Info
Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.Rowerowanie w liczbach:
Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...
- dystans: 34312.14 km
- w terenie: 2208.10 km
- średnia prędkość: 17.84 km/h
- prędkość maksymalna: 60 km/h
- najdalej: 331 km
więcej
- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Wpisy archiwalne w kategorii
Odkrywczo
Dystans całkowity: | 13136.94 km (w terenie 1268.70 km; 9.66%) |
Czas w ruchu: | 735:31 |
Średnia prędkość: | 17.56 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.00 km/h |
Suma podjazdów: | 24798 m |
Liczba aktywności: | 245 |
Średnio na aktywność: | 53.62 km i 3h 04m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
100.40 km
0.00 km teren
05:28 h
18.37 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:24.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Z Bielska :P
Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 11.07.2013 | Komentarze 5
Powiedziało się A trzeba powiedzieć B czyli wrócić ;) Pogoda "lepsza" niż wczoraj, znaczy gorąco... Samopoczucie nienajgorsze więc koło 13:00 ruszam w drogę powrotną. Jest dobrze, po niebie przemykają chmurki dając przyjemny cień, lekki wiatr od frontu chłodzi zamiast przeszkadzać :)Wczoraj nie przyuważyłem, że jadę z poluzowana sakwą. Dobrze że nie spadła :P Dziś wszystko porządnie przypięte. Opuszczam Bielsko robiąc przy okazji kilka fotek w centrum.
Bielskie kamienice© Goofy601
Pożegnalny rzut oka na góry© Goofy601
Centrum handlowe Sfera© Goofy601
SFERA w 2009r.
Olbrzymia budowa w Bielsku.© Goofy601
A teraz :)
CH Sfera w Bielsku© Goofy601
Dla odmiany jadę przez Bestwinę zobaczyć pałac Habsburgów z 1826 roku.
Pałac Habsburgów w Bestwinie© Goofy601
Mimo pagórków jazda jest bardzo przyjemna - elegancki asfalt :) W Czechowicach nie jest już tak różowo, na szczęście mijają mi dość szybko. Uporawszy się z kładką ponownie trafiam do goczałkowickiego Uzdrowiska. Tym razem na deptaku nareszcie coś się dzieje - stoiska z pamiątkami, jakiś koncert...
Trochę kwiecia i już robi się ładniej :)© Goofy601
Nie zostaję tu jednak długo, jadę na zaporę odpocząć i zjeść jakiś większy posiłek. Tu jednak o spokój trudno, bo przy dobrej pogodzie zapora przeżywa prawdziwe oblężenie. Rowery, rolki, hulajnogi, piesi... Zdarzają się kolizje, pretensje, ogólnie mówiąc wrzawa ;) Ciekawe czy jest jakiś limit osób przebywających na raz na zaporze? ;)
Zaporaw ciepły weekendowy dzień ;)© Goofy601
Zjadam więc szybko kanapki i ruszam w stronę Pszczyny. Po drodze mijam dziesiątki rowerzystów, pojedynczych i grupowych. Może jakiś zlot jest a ja o tym nie wiem? :P
Jako że nie chcę się znów przedzierać przez podtopione Lasy Kobiórskie jadę w kierunku Suszca. Nazwa brzmi bezpiecznie (:P) a mapa pokazuje, że jest tam asfaltowa droga. Przy okazji zaliczam nową gminę ;)
Kościół św. Stanisława w Suszcu© Goofy601
Ciężko się przestawić na nawigowanie mapą 1:100 000, wszystko jest dwa razy dalej :P Rzeczywiście przeprawa okazała się bezpieczna. Z lasu wyjeżdżam prosto na rondo w Królówce. Tuż przy nim bar "U Maksyma". W prawdzie nie dojechałem aż do Gdyni, ale Lady Pank ze środka słychać ;) Ogólnie jakoś dużo rowerzystów wokoło. Jak się później okazuje jest to kultowy lokal w okolicy, przyjazny rowerzystom, gdzie można się napić między innymi Żubra z beczki ;)
U Maksyma - niekoniecznie w Gdyni ;)© Goofy601
Nie zamierzam wstępować z własnym żarciem, więc swój postój na batonika robię kawałek dalej ;)
Królówka - odpoczynek w cieniu© Goofy601
W Woszycach trafiam na okazały neogotycki kościół św. Piotra i Pawła z 1880r.
