Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.



Rowerowanie w liczbach:


Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...

- dystans: 34312.14 km

- w terenie: 2208.10 km

- średnia prędkość: 17.84 km/h

- prędkość maksymalna: 60 km/h

- najdalej: 331 km
więcej

- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej

Więcej o mnie.

Przebiegi roczne:

2018 - wciąż do przodu ;)
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats  bikestats.pl

Dnia 23.06.2015 stuknęło
50 000 odwiedzin :)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goofy601.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Odkrywczo

Dystans całkowity:13136.94 km (w terenie 1268.70 km; 9.66%)
Czas w ruchu:735:31
Średnia prędkość:17.56 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:24798 m
Liczba aktywności:245
Średnio na aktywność:53.62 km i 3h 04m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
50.10 km 3.70 km teren
02:38 h 19.03 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy: m

Do pracy 05/2012 +odkrywanie nieodkrytego :)

Wtorek, 26 czerwca 2012 · dodano: 10.07.2012 | Komentarze 0

Trasa "Do" znów szybko i bez zbędnych utrudnień. W drodze "Z" jak to ostatnio mam w zwyczaju postanowiłem trochę pozwiedzać. Na początek sprawdzenie dokąd poprowadzi mnie szlak rowerowy spod pracy ;)

Stylowe domki w Gliwicach. © Goofy601


Szlak prowadzi mnie na Sikornik, co skutkuje małą rundką wokół Gliwic. Po drodze spotykam Skuda, pozdrawiamy się i każdy jedzie w swoją stronę. Skoro już dotarłem na plac Krakowski to można by do domu wracać przez Sośnicę. Taka spokojna okolica :) Tu zauważam znaczne postępy w renowacji pokopalnianego budynku. Ciekawe co tu będzie gdy skończą.

W zeszłym roku wyglądało to tak:

Wyremontują będzie ładnie :) © Goofy601


a teraz już tak :)

Remont trwa :) © Goofy601


Dojechawszy do Centrum chcę przypomnieć sobie drogę na Maciejów, ale coś kiepsko mi idzie ;) Zupełnie przypadkiem odkrywam inną trasą która prowadzi wprost do Maciejowa wzdłuż rzeki Bytomki :) Tu mnie jeszcze nie było. Nawet lustro do zrobienia pamiątkowej "słit foci" się znalazło ;)

Z cyklu "fotka w lustrze" ;) © Goofy601


Po tych odkrywczych perypetiach trafiam pod szyb Maciej - po gruntownym remoncie prezentuje się naprawdę dobrze. Obowiązkowo wpisuję go na listę tegorocznej Industriady :D

Szyb Maciej po remoncie :) © Goofy601


Teraz wszyscy wiedzą :) © Goofy601


Przede mną pętla przez Koprenik. Nie bardzo mi się chcę robić takie koło, a tajemnicza ścieżka między drzewami wygląda bardzo kusząco ;) Skoro już tyle nowych miejsc dziś znalazłem to może i teraz uśmiechnie się szczęście? Owszem, uśmiechnęło się. Ta ścieżka to wyśmienity skrót na ul. Heweliusza :)

Os. Kopernik. © Goofy601


Sądząc po rosnących tu drzewach trakt ten do najmłodszych nie należy. Na drugim końcu zabytkowa zabudowa oraz... nowe osiedle. Hmm, ciekawe jak będzie wyglądało gdy skończą. Bo lokalizacja wyśmienita :)

Buduje się nowe. © Goofy601



Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Sośnica-Zabrze Centrum-Maciejów-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria Odkrywczo, 50 - 75km


Dane wyjazdu:
39.70 km 0.00 km teren
02:04 h 19.21 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:27.0
Podjazdy: m

Żywiec - sobota - dzień targowy ;)

Sobota, 23 czerwca 2012 · dodano: 05.07.2012 | Komentarze 1

W ten weekend w planach był wyjazd w góry. I był, ale z pewnych wyższych konieczności bez zdobywania szczytów. Tak więc by nie siedzieć bezczynnie skorzystałem z okazji i na zakupy do Żywca wybrałem się na rowerze ;)

Soła w Cięcinie. © Goofy601


Trasa przyjemna i taka w sam raz by trochę pojeździć i coś zobaczyć. Będąc w Żywcu nie mogłem pominąć tak istotnego miejsca jak browar ;)

Komuś nie smakowało? ;) © Goofy601


Kilka razy przekraczałem też Sołę. Za każdym razem ciekawe widoki.

Widok na Żywiec i Sołę (stary most) © Goofy601


Też bym się chętnie pobawił koparą w rzece :P © Goofy601


Jako że dziś sobota, w Żywcu tradycyjnie można się natknąć na giełdę staroci. Miałem cichą nadzieję znaleźć jakieś rowerowe drobiazgi, niestety nic mi nie spasowało ;)

Targ w Żywcu © Goofy601


Pokręciłem się więc jeszcze trochę po mieście. Na murach ponad stuletniego kina "Janosik" pojawiły się interesujące malowidła :)

Znane twarze przy wejściu do kina "Janosik". © Goofy601


Bruce jak żywy :) © Goofy601


Po załatwieniu wszystkich sprawunków zrobiłem jeszcze postój kanapkowy na rynku i ruszyłem w drogę powrotną.

Dzwonnica w Żywcu. © Goofy601


By nie powtarzać trasy chciałem wracać przez Jeleśnię, ale cóż zrobić gdy nie zna się miasta ;)Po małym błądzeniu wyrzuciło mnie na drugim końcu Żywca, więc dałem sobie spokój z objazdami. W Radziechowach odbiłem za to na Wieprz uciekając od coraz intensywniejszego ruchu ulicznego.

Na koniec podjechałem jeszcze zobaczyć dawno nie odwiedzany ( nietylko rowerowo) fort Wędrowiec. Trwają tu jakieś prace budowlane. Może odtwarzają rowy strzelnicze? ;)

Fort Wędrowiec - Węgierska Górka. © Goofy601


Na koniec jeszcze kolejna perełka do mojej kolekcji "Góralskiej Myśli Technicznej". Na prawdę podziwiam ludzi, którym się chce budować takie maszyny. Pojazdy z części wydawało by się nijak do siebie nie pasujących, a jeżdżące. I to nie byle jak bo w trudnym górzystym terenie :)

Kolejny cud techniki :) © Goofy601


Cisiec-Węgierska Górka-Cięcina-Radziechowy-Żywiec-Radziechowy-Wieprz-Cięcina-Węgierska Górka-Cisiec
Kategoria 25 - 50km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
82.70 km 3.20 km teren
04:43 h 17.53 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy: m

Oko w oko z Hałdą i wizyta u wojów ;)

Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 22.06.2012 | Komentarze 1

Po raz pierwszy od dłuższego czasu mam czas wolny w weekend i jest ładna pogoda. Postanawiam to spożytkować, jakżeby inaczej - rowerowo. Dziś chciałbym wrócić na ziemię mikołowską, zobaczyć coś więcej z tamtejszych dobrze oznakowanych szlaków, a także wziąć odwet na hałdzie w Łaziskach, której poprzednio nie udało mi się zdobyć ;)

Jest ciepło i bezchmurnie. Wybranie się z domu trochę zajmuje - wyjeżdżam koło 11:00. Późno trochę, ale cóż ;)Zabrze mijam w miarę sprawnie, potem Paniówki i rozpoczynamy odkrywanie nieznanego. Piękne nieuczęszczane drogi prowadzą mnie nienagannym asfaltem wśród drzew do miejscowości Bujaków.

