacji artystycznych na temat tego miejsca. Też muszę się kiedyś wybrać na taka sesję fotograficzną, ale chyba jesienią, gdy aura będzie bardziej refleksyjna. Bo dziś, no cóż... sielanka ;)

Cementownia w dość optymistycznej scenerii. © Goofy601


Dość tej zadumy, pora wjechać na górę. Taak, tylko którędy? W poszukiwaniu czerwonego szlaku trafiam na kolejny zrujnowany obiekt. Tym razem obwarowany zakazem wstępu pod groźbą śmierci. Znam pewnego Roweroholika, który pewnie chętnie zbadałby to miejsce (o ile już tego nie zrobił ;) )

Kolejny zrujnowany budynek o zagadkowym przeznaczeniu. © Goofy601


Ogólnie sporo tu wiekowej zabudowy.

Zabytkowe komórki ;) © Goofy601


Po chwili błądzenia trafiam na ładne, kolorowe tabliczki - szlak św. Jakuba. Kierując się w przeciwną stronę mógłbym tą drogą dojechać (przez Rogoźnik i Sączów) do samego Santiago de Compostela. Ale może nie tym razem ;)

Droga św. Jakuba - do celu już blisko :) © Goofy601


Jadąc za niebieskimi tabliczkami z muszelką znajduję też czerwony szlak i trzymając się go pnę się pod górę. Zaczynają się pojawiać pierwsze widoki.

Grodziec widziany z góry. © Goofy601


W sumie to dobrze, że oglądałem widoki po drodze bo ze szczytu widać jedynie las ;) Jest też kościółek św. Doroty z 1635 roku. Jest zamknięty i trochę "podkopany" w ramach prac remontowych, ale i tak to wymarzone miejsce na odpoczynek.

Kościół na szczycie. © Goofy601


Zdobiona krata © Goofy601


Po dłuższym odpoczynku i posiłku na przykościelnym murku zjechałem trochę niżej pooglądać widoki z drugiej strony góry.

Jako że słabo znam się na topografii Zagłębia nie bardzo wiedziałem na co patrzę ;) Tu z pomocą przyszło wykształcenie energetyczne. Kominy Elektrociepłowni Będzin - znaczy patrzymy na Będzin. Kawałek w lewo chłodnie EC Nowa, znaczy tam jest Dąbrowa Górnicza. No i oczywiście centralnie i najbliżej na wprost - olbrzymi komin Elektrowni Łagisza :) Tym sposobem zlokalizowałem Sosnowiec :P

Elektrownia Łagisza :) © Goofy601


Nacieszywszy oczy widokami i dumny ze swojej orientacji w terenie postanowiłem w drodze powrotnej odwiedzić jeszcze zamek w Będzinie. Skoro już jestem w okolicy ;)

Zamek w Będzinie. © Goofy601


Mam dziś chyba szczęście do imprez plenerowych. Pod zamkiem trafiam na koncert muzyki celtyckiej o wymownej nazwie "ZAMEK" :)

Festiwal Muzyki Celtyckiej ZAMEK. © Goofy601


Zostałbym posłuchać, ale dopiero trwa strojenie instrumentów. Do tego zamek jest chyba lepiej pilnowany niż za czasów Kazimierza Wielkiego. Pan Ochroniarz wymownie patrzy na mój aparat, potem na jedną z wielu tabliczek "zakaz fotografowania i filmowania". Czyżby Celtowie bali się obiektywu?

Cóż, nie pozostaje mi nic innego, tylko obejść zamek naokoło, porobić kilka fotek ukradkiem i skierować się w stronę domu.

