Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.



Rowerowanie w liczbach:


Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...

- dystans: 34312.14 km

- w terenie: 2208.10 km

- średnia prędkość: 17.84 km/h

- prędkość maksymalna: 60 km/h

- najdalej: 331 km
więcej

- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej

Więcej o mnie.

Przebiegi roczne:

2018 - wciąż do przodu ;)
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats  bikestats.pl

Dnia 23.06.2015 stuknęło
50 000 odwiedzin :)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goofy601.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Odkrywczo

Dystans całkowity:13136.94 km (w terenie 1268.70 km; 9.66%)
Czas w ruchu:735:31
Średnia prędkość:17.56 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:24798 m
Liczba aktywności:245
Średnio na aktywność:53.62 km i 3h 04m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
22.90 km 0.70 km teren
01:29 h 15.44 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:14.0
Podjazdy: m

Do pracy 10/2014 + autostrada :)

Czwartek, 20 marca 2014 · dodano: 26.03.2014 | Komentarze 3

Wreszcie przestało padać. Obudziło mnie piękne słoneczko, więc czym prędzej przysposobiłem rower i pokręciłem do pracy. Cieplutko, bez kurtki. Jakoś tak świeżo wokoło, cały pył wywiany i wypłukany. W końcu podobno dziś pierwszy dzień wiosny :D.

Po pracy obiad i trochę kręcenia się po mieście.

Na ul. Górnych Wałów pokazał się kolejny odcinek starych torów tramwajowych © Goofy601
Kamienic ciąg dalszy :) © Goofy601

Rowerowe zakupy w BikeAtelier ( jakoś zawsze się tam zasiedzę ;) )... Uff, zostało jeszcze trochę czasu do zmroku. W sam raz na małą wycieczkę. Podjechałem sobie zobaczyć osławioną drogę techniczną przy autostradzie A1. 7km wyłączonego z ruchu idealnie gładkiego asfaltu, to musi być coś :) Dotarłem tam przemyślnie obmyślanym skrótem, po nieco gorszej jakości asfalcie oraz po szutrze.

Raczej już nie pojedzie... :/ © Goofy601

Po drodze trafił się nawet poligon ;) . Wszystkie leśne dróżki opatrzone tablicą "Teren wojskowy zakaz wstępu". Na skraju lasu Panowie Żołnierze ćwiczyli obserwację w terenie - obserwowali Sikornik ;) Pomimo kamuflażu zdradzał ich dym z ogniska... Z resztą sprzęt obserwacyjny mieli rozstawiony w przydrożnym rowie więc nie dało się przeoczyć :P

Na poligonie ;) © Goofy601

Po sforsowaniu kilku mniejszych kałuż dotarłem na techniczną. Rzeczywiście wygląda całkiem sympatycznie. Porównując z rokitnickimi urywanymi odcinkami przy A1 (raz z jednej raz z drugiej strony drogi), jest tu gdzie pojeździć. Przejazd po całości dopiszę do listy rzeczy do zrobienia w najbliższym czasie, bo dziś już było za późno. Slalomem między rolkarzami dojechałem do ul. Rybnickiej i z braku przedniej lampki skierowałem się do domu. Jeśli dziś tu taki ruch to co dopiero musi być w sezonie? ;)

Droga techniczna przy A4 © Goofy601
Kategoria 0 - 25km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
69.80 km 1.30 km teren
03:34 h 19.57 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:4.0
Podjazdy: m

Mikołów

Sobota, 16 listopada 2013 · dodano: 25.11.2013 | Komentarze 3

Kolejny dzień zdatny do rowerowania :D W prawdzie od rana królowały na niebie smętne chmury, ale meteospece orzekli, że będą nieszkodliwe. Wybrałem się więc na małą przejażdżkę. Po 13.00 a więc trochę późno wyruszyłem bez konkretnego celu. Zupełnie inaczej jeździ się gdy jest jasno ;) Wszystko przyciąga uwagę, wszystkie ścieżki chciało by się sprawdzić. A właściwie czemu nie? Nie powinno się jeździć ciągle po tych utartych, dobrze znanych, bo się mogą szybko znudzić...

Z tym zamysłem wyruszyłem w stronę centrum, po drodze odwiedzając ( chyba po raz ostatni) "Domek ogrodnika", a właściwie to co z niego zostało czyli podłogę. Po latach zapuszczenia i dewastacji został w ostatnich dniach zrównany z ziemią. Pozostałości po szklarniach również zostały uprzątnięte, a przesycona tłuczonym szkłem ziemia - wywieziona. Ciekawe jakie będą dalsze losy tej bądź co bądź dużej działki?

Był domek... :/ © Goofy601


Przejazd przez centrum szybki, bo przecież miałem dziś odkrywać nieznane ;) Droga Zaborza na Pawłów dalej w rozsypce. W sumie, to robiące za drogę klepisko całkiem ciekawie współgra z otaczającą zabytkową zabudową. Gdyby odjąć samochody można by pomyśleć, że się odbyło podróż w czasie ;)

W Pawłowie za miast jak zwykle w prawo odbiłem dla odmiany w lewo. Dość długi podjazd doprowadził mnie aż do Bielszowic. Wreszcie coś nieznanego :) Pod znaną już kopalnią krótka przerwa. Dalej w kierunku Halemby, później Borowa Wieś. Analizując mapę na bieżąco, zastanawiałem się, gdzie dziś zdążyłbym jeszcze pojechać nim zrobi się ciemno. ( listopad jest pod tym względem nieubłagany :/) Całkiem realny okazał się Mikołów. Nie chcąc pętać się w tej szarówce po głównych drogach, przy pierwszej okazji złapałem się jednego ze szlaków rowerowych powiatu mikołowskiego. Nie za bardzo wiedziałem gdzie jadę, bo znaki na żółtych słupkach są dość ogólnie opisane ("kierunek Katowice", "kierunek Powiat Rybnicki", itp. ;)) Trafiłem jednak na całkiem fajne polne dróżki w okolicach Śmiłowic i postanowiłem się ich trzymać.

Gdzieś w Powiecie Mikołowskim ;) © Goofy601


Teren pagórkowaty, lekka jesienna mgła... Miły odpoczynek od ruchliwej przelotówki :) Jechało spokojnie prawie do samego centrum Mikołowa. Wstąpiłem na rynek celem zrobienia postoju na ciepłą herbatkę jakąś paszę treściwą. Tym razem nie było problemu ze znalezieniem miejsca. Wszystkie ławki moje ;)

Posiedziałem może z 10 min. W bezruchu to jednak szybko człowiek marznie. 15:30, zatem pora myśleć o powrocie. Szkoda, bo miałem jeszcze cichą nadzieję, że uda się dojechać do bunkra w Wyrach. Zwiedzanie go po ciemku było by jednak zupełnie bez sensu :P

Ruszyłem więc w drogę powrotną, najkrótszą możliwą trasą - DK44. Szerokie pobocze i w tą stronę praktycznie cały czas z górki ;) Jeszcze zanim się wygrzebałem z miasta było już prawie ciemno...i chłodno ;)

Pocieszające - wciąż na plusie :) © Goofy601


Jechało się szybko, z przerwą na resztki herbaty skonsumowane przy najprawdziwszej łodzi rybackiej :P W tej części Polski to doprawdy rzadkość ;)

Miło posiedzieć przy... łódce? ;) © Goofy601


W Przyszowicach przełączyłem się na autopilota i błądząc myślami w różnych kierunkach, przez pustawe już trochę centrum, dotarłem do domu.

Coś mi się wydaje, że był to ostatni dłuższy wyjazd w tym roku. Tym bardziej cieszy mnie że doszedł do skutku :)

Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Zaborze-Pawłów-Bielszowice-Halemba-Borowa Wieś-Śmiłowice-Mikołów-Śmiłowice-Borowa Wieś-Paniówki-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 50 - 75km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
105.90 km 36.10 km teren
05:45 h 18.42 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy: m

Dzień Papie(r)ski ;)

Niedziela, 6 października 2013 · dodano: 17.11.2013 | Komentarze 1

Spontaniczne wyjazdy z reguły udają się najlepiej. Tak było i dziś. Przez cały tydzień planowałem, gdzie by tu wyskoczyć na rowerze w weekend. Miałem nawet kilka pomysłów. Potem była Masa, i wstępnie umówiłem się ze Skudem na wypad w kierunku Rud ( czyli zupełnie gdzie indziej niż pierwotnie planowałem ;) ). W sumie miało się wybrać kilka osób. Ostatecznie w dzień wyjazdu zostaliśmy we trzech Skud, Daniel i ja ;) Cel nadal pozostawał nieokreślony, gdy Daniel nieśmiało napomknął, że właściwie to miał dziś w planach odwiedzić pewną papiernię...

Papiernia w Boruszowicach od frontu © Goofy601


Tym sposobem, zaliczywszy jeszcze po drodze ruiny w Jasionie i okazały zespół pałacowy w Brynku, dotarliśmy pod bramy Boruszowickiej Papierni. Oczywiście była ona zamknięta i strzeżona. No ale przecież mieliśmy ze sobą speca, który nie jeden szykowny zabytek już podszedł. Nie mieliśmy złych zamiarów a nasze sakwy i plecaki zapewne nie pomieściły by dużej ilości złomu ;) Dodało nam to więcej odwagi by niepostrzeżenie, przez dziurę w płocie wemknąć się do tajemniczego i niedostępnego na co dzień świata produkcji papieru... :)

Tajemnicze zabudowania papierni © Goofy601


Nie muszę pewnie nadmieniać, że zakład od jakiegoś czasu już nie pracuje, z zabudowania mają mocno zabytkowy charakter. Inaczej by nas tu nie było ;)

Przeczesywaliśmy teren kawałek po kawałku, podziwiając przez zabrudzone okna i szczeliny w drzwiach przeróżne maszyny i instalacje bliżej nie określonego przeznaczenia.