Polna droga w okolicach Bujakowa. © Goofy601


Przydrożny krzyż. © Goofy601


Tu mam okazję zobaczyć zabytkowy kościół pw. Św. Mikołaja. Znajduje się tu również sanktuarium oraz piękny ogród/park. Wokół kościoła wiele pomników upamiętniających różne wydarzenia. Warto zatrzymać się na chwilę i pozwiedzać.

Kościół Św. Mikołaja w Bujakowie. © Goofy601


Miejsce spoczynku ks. proboszcza - nagrobek z połowy XIX wieku. © Goofy601


tablica - na murach prezbiterium kościoła w Bujakowie. © Goofy601


Wejście na plebanię? © Goofy601


Wnętrze kościoła w Bujakowie. © Goofy601


Błogosławiony jak żywy ;) © Goofy601


Ruszam dalej wąskimi ścieżkami przez las w kierunku Łazisk. Robi się coraz cieplej, ale póki jestem pod drzewami jest ok ;) Przy przejeździe kolejowym mały odpoczynek. W oczy rzuca mi się takie cudeńko. Szkoda że za płotem ;)

Ręczna pompka z Leszna. Eh, zboczenie zawodowe ;) © Goofy601


Zaczynają się wzniesienia. Taak, Łaziska i Mikołów to idealne tereny do zaprawy przed górską turystyką :P Jest leniwe sobotnie popołudnie. Z domu kultury dobiegają pieśni piłkarskie przypominające o dzisiejszym meczu Polska-Czechy. Łaziska - ładne miasto.

Łaziska Górne - centrum. © Goofy601


Jadę dalej by zmierzyć się oko w oko z jedną z największych hałd w Europie - Skalnym. Szczyt ten (bo tak to trzeba nazwać) wznosi się 389 m.n.p.m. i usypywano go przez 86 lat z odpadów z pobliskiej kopalni Bolesław Śmiały. W tym roku mija 100 lat od uruchomienia składowiska. Jest więc znakomity powód by wdrapać się na górę ;)

Nie jest to łatwe, bo początek drogi na szczyt znajduje się na terenie kopalni. Po czterech nieudanych próbach z różnych stron, krótkiej tułaczce po lesie, taplaniu w błocie (tak tak, udało mi się znaleźć trochę błota ;)) udaje mi się odnaleźć właściwą ścieżkę :D Następne minuty to już mozolna wspinaczka znana z beskidzkich szlaków. Jest gorąco i duszno. Zawraca mi się w głowie, ale wytrzymałem i dotarłem na szczyt.

Szczyt - równa zielona łąka z uroczym jeziorkiem na środku :P Nigdy bym nie powiedział, że jest to składowisko odpadów pokopalnianych. Jedyne co może o tym przypominać to zardzewiały rurociąg fi100 wyłaniający się gdzieniegdzie z trawy i para wydobywająca się z chłodni Elektrowni Łaziska. A tak to sielanka po prostu. W trawie rosną grzybki, nad jeziorkiem latają jaskółki, są też skowronki. Wszystko to 92 m nad okoliczną zabudową :P

Szczyt hałdy w Łaziskach - jeziorko :) © Goofy601


Skowronek w akcji ;) © Goofy601


Podchodząc do krawędzi przy takiej pogodzie jak dzisiaj ma się naprawdę szerokie spojrzenie na wszystko. Widok rozpościera się stąd bardzo daleko.

Kościół w Łaziskach. © Goofy601


Lasy Kobiórskie. © Goofy601


Wieża ciśnień w Łaziskach. W tle od lewej: Dorotka, EC Będzin i El. Łagisza :) © Goofy601


A nawet...

Elektrownia Rybnik. © Goofy601


Szarlota :) © Goofy601


Rybnik, Rydułtowy, o Beskidach już nie wspomnę... No i ta inna perspektywa Elektrowni Łaziska :)

Elektrownia Łaziska - z chłodniami jak równy z równym ;) © Goofy601


Ożywczy wiaterek pomaga przetrwać upał ale przecież nie można tak stać w pełnym słońcu ;) Z peleryny przeciwdeszczowej robię sobie więc zadaszenie przy pomocy roweru i tablicy "zakaz kąpieli" :P Cień jest, można spożyć namiastkę obiadu. Wszystko przywiozłem ze sobą ;)

Czas zorganizować trochę cienia ;) © Goofy601


Gdy tak leniwie siedziałem w cieniu przysnęło mi się na jakieś 20min. Widocznie odpoczynek był konieczny ;) W międzyczasie na hałdę wdrapał się jakiś Pan Pieszy Turysta. Poprosił o zdjęcie i... przegadaliśmy następną godzinę :P

Najwyższa pora jechać dalej. Zjazd ze Skalnego poszedł już dużo sprawniej, znalazłem też łatwiejszy wyjazd z lasu. By nie wracać tą samą drogą za Łaziskami skręciłem na Orzesze. Tu mnie jeszcze nie niosło ;) Dalej Ornontowice, gdzie Magiczna Mapa pokazała zabytkowy pałac. Był ale mocno zasłonięty drzewami. Na stacji benzynowej niedaleko Kopalni Budryk uzupełniam zapasy płynów. Pierwszy raz widziałem stację, w której był problem ze znalezieniem wody mineralnej. Samo piwo... i to w ogromnych ilościach. Nie wiem czy to sąsiedztwo kopalni czy przygotowania do Euro ;)

Rzut oka na przydrożny zegar - pora jechać dalej :)

Gorąco i późno ;) © Goofy601


Kopalnia Budryk. © Goofy601


Droga z Ornontowic prowadzi mnie do Chudowa. No jak już tu jestem to przecież nie mogę nie wstąpić na zamek ;) A na zamku znów coś się dzieje. Trwają przygotowania do wielkiego turnieju. Wojowie zmierzą się w pojedynkach jeden na jeden. Chętni a nieuzbrojeni mogą oczywiście nabyć podstawowe wyposażenie na miejscu :P

A w Chudowie jak zwykle pełny asortyment ;) © Goofy601


W tym roku wojów jakby mniej, ale to pewnie dlatego że dziś pierwszy dzień. Wikingowie może dopłyną jutro ;) Upał zrobił się okrutny, jest duszno i ciężko wytrzymać w koszulce i krótkich spodenkach. Panowie Wojowie jednak nie baczą na upał i ruszają się całkiem żwawo i to w pełnym rynsztunku. Nie ma lipy, prawdziwi hard korowcy :P

Pierwsze starcia wojów. © Goofy601


Ha, dostał ;) © Goofy601


Ciężkozbrojny :) © Goofy601


Niektórzy od najmłodszych lat zaczynają kompletować sprzęt :)

Hełm już jest pora na resztę wyposażenia :) © Goofy601


Po trudach walki upał zdaje się doskwierać jeszcze bardziej ;)

Skocz no po wodę bracie woju... ;) © Goofy601


Jak na każdym dobrym turnieju nie może zabraknąć komentatora sportowego ;)

Komentator "z epoki" ;) © Goofy601


Zostaną tylko najlepsi :) © Goofy601


Tarcza w prawdzie mała ale za to jaka technika... :P © Goofy601


Wśród tłumów obserwujących potyczki spotykam dawno nie widzianego bibera. Zwiedzamy sobie obóz wojów a potem dłuugo jeszcze dyskutujemy na tematy około rowerowe ;)

Turniej trwa a w obozowisku spokój. © Goofy601


Można by tak długo, ale nieuchronnie zbliża się godzina innego ważnego starcia. Żeby zdążyć trzeba by się pomału zbierać w stronę domu. Wszak to jeszcze jakieś 18 km ;) Do Kończyc jedziemy razem, dalej już sam.