Zamek Bedzin - brama. © Goofy601


Zamek Będzin od dołu ;) © Goofy601


By nie było monotonnie w drodze powrotnej obieram kurs na Czeladź. Ruch jest umiarkowany więc w miarę bezpiecznie można jechać rowerem ( mimo ze to główna droga). Dopiero stąd widać Dorotkę w całej okazałości :)

Dorotka widziana z S1-ki. © Goofy601


Teraz dopiero widać że to góra :) - Góra św. Doroty. © Goofy601


W Siemianowicach ciekawa przygoda na światłach. Człowiek się różnych rzeczy spodziewa przy dojeździe do skrzyżowania - plamy oleju, szkła, piasku, ale na pewno nie dużej ilości... łożyskowych kulek :P Ja jakoś uchroniłem się przed glebą. Ciekawe jak radzą sobie samochody hamujące w ostatniej chwili? ;) Nie wiem, czy ktoś miał awarię czy to taki głupi kawał. Jedno jest pewne - wrażenie niepowtarzalne ;)

W Czeladzi przerwa na coś ciepłego do jedzenia. Duży plus dla Statoila za stojaki rowerowe :) Spotykam też dwie Rowerzystki które z przerażeniem stwierdziły, samochodowy kompresor nie pasuje do wentyli Dunlopa. Na szczęście pompka z Deca pasuje do wszystkiego ;)

Następny postój w Bytomiu przy zrujnowanej kamienicy. Być może są to jedne z jej ostatnich zdjęć, bo podobno ma iść do rozbiórki, Z resztą tu i tak nie ma już co ratować. Nie rozumiem jak można doprowadzić budynek do takiej ruiny. :/

Wieżyczka © Goofy601


Smutny koniec kamienicy w Bytomiu :/ © Goofy601


Stropy już się zawaliły, resztę zapewne rozbiorą :( © Goofy601


Po tej dość przygnębiającej chwili zadumy ruszyłem w kierunku domu. Z lenistwa dołożyłem sobie parę kilometrów i wracałem przez Helenkę, byle by tylko nie podjeżdżać pod górkę w Rokitnicy :P

Rokitnica-Miechowice-Karb-Bytom-Piekary Śląskie-Namiarki-Bobrowniki-Wojkowice-Grodziec-Dorotka (382 m.n.p.m.)-Będzin-Czeladź-Siemianowice-Bytom-Karb-Miechowice-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica

Dane wyjazdu:
55.60 km 1.60 km teren
03:08 h 17.74 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:466 m

Do pracy 16 + 13 Zabrzańska Masa Krytyczna :)

Piątek, 12 sierpnia 2011 · dodano: 19.08.2011 | Komentarze 0

Co tu dużo mówić - dziś roczek Zabrzańskiej Masy Krytycznej. Po raz 13 zebraliśmy się na pl. Wolności by wspólnie odbyć przejazd ulicami miasta. Choć początki były trudne, rok czasu zrobił swoje. Można śmiało powiedzieć że ZMK jest teraz imprezą na wysokim poziomie.

Chyba najlepszym na to dowodem była dzisiejsza frekwencja - ok. 130 osób. Z okazji pierwszych urodzin zalecanym strojem na dziś było ciekawe przebranie. (Przyznam bez bicia, że jak większość uczestników przebrałem się za... rowerzystę. Takiego wracającego z roboty ;) ) Na szczeście byli i tacy, którzy wykazali się większą kreatywnością:

Nieśmy światu pokój i... stare rowery ;) © Goofy601


Renifer? © Goofy601


Masa rowerów :) © Goofy601


Na koń...! ;) © Goofy601


Urodzinowy przejazd też został zmodyfikowany - zakończył się pod zabytkową kopalnią Guido, gdzie czekała na nas darmowa wyżerka i herbata/kawa do wyboru :) Dodatkowo tak duże stężenie rowerów w jednym miejscu było doskonała okazją do promocji najnowszej mapy zabrzańskich szlaków rowerowych (z jednym szlakiem ;) ) Zawartość może (na razie) skromna, ale mapa ładnie wydana i każdy uczestnik masy załapał się na darmowy egzemplarz.

Pojawiło się też kilka zabytkowych perełek.