Kościół św Piotra i Pawła w Woszycach© Goofy601
Elektrownia Łaziska© Goofy601
Jadąc w kierunku Orzesza trafiam na jeszcze jedną ciekawą miejscowość :)
Zazdrość - niedaleko Zawiści :P© Goofy601
OSP w Bujakowie© Goofy601
Z Orzesza kieruję się do Chudowa a następnie odpoczywam w Przyszowicach pod moim ulubionym ostatnio pałacem von Raczków. Wyśmienite miejsce na zjedzenie ostatnich kanapek i przygotowanie kolejnej porcji izotonika ;) Podziwiając pałac nabieram sił na ostatni już dziś etap - przejazd przez Zabrze.
Drogę do domu przejeżdżam prawie na pamięć. Jednak czuć już trochę zmęczenie :) Na podjeździe na Helenkę ucinam sobie jeszcze pogawędkę z wyprzedzającym mnie Panem Kolarzem wracającym z czterdziestokilometrowej wycieczki. Fajnie że ludziom się chce robić takie długie dystanse :)
Do domu docieram koło 20:00. W sam raz by się jeszcze ogarnąć i iść spać ;) Całkiem przypadkiem wyszła kolejna setka. 200km w dwa dni to już całkiem całkiem wynik ;) Jak sobie doliczę jeszcze cały tydzień od wtorku to wychodzi ponad 300 bez dnia przerwy. Najwyższy czas na odpoczynek. Dobrze się składa, bo jutro będę cały dzień siedział i patrzył w okno - podróż służbowa na drugi koniec Polski :P
Bielsko Biała-Bestwina-Czechowice Dziedzice-Goczałkowice Zdrój-Pszczyna-Radostowice-Kobielice-Suszec-Królówka-Woszyce-Zazdrość-Zawada-Orzesze-Bujaków-Chudów-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Dane wyjazdu:
101.80 km
4.50 km teren
05:32 h
18.40 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:22.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Bielsko z przygodami ;)
Sobota, 6 lipca 2013 · dodano: 11.07.2013 | Komentarze 9
Z jednodniowym poślizgiem udało się w końcu rozpocząć rowerowy weekend przez duże "R" :)Jakiś czas temu umyśliłem sobie, by odwiedzić Elę w Bielsku. Tydzień temu na przeszkodzie stanął deszcz, wczoraj... sprawy zawodowe. Właściwie to dobrze się stało, że nie wyruszyłem wczoraj. Jak wieczorem zaczęło lać, tak nie mogło skończyć do rana...Budzik dzwoni punktualnie o 5:00 Otwieram oko, patrzę - leje :/ Obracam się na drugi bok. Może przestanie. O 7:00 opad odpuszcza. Niebo zaciągnięte ale co tam, z cukru nie jestem ;) Miałem wyjechać o 6:00 zeszło do 7:45. Na szczęście wszystko już wczoraj spakowane. Szybkie kanapki i w drogę :)
Przygodę czas zacząć ;)© Goofy601
Już na rondzie w Mikulczycach okazuje się, że temperatura jest nawet w sam raz i kurtka nie będzie potrzebna. W pełni załadowany rower z nowymi sakwami i torbą na rzeczy podręczne prowadzi się całkiem nieźle. Dobijam trochę powietrza w tylne koło i raźno ruszam przez zabrzańskie centrum. Trochę obawiam się o mój delikatny bagażnik. Na bruku i dziurach trochę nim szarpie na boki. Cały zestaw razem ze mną waży jakieś 110kg co wymusza inna technikę jazdy niż zwykle. Po 20km radzę już sobie całkiem nieźle, średnia wzrasta ;)
Wczoraj wyczyszczony napęd zdążył się już trochę zachlapać od mokrej nawierzchni. W Paniówkach coś dziwnego zaczyna się dziać z tylną przerzutką. Zacina się przy zrzucaniu na wyższe zębatki. Hmmm, pewnie linka przyciera się w pancerzu. Tak, dwa tygodnie temu miałem ją wymienić ale wystarczyła regulacja ;) Ciekawe czy jak ją rozruszam to będzie działać lepiej? Nie będzie ... Luźna manetka i zwisająca swobodnie linka nie wróżą niczego dobrego :/
No to mamy problem :/© Goofy601
No nic, linkę nową mam, arsenał narzędzi "na wszelki wypadek" też zabrałem więc spróbujemy powalczyć. Doganiają mnie ciemniejsze chmury więc ruszam poszukać jakiejś wiaty. Tego typu naprawy dużo lepiej wykonywać na sucho ;) Bez linki da się jechać jedynie na najcięższym przełożeniu. Z sakwami to trochę karkołomne ale daję radę. Pod wiatą okazuje się, że owszem, narzędzia mam ale nie takie by otworzyć manetkę. Urwana końcówka została w środku i trzeba ją jakoś wydobyć.
