Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.



Rowerowanie w liczbach:


Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...

- dystans: 34312.14 km

- w terenie: 2208.10 km

- średnia prędkość: 17.84 km/h

- prędkość maksymalna: 60 km/h

- najdalej: 331 km
więcej

- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej

Więcej o mnie.

Przebiegi roczne:

2018 - wciąż do przodu ;)
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats  bikestats.pl

Dnia 23.06.2015 stuknęło
50 000 odwiedzin :)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goofy601.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2012

Dystans całkowity:354.50 km (w terenie 94.70 km; 26.71%)
Czas w ruchu:26:10
Średnia prędkość:13.55 km/h
Maksymalna prędkość:57.00 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:29.54 km i 2h 10m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
22.30 km 0.20 km teren
01:13 h 18.33 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

Spacerek pod wieczór ;)

Czwartek, 30 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 0

Każda okazja jest dobra by pojechać trochę pokręcić. Zapadał już zmrok gdy ruszyłem w kierunku OMG na mały rowerowy spacer. Nad brzegiem jeziora zlot wędkarzy. W sumie to już ostatnie tygodnie na ciepłe nocne wędkowanie :)Rybka przy ognisku smakuje zapewne wybornie :)

Zlot wędkarzy ;) © Goofy601


Coraz szybciej robi się ciemno. Dobrze że wziąłem lampki. Włóczę się tak po okolicy bez wyraźnego celu. Dla przyjemności. Jest ciepły wieczór, ale czuć już że to koniec wakacji.

Dojeżdżam do centrum i zawracam do domu. Na rowerówce w Rokitnicy wytaczają mi się pod koła... dwa dziki :P Szamotały się w krzakach i nie zwracając uwagi na nic sturlały się z górki na ścieżkę :P Ledwo wyhamowałem ;)

Rokitnica-OMG-Biskupice-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 0 - 25km


Dane wyjazdu:
36.20 km 3.20 km teren
01:43 h 21.09 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy: m

Do pracy 16/2012

Środa, 29 sierpnia 2012 · dodano: 25.12.2012 | Komentarze 0

Tym razem bez udziwnień - po pracy czekało na mnie meblowanie ;)

Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Żerniki-Szałsza-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
5.40 km 2.00 km teren
00:38 h 8.53 km/h:
Maks. pr.:20.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m

Panorama Żiliny ze szczytu Stranika :)

Niedziela, 26 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 0

Po wczorajszym dniu pełnym przygód budzę się na kempingu Trusalova. Na dworze już jasno, więc pora wstawać. Powoli wyciągam lewą nogę ze schowka w drzwiach, prawą zaś z popielniczki i ostrożnie przeplatam przez kierownicę. Wygląda na to, że znalazłem w końcu wygodną pozycję do spania. Albo byłem już tak zmęczony, że było mi wszystko jedno ;) Pomysł by nie brać namiotu nie był chyba do końca trafiony. Spać w samochodzie owszem, można, ale nie z przodu podczas gdy cały tył Waszego kombi zajmuje rower... Jakoś nie miałem serca wystawiać go w nocy na dwór :P Powiedzmy, że te kilka godzin snu z nogami w schowkach i lewarkiem biegów wbitym w plecy tylko mnie zahartuje :P

Nic to, wstaję i idę dobudzić się w rzeczce, która płynie tuż za moim obozowiskiem. Słoneczko świeci, całe pole namiotowe moje, no i ten górujący nad wszystkim Krivań... po prostu pięknie :)

Poranek pod Velkym Krivaniem. © Goofy601


Od razu jestem gotowy na nowe wyzwania. Wszak cały piękny dzień przed nami :) Ogarniam nieco mój wagon sypialny i wymeldowuję się z kempingu.

(Kemping Trusalova mogę polecić. Ceny nie są aż takie straszne, warunki dobre a lokalizacja pozwala szturmować Krivań praktycznie zaraz po wyjściu z namiotu :) poza tym to chyba jedyny autokemping po tej stronie Małej Fatry ;) )

Kemping Trusalova © Goofy601


W planach miałem zdobycie jeszcze jakiegoś fatrzańskiego szczytu, jednak pogoda szybko sprowadza mnie na ziemię ;) Cały łańcuch górski w chmurach. Zatem ze wspinaczki nici zobaczymy jak będzie dalej.

Droga na Martin - góry w chmurach. © Goofy601


Jak się można było spodziewać, Kotlina Żilińska wita mnie mżawką. Ponieważ jednak bardzo chcę coś jeszcze dzisiaj zobaczyć postanawiam obrać nowy cel - niezbyt wysoką, ale za to bardzo "widokową" górę - Stranik (769 m.n.p.m.). Nawigując dobrą mapą VKU nr 110 docieram do miejscowości Zastranie. Stąd już rowerem, mimo męczącej mżawki rozpoczynam wspinaczkę.

Stranik © Goofy601


Górka może niezbyt duża, ale różnica wysokości spora. Robię mały postój przy kościele o ciekawej konstrukcji. Tak się złożyło, że załapałem się na mszę. W końcu jest niedziela, nie wypada się wykręcać ;) A że msza po słowacku... :P

Kościół w Zastraniu. © Goofy601


Wewnątrz mały kościółek okazał się zadziwiająco przestronny. Pewnie za sprawą sześciokątnej nawy głównej. No i przez godzinę było ciepło i nie padało :P

Wnętrze kościoła w Zastraniu. © Goofy601


Po mszy podjąłem dalszą wspinaczkę. Do szczytu nie było daleko, jednak momentami szlak był tak stromy, że mimo asfaltu nie dało się jechać. Częściowo to pewnie też zasługa wczorajszego dnia ;) Gdy już doczłapałem na górę moim oczom ukazał się wspaniały widok na całą Kotlinę Żilińską :D

Widok ze Stranika na Fatrę Krivańską © Goofy601


Widok ze Stranika na przełom Wagu © Goofy601


Widok ze Stranika na Fatrę Luczańską © Goofy601


Widok ze Stranika - Kotlina Rajecka © Goofy601


Widok ze Stranika - Żilina © Goofy601


Widok ze Stranika © Goofy601


Widok ze Stranika w kierunku Zastrania. © Goofy601


Rzut oka na fabryję KIA Motors.

