Info
Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.Rowerowanie w liczbach:
Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...
- dystans: 34312.14 km
- w terenie: 2208.10 km
- średnia prędkość: 17.84 km/h
- prędkość maksymalna: 60 km/h
- najdalej: 331 km
więcej
- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Wpisy archiwalne w kategorii
0 - 25km
Dystans całkowity: | 8396.44 km (w terenie 480.70 km; 5.73%) |
Czas w ruchu: | 515:10 |
Średnia prędkość: | 16.17 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.00 km/h |
Suma podjazdów: | 8400 m |
Liczba aktywności: | 549 |
Średnio na aktywność: | 15.29 km i 0h 56m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
9.60 km
6.90 km teren
01:18 h
7.38 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Pustevny i Radhošť czyli dokończyć co się zaczęło :P
Środa, 8 sierpnia 2012 · dodano: 09.12.2012 | Komentarze 0
Z górami bywa tak, że nie zawsze uda się dokonać tego co się zaplanowało. Przyczyną niepowodzeń jest najczęściej pogoda. Niektóre szczyty potrafią się bronić przed zbyt pewnymi siebie śmiałkami i deszczem, śniegiem lub burzą pokrzyżować nawet najbardziej misterny plan. Tak właśnie było w przypadku przełęczy Pustevny w maju 2012. Trzy miesiące później wracamy by dokończyć to co wtedy zaczęliśmy :)Tym razem pogoda dopisała. Żeby nie drażnić tej kapryśnej góry podjęliśmy decyzję, że naszą wycieczkę zaczniemy od tego miejsca gdzie się ostatnio skończyła. Jako że przyjechaliśmy dosyć późno a chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej darowaliśmy sobie ponowną wspinaczkę na Pustevny i podjechaliśmy ma górę od strony Roznova autem. Pod przełęczą jest sporej wielkości parking, ale jak widać nie tylko my wpadliśmy na pomysł ułatwienia sobie życia ;)
I gdzie by tu zaparkować? ;)© Goofy601
Na szczęście znalezienie miejsca nie zajęło dużo czasu i już po chwili na poskręcanych rowerach mogliśmy dostojnie ruszyć na zwiedzanie. A było co oglądać :) Wszystko zdawało się być inne niż poprzednim razem :P Tłumy spacerujących całymi rodzinami Czechów, rowerzyści, "hulajnogiści" no i oczywiście piękna zabytkowa zabudowa :)
Pustevny - zabytkowe schroniska górskie© Goofy601
Dwa bogato zdobione schroniska górskie Libusin i Mamenka, które ostatnio tak brawurowo przeoczyliśmy, zostały wybudowane w latach 1897-1899. Swój charakterystyczny wygląd zawdzięczają architektowi Dusanovi Jurkovicowi, który połączył w nich większość znanych wówczas motywów ludowych Wołoszczyzny Morawskiej i Słowacji. Są więc i motywy roślinne, ludowi bohaterowie oraz liczne przysłowia.
Piękne zdobienia.© Goofy601
Obydwu budynkom dwukrotnie groziło zniszczenie. Za każdym razem przyczyną był ich zły stan techniczny. Na szczęście ocalały, ale gruntowną renowację do obecnego stanu rozpoczęto dopiero w 1997 roku. Prace zakończyły się w 2003r i od tej pory zabytki znów cieszą oko i służą turystom. Libusin przyjmuje zgłodniałych wędrowców w swojej jadalni a w Mamence urządzono hotel. W pokojach podobno odtworzono oryginalne wystroje. Sprawdzić nie mieliśmy jak, bo część hotelowa nie jest ogólnodostępna.
Wnętrze jadalni - Libusin.© Goofy601
Myśliciel na schodach :P© Goofy601
Sądząc po stale przewijających się tędy grupach ludzi, Pustevny jest popularnym miejscem spędzania wolnego czasu. Można się tu dostać standardowo - na nogach którymś z licznych szlaków, rowerem - dwa asfaltowe podjazdy, samochodem lub autobusem - przystanki i duży parking zlokalizowane praktycznie pod samą przełęczą, a także kolejką. Na miejscu oprócz pięknych widoków można też dobrze zjeść w kilku punktach gastronomicznych, są stoiska z pamiątkami oraz ciekawostka - wypożyczalnia hulajnóg :) Sprytny wynalazek - turysta, który wdrapał się już na górę (albo wjechał kolejką;) ) Może sobie wypożyczyć hulajnogę i komfortowo zjechać na dół. Tam oddaje ją w odpowiednim punkcie i wraca do swoich zajęć ;)
My jednak przyjechaliśmy tu w innym celu - ostrożnie mijając licznych dziś na szlaku turystów ruszamy niebieskim szlakiem na Radhost.
Pora wyruszyć na Radhost.© Goofy601
Trasa nie jest długa i wydaje się być idealnym miejscem na weekendowy spacer. Po pierwszym asfaltowym podjeździe toczymy się już rekreacyjnie po grzbiecie - to w górę to w dół, ale właściwie to prawie po płaskim :) Co jakiś czas wjeżdżamy w przecinkę zaroślach by podziwiać widok na pobliski Frenstat i okolice.