Dochodzi 9:00. Przypominam sobie, że w Przszowicach jest przecież sklep rowerowy. Może i serwis mają? kilka minut i jestem na miejscu. Pozytywne zaskoczenie - otwarte od 9:00 :) Nieśmiało pytam o możliwość rzucenia okiem na manetkę ewentualnie użyczenia kluczy... 20 minut później wyjeżdżam z serwisu z nową linką, pancerzami oraz idealnie wyregulowaną przerzutką :D Przyjęcie bez kolejki, ekspresowa naprawa, praca na 4 ręce a wszystko w bardzo przystępnej cenie i miłej atmosferze :) Dlatego w tym miejscu chciałbym raz jeszcze podziękować Panom z Centrum Rowerowego Profi Bike w Przyszowicach za pomoc i uratowanie weekendowych planów :)
Z wymienioną linką biegi zmieniają się po prostu bajecznie i mogę bezpiecznie kontynuować podróż. Już od Chudowa da się odczuć skutki wczorajszej ulewy. Małe potoczki zmieniły się w rwące strumienie, w wielu miejscach woda rozlewa się po polach a nawet wylewa na drogę.
A był taki spokojny strumyk© Goofy601
Tego typu widoki towarzyszyć mi będą przez większość trasy. Jak się później okaże to nie był zwyczajny wieczorny deszczyk :/
Za Chudowem trafiam na ciekawy przykład walki ze "szkodami górniczymi". Zadziwiające, że fragmenty z kostki są równiejsze niż pozostawiony asfalt :P
Łatki z kostki - ciekawa koncepcja ;)© Goofy601
Za Orzeszem mała porcja nieodkrytych jeszcze ziem ;) Jadę przez Zawiść, gdzie przy prawie każdym domu wozy strażackie odpompowują wodę z zalanych piwnic.
Zawiść© Goofy601
Pompują z prawie każdej piwnicy© Goofy601
Trasa, którą obmyśliłem na dziś jest taka trochę sentymentalna. W dużej części pokrywa się bowiem z wyprawą w góry w 2009roku - pierwszym sakwiarskim epizodem w moim życiu :) Nie powiem, ten jest drugi ;) Sporo się jednak przez te 4 lata zmieniło zarówno w sprzęcie jak i w samym rowerzyście. Tylko rower niezmiennie ten sam :P W Kobiórze nie mogło zabraknąć fotki na tę okoliczność :)
Kobiór - nad jeziorkiem.© Goofy601
Kobiór - nad jeziorkiem 2013 :)© Goofy601
Tu także pierwszy dłuższy postój na rozprostowanie kości i posiłek. Wszak to już 50km w nogach :) Następny punkt programu - Pszczyna. By się tam dostać muszę przejechać kilkukilometrowy odcinek rowerowym szlakiem przez Lasy Kobiórskie. Trochę obawiam się tego etapu ze względu na mijane po drodze podtopienia. Błoto, kałuże itp... Moje wątpliwości rozwiewa już sam wjazd na szlak :P
Niebieski szlak dla rowerów... wodnych ;)© Goofy601
Dużo tej wody :/© Goofy601
Niewielka rzeczka płynąca zazwyczaj pod tą fantazyjną kładką przybrała trochę za bardzo. Teraz wody jest nad kolano. Nie ma szans przejechać :/
Nie decyduję się na jazdę S1-ką. Jeszcze mi życie miłe ;) Pierwszy logicznie wyglądający objazd prowadzi przez Studzienice. Nie jest źle. Oprócz spłukanego z pól piachu jest też asfalt ;) Nadkładam parę kilometrów ale suchą oponą docieram do Piasku :)
Droga do Studzienic - pomysł na objazd ;)© Goofy601
Stąd już właściwie rzut kamieniem do Pszczyny. Stawy w parku jak widać również odczuły nocną ulewę.
