Info
Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.Rowerowanie w liczbach:
Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...
- dystans: 34312.14 km
- w terenie: 2208.10 km
- średnia prędkość: 17.84 km/h
- prędkość maksymalna: 60 km/h
- najdalej: 331 km
więcej
- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Wpisy archiwalne w kategorii
Odkrywczo
Dystans całkowity: | 13136.94 km (w terenie 1268.70 km; 9.66%) |
Czas w ruchu: | 735:31 |
Średnia prędkość: | 17.56 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.00 km/h |
Suma podjazdów: | 24798 m |
Liczba aktywności: | 245 |
Średnio na aktywność: | 53.62 km i 3h 04m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
26.70 km
3.40 km teren
02:08 h
12.52 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:386 m
Rower:Grand Adventure-S
Matyska między posiłkami ;)
Niedziela, 26 czerwca 2011 · dodano: 27.06.2011 | Komentarze 2
Wczoraj odpoczywaliśmy. Eli należała się chwila wytchnienia po przejechaniu życiowego dystansu. Poza tym deszcz postanowił sobie troszeczkę popadać, więc i tak pewnie daleko byśmy nie ujechali.Dziś dzięki uprzejmości Łukasza i Dory (dziękuję za użyczenie miejsca w bagażniku :) ) mogliśmy sobie pozwolić na małą wycieczkę przed obiadem.
W pierwszej kolejności skierowaliśmy się nad Sołę by przy pomocy szmatki, szczoteczki do zębów i odrobiny cierpliwości doprowadzić nasze rowery do jako takiego wyglądu ;)
Wielkie mycie ;)© Goofy601
Znów czysty :)© Goofy601
Jak wiadomo górskie błoto najlepiej zmywa się górską wodą, więc mycie nie zabrało nam dużo czasu. Lżejsi o dobrych kilka kilogramów ruszyliśmy w stronę Cięciny z nadzieją by chociaż zajrzeć do kościoła św. Katarzyny. Niestety pomimo niedzieli nadal był zamknięty :/
Obraliśmy zatem inny cel będący w zasięgu naszych możliwości czasowych – Matyskę. Całkiem spora górka (609 mnpm) między Przybędzą a Radziechowami, z wielkim milenijnym krzyżem na szczycie oraz ciekawą interpretacją drogi krzyżowej – Golgotą Beskidów, którą mieliśmy nadzieję obejrzeć.
Wybraliśmy podjazd od strony Przybędzy. Dość stromy ale za to po nowym równiutkim asfalcie. Im dalej w górę tym ładniejszy roztaczał się widok na nasze ulubione pasmo Romanki-Rysianki-Lipowskiej. Końcowy etap podjazdu, a raczej właściwy szlak na Matyskę to już niestety betonowe płyty z dziurką. Nie ma rady, trzeba prowadzić.
Po płytach do góry...© Goofy601
Przed nami Matyska.© Goofy601
Dalej płytami, tylko trochę nowszymi dotarliśmy pod X stację. Muszę przyznać, że rzeźby robią wrażenie. Ciekawie tez komponują się z otaczającym krajobrazem. A widać stąd całkiem sporo :)
Pasmo Romanki w chmurach.© Goofy601
Droga na Matyskę© Goofy601
W sumie obejrzeliśmy ostatnie 5 stacji. Pozostałe znajdują się wzdłuż podjazdu od strony Radziechów. Zostawiliśmy sobie tą opcję na następny raz.
Golgota Beskidów - stacja X© Goofy601
Golgota Beskidów - stacja XI© Goofy601
Golgota Beskidów - stacja XII© Goofy601
Postać w kapturze.© Goofy601
Widok w kierunku Żywca.© Goofy601
Tablica pod krzyżem milenijnym.© Goofy601
Anioł z wuwuzelą? ;)© Goofy601
Spory wiatr przyciągnął tu też miłośników szybowania na paralotni
A może by trochę polatać? ;)© Goofy601
Na szczycie :)© Goofy601
Widok ze szczytu można kontemplować bardzo długo, zwłaszcza przy dobrej pogodzie. Teraz jednak chmury znad Romanki zdawały się przemieszczać w naszym kierunku. Zegarek też sugerował, że pora już wracać. Jeszcze tylko kilka zdjęć, techniczny zjazd w dół po płytach i już mogliśmy się delektować swobodną utratą wysokości z perspektywy rowerowego siodełka :) I tak aż do samej Cięciny – równo i szybko :) Dalej wzdłuż Soły przez Węgierską Górkę do Ciśca.
Demon Prędkości :D© Goofy601
Trakt Cesarski (potocznie Cesarka :) )© Goofy601
Smaczny obiad i pakowanie dobytku do auta. Miało być bezproblemowo, a skończyło się rozkręceniem roweru na części ;) Ale się zmieścił. Pierwszy raz wykręciłem siodełko i poluzowałem mostek :P
W Rokitnicy ponowny montaż zestawu „zrób to sam” i triumfalny powrót ostatnie kilkaset metrów na kołach. Jakoś nie wyobrażałem sobie powrotu z ramą pod pachą ;)
Tym sposobem zakończył się kolejny aktywnie i rowerowo spędzony weekend. Kiedy następny? :)
Cisiec-Węgierska Górka-Cięcina-Przybędza-Matyska(609 mnpm)-Przybędza-Cięcina-Węgierska Górka-Cisiec-auto:P-Rokitnica
Dane wyjazdu:
42.30 km
13.40 km teren
03:25 h
12.38 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:19.0
Podjazdy:623 m
Rower:Grand Adventure-S
Na Krawców Wierch :)
Piątek, 24 czerwca 2011 · dodano: 27.06.2011 | Komentarze 2
Dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem kolarstwa górskiego z prawdziwego zdarzenia. Było wszystko czego trzeba – strome podjazdy, upał, trochę błota, loty przez kierownicę, techniczne zjazdy, szerokie szutry i obiad w bacówce :) Ale po kolei…Tablica na schronisku.© Goofy601
Po wczorajszym zwiedzaniu sztuki sakralnej przyszedł czas na prawdziwie górską przygodę :) Umówiliśmy się ze znajomymi na wspólne zdobywanie Krawców Wierchu (1064 mnpm). Na miejsce zbiórki (do Rajczy) dojechaliśmy sobie pociągiem. Niby to tylko trzy stacje, ale Pan Konduktor przez dobre 10min wypisywał ponad półmetrowej długości bilet ;) Kiedyś uwinąłby się z tym raz dwa na małej karteczce papieru, lecz teraz ma do dyspozycji terminal. Jak ta technika idzie na przód ;)
Dworzec w Rajczy.© Goofy601
Na dworcu w Rajczy szybki sms do Piotrka. Spotykamy się w drodze do centrum. Na bliskiej stacji dołącza do nas Sandra i w takim składzie ruszczmy do Glinki.