Rzut oka na wschodnie Moravy :P© Goofy601
Cały niebieski szlak usiany jest mniejszymi lub większymi skupiskami kamiennych konstrukcji rodem z "Dobranocnego ogrodu". Kopczyki z kamieni wyrastają w różnych miejscach. Aż chciało by się rzec "Jaki ładny stosik" :P Niestety nigdzie nie udało mi się znaleźć informacji na temat ich pochodzenia czy symboliki. Zakładam, że stawiają je turyści, ale po co? Ktoś ma jakiś pomysł? ;)
Tajemnicze konstrukcje z kamieni.© Goofy601
Szeroką, dobrze ubitą ścieżką docieramy pod chyba najbardziej znaną w okolicy figurę - posąg Radegasta. Charakterystyczną podobiznę słowiańskiego bóstwa znaleźć można również na etykietkach dobrego czeskiego piwa o tej samej nazwie. Sam posąg powstał w USA a na szczycie Radegastu (1106m.n.p.m.) został umieszczony w 1931r. Można go tu podziwiać do dziś :)
Posąg Radegasta na Radhosti.© Goofy601
Ścieżka robi się coraz szersza (ależ ci turyści depczą :P). Jeszcze parę minut i docieramy na szczyt Radhosti (1129m.n.p.m.). Znajduje się tu kościółek a może kaplica p.w. Św. Cyryla i Metodego z 1898r. Tuż za nim rzeźba przedstawiająca obu patronów.
Kościół pw. Cyryla i Metodego + podobizna obu panów :)© Goofy601
Kościół, choć z zewnątrz drewniany tak na prawdę jest murowany z drewnianą kruchtą. Wnętrze urządzone jest bardzo ascetycznie - praktycznie bez zdobień.
Radhost - wejscie do kościoła.© Goofy601
Ołtaż w kościele pw. Cyryla i Metodego na Radhosti.© Goofy601
Choć z samego szczytu już roztaczają się piękne panoramy, kościół posiada własną wieżę widokową :)
Gdy już nasyciliśmy się widokami, do głosu doszły rzeczy bardziej przyziemne - puste żołądki :P Na szczęście nieco poniżej kościoła znajduje się schronisko - Hotel Radegast. Tu odpoczywamy delektując się pysznym "syrem w bramboraku" i popijając kultową Kofolą :) Taaak, przyjeżdżając w Beskid Śląsko-Morawski na prawdę warto spróbować co Czesi potrafią zrobić z sera :)
Hotel Radegast.© Goofy601
Z pełnym brzuszkiem jakoś nie bardzo chce się jechać dalej, ale robi się późno. Na szczęście auto czekana nas zaledwie 4 km stąd. Obserwujemy więc sobie spokojnie jak na szlaku robi się coraz bardziej pusto. W końcu pora i na nas. Leniwym tempem wracamy na parking podziwiając jeszcze górskie widoki.
Z widokiem na Beskid Śląsko-Moravski.© Goofy601
Pakowanie rowerów do bagażnika mamy już nieźle opanowane, więc nie zajmuje to dużo czasu. Pozostaje jeszcze znaleźć jakiś nocleg. Wybór pada na Camping Roznov. Tu za rozsądne pieniądze rozbijamy namiot w przyzwoitych warunkach i ruszamy w miasto upolować coś na kolację :)
Roznov - cudaczna maszyna latająca ;)© Goofy601
Ruszamy w miasto to dość odważnie powiedziane, bo z kempingu do centrum trzeba przejść spory kawałek wzdłuż rzeki Becva. Po 15 min marszu zaczynamy żałować, że nie pojechaliśmy na rowerach :P Jest tu modelowa wręcz ścieżka i co chwile mijają nas ludzie na rowerach i "kolobezkach" czyli hulajnogach, które jak widać są tu bardzo popularne i służą nie tylko do zjeżdżania z Radhosti :) Niektóre mają nawet foteliki dla dzieci :)
Kaczuchy z Czeskim obywatelstwem :P© Goofy601
Trzymając się rzeki dotarliśmy do centrum Roznova a potem na roznovski rynek.