Tabliczka © Goofy601


tabliczka 2 © Goofy601


Koło :P © Goofy601



Reszta wieczoru upłynęła na miłych pogaduchach. Dzięki wielkie dla organizatorów za zorganizowanie tego wszystkiego :D

Na tradycyjnym afterze na hałdzie tym razem również nie mogłem zostać, bo ze względu na jutrzejszy wyjazd w góry dobrze by było pomyśleć o pakowaniu i jakimś śnie w międzyczasie ;)

Powrót z Darthem, Kubushem i Anią.

Więcej zdjęć można zobaczyć TUTAJ

Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Sośnica-Zabrze Centrum-MASA-Mikulczyce-Rokitnica

Dane wyjazdu:
57.10 km 14.20 km teren
03:21 h 17.04 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy:400 m

Gorąco więc nad wodę :)

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · dodano: 07.08.2011 | Komentarze 0

Zapowiadali na dziś po południu deszcz, więc póki jest fajna pogoda trzeba to wykorzystać. Idealna okazja by się "polansować" czystym rowerem :P Długo nie mogłem się zdecydować co do trasy więc wyjechałem późno. Z jednej strony fajnie bo pora obiadowo - kościelna więc na drogach puściutko, ale ten upał... szybka decyzja - jadę nad wodę ;)

Postanowiłem odwiedzić w końcu park w Świerklańcu i zobaczyć jezioro, bo tam mnie jeszcze z rowerem nie było. Po drodze w Stolarzowicach bardzo sprawnie idzie budowa wielkiego żurawia. Chyba nareszcie coś drgnęło w sprawie drugiego przęsła wiaduktu. Albo kombinują most wiszący :P Mniejsza o to, ten kawał betonu wiszący bezpośrednio nad jezdnią nie wygląda zbyt pewnie ;)

Dźwig budują ;) © Goofy601


Spadnie czy nie?... :P © Goofy601


Przez Radzionków docieram do zapory jeziora świerklanieckiego. Wspaniały widok :) Tylko słońce praży niemiłosiernie. Podczas jazdy chłodzenie jest lepsze. Podjezdżam zaporą do Wymysłowa zobaczyć czy coś nowego nie pojawiło się w tamtejszym kanciatym bunkrze. Niestety zmian wielkich nie widać.

Wnętrze bunkra w Wymysłowie. © Goofy601


Nawet ślimak urządził sobie sjestę w zacienionym otworze strzelniczym ;)

Pora sjesty ;) © Goofy601


Przejechałem zaporę raz jeszcze. Znów kilka zdjęć i jeden ustrzelony samolot Do Pyrzowic wybiorę się innym razem - gdy będzie trochę chłodniej ;)

Lotnisko nieopodal :) © Goofy601


Zapora na świerklanieckim jeziorze. © Goofy601


Nasypem wzdłuż zbiornika dotarłem do parku. Tu zeszła mi następna godzinka ;) Jest co oglądać. Na prawdę klimatyczne miejsce. Rowerzystów, rolkarzy i spacerujących całe mnóstwo, a mimo to spokój.

Zabudowania w parku. © Goofy601


Kościół w parku. © Goofy601


Kościół w parku 2. © Goofy601


Pałac Kawalera, takie zdjęcie ma chyba każdy kto był w Świerklańcu :P © Goofy601


Herb nad wejściem. © Goofy601


Zdobienia. © Goofy601


Na potwierdzenie że tam byłem ;) © Goofy601


Pojeździłem, pozaglądałem w różne zakamarki i po małym postoju nad stawem ruszyłem dalej.

