Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.



Rowerowanie w liczbach:


Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...

- dystans: 34312.14 km

- w terenie: 2208.10 km

- średnia prędkość: 17.84 km/h

- prędkość maksymalna: 60 km/h

- najdalej: 331 km
więcej

- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej

Więcej o mnie.

Przebiegi roczne:

2018 - wciąż do przodu ;)
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats  bikestats.pl

Dnia 23.06.2015 stuknęło
50 000 odwiedzin :)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goofy601.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

25 - 50km

Dystans całkowity:13828.30 km (w terenie 1129.20 km; 8.17%)
Czas w ruchu:738:06
Średnia prędkość:18.11 km/h
Maksymalna prędkość:59.00 km/h
Suma podjazdów:21629 m
Liczba aktywności:379
Średnio na aktywność:36.49 km i 2h 00m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
38.00 km 3.10 km teren
02:09 h 17.67 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m

Do pracy 2/2012

Piątek, 25 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 0

Po wczorajszej rozgrzewce dziś znów rowerem do pracy. Trzeba korzystać póki na Leśnej błota niema ;) W drodze powrotnej przez centrum załatwić kilka spraw. Potem znowu pod wiatr. Zimny ;)

Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Żerniki-Szałsza-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
37.50 km 3.40 km teren
02:01 h 18.60 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

Do pracy 01/2012

Czwartek, 24 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 0

No to pora ruszyć tyłek i zacząć rowerem do pracy pomykać ;) Sezon trwa a ja się obijam. W zeszłym roku już w maju regularnie jeździłem ;) Przećwiczywszy procedurę wyjazdową postanowiłem, że dziś zacznę. Wczesne wstawanie... no cóż, nie będzie tak szybko jak autem, ale poza tym same korzyści. Poranny ruch na świeżym powietrzu (lepsze niż tabliczka czekolady przed pracą - poprawia nastrój a nie tuczy :P), zaoszczędzone paliwo (aż się serce raduje przy obecnych cenach ;)) no i wychodzę z pracy i jestem już... na rowerze :P Nic tylko wybierać trasę wycieczki na dziś :)
Do pracy z wiatrem, z powrotem już gorzej ;)Ale źle nie było. Dziś nie musiałem się spieszyć.

Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Żerniki-Szałsza-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
36.40 km 0.00 km teren
01:58 h 18.51 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:24.0
Podjazdy: m

Zabrze - zakątki różne ;)

Środa, 23 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 3

Pod wieczór wybrałem się trochę pokręcić. Bez jakiegoś konkretnego planu - ot pojeździć po okolicy. Ciepły wieczór, rowerzystów sporo. Już chyba tradycyjnie skierowałem się na OMG, gdzie w promieniach zachodzącego słońca doskonale prezentował się szyb "Gigant" :)

Szyb "Gigant" © Goofy601


Dalej niespiesznym tempem zajechałem odwiedzić Jadwigę. Liczyłem na ładne zdjęcia świeżych chmurek prosto z pieca. Niestety "Jadzia" uraczyła mnie jedynie gęstym, żółtym obłokiem jakiegoś paskudztwa. Cóż, może następnym razem ;)

Fabryka chmur - dziś z taśmy schodzą żółte zapachowe ;) © Goofy601


Dalej poniosło mnie do Biskupic, skąd trafiłem do centrum.

Szyb Tadeusz w wiosennej oprawie. © Goofy601


Korzystając z nad wyraz sprzyjającej aury nie mogłem sobie odmówić kontynuowania wycieczki. Dotarłem więc na Zaborze. Tu mały postój na soczek i obserwacje postępu prac w EC Zabrze. Fortum prowadzi tu szeroko zakrojone prace modernizacyjne. Na razie objawia się to rozbiórką cegła po cegle jednego z trzech najstarszych kominów :/

Rozbiórka komina w EC Zabrze trwa. © Goofy601


Już jest o połowę krótszy :/ © Goofy601


Podjechałem jeszcze kawałek wzdłuż DTŚ-ki, gdzie po odnowionym torowisku minęło mnie kilka tramwajów. Jakże innych niż stare poczciwe sto piątki ;)