Po drodze mijamy stary kamieniołom nad którym można sobie zjechać na linie by niczym mucha złapać się siatki po drugiej stronie. Może innym razem skorzystamy z tej atrakcji, bo jesteśmy już trochę spóźnieni.
Kamieniołom w Ujsołach.© Goofy601
Sandra w jest umówiona z koleżanką, więc odprowadzamy ją do Glinki (odprowadzamy to mocne słowo, bo nie możemy jej dogonić na podjazdach ;) ) i ruszamy na podbój górskich szczytów w składzie Ela i dwa Piotrki ;)
Jeszcze kawałek przez wieś i skręcamy na żółty szlak, który ma nas doprowadzić do celu.
Ciekawy pojazd w Glince.© Goofy601
No to zaczyna się "podjazd właściwy" ;)© Goofy601
Na początek ostre podejście po betonowych płytach. Podejście, bo jazda jest bardzo problematyczna. Mimo że na nogach to i tak jest wesoło. Nabieramy wysokości i zaczynają się pojawiać odcinki nadające się do jazdy ;)
Serpentyny z płyt dziurkowanych ;)© Goofy601
W drodze na Krawców Wierch.© Goofy601
A za plecami takie widoki :)© Goofy601
Kawałek dalej zaczyna się teren. Tu już jedzie się przyjemnie. Czasem stromo, czasem trochę błota po wczorajszej burzy. Mijamy schronisko i szturmujemy kolejne podjazdy.
Po drodze zachmurzyło się i zaczęło mocniej kropić. Pora założyć kurtki.
Trochę deszczu - czas ubrać kurtki.© Goofy601
Kwiatuszek ;)© Goofy601
Deszcz szybko minął zostawiając po sobie kilka kałuż u sporo błota, które tylko potęgowało frajdę z jazdy :P
Po błocie podjeżdża się najlepiej :)© Goofy601
Nawet niespecjalnie brudni dotarliśmy na Halę Krawculę gdzie znajduje się bacówka. Znów wyszło słońce i zrobiło się przyjemnie, zostaliśmy więc na dworze oddając się błogiemu lenistwu.
Już widać bacówkę :)© Goofy601
Ponad godzinę zabawiliśmy na szczycie. Pogaduchy, zdjęcia, opowieści no i oczywiście coś pożywnego do zjedzenia. Nigdzie mi tak zupy nie smakują jak w beskidzkich schroniskach ;) Takie… treściwe :)
Bacówka na Krawców Wierchu.© Goofy601
Generalnie bardzo sympatyczne miejsce. Trochę na uboczu szlaków turystycznych więc nie ma tłoku. Czysto, zadbane i wszystkiego tak w sam raz :)
Czytelny komunikat :)© Goofy601
Na zjazd wybraliśmy niebieski szlak do Złatnej. Tu już nieco bardziej wymagająca trasa. Wąsko, momentami bardzo stromo a po szlaku płynie woda. Piotrek twardo zjeżdżał gdzie tylko się dało, my asekuracyjnie prowadziliśmy.
Bywało wąsko.© Goofy601
Na jednym z kamieni stracił tylny błotnik a chwilę później wykonał efektowne turlanie się z górki. (prawdopodobnie od tej pory Ela zaczęła rozważać zakup kasku :P ) Nic mu się na szczęście nie stało, tylko rower zgubił tylne koło. Po wprawnym rozdzieleniu zaciśniętych klocków przy pomocy nożyka możemy ruszać dalej. :)
Szybki serwis :)© Goofy601
Kawałek dalej droga zmieniła się nie do poznania – szeroka szutrówka aż kusiła by się bardziej rozpędzić. Zupełnie inny komfort jazdy ;)
Tak to można zjeżdżać :)© Goofy601
Żwawym tempem, praktycznie bez wysiłku docieramy do samych Ujsół. Tu dołącza do nas Sandra i w komplecie wracamy do Rajczy. Reszta wieczoru upłynęła bardzo miło u Piotrków w ogródku.
Efekt szybkiego zjeżdżania ;)© Goofy601
Zebraliśmy się dopiero wieczorem bo Ela chciała wracać do Ciśca na kołach. Zaopatrzony w kamizelkę i tylne lampki zamykałem peleton. Chyba byliśmy widoczni na drodze bo dotarliśmy w jednym kawałku, a było już prawie ciemno. Przy okazji Ela pokonała dziś swój życiowy dystans – pierwsze 40km. I to w jakim stylu :D
Rajcza-Ujsoły-Glinka-Krawców Wierch (1064 mnpm)-Złatna-Ujsoły-Rajcza-Milówka-Ciesiec.
Dane wyjazdu:
54.90 km
0.10 km teren
03:07 h
17.61 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy:509 m
Rower:Grand Adventure-S
Dojazd kombinowany ;)
Czwartek, 23 czerwca 2011 · dodano: 27.06.2011 | Komentarze 0
Długi weekend wspomagany urlopem czas zacząć.Dzień pierwszy poświęcam na dotarcie w góry, gdzie wspólnie z Elą (i rowerami ;) ) mamy zamiar odwiedzić kilka ciekawych miejsc. Oczywiście o ile pogoda pozwoli. Z tego co widać za oknem może być chłodno i popadać, ale pewnie to tylko złudzenie spowodowane wczesnym wstaniem.
Będzie padać czy nie?© Goofy601
Wcześnie rano wyruszam w kierunku dworca PKP. 9km na rozgrzewkę dobrze mi zrobi. W sakwach pełen zestaw do ochrony przed deszczem więc nie obawiam się zmian pogody.
Wydawało by się nić prostszego dojechać w góry pociągiem. Przecież tyle razy to robiłem. Tym razem jednak PKP przygotowało kilka weekendowych atrakcji:
- remont torów za Bielskiem
- w Bielsku przesiadka na autobus do dzielnicy Lipnik
- brak opcji przewożenia roweru w w/w autobusie ;)
Jako że średnio mi się chciało ścigać z autobusem na trasie między dwiema stacjami, zdecydowałem że podróż koleją zakończę w Bielsku a dalej już na kołach.
Jednowagonowy skład Intercity ;)© Goofy601
Pozytywnym akcentem był tańszy bilet i rozszerzona na Boże Ciało promocja, w ramach której rower przewiozłem za złotówkę :) Do Katowic miła pogawędka z panem Kierownikiem Pociągu, w Katowicach przesiadka, tym razem do ostatniego wagonu. Nieco ponad godzinka jazdy i znalazłem się na dworcu w Bielsku.
Zabytkowy dworzec w Bielsku.© Goofy601
Ten ładnie odnowiony budynek znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki.
Jest jeszcze wcześnie. Skoro już tu jestem i to na rowerze, grzechem byłoby choć trochę nie pozwiedzać :) Stare miasto w Bielsku jest piękne. Bogato zdobione kamienice, wąskie uliczki a wszystko to umieszczone na wzgórzu.