Na mecz zdążyłem, wynik trochę nie bardzo ale cóż… ;) Ważne że wycieczka zakończona stuprocentowym sukcesem :D

Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Kończyce-Paniówki-Paniówy-Bujaków-Łaziska Górne-Łaziska Średnie-Łaziska Górne-Orzesze-Ornontowice-Chudów-Paniówki-Kończyce-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 75 - 100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
85.40 km 7.80 km teren
04:33 h 18.77 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy: m

Elektroenergetyczne rozmyślania i mikołowskie ścieżki rowerowe ;)

Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 0

W ostatnim czasie sporo mam spraw do przemyślenia. Odnośnie przyszłości bliższej o dalszej, wyboru właściwej drogi... Dziś nadarzyła się okazja by spędzając niedziele na siodełku poukładać sobie co nieco plany. Dziś wyruszyłam w kierunku Mikołowa.

Przez Zabrze przejechałem w miarę sprawnie, jednak tuż przed Paniówkami coś mnie podkusiło by odbić w las i znaleźć jakiś skrót. Czasem boczne drogi tak mają, że aż się proszą żeby w nie skręcić ;) "Skrót" zaprowadził mnie na zaciszne osiedle domków jednorodzinnych między którymi... trwał remont kanalizacji :P Podążając zgodnie z tabliczkami w ramach akcji objazd zajrzałem chyba w każdy zakamarek tej wioski i w każde podwórko ;) W końcu ścieżka wyprowadziła mnie do lasu. Tu trafiłem na taki oto uroczy zakątek po czym wyjechałem w Halembie ;)

Jeziorko w okolicach Halemby. © Goofy601


Kaczuszka :) © Goofy601


Cóż, nie tu miałem się znaleźć, ale nie jest źle. Chwila kombinowania i wróciłem na trasę do Mikołowa. Gdy dotarłem na miejsce zaczęły się ostre podjazdy. W sumie dobre tereny by poćwiczyć przed wypadem w góry. A propos - gdy wdrapałem się na ostatnie wzniesienie moim oczom ukazała się piękna panorama Beskidów :)

Widać góry :) © Goofy601


Były trochę zamglone, owszem, ale z takiej odległości (ok 50km) i tak było widać bardzo fajnie :)

Beskidy - Bielsko jak na dłoni ;) © Goofy601


Jak się uważniej przyjrzeć można zobaczyć Bielsko i komin EC II w Czechowicach :)

Z górami w tle ;) © Goofy601


Ponieważ tematykę energetyczną najlepiej rozważać w sprzyjającym klimacie udałem się poszukać odpowiedniej miejscówki.

Jadąc równym asfaltem to w górę to w dół trafiam do Łazisk Górnych.

Łaziska - droga przy elektrowni. © Goofy601


Tu w cieniu chłodni kominowych Elektrowni Łaziska urządzam sobie dłuższy piknik i oddaję się rozmyślaniom :)

Elektrownia Łaziska. © Goofy601


Gdy stwierdziłem, że nic więcej nie wymyślę ruszyłem w dalszą drogę. Podkusiło mnie by spróbować wjechać na górująca nad i tak pagórkowatą okolicą hałdę ;)

Hałda w Łaziskach. © Goofy601


No i zaczęło się poszukiwanie drogi wjazdowej. Kilka nieudanych prób, aż w końcu ulicą Długą docieram bardzo blisko hałdowego podnóża. Wjazdu jednak niestety niema. Jest za to interesująco wyglądająca kładka z widokiem na teren kopalni Bolesław Śmiały :)

Kopalnia Bolesław Śmiały - Łaziska © Goofy601


Kopalnia ujęcie 2. © Goofy601


Po przeprawieniu się na dugi brzeg czeka mnie jeszcze dość stromy podjazd. A może to tylko zmęczenie? W nogach już prawie 50km więc pewnie tak ;)

Pod pomnikiem ku czci Wyzwolicieli postój na małe co nieco i czytanie mapy.

Pomnik "Wyzwoliciela" :) © Goofy601


Nie chcąc wracać tą samą drogą muszę poszukać jakiegoś skrótu przez las. Dwupasmówką przecież nie pojadę ;) Mam pewne obawy co do nawigowania po lesie z mapą w skali 1:100 000 ale ryzyk fizyk. Grunt żeby kierunek był słuszny ;)

Dojeżdżam do centrum Łazisk i już pierwszy problem z papierowym Dżipiesem ;) Tam gdzie ma być ścieżka jest... płot ;) Hmmm. Z pomocą przychodzą mi przyjaźnie wyglądające tabliczki na żółtych słupkach.

Doskonale oznaczone szlaki powiatu Mikołowskiego :) © Goofy601


Wyglądają na nowe i nietknięte wandalską ręką. Okazuje się, że w Mikołowie funkcjonuje całkiem spora sieć świetnie oznakowanych szlaków rowerowych. Temat do zgłębienia na przyszłe wycieczki ;) Ważne, że jadąc za tabliczkami znajduję właściwą drogę i to bez spoglądania do mapy :) Eh, gdyby naszym Zabrzańskim dało się tak jeździć ;)

Opuszczam Łaziska ;) © Goofy601

Mapa szlaków rowerowych. © Goofy601


Trasy zróżnicowane - jest asfalt są i polne ścieżki. Wszystko odpowiednio przejezdne i bezbłędnie oznakowane :)

W drodze na Mokre © Goofy601


Wracam na asfalt. Przy drodze sporo pomników, kapliczek i zabytkowych krzyży. Nie zatrzymuję się jednak przy nich długo bo chciałbym zdążyć do domu przed zmrokiem.

Mokre - przydrożny krzyż. © Goofy601


W Borowej Wsi na stacji benzynowej robię jeszcze mały postój na jakąś imitację obiadu. Trzeba by wreszcie zjeść coś ciepłego ;)

Od Mikołowa do samych Paniówek jedzie się bezproblemowo. 30 na liczniku, miejscami ponad metrowej szerokości pobocze po prostu pięknie :)

W Zabrzu ostatni postój pod pomnikiem Pstrowskiego. Swoją drogą, ma facet cierpliwość - ja bym już dawno czymś zdzielił tego gołębia ;)

Pstrowski - wzór opanowania i cierpliwości ;) © Goofy601


Pod samym domem praktycznie spotykam Daniela i Nocną wracających z podboju ziem Świerklanieckich. Chwila rozmowy, zdjęcia z Nocy Muzeów i ruszamy dalej :)

Tak to na rozmyślaniach i zwiedzaniu ciekawej okolicy minęła najdłuższa jak dotąd w tym roku wycieczka ;)


Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Kończyce-Paniówki-Halemba-Borowa Wieś-Śmiłowice-Mikołów-Łaziska Dolne-Łaziska Górne-Mokre-Śmiłowice-Borowa Wieś-Paniówki-Kończyce-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 75 - 100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
55.50 km 1.80 km teren
03:14 h 17.16 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

22 ZMK, Bibliotekarz + nocne odprowadzanie po hałdach ;)

Piątek, 11 maja 2012 · dodano: 25.05.2012 | Komentarze 1

Drugi piątek miesiąca, więc tym razem o czasie z pracy, jakiś obiad i jazda na Zabrzańską Masę Krytyczną :) Dziś odświętnie - na pomarańczowo bo jedzie z nami drużyna Odjazdowych Bibliotekarzy. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz jeździłem w zwykłej koszulce. Jakoś tak dziwnie ;)
Na placu Wolności już spory tłumek rowerowy. Dominuje kolor pomarańczowy. Tym razem udało się nie spóźnić, więc jest czas na przywitanie znajomych i pogaduchy. Niektórych bardzo dawno nie widziałem.