W stawie tez zakwitnie :) © Goofy601


Zostałbym dłużej, ale mimo rozmaitości gatunków drzew parkowych ( niektórych nawet opisanych tabliczkami) nie znalazłem wystarczającej ilości cienia. Na takie słońce potrzeba prawdziwego gęstego lasu. Znalazłem taki w drodze nad zalew Chechło :)

Po drodze oczywiście musiała mi się trafić jakaś pompa... no cóż, na trawniku stała ;)

I znów pompa :P © Goofy601


Niebieski szlak w stronę Chechła wiódł mnie najpierw przez Świerklaniec a potem skręcił w las - gęsty i kojąco chłodny ;) Sporym zaskoczeniem była liczba rowerzystów poruszających się po tutejszych ścieżkach. Nadjeżdżali z każdej strony, w mniejszych lub większych grupach, do tego stopnia że na większych skrzyżowaniach zastosowanie znalazła reguła prawej ręki. W środku lasu :P

No ale w taką pogodę trudno się dziwić - wszyscy ruszyli nad wodę ;)

Plaża nad Chechłem © Goofy601


Nad brzegiem znalazłem zacienione miejsce i racząc się kanapkami i kubusiem regenerowałem siły. Niedługo jednak cień zniknął i trzeba było ruszyć dalej - w kierunku domu.

Tym razem drugim brzegiem Chechła i przez Tarnowskie Góry. Upał dalej nie dawał za wygraną i tylko jazda powyżej 20km/h gwarantowała względny przepływ powietrza ;)

Nieźle zmęczony dotarłem do Stolarzowic, gdzie nad drogą zwisały już cztery "betoniki" nowo postawionego dźwigu :P

Teraz wiszą cztery cegiełki ;) © Goofy601


Następnie już tylko zjazd z górki w kierunku domu, gdzie przywitał mnie przyjemny chłodek starych murów ;)

Ufff, jak gorąco ;)


Rokitnica-Helenka-Stolarzowice-Stroszek-Radzionków-Kozłowa Góra-Wymysłów-Świerklaniec-Nowe Chechło-Lasowice-Tarnowskie Góry-Repty-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica

Dane wyjazdu:
69.10 km 5.80 km teren
03:59 h 17.35 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:857 m

Do pracy 14 + GMK + nocna włóczęga ;)

Piątek, 5 sierpnia 2011 · dodano: 07.08.2011 | Komentarze 3

Dziś z rana nic nowego - sprint do pracy z przerwą na kąpiel błotną ;)

Pod firmą taki oto obrazek ;)

Jak się chce jeździć Pandą trzeba byłu nie kupować Audi :P © Goofy601


Po pracy natomiast czekały nie lada atrakcje :) Na początek Gliwicka Masa Krytyczna. Nim jednak nastąpiła miałem jeszcze godzinkę czasu by pożywić się pyzami pod katedrą, oraz trochę powłóczyć po mieście.

Na Pszczyńskiej Trafiłem na pozostałości po kolei wąskotorowej.

Kolej do nikąd... © Goofy601


Kawałek dalej popadający w ruinę dworzec Trynek. Miałem nadzieję przyjrzeć się bliżej, jednak miłośnicy konsumpcji napojów procentowych skutecznie mnie do tego zniechęcili.

Dworzec Trynek. © Goofy601


Skierowałem się wiec na pl. Krakowski, gdzie po raz nie pamiętam już nawet który zebrali się masowicze. Nie ważne z resztą ile tych mas już było, ważne, że impreza się kręci i nadal jest w stanie przyciągnąć ponad setkę miłośników dwóch kółek.

Znajdź różnice :P © Goofy601


Czyżby na Masę? :) © Goofy601


Na ostro :) © Goofy601


Yoasia :) © Goofy601


Tak było i tym razem. Jakoś po 18:00 kolorowa parada ruszyła na ulice Gliwic.

Nie zabrakło też zapaleńców, którym do sprawnego przemieszczania się po mieście wystarczy koło, dwa pedały, widelec i siodełko :P

Na jednym kole też można :) © Goofy601


Nad bezpieczeństwem przejazdu czuwała policyjna eskorta, oraz Służba Porządkowa w pomarańczowych kamizelkach. Gdzie te czasy gdy wystarczył sam fakt, że posiadali kamizelki :P

Bo porządek przede wszystkim :) © Goofy601


Na Tarnogórskiej małe tarcie blach ( nie z naszej winy, no chyba że na nasz widok ;) )

Uuuups... © Goofy601


Na masie jak to na masie - pokręciliśmy się to tu to tam zaznaczając swoja obecność i wróciliśmy na miejsce startu.

