Info
Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.Rowerowanie w liczbach:
Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...
- dystans: 34312.14 km
- w terenie: 2208.10 km
- średnia prędkość: 17.84 km/h
- prędkość maksymalna: 60 km/h
- najdalej: 331 km
więcej
- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Wpisy archiwalne w kategorii
75 - 100km
Dystans całkowity: | 1485.20 km (w terenie 87.50 km; 5.89%) |
Czas w ruchu: | 77:55 |
Średnia prędkość: | 19.06 km/h |
Maksymalna prędkość: | 51.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1996 m |
Liczba aktywności: | 18 |
Średnio na aktywność: | 82.51 km i 4h 19m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
90.10 km
7.90 km teren
04:53 h
18.45 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Rowerowa Industriada 2013! :D
Sobota, 8 czerwca 2013 · dodano: 20.06.2013 | Komentarze 2
W tym roku miałem mocne postanowienie, by spędzić Industriadę rowerowo. Ela tym razem stwierdziła że spasuje, zatem szykowało się samotne przemierzanie Szlaku Zabytków Techniki. Na wczorajszej Masie jednak powstał plan by wyruszyć na szlak większą grupą. Tak więc z samego rana (tzn. po 11:00 :P) Zebraliśmy się silną grupą - Daniel, Serafin i ja na rokitnickiej pętli. Na trasie miał dołączyć jeszcze Skud. Moją starannie planowaną od tygodni trasę zastąpiliśmy swobodnym dobieraniem obiektów na zasadzie "jak nam się będzie chciało" :P I prawdę mówiąc nie żałuję tej decyzji bo "spontan" zwrócił się z nawiązką :)Trudno mi będzie opisać cały ten naszpikowany wrażeniami dzień. Postaram się może przytoczyć najważniejsze fakty, z nadzieją, że koledzy w przypływie weny bardziej rozwiną się na swoich blogach :)
Zatem po kolei...
Na pierwszy ogień poszła Stacja Wodociągowa w Karchowicach.
Stacja wodociągowa Zawada w Karchowicach© Goofy601
Tu zawsze się coś dzieje i zawsze warto wpaść. Oprócz tradycyjnych atrakcji, sprawdzonych już w zeszłych latach (gry terenowe, armatka wodna, zabawa suwnicą, oraz wszelkie możliwe pokazy z przewodnikiem :)) ciągle pojawia się coś nowego. Tym razem otwarto dla zwiedzających starą kotłownię. Zwiedzanie odbywało się o wyznaczonych godzinach, zatem wiekowe kotły rusztowe mogliśmy sobie obejrzeć jedynie przez okno. Eh, szkoda ;)
Kotłownia - otwarta op raz pierwszy w tym roku :)© Goofy601
Na pocieszenie wzięliśmy udział w pokazie produkcji ozonu przy pomocy mini wytwornicy błyskawic. Całe szczęście były to jedyne jakie się nam dziś przytrafiły ;)
Jako "specjaliści z branży" ruszyliśmy z Serafinem na halę maszyn by przyjrzeć się bliżej uzbieranym tam pompom.
Najmłodsze pompy w parku maszyn - ciągle w ruchu© Goofy601
Ciekawe kto to produkuje... :P© Goofy601
Zaspokoiwszy ciekawość udaliśmy się jeszcze po pamiątkowe pieczątki i herbatkę parzoną na karchowickiej wodzie. Przy stoisku spotkałem dawno niewidzianą koleżankę Dorotkę. A to dopiero spotkanie po latach :)
Można by tak siedzieć długo, ale pora jechać dalej. Ustaliliśmy, że można by wstąpić do Muzeum Inżynierii Sanitarnej. Ha, więc znowu jedziemy do Gliwic :P
Po drodze Skudy oprowadza nas po dobrze sobie znanych terenach Huty Łabędy. Niesamowity obiekt. W prawdzie wiszą tabliczki z zakazem fotografowania, ale w jednym z zaułków udało mi się pstryknąć kilka fotek ;)
Okolice Huty Łabędy© Goofy601
Zrobiło się już dość duszno i parno kiedy dotarliśmy pod muzeum.
Muzeum Techniki Sanitarnej - Gliwice© Goofy601
Pierwszy raz miałem okazję oglądać tą ekspozycje. Całkiem spory zbiór armatur łazienkowych, starych dokumentów, zdjęć oraz pomp i urządzeń hydrotechnicznych
Zastawka kanałowa© Goofy601
Przed budynkiem prezentację swojego wyposażenia urządziła jednostka wojskowa. Trafiła się fajna okazja pooglądać sprzęt w wieku niemuzealnym :P
Dobrze strzeżona ekspozycja ;)© Goofy601
Wnętrze Hummera - miejsce kierowcy© Goofy601
... i przedział dla VIPów :P© Goofy601
Przed odjazdem załapaliśmy się jeszcze na wycieczkę po oczyszczalni ścieków. Przyznaję, że wejście do budynku pierwszego etapu oczyszczania z kanapką i kubeczkiem herbaty nie było najlepszym pomysłem :P
W zasadzie było to chyba jedyne miejsce gdzie dało się odczuć jakikolwiek smród. Pozostałe zbiorniki instalacji są dokładnie przykryte, więc zapachy nie wydostają się na zewnątrz. Jest estetycznie, ale nie ma czego pokazać turystom ;) No chyba że osadniki kawałek dalej ;)
Hmmm... osady? ;)© Goofy601
Umęczeni już nieco panującą wokół duchotą skierowaliśmy się na Nowe Gliwice do Muzeum Odlewnictwa Artystycznego. Tu po raz kolejny dopisało nam szczęście, bo udało się przyłączyć do grupy oprowadzanej osobiście przez dyrektora całego przedsięwzięcia. Swoją drogą bardzo sympatyczny człowiek, z bogatą wiedzą historyczną i zupełnie niedzisiejszym podejściem do architektury przemysłowej. Przydało by się takich więcej :) Opowiadając przeróżne ciekawostki i smaczki z renowacji pokopalnianych budynków - centrum całego kompleksu, oprowadził nas po pomieszczeniach technicznych niedostępnych na co dzień :)
Historia i współczesność - a jednak da się pogodzić :)© Goofy601
Oryginalne kafle© Goofy601
Trafiliśmy nawet do podziemi by zobaczyć prawdziwe gliwickie piramidy ;)
Gliwickie piramidy :)© Goofy601
Może znajdziemy i mumię...? :P© Goofy601
Tak na prawdę są to filary wieży zegarowej, która posiadała osobny fundament, niezależny od reszty budynku.
Po tej nieplanowanej wycieczce zostało nam jeszcze trochę czasu na zwiedzenie samego Muzeum Odlewnictwa. Trzeba przyznać, że aranżacja tak małej przestrzeni robi wrażenie. Jedno duże pomieszczenie zawiera w sobie kilka mniejszych "komórek" urządzonych tematycznie. Zwiedzając ma się wrażenie, że muzeum jest przynajmniej 2 razy większe :P
Muzeum Odlewnictwa Atrystycznego© Goofy601
Dość już tego kręcenia się po Gliwicach. Czas zacząć prawdziwe jeżdżenie ;) Następnym przyjętym większością głosów punktem programu na dziś zostaje Szyb Mikołaj. Jest to jego debiut na Industriadzie. Nie został jeszcze nawet wpisany na szlak. I to już jest wystarczający powód by pojechać i zobaczyć :)
Wieża szybu Mikołaj© Goofy601
Wieża szybowa może jeszcze wygląda surowo, ale myślę, że z biegiem czasu i za sprawą zdobytych funduszy wkrótce będzie cieszył oko podobnie jak kilka już odnowionych historycznych szybów w okolicy.