Ekipą ponad 100 rowerzystów ruszamy w miasto.

Właściwie cały przejazd upływa mi na robieniu zdjęć. Tuż przed końcem trasy odłączam się od peletonu z misją zrobienia kilku fotek z wiaduktu przy największym rondzie w Zabrzu. Niestety, Panowie Policjanci eskortujący kolumnę nie nauczyli się dobrze mapy i zamiast skręcić w prawo pojechali zupełnie gdzie indziej ;) W efekcie postałem sobie trochę z aparatem na wiadukcie i dopiero telefon od Kubusha naprowadził mnie na właściwą metę dzisiejszej masy ;)

W tym miesiącu na mecie ugościli nas sami Bibliotekarze pod swoja kwaterą główną przy placu teatralnym. Był piknik, były mandarynki i kosze książek domagających się uwolnienia. Dojechałem w sam raz na końcówkę :P

Bibliotekarska masa krytyczna pozdrawia wszystkich i zaprasza :) © Goofy601


22 Zabrzańska Masa Krytyczna. © Goofy601


Jak widać wszystkim się podoba :) © Goofy601


Niektórym udało się w końcu dotrzeć na ZMK :)

Dumny posiadacz "pełnowymiarowego" roweru :) © Goofy601


Odjazdowi Bibliotekarze. © Goofy601


Piknik rzeczywiście trwał dość krótko, ludzie się porozjeżdżali do domów szybko więc nie było zbytnio sensu siedzieć samemu na trawniku pod biblioteką ;) Zabrałem się więc z ekipą jadącą w kierunku Mikulczyc. Po małym przegrupowaniu ( niektórych wzywały pilne sprawy służbowe ) zawitałem gościnnie do Piernikowego ogródka. Tu razem z Darią, Tomkiem no i oczywiście Gospodarzem zaczekaliśmy na Serafina, by już po chwili wyruszyć w kierunku Bytomia.

Wszak wieczór zapowiadał się piękny, a prognozowane weekendowe załamanie pogody zachęcało do dłuższej wycieczki. Tak oto wesołą ekipą dotarliśmy do Szombierek skąd wracaliśmy dla urozmaicenia terenem (tzn. przez hałdy :P)

Do domu dotarłem późną nocą, ale za to porządnie wyrowerowany :P

Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-MASA-Mikulczyce-OMG-Biskupice-Ruda Sląska-Bobrek-Szombierki-Bobrek-OMG-Mikulczyce-Rokitnica

Dane wyjazdu:
11.30 km 0.00 km teren
01:20 h 8.48 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:8.0
Podjazdy: m

Beskid Śląsko-Morawski dzień 3 - Deszczowy prawie Radhost ;)

Piątek, 4 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 3

Po wczorajszych przygodach z burzą mieliśmy pewne obawy co do pogody. Dziś przypada ostatni dzień naszego debiutu w czeskich Beskidach. Przed powrotem do Polski mamy jeszcze w planach próbę zdobycia jeszcze jednego szczytu. Naszym celem na dziś jest Radhost. Niebo jednak nie wygląda najlepiej - jest zdecydowanie za nisko ;)

Poranek - mgły nad Małym Smrkiem © Goofy601


Podbudowani ostatnimi sukcesami postanawiamy nie zrażać się od razu - przecież nie pada. A i te 10'C nie takie straszne ;) Pakujemy dobytek, wylogowujemy się ze Skałki i ruszamy w stronę Frenstat pod Radhostem. Po drodze jeszcze postój w Ostravicach na zakupy i zwiedzanie.

Segreguj surowce - szkło ;) © Goofy601


W drodze do Frenstat kilka razy się gubimy. Niech żyją mapy drukowane z netu - nigdy więcej ;)

Gdy dojeżdżamy do celu zaczyna... padać ;) Czekamy. Po 20 min czekania rzeczywiście przestaje padać, zaczyna siąpić :P Duch bojowy jednak w nas nie ginie - przecież mamy sprzęt do zadań specjalnych. W pełnym rynsztunku bojowym rozpoczynamy podjazd zmoczonym asfaltem.

Pełna gotowość do wymarszu w trudnych warunkach atmosferycznych ;) © Goofy601


Już za pierwszymi zakrętami trafiamy na niedużą kapliczkę.

Kapliczka pod Radhostem © Goofy601


Pnąc się w górę co jakiś czas mijają nas chmury. Niektóre dołem a niektóre centralnie środkiem drogi ;)

Pod nami chmury ;) © Goofy601


Droga na Radhost - widoczność się pogarsza. © Goofy601


Mniej więcej w połowie drogi na przełęcz Pustevny, jakiś dobry człowiek postawił wiatę turystyczną pod którą można chwilę odpocząć od deszczu. Odpoczywając podziwiamy mostek ze stalowych rurek. Mokre wyglądają prawie jak z drewna ;)

Mostek skąpany w deszczu © Goofy601


Im dalej w górę tym mniej deszczu. Powietrze robi się natomiast coraz mniej przezierne tworząc niesamowity wręcz klimat ;)

Coraz lepiej... ;) © Goofy601


Oprócz dziur w jezdni Czesi oznaczają na asfalcie wszystko co może się przydać turyście ;)

Punkt widokowy :P © Goofy601


Gdy ponownie pojawia się deszcz trochę już przemarznięci zaczynamy poważnie zastanawiać się nad dalszym losem dzisiejszej wyprawy. Na przełęczy Pustevny (ok 1000 m.n.p.m) naszym oczom ukazuje się taki oto widok.

Pustevny - widoczność umiarkowana ;) © Goofy601


O zdjęciach już raczej możemy zapomnieć. O wędrówce niebieskim szlakiem na Radhost (4km) raczej też ;) We mgle znajdujemy drzwi do jakiegoś schroniska, które od wewnątrz przypomina raczej ośrodek sportowy. Tu okazuje się że z obiadu także nici bo jeszcze "zawrena".

Skonsumowaliśmy zatem na schroniskowym ganku przygotowane naprędce kanapki z dżemem ;)

Posiłek na ganku. © Goofy601


W międzyczasie widoczność pogorszyła się jeszcze bardziej i nie było sensu myśleć o czymś innym niż powrót.