Masa pod symbolem Gliwic - Radiostacją :) © Goofy601


Tu nastąpiło przegrupowanie i już nieco mniej licznie ruszyliśmy na drugą tego dnia atrakcję - ogniskowe afterparty na stadionie :) To już nie jest rozrywka dla wszystkich - tylko najwytrwalsi, którym nie straszne jest poszukiwanie drewna mogą skorzystać z tego przywileju. Odporność (fizyczna i psychiczna) na ugryzienia komarów jest tu dodatkowym atutem ;)

Piękne widoki jak na stadion piłkarski :P © Goofy601


Nim jednak udaliśmy się na malowniczo położoną koronę stadionu uzupełniliśmy zapasy prowiantu w pobliskim sklepie sieci "L".

Bidon :P © Goofy601


Gdy ognicho paliło się już w najlepsze, przyszedł czas na pieczenie kiełbachy ("gospodarska" okazała się strzałem w dziesiątkę :) ) i pogaduchy.

Bo po masie najlepsze jest ognicho :) © Goofy601


Ktoś przesadził z opałem :P © Goofy601


Samolot :) © Goofy601


Widok latającej maszyny w niektórych wzbudza niekontrolowane odruchy :P © Goofy601


Wieczór ciepły, wesoło, można by tak siedzieć do rana. Jednak nawet najlepsze ogniska trzeba kiedyś zakończyć. Nie oznaczało to jednak końca atrakcji na dzisiejsza noc ;)

Przy świetle księżyca :) © Goofy601


Czuwanie nad ogniem :P © Goofy601


W składzie "wesołej familjady" (Gusiek, Skud, Piernik, Daniel, Janek, serafin i ja) ruszyliśmy najpierw do Zabrza odwieźć zgubę, którą Daniel zobowiązał się dostarczyć właścicielce.

Następnie pustymi ulicami do Mikulczyc (jak fajnie mieć 3-pasmówkę tylko dla siebie ;)) gdzie stwierdziliśmy, że w sumie jest jeszcze wcześnie, więc wypadałoby odprowadzić gliwicką część naszego składu. Uzupełnienie płynów w Żabce i już mknęliśmy na ponowne spotkanie z błotami ulicy Leśnej :P

W Szałszy padł jeszcze szalony pomysł biwakowania na Czechowicach, ale w świetle zawodowych obowiązków Guśka zdecydowaliśmy się rozdzielić. Gliwice pojechały do siebie, reszta obrała kierunek na Rokitnicę przez... Ziemięcice :P

W świetle bocialarki Ziemięcickie ciemności nie wydawały się takie straszne. Całości dopełniały kwieciste zachwyty Piernika nad możliwościami świecidełka. Okolicznym zającom na pewno zwiędły uszy :P

Przez Grzybowice dotarliśmy do Rokitnicy gdzie nastąpił kolejny podział. Z Danielem rozmawialiśmy jeszcze chwilę na skrzyżowaniu by po północy rozjechać się do domów.

Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-MASA-stadion-Sośnica-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Szałsza-Ziemięcice-Świętoszowice-Grzybowice-Rokitnica.

Dane wyjazdu:
50.30 km 13.50 km teren
04:34 h 11.01 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:1053 m

Na Rysiankę :)

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 18.07.2011 | Komentarze 3

Drugi dzień rowerowego urlopu upłynął pod znakiem przelotnych opadów i burz-znienacków ;) Dlatego spożytkowaliśmy go na wożenie się po komisach w poszukiwaniu jakiegoś wozidełka dla Eli.

Tabliczka :) © Goofy601


Dziś dzień trzeci, a więc wypadałoby trochę porowerować :) Pogoda bardzo łaskawa, bo ani nie grzało za bardzo ani nie padało. Za pierwszy cel obraliśmy Halę Boraczą. Tam pomyślimy co dalej. Ostatnie zakupy na drogę i ruszamy.