A w pozamykanych halach © Goofy601


Minęliśmy składowisko odpadów z produkcji makulatury (ciekawe, ileż tego śmiecia zostaje po oddzieleniu papieru właściwego ;) ) oraz okazałe żelbetowe silosy z... drewnianą nadbudówką.

Odpady z makulatury © Goofy601


Odpady z makulatury - trochę tego jest © Goofy601


Hale boruszowickiej papierni © Goofy601


Silos z drewnianą wieżyczką © Goofy601


Zawędrowaliśmy też do niedużej piwniczki skrywającej potężnych rozmiarów zbiornik. Niesamowite wrażenie dawały wpadające przez otwarty sufit promienie słoneczne, odbijające się w zgromadzonej na podłodze wodzie i wszechobecna korozja :) Trudno to pokazać nawet na zdjęciu ;)

Podziemny zbiornik © Goofy601




Podreptaliśmy jeszcze zobaczyć chyba najbardziej charakterystyczny budynek kotłowni, ale ze względu na bliskość stanowiska ochrony, woleliśmy nie rzucać się w oczy.

Papiernia w Boruszowicach © Goofy601


Wycofaliśmy się więc z terenu papierni i pojechaliśmy sprawdzić co ciekawego kryje się po drugiej stronie lasu. Tu czekały na nas ruiny jakichś magazynów. Prawdopodobnie jeszcze z czasów produkcji materiałów wybuchowych. Wewnątrz ceglanych boksów z grubymi ścianami i lekkim stropem (lub bez stropu wogóle ;) ) Trafiliśmy na różne śmieci. Od materiałów budowlanych po bliżej nieokreślone chemikalia a nawet fragmenty aparatury ;)

Stare magazyny © Goofy601


Dach opadł już chyba jakiś czas temu ;) © Goofy601


Składowisko wszystkiego © Goofy601


Fragment większej całości © Goofy601


Stare magazyny © Goofy601


Zwiedzając po kolei każdą komorę trafiliśmy... znów na teren papierni ;) Tym razem od przeciwnej strony. Czemu by więc się nie rozejrzeć?

Papiernia w Boruszowicach © Goofy601


Brzozę postindustrialną znam, ale sosna?? © Goofy601


Skrzynia z odpowiednim opisem © Goofy601


Hala produkcji - zamknięta i bezpieczna © Goofy601


Zajrzawszy już praktycznie wszędzie gdzie się dało nie robiąc zbędnego zamieszania zdecydowaliśmy się na odwrót. W końcu panowie ochroniarze mają za pewne ciekawsze zajęcia na niedzielne popołudnie niż uganiać się za miłośnikami industrialnych zabytków ;)

Ponieważ mieliśmy jeszcze trochę czasu, padła propozycja odwiedzenia pobliskiej papierni w Kaletach. W sumie, czemu nie? Obiekt równie zabytkowy, choć w zdecydowanie gorszym stanie. No ale Daniel zna już to miejsce jak własną kieszeń, więc trafiła się okazja pozwiedzania z przewodnikiem :)

Do Kalet dojechaliśmy dobrze utrzymanym leśnym duktem, jakich pełno w tej okolicy. Piękne tereny do rowerowania w ciszy i spokoju. W tych lasach można by zniknąć na długie godziny ;)

Szybki "obiad" pod Biedronką i ruszyliśmy na zwiedzanie. Muszę przyznać, że Kalety zrobiły na mnie spore wrażenie. Kiedyś duży, nowoczesny zakład. Dziś większość budynków wygląda po prostu makabrycznie. Aż trudno uwierzyć, że produkcja trwała tu jeszcze w 1990 roku. (znaleźliśmy na to papiery :P )

Papiernia :) © Goofy601


Kiedyś pierwsza w Polsce :/ © Goofy601


Papiernia w Kaletach © Goofy601


Nieco powiększone wejście ;) © Goofy601


Jako, że zbliżał się wieczór zaczęliśmy zwiedzanie "Danielowej kieszeni" od dwóch chyba najlepiej zachowanych budynków.

Na pierwszy ogień poszła maszynownia. Pokaźna hala mieszcząca kiedyś zespoły turbinowe i inne urządzenia do produkcji pary technologicznej i ciepła, dziś stoi zupełnie pusta. Obrana dosłownie ze wszystkiego. Po bokach ostały się resztki tablic ze wskazaniami parametrów, ciekawie wykonane bo w kaflach :) W podłodze straszą natomiast dziesiątki otworów po rurociągach i fundamenty maszyn. Trzeba ostrożnie stąpać, bo następny poziom znajduje się dobre 6m niżej...

Hala maszynowni © Goofy601


Maszynownia - tablica przyrządów © Goofy601


Talica przyrządów © Goofy601


Kolejnym tajemniczym obiektem była kotłownia, do której weszliśmy przez... ogromną wyrwą w ścianie ;) Ściana była równie okazała, co potęgowało wrażenie. Wewnątrz zastaliśmy niestety pustkę. Jeszcze niedawno stały tu dwa kotły rusztowe w pięknej ceglanej obudowie z metalowymi ściągami. Teraz została tylko kupa cegieł :/

Kalety - "wrota" kotłowni © Goofy601


Pod sufitem resztki orurowania, betonowe leje zasypowe, ale kociołków brak. Rozejrzeliśmy się więc po pomieszczeniach przylegających.

Opustoszała kotłownia © Goofy601


Resztki kotłów © Goofy601


Leje zsypowe © Goofy601


Schodki trochę zakręcone ;) © Goofy601


Na tyłach kotłowni © Goofy601


I tu po raz kolejny okazało się, że jak dobrze w "kieszeni" poszperać to i coś nowego można znaleźć ;) Skudy wypatrzył niezbadany dotąd korytarz. Był wprawdzie mocno niedoświetlony, ale od czego mamy latarkę? Betonowymi schodkami dotarliśmy na galeryjkę w maszynowni. Tu prawdopodobnie znajdowała się nastawnia. Resztki pulpitu sterowniczego zdawały się to potwierdzać. Operator przez duże okno miał widok z góry na całą halę maszyn. Teraz zamiast okna straszyła wielka dziura, ale i widok był adekwatny ;)

Maszynownia - panorama © Goofy601


Centrum dowodzenia - nastawnia © Goofy601


W pomieszczeniu obok trafiliśmy na dobrze zachowaną łazienkę, szczątki rozdzielni 6kV oraz... posłanie bezdomnego ;) Nie chcąc nadużywać gościnności wróciliśmy do rowerów ;)

Były izolatory... ;) © Goofy601


Na dokładniejsze zwiedzanie pozostałych budynków czasu brakło. Zaczęło się ściemniać, a przed nami była jeszcze cała droga powrotna. Odpuściliśmy zatem tym razem obiecując sobie dokończenie innym razem.

Ten inny raz będzie musiał chyba nastąpić szybko, bo sądząc po tempie degradacji los papierni wydaje się przesądzony. Już teraz niektóre hale wyglądają jakby trzymały się tylko siłą woli...

Część jusz runęła © Goofy601


Prosimy nie dmuchać... ;) © Goofy601


Nic to, pora wracać. Droga do samych Tarnowskich Gór minęła nam ekspresowo "leśną autostradą". Dosłownie. 11km leśnej drogi, równej i praktycznie cały czas prostej. Licznik wskazywał cały czas pomiędzy 25 a 30 km/h ;).

Dalsza droga przez centrum to już prawie na pamięć, bo robiło się ciemno. Na koniec jeszcze trochę odprowadzania i domknąłem dzień z przebiegiem 105km. Jak na turystykę to wynik całkiem niezły ;)

Dzięki Panowie za ten arcyciekawy wyjazd. Za zaliczenie dwóch papierni jednego dnia powinni nam przyznać tytuł "Papierza". Honorowego chociaż ;)


P.S. Dla zainteresowanych - link do zdjęć Kaletańskiej Papierni z czasów, gdy oprócz ścian było tam jeszcze co oglądać ;)


Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Łabędy-Czechowice-Pyskowice-Łubie-Jasiona-Połomia-Brynek-Boruszowice-Nowa Wieś Tworoska-Mikołeska-Kalety-Tarnowskie Góry-Repty-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
63.30 km 4.20 km teren
03:27 h 18.35 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:11.0
Podjazdy: m

Technicznie ;)

Sobota, 28 września 2013 · dodano: 27.10.2013 | Komentarze 2

Technicznie rzecz ujmując, to plany na dzisiejszy wyjazd były inne ;) A, że dobry plan zawsze można zmodyfikować, wyszła z tego całkiem sympatyczna, spontaniczna wycieczka.

Ostatni tydzień nie obfitował w rowerowe osiągnięcia. Ba, nie obfitował w rower w ogóle :P Nagłe nadejście jesieni, deszcze, zimno, zmiany w życiu zawodowym... No nie było kiedy pojeździć. Tym bardziej dziś, gdy wreszcie pojawiło się słoneczko nie mogłem usiedzieć w domu. Po odespaniu zaległości nie zostało wiele czasu na realizację planów, dlatego tym razem pojechałem tam gdzie koła poniosą ;)

Na początek Maciejów.

Szyb Maciej pięknieje :) © Goofy601


Tu znalazłem nowy skrót na Sośnicę. Stąd postanowiłem dostać się jak najkrótszą drogą do Bojkowa. Jazda przez Gliwice lub Zabrze nie wchodziła w grę, pozostało kombinowanie z mapą ;). Tym sposobem objechałem chyba wszystkie zakamarki zachodniej części Węzła Sośnica, nim w końcu znalazłem upatrzoną wcześniej ścieżkę. Wyglądała nieco inaczej niż to rozrysowali na mapie ;)

Post-kolejowy skrót do Bojkowa ;) © Goofy601


Było nie było, przejechać się dało ;) Tereny pokolejowe chyba nie są zbyt cenione przez inwestorów, bo to chyba jedyna działka w strefie, na której nie stanęła jeszcze żadna fabryka lub magazyn ;) Wzdłuż torów dojechałem do całkiem przyzwoitej technicznej asfaltówki wzdłuż autostrady A4.