Przyjechaliśmy trochę za późno na pokaz maszyny wyciągowej. Ale po raz kolejny dziś nam się poszczęściło i razem z grupką jeszcze kilku spóźnialskich mogliśmy chociaż pozwiedzać wnętrze maszynowni :)
Tu już widać świeże kolory. A jak widać kolory, to znaczy że coś się dzieje... (cytując klasyka ;) )
Elektryczna maszyna wyciągowa© Goofy601
Po ostatniej turze zwiedzania zrobiliśmy małą przerwę na coś w rodzaju obiadu. W ruch poszły kanapki i francuskie racje żywnościowe :) W międzyczasie organizatorzy zaczęli pakować swój dobytek. Szło im to na tyle sprawnie, że po chwili musieli już ławki spod nas wyciągać ;) Dokończyliśmy obiad na stojąco :P
Niebo zaciągnęło się gęstą chmurą, a w oddali było słychać groźne pomruki. Powoli trzeba było się zbierać. Ruszyliśmy więc w stronę Zabrza.
Najpierw wstąpiliśmy do Skansenu Królowa Luiza. Tu o dziwo nic się w tym roku nie odbywało. Następny przystanek - Muzeum Górnictwa Węglowego. Tu też niedawno skończyli. Spotkaliśmy za to Guśka. Niestety bez roweru ;)
Chwilę później wylądowaliśmy pod Guido. Tutaj frekwencja nie było powalająca. Czyżby ludzie przestraszyli się burzy? ;) Chyba pierwszy raz ochrona pozwalała wprowadzić rowery na teren. ( zwykle kazali przypinać do płotu ;) ).
Industriada pod Guido© Goofy601
Ogromne lalki DUNDU odpoczywały w odosobnieniu, więc nie widzieliśmy pokazu. Sam koncert też nie był aż tak zajmujący by tracić tu czas. Udaliśmy się więc po pieczątkę i wio na następny a za razem finałowy punkt dzisiejszej wycieczki - Szyb Maciej.
Dotarliśmy akurat na koncert Indios Bravos. Zebrane tu tłumy wyjaśniały by pustki pod Guido. Coś mi się zdaje, że odnowiony Maciej zaczyna przejmować pałeczkę kulturalno-industrialnego lidera miasta :) W sumie to nawet i dobrze, bo kopalnia Guido jest jakaś taka bezosobowa.
W tłumie sporo znajomych twarzy. (niektóre ciężko rozpoznać bez kasku i okularów :P ) Trafił się też Pan Andrzej - dobry duch i przewodnik szybu.
Szyb Maciej - dużo nas, ale jeszcze się upchnie :P© Goofy601
Po raz "enty" zawitaliśmy na pokaz maszyny wyciągowej. Mimo wszystko warto wpaść - zawsze się można czegoś nowego dowiedzieć :P
Czy to aby nie przetwornica wysokiego napięcia? I nawet działa! :P© Goofy601
Zaopatrzywszy się w grillowaną kiełbasę (bardzo dobrą :)) usiedliśmy pod starą maszyną parową w oczekiwaniu na maping 3D - jak to wyjaśnił Serafin - film wyświetlany na budynku z wykorzystaniem jego elementów. Zapowiadało się ciekawie, wyszło tak sobie ;)
Jako, że nazajutrz czekał nas kolejny rowerowy dzionek postanowiliśmy na tym zakończyć objazd Industriady 2013. To był jeden z tych fajnych dni spędzonych całkowicie rowerowo, w doborowym towarzystwie :) Spontaniczny wybór kolejnych punktów na trasie okazał się zaskakująco dobry i myślę, że nikt nie poczuł się pominięty. Ilość zdobytych pieczątek mówi sama za siebie ;)
Industriadowe trofea :P© Goofy601
Rokitnica-Wieszowa-Zbrosławice-Kamieniec-Karchowice-Przezchlebie-Czechowice-Łabędy-Gliwice-Sośnica-Zabrze Centrum-Zaborze-Ruda Śląska-Zaborze-Zabrze Centrum-Maciejów-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 75 - 100km, Odkrywczo
Dane wyjazdu:
82.70 km
3.20 km teren
04:43 h
17.53 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Oko w oko z Hałdą i wizyta u wojów ;)
Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 22.06.2012 | Komentarze 1
Po raz pierwszy od dłuższego czasu mam czas wolny w weekend i jest ładna pogoda. Postanawiam to spożytkować, jakżeby inaczej - rowerowo. Dziś chciałbym wrócić na ziemię mikołowską, zobaczyć coś więcej z tamtejszych dobrze oznakowanych szlaków, a także wziąć odwet na hałdzie w Łaziskach, której poprzednio nie udało mi się zdobyć ;)Jest ciepło i bezchmurnie. Wybranie się z domu trochę zajmuje - wyjeżdżam koło 11:00. Późno trochę, ale cóż ;)Zabrze mijam w miarę sprawnie, potem Paniówki i rozpoczynamy odkrywanie nieznanego. Piękne nieuczęszczane drogi prowadzą mnie nienagannym asfaltem wśród drzew do miejscowości Bujaków.
Polna droga w okolicach Bujakowa.© Goofy601
Przydrożny krzyż.© Goofy601
Tu mam okazję zobaczyć zabytkowy kościół pw. Św. Mikołaja. Znajduje się tu również sanktuarium oraz piękny ogród/park. Wokół kościoła wiele pomników upamiętniających różne wydarzenia. Warto zatrzymać się na chwilę i pozwiedzać.
Kościół Św. Mikołaja w Bujakowie.© Goofy601
Miejsce spoczynku ks. proboszcza - nagrobek z połowy XIX wieku.© Goofy601
tablica - na murach prezbiterium kościoła w Bujakowie.© Goofy601
Wejście na plebanię?© Goofy601
Wnętrze kościoła w Bujakowie.© Goofy601
Błogosławiony jak żywy ;)© Goofy601
Ruszam dalej wąskimi ścieżkami przez las w kierunku Łazisk. Robi się coraz cieplej, ale póki jestem pod drzewami jest ok ;) Przy przejeździe kolejowym mały odpoczynek. W oczy rzuca mi się takie cudeńko. Szkoda że za płotem ;)
Ręczna pompka z Leszna. Eh, zboczenie zawodowe ;)© Goofy601
Zaczynają się wzniesienia. Taak, Łaziska i Mikołów to idealne tereny do zaprawy przed górską turystyką :P Jest leniwe sobotnie popołudnie. Z domu kultury dobiegają pieśni piłkarskie przypominające o dzisiejszym meczu Polska-Czechy. Łaziska - ładne miasto.
Łaziska Górne - centrum.© Goofy601
Jadę dalej by zmierzyć się oko w oko z jedną z największych hałd w Europie - Skalnym. Szczyt ten (bo tak to trzeba nazwać) wznosi się 389 m.n.p.m. i usypywano go przez 86 lat z odpadów z pobliskiej kopalni Bolesław Śmiały. W tym roku mija 100 lat od uruchomienia składowiska. Jest więc znakomity powód by wdrapać się na górę ;)
Nie jest to łatwe, bo początek drogi na szczyt znajduje się na terenie kopalni. Po czterech nieudanych próbach z różnych stron, krótkiej tułaczce po lesie, taplaniu w błocie (tak tak, udało mi się znaleźć trochę błota ;)) udaje mi się odnaleźć właściwą ścieżkę :D Następne minuty to już mozolna wspinaczka znana z beskidzkich szlaków. Jest gorąco i duszno. Zawraca mi się w głowie, ale wytrzymałem i dotarłem na szczyt.
Szczyt - równa zielona łąka z uroczym jeziorkiem na środku :P Nigdy bym nie powiedział, że jest to składowisko odpadów pokopalnianych. Jedyne co może o tym przypominać to zardzewiały rurociąg fi100 wyłaniający się gdzieniegdzie z trawy i para wydobywająca się z chłodni Elektrowni Łaziska. A tak to sielanka po prostu. W trawie rosną grzybki, nad jeziorkiem latają jaskółki, są też skowronki. Wszystko to 92 m nad okoliczną zabudową :P
Szczyt hałdy w Łaziskach - jeziorko :)© Goofy601
Skowronek w akcji ;)© Goofy601
Podchodząc do krawędzi przy takiej pogodzie jak dzisiaj ma się naprawdę szerokie spojrzenie na wszystko. Widok rozpościera się stąd bardzo daleko.