Wodospady w Żabnicy. © Goofy601


Przez Węgierską Górkę do Żabnicy, i na czarny szlak. Ostatnio gdy tu zawitaliśmy był już nowy asfalt, ale my nie mieliśmy rowerów. Teraz mamy i jedzie się wyśmienicie :)

Ela próbuje swoich sił w kasku, ale tu gniecie, tam uwiera więc ostatecznie ubierze go gdy wjedziemy w teren ;) Przynajmniej na nowych oponach ma lekko. Continentale też dają radę na równym.

Kask nie jest taki straszny ;) © Goofy601


Potoczek. © Goofy601


Asfaltem docieramy prawie pod samo schronisko. Mimo zakazu wjazdu mija nas sporo samochodów. Cóż, trzeba uważać, bo droga wąska.

Przed nami Hala Boracza. © Goofy601


Posiłek w plenerze :) © Goofy601


Pod schroniskiem pierwszy dłuższy postój. Kanapki i decyzja co dalej. Spróbujemy zdobyć Rysiankę :) To już któreś z kolei podejście, ale przecież nie wypada się poddawać, w końcu to nasza ulubiona góra ;)

W tle nasz cel na dziś :) © Goofy601


Jako że zielony szlak mamy już obcykany na nogach, i wiemy że jest wąski i korzeniasty, postanawiamy spróbować żółtym, gdzie podobno czekają fajne widoki. A pogoda dziś na prawdę widokowa.

Widok na Kotlinę Żywiecką. © Goofy601


Widok na Halę Boraczą. © Goofy601


Stoki Rysianki i Lipowskiej. © Goofy601


Jeszcze kilka zdjęć i ruszamy najpierw w dół, a potem w górę zielonym by po chwili odbić na czarny. Mapa w telefonie to jednak przydatny wynalazek :)

Na zielonym szlaku. © Goofy601


Po drodze mijamy dwie Panie na dwóch rowerach typu Zenit (piszę typu, bo nie przyjrzałem się dokładnie. Na pewno nie były to rowery górskie. No chyba że miały jakieś tajemne ukryte moce ;) )Jak się okazało, Panie zamierzały pokonać tą samą trasę co my. Na takim sprzęcie gratuluję odwagi :) Miejmy nadzieję że ta ekspedycja odniosła sukces.

Nietypowy sprzęt do turystyki górskiej (no ale przecież liczy się pomysłowość :) ) © Goofy601


Czarny szlak pnie się stromo po zboczu. Są kamienie, trzeba pchać. Ale te widoki za plecami... :D

Trochę stromo ;) © Goofy601


Damy radę :P © Goofy601


Kawałek dalej trafiamy na szeroką równą ścieżkę którą stopniowo nabierając wysokości docieramy do żółtego szlaku. Tu mały postój na złapanie oddechu. Widok zjazdu do Rajczy jest na prawdę kuszący, jednak mamy tu pewną górę do zdobycia więc zabieramy się do wpychania rowerów na szczyt Redykalnego Wierchu.

Wygląda ładnie ale my w dół nie jedziemy ;) © Goofy601


Ta odrobina wysiłku po chwili odpłaca się pięknym zjazdem na Halę Bacmańską skąd roztaczają się wspaniałe widoki na granicę i Słowackie Beskidy.

Zjazd na Halę Bacmańską. © Goofy601


Widok na Wielką Rycerzową i słowackie Beskidy :) © Goofy601


Gdzie my to jestesmy? ;) © Goofy601


I tak jeszcze kilka razy - pod górkę przez las, zjazd na Halę, podziwianie widoków. Jest też okazja pożywić się rosnącymi przy szlaku borówkami (tym to Ela nie odpuści ;) ), które niestety w tym roku coś słabo obrodziły.