Roznov - rynek.© Goofy601
Wspaniale odnowiona starówka. Przy jednym z licznych stojaków stał zaparkowany niezbity dowód na to, że legendarna marka Favorit ma się dobrze i nadal produkuje ciekawe rowery :)
Dowód na dalsze istnienie marki Favorit :)© Goofy601
Po zakupach udaliśmy się w drogę powrotną, by jeszcze przed zmrokiem "umeblować" namiot :P
Dziś Ela dała się wyciągnąć na rowerową przejażdżkę więc jutro żeby było sprawiedliwie zwiedzamy jej metodą - na nogach ;)
[edit] Kolejny dzień upłynął nam na zwiedzaniu roznovskiej starówki oraz imponującego skansenu. Roznov jest miastem gdzie spokojnie można się zatrzymać na więcej niż dwa dni bez obaw o brak ciekawych miejsc do zobaczenia :) Trzeba będzie jeszcze tu wrócić :)[/edit]
Pustevny- Radegast-Radhost-Radegast-Pustevny
Dane wyjazdu:
16.10 km
0.50 km teren
01:24 h
11.50 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Spacerowo po cisieckich szlakach :)
Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 4
Plany weekendowe po dopinane na ostatni guzik, dodatkowy dzień urlopu wybrany... i pada ;) Cóż, za pogodą się nie nadąży. Miały być góry na rowerze, były niskie chmury i deszcz. Pozostało uzbroić się w cierpliwość, przeczekać fatalną aurę i w międzyczasie wymyślić plan "B" ;)Równo z końcem weekendu opady postanowiły ustąpić. Niedziela okazała się być pięknym słonecznym dniem z niewielkimi tylko podmuchami wiatru. Idealne warunki na rowerowanie :) Jako że zaspaliśmy i to nawet konkretnie, o wyjeździe w góry nie mogło być mowy. Nic jednak nie stało na przeszkodzie by pojeździć trochę po okolicy. Rekreacyjnie ma się rozumieć :)
Ścieżki znane i mniej znane :)© Goofy601
Pędzimy wśród gór :)© Goofy601
Widok na Prusów :)© Goofy601
Tym sposobem spędziliśmy miłe popołudnie na dwóch kółkach, objeżdżając dawno nie odwiedzane szlaki rowerowe w Węgierskiej Górce. Przyznam, że od ostatniego razu przybyło ich znacznie. W zestawieniu z elegancko odremontowanym jazem na Sole i dużym wyborem pensjonatów Węgierska Górka wydaje się być dobrą propozycją na weekendowy wypoczynek.
Ścieżki rowerowe na jazie w Węgierskiej Górce.© Goofy601
Liczne szlaki rowerowe.© Goofy601
Brzmi zachęcająco ;)© Goofy601
Umacnianie koryta Soły - Węgierska Górka© Goofy601
Ela z Meridką ;)© Goofy601
Tak oto leniwie minęła nam rowerowa niedziela ;)
Pozostaje jeszcze wytłumaczyć się z porannego zaspania ;)
Otóż korzystając z przerwy w deszczu wybraliśmy się z Elą do Ujsół na koncert pewnej bardzo młodej ale i bardzo utalentowanej wokalistki :)
Ewa Farna z zespołem - Ujsoły 2012© Goofy601
Ewa Farna - Ujsoły 2012© Goofy601
Ewa Farna - Ujsoły 2012© Goofy601
Ewa Farna - Ujsoły 2012© Goofy601
Martin Chobot - Ujsoły 2012© Goofy601
Ewa Farna - Ujsoły 2012© Goofy601
Ewa Farna - Ujsoły 2012© Goofy601
Na pamiątkowy autograf czekaliśmy prawie do 23:00 :P
Cisiec-Węgierska Górka-Cisiec
Dane wyjazdu:
15.30 km
5.80 km teren
01:02 h
14.81 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:23.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Mały autostradowy wypad do lasu - kapeć ;)
Środa, 4 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 0
Place zabaw zdecydowanie nie nadają się dla ludzi powyżej dwudziestego roku życia ;) Nikt nie uprzedzi, że podczas beztroskiej zabawy można sobie przywalić w nogę metalowym prętem na tyle skutecznie by uniemożliwić normalne poruszanie się. Dzieci to wiedzą, większe dzieci niekoniecznie :PPo trzech dniach przemieszczania się krokiem dr House'a dziś w końcu noga przestała nieco boleć. Zaczęła za to zmieniać kolor, ale nic to, trzeba sprawdzić czy da się wsiąść na rower ;)
Poszło nawet lepiej niż przypuszczałem. Niespiesznym tempem podjechałem do Stolarzowic odwiedzić dawno nie odwiedzaną autostradę A1. Odcinek już w prawdzie otwarty, ale poza ekranami wszędzie bajzel niesamowity. Co gorsza wszystkie dotychczasowe ścieżki techniczne szlag trafił. Wszystkie urywają się w miejscu gdzie przecinają autostradę. Cóż, wygląda na to, że było wielkie sprężanie przed Euro, a na wykończenie okolic otaczających A jedynkę przyjdzie nam jeszcze sporo poczekać. A tak marzył mi się pas techniczny na wzór tego w Gliwicach ;)
Jest autostrada :)© Goofy601
Rozkopana "Przyjemna"© Goofy601
Spróbowałem przedostać się do Górnik Przyjemną. Niestety w dalszym ciągu rozkopana. Do tego po ostatnich deszczach bardzo błotnista ;) Jakoś przejechałem na drugą stronę pod nowiutkimi wiaduktami. W Górnikach skusiła mnie leśna ścieżka wysypana żółtym tłuczniem. Równo, szeroko, sucho :) Nic tylko poszaleć. Pokręciłem się trochę po lesie testując możliwości tego typu nawierzchni. Zabawa super. W pewnym momencie usłyszałem trzask i rytmiczny stukot. Czyżby patyk? W Górnikach zjechałem na asfalt. Stukanie nie ustępowało, więc postanowiłem to sprawdzić. A oto przyczyna zamieszania:
Drucik... A żeby go... :/© Goofy601
Super, druga dętka z kolei. Koła ubłocone, więc nie chce mi się kleić ;) Zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie jeździłem dziś w tych samych okolicach co djk71 ;)
Wymiana poszła sprawnie. 3 bary w koło i już bez zbędnych ceregieli zebrałem się do domu. Teraz trzeba się zabrać za łatanie zapasu, bo kto wie co przyniesie kolejna wycieczka ;)
Rokitnica-Helenka-Stolarzowice-Górniki-las-Górniki-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria 0 - 25km
Dane wyjazdu:
19.80 km
0.00 km teren
01:01 h
19.48 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Gonić chmury ;)
Poniedziałek, 25 czerwca 2012 · dodano: 05.07.2012 | Komentarze 1
Po weekendowych przygodach, pobudce o 4:00, zjeździe z gór prosto do pracy byłem dziś wyjątkowo... senny :P Nic to jednak nie przeszkadzało w wyjściu na rower przed zasłużonym odpoczynkiem. Trasa nie za długa, ot żeby się rozruszać i trochę pooddychać śląskim luftem ;) Pogoda zmienna - niebo nie mogło się zdecydować czy uraczyć mnie deszczem jak o poranku czy może wysłać kilka słonecznych promieni. Zaowocowało to pięknymi chmurami, które w miarę możliwości starałem się łapać w obiektyw aparatu.Chmury nad "Strefą"© Goofy601
Chmury nad OMG.© Goofy601
Chmury nad Mikulczycami© Goofy601
Chmury nad mikulczyckimi stawami ;)© Goofy601
Im bliżej wieczora tym chłodniej. Jednak sandałki to nie był dobry pomysł na taką pogodę :P
Rokitnica-OMG-Biskupice-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 0 - 25km
Dane wyjazdu:
21.90 km
1.30 km teren
01:11 h
18.51 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Rekreacyjnie pod wieczór ;)
Poniedziałek, 18 czerwca 2012 · dodano: 22.06.2012 | Komentarze 0
Od rana upalnie. Po powrocie z pracy upalnie. Nie żebym coś miał do wysokich temperatur, ale tak jeździć się nie da ;) Z niecierpliwością odczekałem do wieczora, gdy temperatura spadła do znośnych 26'C i ruszyłem się przewietrzyć ;) Dziś rekreacyjnie - rozruszać się po sobocie. Mimo wszystko bez roweru ciężko wytrzymać :P.A1 - węzeł Wieszowa już przejezdny.© Goofy601
W Wieszowie mały postój na podziwianie nowootwartego odcinka autostrady A1. Kto by przypuszczał, że wyjdzie tak ładnie. W prawdzie tu i ówdzie się nasyp jakiś osuwa, ale to chyba przez pośpiech. Czego się nie robi by zdążyć przed Euro. Przez ostatni miesiąc prace szły na prawdę imponująco szybko. Tak szybko, że przegapiłem otwarcie odcinka Wieszowa-Pyrzowice ;) A taką miałem nadzieję na inauguracyjną przejażdżkę ;/. Pozostaje mieć nadzieję, że w miarę szybko powstanie jakaś "droga techniczna" lub inny twór przyjazny rowerzystom ;) Na razie za wielkimi zielonymi ekranami czają się zwały ziemi,zastygłe bryły asfaltu, rozlewiska i inne tego typu atrakcje czyniące to miejsce nieprzejezdnym. Jadnak zza wielkich zielonych ekranów tego nie widać i kierowcy mogą bez obaw delektować się luksusową jak na nasze warunki autostradą. Swoją drogą to po co stawiać ekrany w środku lasu?
A1 w kierunku Helenki.© Goofy601
Po tej małej inspekcji terenów przyautostradowych ruszyłem już na normalną przejażdżkę. Małe kółeczko przez Zbrosławice działa bardzo odprężająco. Podjazdy, długie zjazdy i już głowa przewietrzona :) A jutro może się do pracy wybiorę "na kołach" ;)
Rokitnica-Wieszowa-Zbrosławice-Ptakowice-Górniki-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria 0 - 25km
Dane wyjazdu:
21.90 km
2.00 km teren
01:09 h
19.04 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Wieczorna pętelka
Wtorek, 22 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 0
Pętelka, bo kółeczkiem nazwać tego raczej nie sposób. No i nareszcie wieczorna a nie nocna, tzn od początku do końca "po jasnemu" :P Generalnie po to by złapać trochę powietrza i spojrzeć na świat z innej perspektywy niż przez okno zza biurka lub z akwarium w drodze do/z pracy. Wreszcie trochę świeżego luftu i od razu się czuje że jest wiosna :)Zajrzałem też na cegielnię pierwszy raz w tym roku chyba. Ścieżka wokoło jeziora przebudowana i trochę bardziej uładzona. Zniknęły ciekawe technicznie zakręty i górki :/
P.S. Pieszych na rowerówce jakby mniej, natomiast rozmnożyli się biegacze ;)
Rokitnica-Mikulczyce-Grzybowice-Rokitnica-Wieszowa-Górniki-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica.