Zamek w Bielsku© Goofy601
Kamienice.© Goofy601
Wąskie uliczki.© Goofy601
Widok ze wzgórza zamkowego.© Goofy601
Pod zamkiem trafiam na ołtarz z Papieżem ;)
Ołtarz papieski?© Goofy601
Najprościej byłoby główną drogą dojechać do Ciśca. Zapał do zwiedzania ogarnął mnie jednak na dobre. Na głównej drodze spory ruch – wszystkim się spieszy na weekend. Taka jazda nie jest przyjemna. Co innego na drogach bocznych, tu zupełne pustki :) Postanawiam więc jechać główną drogą tylko jeśli to będzie konieczne.
Na wylocie z Bielska oglądam budowę nowego kotła fluidalnego w elektrociepłowni. Na tym etapie konstrukcja robi wrażenie :)
Nowy kocioł fluidalny w bielskiej elektrociepłowni.© Goofy601
Budowa kotła.© Goofy601
W Mikuszowicach odbijam w dół na ul. Cyprysową by zwiedzić drewniany kościółek św. Barbary z 1690 roku. Trafiam akurat na wymarsz procesji. Jest więc wyśmienita okazja zobaczyć kościół od środka. A jest co oglądać. Przepiękna barokowe polichromia przedstawiająca sceny z życia św. Barbary pokrywa dosłownie wszystko. Jak gigantyczny tatuaż na ścianach świątyni ;) W centrum prezbiterium znajduje się replika gotyckiego tryptyku ołtarzowego z 1470r. (do 1935r można było oglądać oryginał. ) Na zdjęciach niestety ołtarz pozostaje niewidoczny gdyż zasłania go podobizna Naszego Błogosławionego ;)
Kościół św. Barbary w Mikuszowicach© Goofy601
Płyta nagrobna przy kościele.© Goofy601
Wnętrze kościoła w Mikuszowicach© Goofy601
Polichromia.© Goofy601
Ołtarz kościoła w Mikuszowicach.© Goofy601
Wejście na chór.© Goofy601
Płyty przy kościele.© Goofy601
całość bardzo efektownie pokazano TUTAJ
Po nasyceniu się widokiem i zajrzeniu w każdy kąt ruszam dalej do Wilkowic. Tu odbijam na Łodygowice. Spory podjazd tu mają. Na szczęście widoki rekompensują wysiłek. Zaczyna się robić ciepło.
Skrzyczne widziane z Wilkowic.© Goofy601
Do Łodygowic długi szybki zjazd nowiutkim asfaltem. Dużo zakrętów, ale na większości z nich lustro, co daje jakieś poczucie bezpieczeństwa ;)
No to jedziemy w dół :)© Goofy601
Autoportret :P© Goofy601
Ołtarz w Łodygowicach.© Goofy601
W Łodygowicach kolejny drewniany kościół na dzisiejszym szlaku (1636r). Tym razem już po procesji, ale jeszcze nie zamknięty więc znów załapałem się na zwiedzanie „inside” :)
Wystrój zupełnie odmienny ale też robi wrażenie. Nieco przytłacza ilość zielonych ołtarzy bocznych.
Drewniany kościół w Łodygowicach.© Goofy601
Zakrystia i rower proboszcza? ;)© Goofy601
Wchodzimy do środka...© Goofy601
Malowidło na suficie.© Goofy601
Zielone ołtarze w kościele w Łodygowicach.© Goofy601
Wnętrze kościoła.© Goofy601
Trochę to dziwne, że kościelny wypraszam modlących się ludzi „bo już posprzątał i zamyka”, ale jak każą to trudno. Mała przekąska i ruszam dalej. Robi się już naprawdę ciepło.
Plac przed kościołem.© Goofy601
Wracam na główną drogę i tak już do samego Żywca. Mijam Browar (trzeba będzie kiedyś zwiedzić ), rondo, w Radziechowach skręcam na Wieprz.
Żywiecki browar.© Goofy601
Browar Żywiec.© Goofy601
W drodze na Wieprz.© Goofy601
Tu znów ciekawy kościół, tyle że nie drewniany.
Kosciół w Wieprzu.© Goofy601
Moim ostatnim celem „po drodze” na dziś jest kościół św. Katarzyny w Cięcinie. Najstarszy z dzisiaj odwiedzonych (1542r) , ale niestety zamknięty. Przez kratę niewiele widać :/ Patrząc na nowy gont aż trudno uwierzyć, że jeszcze niedawno dach był pokryty eternitem ;)
Kościół św. Katarzyny w CIęcinie ( z nowym gontem)© Goofy601
Tylko tyle widać przez kratę :/© Goofy601
Wykaz wikarych na przestrzeni wieków.© Goofy601
Wieża kościoła w Cięcinie.© Goofy601
Od tego całego zwiedzania robi się już późno. Miałem być o 12 a dochodzi 13:30 :P Nie ociągając się więc raźno ruszam w kierunku Ciśca, gdzie czeka na mnie Ela i pożywny obiadek :)
W końcu u celu ;)© Goofy601
Wieczorem okazuje się jak ładnie spaliłem sobie ręce :P A mówili że będzie pochmurnie ;)
Kolarska opalenizna ;)© Goofy601
Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-pociąg-Bielsko Biała-Mikuszowice-Wilkowice-Huciska-Łodygowice-Żywiec-Radziechowy-Wieprz-Cięcina-Węgierska Górka-Cisiec.
Dane wyjazdu:
10.00 km
0.10 km teren
00:33 h
18.18 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:23.0
Podjazdy: 53 m
Rower:Grand Adventure-S
Próba drogowa - drogi i sprzętu ;)
Środa, 22 czerwca 2011 · dodano: 27.06.2011 | Komentarze 1
Na zbliżający się długi weekend zapowiada się szaleństwo po górach. By móc czerpać z tego jak najwięcej przyjemności musiałem przeprosić się ze starymi oponami. Bieżnik na beskidzkich szlakach bywa czasem przydatny ;)Po ponownym uterenowieniu, regulacjach i smarowaniu przyszedł czas na jazdę testową. Tak dla pewności czy wszystko gra. Skierowałem się na nowobudowana drogę do mającej powstać niedługo strefy ekonomicznej. I tu kompletne zaskoczenie – rondo otwarte dla ruchu, a przy drodze wyrosła w ciągu tygodnia piękna ścieżka rowerowa :D Niskie, niewyczuwalne krawężniki i czarna nitka idealnie równego asfaltu ciągnąca się wzdłuż pola w kierunku os. Młodego Górnika. Szykuje się fajny asfaltowy skrót na błotniste dni :)
Nowa ścieżka rowerowa :)© Goofy601
Jadę sprawdzić jakość wykonanych prac. Jadę i mimo grubych opon nie czuję nic. Jedzie się można by rzec luksusowo :) Dojeżdżam do końca, a tu kolejna miła niespodzianka – łącznik ze ścieżką zamknięta dla samochodów wiodącą prosto na osiedle. I znów żadnych ostrych krawędzi, wszystko spasowane bardzo dokładnie. Nie wiem jak to będzie wyglądało po zimie, ale teraz można tylko Panów Drogowców pochwalić za kawał dobrej roboty.