Rower czy borówka... trudny wybór ;) © Goofy601


I w górę przez las.. © Goofy601


Na ostatnim podjeździe przez las docieramy do znanego nam dobrze zielonego szlaku (biegnie tu razem z żółtym). Tu niezależnie od pogody praktycznie zawsze jest błoto ;) Do tego małe potoczki, śliskie kamienie w ilości dużo i trochę korzeni. Innymi słowy na żółtym szlaku mieliśmy luksus. Ale nie spodziewaliśmy się niczego innego po tym odcinku, wiec zamiast marudzić brniemy wytrwale do przodu.

Już niedaleko - znowu żółty z zielonym. © Goofy601


I tu ciekawostka - zmęczona wcześniej Ela przejeżdża ten trudny technicznie etap z zadziwiającą lekkością. Czyżby schronisko było już blisko? ;) Próbuję dotrzymać jej kroku, ale niezwyciężone Contunentale pokazują swoją pierwsza jak dotąd słabość - nie lubią wody :P A konkretnie szybkich manewrów na mokrym. Kilka niekontrolowanych uśliźnięć i decyduję się jednak poprowadzić kawałek ;)

Po chwili droga robi się znów szeroka i równa, więc oboje na kołach docieramy do schroniska na Lipowskiej. Tu tylko na chwilę po pamiątkową pieczątkę. Wszak postój zaplanowaliśmy na Rysiance :)

Kilka minut później triumfalnie docieramy pod schronisko. Tak udało się dojechać :D Rowery trochę ufyfrane, ale to na ostatnim odcinku. Zrobiło się chłodno. Narzucamy bluzy i idziemy coś zjeść.

Nareszcie u celu ;) © Goofy601


Tak się złożyło, że trafiliśmy na porę obiadową. Ruch spory, w końcu to środek weekendu. Znajdujemy wolne miejsce, zamawiamy po talerzu pomidorowej i pierogi z jagodami. (jakoś trzeba sobie zrekompensować nieurodzaj borówek ;) )

W górach nawet najprostsze potrawy smakują najlepiej :) © Goofy601


W schronisku spędzamy jakąś godzinkę podziwiając widoki za oknem. Rysianka ma chyba najlepsze okno widokowe w Beskidach. Przynajmniej spośród tych które widziałem ;)

Magiczne okno :) © Goofy601


Wymarzony widok z okna :) © Goofy601


Już po drodze zapadła decyzja, że zjeżdżamy czarnym szlakiem do Złatnej. Sporo jeszcze km przed nami, więc pora się zbierać. Jeszcze tylko sesja zdjęciowa "dzielnych zdobywców" i ruszamy.

Dzielny Zdobywca 1 (gdzieś w oddali Babia Góra :) ) © Goofy601


Dzielny Zdobywca 2 :P © Goofy601


Czarny szlak należy do tych krótkich, ale stromych. Znamy go dobrze z wcześniejszych pieszych wypadów na Rysiankę. Ma jednak tą zaletę, że jest w miarę równy i szeroki, a wokół biegnie kilka równie szerokich dróg technicznych o mniejszym kącie nachylenia.
I właśnie w oparciu o te drogi opracowaliśmy koncepcję zjazdu bezpiecznego dla średnio wprawnego rowerzysty :)

Widok z Hali Rysianki :) © Goofy601


Ponieważ jednak nie ma rozwiązań idealnych, kilka odcinków czarnego szlaku trzeba było zjechać. Początkowo nie wyglądało to różowo, ale po zastosowaniu triku wytrawnych MTB-owców (opuszczeniu siodełka :P ), rower dosłownie przykleił się do stoku :) Tak to można jechać.

Na czarnym szlaku. © Goofy601


Czarny szlak. © Goofy601


I dalej w dół :) © Goofy601


Ela opuściła siodło prawie całkiem i pomknęła w dół. Ja z racji barku amortyzatora również, ale trochę wolniej ;) Tym sposobem zjechaliśmy praktycznie cały czarny szlak, co dało nam ogromną satysfakcję :)

Ostatni zjazd do potocka :D © Goofy601


Na dole nie odmówiliśmy sobie taplania się w strumyku :P

Płytko było ;) © Goofy601


I czemu mam mokre buty? ;) © Goofy601


Złatna - tu jeżdżą takie wynalazki :) © Goofy601


"Słit focia" na mostku musi być :P © Goofy601


Dalszy ciąg trasy to już ponad 20km asfaltu różnej jakości. Ale praktycznie cały czas z górki :) Po drodze odwiedziliśmy Eli dziadka w Ujsołach. Posiedzieliśmy chwilkę i ruszyliśmy dalej do Ciśca, gdzie dotarliśmy pod wieczór.