Parking pełen KIAnek ;) © Goofy601


I na centrum Żiliny

Żilina © Goofy601


Siedziałem tak sobie z rowerem podziwiając widoki przez dobre kilkadziesiąt minut :) Nawet przestało padać, jakby na zachętę ;)

Wyszło też na jaw, że w starciu z Krivaniem rozciąłem tylną oponę. Na szczęście niegroźnie.

Pamiątka po walce z górą ;) © Goofy601


Rozejrzałem się jeszcze raz wokół i w obliczu zbliżającej się kolejnej chmury zarządziłem odwrót. W drodze do auta znalazłem kolejnego "Standarda" :)

Kolejna ręczna Sigma. © Goofy601


Gdy już wszystko było spakowane mżawka przerodziła się w regularny deszcz. To był wyraźny znak, że na mnie już pora. Jak na pierwszy raz wystarczy tego dobrego ;)

Zastranie-Stranik (769 m.n.p.m.)-Zastranie
Kategoria MOT, 0 - 25km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
37.80 km 35.60 km teren
04:11 h 9.04 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

Mała Fatra - skok na głęboką wodę ;)

Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 5

Mała Fatra, słowacki masyw górski, który intrygował mnie już od dłuższego czasu. Od dawna przecież słyszałem bywając na różnych beskidzkich szczytach: "roztacza się stąd wspaniały widok, na to, na tamto, a nawet Małą Fatrę...", "... przy dobrej widoczności możemy stąd podziwiać Małą Fatrę...". Rzeczywiście Małą. Zwykle na horyzoncie widać było jedynie dwa niewielkie pagórki ;) Po jakimś czasie nauczyłem się nawet rozróżniać charakterystyczny kostropaty Velky Rozsutec i łagodny kopczyk Velkego Krivania, więc mogłem już sam orzec czy z danego miejsca Małą Fatrę widać czy też nie ;)

Z powyższego opisu można by wnioskować, że Mała Fatra leży... no właśnie, gdzie? Gdzieś bardzo bardzo daleko. Po dokładniejszym przestudiowaniu map okazuje się, ze wcale nie, bo raptem dwie godzinki samochodem od granicy. To wystarczyło by narodził się w mej głowie pomysł, by odwiedzić to miejsce... z rowerem ;)

Pomysł dojrzewał od wiosny powoli i z lekką nutką nieśmiałości. Skoro już trochę jeżdżę po górach, to czemu by nie w Małą Fatrę? :) Po skompletowaniu niezbędnej wiedzy i sprzętu postanowiłem - jadę! :) Tym sposobem zaczęła się moja przygoda ze Słowacją.

Podróż minęła szybko i bez komplikacji, choć nieco przeraziły mnie wielkość i kształt mijanych po drodze pagórków. Ostatecznie gdy wreszcie Mała Fatra zaprezentowała mi się w całej okazałości.. nie robiła już wrażenia takiej "małej" :P

Mała Fatra. © Goofy601


Jako miejsce startu wybrałem auto kemping Trusalova niedaleko miejscowości Turany. Szybki meldunek, parkowanie auta i już można się szykować do drogi :) Kaliber tych gór jest zupełnie inny niż znane mi dotąd Beskidy. Ale skoro już tu jestem to warto spróbować swoich sił. Zaraz za bramą kempingu trafiam na pierwszy drogowskaz. Tak, tam chcę dojechać :)

Profesjonalny drogowskaz :) © Goofy601


Przed wyjazdem czytałem co nieco, że to rezerwat. Nie mam wprawdzie zamiaru niszczyć przyrody, ale po cichu liczę że nie spotkam dziś ani strażników ani prawowitych mieszkańców rezerwatu. Bo żyją tu też niedźwiedzie.

Początek drogi na Krivań. © Goofy601


Przy tych różnicach wysokości wybór szlaku pieszego oznacza wielogodzinne pchanie lub nawet niesienie roweru. A przecież nie ot o chodzi. Umyśliłem sobie, że na pewno jest jakaś droga, którą wozi się sprzęt i jedzenie do schroniska pod Chlebem. Skoro samochody tędy jeżdżą to rower na pewno też podoła ;)Problem w tym, że droga ta jest poza szlakiem i można się łatwo zgubić.( a nie chcę przecież spotkać misia albo strażnika z "pokutą" ;))Właśnie dlatego w kieszeni wiozę starannie opracowaną mapę z zaznaczoną trasą.

Początkowo jadę asfaltem, potem jest już szeroka droga gruntowa. Na rozwidleniu zjeżdżam ze szlaku w mniej uczęszczaną drogę techniczną i... tuż przede mną przebiegają dwie sporej wielkości sarny. Ups, ciekawe co będzie dalej ;)

Tymczasem droga wije się jednostajnie pod górę. Liczę zakręty i porównuję je z mapą. Da się jechać i to nawet całkiem wygodnie. :)

Droga na Chleb © Goofy601


Zakręt za zakręt za zakrętem, powoli nabieram wysokości. Co jakiś czas postój na złapanie oddechu. Uf, coraz cieplej.

Odpoczynek ;) © Goofy601


Kolejny zakręt. Tym razem kończy się las. Widać już wierzchołek Chleba. Czy tam na prawdę da się wjechać?

Droga na Chleb © Goofy601


Jest coraz cieplej. Od momentu startu jestem sam na trasie. Trochę to dołujące, ale co tam, dam radę. Do szczytu nie może być znów tak daleko ;) Tymczasem przede mną jak na zamówienie potoczek. Czysta chłodna woda przywraca chęć do dalszej jazdy :)

Potoczek na stokach Chleba © Goofy601


Gdy tak zażywam kąpieli mija mnie troje rowerzystów. Więc jednak jest tu jakieś życie ;) Pozdrawiamy się i do następnego rozwidlenia siedzę im na ogonie.

Rozdzielamy się gdy odbijają na zielony pieszy szlak. Ja trzymam się ustalonej wcześniej ścieżki, która dla odmiany odbija w przeciwną stronę niż mam zamiar jechać.