Kategoria 0 - 25km
Dane wyjazdu:
23.40 km
0.00 km teren
01:11 h
19.77 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Noc Muzeów :)
Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 25.05.2012 | Komentarze 1
Weekend, piękna pogoda, ciepło, słonecznie, a ja co? A ja na Noc Muzeów :P To chyba jakiś światłowstręt ukryty albo co... ;)Tak na poważnie to plany były dziś bardzo ambitne. Niestety jak to bywa przy zbyt napiętym grafiku czasem nie wychodzi ;) Miał być wielki wyjazd na Bitwę Wyrską (tu podziękowania biber za informację). Niestety w toku innych spraw do domu dotarłem dopiero o 14:00 więc na wyjazd do Wyr było już za późno ;/ Więc próbujemy za rok ;)
Niema jednak tego złego - wszak dziś zaczarowana noc. Noc podczas której muzea stoją otworem i maja miejsce różne nietypowe wydarzenia ;)Pierwszy raz udało mi się nie przegapić terminu i zebrać się do wyjazdu na Noc Muzeów. Sił gromadzonych na Wyrską Bitwę nie brakowało, dlatego do Zabrza dotarłem dość szybko. Za cel wycieczki obrałem skansen Królowa Luiza, w którym przygotowano sporo atrakcji dla amatorów nocnego zwiedzania.
Początkowo było trochę problemu z parkowaniem roweru. W końcu jednak Pan Ochroniarz dał się przekonać, że pozostawienie pojazdu w ciemnym niepilnowanym zaułku mija się z celem ;) Pozwolił nawet przypiąć się do kraty niedaleko swojego "posterunku". Stały tam już dwa inne rowerki, jak się później okazało należące doMychy i Garego. Rowerzyści trafia na siebie wszędzie ;)
Już na wstępie okazuje się, że można praktycznie bez ograniczeń zwiedzać wieżę wyciągową szybu Carnall. Podejmuję więc wyzwanie z cichą nadzieją, że pod osłoną nocy uda mi się wdrapać na szczyt. Niestety błędnika nie da się oszukać i dotarłem jedynie do połowy ;) Zawsze to coś. Przy okazji była możliwość zajrzenia w zakamarki budynku nadszybia :)
Wieża szybu Carnall - punkt widokowy.© Goofy601
Tajemnicze zakamarki nadszybia Carnall.© Goofy601
Okienko ;)© Goofy601
Plac skansenu zmienił się w obozowisko wojskowe, gdzie dzięki staraniom Grupy Śląsk można zobaczyć z bliska a nawet dotknąć prawdziwe cudeńka wojskowej motoryzacji. W nocnej scenerii stalowe kolosy robią jeszcze większe wrażenie :)
Kaczuszka :P - BAW Ził 485.© Goofy601
Park maszyn.© Goofy601
Transporter...© Goofy601
Ural z zaprzęgniętą wyrzutnią rakiet.© Goofy601
Ural 375D© Goofy601
Noc w obozowisku ;)© Goofy601
Ził 157© Goofy601
KRaZ 255B© Goofy601
Wnętrze transportera - miejsca malutko ;)© Goofy601
Bo łączność byc musi :)© Goofy601
To wszystko ICH sprawka ;)© Goofy601
Kawałek dalej drzwi do skansenowego muzeum motoryzacji również stoją otworem.
Opel :)© Goofy601
Jak widać prace nad eksponatami trwają i od ubiegłorocznej Industriady trochę się tutaj zmieniło. Znalazł się nawet Trabancik z rozpoczętym remontem zawieszenia :)
Trabant - remont trwa :)© Goofy601
Dopełnieniem całości są organizowane co pół godz. pokazy maszyny parowej z 1915 roku :) Maszyna robi imponujące wrażenie. 300 ton masy, dwa tłoki po 1000KM każdy, sześciometrowe koło linowe i do tego te pięknie dopracowane detale.
Wyciągowa maszyna parowa.© Goofy601
Smarowniczka :)© Goofy601
Wskaźnik położenia klatki.© Goofy601
Podręczny zestaw narzędzi ;)© Goofy601
Koło linowe - 6m średnicy.© Goofy601
Pięknie wykonany korbowód.© Goofy601
Para buch... :)© Goofy601
Maszyna, ujęcie 2 :)© Goofy601
Zawsze jestem pod wrażeniem kunsztu inżynierów z początku ubiegłego stulecia. W czasach bez komputerów, modelowania numerycznego, obrabiarek CNC wykonać maszynę o tak czystej formie, która po prawie stu latach intensywnej przecież eksploatacji nadal działa i wygląda jakby niedawno opuściła fabrykę Eisenhütte Prinz Rudolph. Warto zaznaczyć, że maszyna była używana w sposób ciągły do przewozu ludzi do końca lat 80 XX wieku. Później jeszcze przez prawie 10 lat szyb był używany jako pomocniczy. Obecnie urządzenie dalej działa i to na oryginalnych częściach! :D Ma wprawdzie trochę lżej, bo do koła nie jest już podwieszona klatka, ale mimo wszystko pracuje nienagannie wypuszczając gdzieniegdzie kłęby pary dostarczanej przez pobliską Elektrociepłownię Zabrze.