Brunatny staw w Pszczynie© Goofy601
Kaczuchom jednak kolor wody zdaje się zupełnie nie przeszkadzać ;)
Się tapla :P© Goofy601
Pod pałacem zatrzymuję się na chwilę posłuchać prawdziwej katarynki :)
Prawdziwa katarynka :)© Goofy601
Zabudowania pałacowe w Pszczynie© Goofy601
Drogę do Goczałkowic jeszcze jako tako pamiętam, więc mogę nieco przyspieszyć by nadrobić czas stracony na objeździe ;) Mijane na poboczu worki z piachem potwierdzają, że tu również ostro padało zeszłej nocy.
W Goczałkowicach też padało© Goofy601
Nie mogę sobie odmówić wjazdu na praktycznie pustą zaporę w Goczałkowicach. Tu również kolejne zdjęcie porównawcze ;)
Na zaporze nad Jeziorem Goczałkowickim© Goofy601
Na zaporze nad Jeziorem Goczałkowickim 2013 :)© Goofy601
Goczałkowicka zapora© Goofy601
Do wyboru do koloru :P© Goofy601
Mimo, że tu również chciałoby się posiedzieć dłużej, to przecież nie mogę kazać Damie na siebie czekać (za długo :P). Dalej plan trasy przewiduje Czechowice-Dziedzice. Aby tam dotrzeć muszę najpierw przeprawić się przez Goczałkowickie Uzdrowisko. Prawdziwy kurort, z brukowanym deptakiem... robotami drogowymi i mostem w budowie ;) Cóż, nie bardzo mam teraz możliwość objazdu więc przeprawiam się przez odcinki z ostrego tłucznia i wąską kładkę nad budowanym mostem. Miało być z przygodami to jest ;)
Herb Goczałkowic© Goofy601
Typowo rekreacyjna nawierzchnia ;)© Goofy601
Goczałkowice - istny tor przeszkód ;)© Goofy601
Przez Czechowice idzie już z górki. W przenośni i dosłownie :) Mijam elektrociepłownię - EC2 Północ i docieram do granic Bielska :)
Prawie u celu :)© Goofy601
Pozostaje tylko przebić się na drugi koniec miasta. Ruch spory ale jakoś się jedzie. Zabytkowe kamienice uprzyjemniają ten ostatni odcinek dzisiejszej podróży. Jeszcze tylko rzut oka na nowo wybudowany blok Elektrociepłowni Bielsko.
Nowy blok w EC Bielsko :)© Goofy601
Sporo się zmieniło od ostatniej sesji zdjęciowej ;)
Budowa kotła.© Goofy601
Nowy kocioł fluidalny w bielskiej elektrociepłowni.© Goofy601
Nowy blok o mocy 50 MW z kotłem fluidalnym Foster Wheeler i przeciwprężną turbiną Siemens prawdopodobnie zostanie uruchomiony jeszcze w tym roku. Ciekawym rozwiązaniem jest tutaj zastąpienie tradycyjnej chłodni kominowej akumulatorem ciepła. Cylindryczny zbiornik mieści 20 000 m3 wody. Gromadzi ona energię cieplną, która w tradycyjnym obiegu jest tracona w chłodni. Podgrzaną wodę można później wykorzystać do celów technologicznych lub w systemie ciepłowniczym miasta. Prawda że sprytne? :)
Akumulator ciepła© Goofy601
Spod Elektrociepłowni już niedaleko do celu. Docieram z 1,5 godzinnym opóźnieniem (czyli takim z jakim wyjechałem ;)) W sam raz na pożywną porcję makaronu :) Ela dała się uprosić by rower nocował z nami w mieszkaniu a nie w zimnej piwnicy :P
Zasłużył na wygodne miejsce w kąciku ;)© Goofy601
Wieczorem filmy i pyszny deser owocowy :D Tak to można kończyć wycieczkę :P Szkoda że powrót już jutro...