Kościół w Łaziskach.© Goofy601
Lasy Kobiórskie.© Goofy601
Wieża ciśnień w Łaziskach. W tle od lewej: Dorotka, EC Będzin i El. Łagisza :)© Goofy601
A nawet...
Elektrownia Rybnik.© Goofy601
Szarlota :)© Goofy601
Rybnik, Rydułtowy, o Beskidach już nie wspomnę... No i ta inna perspektywa Elektrowni Łaziska :)
Elektrownia Łaziska - z chłodniami jak równy z równym ;)© Goofy601
Ożywczy wiaterek pomaga przetrwać upał ale przecież nie można tak stać w pełnym słońcu ;) Z peleryny przeciwdeszczowej robię sobie więc zadaszenie przy pomocy roweru i tablicy "zakaz kąpieli" :P Cień jest, można spożyć namiastkę obiadu. Wszystko przywiozłem ze sobą ;)
Czas zorganizować trochę cienia ;)© Goofy601
Gdy tak leniwie siedziałem w cieniu przysnęło mi się na jakieś 20min. Widocznie odpoczynek był konieczny ;) W międzyczasie na hałdę wdrapał się jakiś Pan Pieszy Turysta. Poprosił o zdjęcie i... przegadaliśmy następną godzinę :P
Najwyższa pora jechać dalej. Zjazd ze Skalnego poszedł już dużo sprawniej, znalazłem też łatwiejszy wyjazd z lasu. By nie wracać tą samą drogą za Łaziskami skręciłem na Orzesze. Tu mnie jeszcze nie niosło ;) Dalej Ornontowice, gdzie Magiczna Mapa pokazała zabytkowy pałac. Był ale mocno zasłonięty drzewami. Na stacji benzynowej niedaleko Kopalni Budryk uzupełniam zapasy płynów. Pierwszy raz widziałem stację, w której był problem ze znalezieniem wody mineralnej. Samo piwo... i to w ogromnych ilościach. Nie wiem czy to sąsiedztwo kopalni czy przygotowania do Euro ;)
Rzut oka na przydrożny zegar - pora jechać dalej :)
Gorąco i późno ;)© Goofy601
Kopalnia Budryk.© Goofy601
Droga z Ornontowic prowadzi mnie do Chudowa. No jak już tu jestem to przecież nie mogę nie wstąpić na zamek ;) A na zamku znów coś się dzieje. Trwają przygotowania do wielkiego turnieju. Wojowie zmierzą się w pojedynkach jeden na jeden. Chętni a nieuzbrojeni mogą oczywiście nabyć podstawowe wyposażenie na miejscu :P
A w Chudowie jak zwykle pełny asortyment ;)© Goofy601
W tym roku wojów jakby mniej, ale to pewnie dlatego że dziś pierwszy dzień. Wikingowie może dopłyną jutro ;) Upał zrobił się okrutny, jest duszno i ciężko wytrzymać w koszulce i krótkich spodenkach. Panowie Wojowie jednak nie baczą na upał i ruszają się całkiem żwawo i to w pełnym rynsztunku. Nie ma lipy, prawdziwi hard korowcy :P
Pierwsze starcia wojów.© Goofy601
Ha, dostał ;)© Goofy601
Ciężkozbrojny :)© Goofy601
Niektórzy od najmłodszych lat zaczynają kompletować sprzęt :)
Hełm już jest pora na resztę wyposażenia :)© Goofy601
Po trudach walki upał zdaje się doskwierać jeszcze bardziej ;)
Skocz no po wodę bracie woju... ;)© Goofy601
Jak na każdym dobrym turnieju nie może zabraknąć komentatora sportowego ;)
Komentator "z epoki" ;)© Goofy601
Zostaną tylko najlepsi :)© Goofy601
Tarcza w prawdzie mała ale za to jaka technika... :P© Goofy601
Wśród tłumów obserwujących potyczki spotykam dawno nie widzianego bibera. Zwiedzamy sobie obóz wojów a potem dłuugo jeszcze dyskutujemy na tematy około rowerowe ;)
Turniej trwa a w obozowisku spokój.© Goofy601
Można by tak długo, ale nieuchronnie zbliża się godzina innego ważnego starcia. Żeby zdążyć trzeba by się pomału zbierać w stronę domu. Wszak to jeszcze jakieś 18 km ;) Do Kończyc jedziemy razem, dalej już sam.
Na mecz zdążyłem, wynik trochę nie bardzo ale cóż… ;) Ważne że wycieczka zakończona stuprocentowym sukcesem :D
Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Kończyce-Paniówki-Paniówy-Bujaków-Łaziska Górne-Łaziska Średnie-Łaziska Górne-Orzesze-Ornontowice-Chudów-Paniówki-Kończyce-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 75 - 100km, Odkrywczo
Dane wyjazdu:
85.40 km
7.80 km teren
04:33 h
18.77 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Elektroenergetyczne rozmyślania i mikołowskie ścieżki rowerowe ;)
Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 0
W ostatnim czasie sporo mam spraw do przemyślenia. Odnośnie przyszłości bliższej o dalszej, wyboru właściwej drogi... Dziś nadarzyła się okazja by spędzając niedziele na siodełku poukładać sobie co nieco plany. Dziś wyruszyłam w kierunku Mikołowa.Przez Zabrze przejechałem w miarę sprawnie, jednak tuż przed Paniówkami coś mnie podkusiło by odbić w las i znaleźć jakiś skrót. Czasem boczne drogi tak mają, że aż się proszą żeby w nie skręcić ;) "Skrót" zaprowadził mnie na zaciszne osiedle domków jednorodzinnych między którymi... trwał remont kanalizacji :P Podążając zgodnie z tabliczkami w ramach akcji objazd zajrzałem chyba w każdy zakamarek tej wioski i w każde podwórko ;) W końcu ścieżka wyprowadziła mnie do lasu. Tu trafiłem na taki oto uroczy zakątek po czym wyjechałem w Halembie ;)
Jeziorko w okolicach Halemby.© Goofy601
Kaczuszka :)© Goofy601
Cóż, nie tu miałem się znaleźć, ale nie jest źle. Chwila kombinowania i wróciłem na trasę do Mikołowa. Gdy dotarłem na miejsce zaczęły się ostre podjazdy. W sumie dobre tereny by poćwiczyć przed wypadem w góry. A propos - gdy wdrapałem się na ostatnie wzniesienie moim oczom ukazała się piękna panorama Beskidów :)
Widać góry :)© Goofy601
Były trochę zamglone, owszem, ale z takiej odległości (ok 50km) i tak było widać bardzo fajnie :)
Beskidy - Bielsko jak na dłoni ;)© Goofy601
Jak się uważniej przyjrzeć można zobaczyć Bielsko i komin EC II w Czechowicach :)
Z górami w tle ;)© Goofy601
Ponieważ tematykę energetyczną najlepiej rozważać w sprzyjającym klimacie udałem się poszukać odpowiedniej miejscówki.
Jadąc równym asfaltem to w górę to w dół trafiam do Łazisk Górnych.
Łaziska - droga przy elektrowni.© Goofy601
Tu w cieniu chłodni kominowych Elektrowni Łaziska urządzam sobie dłuższy piknik i oddaję się rozmyślaniom :)
Elektrownia Łaziska.© Goofy601
Gdy stwierdziłem, że nic więcej nie wymyślę ruszyłem w dalszą drogę. Podkusiło mnie by spróbować wjechać na górująca nad i tak pagórkowatą okolicą hałdę ;)
Hałda w Łaziskach.© Goofy601
No i zaczęło się poszukiwanie drogi wjazdowej. Kilka nieudanych prób, aż w końcu ulicą Długą docieram bardzo blisko hałdowego podnóża. Wjazdu jednak niestety niema. Jest za to interesująco wyglądająca kładka z widokiem na teren kopalni Bolesław Śmiały :)
Kopalnia Bolesław Śmiały - Łaziska© Goofy601
Kopalnia ujęcie 2.© Goofy601
Po przeprawieniu się na dugi brzeg czeka mnie jeszcze dość stromy podjazd. A może to tylko zmęczenie? W nogach już prawie 50km więc pewnie tak ;)
Pod pomnikiem ku czci Wyzwolicieli postój na małe co nieco i czytanie mapy.