Niebieski szlak na Radhost - musicie wierzyć na słowo ;) © Goofy601


Opuściliśmy to miejsce lekko zniesmaczeni, w przekonaniu że nie ma tu nic ciekawego. Dopiero gdy po powrocie zasiedliśmy do netu by dowiedzieć się czegoś więcej o przełęczy Pustevny prawie pospadaliśmy z krzeseł... Kilka zabytkowych, pięknie zdobionych schronisk górskich, kapliczki, pomniki... i to wszystko może z 15m od nas :PP

Paskudna mgła :P Już planujemy rewanż, bo jak widać warto. Nauczka na przyszłość - trzeba czytać gdzie się jedzie ;)

W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze pozwiedzać dworzec w Czeskim Cieszynie. Wyglądał dziwnie znajomo ;)

Dworzec kolejowy w Czeskim Cieszynie. © Goofy601


Do Ciśca dotarliśmy pod wieczór po uprzednim przebiciu się przez ogromną ulewę...

Autostrada do Ciśca :P © Goofy601


Tak oto zakończyliśmy pierwszą kilkudniową zagraniczną ekspedycję. A już po głowie mi chodzą kolejne. Cóż, apetyt rośnie w miarę jeżdżenia ;)
Kategoria MOT, 0 - 25km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
37.20 km 3.20 km teren
03:58 h 9.38 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:27.0
Podjazdy: m

Beskid Śląsko-Morawski dzień 2 - Łysa Hora

Czwartek, 3 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 6

Po nocy przespanej jak dziecko w bardzo wygodnym łóżku, w przytulnym pokoiku przywitaliśmy drugi dzień w Czechach. Pogoda zapowiada się wyśmienita. To dobrze, bo na dziś mamy w planach bezpośrednie starcie z Lysą Horą (1323 m.n.p.m.) najwyższym szczytem Beskidu Śląsko-Moravskiego. Po pożywnym śniadanku żegnamy się z naszymi Gliwickimi znajomymi, którzy dziś już niestety muszą wracać do Polski.
W prognozie pogody wspominają coś o burzach, ale mamy nadzieję, że nas ta przyjemność ominie.

Wstępny plan działania obejmuje zjazd samochodem do zapory Šance i stamtąd już na kołach szturm na Łysą. Po drodze kupujemy porządna mapę okolicy co pozwala udoskonalić nasz plan. Daje też większą pewność że nie pobłądzimy gdzieś na stokach. Mapki wydrukowane z googla niestety pozostawiają wiele do życzenia ;)

Pod zaporą okazuje się że nie ma żadnego parkingu, a nie zamierzam zostawiać auta na cały dzień na poboczu górskiej drogi. Tym bardziej pod tablicą informującą by zabierać wszystkie rzeczy z auta bo kradną :P Wracamy do Ostravic zaparkować i stamtąd ruszamy na zaporę.

Cały czas jestem pod wrażeniem czeskich znaków drogowych. Takie jakieś bardziej ludzkie są ;)

Pozor, roboty drogowe. © Goofy601


Dobrą porę roku wybraliśmy na wyjazd. Świeże, tegoroczne liście pięknie kontrastują z zeszłorocznym igliwiem.

Łaciate góry. © Goofy601


Przy zaporze Sance zatrzymujemy się na chwilę. Oddana do użytku w 1969 roku hydrobudowla robi spore wrażenie. Ciekawe czy jest możliwość zwiedzania “od środka” :)

Pamiątkowa tablica. © Goofy601


Zapora w Ostravicach - wysoko :) © Goofy601


Słit focia na zaporze w Ostravicach ;) © Goofy601


Praga V3S © Goofy601


Zapora widziana z góry. © Goofy601


Zgodnie z tym co podaje mapa jedziemy niebieskim szlakiem wzdłuż brzegu jeziora. Widok w większości przesłaniają drzewa, ale czasami jest na co popatrzeć :) Tylko wody jakoś mało.

Jezioro Sance. © Goofy601


Niebieski szlak wiedzie nas wąską ale równa asfaltową ścieżką pomiędzy dwiema górami, doliną potoku Recice. Nie jest stromo i jedzie się przyjemnie.

Na niebieskim szlaku . © Goofy601


Na trasie można spotkać różne pomniki przyrody. Jak na przykład ta jodełka o promieniu pnia większym niż długość mojego roweru ;)

Jodełka przy drodze ;) © Goofy601


Dość już tej sielanki – wszak przyjechaliśmy w góry. Odbijamy na zielony szlak i zaczyna się prawdziwa wspinaczka :) Asfalt przechodzi w szuter i cały czas pnie się ostro w górę. Po niebie przechodzi jakaś chmura i skrapia nas trochę. Robimy więc przerwę techniczną by zjeść świeżo przygotowane przez Elę kanapki z dżemem. No teraz to można jechać dalej :)

Zielony szlak w drodze na Łysą Horę. © Goofy601


Zielony szlak prowadzi nas do przysiółka Vysni Mohelnice. Tu zmieniamy szlak na czerwony. Będziemy się go trzymać aż do samego szczytu.

Górska Chatka © Goofy601


Szlak poprowadzony jest dość nietypowo, bo przez czyjeś podwórko ;) Potem kawałek leśną ścieżką po kamieniach, przeskakujemy szlaban i znów jesteśmy na asfalcie.

Na szlaku czerwonym w drodzę na Łysą Horę. © Goofy601


Chmury ustąpiły i robi się znów słonecznie. Słonecznie i gorąco. Asfalt wije się, zakręca, czasem biegnie prosto, ale niezmiennie pod górę. Na wysokości 1000 m.n.p.m. widoki roztaczają się piękne, ale oprócz ich podziwiania trzeba mocno pracować nogami ;)

Cały czas pod górę ;) © Goofy601


Ela w starciu z Łysą Horą :) © Goofy601


Beskid Śląsko-Morawski widziany z góry :) © Goofy601


W miarę jak zbliżamy się do szczytu drzewa staja się niższe i bardziej zbite. Przy każdym zakręcie pojawia się nadzieja, że to może już niedaleko, ale nie jeszcze nie ;)

Zakrętów coraz więcej a szczytu jak nie było tak niema :P © Goofy601


Na którejś z kolei agrafce moim oczom ukazuje się taki oto sprytny pojazd do przemieszczania się w górach. Ciekawostka są tu dziwnie znajomo wyglądające koła. Identyczne jak w pojeździe o nieco mniejszych zdolnościach terenowych ;)

Lokalny wszędołaz :) © Goofy601


Dziwnie znajome koła - "cytrynki" :) © Goofy601


Wspinając się w zawrotnym tempie 3 km/h człowiek zaczyna zwracać uwagę na różne rzeczy. Na przykład na pomysłowy sposób w jaki Czesi radzą sobie z ubytkami w nawierzchni – znakowanie :)

Pomysłowe oznakowanie dziur :) © Goofy601


Gdy już zaczęliśmy wierzyć, że droga którą przemieszczamy się od ponad godziny składa się wyłącznie z zakrętów i nie prowadzi donikąd, naszym oczom ukazał się taki oto widok :)

Łysa Hora - już widać nasz cel :) © Goofy601


Żeby nie było tak łatwo droga funduje nam jeszcze pięć ostrych zakrętów. Nie ma tego złego – trafiamy pod schronisko na Lysej Horze :) Wygląda może nieszczególnie, ale w środku jest naprawdę przyjemnie.