Zasłużona nagroda :D© Goofy601
Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Kończyce-Paniówki-Przyszowice-Chudów-Bujaków-Orzesze-Zawiść-Gostyń-Kobiór-Studzienice-Piasek-Pszczyna-Goczałkowice Zdrój-Czechowice Dziedzice-Bielsko Biała
Dane wyjazdu:
50.20 km
3.10 km teren
02:40 h
18.83 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:15.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Dom Goduli + Chudów
Niedziela, 30 czerwca 2013 · dodano: 02.07.2013 | Komentarze 3
Zmoczyło mnie w piątek, ok, ale dość już tego marudzenia - pora ruszyć tyłek ;) Ciuchy wysuszone, rower czyściutki, łańcuch porządnie nasmarowany. Tyle do południa.Po obiedzie czas ruszyć. Ale gdzie tu jechać? Może Chudów? Ok, ale by nudno nie było to przez Rudę Śląską ;)
Do Biskupic jakoś nie mogę się rozkręcić, potem już nogi same niosą :) Podjazd ulicą Szczęść Boże, wiadukt pod torami, rzut oka w prawo... zaraz, wróć, tego tu nie było ;)
Jakby uporządkowane krzaki ;)© Goofy601
Okazuje się, że w miejscu porośniętego krzakami pagórka odkopano i przygotowano do rekonstrukcji... dom Karola Goduli! Kto by przypuszczał, że te nieprzyjazne krzaczory skrywały domostwo jednego z górnośląskich ojców przemysłu górniczo-hutniczego. Postaci owianej legendą, błyskotliwego przemysłowca, który przyznam szczerze pomieszkiwał niezwykle skromnie.
Dom Karola Goduli Zdjęcie zaczerpnięte z Internetu© Goofy601
Teren nazwijmy to "wykopalisk" jest dostępny do oglądania. Odsłonięto fundamenty właściwego domu a także dwóch sąsiednich budynków.
Tyle pozostało z domu Karola Goduli© Goofy601
Tablica informacyjna. Jak widać już komuś przeszkadzała :/© Goofy601
Widać dokładnie rozkład poszczególnych pomieszczeń a także zachowaną posadzkę w sieni.
Fundamenty domu Goduli© Goofy601
Izba to to czy piwnica?© Goofy601
Ostała się nawet podłoga© Goofy601
Teren uprzątnięty, nadmiar drzew wycięty. W sąsiednim budynku widać nie zasypaną piwnicę. Zwiedzanie wydaje się kuszące, ale raczej nie w pojedynkę. Z tego co widzę przez wejście, ktoś już zaczął tu wyrzucać śmieci. Ciekawe czy chociaż posegregowane ;)
Resztki zabudowań gospodarczych© Goofy601
Tajemnicze podziemia ;)© Goofy601
Budynek położony nieco dalej, na zboczu wzgórza, nazywany jest rudzkim zamkiem. . "Sieciowe" źródła podają sprzeczne informacje. Jedne stwierdzają, że był to jedynie budynek gospodarczy o przypominającej zamkową fasadzie, inne, że budynek rzeczywiście posiadał bogatszą historię. Jeśli wierzyć tym drugim, to powstał ok. 1400 roku, wzniesiony przez ród Rudzkich. Kilkakrotnie niszczony i przebudowywany ostatecznie przyjął formę neogotyckiego pałacyku.