Pomnik "Wyzwoliciela" :)© Goofy601
Nie chcąc wracać tą samą drogą muszę poszukać jakiegoś skrótu przez las. Dwupasmówką przecież nie pojadę ;) Mam pewne obawy co do nawigowania po lesie z mapą w skali 1:100 000 ale ryzyk fizyk. Grunt żeby kierunek był słuszny ;)
Dojeżdżam do centrum Łazisk i już pierwszy problem z papierowym Dżipiesem ;) Tam gdzie ma być ścieżka jest... płot ;) Hmmm. Z pomocą przychodzą mi przyjaźnie wyglądające tabliczki na żółtych słupkach.
Doskonale oznaczone szlaki powiatu Mikołowskiego :)© Goofy601
Wyglądają na nowe i nietknięte wandalską ręką. Okazuje się, że w Mikołowie funkcjonuje całkiem spora sieć świetnie oznakowanych szlaków rowerowych. Temat do zgłębienia na przyszłe wycieczki ;) Ważne, że jadąc za tabliczkami znajduję właściwą drogę i to bez spoglądania do mapy :) Eh, gdyby naszym Zabrzańskim dało się tak jeździć ;)
Opuszczam Łaziska ;)© Goofy601
Mapa szlaków rowerowych.© Goofy601
Trasy zróżnicowane - jest asfalt są i polne ścieżki. Wszystko odpowiednio przejezdne i bezbłędnie oznakowane :)
W drodze na Mokre© Goofy601
Wracam na asfalt. Przy drodze sporo pomników, kapliczek i zabytkowych krzyży. Nie zatrzymuję się jednak przy nich długo bo chciałbym zdążyć do domu przed zmrokiem.
Mokre - przydrożny krzyż.© Goofy601
W Borowej Wsi na stacji benzynowej robię jeszcze mały postój na jakąś imitację obiadu. Trzeba by wreszcie zjeść coś ciepłego ;)
Od Mikołowa do samych Paniówek jedzie się bezproblemowo. 30 na liczniku, miejscami ponad metrowej szerokości pobocze po prostu pięknie :)
W Zabrzu ostatni postój pod pomnikiem Pstrowskiego. Swoją drogą, ma facet cierpliwość - ja bym już dawno czymś zdzielił tego gołębia ;)
Pstrowski - wzór opanowania i cierpliwości ;)© Goofy601
Pod samym domem praktycznie spotykam Daniela i Nocną wracających z podboju ziem Świerklanieckich. Chwila rozmowy, zdjęcia z Nocy Muzeów i ruszamy dalej :)
Tak to na rozmyślaniach i zwiedzaniu ciekawej okolicy minęła najdłuższa jak dotąd w tym roku wycieczka ;)
Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Kończyce-Paniówki-Halemba-Borowa Wieś-Śmiłowice-Mikołów-Łaziska Dolne-Łaziska Górne-Mokre-Śmiłowice-Borowa Wieś-Paniówki-Kończyce-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 75 - 100km, Odkrywczo
Dane wyjazdu:
81.50 km
0.00 km teren
05:22 h
15.19 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:3.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
WOŚPowa Masa Krytyczna :)
Niedziela, 8 stycznia 2012 · dodano: 09.01.2012 | Komentarze 1
Pogoda nie zna litości :P Od rana pochmurno i wszystko zlane wodą. Do tego temperatura mocno niezachęcająca. Ale co mi tam, jadę - cel jest szczytny, a z cukru nie jestem. Trochę ciuchów na zmianę ciepła herbata do termosu i w drogę - na Świąteczną, Orkiestrową Masę Krytyczną :)Zapowiadany dystans wydawał mi się w tych warunkach dość spory, a i jak zwykle nie mogłem się zebrać do wyjścia. Postanowiłem więc masę złapać w Zabrzu - jak będą przejeżdżać. Jadąc mokrymi ulicami miałem już przedsmak tego że lekko nie będzie ;) Na Bytomskiej podpytałem Pana Policjanta co i jak i rozpocząłem oczekiwanie. Po dłuższej chwili ukazał się sporej wielkości peleton z białym bicyklem na czele. Wszyscy nie licząc grupy porządkowej w jednakowych kamizelkach :)
Nadjeżdża WOŚPowa Masa :)© Goofy601
W cale nie jest łatwo dogonić żółto-pomarańczową grupę, bo nadają całkiem słuszne tempo. Moja kamizelka nosi barwy ZMK. Szybko namierza mnie Roman i zbieram reprymendę, że tylko ja z Zabrza jestem, gdzie są inni, i że wstyd... no ale o co mu chodzi? Przecież ja jestem... :P
Na drodze mokro i dżdżyście. Czuje jak zaczynają mi przemakać rękawiczki. Wokół pusto i co tu dużo mówić smutno. Szkoda, bo to przecież taki piękny dzień - 20 finał WOŚP. No i ci zmoknięci wolontariusze... Kolorowy peleton nie traci jednak wigoru i twardo pedałuje w stronę Bytomia.
W kolumnie spotykam Mariusza. Nie widzieliśmy się ho ho i jeszcze trochę, chyba od liceum. Jak się okazuje również przerzucił się na rowerowy tryb życia. No to mam kompana do rozmowy ;)
Jak to przy gadaniu na rowerach droga szybciej mija (tylko gardło boli :P) i ani się obejrzałem jak znaleźliśmy się pod BCK gdzie czekał już na nas gorący poczęstunek :) Tego właśnie było trzeba - talerz ciepłej zupy i buła do tego :)
Kolejka po krupnik :)© Goofy601
Po odstaniu swojego można już było pałaszować :)
Gorący krupnik i coś do gryzienia :)© Goofy601
W międzyczasie w tłumie rowerzystów kręcili się osobnicy o dość nietypowym wyglądzie. Mimo że uzbrojeni to na szczęście nie groźni ;)
Właściwie to jaka to epoka...?? :P© Goofy601
Na postoju była też wreszcie okazja przywitać się ze znajomymi, zmienić rękawiczki na cieplejsze i suchsze a także zaopatrzyć w kamizelkę okolicznościową oraz numerek startowy. Pogaduchy, żarty, wesoła atmosfera, ale trzeba jechać dalej. Darek i Kosma decydują się wracać. Podobnie McAron. Cóż, nie wszyscy lubią moknąć i marznąć i w tym wypadku doskonale ich rozumiem. Ale mnie korciło co będzie dalej na trasie :P
Pokrzepieni krupnikiem kierujemy się do Rudy Śląskiej. Tam na placu pod bardzo ładnym kościołem spotkanie z panią Burmistrz i wspólna fotka. Przychodzi też wiadomość o zwycięstwie Justyny Kowalczyk :)
Kościół św. Pawła w Rudzie Śląskiej.© Goofy601
Kolejny przystanek w Świętochłowicach i Chorzowie. Tu żaden prezydent do nas nie wychodzi, więc kierujemy się do chorzowskiego parku, gdzie mimo cyklicznych opadów trwa w najlepsze orkiestrowa impreza. Z przyczyn technicznych zarządzona zostaje prawie godzinna przerwa - czekamy na wejście antenowe, by mogli nas na żywo w TV pokazać :) Jest więc tzw "czas wolny" ;) Byłaby dobra okazja się rozejrzeć... niestety, pogoda prawdopodobnie również z przyczyn technicznych zarządza deszcz. Czas wolny spędzamy z Mariuszem pod wiatą racząc się herbata z termosu ;)
Nadchodzi godzina zero. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami zasilimy szeregi startującego o 15:00 Rajdu Rowerowego. Z racji pogody frekwencja niewielka więc czemu mamy nie wspomóc tej akcji :) W końcu to tylko dwa kółka wokół parku. Dobra rozgrzewka, bo zdążyłem już nieco zmarznąć od tego czekania. Na starcie zjawia się też Michał. Jego też dawno już nie widziałem. Cały rajd jak i dalsza droga do Katowic zeszła znów na pogaduchach ;) W sumie podziwiania okolicy nie było co żałować - zaczęło się robić szaro i ciąć zimnym drobnym deszczem...