Jesienny Węzeł Sośnica © Goofy601


Fajna panorama węzła, fajna nawierzchnia, ale odcinek krótki. Już po chwili dojechałem z powrotem do Pszczyńskiej. Zawróciłem więc, docierając do upatrzonego wcześniej Bojkowa.

Tu jakby czas biegł spokojniej. Mały ruch i znów dobra droga wśród jesiennych krajobrazów. :)

Jesiennie już © Goofy601


Jeziorko w Bojkowie © Goofy601


Tuż przy drodze zauważyłem "stoszesnastkę" Niemieckiej Pozycji Górnośląskiej. Schron wydawał się być w dobrym stanie, w sam raz do zwiedzenia, lecz właściciel terenu najwidoczniej nie życzy sobie obecności turystów.

Właściciel uprzejmie ostrzega ;) © Goofy601


Nikt się nie przemknie ;) © Goofy601


Wobec "konsekwencji prawno-finansowych" wolałem nie ryzykować. Zrobiłem szybką fotkę z zewnątrz i ruszyłem dalej ;).

R116 Regelbau - Bojków © Goofy601


Na wzniesieniu po raz kolejny trafiłem na autostradę. Tym razem wiadukt nad A1 z pięknym widokiem :)

A1 ze Śląskiem w tle ;) © Goofy601


Skusiłem się też na asfaltowy pas techniczny i skierowałem się na południe. Niestety, kilkaset metrów dalej droga skończyła się w szczerym polu ;)Przebijanie się przez błota w stronę Knurowa nie miało sensu, wróciłem więc, by sprawdzić szeroką szutrówkę.

I co dalej ja się pytam? ;) © Goofy601


Szutrem również nie nacieszyłem się długo - zmienił się w błotnistą ścieżkę. Cóż trochę padało ostatnio ;) Widoki zachęciły mnie do dalszej jazdy.

I poleciały © Goofy601


Klucząc między kałużami dotarłem po raz kolejny do Bojkowa. Tu już zaprzestałem dalszego kombinowania ;)

Gdy zabraknie szerokokątnego obiektywu... ;) © Goofy601


Już kulturalnie, znanymi drogami podjechałem do Przyszowic by w mojej ulubionej miejscówce pod pałacem zjeść małe co nieco na drugie śniadanie.

Pałacyk rodu von Raczek w Przyszowicach © Goofy601


Odpoczęty i najedzony podjechałem jeszcze do Chudowa. Jakoś ostatnio nie mam szczęścia - znów nic się nie działo ;)

Chudowska topola z akcentem muzycznym ;) © Goofy601


Jako że oficjalnie mamy już jesień, postanowiłem dzisiejszą włóczęgę po pasach technicznych uczynić inauguracją sezonu jesiennego. Niestety, jesień, to i dzień krótszy. Przyszła więc pora by ruszyć do domu przed zmrokiem.

W drodze do Makoszów rzuciła mi się w oczy taka oto tablica:



Tyle razy tędy w tym roku jeździłem, a nie wiedziałem, że znajdował się tu młyn z 1682r (zburzony dopiero w 1992) oraz ciekawy okaz lipy krymskiej prawdopodobnie w tym samym wieku o młyn. Z wyglądu przypomina trochę baobab ;)

Trzystuletnia Lipa Krymska © Goofy601


Jak widać warto czasem się powłóczyć "bez celu", nigdy nie wiadomo co się znajdzie ;)

Do domu zdążyłem (na styk) przed zmrokiem. Zaczęło się robić zimno.

Na koniec jeszcze bliskie spotkanie 3 stopnia. Bezczelne, łaciate szkodniki znów dewastują trawnik... Nawet uciekać im się specjalnie nie chce :P

Dziki-szkodniki ;) © Goofy601


Czy tylko mi się wydaje, czy uśmiechają się drwiąco? :P © Goofy601


Rokitnica-Mikulczyce-Maciejów-Sośnica-Bokjów-Przyszowice-Chudów-Paniówki-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica

Dane wyjazdu:
161.50 km 7.00 km teren
08:43 h 18.53 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:13.0
Podjazdy: m

ZSRR, czyli kiedy człowiek się uprze ;)

Czwartek, 19 września 2013 · dodano: 27.10.2013 | Komentarze 3

Zabrze-
Sośnicowice-
Racibórz-
Rybnik... :P


To tak dla wyjaśnienia, gdyby ktoś się przeraził ;) A było to tak:

Od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie idea dłuższego wyjazdu. Ot pojechać gdzieś na dłużej z sakwami, namiotem... Powstała nawet całkiem niczego sobie koncepcja trasy. Skompletowałem sprzęt, zaopatrzyłem się w urlop, już miałem wyruszać... lecz plany pokrzyżowało załamanie pogody. Cóż, na zimność i wilgotność się nie nastawiałem ;)

By jednak coś z tego urlopu wycisnąć sporządziłem niewielką korektę planu, zachowując nawet kilka istotniejszych podpunktów pierwowzoru :)

Ruszam wczesnym rankiem bo przede mną daleka droga. Pogoda zgodnie z prognozą kapryśna, ale póki co na głowę się nie leje więc można śmiało jechać. Za Sośnicowicami rozpościerają się niezbadane rowerowo tereny. Pierwszy dłuższy postój w Rudach. Najpierw z powodu deszczu. Do tej pory jakoś lawirowałem między chmurami, teraz jednak dopadła mnie rzęsista mżawka, tak drobna, że momentalnie przenika ubranie. Jak pod prysznicem. Dobrze, że wynaleziono drzewa ;) Stacja wąskotorówki zamknięta (no bo kto by się gości spodziewał w czwartek z rana... ). Powiało chłodem więc pora na kurtkę. Manipulacja konfiguracją warstw i długości rękawów okaże się dziś kluczem do komfortu podróżowania. Będę tą czynność powtarzać wielokrotnie, ale z pozytywnym skutkiem :)

Nie nadużywając gościnności rozłożystego kasztanowca jadę rozejrzeć się po tutejszym zespole klasztorno-pałacowym. Sporo się pozmieniało od mojej ostatniej wizyty (w dzieciństwie :P ). W pamięci mam jeszcze ten obiekt w stanie raczej przyzwoicie utrzymanej ruiny. A tu proszę, remont jak się patrzy. Trafiłem tylko na jedną "znajomo" wyglądającą ścianę jeszcze nie odnowioną. Poza tym całość prezentuję się świetnie :)

Zespół Pałacowy w Rudach © Goofy601


Oprócz zabytków architektury Rudy słyną również z pięknego parku krajobrazowego Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich". Nie mam dziś w planach zagłębiać się w jego ostępy, ale w okolicy pałacu również można znaleźć kilka interesujących okazów. Np. Dąb Cysters - w wieku 450 lat jest najstarszym drzewem w parku. Ponad siedem metrów w obwodzie robi wrażenie :)

Dąb "Cysters" © Goofy601


Z chmurami nad głową, ale już bez deszczu ruszam dalej. Kierując się na Racibórz mijam kolejne miejscowości. W Nędzy trafiam na pozostałości po wąskotorówce. Bardzo charakterystyczny budynek dworca :)

Nędza :P © Goofy601


Dworzec kolei wąskotorowej © Goofy601


Opuszczam pagórkowate tereny by po raz pierwszy postawić oponę na rozległej raciborskiej równinie. Pogoda co jakiś czas chce mnie zmoczyć, ale silny boczny wiatr załatwia sprawę przeganiając chmurzyska, o dziwo nawet nie utrudniając jazdy :)

Na podbój ziemi raciborskiej :) © Goofy601


Po przekroczeniu kanału Ulga wjeżdżam do centrum. Czas na małe zwiedzanie.

Kanał Ulga © Goofy601


Już na wstępie wita mnie bogato zdobionym ogrodzeniem kościół pw. św. Jana Chrzciciela.

Koścół św.Jana Chrzciciela © Goofy601


Wieże i wieżyczki na ogrodzeniu wyglądają interesująco, podobnie jak neogotycki wizerunek kościoła. A to dopiero początek :)

Niedaleko głównej drogi znajduje się niedawno odrestaurowany Zamek Piastowski oraz Raciborski Browar. Data założenia wskazuje na bogatą tradycję.

Raciborski browar © Goofy601


Podjeżdżam przyjrzeć się dokładniej odnowionemu zamkowi. (wjazdem dla pracowników, a jakże ;)). Sympatyczny Pan koszący trawę zaprasza do bliższego zwiedzania, więc z jego błogosławieństwem ruszam dalej.

Zamek Piastowski w Raciborzu © Goofy601


Wokół brukowanego dziedzińca odnowione budynki browaru, część muzealno-wystawowa oraz przykuwająca uwagę już z ulicy strzelista kaplica zamkowa.

Kaplica zamkowa © Goofy601


Kaplica pw. św Tomasza Becketa została póki co wyremontowana jedynie z wierzchu, ale jej surowe wnętrze jest również godne uwagi. Poblakłe malowidła niekompletne ozdoby i wyszczerbiona posadzka ciekawie kontrastują z pachnącą nowością elewacją ;)

Witraż kaplicy zamkowej w Raciborzu © Goofy601


Do zakrystii? © Goofy601


Wnętrze kaplicy © Goofy601


Wnętrze prawdopodobnie też zostanie przywrócone do dawnej świetności. Na razie można tu zobaczyć wystawę fotograficzną o historii miasta i regionu.