Dziś, na skutek działań wojennych oraz wieloletniego zaniedbania nie prezentuje się najlepiej. Resztki kamiennej konstrukcji, wzmacniane podporami z cegły. No i imponujących rozmiarów zachowana piwnica. Może znajdą się chętni do grupowego zwiedzenia? ;)
Szczątki rudzkiego zamku© Goofy601
Narożniki budynku podparte cegłami© Goofy601
...i czym się da ;)© Goofy601
Piwnice stoją otworem ;)© Goofy601
Przed popadnięciem w niełaskę zamek prezentował się mniej więcej tak:
Zamek w Rudzie Śląskiej Zdjęcie zaczerpnięte z Internetu© Goofy601
Przekopując zasoby Internetu trafiłem na pewną ciekawostkę. Otóż, w XVI wieku rudzki zamek miał stać się własnością Jana Gierałtowskiego z Chudowa. Od 2009 roku prawowitym właścicielem terenu oraz sprawcą wykopaliskowego zamieszania jest Fundacja Zamek... Chudów :P Czyżby historia zatoczyła koło? ;)
W tym przypadku moja dzisiejsza wycieczka do Chudowa zamknęła się w logiczną całość. Zupełnie przypadkiem zresztą ;)
W Chudowie tradycyjnie postój przy zamku. Jak co weekend trwa tu jakaś impreza plenerowa. Tym razem "gorączka złota". Rzeczywiście prowadzący bredzi coś jak w gorączce... Podjeżdżam bliżej, a to tylko konkurs płukania złota. Relacja "na żywo" przypomina nieco wytwory naszych wirtuozów komentarza sportowego ;)
Zamek Chudów© Goofy601
Zamkowa pasieka :)© Goofy601
Specjalnego zainteresowania nie widzę. Wkrótce impreza dobiega końca, a ja zbieram się powolutku w stronę domu. Pojeździłbym jeszcze, ale czeka mnie dziś wycieczka do lasu.
A w lesie ...© Goofy601
...to już temat na osobną notkę ;)
Rokitnica-OMG-Biskupice-Ruda-Nowy Bytom-Zaborze-Pawłów-Kończyce-Paniówki-Chudów-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Dane wyjazdu:
78.80 km
3.10 km teren
03:55 h
20.12 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:12.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Do pracy 16/2013 + mały jubileusz :)
Czwartek, 27 czerwca 2013 · dodano: 29.06.2013 | Komentarze 6
Dzień zaczął się od miłego akcentu - Grand przejechał swoje pierwsze 25 tys. km :DSą powody do mruczenia... :P© Goofy601
Z okazji tego małego jubileuszu postanowiłem zabrać go po pracy na jakąś ambitniejszą wycieczkę. Trzeba to w końcu jakoś uczcić :) Droga "DO" zeszła mi więc na planowaniu.
Po 16-tej pogoda wyładniła się bardzo w porównaniu do ostatnich dni. Przyjemny chłodek (ok.12'C) brak wiatru, trochę pochmurnie. Idealne warunki na rower :) Postanowiłem więc, że dziś z pracy wracam przez... Toszek ;)
Na początek przez Łabędy. Tu trwa dalszy remont zabytkowej śluzy. Okna wyjęte, kawałki starych maszyn walają się po trawie... Czy po remoncie śluza zostanie choć trochę zabytkowa? Zobaczymy. Będę wpadać na inspekcję ;)
Budynek śluzy w remoncie© Goofy601
Resztki silnika elektrycznego?© Goofy601
W Pyskowicach na stacji pożywny hot-dog w charakterze obiadu. Coś ciepłego trzeba przecież zjeść. Dalej drogą 94. O ile na terenie Pyskowic kusi ona szerokim poboczem i równym asfaltem, to na odcinku do Toszka jazda jest prawdziwą udręką. Koleiny, wyrwy, zdrapki. Ruch niby nie duży, ale cały czas trzeba uważać, by nie wyłożyć się na bardzo urozmaiconej nawierzchni ;/ Z tego względu podziwianie widoków zdecydowanie odpada...