Droga na Chleb © Goofy601


Na szczęście to tylko element trawersowania stromego zbocza. Chwilę później jest kolejny nawrót i znów mam przed oczami ów szczyt o spożywczej nazwie ;)

Droga na Chleb – jakby nieco bliżej ;) © Goofy601


Od jakiegoś czasu wyprzedzają mnie motocykliści. Na starych wysłużonych Javach prą ostro pod górę. Załoga zawsze dwuosobowa. Kierowca i pasażer wiozący na plecach duży plastikowy zbiornik, ciężko powiedzieć z czym, bo chyba nie z paliwem ;) Dojeżdżają do pewnej wysokości po czym zostawiają motocykl przy drodze i znikają w krzakach... Dziwne ;)

Uterenowiona CeZetka. © Goofy601


Ostatecznie przestaję się wszystkiemu dziwić, gdy wymija mnie... dostawczak ;) Normalny busik blaszak, jeszcze czechosłowacki. Szyby powybijane, na pace ludzie siedzą na jakoś posklecanych ławkach i jak gdyby nigdy nic rozmawiają... A ścieżka szeroka nie jest ;)

Ostatnia prosta. © Goofy601


Wreszcie jest – Chata pod Chlebem (1415m.n.p.m) tu odpocznę i pomyślę co dalej, bo widzę, że pogoda zaczyna się zmieniać na gorsze.

Chata pod Chlebem © Goofy601


Tablica. © Goofy601


Czyżby nagłe załamanie pogody? © Goofy601


Po ponad trzech godzinach pedałowania pod górkę jestem najzwyczajniej w świecie głodny. Pora rozejrzeć się za obiadem. Może jakaś lokalna specjalność? Próba zmierzenia się ze słowackim „menu” niestety zakończona fiaskiem. Na szczęście nad barem wisi wersja obrazkowa ;)

Wygląda fajnie, ludzie też to jedzą... ok, biorę. Tym sposobem po kilku minutach stoi przede mną takie oto danie:

Brynzowe Halusky © Goofy601


To prawda, wygląda jak już raz zjedzone i jest okropnie ciężkostrawne, ale za to smakuje naprawdę dobrze :) Są to kluseczki serowe z masłem i boczkiem. Wydaje mi się, że to właśnie boczek jest kluczem do tej potrawy, bo gdyby nie jego intensywnie słony smak, kluseczki były by mdłe.

Ok, już nie bredzę o jedzeniu. Najważniejsze, że się najadłem i zregenerowałem siły. Pora pomyśleć co dalej. Pogoda dalej nieco chmurna, ale wydaje się stabilna, więc może warto spróbować? Ryzykuję i rozpoczynam dalszą wspinaczkę. Tym razem tylko do Snilovskego Sedla, potem się zobaczy co dalej.

Zielony szlak na Snilovske Sedlo © Goofy601


Stąd widać już dokładnie Krivań i czuć jego wielkość. Nie jest to już niewyraźny kopczyk na horyzoncie. Jestem na wysokości ponad 1400m.n.p.m. a on wciąż góruje nad okolicą :)

Velky Krivań © Goofy601


Zbocza Krivania © Goofy601


Krivań coraz bliżej. © Goofy601


Docieram na Snilovske Sedlo (1524m.n.p.m). Stąd widać już wyraźnie postrzępiony Velky Rozrutec i główny grzbiet Małej Fatry,

Velky Rozsutec (1609m.n.p.m.) © Goofy601


Widok ze Snilovskego Sedla © Goofy601


Jest też On – Velky Krivań Fatrzański. Choć przejechałem już tyle to dalej czuję się jakbym miał zacząć zdobywanie szczytu od początku, od podnóża góry. Pogoda się poprawiła – pora podjąć decyzję :)

Ostatnie starcie: Rower vs Krivań :) © Goofy601


Decyduję się jechać. Oczywiście na ile jechać się da. Ścieżki są wąskie, wydeptane w głębokie koleiny i niektóre fragmenty trzeba prowadzić. Za to widoki coraz lepsze :)

W drodze na Krivań - i niech ktoś powie, że stopka się w górach nie przydaje :P © Goofy601


Im wyżej tym bardziej wieje. Po wyjściu na odsłonięty stok góry docieram do tablicy „korona Kryvania”. Tu trzeba już prowadzić, bo wiatr nie pozwala nawet pewnie stać ;)

Rzut oka na Mały Krivań © Goofy601


Mimo silnego wiatru pnę się twardo w górę. Przecież to już tak blisko. Spojrzenie za siebie – widok zapiera dech :D

Spod szczytu Krivania © Goofy601


Kawałek dalej zdaję sobie sprawę, że niestety nie będzie mi dane dotrzeć z rowerem na sam szczyt. Kilkumetrowy odcinek szlaku pokryty jest drobnymi, luźnymi kamyczkami. Nawet jeśli dam radę wtaszczyć tędy Granda, to zejście będzie niemożliwe. Zbyt stromo nawet na sprawdzony w trudnych warunkach zjazd „pługiem” :/

Cóż, mój wierny towarzysz musi niestety poczekać na mnie tutaj. Chowam go przed wiatrem w załomie skalnym i dalej ruszam na piechotę. Nie przypinam. Tu go chyba nikt nie ukradnie... :P

Musi poczekać ;) © Goofy601


Po pokonaniu feralnego odcinka dalsza droga już jest całkiem przystępna. Dziwnie mi tak iść bez roweru. Ale co za widoki...

Pod szczytem Krivania © Goofy601


Trawiaste schodki ;) © Goofy601


Coraz bliżej szczytu. © Goofy601


Tak jakby ktoś nie wierzył że tu byłem :P © Goofy601


Wreszcie jest szczyt. Płaski i skalisty. Z tej perspektywy Świat wygląda zupełnie inaczej :)

Szczyt Velkego Krivania. © Goofy601


Tabliczka. © Goofy601


Widok z Krivania – Mały Krivań © Goofy601


Widok z Krivania – Chleb © Goofy601


Widok z Krivania – Krpelany i Turany © Goofy601


Widok z Krivania – Martin © Goofy601


Niesamowite uczucie móc postawić tu stopę i spojrzeć na to wszystko. A fakt dotarcia w to miejsce rowerem jest dodatkowo budujący :)
Na szczycie siedziałbym pewnie bardzo długo, ale przegonił mnie stamtąd wiatr. Pora wrócić do roweru i rozpocząć drugi, równie ważny etap – bezpieczne dotarcie na dół ;) Do Snilovskego Sedla asekuracyjnie sprowadzam. Po osłoniętej od wiatru stronie znów robi się przyjemnie cieplutko. Mijany po drodze japończyk w białej koszuli i spodniach w kancik pozdrawia mnie słowami „Ahooj!”... Czyżbym za długo przebywał na słońcu? ;)