Detal :) © Goofy601


Kolejny stylowy element :) © Goofy601


Niedawno odnowiona :) © Goofy601


Dając odpocząć nadwyrężonej baterii w aparacie ruszam dalej. Mijam rondo w biszkoptowatym kształcie, kolejny neogotycki kościół i powoli zmierzam w stronę starówki. Przejeżdżając brukowaną ulicą między starymi kamieniczkami dochodzę do wniosku, że Raciborzanie na brak kościołów raczej nie mogą narzekać. Po lewej kolejny, urokliwie porośnięty bluszczem :)

Kościół pw. Ducha Świętego © Goofy601


Błądząc trochę po starókowych zakamarkach docieram w końcu na rynek. Na samym środku okazała Kolumna Maryjna. Trochę przypomina mi to czeskie miasteczka. Tam mają duże zamiłowanie do kolumn na rynkach :) W sumie trudno się dziwić. Do Czech stąd bliżej niż dalej...

Poza tym, na rynku kamieniczki nowsze i starsze oraz... kolejne dwa kościoły :P

Raciborski rynek © Goofy601


Kościół wniebowzięcia NMP w Raciborzu © Goofy601


Kościół św. Jakuba i Pawła © Goofy601


Jakoś długo mnie deszcz nie nękał, więc teraz postanowił nadrobić ;) Zjeżdżam schronić się przed mżawką pod najbliższy daszek. Popijam ciepłą herbatę z termosu i obserwują przemykających przez rynek Raciborzan. Sporo osób na rowerach :) W powietrzu unosi się zapach świeżego tytoniu z pobliskiego shisha klubu...

Raciborska starówka © Goofy601


Na raciborskim rynku znaleźć można budynki z wielu epok. Odniosłem też wrażenie, że nie ma tu tak popularnej ostatnio negacji PRL-u. Pamiątkowe tablice czy chociażby malowanki ścienne są tu obecne do dziś i nikomu nie przeszkadzają :)

Duch minionej epoki? :) © Goofy601


Deszczyk ustał, pora pomyśleć co dalej. Z mapy wyczytałem kolejną atrakcję - "eklektyczne kamienice". No to jedziemy :)

Prawdę mówiąc gdyby nie wpis na mapie to bym nawet tych kamienic nie zauważył, bo pełno takich w Zabrzu, Gliwicach, czy chociażby w Bytomiu. Można jednak założyć, że na tle zabytkowej zabudowy Raciborza mogą one stanowić coś odmiennego. Prezentują się też całkiem sympatycznie :)

Eklektyczne kamienice w Raciborzu :) © Goofy601


Odwiedzając Racibórz nie mogłem oczywiście nie odwiedzić fabryki Rafako - jednego z największych producentów kotłów w kraju. Zwiedzanie niestety niemożliwe :P

Pod siedzibą Rafako © Goofy601


Mijam rowerową obwodnicę miasta i kierują się na wschód. Tam znajduje się kolejny z obowiązkowych punktów dzisiejszej wycieczki - Zbiornik Racibórz Dolny.

Raciborska obwodnica rowerowa :) © Goofy601


Mostek nad kanałem Ulga © Goofy601


Olbrzymi zbiornik przeciwpowodziowy będzie miał za zadanie gromadzenie większej ilości wody z Odry. Ma to uchronić przed zalaniem miasta położone w jej dalszym biegu (Racibórz, Opole, Wrocław). Na obszarze zalewowym znalazły się dwie wsie - Nieboczowy i Ligota Tworkowska. Obie zostaną zlikwidowane a mieszkańcy przesiedleni. Prace budowlane już trwają, więc może to być ostatnia szansa odwiedzić je w pierwotnej lokalizacji.

Budowa zbiornika Racibórz Dolny © Goofy601


W drodze do Nieboczów przedzieram się najpierw przez teren dawnych żwirowni. Między polami uprawnymi pełno dawnych wyrobisk, w których zebrała się woda tworząc urokliwe jeziorka. O cały obszar dba miejscowe koło wędkarskie.

Dróżka między stawami © Goofy601


Będzie zbiornik, a tym czasem © Goofy601


Gdy zbiornik zostanie uruchomiony ta wędkarska enklawa przejdzie do historii. Póki co cieszy oko i koi panującym tu spokojem :)

Po krótkim taplaniu w błocie docieram do Nieboczów. Mimo, że część mieszkańców nie opuściła jeszcze swoich domów, to miejscowość sprawia wrażenie wymarłej. Może to przez tą pogodę... Opuszczone gospodarstwa, częściowo wyburzone domy, mrzwka... nie nastraja to optymistycznie.

Zostaną zrównane z ziemią © Goofy601


Do wyburzenia © Goofy601


Koścół w Nieboczowach © Goofy601


Jak później doczytałem teren zbiornika nie zostanie zalany zaraz po ukończeniu budowy, ale dopiero po wyczerpaniu złóż kruszywa. W okolicy działa jeszcze kilka pokaźnych żwirowni, więc można się tego spodziewać za jakieś 20-30 lat ( lub przy najbliższej powodzi), ale ludzie są wysiedlani już teraz.

Miałem jeszcze odwiedzić Ligotę Tworkowską, ale pobłądziłem wśród tych żwirowni i wylądowałem w Lubomi. Do tego znów pogonił mnie deszcz, więc nie chciało mi się już wracać. Tym razem przypadało konkretniej więc zaszyłem się na przystanku autobusowym. Na kuchence turystycznej ugotowałem sobie szybką zupę ( w końcu jakiś obiad trzeba zjeść), a przechodzący obok Pan Złomiarz rzucił w przelocie "Smacznego" :P Jakbym miał więcej tej zupy to pewnie bym się podzielił, a tak... ;)

Zaraz po krzepiącym posiłku pogoda zrobiła się bardziej przystępna, ba, nawet wyszło pierwsze dzisiaj słońce :P Nie tracąc czasu i widząc czające się na horyzoncie chmurzyska ruszam dalej. Wykorzystam to "okienko pogotowe" ;)

W Lubomi trafiam na pierwszy solidny podjazd. Tak, skończyło się jeżdżenie po płaskim, teraz będzie górzyście. Pnę się więc powoli pod górkę mijając kolejne domki. Zastanawia mnie jeden powtarzający się szczegół. Po chwili już wiem jaki. W starych domach w frontowej ścianie widzi się czasem wmurowywaną kapliczkę. Ot, taki religijny detal. Otóż w Lubomi kapliczkę posiadają nieomal wszystkie domy. Starsze i nowsze. W tych uboższych i bardziej zaniedbanych zachowała się "pokapliczkowa" wnęka. W większości jednak są to jednak skromniejsze lub bogatsze, ale kompletne kapliczki. Nawet w domach dopiero co wybudowanych. Ktoś potrafi wytłumaczyć ten kapliczkowy fenomen? ;)

Lubomia - domowa kapliczka © Goofy601


Lubomia - kapliczki © Goofy601


W nowym domu nie mogło zabraknąć... kapliczki ;) © Goofy601


Zabudowania znikają mi z oczu, a podjazd zdaje się nie mieć końca ;) Ale co tam, jest słoneczko jedzie się przyjemnie.

Pierwszy poważny podjazd ;) © Goofy601


Sinusoidalnie, w górę i w dół docieram do Rydułtów nad którymi dumnie góruje Hałda Szarlota :)

Jej wysokość Szarlota :) © Goofy601


Słońce oraz silny wiatr w plecy towarzyszy mi aż do samego Rybnika. Wreszcie jest okazja zobaczyć zalew i elektrownię z bliska :)

Brzegiem jeziora Rybnickiego © Goofy601


Elektrownia Rybnik © Goofy601


Ścieżką rowerową dało by się pewnie objechać jezioro dookoła, ale nie mam na to czasu. Jadę pod elektrownię, która z bliska wydaje się jeszcze bardziej ogromna :)

Zawsze duże wrażenie robi na mnie oglądanie chłodni kominowych z bliska. Mimo że nie powinno mnie to dziwić, to ciągle zaskakuje mnie, że te kolosy stoją na takich cienkich słupkach :P

Podstawa olbrzymiej chłodni :) © Goofy601


Powoli żołądek zaczyna się domagać "drugiego dania", zjeżdżam więc na stację na zasłużonego hot doga. 5 minut później dogania mnie czarna chmura. Z ciepłego i suchego wnętrza stacji obserwuję jak zacinający deszcz zalew rower stojący głęboko pod dachem :P To się nazywa mieć szczęście ;)

Gdy tylko skończyłem się posilać deszcz odpuścił, a gdy zbierałem się do odjazdu zostały po nim tylko strumienie płynące po chodnikach ;) Kierunek Gliwice...

I po deszczu :) © Goofy601


Początkowo ostrożnie by się nie ochlapać. W Ochojcu okazuje się, że tu w ogóle nie padało. Mogę zatem zwiększyć tempo :)

Kierunek Gliwice © Goofy601


Robi się już późno więc bez ociągania się odbijam na Knurów. Tu trafiam na ciekawą miejscówkę pod autostradą A1.

Knurów - autostrada "od spodu" ;) © Goofy601


Z Knurowa już blisko do Przyszowic, gdzie tradycyjnie zatrzymuję się na herbatkę i ostatnie kanapki przed domem. Teraz już tylko lampki i ostatni etap, który przejeżdżam już na "autopilocie" tzn. błądząc myślami gdzieś tam ;)

Tak oto zakończyła się kolejna całodniowa wycieczka, podczas której nieoczekiwanie udało się prawie wyrównać ustanowioną niedawno życiówkę, zaliczyć kilka nowych gmin, no i przede wszystkim zobaczyć mnóstwo ciekawych miejsc :)

Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Ostropa-Sośnicowice-Trachy-Now Wieś-Bargłówka-Rudy-Jankowice-Szymocice-Nędza-Babice-Markowice-Racibórz-Nieboczowy-Lubomia-Kronowac-Rzuchów-Rydułdowy-Rybnik-Golejów-Ochojec-Wilcza-Kuźnia Nieborowska-Knurów-Gierałtowice-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
163.00 km 3.30 km teren
08:41 h 18.77 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

Oświęcim - czyli po nitce do kłębka ;)

Sobota, 24 sierpnia 2013 · dodano: 31.08.2013 | Komentarze 7

Wolna sobota, piękna pogoda, nic tylko wyruszyć na jakąś dłuższą wycieczkę:) Na początek postanowiłem odnaleźć miejscówkę przyuważoną na blogu djk71. Już od ostatniej wizyty w Kobiórze myślałem by dotrzeć w miejsce drugiego znanego mi podobozu KL Auschwitz.