Nim nacieszyłem oczy całym zebranym tutaj dobrem minęło ładnych parę godzin ;)
Do domu zebrałem się przed północą. Na drogach cudownie pusto :)
Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Zaborze-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 0 - 25km
Dane wyjazdu:
11.30 km
0.00 km teren
01:20 h
8.48 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:8.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Beskid Śląsko-Morawski dzień 3 - Deszczowy prawie Radhost ;)
Piątek, 4 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 3
Po wczorajszych przygodach z burzą mieliśmy pewne obawy co do pogody. Dziś przypada ostatni dzień naszego debiutu w czeskich Beskidach. Przed powrotem do Polski mamy jeszcze w planach próbę zdobycia jeszcze jednego szczytu. Naszym celem na dziś jest Radhost. Niebo jednak nie wygląda najlepiej - jest zdecydowanie za nisko ;)Poranek - mgły nad Małym Smrkiem© Goofy601
Podbudowani ostatnimi sukcesami postanawiamy nie zrażać się od razu - przecież nie pada. A i te 10'C nie takie straszne ;) Pakujemy dobytek, wylogowujemy się ze Skałki i ruszamy w stronę Frenstat pod Radhostem. Po drodze jeszcze postój w Ostravicach na zakupy i zwiedzanie.
Segreguj surowce - szkło ;)© Goofy601
W drodze do Frenstat kilka razy się gubimy. Niech żyją mapy drukowane z netu - nigdy więcej ;)
Gdy dojeżdżamy do celu zaczyna... padać ;) Czekamy. Po 20 min czekania rzeczywiście przestaje padać, zaczyna siąpić :P Duch bojowy jednak w nas nie ginie - przecież mamy sprzęt do zadań specjalnych. W pełnym rynsztunku bojowym rozpoczynamy podjazd zmoczonym asfaltem.
Pełna gotowość do wymarszu w trudnych warunkach atmosferycznych ;)© Goofy601
Już za pierwszymi zakrętami trafiamy na niedużą kapliczkę.
Kapliczka pod Radhostem© Goofy601
Pnąc się w górę co jakiś czas mijają nas chmury. Niektóre dołem a niektóre centralnie środkiem drogi ;)
Pod nami chmury ;)© Goofy601
Droga na Radhost - widoczność się pogarsza.© Goofy601
Mniej więcej w połowie drogi na przełęcz Pustevny, jakiś dobry człowiek postawił wiatę turystyczną pod którą można chwilę odpocząć od deszczu. Odpoczywając podziwiamy mostek ze stalowych rurek. Mokre wyglądają prawie jak z drewna ;)
Mostek skąpany w deszczu© Goofy601
Im dalej w górę tym mniej deszczu. Powietrze robi się natomiast coraz mniej przezierne tworząc niesamowity wręcz klimat ;)
Coraz lepiej... ;)© Goofy601
Oprócz dziur w jezdni Czesi oznaczają na asfalcie wszystko co może się przydać turyście ;)
Punkt widokowy :P© Goofy601
Gdy ponownie pojawia się deszcz trochę już przemarznięci zaczynamy poważnie zastanawiać się nad dalszym losem dzisiejszej wyprawy. Na przełęczy Pustevny (ok 1000 m.n.p.m) naszym oczom ukazuje się taki oto widok.
Pustevny - widoczność umiarkowana ;)© Goofy601
O zdjęciach już raczej możemy zapomnieć. O wędrówce niebieskim szlakiem na Radhost (4km) raczej też ;) We mgle znajdujemy drzwi do jakiegoś schroniska, które od wewnątrz przypomina raczej ośrodek sportowy. Tu okazuje się że z obiadu także nici bo jeszcze "zawrena".
Skonsumowaliśmy zatem na schroniskowym ganku przygotowane naprędce kanapki z dżemem ;)
Posiłek na ganku.© Goofy601
W międzyczasie widoczność pogorszyła się jeszcze bardziej i nie było sensu myśleć o czymś innym niż powrót.
Niebieski szlak na Radhost - musicie wierzyć na słowo ;)© Goofy601
Opuściliśmy to miejsce lekko zniesmaczeni, w przekonaniu że nie ma tu nic ciekawego. Dopiero gdy po powrocie zasiedliśmy do netu by dowiedzieć się czegoś więcej o przełęczy Pustevny prawie pospadaliśmy z krzeseł... Kilka zabytkowych, pięknie zdobionych schronisk górskich, kapliczki, pomniki... i to wszystko może z 15m od nas :PP
Paskudna mgła :P Już planujemy rewanż, bo jak widać warto. Nauczka na przyszłość - trzeba czytać gdzie się jedzie ;)
W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze pozwiedzać dworzec w Czeskim Cieszynie. Wyglądał dziwnie znajomo ;)
Dworzec kolejowy w Czeskim Cieszynie.© Goofy601
Do Ciśca dotarliśmy pod wieczór po uprzednim przebiciu się przez ogromną ulewę...