Od Sedla można już cieszyć się zjazdem.:)
Widokowy zjazd z Krivania :) © Goofy601


Pod Chlebem mała przerwa na kanapki i kufelek Kofoli. Siedzę na ganku i rozpiera mnie radość. Jak na rowerowy debiut w Małej Fatrze to wyszło całkiem nieźle :D Teraz czeka mnie jeszcze dłuuugi techniczny zjazd. Parę kilometrów przyjemności:) Po drodze tłumaczę na migi parze zbłąkanych Czechów jak wrócić na szlak. Mam nadzieję że skutecznie, inaczej będą się tam błąkać po wsze czasy ;)

Zjazdy mają to do siebie, że zwykle trwają za krótko. Ten, w proporcji do czasu podjazdu, trwał 40min i był w sam raz :) Trochę mnie już nadgarstki bolały od trzepania po kamieniach ;)

Po tak pełnym wrażeń dniu pozostało mi tylko zadomowić się na kempingu, upichcić coś na kolację i spaaaaać :P

Zobaczymy co przyniesie jutro :)


Trusalova-Chata pod Chlebem (1415m.n.p.m.)-Snilovske Sedlo(1524 m.n.p.m)-Velky Krivań (1709m.n.p.m.)-Snilovske Sedlo-Chata pod Chlebem-Trusalova
Kategoria MOT, 25 - 50km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
12.60 km 1.00 km teren
00:39 h 19.38 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

Wieczorna przewietrzka :)

Czwartek, 23 sierpnia 2012 · dodano: 25.12.2012 | Komentarze 0

Klasyczne małe kółeczko dla rozprostowania kości. Oj, jak dawno tej trasy nie jeździłem ;)

Rokitnica-Wieszowa-Górniki-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria 0 - 25km


Dane wyjazdu:
15.90 km 5.60 km teren
01:32 h 10.37 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m

Niedzielny wypad na Skałkę ;)

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 0

Żeby zrekompensować Eli mój samotny wypad w Javorniki dziś pojechaliśmy razem. Tym razem wybór padł na szczyt Skała położony niedaleko granicy w Beskidzie Śląsko-Moravskim. Miało być lekko i sympatycznie jak na niedzielnym spacerku ;) Pogoda znów dopisywała, choć było już nieco bardziej duszno niż wczoraj.

Nieduże góry mają to do siebie, że bardzo łatwo je zlekceważyć. "A, poniżej tysiąca metrów to na pewno damy radę". Takie podejście sprawia, że góra zaczyna się mścić :P Dokładnych map nie mięliśmy, więc nawigowałem za pomocą mapy 1:100 000 i wydruku z googla. Efektów można się domyślić ;)

Najpierw próbując dojść do szlaku błądziliśmy trochę po lesie. Gdy przedostawszy się przez gęste krzaki i zagajnik pokrzyw wytaszczyliśmy rowery na drogę mięliśmy już serdecznie dość. Wjazd na szlak był kawałek dalej ;) Na szczęście reszta trasy przebiegała już spokojnie i zgodnie z pierwszym założeniem. Szeroką ścieżką wspinaliśmy się w górę, tym razem podwójnie pilnując znaczków na drzewach :P

Nareszcie na szlaku. © Goofy601


Praktycznie pod samo schronisko doprowadziła nas szeroka szutrówka.

Droga na Skałkę © Goofy601


Drogowskaz. © Goofy601


Na polanie przed schroniskiem urządziliśmy sobie mały piknik.

Odpoczynek na Skałce (910 m.n.p.m.) © Goofy601


Był obiad z batoników oraz kultowa Kofola.

Pyszności :) © Goofy601


Nie mogło też zabraknąć fotki w okularach ;)

Autoportret © Goofy601


A w schronisku...

Aż strach wchodzić :P © Goofy601


Gdy już odpoczęliśmy trochę ruszyliśmy szlakiem wokół szczytu podziwiać widoki.

Widok na Ostry i Mały Javorovy © Goofy601


Przed nami punkt widokowy. © Goofy601


To robisz to zdjęcie czy nie...? © Goofy601


Jako nagroda za początkowy trud czekał nas jeszcze ponad pięciokilometrowy zjazd gładkim asfaltem. Trasa baaardzo widokowa :)

Hen daleko daleko Mała Fatra. © Goofy601


Ela złapała motylka :) © Goofy601


Zbocza Skałki. © Goofy601


Niespieszne toczenie się w dół :) © Goofy601


W końcowym odcinku szlak zmienił się w szutrowy a na samym końcu dowiedzieliśmy się gdzie powinniśmy byli zacząć :P Taki prezencik na zakończenie wycieczki ;)


Mosty u Jablunkova-Sance-Skałka (931 m.n.p.m.)-Sance-Mosty u Jablunkova
Kategoria MOT, Odkrywczo, 0 - 25km


Dane wyjazdu:
53.30 km 11.60 km teren
04:04 h 13.11 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy: m

Javorniki czyli włóczęga po Czesko-Słowackim pograniczu.

Sobota, 18 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 0

Sobota, weekend, piękna pogoda. Idealne warunki by wybrać się na kolejna górską wyprawę. Dziś za cel obieram sobie zapoznanie się z leżącym na pograniczu Czesko-Słowackim pasmem Javorników i jeśli się uda wjechanie na najwyższy szczyt tego pasma - Velky Javornik. Wczesnym rankiem wyruszam z domu, by już po paru godzinach wyciągać rower z bagażnika samochodu.