Zaopatrzywszy się w mapy ruszyłem skoro świt w kierunku Halemby. (Po raz pierwszy od dawna udało mi się wyjechać o założonej godzinie :P ) Po drodze wstąpiłem odwiedzić pana Godulę, którego dom powoli wyłania się z przydrożnego pagórka. Od ostatnich odwiedzin został odkopany spory fragment "zamku". Stanęła też nowa tablica :)

Rudzki zamek coraz lepiej odkopany © Goofy601


Mijając kilka dzielnic Rudy Śląskiej, właściwie bez kłopotu trafiam pod tablicę upamiętniającą miejsce obozu pracy - Arbeitslager Althammer.

Miejsce pamięci podobozu Auschwitz - Abreitslager Althammer © Goofy601


Dziś mamy tu zadbany skwer z widokiem na Elektrownię Halemba, której budowę rozpoczęli właśnie więźniowie w/w obozu. Po barakach (na szczęście) pozostał jedynie fundament. Sądząc po częściowo rozebranych chłodniach elektrownia również ma się powoli ku końcowi.

Ruszyłem dalej mijając kopalnię Halemba. W międzyczasie w głowie zaczął kiełkować pewien pomysł...

Kopalnia Halemba © Goofy601


Jako, że drugim celem na dziś było zwiedzanie Tychów ruszyłem w upatrzonym wcześniej na mapie kierunku. I po raz kolejny wpadłem w pułapkę niezawodnej zazwyczaj mapy "Województwo Śląskie 1:100 000". Już kiedyś dałem się nabrać jadąc do na Giszowiec. Między Starą Kuźnicą a Starymi Panewnikami ma być rzekomo asfaltowa droga którejś tam kategorii. W rzeczywistości jest tak:

No i gdzie ta droga? ;) © Goofy601


Co jest? Czyżbym pomylił drogę jadąc z mapą? Dla pewności odpaliłem GPS w telefonie (ostatnio nie miałem takich udogodnień ;) ). Chwilę łapał sygnał, ale wkrótce potwierdził - Jesteś na dobrej drodze, asfaltowej. Hmmm, czyżby?

Lokalna droga asfaltowa :P © Goofy601


Wkurzyłem się nieźle, przebijając się przez jak najbardziej realną piaszczystą hałdę do miejscowości Kłodnica. Tu Zwracam się z apelem do wydawnictwa Compass - poprawcie to czym prędzej! :P

W prezencie od wydawcy mapy trafił mi się zatem gratis objazd przez Kochłowice, a także spory podjazd ;) Ale nie ma tego złego. Przy postoju na drugie śniadanie kiełkujący dotychczas pomysł nabrał realnego kształtu...

No i jest pomysł na wycieczkę ;) © Goofy601


"A może by tak odwiedzić miasto w którym obozowa tragedia miała swój początek?" I tak miałem jechać w podobnym kierunku.

Ruszyłem więc w stronę Tychów. Mapa tym razem nie zawiodła. Jeszcze w Kochłowicach trafiłem na powiew rowerowej cywilizacji - odseparowany od jezdni, oznaczony DDR :) I tak przez ponad 4km :D

Ścieżka rowerowa w Kochłowicach © Goofy601


Minąłem też najprawdziwsze Wilkowyje :P

Prawdziwe Wilkowyje :) © Goofy601


I inne ciekawe miejsca :)

Zabytkowy mostek © Goofy601


W Tychach zmiana nogawek na krótkie. Zrobiło się przyjemnie ciepło, z zapowiadanych chmur nic nie będzie ;) Przesiadłem się na dużo wygodniejszą mapę 1:50 000 "Tychy Pszczyna i okolice". Jak się okazało "okolice" sięgają dosyć daleko. W sam raz dla potrzeb dzisiejszej wycieczki :)

Tychy postrzegałem dotąd jako równo rozmieszczone olbrzymie blokowisko. Przy bliższym poznaniu okazuje się jednak, że bardzo się myliłem. Miasto, zwłaszcza w jego starszej części jest bardzo przemyślnie zaprojektowane. Jest dużo przestrzeni, szerokie chodniki, zadbane skwery i parki, rzeźby, fontanny, itp. Całość przecięta z prawej do lewej oraz z góry do dołu dwiema "głównymi" ścieżkami rowerowymi. Szlaków na mapie jest znacznie więcej, ale nie miałem czasu sprawdzić ;) Przejechanie miasta "w poprzek" dało mi odczuć, że o rowerzystów to tu raczej dbają :)

Tychy mają ścieżki rowerowe :) © Goofy601


Rzeźba w Tychach © Goofy601


Fontanna na placu Baczyńskiego © Goofy601


Sielanka skończyła się w momencie dojazdu do remontowanego odcinka S1-ki. Ekrany, wykopy itd. Po drugiej stronie czekał na mnie czerwony leśny szlak, który doprowadził mnie pod samą fabrykę FIAT-a. Jak szybko mijają kilometry gdy się zmieni mapę z "setki" na "pięćdziesiątkę" :P

Do Fiata w lewo :) © Goofy601


Rozległe tereny fabryczne, będące przedmiotem sporu między Tychami i Bieruniem, minąłem szybko. Przez płot niewiele było widać, a droga praktycznie pusta więc żal było stawać ;) Od rana towarzyszył mi czołowy wiatr. Szczęśliwie niezbyt mocny, więc zamiast przeszkadzać przyjemnie chłodził :)

Bieruń wita :) © Goofy601


Tym sposobem dojechałem do Bierunia. Szczerze powiem - miasto mnie urzekło :) Może dlatego, że patronuje mu św. Walenty. Nie da się ukryć, że zabytkowe uliczki i panujący wokół porządek tworzą wspaniały klimat. Czuje się, że mieszkańcy lubią swoje miasto.

(nie)Zwykły płot na budowie :) © Goofy601


Na początek obejrzałem drewniany kościółek pod wezwaniem patrona miasta. Podobno znajdują się w nim relikwie świętego. Nie było mi dane sprawdzić, bowiem właśnie rozpoczynała się ceremonia zaślubin. Ogólnie ślubów minąłem dziś sporo ;)

Św. Walenty - patron Bierunia © Goofy601


Drweniany kościów św. Walentego © Goofy601


Drewniany kosciół w Bieruniu © Goofy601


Kościelna wieża © Goofy601


Nie chcąc przeszkadzać udałem się na rynek wypić herbatkę w towarzystwie Utopców ;)

Z bieruńskimi utopcami :) © Goofy601


Bieruński Utopiec © Goofy601


Palenie w miejscu publicznym??? © Goofy601


Rynek w Bieruniu © Goofy601


Czyżby prawdziwie rowerowe miasto? © Goofy601


Siedziało się przyjemnie, ale czas najwyższy ruszać w kierunku Małopolski ;) Ostatni odcinek do "granicy" mapa wskazała, że będę musiał pokonać główną drogą. Średnio mi się to uśmiechało, ale przecież unikałem jej jak długo mogłem. Chwilę później okazało się, że Bieruń jednak zasługuje na miano rowerowego miasta bo dba o swoich rowerzystów. Do samej granicy gminy prowadziła mnie elegancka ścieżka rowerowa, w większej części poprowadzona w dużym oddaleniu od ruchliwej ulicy. Taką jazdę to ja rozumiem :D

Ścieżka do samej granicy województwa :) © Goofy601


Kopalnia Piast © Goofy601


Dla każdego coś miłego :) © Goofy601


Patrząc na wąską szosę i zagęszczenie samochodów zacząłem rozumieć ideę powstania rowerówki. Tu jest tak wąsko, że by się po prostu nie dało wyprzedzać. Niemniej są miasta, którym taki stan rzeczy nie przeszkadza ;)
Ścieżka doprowadza mnie aż do mostu na Wiśle :)

Most kolejowy na Wiśle - granica © Goofy601


Tak oto wtoczyłem się na ziemie Małopolską :)

Małopolskie wita © Goofy601


Rowerówki tu wprawdzie już nie ma, ale za to nazwa ulicy jaka zacna :D

Ul. Śląska © Goofy601


Do Oświęcimia dotarłem chwilę później.

No i najechałem Oświęcim :) © Goofy601


Nagrodziłem się batonikiem za dobrze wykonane zadanie i ruszyłem na zwiedzanie miasta :)

Soła © Goofy601


Miasto nad Sołą, mimo ciemnych kart w historii, również prezentuje się ciekawie. Jest co pozwiedzać, zwłaszcza w starszej części :)

Kościół NMP w Oswiecimiu © Goofy601


Oświęcimski Zamek © Goofy601


Kościół pw. św. Maksymiliana © Goofy601


Śe. Maksymilian © Goofy601


Rózne takie drobiazgi ;) © Goofy601


Urząd miejski w Oświęcimiu © Goofy601


Oświęcimski rynek - w remoncie ;) © Goofy601


Szkoła salezjańska © Goofy601


Zwiedziwszy starówkę zgłodniałem trochę. Zatrzymałem się więc na stacji benzynowej niedaleko zakładów chemicznych Synthos Dwory.

Siedziba Synthos Dwory © Goofy601


Najwyższy czas na ciepły posiłek :D Podwójny hot dog załatwił sprawę obiadu ;) W toalecie bardzo przydatny wynalazek - wieszak na kask :)

Przydatny wynalazek :) © Goofy601


Z pełnym brzuchem, zregenerowany pożegnałem centrum miasta i ruszyłem na spotkanie z bardziej posępnymi pamiątkami z przeszłości.