Schronisko na Łysej Horze. © Goofy601


Pałaszujemy po talerzu pysznego spagetti z dużą ilością sera. Tak, ser być musi :) Teraz dopiero – najedzeni, czujemy smak zwycięstwa. Dotarliśmy na najwyższy szczyt czeskich Beskidów. Spore przewyższenie, ponad 3 godz. podjeżdżania, ale daliśmy radę. Ela dopiero wczoraj wsiadła na rower w tym roku. Co ciekawe nic jej nie jest ;)

Mięliśmy w planach rozejrzeć się po szczycie porobić zdjęcia, obejrzeć widoki. Niestety – nadchodzi pokaźnych rozmiarów burza i siedzenie na odsłoniętym szczycie nie byłoby najlepszym pomysłem ;) W takich okolicznościach musimy zrealizować nasze plany w trybie przyspieszonym.

Idzie burza... © Goofy601


Szybkie focenie, kilka widoczków i ruszamy w dół. Burza jest coraz bliżej ale deszczu na szczęście nie ma. Sine chmury są mnie więcej na naszej wysokości więc niby z czego miałoby padać ;)

Pamiątkowa focia na szczycie ;) © Goofy601


Jakby ktoś miał wątpliwości co do wysokości ;) © Goofy601


Zbieramy się nim lunie ;) © Goofy601


Czarne chmury nad/pod Łysą Horą. © Goofy601


W dół jedzie się o wiele przyjemniej. Gdyby nie sine niebo można by delektować się zjazdem. Nie ma nawet czasu na zdjęcia. Zmykamy stąd nim burza uderzy ;)

W dół jest o wiele szybciej ;) © Goofy601


Szczęśliwym trafem deszcz nas omija. Gdy wracamy na niebieski szlak droga jest mokra, ale nam się upiekło. Burza poszła trochę w bok i się oddala. Pozostaje dostać się „ na sucho” do auta. Marzenie ;) Na wysokości zapory zaczynają spadać duże ciężkie krople by po chwili zmienić się w regularny deszcz. Całości dopełnia piorun uderzający na lewo od nas. Błysk równo z dźwiękiem, więc musiało być blisko. W powietrzu czuć zapach mokrej ziemi i trochę jakby spalenizny. Do auta docieramy jeszcze w miarę, ale zanim rowery wylądują w bagażniku jesteśmy już całkiem przemoknięci :P

Teraz już nam deszcz nie straszny. W 10min docieramy do schroniska gdzie możemy się wysuszyć. Jeszcze tylko kolacja – wyborny kurczak z ryżem, ciepły prysznic i do śpiwora :) Trzeba się wyspać bo jutro kolejny etap czesko-górskiej przygody :)

Ostravice-Vysni Mohelnice-Huserka (929 m.n.p.m.)-Zimny (1080 m.n.p.m.)-Lysa Hora (1323 m.n.p.m)
Kategoria MOT, 25 - 50km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
6.90 km 0.00 km teren
00:55 h 7.53 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m

Beskid Śląsko-Morawski dzień 1 - Prasiva

Środa, 2 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 2

Długi majowy weekend - 3 dni urlopu, 9 dni wolnego :) Po pieszej rozgrzewce na stokach Rysianki przyszedł czas na rowerową część wypoczynku. Nawiązując do zeszłorocznej wycieczki na Trójstyk postanowiliśmy z Elą przyjrzeć się dokładniej jakież to Beskidy mają za naszą południową granicą. Tym sposobem wyruszyliśmy na spotkanie z Beskidem Śląsko-Morawskim.

Zaopatrzeni jedynie w mapę wydrukowaną z netu trochę błądziliśmy podziwiając uroki czeskich wiosek jakże innych od naszych (chociażby ze względu na jakość dróg nawet najbardziej podrzędnej kategorii :) ). Co ciekawe nie spotkaliśmy żadnego fotoradaru, natomiast w większości mijanych miejscowości na wjeździe i wyjeździe wisi sprytne urządzenie pokazujące kierowcy bieżącą prędkość. Przy przekroczeniu wartości dopuszczalnej tablica ostrzega "ZPOMALTE", natomiast jadący przepisowo kierowcy mają szansę zobaczyć uśmiechniętą buźkę :) Urządzenie działa też na rowerzystów. I tu kolejna ciekawostka - działa. Kierowcy w większości utrzymują prędkość 45-50 km w obszarze zabudowanym. I to bez stróża prawa ukrytego z suszarką za krzakiem. Niesamowite :P

Proste i o dziwo skuteczne :) © Goofy601


Całe to kluczenie po czeskich drogach lokalnych miało na celu oszczędzenie na winietce, która w Czechach obowiązuje na autostradach i niektórych drogach ekspresowych. Przy okazji pozwoliło przyjrzeć się dokładniej pięknej okolicy.
Czeskie Beskidy już na pierwszy rzut oka różnią się od polskich. Większość szczytów wygląda jak kopczyki o stromych zboczach usypane na rozległej równinie. Te strome zbocza sprawia, że nawet najmniejsze górki wydają się większe i bardziej niedostępne. Może mnie teraz skrytykuje jakiś znawca tematu, ale takie było nasze pierwsze wrażenie gdy zawitaliśmy w okolice masywu Lysej Hory (Łysej Góry).

Jako, że zakwaterowanie i nocleg mieliśmy zaplanowane dopiero na wieczór postanowiliśmy po drodze zaliczyć pierwszy szczyt z naszej listy. Była to Mała Prasiva (706 m.n.p.m.). Trafić nie było łatwo, bo droga na szczyt zaczyna się niepozornie, a drogowskaz jest zdecydowanie symboliczny ;)

Imponujący drogowskaz ;) © Goofy601


Dla wybierających się w te okolice zdecydowanie lepszym punktem będzie dobrze widoczna z drogi figura św. Antoniego. (kościół pod jego wezwaniem znajduje się na szczycie niedaleko schroniska)

Figura św. Antoniego. © Goofy601


Ponieważ na dole nie bardzo jest gdzie zostawić samochód decydujemy się na tzw. odwrotne zdobywanie góry. Wjeżdżamy samochodem, potem rowerowy zjazd żeby w końcu szczyt "zdobyć" ;) Szczerze mówiąc trochę dziwna technika, ale w tym wypadku nie było innego wyjścia. 3km zjazd przebiega sprawnie, choć trochę dziwnie na świeżo poskręcanym rowerze. Do tego te rowy odpływowe... Ela pierwszy raz w tym roku siedzi na siodełku - ambitne rozpoczęcie sezonu ;)

Dojeżdżamy do figury św. Antoniego, batonik na zachętę i w drogę na górę.

Prasiva - początek wspinaczki. © Goofy601


W połowie drogi na Prasive. © Goofy601


Droga ładna, asfaltowa. Jedzie się przyjemnie bo mimo że ciepło i trochę duszno, to drzewa dają cień. Powoli nie spiesząc się pedałujemy pod górę. W połowie drogi ostry zakręt i mostek. Dobre miejsce na postój.