Startuję z przełęczy Bumbalka z parkingu przy samej granicy. Ruch jest tu spory. Widocznie to dobre miejsce by rozpocząć górską wędrówkę po Javornikach :)

Parking na przełęczy Bumbálka © Goofy601



Pierwsza wersja planu zakładała dotarcie do słowackiej miejscowości Makov Kysucką Cestą rowerową. Tak, od tej pory jestem "cyklistą", poruszam się po "cestach" i broń Boże niczego nie "szukam ":P

Szlak zaczyna się zaraz na parkingu. Ruszam więc ochoczo pod górę lekko podniszczonym asfaltem w kierunku szczytu Beskyd (900m.n.p.m.) Chwilę później szlak gwałtownie opada a asfalt zmienia się z kamienistą stromiznę. Następnie znów ostro pod górę też po kamieniach. Z sakwami długo tak nie dam rady. Przynajmniej widoki rekompensują niewygody szlaku :)

Widok na Beskidy i Lysą Horę. © Goofy601


Jeszcze parę takich zjazdo-podjazdów i docieram do Chaty Kminek pod Korytovem. Pora na odpoczynek :)

Kapliczka pod schroniskiem na Kminku. © Goofy601


Nadmiar atrakcji :P © Goofy601


Po złapaniu oddechu i przeanalizowaniu mapy (dość kiepskiej, ale nie udało mi się kupić dokładniejszej) zapada jedyna słuszna decyzja. Wracam i jadę do Makova szosą. Na parkingu ktoś zaparkował pięknie utrzymaną Skodę 105 :P

Piękna sto-piątka :) © Goofy601


Szybkie foto w terenie między granicznym i już czeka na mnie długi i zakręcony zjazd z przełęczy w dół. Sama przyjemność :)

Ani nie w Czechach ani na Słowacji ;) © Goofy601


Rozpędzony mijam nieczynny już budynek przejścia granicznego. Swoją funkcję pełnił raptem 11 lat. Teraz można tu kupić winietę uprawniającą do przejazdu drogami ekspresowymi. Mnie nie dotyczy, wolę lokalne ;)

Przejście graniczne. © Goofy601


Chcąc dostać się w okolice Javornika, w Makovie skręcam w prawo na Kasarne. Teraz zaczyna się dłuugi nieprzerwany podjazd równą asfaltową ścieżką.

7km... pod górę ;) © Goofy601


Po drodze oglądając przydomowe ogródki, pobocza i inna infrastrukturę dochodzę do wniosku, że Polakom jednak bliżej do Słowaków niż do Czechów. Przynajmniej jeśli chodzi o poczucie estetyki ;)

Przystanek - prawie jak w domu :P © Goofy601


Znajduję też kolejnego "potworka" do mojej kolekcji ;)

Pojazd do zadań specjalnych :) © Goofy601


Powoli nabieram wysokości. Domy zostały gdzieś w dole, widoki coraz piękniejsze, przede mną tylko zakręty i... upał. Uf, bardzo gorąco.

Byle do przodu. © Goofy601


Tam już są Czechy ;) © Goofy601


Po ok. godzinie docieram do przełęczy Kasarne, skąd rozpoczyna się żółty szlak na Velky Javornik. Są tu dwa hotele, klika domków letniskowych i ogólnie rzecz biorąc tłum. Trudno się dziwić, w końcu jest to ośrodek narciarski i prowadzą tu dwie asfaltowe drogi ;) Latem teren wydaje się być zdominowany przez rowerzystów, pardon, cyklistów wszelkiej maści. Pod hotelową restauracją jest obszerny stojak na rowery, ale w całości zajęty. Obwieszona rowerami jest również cała balustrada okalająca hotel :P Cóż, chyba za tłoczno tu jak dla mnie ;)

Ruszam więc zmierzyć się ze szczytem. Żółty szlak biegnie przez las i jest można powiedzieć spacerowy. Szeroko tu i równo, nawet podjazd niespecjalnie stromy.

W drodze na Velky Javornik. © Goofy601


Co innego czerwony biegnący z Sedla Gezov na właściwy szczyt Velkego Javornika. Tu trzeba się już się trochę pomęczyć jadąc naprawdę wąską ścieżką między wbitymi w ziemię kamulcami.
Ten odcinek jest jednak krótki i już po chwili mogę się cieszyć ze zdobycia najwyższego szczytu pasma Javorników :)

Czubek góry oznaczony jest drewnianym krzyżem - takim jak w herbie Słowacji.

Dumny zdobywca :P © Goofy601


Tu następuje czas na małą przerwę, chłonięcie widoków, wpis do księgi pamiątkowej i pogawędkę z przechodzącą grupą ...Węgrów ;)

Ponieważ szczyt jest odsłonięty i grzeje tu niemiłosiernie wracam z powrotem pod hotel i przyrządzam improwizowany obiad z kanapek, herbaty i batonika. Na razie musi wystarczyć ;) Przy posiłku towarzyszy mi Harley z pięknie ozdobionym siodłem.

I jak tu siadać na czymś takim? :) © Goofy601


Z przełęczy Kasarne zjeżdżam na czeską stronę.

I znów jesteśmy w Czechach. © Goofy601


Cyklotrasą 6184 szybko docieram na dół w okolice Velkych Karlovic. Tu mapa pokazuje drewnianą kapliczkę. Trochę to trwa, ale w końcu ją odnajduję.

Kapliczka Maryi Różańcowej. © Goofy601


Jadąc dalej szybko orientuję się, że nie będę narzekał na brak architektury drewnianej :P W tej okolicy większość domów i zabudowań gospodarczych jest z drewna. Spora część jest również zabytkowa. Obejścia bez płotów pięknie współgrają z otaczającym je krajobrazem górskiej doliny. Tworzą przyjemną dla oka harmonię :)

Male Karlovice © Goofy601


Nowe domy również buduje się z drewna :)

A tu się dopiero buduje. © Goofy601


Gdzie drwa rąbią tam wióry lecą. Skoro wszystko jest tu z drewna było jasne, że prędzej czy później musiałem trafić na tartak. A przy nim chyba największą kupę trocin jaką w życiu widziałem :P

Się trochę nazbierało - tartak w Malych Karlovicach. © Goofy601


Dojeżdżam do głównej drogi z przekonaniem, że teraz czeka mnie ryzykowny odcinek wśród samochodów. Nic bardziej mylnego. Od tego miejsca mogę śmiało powiedzieć, że znalazłem się w rowerowym raju :)

po pierwsze - oznakowana, oczyszczona asfaltowa ścieżka szerokości jednego pasa do wyłącznego użytku cyklistów,

Cyklotrasa Becva © Goofy601


po drugie - czytelne oznakowanie z uwzględnieniem miejsc niebezpiecznych,

Cykloznak. © Goofy601


po trzecie - ścieżka w kilku miejscach przecina rzekę... zadaszonym mostkiem,

Cyklomostek. © Goofy601


po czwarte - przy ścieżce znajdują się... punkty serwisowe i to nie byle jakie :D

Cykloserwis. © Goofy601


Ścieżka jest całkowicie niezależna od jezdni. Mijam tylu cykloturystów, że nie nadążam z pozdrawianiem... Wspaniałe miejsce :)

Oczywiście nie mogło zabraknąć akcentów zawodowych ;P Takie "czerpadlo" ma tu prawie każda chałupa :)

Ręczna pompa Sigma Standard. © Goofy601


Znajduję tez kolejną kapliczkę.