"Sznycelek" na Zaborzu :) © Goofy601


Uśmiechnąwszy się do czerwonego tramwaju skręciłem w stronę Pawłowa. Tu jakoś tak nogi same poniosły mnie na Kończyce. W Makoszowach trzeba już było powiedzieć sobie "dość" ;) Dojechałem do tabliczki oznaczającej administracyjny koniec Zabrza po czym skierowałem się z powrotem do centrum. W sumie do objechania całego miasta jeszcze kilka zachodnich dzielnic zostało, ale grunt to nie przesadzać ;) Zaczęło się powoli ściemniać ale mimo to dotarłem do domu przed zmrokiem. Dobrze jest czasem pospacerować po mieście ;)

Rokitnica-OMG-Biskupice-Zabrze Centrum-Zaborze-Pawłów-Kończyce-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
40.40 km 0.00 km teren
02:09 h 18.79 km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy: m

Igranie z nocą ;)

Piątek, 18 maja 2012 · dodano: 25.05.2012 | Komentarze 1

Wczoraj miałem pojeździć, nie wyszło. Dziś więc mimo późnej pory wybrałem się na nocne ( a jakże ;)) kręcenie. Tym razem poniosło mnie do Gliwic, a konkretnie na lotnisko Gliwickiego Aeroklubu, by zobaczyć finałowy koncert tegorocznych Igrów. Na miejscu, przed wejściem na teren lotniska rewizja osobista i kontrola plecaków. Chyba się starzeję, ale kiedyś takich numerów nie było ;) Pan ochroniarz był jednak na tyle miły, że wpuścił mnie z rowerem. Przeszedłem się po igrowym miasteczku lecz nikogo znajomego nie spotkałem. Na scenie Big Cyc, posłuchałem chwilę, ale zaczęło się robić przeraźliwie zimno. To już chyba tradycja na Igrach ;)

Igry 2012 © Goofy601


Miałem cichą nadzieję załapać się na kawałek koncertu KSU, ale Skiba nie zamierzał kończyć a ja nie zamierzałem dalej marznąć ;) Przed północą zwinąłem się więc z lotniska i przejeżdżając przez wyludnione centrum Gliwic wróciłem najkrótszą drogą do domu.

Fotka przy ładnie odnowionym budynku Wydziału Architektury.

Gliwice nocą :) © Goofy601


Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Maciejów-Sośnica-Gliwice-Żerniki-Szałsza-Grzybowice-Wieszowa-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
27.70 km 5.10 km teren
01:30 h 18.47 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:11.0
Podjazdy: m

Test trasy pracowej i autostrada :)

Wtorek, 15 maja 2012 · dodano: 25.05.2012 | Komentarze 1

No to kolejne wieczorne rowerowanie :) Tym razem zebrałem się przetestować trasę letnią do pracy, bo wypadało by już zacząć jeździć. Las okazał się przejezdny, a oddanie do użytku autostrady i brak ciężkiego sprzętu wyraźnie mu służy. Zbytnich szaleństw nie było, bo przedni błotnik nadal odpadnięty. Materiał na nowy uchwyt już zakupiłem, pozostaje znaleźć chwilę czasu na zabawę szlifierką ;) Nowy łańcuch przyjął się nadzwyczaj dobrze mimo zmaltretowanej spinki SRAMa rozpinanej już chyba czwarty raz. Miejmy nadzieje, że będzie służyć dobrze do czasu następnej wymiany.