Tym sposobem ostatni etap z Chorzowa pod katowicki Spodek minął praktycznie bezboleśnie :) Muszę przyznać, że odnowiona hala prezentuje się "na żywo" bardzo fajnie.
Odnowiony Spodek wita rowerzystów.© Goofy601
Cała masa otrzymała honorowe miejsce pod samą sceną ( za barierkami ) i... no właśnie nic ;) Żadnego spektakularnego "BUM" nie było. Ot dojechaliśmy, można się rozejść ;) Trochę dziwnie to wyszło, bo dopiero po jakimś czasie zespół przestał grać i coś tam powiedziano na nasz temat. A przecież jechali wśród nas wolontariusze i mogliśmy trochę pokwestować pod spodkiem wykorzystując masowy potencjał :)
Cóż, słabe zakończenie nie zmienia faktu, że impreza mimo wszelkich niesprzyjających warunków pogodowych udała się wyśmienicie :) Pozostaje kwesta powrotu do domu. O tej porze jedyną rozsądną opcją wydawał mi się powrót pociągiem. Dzięki Michałowi trafiam bezbłędnie na dworzec. Choć to niedaleko sam bym go pewnie nigdy nie znalazł, zwłaszcza w przebudowie ;) Jeszcze raz wielkie dzięki! :) W drodze na dworzec uformował się mały peleton, i wkrótce okazało się , że nie będę wracał sam.
Razem z Gliwicką Ekipą w ostatniej chwili wskoczyliśmy do pospiesznego na Wrocław i rozprawiając o różnych aspektach turystyki rowerowej dojechaliśmy do Gliwic. Tak tak, do Gliwic. Jakoś nie chciało się przerywać rozmowy w Zabrzu ;)
W Gliwicach jeszcze małe rozpoznanie co też się dzieje na pl. Krakowskim. Był koncert ale średni, więc pożegnaliśmy się i w drogę do domu. Oznaczało to jeszcze przynajmniej 18km. Ale gdy tylko przestało polewać mnie deszczem jechało się o wiele przyjemniej ;)
Tym sposobem dotarłem do domu mokry, brudny i prze szczęśliwy :P Z dystansem ponad 80km na liczniku. To jeden z lepszych przebiegów w ostatnim czasie, do tego w styczniu i po sporej przerwie w jeżdżeniu. Marzyła mi się tylko ciepła kąpiel, łóżeczko i urlop w poniedziałek. Na to ostatnie jednak nie miałem co liczyć :P
Na pocieszenie zostały mi trofea z dzisiejszej wycieczki - okolicznościowa kamizelka, przemyślnie uchroniona przed zabrudzeniem, oraz pamiątkowa koszulka z rowerowego rajdu w Chorzowie :)
Kamizelka okolicznościowa :)© Goofy601
Rajdowa koszulka :)© Goofy601
Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Biskupice-Bobrek-Karb-Bytom-Szombierki-Świętochłowice-Chorzów-Katowice-pociąg-Gliwice-Żerniki-Szałsza-Grzybowice-Wieszowa-Rokitnica
Kategoria 75 - 100km, Masa Krytyczna, Odkrywczo
Dane wyjazdu:
90.60 km
16.80 km teren
04:54 h
18.49 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy:617 m
Rower:Grand Adventure-S
Na skrzydłach i po torach :)
Niedziela, 11 września 2011 · dodano: 13.09.2011 | Komentarze 1
No i stało się. Namówiony przez Serafina i Janka miałem wybrać się dziś na górę św. Anny. Niestety, wczorajsze prace remontowe przedłużyły się do godzin nocnych. W tej sytuacji wstawanie o 4 nad ranem nie miało sensu bo i tak daleko bym nie dojechał ;/Wstałem zatem o bardziej przystępnej porze. Mimo że z grupowego wyjazdu znów nic mi nie wyszło, stwierdziłem że nie można marnować tak ładnego dnia. Z resztą i tak miałem dziś wielką ochotę na dłuższe rowerowanie :)
Około godz. 11 (tak, wiem, dobra pora do jazdy w słońcu ;) ) wyruszyłem przez Helenkę i Stolarzowice z zamiarem dotarcia do lotniska w Pyrzowicach. Kilka razy poniosło mnie w tamte okolice, ale jakoś nigdy jeszcze nie udało się tam trafić. W taką pogodę jak dziś powinno być fajnie widać startujące samoloty :)
Dość szybkim tempem udałem się w stronę Wymysłowa. Tą trasę już znam więc poszło sprawnie. Czas rozpocząć wędrówkę z mapą. Tuż za zaporą trafiam na znaki ścieżki dydaktycznej po okolicznych bunkrach. Skoro już tu jestem to czemu by nie pozwiedzać skoro tak ładnie zapraszają :)
Bunkier w Wymysłowie niedaleko zapory.© Goofy601
Pierwszy trafił się schron pozorno-bojowy Grupy Bojowej Wymysłów, jak widać gruntownie odnowiony przez miłośników fortyfikacji :)
Dalej wzdłuż wschodniego brzegu jeziora trafiam na kolejną tabliczkę
Oznakowanie "bunkrowej" ścieżki dydaktycznej.© Goofy601
Zgodnie z wytycznymi po 300m w środku lasu pojawia się schron piechoty, taki sam jak te znajdujące się na "Pozycji Tarnowskie Góry"
Ten jest jednak odrobinę lepiej zachowany. Metalowe elementy typu zawiasy, ościeżnice czy unikatowe klapy strzelnic zostały zabezpieczone farbą antykorozyjną.
Kolejny - tym razem schron piechoty :)© Goofy601
Przelotnia.© Goofy601
Schron ten stoi niczym leśny domek, więc można go sobie dokładnie pooglądać z każdej strony. Kawałek dalej, również prowadzony tabliczkami, trafiam na podobny schron tylko mocniej zarośnięty. Jednak sezonem na bunkry zdecydowanie jest jesień i wczesna wiosna ;)
Spokojnymi dróżkami przez Ossy podążam w kierunku Tapkowic. Po drzewach już coraz bardziej widać zmieniającą się porę roku.
Jesień idzie.© Goofy601
W Tąpkowicach mijam ciekawy kościół św. Jana Chrzciciela z figurą patrona, na której święty wygląda bardziej jak Brad Pit w filmie Troja ;)
Kościół św. Jana Chrzciciela w Tąpkowicach.© Goofy601
Chociaż.. kto wie, może rzeczywiście miał taka nienaganną sylwetkę ;)
Dobrze zbudowany Jan Chrzciciel :P© Goofy601
Krótki odcinek zmuszony jestem jechać główną drogą, dlatego z radością odbijam w coś mniej uczęszczanego w kierunku Ożarowic. Nie ujechałem nawet kilometra, a tu kolejna niespodzianka - bunkier. I to jaki :)
Jeden z najcięższych schronów bojowych OWŚ, tradytor artyleryjski ze stanowiskiem armaty fortecznej 37mm :)
Obszar Warowny Śląsk - bunkier w Tapkowicach.© Goofy601
Kopuła pancerna.© Goofy601
Aż chciało by się wejść do środka i pozwiedzać, tym bardziej że krata zamykająca wejście jest zachęcająco uchylona ;) Jednak w myśl zasady, ze samotnie do bunkrów nie włażę odpuszczam sobie tą przyjemność.