Kościół w Rajczy. © Goofy601


Stodoła w Milówce o zachodzie słońca ;) © Goofy601


Licznik pokazał równe 50km. Sporo jak na wypad z takimi przewyższeniami. Dla mnie najdłuższa jak dotąd wycieczka (rowerem) po górach, dla Eli kolejna życiówka. (i nawet nie była bardzo zmęczona :P)

Trzeba będzie pomyśleć nad kolejnymi takimi wyjazdami. Póki co, ciepła kąpiel i regeneracja sił :)

P.S. Opony przeszły test na medal ;)


Cisiec-Węgierska Górka-Żabnica-Milówki-Hala Boracza-Hala Redykalna-Redykalny Wierch(1144mnpm)-Hala Bacmańska-Hala Gawłowska-Hala Bieguńska-Hala Lipowska-Rysianka(1322mnpm)-Hala Rysianka-Złatna-Ujsoły-Rajcza-Milówka-Cisiec.
Kategoria MOT, 50 - 75km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
58.30 km 1.60 km teren
03:28 h 16.82 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:24.0
Podjazdy:587 m

Do pracy 8 + Zabrzańska Masa Krytyczna :)

Piątek, 8 lipca 2011 · dodano: 09.07.2011 | Komentarze 1

Dziś po raz kolejny zabrałem rower do pracy. Tradycyjne kłopoty z wstawaniem zaowocowały nowym rekordem czasowym na tej trasie ;)

Po wypełnieniu służbowych obowiązków przyszedł czas na przyjemności. Najpierw obiadek (tradycyjnie specjalność zakładu - pyzy ;)) i w drogę do Zabrza.

Pstrowski spoglada na muzeum górnictwa ;) © Goofy601


Po wielu przemyśleniach doszedłem do wniosku, że zakup opon na allegro pozwoli mi zaoszczędzić 3zł. W zaistniałych okolicznościach postanowiłem dać zarobić panu z rowerowego, ale mieć nowe gumy od ręki, bez stresu że nie przyjdą na czas.

Jak się później okazało z i tak mocno zawyżonej ceny dało się trochę odliczyć. W ten sposób stałem się szczęśliwym (?) posiadaczem pachnących nowością Continentali. Zapach ten towarzyszył mi z resztą przez całą masę, gdyż z braku innej możliwości wiozłem je przerzucone przez szyję ;P
Z tego też powodu nie bardzo miałem jak robić zdjęcia podczas przejazdu :/

Niema jednak tego złego. Zamiast szaleć z aparatem miałem trochę czasu na pogaduchy ;)

Generalnie na placu Wolności zjawiło się koło 100 rowerzystów na wszelkiej możliwej maści sprzęcie.

szosa © Goofy601


Rasowa maszyna zjazdowa :) © Goofy601


Jakoś po 18 ruszyliśmy, tym razem zmienioną trasą. To tak żeby nie było nudno ;)

Ruszyła 12 ZMK © Goofy601


Długie po masie rozmowy :) © Goofy601


Po masie spora ekipa skierowała się na after, a ja wraz z moim "trofeum" w stronę domu, gdzie czekała już na mnie Ela (bez roweru niestety).

Na koniec fotka, która wyszła spod obiektywu mistrza portretu - Piernika
(nie wiedziałem że ma takie zdolności :) )


Maksymalnie rowerowo :D (dzieło utalentowanego fotograficznie Piernika) © Goofy601


Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Sośnica-Zabrze Centrum-MASA-Mikulczyce-Rokitnica