Dla pewności (może mi się tylko przyśniło;) ) jadę jeszcze raz w drugą stronę. Może by tak trochę szybciej? Jak się okazuje bez problemu da się pojechać ponad 50km/h (oczywiście przy pustej drodze, inaczej bym się nie odważył). Gdyby nie terenowe kapcie na pewno dałoby się szybciej, ale wtedy nie byłoby efektu dźwiękowego w stylu „pikujący szerszeń” :P Tego mi brakowało :D
Jeszcze tylko kółko na rondzie i pora do domu – trzeba się wyspać przed jutrem.
Dane wyjazdu:
26.50 km
13.40 km teren
01:41 h
15.74 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy:250 m
Rower:Grand Adventure-S
Wyrównanie zaległości terenowych + inspekcja budowlana ;)
Środa, 15 czerwca 2011 · dodano: 16.06.2011 | Komentarze 1
Weekend spędzony głównie na asfalcie zaowocował wzmożoną chęcią przejażdżki w teren. Kierując się tym założeniem ruszyłem po obiedzie w kierunku najbliższego lasu (miechowickiego) z zamiarem nie wyjeżdżania z niego, chyba że z wyższej konieczności ;)Na początku nie chciało mi się okrutnie, nogi takie jakieś ciężkie, przełożenia nienaturalnie niskie… Ale w miarę jak kręciłem się więcej po BTR ochota do jazdy wracała, a trekingowe oponki udowadniały, że nawet 30km/h leśnym duktem im nie straszne.
By nadać dzisiejszemu wyjazdowi jakiś konkretniejszy cel postanowiłem odwiedzić plac budowy autostrady A1 i skontrolować postępy prac. Bardzo szybko im idzie robota na tym odcinku. Sporo asfaltu już zdążyli położyć , a w miejscu gdzie jeszcze niedawno jechałem prostą ścieżką pojawił się okazały nasyp. Oj zmienia się nam krajobraz zmienia… ;)
Zaczyna wyglądać jak autostrada.© Goofy601
Po zbadaniu jakości asfaltu (oraz jego przyczepności gdy nagle zakończył się sporym uskokiem ;) ) pojechałem zobaczyć co słychać nad jeziorem w Miechowicach. Dobrze trafiłem, bo zachodzące słońce dawało fajne światło do robienia zdjęć.
Nad jeziorem.© Goofy601
Pusto, odludnie, przyjemnie. Nie dziwię się wędkarzom że lubią to miejsce, bo faktycznie można by tu siedzieć godzinami i obserwować jezioro, las, pola a na horyzoncie kominy i szyby kopalniane, wieże kościołów i inne budynki świadczące że nie jest się np. na Mazurach ;)
Jezioro w Miechowicach - w tle EC Szombierki.© Goofy601
Kaczuchy.© Goofy601
Perkozy.© Goofy601
Prawie jak Apache ;)© Goofy601
Nasyciwszy się widokiem chciałem pojechać w kierunku Karbia, lecz po drodze okazało się, że miałbym mały kawałek do przepłynięcia. Czyżby podniosła się woda?
Koniec jazdy - trzeba płynąć ;)© Goofy601
Wróciłem więc kawałek przez hałdę (tu opony skapitulowały dopiero na luźnych kamieniach ;) ). Następnie przez podobno zamknięty odcinek drogi dotarłem do Karbia.
Podjazd pod hałdę.© Goofy601
Wiadukt nad przyszłą A1.© Goofy601
Nie wiem dlaczego ktoś zasypał tory wąskotorówki i ustawił taką oto barykadę :(
Ktoś zasypał wąskotorówkę :(© Goofy601
Zjeżdżając w dół nie używaną chyba rowerówką wpadam na pomysł, by odwiedzić jeszcze budowę obwodnicy. Ostatnio się nie udało, ale teraz prace są na pewno dużo bardziej zaawansowane.
Z góry szerszy punkt widzenia.© Goofy601
Kawałek drogą techniczną w kopnym piachu, następnie długim nasypem po wyrównanym podkładzie :)
Szutrowy odcinek obwodnicy ;)© Goofy601
Dalej znów rozkopane więc z powrotem na techniczną. Tym razem pod górę po czymś co przypomina sproszkowany cement. Tak drobnego pyłu dawno na drodze nie widziałem. Leży go spora warstwa, ale rozstępuje się pod kołami. Uczucie jakby się jechało po księżycu :P
Z takim bieżnikiem też można :)© Goofy601
W zaroślach odkrywam takie oto coś – ni to bunkier ni magazyn. Betonowa ściana z zamurowanym wejściem ;) Może ktoś wie co to takiego?
Tajemniczy obiekt.© Goofy601
Dalej już jadę asfaltem. Dosyć już tego terenu na dziś ;) Poza tym robi się ciemno i pora przyspieszyć. Wracam przez Miechowice i Stolarzowicką na Helenkę. Po nowej nawierzchni jedzie się przyjemnie i szybko :)
Rokitnica-las-Miechowice-las-Karb-Miechowice-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Dane wyjazdu:
81.30 km
2.80 km teren
04:21 h
18.69 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:606 m
Rower:Grand Adventure-S
Industrialny zawrót głowy :)
Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 13.06.2011 | Komentarze 3
Dzisiejszy dzień planowałem spędzić na rowerze, na Szlaku Zabytków Techniki. Na tegoroczną Industriadę przygotowano sporo atrakcji i nie sposób było zobaczyć wszystko. Już w tygodniu przygotowałem wstępny zarys trasy uwzględniający co ciekawsze atrakcje w mojej okolicy. Oczywiście plan ten zdążył się ze trzy razy zmienić ;)Podstawową ideą było jednak wyruszyć rano, wrócić wieczorem, a po drodze zobaczyć maksymalnie dużo ciekawych rzeczy.
Na pierwszy ogień poszła Stacja Wodociągowa w Karchowicach-Zawadzie, gdzie impreza startowała już o 10.00.
Pogoda okazała się być łaskawa – było ciepło i słonecznie :) Drogę do Karchowic urozmaiciłem sobie nowo odkrytym skrótem w Zbrosławicach.