Ujęcie z góry - bunkier w Tąpkowicach.© Goofy601
Do samych Ożarowic jedzie się pięknie - pagórki, pola, spokój. Ogólnie dużo przestrzeni. Idealne miejsce na lotnisko :) Skręcam w prawo, mijam ostatnie zabudowania i w końcu jest - koniec pasa startowego. Pamiątkowa fotka przy bramie i ruszam na mały tour de Pyrzowice ;)
Wreszcie u celu - Lotnisko Pyrzowice.© Goofy601
Zaskakującym elementem tutejszego krajobrazu jest... zagęszczenie parkingów na metr kwadratowy. Nie dość że pod samym terminalem są olbrzymie place pełne aut, to praktyczni każdy domek jednorodzinny z kawałkiem ogródka opatrzony jest szyldem "Parking" :P Domy które parkingu nie prowadzą na ogół przeznaczone są na sprzedaż ;)
Pyrzowice - terminal B© Goofy601
W sumie trudno się dziwić, bo kto chciałby mieszkać przy pasie startowym... nie mając parkingu? ;)
Gdzie się nie obejrzeć - parkingi :)© Goofy601
Chcąc uniknąć jazdy głównymi drogami odbijam na szutrową drogę wzdłuż płotu.
Przy nieczynnym już przejeździe kolejowym wisi znak całkiem dobrze oddający sytuację kolei w naszym kraju ;)
Pięcioramienna gwiazda Św. Andrzeja - symbol Polskich Kolei :P© Goofy601
Za przejazdem ładny asfalt prowadzi mnie na teren dawnej jednostki wojskowej.
Droga wzdłuż ogrodzenia lotniska.© Goofy601
Po chwili nawierzchnia znów zmienia się na szutrową, a kawałek dalej jest już tylko wąska ścieżka wzdłuż płotu. Docieram na początek pasa startowego (tzn. tam gdzie samoloty lądują ;) ) Jak się okazuje jest to dobre stanowisko obserwacyjne bo pełno tu ludzi z lornetkami i aparatami z dużym zoomem ;)
Z moim skromnym 10x nie mam tu czego szukać. Jadę dalej, znów asfalt i przerwa na drugie śniadanie. A właściwie obiad zapakowany do bułki ;) Przerwa w cieniu, bo upał pomału robi się nieznośny.
W miejscowości Zendek podejmuję kolejną próbę dotarcia pod lotniskowe ogrodzenie. Malownicza droga gruntowa prowadzi mnie zakosami we właściwym kierunku.
Chmurki ;)© Goofy601
Niestety, gdy cel wydaje się już bliski dalsza jazda okazuje się niemożliwa - droga zarosła wysoką trawą. Mam za to dobry widok na lotniskowy radar :)
Radar przy lotnisku.© Goofy601
Cóż, jadę domknąć pętlę wokół lotniska, po drodze uzupełniając zapasy wody w wiejskim sklepie ( dobrze że w niedziele był otwarty :)) Zajmuję wygodną pozycję na przystanku autobusowym na wprost pasa i zabieram się za to po co tu przyjechałem - focenie samolotów ;)
Start :)© Goofy601
Od spodu :P© Goofy601
Kolejny - trochę większy :)© Goofy601
Już schował podwozie ;)© Goofy601
Ten z kolei właśnie wylądował :)© Goofy601
Gdy już nacieszyłem się tym widokiem (pierwszy raz widziałem startujący samolot z tak bliska), zacząłem powoli myśleć o powrocie. Ale że popołudnie zapowiadało się ładnie i nie było już tak gorąco, drogę powrotna obrałem przez Miasteczko Śląskie.
Po drodze odwiedziłem Żyglin, a w nim zabytkowy kościół.
Dróżka na Żyglin.© Goofy601
Kościół w Żyglinie 1842r.© Goofy601
Kościół w obecnej formie wzniesiono w 1842r. a trzydzieści lat później dobudowano wieżę. Przed głównym wejściem stoją kamienne figury oraz krzyż, którego autorem po raz kolejny okazał się głubczycki kamieniarz.
Kolejny mistrz-kamieniarz z Głubczyc.© Goofy601
Jako że nie miałem jeszcze okazji jeździć po tych terenach, dziś była znakomita okazja by zobaczyć coś nowego. Tak jak dla Pyrzowic charakterystyczne były parkingi, tak praktycznie w każdej wiosce od Ożarowic aż do Miasteczka Śląskiego większość domów wyposażona jest w studnie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że prawie wszystkie wyglądają tak samo. Zaniedbane lub odnowione, z kołowrotkiem lub z pompą, używane lub nie, ale zawsze są to przeróżne wariacje na temat tej samej "studni z kulką", drzwiczkami i parapecikiem ;) W wersji podstawowej wyglądającej mniej więcej tak:
Charakterystyczna studnia.© Goofy601
W Miasteczku rzut oka na zabytkowe kościoły.
Stary kościół w Miasteczku Śląskim widziany zza nowszego :)© Goofy601
Nie bardzo uśmiechała mi się wizja jazdy do Tarnowskich Gór główną i niebezpieczna dla rowerzystów drogą. Poczekam aż wybudują tam porządna ścieżkę rowerową. Póki co wybrałem nieco bardziej ekstremalną, ale za to spokojną i urokliwą starą drogę wzdłuż torów. Prowadzi ona wzdłuż węzła kolejowego do centrum TG i jest to dobra alternatywa dla nadmiernego ruchu samochodowego. Drodze właściwie nie można nic zarzucić, jedynie to, że jest wykonana z dużych nieregularnych kamieni, przez co komfortowa jazda z prędkością większą niż 8km/h jest możliwa jedynie na fullu :P
Stara droga wdłuż torów - Miasteczko Śląskie.© Goofy601
Jak już wspomniałem droga prowadzi wzdłuż węzła kolejowego - tu zawsze jest na co popatrzeć, a rozmiary tej plątaniny szyn są imponujące :)
Zabytkowy wagon techniczny.© Goofy601
Spalinówki :)© Goofy601
Węzeł kolejowy w Tarnowskich Górach.© Goofy601
Węzeł kolejowy TG.© Goofy601
Niezidentyfikowany budynek nad torowiskiem ;)© Goofy601
Tak więc tu również spędziłem dłuższą chwilę obserwując węzeł "w ruchu", przy okazji konsumując drugą cześć obiado-bułki ;)
Przejeżdżając przez centrum TG nie mogłem nie zahaczyć o rynek gdzie odbywały się Gwarki. Wielkich tłumów pod sceną nie było, pewnie z powodu wczesnej jak na koncerty pory.
Gwarki 2011© Goofy601
Gwarki 2011 -koncert muzyki etnicznej.© Goofy601
Pokręciłem się trochę po rynku, ale nie zabawiłem długo. Powrót do domu już standardową trasą przez Stolarzowice. Tym sposobem niedziela upłynęła rowerowo, a licznik wskazał 90km. Do setki juz mi się nie chciało dokręcać ;)
P.S. Więcej o fortyfikacjach OWŚ można poczytać TUTAJ
Rokitnica-Helenka-Stolarzowice-Stroszek-Radzionków-Kozłowa Góra-Wymysłów-Ossy-Tąpkowice-Ożarowice-Pyrzowice-Luciejów-Zendek-Ożarowice-Brynica-Żyglin-Żyglinek-Miasteczko Śląskie-Tarnowskie Góry-Repty-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria 75 - 100km, fortyfikacje, Odkrywczo
Dane wyjazdu:
83.00 km
2.30 km teren
04:53 h
17.00 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:773 m
Rower:Grand Adventure-S
Do pracy 11 + BMK + wielkie odprowadzanie ;)
Piątek, 29 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 0
Od wczoraj szukałem jakiegoś logicznego sposobu by przejechać troche więcej kilometrów przed weekendem. Wybór padł na bytomską masę - dawno mnie tam nie było, jest wyśmienita okazja i odpowiedni daleko ;)Najpierw jesnak do pracy. Prognoza ICM spełniła się jak zwykle co do minuty i od 7 do 8 dopadła mnie regularna mżawka. Dobrze że tym razem miałem zapasowe ciuchy ;)
Po pracy aura już znacznie przyjemniejsza, rowerowy przyodziewek wysechł, więc szybki obiad na mieście i ruszam w stronę Bytomia.