Drewniana kapliczka nad Vsetinską Becvą © Goofy601


Sielanka trwa tak długo, dopóki nie dojeżdżam do końca doliny. Tu cesta skręca w prawo, a ja by skrócić sobie nieco drogę wybieram wariant szosowy. Znów czeka mnie wspinaczka na przełęcz. Ale tu przynajmniej pobocza są zadbane i widać co wyjeżdża zza zakrętu ;)

Wspinaczka na przełęcz Bumbalka. © Goofy601


Nim dotrę do pozostawionego na Bumbalce auta ponownie muszę wjechać na teren Słowacji. Szosa jakoś mniej ogarnięta - rozumiem, ale czemu wandalskie mazaje na znakach głoszą... "Jagiellonia Białystok"??? Czyżby nasi tu byli? :P

"Prawdziwy Polak" wszędzie zaznaczy swoją obecność :P © Goofy601


Jeszcze tylko kilkaset metrów pod górkę i docieram do miejsca z którego wystartowałem. Głowa pełna wrażeń, aparat pełen zdjęć, licznik pełen kilometrów. To była na prawdę ciekawa wycieczka. A "Rowerowy Raj" trzeba będzie jeszcze odwiedzić i sprawdzić jakie jeszcze atrakcje czekają w dolinie Becvy :)

Tymczasem pora spakować rower i wracać do domu. Wszystkiemu przyglądał się mały kosmaty robaczek ;)

No, nareszcie dostrzeżony :P © Goofy601


Przełęcz Bumbálka-Beskyd(900m.n.p.m.)-Korytové (881m.n.p.m.)-Beskyd-przełęcz Bumbálka-Makov-Kopanice-Kasárne-Velký Javorník (1071m.n.p.m.)- Kasárne-Javornik-Podeśví-Malé Karlovice-Vélké Karlovice-Leskové-Uzgrúň-Dupačka-Przełęcz Bumbálka
Kategoria MOT, 50 - 75km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
46.70 km 3.00 km teren
02:18 h 20.30 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m

Do pracy 15/2012 + zakupy

Piątek, 17 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 0

W drodze "DO" niespodzianka - spalone auto na Leśnej.

Co to było zanim się spaliło? © Goofy601


Powrót przez Zabrze i Zandkę w celu zrobienia zakupów.

Zandka - dawny sklep? © Goofy601


Rokitnica-Mikulczyce-Szałasza-Żerniki-Gliwice-Sośnica-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
21.20 km 19.50 km teren
03:30 h 6.06 km/h:
Maks. pr.:19.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy: m

Wielka Racza czyli szczyt Polsko-Słowacki :)

Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 1

Końcówka dłuższego urlopu. Słoneczny poniedziałek. Wybraliśmy się więc z Elą pokręcić się trochę po górach. Do Rycerki Kolonii podjechaliśmy samochodem by następnie, już w bardziej honorowy sposób rozpocząć wspinaczkę na Przegibek. Bardzo pomocny okazał się odkryty podczas ostatniej wyprawy na Rycerzową szlak rowerowy. Wysokość 1000m.n.p.m zdobyliśmy zatem bezboleśnie, ciesząc się szeroką i niezbyt nachyloną ścieżką.

Rowerowym szlakiem na Przegibek. © Goofy601


Kwiat w... butonierce? :P © Goofy601


W schronisku pierwszy planowany postój. Kawka, zasłużony batonik i obmyślanie strategii na dzisiejszy dzień. Wszystkiemu przyglądał się uważnie puchaty mieszkaniec schroniska.

Tubylec ;) © Goofy601


Wysłuchał, poczęstował się mlekiem do kawy i wrócił do swoich zajęć :P

Smacznego ;) © Goofy601


My tymczasem postanowiliśmy przetestować czerwony szlak na Wielką Raczę. Oby nie okazał się tak beznadziejny jak niebieski na Rycerzową ;) Uzbrojeni w nowe siły rozpoczynamy wspinaczkę na Jaworzynę (1173m).

No to podjeżdżamy ;) © Goofy601


Zgodnie z mapą szlak nie jest zbyt stromy. Jest trochę ostrych podejść, ale da się jechać, a wspinaczkę rekompensują przyjemne zjazdy i... piękne widoki :)

Widok z Jaworzyny na słowacką stronę. © Goofy601


Od zjazdu z Jaworzyny szlak nieco się wypłaszcza i biegnie grzbietami raz w górę raz w dół. Zmienia się tez jego szerokość. Manewrowanie wąskim singlem między korzeniami i niskimi świerkami wymaga nieco wprawy, ale daje też sporo radości :)

Singielek. © Goofy601


Chwilę później znów wjeżdżamy w las przecinając wyschnięty już prawie strumyk.

W potoczku :) © Goofy601


Okolice rezerwatu Śrubita. © Goofy601


Droga wije się trawersując zbocze Bugaja i Wielkiej Czerwenkowej. Jest trochę kamieni i parę błotnistych kałuż, ale o to dla nas - przecież mamy rowery :P Chwilę później już wcinamy kanapki delektując się widokami na Hali Śrubita.

Hala Śrubita © Goofy601


Widać już cel naszej dzisiejszej wyprawy. Straciliśmy już trochę wysokości, więc musimy na nowo wspiąć się na Przełęcz pod Orłem (1060m) i Halę na Małej Raczy. Stąd mamy wspaniały widok na słowackie Beskidy a nawet na Małą Fatrę :)

Hala na Małej Raczy . © Goofy601


Jeszcze tylko kilka obrotów korbą pod górkę i już jesteśmy u celu - Schronisko :)

Tablica © Goofy601


Tu czeka na nas zasłużony obiad i odpoczynek :) Właściwie trudno orzec czy Wielka Racza jest szczytem polskim czy słowackim. Leży dokładnie na granicy, choć według mapy 2/3 masywu jest po stronie słowackiej. Schronisko jest polskie, natomiast reszta obiektów na szczycie już nie. Na szczęście oba kraje należą do UE, więc rozważania co jest czyje mają charakter jedynie teoretyczny ;) A możliwość swobodnego maszerowania granicznymi szlakami bez kontroli i paszportów mnie osobiście bardzo odpowiada :)

Po zregenerowaniu sił pora rozejrzeć się po szczycie. Nie było nas tu cztery lata, więc trochę się pozmieniało. Nowością jest na pewno trójjęzyczny krzyż oraz nowe schodki na platformę widokową.