Alternatywna droga do Karchowic ;)© Goofy601
Wyjeżdżam między domkami. Na jednym z podwórek ktoś trzyma helikopter ;)
Nie karmić śmigłowca ;)© Goofy601
Ze Zbrosławic do Karchowic już prosta droga z ładnymi widokami. Chwil kilka i już jestem pod stacją. Wystrzał z armaty ogłasza rozpoczęcie Industriady 2011 :D
Pierwszy cel tuż tuż.© Goofy601
Ten obiekt zwiedzam pierwszy raz. I od razu mam okazję się nim zachłysnąć w całości :) Udostępnione do zwiedzania jest praktycznie wszystko, w każdym zakamarku można liczyć na interesujące wyjaśnienia, prezentacje oraz zabawy o tematyce wodnej. Po prostu wielki industrialny piknik. :) Rower zostawiam bezpiecznie pod opieką i ruszam w teren.
Komin w stacji wodociągowej Zawada.© Goofy601
Od razu załapuję się na zwiedzanie hali pomp z przewodnikiem. Ileż tu wszystkiego… Pomijając fakt, że pompownia jest normalnie w ruchu, oprócz współczesnych pomp są tu olbrzymie maszyny pracujące przed laty. Eksponatów jest naprawdę sporo.
Z cyklu jak to rura potrafi zarosnąć kamieniem ;)© Goofy601
Przygotowano też próby sprawnościowe - pompowanie wody za pomocą roweru oraz ręczne manewry suwnicą.
Stanowisko do manewrowania suwnicą (obiekt niepozorny, ale swoje waży ;) )© Goofy601
Rower wodny ;)
Rowerem też można pompować wodę :)© Goofy601
W podziemiach prezentacja najstarszej na obiekcie maszyny parowej.
Pokaz Maszyny parowej :)© Goofy601
Najstarsza w zbiorach maszyna parowa.© Goofy601
Tak się ładnie uśmiechał ;)© Goofy601
Idealnie czysta woda :)© Goofy601
Karchowickie atrakcje przyciągnęły sporo zwiedzających, także tych zroweryzowanych. Spotykam Daniela z ekipą. Wybierają się do Gliwic a potem do Rud. Dla mnie to zbyt daleko póki co, ale ciekawy opis tej wyprawy można sobie przeczytać TU :)
W starej kotłowni wyświetlany jest film „Przystanek Zawada” – fabuła rozgrywająca się na terenie stacji pomp. Ciekawy, mimo że załapałem się na drugą połowę ;)
Hala starej kotłowni.© Goofy601
W kolejnym zabytkowym budynku mieści się wystawa „drobniejszych” przedmiotów i starych dokumentów. Zwiedzam też schron dla pracowników położony na tyłach zakładu – otwarty specjalnie z okazji Industriady.
Zejście do schronu.© Goofy601
Atrakcji tyle, że można by tu spędzić cały dzień nie nudząc się nawet przez chwilę. I pewnie bym został dłużej, gdyby nie plany zwiedzenia jeszcze kilku obiektów.
Działko butelkowe ;)© Goofy601
Niewypał ;)© Goofy601
Na chwilę do domu uzupełnić kalorie i zapas napojów i ruszam dalej – do Gliwic.
Pod radiostację już nie zdążę, więc kieruję się od razu pod muzeum odlewnictwa na ul. Bojkowską. Spotykam tam Bibera ( po raz pierwszy w realu :) ). Rozmawiamy chwilę, gdzie warto się wybrać a gdzie nie. Miło było poznać :)
Moją uwagę przykuwa wystawa zabytkowych samochodów. Spore zamieszanie, dużo ludzi – będzie ciężko ze zwiedzaniem. Nie ma gdzie roweru bezpiecznie zostawić :/ Odpuszczam więc muzeum i koncentruję się na samochodach. Są piękne :) Uwielbiam oglądać takie odnowione i dopieszczone detale. Z fotografowaniem problem, bo po pierwsze co chwile ktoś potyka się o rower, a po drugie ( o zgrozo…) karta w aparacie się kończy. Dawno mi się coś takiego nie zdarzyło ;)
Wystawa pojazdów zabytkowych© Goofy601
Wanderer© Goofy601
Polski Fiat 508© Goofy601
Uroczy 2CV :)© Goofy601
Były też zabytkowe jednoślady :)
Zabytkowe rowery.© Goofy601
Pokręciłem się trochę jeszcze, oddałem trochę pozytywnej energii przechodząc przez specjalną bramkę, pooglądałem auta i rowery… Ale takie tłumy to nie dla mnie. Poza tym czas jechać do Zabrza – czas nie stoi w miejscu ;)
Sympatyczne Zoboty :)© Goofy601
Po drodze ustrzeliłem industrialnego Solarisa – Industriada zapewniła dobrą komunikację między punktami na szlaku.
Industriadowy Solaris.© Goofy601
Docieram pod Guido, tu zupełnie inna atmosfera niż w Karchowicach. Pan w barwach maskujących i „pancernej” kamizelce zagradza mi drogę do bramki i mówi że z rowerem nie wejdę… To co mam z nim zrobić, pytam… do płotu przypiąć… Ha, niedoczekanie.
Cóż, i tak nie dzieje się tu nic ciekawego ;) Jadę do Muzeum Górnictwa Węglowego. Tu bez problemu dogaduję się z panami ochroniarzami, że jeśli tylko przypnę rower to oczywiście, będą mieć go na oku :)
Dziś zwiedzanie jest za darmo – tu również można wejść wszędzie. Jest zatem wyśmienita okazja zapoznać się ze zbiorami muzeum. A jest co oglądać :)
Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu© Goofy601
Oglądam bardzo inspirującą wystawę fotografii postindustrialnej. Genialne. Chciałbym kiedyś sam robić takie ujęcia :)
Fotografia industrialna (autor zdjęcia Marian Miełek)© Goofy601
Ciekawostką jest też pokaz multimedialny na temat powstania węgla w pradawnych czasach.
Powstawanie węgla "na żywo" :)© Goofy601
Zbiory muzeum są naprawdę ogromne. Trzy piętra dość sporego budynku wypełnione eksponatami pogrupowanymi tematycznie i chronologicznie. Całości dopełnia Sala Witrażowa ze zdobionym drewnianym sklepieniem.
Sala witrażowa.© Goofy601
Sala witrażowa© Goofy601
Specjalnie dla najmłodszych muzeum przygotowało własną grę terenową. Dzieci musiały zaliczyć różne zadania w różnych miejscach muzeum. Niektóre były naprawdę ekstremalne np. zjazd ze schodów na łacie górniczej ;) Za każde zaliczone zadanie otrzymały kolejny element układanki. Po zaliczeniu wszystkich wychodził obrazek :)
Po zwiedzeniu muzeum udałem się w „podróż do źródeł steampunku” czyli do skansenu Królowa Luiza. Po krótkim błądzeniu udało mi się tam dotrzeć. Ostatni pokaz maszyny parowej zbiegł się w czasie z moim dotarciem na miejsce więc „steam” się niestety nie załapałem. Za to „punk” się chociaż jeden trafił. Samotny na scenie, jedynie z gitarą i… laptopem, ale przygrywał całkiem przyjemnie :)
Spotkałem też ponownie Bibera :)
Skansen Górniczy "Królowa Luiza"- wejście na pokaz maszyny parowej.© Goofy601
Koncert na jednego człowieka z gitarą i laptopem ;)© Goofy601
Zostawiwszy rower pod obserwacją pana sprzedającego grillowane kiełbaski ruszyłem zwiedzać pozostałe atrakcje. Jedną z nich było muzeum starych samochodów. Nieduże ale fajne. Widać, że kilka aut jeszcze czeka na renowację, ale niektóre są już ładnie dopracowane. Na środku rozstawiono stoliki przy których można się było zagłębić w tajniki nietypowych gier planszowych.