Jedzie się przyjemnie, ale nie przypuszczałem że to taki kawał drogi. Czas leci, a ja jadę i jadę :P
Parowóz w Zabrzu.© Goofy601
Zabrze, Biskupice, Bobrek... W Szombierkach mała przerwa na zakup prowiantu ( nie wiadomo czy potem będzie okazja ;) ).
Czas jakiś jeszcze bładzę po Bytomiu by w końcu, dwie minuty przed planowym rozpoczęciem dotrzeć na rynek.
Bytomska Masa Krytyczna.© Goofy601
Tam spotykam sporą grupkę rowerzystów (bytomska masa na frekwencję nie narzeka) oraz nieco ubłoconą ekipę Gliwicko-Zabrzańską ;) (w składzie Gusiek, Skud i Piernik) po chwili dojechał także Daniel. Jak się okazało przywiodła ich tu.. nuda :P
Masowy przejazd upłynął mi na pogawędkach, przerywanych raz po raz przez poganiającego nas pana w organizacyjnej kamizelce.
Kolumna przy zabytkowej linii tramwajowej.© Goofy601
BMK na trasie© Goofy601
Fontanna na rynku w Bytomiu.© Goofy601
Mijamy różne zakamarki Bytomia w większości w opłakanym stanie. Jednak miasto spore i jest gdzie jeździć. (choć samemu trochę strach ;))
Gusiek :)© Goofy601
Pogawędki po masie ;)© Goofy601
Janek - mina mówi sama za siebie :)© Goofy601
Po powrocie na rynek spotykamy jeszcze Serafina, Janka oraz Koleżankę z Szombierek i w takim właśnie składzie wracamy na ulicę Wałową gdzie Daniel wypatrzył tajemnicze okno.
Tajemnicza ulica Wałowa.© Goofy601
Niesamowite... cóż za widok! ;)© Goofy601
Co w nim zobaczył można przeczytać TUTAJ ;)
Zachwyceni widokiem ruszamy w kierunku Szombierek odprowadzić koleżankę. Nie wiem kto wymyślił trasę, ale jechaliśmy nieco na około zachaczając o Elektrociepłownię i linię kolejki wąskotorowej :P
Robimy własny pociąg ;)© Goofy601
W efekcie objechaliśmy jeszcze Szombierki na około by stamtąd dopiero skierować się na Biskupice przez... Rudę Śląską ;)
Z kwaśnej chmury kwaśny deszcz... koksownia Jadwiga.© Goofy601
Odprowadzaniu nie było końca. Odprowadziliśmy się na OMG, potem na nowa rowerówkę do ronda, potem jeszcze do Mikulczyc. Na koniec Daniel odprowadził mnie praktycznie pod same drzwi.
Wieczór był ciepły, bezchmurny, aż nie chciało się wracać. Jednak licznik nieubłaganie wskazywał 80km. Na dziś zdecydowanie wystarczy, w końcu wyszedłem z domu przed 7 a wróciłem przed 21 :P
P.S. Reszcie ekipy odprowadzanie tak się spodonało, że odprowadzali się jeszcze do późnych godzin wieczornych ;)
Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Sośnica-Zabrze Centrum-Biskupice-Bobrek-Szombierki-Bytom-MASA-Szombierki-Bobrek-Ruda Śląska-Biskupice-OMG-Rokitnica-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 75 - 100km, Masa Krytyczna
Dane wyjazdu:
81.30 km
2.80 km teren
04:21 h
18.69 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:606 m
Rower:Grand Adventure-S
Industrialny zawrót głowy :)
Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 13.06.2011 | Komentarze 3
Dzisiejszy dzień planowałem spędzić na rowerze, na Szlaku Zabytków Techniki. Na tegoroczną Industriadę przygotowano sporo atrakcji i nie sposób było zobaczyć wszystko. Już w tygodniu przygotowałem wstępny zarys trasy uwzględniający co ciekawsze atrakcje w mojej okolicy. Oczywiście plan ten zdążył się ze trzy razy zmienić ;)Podstawową ideą było jednak wyruszyć rano, wrócić wieczorem, a po drodze zobaczyć maksymalnie dużo ciekawych rzeczy.
Na pierwszy ogień poszła Stacja Wodociągowa w Karchowicach-Zawadzie, gdzie impreza startowała już o 10.00.
Pogoda okazała się być łaskawa – było ciepło i słonecznie :) Drogę do Karchowic urozmaiciłem sobie nowo odkrytym skrótem w Zbrosławicach.
Alternatywna droga do Karchowic ;)© Goofy601
Wyjeżdżam między domkami. Na jednym z podwórek ktoś trzyma helikopter ;)
Nie karmić śmigłowca ;)© Goofy601
Ze Zbrosławic do Karchowic już prosta droga z ładnymi widokami. Chwil kilka i już jestem pod stacją. Wystrzał z armaty ogłasza rozpoczęcie Industriady 2011 :D
Pierwszy cel tuż tuż.© Goofy601
Ten obiekt zwiedzam pierwszy raz. I od razu mam okazję się nim zachłysnąć w całości :) Udostępnione do zwiedzania jest praktycznie wszystko, w każdym zakamarku można liczyć na interesujące wyjaśnienia, prezentacje oraz zabawy o tematyce wodnej. Po prostu wielki industrialny piknik. :) Rower zostawiam bezpiecznie pod opieką i ruszam w teren.
Komin w stacji wodociągowej Zawada.© Goofy601
Od razu załapuję się na zwiedzanie hali pomp z przewodnikiem. Ileż tu wszystkiego… Pomijając fakt, że pompownia jest normalnie w ruchu, oprócz współczesnych pomp są tu olbrzymie maszyny pracujące przed laty. Eksponatów jest naprawdę sporo.
Z cyklu jak to rura potrafi zarosnąć kamieniem ;)© Goofy601
Przygotowano też próby sprawnościowe - pompowanie wody za pomocą roweru oraz ręczne manewry suwnicą.
Stanowisko do manewrowania suwnicą (obiekt niepozorny, ale swoje waży ;) )© Goofy601
Rower wodny ;)
Rowerem też można pompować wodę :)© Goofy601
W podziemiach prezentacja najstarszej na obiekcie maszyny parowej.
Pokaz Maszyny parowej :)© Goofy601
Najstarsza w zbiorach maszyna parowa.© Goofy601
Tak się ładnie uśmiechał ;)© Goofy601
Idealnie czysta woda :)© Goofy601
Karchowickie atrakcje przyciągnęły sporo zwiedzających, także tych zroweryzowanych. Spotykam Daniela z ekipą. Wybierają się do Gliwic a potem do Rud. Dla mnie to zbyt daleko póki co, ale ciekawy opis tej wyprawy można sobie przeczytać TU :)
W starej kotłowni wyświetlany jest film „Przystanek Zawada” – fabuła rozgrywająca się na terenie stacji pomp. Ciekawy, mimo że załapałem się na drugą połowę ;)
Hala starej kotłowni.© Goofy601
W kolejnym zabytkowym budynku mieści się wystawa „drobniejszych” przedmiotów i starych dokumentów. Zwiedzam też schron dla pracowników położony na tyłach zakładu – otwarty specjalnie z okazji Industriady.
Zejście do schronu.© Goofy601
Atrakcji tyle, że można by tu spędzić cały dzień nie nudząc się nawet przez chwilę. I pewnie bym został dłużej, gdyby nie plany zwiedzenia jeszcze kilku obiektów.
Działko butelkowe ;)© Goofy601
Niewypał ;)© Goofy601
Na chwilę do domu uzupełnić kalorie i zapas napojów i ruszam dalej – do Gliwic.