Krzyż na Wielkiej Raczy, idziemy zobaczyć ;) © Goofy601


Nie zmieniło się natomiast jedno - wieje :P Ostatnio też chciało nas stąd wydmuchać. Mimo wszystko twardo trwamy czas jakiś na platformie widokowej podziwiając również niezmiennie piękne krajobrazy.

Widok ze szczytu Wielkiej Raczy. © Goofy601


Odgadnięcie na co się właśnie patrzy ułatwia (prawie)wandaloodporna metalowa tabliczka.

Sprawdź na co patrzysz :) © Goofy601


Ok, nie wytrzymamy dłużej na tym wietrzysku. Jeszcze tylko pamiątkowa fotka przy schronisku i możemy myśleć o zjeździe w dół.

Pamiątkowa fota być musi :P © Goofy601


Ogólnie rzecz biorąc to czerwony szlak z Przegibka na Raczę można uznać za bardzo przyjemny i odpowiedni dla takich jak my niewyczynowych rowerzystów. Najlepiej przemawia za tym fakt, że przejechałem tą trasę bez problemów w obuwiu a la uciekinier z sanatorium w Ciechocinku... :P

Zaawansowane obuwie do turystyki MTB/Enduro :P © Goofy601


Za najodpowiedniejszą drogę w dół uznaliśmy żółty szlak do Rycerki. I słusznie, bo już zrobiło się trochę późno. Szlak szybki, szeroki i bardzo przyjemny dla oka. No może trochę kamienisty, ale i to nie za bardzo :)

To jak? Jedziemy? :) © Goofy601


Widok na Bendoszkę Wlk. © Goofy601


Na żółtym szlaku - w dół ku Rycerce. © Goofy601


Jak to bywa w górach - podjeżdżasz długo zjeżdżasz krótko. W 15 min byliśmy na dole. Stąd jeszcze kilka machnięć korbą i na parking. Nawet nie chciało mi się siodełka podnosić :P

Ubłocone rowery do auta i w drogę do domu. Bardzo udana wycieczka. Trasa pewnie znana górskim "wyjadaczom", nas amatorów bardzo przyjemnie zaskoczyła :) Nie wiem jak Ela, ale ja wpisuję to miejsce z adnotacją TTW (Trzeba Tu Wrócić :))

Rycerka Kolonia-Przełęcz Przegibek (1000 m.n.p.m.)-Kikula (1119m.n.p.m.)-Jaworzyna (1173m.n.p.m.)-Abramów (1084m.n.p.m.)-Hala Śrubita-Przełęcz Śrubita-Przełęcz pod Orłem-Hala na Małej Raczy-Wielka Racza (1236m.n.p.m.)- Rycerka Kolonia.
Kategoria MOT, 0 - 25km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
9.60 km 6.90 km teren
01:18 h 7.38 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m

Pustevny i Radhošť czyli dokończyć co się zaczęło :P

Środa, 8 sierpnia 2012 · dodano: 09.12.2012 | Komentarze 0

Z górami bywa tak, że nie zawsze uda się dokonać tego co się zaplanowało. Przyczyną niepowodzeń jest najczęściej pogoda. Niektóre szczyty potrafią się bronić przed zbyt pewnymi siebie śmiałkami i deszczem, śniegiem lub burzą pokrzyżować nawet najbardziej misterny plan. Tak właśnie było w przypadku przełęczy Pustevny w maju 2012. Trzy miesiące później wracamy by dokończyć to co wtedy zaczęliśmy :)

Tym razem pogoda dopisała. Żeby nie drażnić tej kapryśnej góry podjęliśmy decyzję, że naszą wycieczkę zaczniemy od tego miejsca gdzie się ostatnio skończyła. Jako że przyjechaliśmy dosyć późno a chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej darowaliśmy sobie ponowną wspinaczkę na Pustevny i podjechaliśmy ma górę od strony Roznova autem. Pod przełęczą jest sporej wielkości parking, ale jak widać nie tylko my wpadliśmy na pomysł ułatwienia sobie życia ;)

I gdzie by tu zaparkować? ;) © Goofy601


Na szczęście znalezienie miejsca nie zajęło dużo czasu i już po chwili na poskręcanych rowerach mogliśmy dostojnie ruszyć na zwiedzanie. A było co oglądać :) Wszystko zdawało się być inne niż poprzednim razem :P Tłumy spacerujących całymi rodzinami Czechów, rowerzyści, "hulajnogiści" no i oczywiście piękna zabytkowa zabudowa :)

Pustevny - zabytkowe schroniska górskie © Goofy601


Dwa bogato zdobione schroniska górskie Libusin i Mamenka, które ostatnio tak brawurowo przeoczyliśmy, zostały wybudowane w latach 1897-1899. Swój charakterystyczny wygląd zawdzięczają architektowi Dusanovi Jurkovicowi, który połączył w nich większość znanych wówczas motywów ludowych Wołoszczyzny Morawskiej i Słowacji. Są więc i motywy roślinne, ludowi bohaterowie oraz liczne przysłowia.

Piękne zdobienia. © Goofy601


Obydwu budynkom dwukrotnie groziło zniszczenie. Za każdym razem przyczyną był ich zły stan techniczny. Na szczęście ocalały, ale gruntowną renowację do obecnego stanu rozpoczęto dopiero w 1997 roku. Prace zakończyły się w 2003r i od tej pory zabytki znów cieszą oko i służą turystom. Libusin przyjmuje zgłodniałych wędrowców w swojej jadalni a w Mamence urządzono hotel. W pokojach podobno odtworzono oryginalne wystroje. Sprawdzić nie mieliśmy jak, bo część hotelowa nie jest ogólnodostępna.