Muzeum starych samochodów + gry planszowe ;)© Goofy601
Szyb Carnall i wyspa na fundamencie chłodni :)© Goofy601
Transporter czeka na remont.© Goofy601
Pokręciłem się jeszcze trochę po terenie skansenu i gdzieś pod płotem znalazłem… częściowo zarośniętą zielskiem turbinę . Niesamowity widok – precyzyjna maszyna, utrzymywana podczas pracy w niemal sterylnych warunkach, wyważana i centrowana co do dziesiątych milimetra, teraz cała pokryta korozją i z mchem na łopatkach kierownic…
Nowe życie we wnętrzu starej turbiny :)© Goofy601
Zaczęło się robić późno, więc podskoczyłem jeszcze szybko pod Guido posłuchać koncertu Hey przez płot ;) Gdy zaczęło się ściemniać ruszyłem w kierunku domu. To był dzień pełen wrażeń – tak powinno się spędzać sobotę :P Szkoda że tylko raz w roku ;)
Przy okazji padł rekord jeśli chodzi o dystasns w ostatnich dwóch latach ;)
Rokitnica-Wieszowa-Zbrosławice-Kamieniec-Karchowice-Wieszowa-Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Sośnica-Zabrze Centrum-Zaborze-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica.
Kategoria 75 - 100km, Odkrywczo
Dane wyjazdu:
57.90 km
3.20 km teren
03:25 h
16.95 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:23.0
Podjazdy:440 m
Rower:Grand Adventure-S
Do pracy 5 + Gliwicka Masa Krytyczna :)
Piątek, 3 czerwca 2011 · dodano: 05.06.2011 | Komentarze 1
Jako że dzisiejszy dzień zapowiadał się cały na dwóch kółkach, obowiązkowo zacząłem go od rowerowania do pracy. Szybkiego rowerowania. Jakoś nie umiem się nigdy zebrać w porę ;)Na szczęście nowe opony zapewniają dużo lepszą efektywność jazdy i udało się to drobne spóźnienie nadrobić, wyprzedzając autobus już w Żernikach. Ponadto sprawdziłem działanie tego w gruncie rzeczy skromnego bieżnika w warunkach podmokłych. Radzi sobie zaskakująco dobrze zarówno z utrzymywaniem właściwego toru jazdy jak i z rzucaniem błota we wszystkich możliwych kierunkach ;)
Kolejnym punktem programu na dziś była Gliwicka Masa Krytyczna, którą ostatnio( przyznaję bez bicia) trochę zaniedbałem :( Do startu miałem jednak dobre dwie godzinki, które spożytkowałem na obiad w plenerze (pyzy na wynos w parku Mickiewicza ;) ) oraz małe zwiedzanie Gliwic.
Widok z pl. Mickiewicza.© Goofy601
Zakrecona ścieżka rowerowa© Goofy601
Pokręciłem się trochę po starym mieście, potelepałem po bruku i ruszyłem ul. Bojkowską w stronę zabudowań Kopalni Gliwice. Obiekt ten został gruntownie odnowiony i przystosowany do „rozwoju przedsiębiorczości”. Trzeba przyznać, że cieszy oko :)
Odnowione budynki kopalni.© Goofy601
Odnowione i unowocześnione.© Goofy601
Wieża zegarowa.© Goofy601
Natrafiłem też na pozostałości kolei wąskotorowej.
Stacja wąskotorówki pod Kopalnią Gliwice© Goofy601
Zachowany fragment torów.© Goofy601
Pamiątkowy wagonik. Wąskotorowy, a jakże ;)© Goofy601
Dokładniejsze zbadanie tego tematu, jak również zwiedzanie niezagospodarowanego terenu kopalni zostawię sobie na inną wycieczkę, bo czas jechać na pl. Krakowski poplotkować z dawno nie widzianymi Masowiczami :)
Miejsce zbiórki :)© Goofy601
A zjechało się dzisiaj sporo ludzi (ok 140 :) ) na bicyklach wszelkiej maści.
Klasyka :)© Goofy601
Poczciwy Wigry :)© Goofy601
Ostrzak :)© Goofy601
Na rowerze można też modnie :)© Goofy601
Drobne naprawy...© Goofy601
Wśród nich gość specjalny – Odblaskowy Anioł ze Szczecina - pozytywna postać, której ciemności nie straszne :)
Odblaskowy Anioł z Ojcem Dyrektorem :)© Goofy601
Ruszamy w miasto eskortowani przez Policjantów na sygnale. Bardzo profesjonalnie to wygląda, ale przyznam, ze trochę mi brakuje kamizelkowych patroli blokujących skrzyżowania ;) Trasa zmieniona, poprowadzona pod radiostacją. Fajny „gliwicki” akcent :) W peletonie spotykam Kosmę – po raz pierwszy na GMK. Rozmawiamy chwilkę, potem wracam do pełnienia zaszczytnej funkcji masowego fotografa ;)
GMK na Tarnogórskiej.© Goofy601
I pod Radiostacją.© Goofy601
Dużo nas :)© Goofy601
Cały przejazd upływa bardzo spokojnie, ale tak jakby szybko. Chciałoby się jeszcze pojeździć. Pewnie dlatego wiele osób zostaje dłużej na pl. Krakowskim by wspólnie zrobić sobie zdjęcie w ramach akcji „Bądź widoczny na drodze”. Na koniec szykuje się tradycyjne afterowe ognisko, na którym już niestety nie jest mi dane zostać.
Taki widok nie trafia się często ;)© Goofy601
Czas wracać bo Ela przyjechała w odwiedziny i nie wypada zostawić jej samej ( a na ognicho nie ma czym przyjechać ). Jadąc przez Gliwice ucinam sobie jeszcze krótką pogawędkę z Odblaskowym Aniołem . Jedzie po przyczepkę do Ojca Dyrektora i rusza w dalszą podróż.