Auschwitz © Goofy601


Z racji środka transportu oraz bądź co bądź niestosownego ubioru nie liczyłem na możliwość zwiedzania. Jednak to co zobaczyłem pod wejściem do muzeum skutecznie zniechęciło mnie nawet do próby zobaczenia słynnej bramy obozowej. Wycieczki, kolejki, pamiątki... I cóż z tego, że zwiedzanie bezpłatne. Całe autobusy ludzi, pełne parkingi (już płatne ;) ), parkingowi zaganiający samochody z ulicy by zaparkować właśnie u nich... tragedia :/ Zadowoliłem się tym co widać przez płot ;)

Auschwitz - wieża wartownicza © Goofy601


Okienko, trochę uszkodzone © Goofy601


Muzeum Auschwitz © Goofy601




Podjechałem jeszcze w kierunku Brzezinki. Mając ciągle przed oczami wspomniane wcześniej "mrowisko", myślałem, że i tu trafię na to samo. Gdy jednak z za zakrętu wyłoniła się brama obozowa, widok po prostu wbił mnie w ziemię...

Brama obozowa w Brzezince © Goofy601


Niby człowiek coś tam czytał, niby wie o co chodziło, jak to wyglądało... mimo to nie zdawałem sobie sprawy ze skali zjawiska. Olbrzymi teren a po obu stronach bramy jak okiem sięgnąć drut kolczasty i baraki...



W oczy rzuca się surowość formy i niezwykła geometryczna regularność całego kompleksu. Budynki ustawione jak od linijki. Jak trybiki w precyzyjnej maszynie...



Gdy próbowałem objechać teren obozu miałem wrażenie, że jest to olbrzymi obszar. Jednak gdy zestawić z tym ilość przetrzymywanych tu więźniów...:/



Nie będę silił się na jakieś patetyczne puenty czy refleksje. Z pewnością napisano już na ten temat wiele. Powiem tyle, że jako osobie nieobeznanej dokładniej z tematem obóz w Brzezince zrobił na prawdę duże wrażenie.









Uf. Emocje opadły, spojrzałem na licznik - 90km. Pora wracać. Trasę wytyczyłem przez mniejsze miejscowości by mieć spokój z ruchem samochodowym. Ze względu na ilość kilometrów plan zakładał dojazd do Tychów, a później się zobaczy ;) Gdy tylko skierowałem się w odpowiednią stronę poczułem nagły przypływ "mocy" Dopiero po chwili zorientowałem się, że wiatr, który męczył mnie przez pierwsze pół dnia teraz stał się moim sprzymierzeńcem. I to jak?! Jakby wszystkie Biberowe "wiatru w plecy" skumulowały się właśnie teraz ;)

Przełączyłem licznik na zegarek, by nie demotywować się przebytym kilometrażem i ruszyłem równymi małopolskimi asfaltami w kierunku Tychów. Prędkość utrzymywała się lekko w granicach 29-30km/h, bez specjalnego wysiłku. Tak jechać to ja mogę :D

Gładkim asfaltem w stronę domu :) © Goofy601


Po dwóch godzinkach już widać Tychy. Teraz tylko przeprawić się przez miasto. Tego akurat nie lubię, ale przynajmniej pozwiedzam sobie teraz "z dołu do góry" ;)

Strefa ekonomiczna w Tychach © Goofy601


Trolejbusik :) © Goofy601


Brakuje tylko wielkiego ognistego oka :P © Goofy601


Główną ścieżką rowerową w kierunku północnym dotarłem pod browar. W świetle zachodzącego słońca prezentował się całkiem nieźle. Zwłaszcza baterie tankofermentatorów :)

Tyskie tankofermentatory © Goofy601


Piwne autko ;) © Goofy601


Korzystny wiatr sprawił, że miałem jeszcze sporo siły. Na tyle by zaryzykować powrót do domu :) Tak więc z wiatrem w kierunku Mikołowa. Parę razy już tędy przejeżdżałem, a jeszcze mnie zawitałem na rynek. Dobra okazja by to zmienić :)

Mikołowska starówka © Goofy601


Rynek w Mikołowie © Goofy601


Klimatyczne miejsce. Pełno ławeczek a prawie wszystkie zajęte. przy co drugiej stoi rower ;) Gdy się już w końcu gdzieś usadowiłem poczułem pierwsze oznaki zmęczenia. Zdusiłem je pół-tabliczką czekolady :P

Do Zabrza już znana mi dobrze trasa. Szerokie pobocze, z górki i z wiatrem. No czego chcieć więcej? Zachodu słońca? Proszę bardzo :P

Gdzieś w drodze do Zabrza © Goofy601


Zachód słońca nad Sośnicą ;) © Goofy601


Na Makoszowach słonko schowało się zupełnie i zrobiło się od razu chłodniej. Zrobiłem więc krótki postój na wydłużenie nogawek i montaż oświetlenia ;) Ostatni etap wieczornie przez Zabrze przejechałem już na autopilocie ;)

Przed 21:00 byłem w domu. Włączyłem licznik, a on wyświetlił taką oto informację:

Wisienka na torcie :P © Goofy601


Tak więc Panie i Panowie mamy nową "życiówkę" :D Co najciekawsze nie umieram, i mam się całkiem ok. Przyjmuję to jako dobry znak na następne wyjazdy :)

Trochę statystyki:
- 12,5 godz. poza domem
- ponad 8 godz. jazdy
- do Oświęcimia - 6 godzin
- z Oświęcimia - 4,5 godziny (dobry wiatr:) )
- pierwszy raz w Małopolskim
- 4 nowe gminy do kolekcji :P

Rokitnica-OMG-Biskupice-Ruda-Nowy Bytom-Wirek-Halemba-Stara Kuźnica-Kłodnica-Kochłowice-Stare Panewniki-Zarzecze-Kopaniny-Wilkowyje-Tychy-Bieruń-Babice-Oświęcim-Brzezinka-Harmęże-Wola-Międzyrzecze-Bojszowy Nowe-Świerczyniec-Tychy-Wilkowyje-Mikołów-Śmiłowice-Borowa Wieś-Paniówki-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
104.90 km 10.80 km teren
05:28 h 19.19 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

Na podbój Jury :)

Czwartek, 15 sierpnia 2013 · dodano: 23.08.2013 | Komentarze 0

Tak, tam mnie jeszcze nie było ;) Ale po kolei...

Już na piątkowej Masie zrodziła się idea by wykręcić coś większego. Temat powoli dojrzewał, terminy się ustalały, ostatecznie wszystko wyklarowało się we wtorek wieczorem - Jedziemy na Jurę! Póki co w składzie,Daniel - przewodnik i ja, hmm turysta :P Zobaczymy kogo jeszcze uda się zarazić pomysłem :)

Dzień wolny więc mamy sporo czasu na rowerowe szaleństwo. Pogoda wyśmienita, po niebie przemykają chmurki, temperatura w okolicach 20'C :) Przezornie uzupełniłem niedobory witaminy "S", wyszło średnio, ale może nie będę przysypiać po drodze ;)

Na miejscu zbiórki stawiła się zacna ekipa złożona z Guśka, Janka, Daniela oraz Serafia.Zatem będzie wesoło. Ostatnie pompnięcia w opony i w drogę :)

Humory dopisują więc pierwszy etap idzie całkiem sprawnie. Docieramy do Świerklańca a chwilę później do Ożarowic. Dobrze było obwołać Daniela przewodnikiem - tu skrót, tam polna ścieżka... nie przypuszczałem, że na Pyrzowckie lotnisko można dotrzeć tak szybko :P Tu pierwszy odpoczynek.

Zdobywcy lotniska ;) © Goofy601


Pod płotem © Goofy601


Oglądamy startujące samoloty oraz trening kolarzy. Wszak asfalty należą tu do wyjątkowo gładkich :)

Przejazd stadny ;) © Goofy601


No i wyrwał się z klatki ;) © Goofy601


Jako że dalszą trasę zna tylko nasz Przewodnik zdajemy się na niego licząc, że wie gdzie nas wiedzie ;) Obiecał nie przemęczać nas za bardzo więc spoko :)

Leśna premia :) © Goofy601


Po długiej "leśnej premii" napotkane bociany wskazały nam gdzie można kupić coś odpowiedniego na obiad. Dzień świąteczny, więc otwarty sklep nie jest czymś oczywistym ;)

Boćki © Goofy601


Zaczynają się pierwsze podjazdy, na horyzoncie widać góry, jedzie się pięknie. Gładki asfalt tylko zachęca by mocniej przycisnąć na zjazdach :)

Prosto przed siebie :P © Goofy601


Gdy jest w dół, jest dobrze :) © Goofy601


W Brudzowicach przekraczamy S-jedynkę w jedynym słusznym miejscu. Kawałek dalej ciekawy kościółek.

Kościół pw. Narodzenia NMP w Brudzowicach © Goofy601


Podjazdy zaczęły się robić bardziej strome. Za to te zjazdy... :D Tu należą się gratulacje Przewodnikowi za dobór trasy - ostro pod górę dłuuuugo w dół, czyli tak jak lubię :)

Zjaaazd! :D © Goofy601


Trafiają się też ciekawe odcinki szutrowe.

Szutrowy podjazd, ale jaki piękny... ;) © Goofy601


Generalnie na brak urozmaicenia terenu nie możemy narzekać ;) Podobnie z pięknymi widokami :) Tym sposobem docieramy do Myszkowa, gdzie zbieramy siły, uzupełniamy kalorie i na spokojnie planujemy dalszą trasę.