W Szałszy porozmyślałem trochę na autostradowym wiadukcie, i wio dalej w kierunku Ziemięcic. Równy asfalt, jechało się super. W Świętoszowicach sporo płotów obwieszonych transparentami "Stop terenom przemysłowym". Ciekawe jaki będzie finał tej akcji. Osobiście byłbym za pozostawieniem świętoszowickiego krajobrazu w takim stanie w jakim jest obecnie. Wystarczy, że przecięli wieś na pół autostradą. Budowa gigantycznego centrum logistycznego na pewno nie poprawi jakości bytowania mieszkańców, natomiast na pewno zakłóci "sielankowość" tego miejsca. Z punktu widzenia rowerzysty zwiększenie ruchu tirów też nie wygląda różowo...

Gdy ściemniło się trochę bardziej dotarłem do Grzybowic, gdzie skusiła mnie polna droga wzdłuż autostrady. Wspinaczka na nasyp i już mogłem przejechać po nowym moście, który dotąd oglądałem tylko z dołu ;) Dalej znaną już drogą techniczną. Znaną, ale nie w ciemności ;) Łańcuch nałapał sporą porcję autostradowego pyłu, podobnie jak cały pozbawiony przedniego błotnika rower. Cieszy fakt, że na tym odcinku już praktycznie zakończono budowę. Nie spotkałem więc żadnych tablic zakazu wstępu i nie zatrzymał mnie żaden patrol ochrony. Tak swoją drogą to ciekawe, ile koparek można wywieźć w małym plecaczku rowerowym skoro się tak zwykle czepiają? ;))

Gdy już dotarłem do Wieszowy mało było mi jeszcze tego jeżdżenia, więc domknąłem pętlę przez Górniki i Stolarzowice :P

Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Ziemięcice-Świętoszowice-Grzybowice-Wieszowa-Górniki-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
26.40 km 0.80 km teren
01:35 h 16.67 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy: m

Wieczorny spacer nieco w inną stronę ;)

Środa, 9 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 1

Czas trochę pokręcić w rodzinnych stronach ;) Ponieważ ogarnąłem już jako tako sytuację w pracy po urlopie, a pogoda była baardzo zachęcająca wybrałem się na wieczorne rozruszanie kości. Zaczęło się standardowo - od OMG ale potem dla urozmaicenia przez Rudę i Bytom do Stolarzowic. (Z małą przerwą na focenie w Bobrku ;))

Ścieżka na OMG w wiosennej szacie. © Goofy601


Widoczek - Ruda Śląska © Goofy601


Zachód słońca nad koksownią Bobrek. © Goofy601


Zabytkowa hala w Bobrku. © Goofy601


Koksownia Bobrek. © Goofy601


Kiedyś też widywało się kolejki pod kopalnią, tylko teraz ciężarówki trochę inne ;)

Postój ciężarówek. © Goofy601


Po domknięciu pętli załapałem się jeszcze na "Medykalia" Ślaskiego Uniwersytetu Medycznego. Wszak maj to czas wszechobecnej studenckiej zabawy :) (tuż przed mrocznym czasem sesji :P)

Medykalia 2012 - koncert © Goofy601


Rokitnica-OMG-Biskupice-Ruda Śląska-Bobrek-Karb-Miechowice-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
37.20 km 3.20 km teren
03:58 h 9.38 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:27.0
Podjazdy: m

Beskid Śląsko-Morawski dzień 2 - Łysa Hora

Czwartek, 3 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 6

Po nocy przespanej jak dziecko w bardzo wygodnym łóżku, w przytulnym pokoiku przywitaliśmy drugi dzień w Czechach. Pogoda zapowiada się wyśmienita. To dobrze, bo na dziś mamy w planach bezpośrednie starcie z Lysą Horą (1323 m.n.p.m.) najwyższym szczytem Beskidu Śląsko-Moravskiego. Po pożywnym śniadanku żegnamy się z naszymi Gliwickimi znajomymi, którzy dziś już niestety muszą wracać do Polski.
W prognozie pogody wspominają coś o burzach, ale mamy nadzieję, że nas ta przyjemność ominie.