Wymarzone miejsce na odpoczynek :) © Goofy601


Potok Hlisnik © Goofy601


Nie ma to jak bidon schłodzony w górskiej rzece :P © Goofy601


Fajnie się tak siedzi, ale pora ruszać dalej. W końcu na górze czeka na nas auto. No i może jakiś obiad - jest motywacja ;)

Pora zdobyć szczyt ;) © Goofy601


Ostatni etap trochę stromy, ale pojawiają się widoki. Pojawiają się pierwsze większe chmury, gdzieś daleko słychać burzę, ale mamy nadzieje że do nas nie dotrze. W końcu trochę już zmęczeni pierwszą poważniejszą górą w tym roku docieramy do drewnianego schroniska z 1921 roku. Tu raczymy się zimnymi napojami i rozmyślamy nad obiadem :)

Nagroda :P © Goofy601


Schronisko na Prasivie - jadalnia. © Goofy601


Wybór odpowiedniego posiłku nie jest taki prosty gdyż menu napisano po czesku ;) Mimo, że zajmuje tylko jedną stronę :) Nawet szukanie w słowniku niewiele pomaga. O przepraszam, przez następne kilka dni musimy zapomnieć o używaniu takich słów jak "szukać" czy "pachnieć"... Dla własnego dobra oczywiście :P

W końcu jakoś dogadujemy się z Panem Kelnerem. Wybór padł na "smazeny syr" i "hranolky". Nasz czeski jest chyba jednak daleki od ideału bo hranolków dostajemy dwie bardzo duże porcje :P Ale ser jest pyszny :)

Menu + słownik - niezbędnik obiadowy :P © Goofy601


Bardzo sycący obiad to był. Siedzimy jeszcze chwilę chłonąc atmosferę schroniska po czym ruszamy na mały spacer po okolicy.

Schronisko z zewnątrz prezentuje się bardzo oryginalnie. Zwłaszcza wieża widokowa na dachu. Obecnie z przyczyn technicznych niedostępna.

Prasiva - Schronisko w całej okazałości. © Goofy601


Niedaleko znajduje się drewniany kościół św. Antoniego z 1640 roku. Niestety również zamknięty.

Prasiva jest jednym ze szczytów wykorzystywanych przez paralotniarzy. Podobnie jak u nas Matyska czy Żar. Gdy błogą ciszę przerywają dochodzące z pobliskich krzaków radosne okrzyki "Ku##a! ale się latało..." od razu wiemy że trafiliśmy na ekipę rodzimych lotników. Profilaktycznie udajemy Czechów i oddalamy się na bezpieczna odległość :P

Drewniany kościół pod wezwaniem św. Antoniego. © Goofy601


Zbieramy nasz dobytek z powrotem do auta i ruszamy w stronę Ostravic, gdzie umówiliśmy się ze znajomymi z GMK i gdzie czeka na nas nocleg. Z samych Ostravic trzeba się jeszcze trochę powspinać by dotrzeć do chatki na Skałce, ale musze przyznać, że warto. Miejscówkę tą polecił nam Darek, który od lat przyjeżdża w te strony i organizuje tu wycieczki rowerowe.

Schronisko na Skałce. © Goofy601


Na miejscu spotykamy się z Darkiem, Basią i jeszcze jednym kolegą. Są tu od soboty, i chętnie oprowadzają nas po okolicy instruując przy okazji co i jak.

Czeskie Beskidy sprawiają wrażenie trochę bardziej dzikich niż polskie. Może to za sprawą pobliskiego rezerwatu przyrody z którego czasem różne stworzenia przychodzą w odwiedziny. Słuchamy opowieści o zwierzynie jaką można tu spotkać i wybieramy się na polowanie na zające. Oczywiście polowanie z aparatem ;)

Polowanie na zające :) W tle Łysa Hora. © Goofy601


Trafiony zatopiony ;) © Goofy601


Przed zmrokiem idziemy jeszcze zobaczyć prawdziwy szczyt Skałki (613 m.n.p.m.) Pierwszy raz widzę tak kamienisty las. Po krótkiej wspinaczce wśród zajęczych norek odpoczywamy chwilę na skalistym wierzchołku.

Szczyt Skałki. (trafna nazwa ;)) © Goofy601


W planach na wieczór miała być jeszcze wycieczka do pobliskiego źródełka po wodę, jednak spotkane po drodze tajemnicze leśne stworzenie skłoniło nas do powrotu. Cóż, w nocy zwierzęta przejmują kontrolę nad lasem ;) na pocieszenie poszliśmy obserwować żaby nad jeziorem ;) Pod wieczór jeszcze małe piżamaparty i do łóżek. Po tak emocjonującym dniu trzeba się wyspać przed jutrem. W końcu to dopiero początek :)

Darku, jeszcze raz dzięki Wam wielkie za pokazanie tych wszystkich pięknych zakątków :)

Dla zainteresowanych:
OŚRODEK SKAŁKA
CHATA NA PRASIVIE

rowerowo:
Prasiva (706m.n.p.m.)-Vysni Lhoty-Prasiva (706 m.n.p.m.)
Kategoria MOT, 0 - 25km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
31.80 km 7.40 km teren
02:06 h 15.14 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:14.0
Podjazdy: m

Bo plany są po to aby je zmieniać ;)

Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 5

Jak w tytule ;) Miała być mała rundka na OMG góra 10km dla rozruszania się po wczorajszej masie i z okazji chwilowego braku deszczu. Żadnego terenu, bo przecież całą noc padało... Wyszło jak zwykle :P

Już na samym początku do zboczenia z zaplanowanej trasy skusiły mnie opisywane ostatnio przez Daniela szklarnie. Obiekt ten mimo iż znajduje się bardzo blisko mojego miejsca zamieszkania pozostawał do tej pory dla mnie zagadką. Dopiero niedawno zresztą zyskał status "otwartego dla zwiedzających". Wcześniej straszyła zamknięta brama, tabliczka "zły pies", później firma ochroniarska. Mimo, że przez te lata żadnego psa nie widziałem, grzecznie stosowałem się do zakazu wstępu. Jak się okazuje niesłusznie, bo po "otwarciu bram" niewiele zostało do oglądania. Z rozległego niegdyś kompleksu ogrodniczego pozostały jedynie porozbijane szklarnie i wypatroszona ruina kotłowni. Będący obiektem nietylko moich westchnień uroczy domek ogrodnika również uległ degradacji i chyba nie ma już dla niego ratunku.:( Przykry to widok, zwłaszcza gdy się pomyśli jak to wszystko mogło wygladać dawniej.

Porozbijane szklarnie. © Goofy601


Kotłownia przyszklarniowa, a raczej to co z niej zostało. © Goofy601


Domek ogrodnika © Goofy601


Pozostawione bez opieki zdziczałe krzewy, jakby nieświadome przemijania tego miejsca jak co roku zaczynają kwitnąć :)

Wiosna - nie da się ukryć :) © Goofy601


Nie wdaję się we większe oględziny, tylko ruszam w dalszą drogę. Po chwili trafiiam na kolejny znany od dawna element krajobrazu. Ale coś się nie zgadza. Poniższe zdjęcie przedstawia stację benzynową CPN :P

Znikająca stacja benzynowa ;) © Goofy601


Cóż, po stacji, na której cały swój dotychczasowy żywot tankowałem rozmaite pojazdy, pozostał jedynie biało-czerwony słupek... Zmiany, zmiany, zmiany.