Pić-stop pod sklepem w Myszkowie © Goofy601


To gdzie byśmy jeszcze mogli podjechać...? ;) © Goofy601


Dla poprawienia komfortu podróży wszystkich uczestników wycieczki zapada decyzja o powrocie pociągiem. Nie musimy się zatem spieszyć, możemy cieszyć się urokami Jury tak długo jak nam się podoba :)

"Uroki Jury" nie każą na siebie długo czekać. Parę kilometrów na Myszkowem wyrasta przed nami podjazd-gigant. Góra Włodowska. Przed atakiem szczytowym robimy krótki postój w lesie by omówić wszystkie "za" i "przeciw" ;)

Jeszcze tylko jeden mały podjazd... :P © Goofy601


W końcu jednak ruszamy i atak kończy się sukcesem. Góra zdobyta :D W nagrodę możemy sobie pozwiedzać opuszczoną chatkę :)

Chatka Daniela © Goofy601


Był piec © Goofy601


Struktura ściany ;) © Goofy601


Genialna lokalizacja. Aż by się chciało taką na lato. Z drzwiami oczywiście ;)

Nawet prąd był :) © Goofy601


Do celu zostało jeszcze kilkanaście kilometrów. Motywacja w zespole słabnie, ale nie znika ;) Pojawiają się wątpliwości czy aby nie zabłądziliśmy i nie wyjedziemy gdzieś w okolicach Miasteczka Śląskiego. Cóż... magistrale kolejowe wszędzie wyglądają podobnie :P

Tymczasem na horyzoncie już pojawiają się pierwsze skałki. Tak tak, nie widzieliśmy ich wcześniej, pewnie stąd wątpliwości ;) Wkrótce pojawia się też duża zielona tablica z napisem Rzędkowice. Znaczy jesteśmy na miejscu! Prawie... jeszcze tylko mały kamienisty podjazd ;)

Ale co tam podjazd gdy wokół tyle pięknych form skalnych, których nazwy zna jedynie nasz Przewodnik ;) No i może jeszcze zwisające na linach postacie :P

Palec... Serafina? :P © Goofy601


Skałki Rzędkowickie © Goofy601


Skałki Rzędkowickie 2 © Goofy601


Skałki Rzędkowickie 3 © Goofy601


Skałki Rzędkowickie 4 © Goofy601


Skałki Rzędkowickie 5 © Goofy601


Okaz lokalnej fauny :P © Goofy601


Wąską ścieżką przedzieramy się wśród ostańców pod najważniejszą dziś - Skałę Słoneczną, pod którą przyjdzie nam odpoczywać :)

Skała Słoneczna © Goofy601


Najpierw padliśmy pokotem na polanę by odzyskać nieco sił po wyczerpującej mimo wszystko jeździe. Oczywiste było jednak, że jedzonko nie zrobi się samo ;) Mniej zmęczoną częścią udajemy się zatem po drewno.

Pad płaski zwany regeneracją ;) © Goofy601


A cóż my tu mamy? :) © Goofy601


Opał :) © Goofy601


Z tej bezkształtnej sterty wkrótce powstaje zgrabne ognisko a na nim pieką się zakupione wcześniej kiełbaski. Mniam :)

No i mamy ognicho © Goofy601


No i mamy obiadek :) © Goofy601


Serafin raczy się racją żywnościową. Zapach dobywający się z kuchenki sprawia, że wszyscy czujemy się jakbyśmy jedli kurczaka z warzywami :P W pozytywnym znaczeniu oczywiście :)

Z pełnym brzuszkiem wypadało by trochę pozwiedzać. Skałka wygląda na wysoką i dostępną tylko dla twardzieli/lek na linach. Ale cóż to...



Jeśli ona może to my też możemy! Ruszamy na górę :D

Daniel pokazuje nam ścieżkę dla Ludzi Niepająków dzięki czemu w kilka chwil możemy spojrzeć na polanę z zupełnie innej perspektywy ;)

Heej tam na doleee! ;) © Goofy601


Skały "od środka" też prezentują się niczego sobie :)

Skalne okienko © Goofy601


Skalne okienko x2 © Goofy601


Ciekawe kolory :) © Goofy601


Że widok wspaniały to już chyba dodawać nie muszę. Zdjęcia oddadzą to lepiej:)

Widok ze Skały Słonecznej © Goofy601


Góra Zborów © Goofy601


Lasy Jurajskie :) © Goofy601


Wracamy na dół, a gdy ognisko przygasa zbieramy się w drogę powrotną. Rzędowickie skałki żegnają nas słoneczną kolorystyką :)

Zachód słońca na Jurze © Goofy601


Zachód słońca na Jurze 2 © Goofy601


Zregenerowani szybko docieramy na dworzec w Myszkowie. Tu po rozszyfrowaniu (trzykrotnym) rozkładu jazdy oczekujemy na przyjazd pociągu.

No to czekamy na pociąg ;) © Goofy601


Przejechało ich w sumie kilka, ale nie raczyły się zatrzymać. Poza tym i tak nie przypadły nam do gustu ;)

Ten nie. Jest zbyt kanciasty ;) © Goofy601


W końcu nadjechał ten właściwy

O, ten będzie odpowiedni :P © Goofy601


Od tego momentu zaczęła się ponad godzinna droga powrotna do Zabrza. Koleje Śląskie po raz kolejny udowodniły, że u nich cuda się zdarzają, że bilet do Zabrza może być o 3 złote droższy niż do Gliwic, że da się upakować 12 rowerów w wagonie trzyroweowym, że początkowo poirytowany Pan Konduktor jest w gruncie rzeczy sympatyczny da się wciągnąć w rowerową integrację :) Z takimi kolejami nie sposób się nudzić :P

Szczęśliwie docieramy do Zabrza, gdzie żegnamy się z Guśkiem i Jankiem. Jest już ciemno a ja pierwszy raz mam okazję zobaczyć wyremontowany dworzec :P Znana już na pamięć trasa do mikulczyckich włości Serafina mija w mgnieniu oka. Stąd do Rokitnicy już kawałeczek. Licznik przekracza setkę. Piękne ukoronowanie dzisiejszego wyjazdu :D

Podsumowując, cały dzień spędzony doborowym towarzystwie w nieznanych zakątkach Jury. Wspaniałe zjazdy, kilka mocnych podjazdów. Kolejna stówka na liczniku... Ja chcę jeszcze raz! :D

Rokitnica-Helenka-Stolarzowice-Stroszek-Radzionków-Orzech-Świerklaniec-Brynica-Ożarowice-Zendek-Brudzowice-Dziewki-Podbagnie-Pińczyce-Huta Stara-Pustkowie Lgockie-Myszków-Góra Włodowska-Rzędkowice-Góra Włodowska-Myszków-pociąg-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica.
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
42.60 km 9.00 km teren
02:40 h 15.98 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy: m

Rowerowo-wodny dzionek nad Chechłem ;)

Sobota, 3 sierpnia 2013 · dodano: 04.08.2013 | Komentarze 0

Klasyczna laba nad wodą z dojazdem rowerowym. Nie powiem, nie często mi się to zdarza, ale raz na jakiś czas... W końcu mamy wakacje ;) W samo południe (słoneczne ;) ) wyruszyliśmy z Danielem w kierunku Tarnowskich Gór. Jechaliśmy nową trasą, kilometrów wyszło dziwnie mało. Że też wcześniej nie znałem tego "skrótu"? Jak się potem okazało szlag trafił kabel od licznika przez co pokazywał co chciał ;)Pewnie dlatego, że mi się zachciało rano umyć rower :P

Kilometry kilometrami, a głównym celem na dziś było beztroskie plażowanie. Znaleźliśmy więc Skuda, który już wcześniej wypatrzył i zaklepał fajną miejscówkę i rozpoczęło się błogie lenistwo :D Woda ciepła, ludzie nie zadeptują, nic nie "trzeba"... Czasem potrzebny jest taki "reset" :)

Powrót wieczorem tą samą trasą. Odczyt z licznika dzięki uprzejmości Roweroholika :)

P.S. Tak się zresetowałem, że zapomniałem aparatu. Tak więc niestety tym razem zdjęć brak :/

Rokitnica-Helenka-Stolarzowice-Repty-Tarnowskie Góry-Lasowice-Chechło-Lasowice-Tarnowskie Góry-Repty-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
80.00 km 0.70 km teren
04:02 h 19.83 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:24.0
Podjazdy: m

Powrót kombinowany ;)

Poniedziałek, 22 lipca 2013 · dodano: 30.07.2013 | Komentarze 1

Wszystko zgodnie z planem - całą sobotę malowanie (bardzo udane zresztą :)) a w niedzielę dzień święty święcić znaczy się laba :P Dziś poniedziałek, więc pora już myśleć o powrocie.
Z powodu wysokich temperatur i silnie rozwiniętego lenia postanawiam nieco skrócić sobie drogę powrotną. Trochę spóźniony wyruszam na pociąg do... Bielska. Chcę sobie jeszcze góry pooglądać w porannym słoneczku. Z głównej drogi jest to w prawdzie utrudnione ale co tam, nie chcę się spóźnić na pociąg ;)

Kierunek Bielsko :) © Goofy601


Prace przy estakadzie w Łodygowicach trwają © Goofy601


Bielsko-Biała o poranku :) © Goofy601


Dobrze dziś nogi kręcą, bo do Bielska docieram ze sporym zapasem. Jest czas by kupić bilet i pooglądać zabytkowy dworzec z 1890r. Tym razem nikt mnie nie zaczepia. Może czasy się zmieniają ;)

Dworzec w Bielsku - tablica © Goofy601


Hol dworca w Bielsku © Goofy601


Pięknie zdobione sufity :) © Goofy601


Czekając na pociąg zastanawiam się, czy wpuszczą mnie do przedziału dla pasażerów z dużym bagażem. Problem rozwiązuje się sam - takiego przedziału w ogóle nie ma ;) O rowerowym nawet nie wspomnę. Towarowa lokomotywa ciągnie trzy czeskie wagony przedziałowe. Wysokie schodki, wąskie drzwiczki, poezja normalnie... Wepchnięty przez współpasażerów jakoś lokuję się na końcu składu. Odpinam sakwy by umożliwić komukolwiek przejście do drzwi/toalety. Mam też piękny widok na tory za pociągiem. Drzwi związane drutem więc wrażeń nie brakuje ;) Cóż, za lenistwo się płaci :P

Koleje Śląskie - jakoś sie zmieścił ;) © Goofy601


Focia z w/w pociągiem ;) © Goofy601


Dworzec w Tychach © Goofy601


Wysiadam po godzince na dworcu w Tychach. Tu mnie jeszcze nie było ;) Mała rundka po mieście i już jadę w kierunku Mikołowa. Za plecami jeszcze jakiś czas widzę góry...