Wstępny plan działania obejmuje zjazd samochodem do zapory Šance i stamtąd już na kołach szturm na Łysą. Po drodze kupujemy porządna mapę okolicy co pozwala udoskonalić nasz plan. Daje też większą pewność że nie pobłądzimy gdzieś na stokach. Mapki wydrukowane z googla niestety pozostawiają wiele do życzenia ;)

Pod zaporą okazuje się że nie ma żadnego parkingu, a nie zamierzam zostawiać auta na cały dzień na poboczu górskiej drogi. Tym bardziej pod tablicą informującą by zabierać wszystkie rzeczy z auta bo kradną :P Wracamy do Ostravic zaparkować i stamtąd ruszamy na zaporę.

Cały czas jestem pod wrażeniem czeskich znaków drogowych. Takie jakieś bardziej ludzkie są ;)

Pozor, roboty drogowe. © Goofy601


Dobrą porę roku wybraliśmy na wyjazd. Świeże, tegoroczne liście pięknie kontrastują z zeszłorocznym igliwiem.

Łaciate góry. © Goofy601


Przy zaporze Sance zatrzymujemy się na chwilę. Oddana do użytku w 1969 roku hydrobudowla robi spore wrażenie. Ciekawe czy jest możliwość zwiedzania “od środka” :)

Pamiątkowa tablica. © Goofy601


Zapora w Ostravicach - wysoko :) © Goofy601


Słit focia na zaporze w Ostravicach ;) © Goofy601


Praga V3S © Goofy601


Zapora widziana z góry. © Goofy601


Zgodnie z tym co podaje mapa jedziemy niebieskim szlakiem wzdłuż brzegu jeziora. Widok w większości przesłaniają drzewa, ale czasami jest na co popatrzeć :) Tylko wody jakoś mało.

Jezioro Sance. © Goofy601


Niebieski szlak wiedzie nas wąską ale równa asfaltową ścieżką pomiędzy dwiema górami, doliną potoku Recice. Nie jest stromo i jedzie się przyjemnie.

Na niebieskim szlaku . © Goofy601


Na trasie można spotkać różne pomniki przyrody. Jak na przykład ta jodełka o promieniu pnia większym niż długość mojego roweru ;)

Jodełka przy drodze ;) © Goofy601


Dość już tej sielanki – wszak przyjechaliśmy w góry. Odbijamy na zielony szlak i zaczyna się prawdziwa wspinaczka :) Asfalt przechodzi w szuter i cały czas pnie się ostro w górę. Po niebie przechodzi jakaś chmura i skrapia nas trochę. Robimy więc przerwę techniczną by zjeść świeżo przygotowane przez Elę kanapki z dżemem. No teraz to można jechać dalej :)

Zielony szlak w drodze na Łysą Horę. © Goofy601


Zielony szlak prowadzi nas do przysiółka Vysni Mohelnice. Tu zmieniamy szlak na czerwony. Będziemy się go trzymać aż do samego szczytu.

Górska Chatka © Goofy601


Szlak poprowadzony jest dość nietypowo, bo przez czyjeś podwórko ;) Potem kawałek leśną ścieżką po kamieniach, przeskakujemy szlaban i znów jesteśmy na asfalcie.

Na szlaku czerwonym w drodzę na Łysą Horę. © Goofy601


Chmury ustąpiły i robi się znów słonecznie. Słonecznie i gorąco. Asfalt wije się, zakręca, czasem biegnie prosto, ale niezmiennie pod górę. Na wysokości 1000 m.n.p.m. widoki roztaczają się piękne, ale oprócz ich podziwiania trzeba mocno pracować nogami ;)

Cały czas pod górę ;) © Goofy601


Ela w starciu z Łysą Horą :) © Goofy601


Beskid Śląsko-Morawski widziany z góry :) © Goofy601


W miarę jak zbliżamy się do szczytu drzewa staja się niższe i bardziej zbite. Przy każdym zakręcie pojawia się nadzieja, że to może już niedaleko, ale nie jeszcze nie ;)