Wnętrze jadalni - Libusin. © Goofy601


Myśliciel na schodach :P © Goofy601


Sądząc po stale przewijających się tędy grupach ludzi, Pustevny jest popularnym miejscem spędzania wolnego czasu. Można się tu dostać standardowo - na nogach którymś z licznych szlaków, rowerem - dwa asfaltowe podjazdy, samochodem lub autobusem - przystanki i duży parking zlokalizowane praktycznie pod samą przełęczą, a także kolejką. Na miejscu oprócz pięknych widoków można też dobrze zjeść w kilku punktach gastronomicznych, są stoiska z pamiątkami oraz ciekawostka - wypożyczalnia hulajnóg :) Sprytny wynalazek - turysta, który wdrapał się już na górę (albo wjechał kolejką;) ) Może sobie wypożyczyć hulajnogę i komfortowo zjechać na dół. Tam oddaje ją w odpowiednim punkcie i wraca do swoich zajęć ;)

My jednak przyjechaliśmy tu w innym celu - ostrożnie mijając licznych dziś na szlaku turystów ruszamy niebieskim szlakiem na Radhost.

Pora wyruszyć na Radhost. © Goofy601


Trasa nie jest długa i wydaje się być idealnym miejscem na weekendowy spacer. Po pierwszym asfaltowym podjeździe toczymy się już rekreacyjnie po grzbiecie - to w górę to w dół, ale właściwie to prawie po płaskim :) Co jakiś czas wjeżdżamy w przecinkę zaroślach by podziwiać widok na pobliski Frenstat i okolice.

Rzut oka na wschodnie Moravy :P © Goofy601


Cały niebieski szlak usiany jest mniejszymi lub większymi skupiskami kamiennych konstrukcji rodem z "Dobranocnego ogrodu". Kopczyki z kamieni wyrastają w różnych miejscach. Aż chciało by się rzec "Jaki ładny stosik" :P Niestety nigdzie nie udało mi się znaleźć informacji na temat ich pochodzenia czy symboliki. Zakładam, że stawiają je turyści, ale po co? Ktoś ma jakiś pomysł? ;)

Tajemnicze konstrukcje z kamieni. © Goofy601


Szeroką, dobrze ubitą ścieżką docieramy pod chyba najbardziej znaną w okolicy figurę - posąg Radegasta. Charakterystyczną podobiznę słowiańskiego bóstwa znaleźć można również na etykietkach dobrego czeskiego piwa o tej samej nazwie. Sam posąg powstał w USA a na szczycie Radegastu (1106m.n.p.m.) został umieszczony w 1931r. Można go tu podziwiać do dziś :)

Posąg Radegasta na Radhosti. © Goofy601


Ścieżka robi się coraz szersza (ależ ci turyści depczą :P). Jeszcze parę minut i docieramy na szczyt Radhosti (1129m.n.p.m.). Znajduje się tu kościółek a może kaplica p.w. Św. Cyryla i Metodego z 1898r. Tuż za nim rzeźba przedstawiająca obu patronów.

Kościół pw. Cyryla i Metodego + podobizna obu panów :) © Goofy601


Kościół, choć z zewnątrz drewniany tak na prawdę jest murowany z drewnianą kruchtą. Wnętrze urządzone jest bardzo ascetycznie - praktycznie bez zdobień.

Radhost - wejscie do kościoła. © Goofy601


Ołtaż w kościele pw. Cyryla i Metodego na Radhosti. © Goofy601


Choć z samego szczytu już roztaczają się piękne panoramy, kościół posiada własną wieżę widokową :)

Gdy już nasyciliśmy się widokami, do głosu doszły rzeczy bardziej przyziemne - puste żołądki :P Na szczęście nieco poniżej kościoła znajduje się schronisko - Hotel Radegast. Tu odpoczywamy delektując się pysznym "syrem w bramboraku" i popijając kultową Kofolą :) Taaak, przyjeżdżając w Beskid Śląsko-Morawski na prawdę warto spróbować co Czesi potrafią zrobić z sera :)

Hotel Radegast. © Goofy601


Z pełnym brzuszkiem jakoś nie bardzo chce się jechać dalej, ale robi się późno. Na szczęście auto czekana nas zaledwie 4 km stąd. Obserwujemy więc sobie spokojnie jak na szlaku robi się coraz bardziej pusto. W końcu pora i na nas. Leniwym tempem wracamy na parking podziwiając jeszcze górskie widoki.

Z widokiem na Beskid Śląsko-Moravski. © Goofy601


Pakowanie rowerów do bagażnika mamy już nieźle opanowane, więc nie zajmuje to dużo czasu. Pozostaje jeszcze znaleźć jakiś nocleg. Wybór pada na Camping Roznov. Tu za rozsądne pieniądze rozbijamy namiot w przyzwoitych warunkach i ruszamy w miasto upolować coś na kolację :)

Roznov - cudaczna maszyna latająca ;) © Goofy601


Ruszamy w miasto to dość odważnie powiedziane, bo z kempingu do centrum trzeba przejść spory kawałek wzdłuż rzeki Becva. Po 15 min marszu zaczynamy żałować, że nie pojechaliśmy na rowerach :P Jest tu modelowa wręcz ścieżka i co chwile mijają nas ludzie na rowerach i "kolobezkach" czyli hulajnogach, które jak widać są tu bardzo popularne i służą nie tylko do zjeżdżania z Radhosti :) Niektóre mają nawet foteliki dla dzieci :)

Kaczuchy z Czeskim obywatelstwem :P © Goofy601


Trzymając się rzeki dotarliśmy do centrum Roznova a potem na roznovski rynek.

Roznov - rynek. © Goofy601


Wspaniale odnowiona starówka. Przy jednym z licznych stojaków stał zaparkowany niezbity dowód na to, że legendarna marka Favorit ma się dobrze i nadal produkuje ciekawe rowery :)

Dowód na dalsze istnienie marki Favorit :) © Goofy601


Po zakupach udaliśmy się w drogę powrotną, by jeszcze przed zmrokiem "umeblować" namiot :P

Dziś Ela dała się wyciągnąć na rowerową przejażdżkę więc jutro żeby było sprawiedliwie zwiedzamy jej metodą - na nogach ;)

[edit] Kolejny dzień upłynął nam na zwiedzaniu roznovskiej starówki oraz imponującego skansenu. Roznov jest miastem gdzie spokojnie można się zatrzymać na więcej niż dwa dni bez obaw o brak ciekawych miejsc do zobaczenia :) Trzeba będzie jeszcze tu wrócić :)[/edit]

Pustevny- Radegast-Radhost-Radegast-Pustevny
Kategoria MOT, 0 - 25km, Odkrywczo