Autostrada do Ciśca :P© Goofy601
Tak oto zakończyliśmy pierwszą kilkudniową zagraniczną ekspedycję. A już po głowie mi chodzą kolejne. Cóż, apetyt rośnie w miarę jeżdżenia ;)
Dane wyjazdu:
6.90 km
0.00 km teren
00:55 h
7.53 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Beskid Śląsko-Morawski dzień 1 - Prasiva
Środa, 2 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 2
Długi majowy weekend - 3 dni urlopu, 9 dni wolnego :) Po pieszej rozgrzewce na stokach Rysianki przyszedł czas na rowerową część wypoczynku. Nawiązując do zeszłorocznej wycieczki na Trójstyk postanowiliśmy z Elą przyjrzeć się dokładniej jakież to Beskidy mają za naszą południową granicą. Tym sposobem wyruszyliśmy na spotkanie z Beskidem Śląsko-Morawskim.Zaopatrzeni jedynie w mapę wydrukowaną z netu trochę błądziliśmy podziwiając uroki czeskich wiosek jakże innych od naszych (chociażby ze względu na jakość dróg nawet najbardziej podrzędnej kategorii :) ). Co ciekawe nie spotkaliśmy żadnego fotoradaru, natomiast w większości mijanych miejscowości na wjeździe i wyjeździe wisi sprytne urządzenie pokazujące kierowcy bieżącą prędkość. Przy przekroczeniu wartości dopuszczalnej tablica ostrzega "ZPOMALTE", natomiast jadący przepisowo kierowcy mają szansę zobaczyć uśmiechniętą buźkę :) Urządzenie działa też na rowerzystów. I tu kolejna ciekawostka - działa. Kierowcy w większości utrzymują prędkość 45-50 km w obszarze zabudowanym. I to bez stróża prawa ukrytego z suszarką za krzakiem. Niesamowite :P
Proste i o dziwo skuteczne :)© Goofy601
Całe to kluczenie po czeskich drogach lokalnych miało na celu oszczędzenie na winietce, która w Czechach obowiązuje na autostradach i niektórych drogach ekspresowych. Przy okazji pozwoliło przyjrzeć się dokładniej pięknej okolicy.
Czeskie Beskidy już na pierwszy rzut oka różnią się od polskich. Większość szczytów wygląda jak kopczyki o stromych zboczach usypane na rozległej równinie. Te strome zbocza sprawia, że nawet najmniejsze górki wydają się większe i bardziej niedostępne. Może mnie teraz skrytykuje jakiś znawca tematu, ale takie było nasze pierwsze wrażenie gdy zawitaliśmy w okolice masywu Lysej Hory (Łysej Góry).
Jako, że zakwaterowanie i nocleg mieliśmy zaplanowane dopiero na wieczór postanowiliśmy po drodze zaliczyć pierwszy szczyt z naszej listy. Była to Mała Prasiva (706 m.n.p.m.). Trafić nie było łatwo, bo droga na szczyt zaczyna się niepozornie, a drogowskaz jest zdecydowanie symboliczny ;)
Imponujący drogowskaz ;)© Goofy601
Dla wybierających się w te okolice zdecydowanie lepszym punktem będzie dobrze widoczna z drogi figura św. Antoniego. (kościół pod jego wezwaniem znajduje się na szczycie niedaleko schroniska)
Figura św. Antoniego.© Goofy601
Ponieważ na dole nie bardzo jest gdzie zostawić samochód decydujemy się na tzw. odwrotne zdobywanie góry. Wjeżdżamy samochodem, potem rowerowy zjazd żeby w końcu szczyt "zdobyć" ;) Szczerze mówiąc trochę dziwna technika, ale w tym wypadku nie było innego wyjścia. 3km zjazd przebiega sprawnie, choć trochę dziwnie na świeżo poskręcanym rowerze. Do tego te rowy odpływowe... Ela pierwszy raz w tym roku siedzi na siodełku - ambitne rozpoczęcie sezonu ;)
Dojeżdżamy do figury św. Antoniego, batonik na zachętę i w drogę na górę.
Prasiva - początek wspinaczki.© Goofy601
W połowie drogi na Prasive.© Goofy601
Droga ładna, asfaltowa. Jedzie się przyjemnie bo mimo że ciepło i trochę duszno, to drzewa dają cień. Powoli nie spiesząc się pedałujemy pod górę. W połowie drogi ostry zakręt i mostek. Dobre miejsce na postój.
Wymarzone miejsce na odpoczynek :)© Goofy601
Potok Hlisnik© Goofy601
Nie ma to jak bidon schłodzony w górskiej rzece :P© Goofy601
Fajnie się tak siedzi, ale pora ruszać dalej. W końcu na górze czeka na nas auto. No i może jakiś obiad - jest motywacja ;)
Pora zdobyć szczyt ;)© Goofy601
Ostatni etap trochę stromy, ale pojawiają się widoki. Pojawiają się pierwsze większe chmury, gdzieś daleko słychać burzę, ale mamy nadzieje że do nas nie dotrze. W końcu trochę już zmęczeni pierwszą poważniejszą górą w tym roku docieramy do drewnianego schroniska z 1921 roku. Tu raczymy się zimnymi napojami i rozmyślamy nad obiadem :)
Nagroda :P© Goofy601
Schronisko na Prasivie - jadalnia.© Goofy601
Wybór odpowiedniego posiłku nie jest taki prosty gdyż menu napisano po czesku ;) Mimo, że zajmuje tylko jedną stronę :) Nawet szukanie w słowniku niewiele pomaga. O przepraszam, przez następne kilka dni musimy zapomnieć o używaniu takich słów jak "szukać" czy "pachnieć"... Dla własnego dobra oczywiście :P
W końcu jakoś dogadujemy się z Panem Kelnerem. Wybór padł na "smazeny syr" i "hranolky". Nasz czeski jest chyba jednak daleki od ideału bo hranolków dostajemy dwie bardzo duże porcje :P Ale ser jest pyszny :)
Menu + słownik - niezbędnik obiadowy :P© Goofy601
Bardzo sycący obiad to był. Siedzimy jeszcze chwilę chłonąc atmosferę schroniska po czym ruszamy na mały spacer po okolicy.