Jeszcze widać Beskidy :) © Goofy601


Obłoczki :P © Goofy601


Z Mikołowa to już praktycznie mam z górki. Krajobrazy też jakieś znajome :P

Bardziej swojski krajobraz ;) © Goofy601


Jeszcze krótki postój w cieniu na drugie śniadanie i jadę dalej w kierunku Zabrza. Tak się jakoś zamyśliłem, że nawet nie zauważyłem kiedy dojechałem do Rokitnicy. Może to z tego gorąca? ;)

Ciekawostka w komisie w Borowej Wsi :) © Goofy601


Cisiec-Węgierska Górka-Cięcina-Radziechowy-Żywiec-Pietrzykowice-Łodygowice-Wilkowice-Mikuszowice-Bielsko Biała-pociąg-Tychy-Wilkowyje-Mikołów-Śmiłowice-Borowa Wieś-Paniówki-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 75 - 100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
124.40 km 13.00 km teren
06:40 h 18.66 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m

Z misją malarską do Ciśca ;)

Piątek, 19 lipca 2013 · dodano: 30.07.2013 | Komentarze 2

Nie tak wiele czasu upłynęło od ostatniej wycieczki do Bielska, a tu znów przyszło mi zawitać w górskie tereny. Tym razem w celach bardziej praktycznych - pomocy w malowaniu. Weekend w górach z wałkiem w dłoni to jest to ;) Pogoda piękna więc nie mam wątpliwości czym pojechać. Zresztą auto i tak od wczoraj w warsztacie stoi. Zaopatrzony w dwa dni urlopu ruszam w piątek ok 10:00. (tak, trzeba się czasem wyspać ;)). Po przedarciu się przez rozkopane Zabrze docieram do Chudowa skąd już mniej uczęszczanymi drogami kieruję się na południe.

Zabrze w budowie :) © Goofy601


EC Zabrze © Goofy601


W Zawiści postój pod barokowym pałacem z XVIII wieku. Jak w wielu tego typu obiektach prowadzona jest tu obecnie działalność lecznicza/terapeutyczna stąd też wstępu do środka nie ma. Można za to pooglądać i pofocić zza płotu ;)

Pałac w Zawiści © Goofy601


Chcąc uniknąć monotonii modyfikuję nieco trasę i jadę przez Mościska do miejscowości Zgoń. Sielankowa atmosfera, cisza, spokój i równiutki asfalt prowadzą mnie do żółtego szlaku w kierunku Kobióra.

Zgoń - kościół św. Antoniego © Goofy601


Zgoń - sklep wielobranżowy © Goofy601


Żółty szlak okazuje się być szeroką, dobrze utrzymaną szutrówką. Następne kilka kilometrów upływa mi na podziwianiu piękna lasu. Jakaż to miła alternatywa dla dziurawej i ruchliwej trasy Gostyń-Kobiór :D

Żółty szlak Zgoń - Kobiór © Goofy601


Żółtym a potem niebieskim szlakiem docieram do kobiórskich trzech stawów (spiętrzonych na potoku Korzeniec). Tu tradycyjnie chwila wytchnienia w cieniu i jakiś posiłek. Nieopodal znajduje się obelisk upamiętniający istnienie w tym miejscu podobozu KL Auschwitz-Birkenau. Stoi w miejscu bramy wjazdowej skąd więźniowie i jeńcy wyruszali do pracy w okolicznych lasach.

Kobiór - pomnik upamiętniający obóz pracy © Goofy601


Dziś jest tu okazała dębowa aleja. Rozsiadam się więc pod jednym z dębów by dokładniej przyjrzeć się mapie. Dokładniejsza skala 1: 50 000 (moja ulubiona ;)) daje dużo większe możliwości. Po kilku chwilach mam już opracowana koncepcję :)

Dobra mapa to podstawa :) © Goofy601


Ruszam na zielony szlak w stronę Pszczyny. Kładka na Korzeńcu nie wygląda już tak dramatycznie jak ostatnim razem.

Mostek na Korzeńcu - w warunkach normalnych ;) © Goofy601


ostatnio:
Niebieski szlak dla rowerów... wodnych ;) © Goofy601


Zielony szlak jest równy, dobrze ubity i zaopatrzony w głębokie rowy odwadnijące po obu stronach. Taka autostrada w środku lasu. Do tego prosty jak rysowany od linijki. Dobrze tak przemknąć lasem z dala od ruchu ulicznego i samochodów...
Naiwny myślałem że te udogodnienia przewidziano dla rowerzystów :P Chwilę później staję oko w oko z takim widokiem:

A cóż to takiego? © Goofy601


Oj, będzie niedobrze © Goofy601


Uf, na szczęście się zmieścił © Goofy601


Hmm, mgła? © Goofy601


A gdy opadnie kurz © Goofy601


Gdy mgła opada wyglądam jakbym właśnie wyszedł z młyna :P Chwilę zajmuje doprowadzenie siebie i roweru do porządku, uporanie się z kaszlem i mogę już ruszać dalej. Szybko, żeby przygoda się nie powtórzyła :P

W planach mam dotarcie do centrum Czarkowa ale przez drobny błąd nawigacyjny ląduję na dworcu w Piasku. Skoro już tu jestem nie będę przecież wracał. Słońce przygrzewa coraz mocniej, jadę do Pszczyny.

Piasek - dworzec kolejowy © Goofy601


Takim składem można jeździć ;) © Goofy601


Stąd już rzut beretem do Goczałkowic po znanej już trasie. Ok, następny postój na zaporze. Pozdrawiam mijanego wcześniej Sakwiarza, zamieniamy kilka słów, on rusza dalej, ja zostaję odpocząć. Gorąco :P Na ławce panuje nieznośna wręcz duchota. Na murku natomiast czuć orzeźwiającą bryzę od wody. Aż by się chciało wykąpać ale jest to zabronione ;) Wybór miejscówki na drugie śniadanie wydaje się oczywisty :P

Po prawj upał, po lewej przyjemny chłodek :P © Goofy601


Wisła w Goczałkowicach © Goofy601


Mając w pamięci ostatnie prace remontowe przy wiadukcie w Goczałkowicach Zdroju po raz kolejny zmieniam trasę. Nie chcę znów jechać tych kilkuset metrów po ostrym tłuczniu i kładce. Zjeżdżam więc z zapory w kierunku Zabrzega

Zabrzeg - kościół św. Józefa © Goofy601


Zabrzeg - Restauracja "Pod Zaporą" © Goofy601


Jakiś czas jedzie się fajnie. Niestety wkrótce zaczynam żałować swojego "sprytu" - roboty drogowe, zdrapki, wahadła na odcinku ok 3 km zwieńczone rozbebeszonym mostem :P Dobrze że choć wąska kładka dla pieszych jest. Nie ma to jak sobie ułatwić życie ;)

Kładka awaryjna ;) © Goofy601


Dalej już bez udziwnień przez Czechowice Dziedzice. Odcinek ten mija szybciej niż ostatnio. Na stacji benzynowej wcinam namiastkę obiadu (niezawodnego hot-doga bez sosu ;) ) popijam litrem soku i zbieram się do dalszej drogi. Przy okazji zauważam, że krem do opalania chyba był mocno przeterminowany... Mimo mocnego filtra okropnie spiekło mi ręce. Nogi też rano nie były takie różowe :P
Kto by tam w czasie jazdy zwracał uwagę na takie drobiazgi ;) Podwójna warstwa kremu dla ochłody i w drogę.

Przez Bielsko w piątkowe popołudnie przejeżdżam zadziwiająco sprawnie, podobnie jak dalszy odcinek do Żywca. Może dla tego, że większość samochodów stoi lub porusza się w żółwim tempie? Tak, rower, nawet obładowany ma niezaprzeczalnie sporo zalet :)

Gdy inni stoją ja jadę :P © Goofy601


Skrzyczne © Goofy601


Czyżby Babia? :) © Goofy601


Za Żywcem jeszcze kawałek po płaskim i zaczynają się konkretniejsze podjazdy. Nim dojadę do celu muszę jeszcze podjechać pod Horolną i Przybędzę. Na tej pierwszej znajduje się stacja benzynowa oraz restauracja, która po ingerencji Pani Magdy G. przeszła taką "rewolucję", że aktualnie jest zamknięta ;) Z tej drugiej natomiast roztacza się piękny widok na dolinę Soły, Cięcinę, Węgirską Górkę oraz masyw Prusowa. Tak więc warto się powspinać :)

Ostatni podjazd na trasie :) - w tle Prusów © Goofy601


Teraz już tylko szybki zjazd w dół, kilka zakrętów i już jestem na miejscu. Dziwna rzecz, bo trasa mimo że podobna, wyszła krótsza niż 4 lata temu ;) Cóż, rozpaczać nie będę. Rozpakuję sakwy, ogarnę się trochę i czas na odpoczynek. Wszak jutro z samego rana wałki i pędzle w dłoń... :D

Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Paniówki-Chudów-Bujaków-Ornontowice-Orzesze-Zawiść-Mościska-Zgoń-Kobiór-Czarków-Piasek-Pszczyna-Goczałkowice Zdrój-Zabrzeg-Czechowice Dziedzice-Bielsko Biała-Mikuszowice-Wilkowice-Łodygowice-Pietrzykowice-Żywiec-Radziechowy-Przybedza-Węgierska Górka-Cisiec
Kategoria >100km, Odkrywczo