Zakrętów coraz więcej a szczytu jak nie było tak niema :P © Goofy601


Na którejś z kolei agrafce moim oczom ukazuje się taki oto sprytny pojazd do przemieszczania się w górach. Ciekawostka są tu dziwnie znajomo wyglądające koła. Identyczne jak w pojeździe o nieco mniejszych zdolnościach terenowych ;)

Lokalny wszędołaz :) © Goofy601


Dziwnie znajome koła - "cytrynki" :) © Goofy601


Wspinając się w zawrotnym tempie 3 km/h człowiek zaczyna zwracać uwagę na różne rzeczy. Na przykład na pomysłowy sposób w jaki Czesi radzą sobie z ubytkami w nawierzchni – znakowanie :)

Pomysłowe oznakowanie dziur :) © Goofy601


Gdy już zaczęliśmy wierzyć, że droga którą przemieszczamy się od ponad godziny składa się wyłącznie z zakrętów i nie prowadzi donikąd, naszym oczom ukazał się taki oto widok :)

Łysa Hora - już widać nasz cel :) © Goofy601


Żeby nie było tak łatwo droga funduje nam jeszcze pięć ostrych zakrętów. Nie ma tego złego – trafiamy pod schronisko na Lysej Horze :) Wygląda może nieszczególnie, ale w środku jest naprawdę przyjemnie.

Schronisko na Łysej Horze. © Goofy601


Pałaszujemy po talerzu pysznego spagetti z dużą ilością sera. Tak, ser być musi :) Teraz dopiero – najedzeni, czujemy smak zwycięstwa. Dotarliśmy na najwyższy szczyt czeskich Beskidów. Spore przewyższenie, ponad 3 godz. podjeżdżania, ale daliśmy radę. Ela dopiero wczoraj wsiadła na rower w tym roku. Co ciekawe nic jej nie jest ;)

Mięliśmy w planach rozejrzeć się po szczycie porobić zdjęcia, obejrzeć widoki. Niestety – nadchodzi pokaźnych rozmiarów burza i siedzenie na odsłoniętym szczycie nie byłoby najlepszym pomysłem ;) W takich okolicznościach musimy zrealizować nasze plany w trybie przyspieszonym.

Idzie burza... © Goofy601


Szybkie focenie, kilka widoczków i ruszamy w dół. Burza jest coraz bliżej ale deszczu na szczęście nie ma. Sine chmury są mnie więcej na naszej wysokości więc niby z czego miałoby padać ;)

Pamiątkowa focia na szczycie ;) © Goofy601


Jakby ktoś miał wątpliwości co do wysokości ;) © Goofy601


Zbieramy się nim lunie ;) © Goofy601


Czarne chmury nad/pod Łysą Horą. © Goofy601


W dół jedzie się o wiele przyjemniej. Gdyby nie sine niebo można by delektować się zjazdem. Nie ma nawet czasu na zdjęcia. Zmykamy stąd nim burza uderzy ;)

W dół jest o wiele szybciej ;) © Goofy601


Szczęśliwym trafem deszcz nas omija. Gdy wracamy na niebieski szlak droga jest mokra, ale nam się upiekło. Burza poszła trochę w bok i się oddala. Pozostaje dostać się „ na sucho” do auta. Marzenie ;) Na wysokości zapory zaczynają spadać duże ciężkie krople by po chwili zmienić się w regularny deszcz. Całości dopełnia piorun uderzający na lewo od nas. Błysk równo z dźwiękiem, więc musiało być blisko. W powietrzu czuć zapach mokrej ziemi i trochę jakby spalenizny. Do auta docieramy jeszcze w miarę, ale zanim rowery wylądują w bagażniku jesteśmy już całkiem przemoknięci :P

Teraz już nam deszcz nie straszny. W 10min docieramy do schroniska gdzie możemy się wysuszyć. Jeszcze tylko kolacja – wyborny kurczak z ryżem, ciepły prysznic i do śpiwora :) Trzeba się wyspać bo jutro kolejny etap czesko-górskiej przygody :)