Odłączam się na Tarnogórskiej i najprostszą drogą zmierzam w kierunku domu. Ten dzień upłynął bardzo rowerowo :)
Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-MASA-Żerniki-Szałsza-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 50 - 75km, Masa Krytyczna, Odkrywczo
Dane wyjazdu:
57.60 km
6.10 km teren
02:56 h
19.64 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:24.0
Podjazdy:379 m
Rower:Grand Adventure-S
Do pracy 4 + burzowe podchody ;)
Wtorek, 31 maja 2011 · dodano: 31.05.2011 | Komentarze 3
Dziś do pracy trochę żywszym tempem i na wyższym ciśnieniu w oponach. Toczą się jeszcze lżej więc spóźnienie udało się nadrobić na trasie.W drodze powrotnej postanowiłem zahaczyć o Czechowice. W końcu nie byłem tam jeszcze w tym roku.
Kościół św. Bartłomieja przy ul. Toszeckiej© Goofy601
Czechowice - plaża powoli się zapełnia.© Goofy601
Odpoczywam chwilę w moim ulubionym miejscu pod drzewami. Pogoda widać dopisuje bo mimo środka tygodnia całkiem sporo ludzi przyjechało się opalać :)
Przyjemnie się siedzi, ale od strony Gliwic zaczynają dochodzić burzowe odgłosy. Zbieram się więc w dalszą drogę by uniknąć zmoknięcia. Po drodze mija mnie ładnie odnowiony pociąg z pisakiem.
Ciuchcia z piaskiem ;)© Goofy601
W drodze do domu ;)© Goofy601
Mijam zamknięty dla ruchu wiadukt i już po chwili mknę równą jak stół drogą na Przezchlebie. Od ostatniego razu gdy tu byłem położyli nowy asfalt. Dodając do tego gładkie opony jedzie się wyśmienicie.
Nowiutki asfalt w kierunku Przezchlebia.© Goofy601
Po jakimś czasie orientuję się, że w prawdzie uciekłem burzy z Gliwic, ale tam gdzie jadę czeka mnie coś jeszcze gorszego. Niebo na horyzoncie sino - szare i co jakiś czas trzaskają pioruny. Na zdjęciach może tego nie widać ale wyglądało naprawdę groźnie.
Coś grzmi na horyzoncie...© Goofy601
W Ziemięcicach burza jest już bardzo blisko. Biorąc pod uwagę kierunek wiatru decyduję się uciec w bok przez Szałszę. Deszczu się nie boję bo w torbie mam pelerynę, ale takiej przeciwpiorunowej to chyba jeszcze nie wymyślili ( a jeśli wymyślili to na pewno nie było ich w Lidlu ;) )
Cały odsłonięty odcinek morduję się z silnym wiatrem w twarz. Chcę jak najszybciej dotrzeć pod jakiś dach. Schronienie znajduję na przystanku w Szałszy. Czekam, może pójdzie dalej. Czekam… burza też czeka ;)
Czekać czy jechać dalej?© Goofy601
Wiatr ustał, mogę tu stać do jutra ;) Jadę wzdłuż placu budowy, może da się ominąć?
Tak, tam właśnie mam dojechać ;)© Goofy601
Kilka kolejnych błyskawic upewnia mnie, że tędy raczej nie da rady. Odwrót na Żerniki. Tam skrótem przez las.
Skrótem przez las.© Goofy601
Wyjeżdżam pod kąpieliskiem. Zaczyna kropić więc zmykam pod najbliższy wiadukt. Zjadam ostatniego banana myśląc co dalej. Jest już coraz później wypadałoby o jakimś obiedzie pomyśleć. Mijam M1 pod którym da się kupić tylko różnego rodzaju papucie (absolutnie niejadalne ). Pod Makro jest budka z hot dogami. Lepszy rydz niż nic.
Nad Mikulczycami dalej ciemne chmury, ale jakby mniej grzmiało. Ruszam dalej przez Kopernik. Mijam kościół pryz którym właśnie odbywa się msza na świeżym powietrzu. W taką pogodę nie wiem czy to dobry pomysł stać blisko wielkiego metalowego krzyża… ;)
Kościół na os. Kopernik.© Goofy601
Z niedowierzaniem patrzę w stronę Bytomia skąd nadciąga już naprawdę konkretne oberwanie chmury. Ostatnia szansa by przedrzeć się do domu. Ile sił w zmęczonych nogach zasuwam rowerówką w stronę Rokitnicy. Jeszcze nie jest źle, ale już olbrzymie krople zaczynają uderzać o liście. Na pętli na szczęście zielone światło, jeszcze tylko podjazd i ….
Gdy tylko otworzyłem drzwi rozpadało się na dobre :) To się nazywa szczęście, a zarazem najdłuższy jak dotąd wyjazd do pracy ;)
Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Łabędy-Czechowice-Przezchlebie-Ziemięcice-Szałsza-Żerniki-Maciejów-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
.
Dane wyjazdu:
16.60 km
0.00 km teren
01:13 h
13.64 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:22.0
Podjazdy:148 m
Rower:Wszystkie inne ;)
Milówka - Leśny Gród.
Niedziela, 29 maja 2011 · dodano: 30.05.2011 | Komentarze 1
I stało się coś dziwnego – przestało padać ;) Myślałem, że nastąpi to dopiero gdy wrócę do domu, a tu proszę. Ela zaproponowała małe rowerowanie przed wyjazdem. Jak tu odmówić takiej propozycji? ;)Parujące góry.© Goofy601
Za cel wycieczki obieramy „Leśny Gród” - ogród botaniczny znajdujący się na południowym stoku Prusowa. Jak głoszą doniesienia prasowe, ma tam powstać jedyna w Polsce bezkrwawa Corrida. W prawdzie pierwszy pokaz dopiero pierwszego czerwca ale podobno byk już jest, więc może uda nam się go poznać ;)
By nie jechać wąską i ruchliwą główną drogą ruszamy przez Mały CIśiec traktem cesarskim. Trasa alternatywna ale dużo spokojniejsza i obfitująca w widoki. Ela z powodzeniem testuje nowe opony w Meridzie, a ja dosiadam niebieskiego Mieszczucha. Maszyna idealna do jazdy po górach. W zeszłym roku jeździliśmy identycznymi nad morzem to i tu na pewno da radę ;)
Może to przez ilość chromu, szeroką kierownicę i wygodne siodło, ale całą drogę chodziła mi po głowie ta piosenka… (nie wiedzieć czemu właśnie w tej wersji :P )
Highway to hell
Jedziemy się wietrzyć ;)© Goofy601
Przed nami masyw Prusowa.© Goofy601
Jedziemy w stronę Milówki. Tu trzeba kawałek się pomęczyć główną drogą. Duży ruch na drodze i na chodnikach.
Pomnik ku czci walczących o niepodległość w Milówce.© Goofy601
Chwilę później skręcamy w lewo zgodnie z czarnym szlakiem rowerowym i zielonym pieszym. To prowadzący z Milówki na Hale Boraczą. Zaczyna się podjeżdżanie. Ela manewruje przerzutkami a ja rozpędzam Mieszczucha na płaskich odcinkach i tą techniką pniemy się powoli w górę :)
Odpoczynek na trasie.© Goofy601
Ostatni podjazd ;)© Goofy601
Po pokonaniu ostatniej uciążliwej górki docieramy do bram „Leśnego Grodu” Prezentuje się to całkiem ciekawie. Niestety z braku czasu nie decydujemy się poświęcić 10zł na wstęp by zaraz wracać. Kiedyś przyjedziemy na dłużej, by spokojnie pozwiedzać.