Schronisko z zewnątrz prezentuje się bardzo oryginalnie. Zwłaszcza wieża widokowa na dachu. Obecnie z przyczyn technicznych niedostępna.
Prasiva - Schronisko w całej okazałości.© Goofy601
Niedaleko znajduje się drewniany kościół św. Antoniego z 1640 roku. Niestety również zamknięty.
Prasiva jest jednym ze szczytów wykorzystywanych przez paralotniarzy. Podobnie jak u nas Matyska czy Żar. Gdy błogą ciszę przerywają dochodzące z pobliskich krzaków radosne okrzyki "Ku##a! ale się latało..." od razu wiemy że trafiliśmy na ekipę rodzimych lotników. Profilaktycznie udajemy Czechów i oddalamy się na bezpieczna odległość :P
Drewniany kościół pod wezwaniem św. Antoniego.© Goofy601
Zbieramy nasz dobytek z powrotem do auta i ruszamy w stronę Ostravic, gdzie umówiliśmy się ze znajomymi z GMK i gdzie czeka na nas nocleg. Z samych Ostravic trzeba się jeszcze trochę powspinać by dotrzeć do chatki na Skałce, ale musze przyznać, że warto. Miejscówkę tą polecił nam Darek, który od lat przyjeżdża w te strony i organizuje tu wycieczki rowerowe.
Schronisko na Skałce.© Goofy601
Na miejscu spotykamy się z Darkiem, Basią i jeszcze jednym kolegą. Są tu od soboty, i chętnie oprowadzają nas po okolicy instruując przy okazji co i jak.
Czeskie Beskidy sprawiają wrażenie trochę bardziej dzikich niż polskie. Może to za sprawą pobliskiego rezerwatu przyrody z którego czasem różne stworzenia przychodzą w odwiedziny. Słuchamy opowieści o zwierzynie jaką można tu spotkać i wybieramy się na polowanie na zające. Oczywiście polowanie z aparatem ;)
Polowanie na zające :) W tle Łysa Hora.© Goofy601
Trafiony zatopiony ;)© Goofy601
Przed zmrokiem idziemy jeszcze zobaczyć prawdziwy szczyt Skałki (613 m.n.p.m.) Pierwszy raz widzę tak kamienisty las. Po krótkiej wspinaczce wśród zajęczych norek odpoczywamy chwilę na skalistym wierzchołku.
Szczyt Skałki. (trafna nazwa ;))© Goofy601
W planach na wieczór miała być jeszcze wycieczka do pobliskiego źródełka po wodę, jednak spotkane po drodze tajemnicze leśne stworzenie skłoniło nas do powrotu. Cóż, w nocy zwierzęta przejmują kontrolę nad lasem ;) na pocieszenie poszliśmy obserwować żaby nad jeziorem ;) Pod wieczór jeszcze małe piżamaparty i do łóżek. Po tak emocjonującym dniu trzeba się wyspać przed jutrem. W końcu to dopiero początek :)
Darku, jeszcze raz dzięki Wam wielkie za pokazanie tych wszystkich pięknych zakątków :)
Dla zainteresowanych:
OŚRODEK SKAŁKA
CHATA NA PRASIVIE
rowerowo:
Prasiva (706m.n.p.m.)-Vysni Lhoty-Prasiva (706 m.n.p.m.)
Dane wyjazdu:
14.00 km
0.00 km teren
00:45 h
18.67 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:8.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Rozruszać się po weekendzie ;)
Poniedziałek, 23 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 0
Po ciekawym acz nie-rowerowym weekendzie czas nadrobić zaległości.Nie-rowerowym, ale w rowerowym towarzystwie :) Razem z Elą zaliczyliśmy Masowy/deszczowy after w Gliwicach - po szczegóły zapraszam TU
oraz wspólnie z Danielem i Serafinem zajrzeliśmy w tajemnicze zakątki Elektrociepłowni Zabrze - bogaty opis TU. (trochę żal że pokazali wszystko oprócz pomp... ale może w przyszłym roku będą ;))
Weekend weekendem, ale w poniedziałek znów do pracy. Po powrocie nic tak skutecznie nie uspokaja jak mała pętelka po okolicy. Trochę zimno, ale do wytrzymania ;)
Rokitnica-Wieszowa-Górniki-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria 0 - 25km