Ostravice-Vysni Mohelnice-Huserka (929 m.n.p.m.)-Zimny (1080 m.n.p.m.)-Lysa Hora (1323 m.n.p.m)
Kategoria MOT, 25 - 50km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
31.10 km 2.30 km teren
01:31 h 20.51 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:14.0
Podjazdy: m

Nocnie tym razem na wiejsko ;)

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 15.05.2012 | Komentarze 6

Pogoda za oknem aż kusi, a czasu na jazdę niewiele ;) Dziś nie było mowy żeby odpuścić. Ponieważ ostatnio było długi czas dosyć miejsko i industrialnie dla odmiany postanowiłem dziś pojeździć "na wiejsko", tzn. zajrzeć co tam słychać w dawno nie odwiedzanych okolicznych wioskach. Jak już pewnie kiedyś wspominałem, dobrze jest mieszkać w takim miejscu, z którego w zależności od nastoju można wyruszyć na prawdziwie miejską czy przemysłową wręcz wycieczkę lub wyciszyć się wśród wiejskich krajobrazów.

Wiosna o zachodzie słońca © Goofy601


To przez to kichamy i leje się z oczu :P © Goofy601



Wyruszając z domu trafiłem jeszcze na ostatnie promienie zachodzącego słońca, co postanowiłem wykorzystać do zrobienia kilku zdjęć z mikulczyckiej hałdy.

Śląski krajobraz © Goofy601


Gliwicka radiostacja (prawie) na wyciągnięcie ręki :) © Goofy601


Gdy zaczęło się robić szaro ruszyłem we właściwym kierunku - przez Grzybowice. Po drodze przyuważyłem ciekawą wariację na temat okien w zabytkowym budownictwie ;)

Jak można zepsuć zabytkowe okna ;) © Goofy601


Dalej już nie zatrzymywałem się na foty tylko cieszyłem się jazdą o zmierzchu. Ciepły wieczór, cisza, pola i tylko kilka samochodów :) Tym sposobem dokulałem się do Zbrosławic gdzie zrobiłem małą przerwę na soczek pod ciekawą tablicą. Może kiedyś też będę przemierzać takie dystanse? ;) Póki co perspektywa ponad jednej trzeciej rocznego przebiegu trochę mnie przeraża ;)

Tablica w Zbrosławicach. © Goofy601


Postałem tak jeszcze trochę wsłuchując się w rechot żab i pohukiwanie sowy. Tak, zdecydowanie tak powinien wyglądać relaks ;)

Ze Zbrosławic z racji późnej godziny skierowałem się w stronę domu. Na rowerówce na Helence tradycyjnie trafiłem na pieszych z pieskiem. Po zasygnalizowaniu mojej obecności dzwonkiem odsunęli się wprawdzie, ale jeden z nich zdążył jeszcze mnie... opluć :P Nosz... qrcze, co ci ludzie w głowach mają? :/


Rokitnica-Mikuczyce-Grzybowice-Świętoszowice-Ziemięcice-Kamieniec-Zbrosławice-Ptakowice-Górniki-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
30.80 km 0.00 km teren
01:32 h 20.09 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:12.0
Podjazdy: m

Wieczór niespodziewanych spotkań i sesja z Jadwigą ;)

Czwartek, 19 kwietnia 2012 · dodano: 20.04.2012 | Komentarze 1

Z zamiarem dotlenienia się, dziś znowu wyszedłem na rower w okolicach zmierzchu ;) Moc w nogach koniecznie chciałem dziś zamienić na kilometry. Żadnych zdjęć, tylko jazda :)

Nawet nie przypuszczałem, że będzie to wieczór obfitujący w niespodziewane spotkania. Nie ujechałem nawet kilometr od domu gdy dogonił mnie Serafin... na piechotę ;) Jak się okazało razem z Jankiem i znajomymi pojawili się nie rowerowo w okolicy. Tak się złożyło, że na miejsce posiedzenia wybrali miejscówkę zajmowaną zazwyczaj przez nieprzewidywalną młodzież konsumującą alkohol w ilościach nadmiernych. Stąd też zapewne mój brak reakcji na dobiegające z ciemności wołania ;)