Pod radiostację już nie zdążę, więc kieruję się od razu pod muzeum odlewnictwa na ul. Bojkowską. Spotykam tam Bibera ( po raz pierwszy w realu :) ). Rozmawiamy chwilę, gdzie warto się wybrać a gdzie nie. Miło było poznać :)
Moją uwagę przykuwa wystawa zabytkowych samochodów. Spore zamieszanie, dużo ludzi – będzie ciężko ze zwiedzaniem. Nie ma gdzie roweru bezpiecznie zostawić :/ Odpuszczam więc muzeum i koncentruję się na samochodach. Są piękne :) Uwielbiam oglądać takie odnowione i dopieszczone detale. Z fotografowaniem problem, bo po pierwsze co chwile ktoś potyka się o rower, a po drugie ( o zgrozo…) karta w aparacie się kończy. Dawno mi się coś takiego nie zdarzyło ;)
Wystawa pojazdów zabytkowych© Goofy601
Wanderer© Goofy601
Polski Fiat 508© Goofy601
Uroczy 2CV :)© Goofy601
Były też zabytkowe jednoślady :)
Zabytkowe rowery.© Goofy601
Pokręciłem się trochę jeszcze, oddałem trochę pozytywnej energii przechodząc przez specjalną bramkę, pooglądałem auta i rowery… Ale takie tłumy to nie dla mnie. Poza tym czas jechać do Zabrza – czas nie stoi w miejscu ;)
Sympatyczne Zoboty :)© Goofy601
Po drodze ustrzeliłem industrialnego Solarisa – Industriada zapewniła dobrą komunikację między punktami na szlaku.
Industriadowy Solaris.© Goofy601
Docieram pod Guido, tu zupełnie inna atmosfera niż w Karchowicach. Pan w barwach maskujących i „pancernej” kamizelce zagradza mi drogę do bramki i mówi że z rowerem nie wejdę… To co mam z nim zrobić, pytam… do płotu przypiąć… Ha, niedoczekanie.
Cóż, i tak nie dzieje się tu nic ciekawego ;) Jadę do Muzeum Górnictwa Węglowego. Tu bez problemu dogaduję się z panami ochroniarzami, że jeśli tylko przypnę rower to oczywiście, będą mieć go na oku :)
Dziś zwiedzanie jest za darmo – tu również można wejść wszędzie. Jest zatem wyśmienita okazja zapoznać się ze zbiorami muzeum. A jest co oglądać :)
Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu© Goofy601
Oglądam bardzo inspirującą wystawę fotografii postindustrialnej. Genialne. Chciałbym kiedyś sam robić takie ujęcia :)
Fotografia industrialna (autor zdjęcia Marian Miełek)© Goofy601
Ciekawostką jest też pokaz multimedialny na temat powstania węgla w pradawnych czasach.
Powstawanie węgla "na żywo" :)© Goofy601
Zbiory muzeum są naprawdę ogromne. Trzy piętra dość sporego budynku wypełnione eksponatami pogrupowanymi tematycznie i chronologicznie. Całości dopełnia Sala Witrażowa ze zdobionym drewnianym sklepieniem.
Sala witrażowa.© Goofy601
Sala witrażowa© Goofy601
Specjalnie dla najmłodszych muzeum przygotowało własną grę terenową. Dzieci musiały zaliczyć różne zadania w różnych miejscach muzeum. Niektóre były naprawdę ekstremalne np. zjazd ze schodów na łacie górniczej ;) Za każde zaliczone zadanie otrzymały kolejny element układanki. Po zaliczeniu wszystkich wychodził obrazek :)
Po zwiedzeniu muzeum udałem się w „podróż do źródeł steampunku” czyli do skansenu Królowa Luiza. Po krótkim błądzeniu udało mi się tam dotrzeć. Ostatni pokaz maszyny parowej zbiegł się w czasie z moim dotarciem na miejsce więc „steam” się niestety nie załapałem. Za to „punk” się chociaż jeden trafił. Samotny na scenie, jedynie z gitarą i… laptopem, ale przygrywał całkiem przyjemnie :)
Spotkałem też ponownie Bibera :)
Skansen Górniczy "Królowa Luiza"- wejście na pokaz maszyny parowej.© Goofy601
Koncert na jednego człowieka z gitarą i laptopem ;)© Goofy601
Zostawiwszy rower pod obserwacją pana sprzedającego grillowane kiełbaski ruszyłem zwiedzać pozostałe atrakcje. Jedną z nich było muzeum starych samochodów. Nieduże ale fajne. Widać, że kilka aut jeszcze czeka na renowację, ale niektóre są już ładnie dopracowane. Na środku rozstawiono stoliki przy których można się było zagłębić w tajniki nietypowych gier planszowych.
Muzeum starych samochodów + gry planszowe ;)© Goofy601
Szyb Carnall i wyspa na fundamencie chłodni :)© Goofy601
Transporter czeka na remont.© Goofy601
Pokręciłem się jeszcze trochę po terenie skansenu i gdzieś pod płotem znalazłem… częściowo zarośniętą zielskiem turbinę . Niesamowity widok – precyzyjna maszyna, utrzymywana podczas pracy w niemal sterylnych warunkach, wyważana i centrowana co do dziesiątych milimetra, teraz cała pokryta korozją i z mchem na łopatkach kierownic…
Nowe życie we wnętrzu starej turbiny :)© Goofy601
Zaczęło się robić późno, więc podskoczyłem jeszcze szybko pod Guido posłuchać koncertu Hey przez płot ;) Gdy zaczęło się ściemniać ruszyłem w kierunku domu. To był dzień pełen wrażeń – tak powinno się spędzać sobotę :P Szkoda że tylko raz w roku ;)
Przy okazji padł rekord jeśli chodzi o dystasns w ostatnich dwóch latach ;)
Rokitnica-Wieszowa-Zbrosławice-Kamieniec-Karchowice-Wieszowa-Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Sośnica-Zabrze Centrum-Zaborze-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica.
Kategoria 75 - 100km, Odkrywczo
Dane wyjazdu:
88.20 km
11.00 km teren
04:22 h
20.20 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Borowiany
Sobota, 20 czerwca 2009 · dodano: 20.06.2009 | Komentarze 0
Dziś umyśliłem, że skoro pogoda dopisała, warunki do jazdy wręcz komfortowe, to przydało by się jakąś dłuższą trasę pojechać. Postanowiłem, że zobaczę sobie Borowiany, a konkretnie ośrodek, w którym ma się odbyć trabantowy zlot:) Znowu w ruch poszła mapa turystyczna. Okazało się że po drodze jest kilka zabytków do pooglądania i kilka szlaków do sprawdzenia ;) Wyjechałem spokojnie, znaną trasą by w Kamieńcu zamiast na Zbrosławice skręcić w lewo. W Karchowicach postanowiłem zjechać na ścieżkę rowerową (tak żeby było ciekawiej ;) ) Początkowo ścieżka przebiegała równo z niebieskim szlakiem pieszym, i na tym etapie oznakowanie było super. Niestety w momencie gdy skończył się szlak oznakowanie ścieżki pozostawiały wiele do życzenia...Tak więc w końcu musiało to nastąpić i zgubiłem gdzieś tę ścieżkę;) Po dłuższej jeździe ładną szutrową drogą dotarłem w końcu do jakiegoś asfaltu. Ba, był tam nawet przystanek autobusowy, dzięki któremu na mapie sprawdziłem w końcu gdzie jestem :P Dalej jechałem już tylko "normalnymi" drogami ;) W Borowianach ośrodka w prawdzie nie znalazłem, ale za to zrobiłem sobie postój na dworcu kolejowym, który wyglądał na opuszczony. Potem pokręciłem się trochę po okolicy i wróciłem do domu już nieco inną trasa i bardziej głównymi drogami, ale też nie bez atrakcji, gdyż co chwile trafiałem na ruch wahadłowy ;PPóki co najdłuższa trasa w tym roku :)
Rokitnica-Grzybowice-Świętoszowice-Kamieniec-Karchowice-Jaśkowice-Łubie-Kopienice-Jasiona-Wojska-Wielowieś-Czarków-Borowiany-Potępa-Koty-Tworóg-Brynek-Boruszowice-Strzybnica-Tarnowskie Góry-Repty-Ptakowice-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Pamiętna "ścieżka rowerowa"...© Goofy601
Przystanek w szczerym polu-punkt nawigacyjny :P© Goofy601
Bociek się nastroszył :P© Goofy601
Nareszcie u celu ;)© Goofy601
Kategoria Odkrywczo, 75 - 100km