Plan "Leśnego Grodu".© Goofy601
Punkty obserwacyjne ;)© Goofy601
Byka też nigdzie nie znaleźliśmy. Pewnie trzymają go gdzieś pod kluczem ;) Niedaleko stoi natomiast 14metrowy „Świętowit”. Naszpikowana symboliką rzeźba została zgłoszona do księgi rekordów guinnessa (z jakim skutkiem autor tabliczki nie podaje ;) ). Gdy się wczytać głębiej w opis, Świętowit wywołuje mieszane uczucia. Z jednej strony fajnie że ma stanowić połączenie światowych religii w jedną całość, ale nie za bardzo mogę pojąć dlaczego na efekcie pracy ponad 20 rzeźbiarzy znaleźli się Giertych, Kaczyński, Rydzyk i Lepper…
Ela i "Świętowit" ;)© Goofy601
Więcej przez płot podejrzeć się nie da więc zbieramy się do emocjonującego zjazdu w dół ;) Normalnie nie byłoby w nim nic dziwnego – zjazd jak zjazd, ale mając do dyspozycji jedynie torpedo i plastikową namiastkę V-brake’a odczuwam lekką obawę ;)
Tędy wjechaliśmy ;)© Goofy601
Wyhamuję czy nie ? :P© Goofy601
Pierwszy etap okazał się nie taki straszny, a reszta już poszła gładko. Nawet udało się jakieś zdjęcia po drodze zrobić ;)
Widok ze zjazdu w stronę Milówki.© Goofy601
Mieliśmy wracać bocznymi drogami, ale że nastała pora „kościelno-obiadowa” a Ela złapała rytm, dojechaliśmy główną droga pod sam dom. Chyba nowe opony zdały egzamin ;)
Zasuwamy przez puste centrum :)© Goofy601
Byka w prawdzie nie widzieliśmy, ale i tak wycieczka była udana :)
Cisiec-MałyCisiec-Milówka-Prusów-Milówka-Cisiec
Dane wyjazdu:
40.70 km
3.10 km teren
02:12 h
18.50 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:23.0
Podjazdy:337 m
Rower:Grand Adventure-S
Kosmiczny upał ;)
Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 22.05.2011 | Komentarze 0
Upewniwszy się rano, że po wczorajszym wypadzie nogi mi nie odpadły postanowiłem dziś również się gdzieś wybrać. Zapowiadali taki sam upał jak wczoraj, więc trzeba działać szybko, póki jest wcześnie. Wybór pada na sośnicką giełdę. Sam już nie pamiętam, kiedy ostatnio tam byłem w niedzielny poranek. A że rozglądam się za jakimś mobilem zdolnym do przewożenia roweru, to jest okazja połączyć przyjemne z pożytecznym. :)Jadę przez Mikulczyce, by na Leśnej złapać Zabrzański Szlak Rowerowy. Tego odcinka jeszcze nie testowałem. Przyjemnie pofalowana leśna ścieżka prowadzi mnie w okolice kąpieliska.
Niebieski Szlak w kierunku Maciejowa.© Goofy601
Odbijam na Maciejów. Pod szybem „Maciej” straszny ruch. Nie wiem jakie właściwości ma tutejsza woda, ale niektórzy przyjeżdżają z całymi bagażnikami butelek. Lecznicza czy jak? Może też kiedyś spróbuję?
Fotografuję wieżę szybową, ale coś światło dzisiaj niewyraźne. Przez płot dostrzegam jednak coś ciekawego – stojącą na trawniku pompę... To chyba jakieś zboczenie zawodowe :P
Pompa :P© Goofy601
Z Maciejowa już rzut beretem do Sośnicy. A tam tradycyjne giełdowe zamieszanie. Kolejka aut (nie tak długa jak za dawnych czasów ale jest ;) ) i tłum ludzi niosących rozmaite części duże i małe. Rozgrzany niemiłosiernie plac i zapach pieczonej kiełbasy. To akurat pozostało jak kiedyś. Wprawdzie teren został trochę okrojony przez plac budowy autostrady, ale giełda i tak tętni własnym życiem. Smutne, że zniknął sektor rowerowo-motocyklowy. Tam zawsze można było zobaczyć jakieś dziwne wynalazki ( Wigry z silnikiem itp ;) )
Giełdowy plac :)© Goofy601
Wybór aut też jakby skromniejszy. No chyba, że ktoś szuka kilkuletniego Volkswagena, tego jest cała paleta ;) A tak, to na całym placu były może ze 4 ciekawe auta.
Pochodziłem jeszcze trochę, ale upał był już nie do zniesienia, więc skierowałem się do Zabrza.
Pod estakadą w Sośnicy.© Goofy601
Wyremontują będzie ładnie :)© Goofy601
Za Śośnicą w cieniu postój na posiłek. Wracam przez centrum. Tu, a konkretnie pod Platanem, kolejna atrakcja dzisiejszej wycieczki – Planetarium :) W ramach propagowania wiedzy o kosmosie, na parkingu stanął spory namiot, w którym zaprezentowano interesującą wystawę.
Planetarium :)© Goofy601
Na licznych tablicach informacyjnych można znaleźć wiele ciekawych informacji począwszy od astronomicznej historii i prehistorii po najnowsze plany podboju kosmosu. Są kolorowe zdjęcia, modele i krótkie filmy edukacyjne. Salę wystawową podzielono na cztery sektory zaaranżowane na kształt podróży w czasie.
Wielcy astronomowie - stanowisko pracy ;)© Goofy601
Brama do przyszłości ;)© Goofy601
Meteoryt.© Goofy601
Przekrój wahadłowca.© Goofy601
W centralnej części umieszczono kopułę, w której wyświetlane są animacje o tematyce kosmicznej. Na tą część programu zabrakło mi jednak czasu.
Centrum wystawy :)© Goofy601
Wystawę można oglądać do 5 czerwca, codziennie więc chyba jeszcze się skuszę ;) Ktoś chętny? :)
W drodze powrotnej baaardzo ciepło, więc wybrałem dłuższy, ale zacieniony wariant ulicą Kopalnianą. Do domu dotarłem z ponad czterdziestką na liczniku. Dwa dni i przejechane 100km. Jak dla mnie to sporo. Teraz mogę odpoczywać z poczuciem dobrze wykorzystanego weekendu. Oczywiście do czasu kiedy znów gdzieś mnie poniesie ;)
Rokitnica-Mikulczyce-Maciejów-Sośnica-Zabrze Centrum-Biskupice-Mikulczyce-Rokitnica