Chwila rozmowy z Serafinem i ruszam w dalszą drogę. W końcu wyszedłem pojeździć. Kieruję się w stronę OMG, gdzie spotykam... Jadwigę w wieczorowej kreacji. Już ostatnio będąc tu w podobnych godzinach obiecałem, że jeśli pogoda dopisze spróbuję zrobić kilka fotek. Przypadkowo miałem przy sobie aparat :P

Koksownia Jadwiga by night :) © Goofy601


Statyw byłby już nadmiarem szczęścia więc musiałem improwizować. Miejscówka, rower, bagażnik i statyw gotowy. Całe szczęście kierowcy na widok kucającego na jezdni rowerzysty okazali wyrozumiałość ;) A może to za sprawą kamizelki?:P

Para buch... Koksownia Jadwiga. © Goofy601


Zdjęć powstało sporo, w różnych ustawieniach, z różnym czasem naświetlania, ale zamieszczam tylko kilka najlepiej oddających klimat "fabryki chmur" po zmroku ;)

Koksownia Jadwiga © Goofy601


Po zajeżdżeniu baterii w aparacie (oj nie lubi długiego naświetlania nie lubi.. ;)) pogapiłem się jeszcze trochę na płomienie wydobywające się z pochodni i ruszyłem w dalszą drogę.

Kawałek dalej minąłem Piernika z Tomkiem, zdążyliśmy sobie tylko "trąbnąć" i każdy pojechał w swoją stronę.

Dalsza moja trasa gdyby ją rozrysować na mapie przypominałaby coś w rodzaju bardzo wąskiej sinusoidy ;)Dojechawszy do Biskupic, odbiłem na Mikulczyce nad DK88, by Tarnopolską i Hagera znów wrócić do centrum ;)Nad polami roztaczał się rak głośny żabi rechot, że nie słyszałem nawet dzwonka. Cóż, wiosna :P

Pod wieżą ciśnień przerwa na soczek. Wracający do domów pracownicy Platana byli oczywistym znakiem, że pora już wracać, bo z wieczoru noc się robi ;) Jeszcze tylko Kopernik, Mikulczyce i koniec na dziś ;)


Rokitnica-OMG-Biskupice-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km


Dane wyjazdu:
31.80 km 7.40 km teren
02:06 h 15.14 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:14.0
Podjazdy: m

Bo plany są po to aby je zmieniać ;)

Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 5

Jak w tytule ;) Miała być mała rundka na OMG góra 10km dla rozruszania się po wczorajszej masie i z okazji chwilowego braku deszczu. Żadnego terenu, bo przecież całą noc padało... Wyszło jak zwykle :P

Już na samym początku do zboczenia z zaplanowanej trasy skusiły mnie opisywane ostatnio przez Daniela szklarnie. Obiekt ten mimo iż znajduje się bardzo blisko mojego miejsca zamieszkania pozostawał do tej pory dla mnie zagadką. Dopiero niedawno zresztą zyskał status "otwartego dla zwiedzających". Wcześniej straszyła zamknięta brama, tabliczka "zły pies", później firma ochroniarska. Mimo, że przez te lata żadnego psa nie widziałem, grzecznie stosowałem się do zakazu wstępu. Jak się okazuje niesłusznie, bo po "otwarciu bram" niewiele zostało do oglądania. Z rozległego niegdyś kompleksu ogrodniczego pozostały jedynie porozbijane szklarnie i wypatroszona ruina kotłowni. Będący obiektem nietylko moich westchnień uroczy domek ogrodnika również uległ degradacji i chyba nie ma już dla niego ratunku.:( Przykry to widok, zwłaszcza gdy się pomyśli jak to wszystko mogło wygladać dawniej.