Tak jakoś w zadumie nad zmieniającym się światem minęła mi droga nową rowerówką na OMG. A może trzebaby sfocić te pola zanim zaczną na nich stawiać magazyny i hale fabryczne? Następnym razem - teraz jadę dalej :)

Tradycyjna pętelka po osiedlowych uliczkach i lasem w kierunku Plejady (miało nie być terenu, ale znów mnie poniosło bo błoto było nieduże ;)) Po tradycjnej już rundce po nasypach ciekawość zaprowadziła mnie na niejeżdżoną jeszcze ścieżkę w górę hałdy :)
No i się zaczęło. Teren nieznany, więc trzeba go jaknajszybciej zwiedzić. Ścieżka w lewo, ścieżka w prawo, nawrót, pętla... sporo tego, a wszystko przejezdne i chyba mało uczęszczane. Nie licząc rozwleczonych wszędzie śmieci. Tak mnie wkręciło to hałdowe szaleństwo , że nie wiem nawet jak znalazłem się bezpośrednio na tyłach EC Miechowice. Nie wiedziałem że z tej strony da się tak blisko podjechać. Po drugiej stronie ścieżki rozciąga się spore gruzowisko-śmietnisko. To pozostałość kopalni Miechowice, z której również nie pozostało nic :/. Jakiś czas temu przeglądałem w necie stare zdjęcia - budynki były naprawde piękne. Teraz natomiast trzeba uważać na pozostałości fundamentów, by nie wpaść w jakąś niezabezpieczoną piwnicę. Widok na tyle przykry, że nie chce mi się nawet wyciągać aparatu.

Po objechaniu EC i miłym powspominaniu odbywanych tam praktyk trafiłem na kolejną niezbadaną, tym razem znacznie węższą ścieżkę wzdłuż rurociągu. Dobrze wydeptana, jedzie się przyjemnie. Do czasu gdy kończy się zerwanym wiaduktem :P Ha, a więc kolejny odkryty nasyp ;) Z wiaduktu zostały już tylko punkty stałe w dobrze znanym wykonaniu ceglano kamiennym. Ciekawe jakie linie się tu krzyżowały? Ta dolna jest nadal czynna i prowadzi do EC Miechowice. Gdy pojechałem w drugą stronę doprowadziła mnie do zwiedzanego ostatnio wiaduktu nad DK88 przy Plejadzie. A więc pomału wszystko składa się w całość :)

Tory do EC Miechowice © Goofy601


Stary wiadukt niedaleko Plejady © Goofy601


Górą też biegły tory. © Goofy601


Tym sposobem zaliczyłem prawie sześciokilometrową pętlę po hałdach i innych ciekawych okolicach. Dalej jestem zdania, że ta pora roku jest najlepsza do odkrywania tajemnic ukrytych w lasach. Za 2-3 tygodnie najprawdopodobniej nie byłbym w stanie tej trasy przejechać, a już napewno bym nic nie zobaczył ;)

I znów zamiast lekkich 10km zrobiło się 30. Ubłocony ale zadowolony wróciłem do domu. Tak to już jest z planowaniem ;)

Rokitnica-OMG-las-Miechowice-las-Bytom Plejada-las-OMG-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
23.80 km 0.00 km teren
01:50 h 12.98 km/h:
Maks. pr.:26.00 km/h
Temperatura:6.0
Podjazdy: m

Spacer po Zandce i spadające tynki :)

Niedziela, 4 marca 2012 · dodano: 04.03.2012 | Komentarze 3

Nareszcie! Pierwsze przedwiosenne przebłyski słońca :D Pora ostrzyć zębatki i smarować łańcuchy bo już niebawem wiosna nadejdzie, a wraz z nią tyle ciekawych miejsc do zobaczenia. Oj nazbierało się pomysłów przez zimę ;)

Dziś udało mi się zrobić coś bardziej produktywnego niż przegonić się tam i z powrotem na rondo w Stolarzowicach po ciemku :P Dziś wybrałem się na prawdziwy przedwiosenny spacer. Taki z aparatem, i "achami" i "ochami" nad pięknem okolicznego krajobrazu ;) Prędkość średnia jak to na Zimówce również spacerowa ;)

Przez Mikulczyce skierowałem się w stronę Platana, by zobaczyć co słychać u wieży ciśnień. Niestety w dalszym ciągu straszy rozkładem i nie wygląda na to, by ktoś miał się nią zaopiekować :/

Wieża ciśnień. © Goofy601


Dodatkowo coraz bardziej podkopywane jest wzniesienie na którym stoi. Z resztek hałdy wyłaniają się jakieś fundamenty i... coś na podobieństwo lwiej skały :P

Lwia skała? :P © Goofy601


Nie chcąc zadręczać się myślami, że kolejna zabrzańska wieża może odejść do przeszłości ruszyłem w kierunku właściwego celu mojej dzisiejszej wycieczki. Prawdziwe skupisko architektonicznych perełek - Zandka :) Doskonałe miejsce na niedzielny spacer, zwłaszcza w mojej ulubionej porze kościelno-obiadowej ;) Spędziłem dłuższy czas fotografując tą zabytkową dzielnicę.

Zandka. © Goofy601


Domy na Zandce. © Goofy601


Domy na Zandce © Goofy601


Domy na Zandce © Goofy601


Aleja platanów. © Goofy601


Domy na Zandce © Goofy601


Na tyłach cmentarza żydowskiego. © Goofy601



Zandka doczekała się też budowy nowego kościoła.

Buduje się kościół. © Goofy601


Do tej pory wyglądał tak. © Goofy601


Zaglądając to tu, to tam, trafiłem też na znalezionego w zeszłym roku Polskiego Fiata 125P. Przy naszym ostatnim spotkaniu był całkiem kompletny, tylko zarośnięty krzakami. Dziś z powybijanymi szybami, częściowo rozszabrowany przedstawiał nie najlepszy widok :/

Smutne resztki Fiata...:/ © Goofy601


Gdy objechałem już większość uliczek i zacząłem tęsknić za czymś do zjedzenia ruszyłem w drogę powrotną.

Ruch na drodze znikomy, więc jechało się bardzo przyjemnie. Wiosna... a właściwie przedwiośnie. Słoneczko przyświeca, śnieg się topi a odpadające tynki odsłaniają od dawna skrywane tajemnice ;) Jak na przykład na kamienicy przy ul. Tarnopolskiej 48. Nad oknami mieszkania na parterze ukazał się kawałek napisu pochodzącego niewątpliwie z czasów przed tynkowaniem ;) Napis jest, a więc poniższe okna musiały być kiedyś drzwiami. Pytanie co mieściło się w tym miejscu - sklep, kawiarnia, jakiś punkt usługowy. Ktoś z czytelników ma jakiś pomysł? :)

Odsłonięty napis. © Goofy601


Cały napis - reszta pod tynkiem ;) © Goofy601


Kolejnym ciekawym obiektem na szlaku odpadających tynków był dziś mikulczycki ratusz. Tu opad zaprawy uwidocznił kilka liter starannie ukrytych podczas akcji "odniemczania". []AT[][][][] - całość brzmiała najprawdopodobniej "RATHAUS" co w przypadku tego akurat budynku wydaje się oczywiste ;)

Napis na mikulczyckim ratuszu. © Goofy601


Mikulczycki ratusz w całej okazałości. © Goofy601


Zaraz po drugiej stronie ulicy znajduje się budynek, z którego miejmy nadzieję tynk za szybko nie odpadnie - jest na nim bowiem ciekawe malowidło :)

Tajemnicze malowidło :) © Goofy601


Niby najbliższa okolica, a ciągle zaskakuje :) Tym miłym akcentem postanowiłem zakończyć dzisiejszą rowerową włóczęgę :)

Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Zandka-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 0 - 25km, Odkrywczo