Porozbijane szklarnie. © Goofy601


Kotłownia przyszklarniowa, a raczej to co z niej zostało. © Goofy601


Domek ogrodnika © Goofy601


Pozostawione bez opieki zdziczałe krzewy, jakby nieświadome przemijania tego miejsca jak co roku zaczynają kwitnąć :)

Wiosna - nie da się ukryć :) © Goofy601


Nie wdaję się we większe oględziny, tylko ruszam w dalszą drogę. Po chwili trafiiam na kolejny znany od dawna element krajobrazu. Ale coś się nie zgadza. Poniższe zdjęcie przedstawia stację benzynową CPN :P

Znikająca stacja benzynowa ;) © Goofy601


Cóż, po stacji, na której cały swój dotychczasowy żywot tankowałem rozmaite pojazdy, pozostał jedynie biało-czerwony słupek... Zmiany, zmiany, zmiany.

Tak jakoś w zadumie nad zmieniającym się światem minęła mi droga nową rowerówką na OMG. A może trzebaby sfocić te pola zanim zaczną na nich stawiać magazyny i hale fabryczne? Następnym razem - teraz jadę dalej :)

Tradycyjna pętelka po osiedlowych uliczkach i lasem w kierunku Plejady (miało nie być terenu, ale znów mnie poniosło bo błoto było nieduże ;)) Po tradycjnej już rundce po nasypach ciekawość zaprowadziła mnie na niejeżdżoną jeszcze ścieżkę w górę hałdy :)
No i się zaczęło. Teren nieznany, więc trzeba go jaknajszybciej zwiedzić. Ścieżka w lewo, ścieżka w prawo, nawrót, pętla... sporo tego, a wszystko przejezdne i chyba mało uczęszczane. Nie licząc rozwleczonych wszędzie śmieci. Tak mnie wkręciło to hałdowe szaleństwo , że nie wiem nawet jak znalazłem się bezpośrednio na tyłach EC Miechowice. Nie wiedziałem że z tej strony da się tak blisko podjechać. Po drugiej stronie ścieżki rozciąga się spore gruzowisko-śmietnisko. To pozostałość kopalni Miechowice, z której również nie pozostało nic :/. Jakiś czas temu przeglądałem w necie stare zdjęcia - budynki były naprawde piękne. Teraz natomiast trzeba uważać na pozostałości fundamentów, by nie wpaść w jakąś niezabezpieczoną piwnicę. Widok na tyle przykry, że nie chce mi się nawet wyciągać aparatu.

Po objechaniu EC i miłym powspominaniu odbywanych tam praktyk trafiłem na kolejną niezbadaną, tym razem znacznie węższą ścieżkę wzdłuż rurociągu. Dobrze wydeptana, jedzie się przyjemnie. Do czasu gdy kończy się zerwanym wiaduktem :P Ha, a więc kolejny odkryty nasyp ;) Z wiaduktu zostały już tylko punkty stałe w dobrze znanym wykonaniu ceglano kamiennym. Ciekawe jakie linie się tu krzyżowały? Ta dolna jest nadal czynna i prowadzi do EC Miechowice. Gdy pojechałem w drugą stronę doprowadziła mnie do zwiedzanego ostatnio wiaduktu nad DK88 przy Plejadzie. A więc pomału wszystko składa się w całość :)

Tory do EC Miechowice © Goofy601


Stary wiadukt niedaleko Plejady © Goofy601


Górą też biegły tory. © Goofy601


Tym sposobem zaliczyłem prawie sześciokilometrową pętlę po hałdach i innych ciekawych okolicach. Dalej jestem zdania, że ta pora roku jest najlepsza do odkrywania tajemnic ukrytych w lasach. Za 2-3 tygodnie najprawdopodobniej nie byłbym w stanie tej trasy przejechać, a już napewno bym nic nie zobaczył ;)

I znów zamiast lekkich 10km zrobiło się 30. Ubłocony ale zadowolony wróciłem do domu. Tak to już jest z planowaniem ;)

Rokitnica-OMG-las-Miechowice-las-Bytom Plejada-las-OMG-Rokitnica
Kategoria 25 - 50km, Odkrywczo