W Toszku rozpoczynam zwiedzanie. Fotka pod wieżą ciśnień obowiązkowa :)
Wieża ciśnień w Toszku© Goofy601
Nie mogłem się powstrzymać :P© Goofy601
Mijam zabytkowy budynek toszeckiego szpitala i kieruję się na rynek, gdzie wita mnie napis... Wesołych Świąt ;) Racja przecież przyjechałem tu świętować :P
Toszek, tu wszystko jest możliwe ;)© Goofy601
Rynek w Toszku© Goofy601
Z rynku kieruję się na zamek. Wstęp z rowerami dozwolony. I w to mi graj :) Podziwiając wiekowe mury zastanawiam się, ile razy zamek mógł być przebudowywany. Różnorodność materiałów sugeruje że wiele ;)
Zamek w Toszku© Goofy601
Bo solidny mur to podstawa :)© Goofy601
Wielokrotnie przebudowywany© Goofy601
Wieża zamkowa© Goofy601
Dopiero opuszczając zamkowe włości dostrzegam świetnie urządzony kącik rowerowy. Przygotowali się na najazd turystów-kolarzy. Jest gdzie "wierzchowca" zostawić ;)
Rowerowy kącik ;)© Goofy601
Dochodzi 19:00 pora więc ruszać dalej. Ponieważ ma być ciekawie i odkrywczo wybieram wariant sielsko-wiejski. Urokliwe wioseczki odpowiadają mi bardziej niż dziurawa i ruchliwa 94-ka. Jadę więc do Zacharzowic. Nie znam tej trasy. Nigdy tędy nie jechałem. Ale od razu przypada mi do gustu. Gładki asfalt, pola, brak aut i... kojąca cisza :) Podczas postoju nie słychać dosłownie nic prócz bzyczenia owadów. Nawet kurtka szeleści nieznośnie głośno ;) Dawno nie byłam w tak spokojnej okolicy. A może po prostu zbyt mało mam styczności z ciszą ;)
Szum wiatru nieco burzy ten błogostan, ale trzeba jechać dalej :)
Wilkowiczki - jeziorko© Goofy601
Wjazd do Zacharzowic© Goofy601
Zacharzowice© Goofy601
W Zacharzowicach odwiedzam drewniany kościółek św. Wawrzyńca. Z daleka wygląda jak kapliczka lub miniaturka. Nawet jak na wiejski kościółek jest malutki :) Tradycyjnie zamknięty.
Kościół św. Wawrzyńca© Goofy601
Wyszło słońce, jest piękny czerwcowy wieczór. Mijam kolejne miejscowości, boćka polującego na kolację i samotną kaczuchę :P
W oczekiwaniu na kolację ;)© Goofy601
Kaczucha na spacerze ;)© Goofy601
W Łubiu mija mnie człowiek na nartorolkach. Kijkarz i rolkarz w jednym :P Ale trudno mu się dziwić - asfalt tu maja lepszy niż na autostradzie A1 ;)
Nartorolkarz :)© Goofy601
W Księżym Lesie dłuższy postój na coś o jedzenia i... podziwianie widoków :)Siedzę na kamieniu przy drewnianym kościele i obserwuję polujące nad polami jaskółki. (Za szybkie by uchwycić na zdjęciu). Zastanawiam się co one tam łapią dobrego. Widok obsiadniętych komarami nóg rozwiewa moje wątpliwości :P
Czas się zbierać ;)
Księży Las - lato w pełni :)© Goofy601
Tu zaczynają się dobrze mi znane okolice, więc dalsza droga do domu jest już w zasadzie formalnością. Formalnością uprzyjemnioną ostatnimi promieniami zachodzącego słońca :)
Pod dom docieram po 21-szej. Licznik pokazuje 25 075 km. Tak więc ćwierć dużej setki porządnie przyklepane. Ciekawe gdzie padnie pięćdziesiątka? :P
Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Łabędy-Czechowice-Pyskowice-Paczynka-Pisarzowice-Toszek-Wilkowiczki-Zacharzowice-Kopienica-Łubie-Księży Las-Wilkowice-Zbrosławice-Ptakowice-Górniki-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria 75 - 100km, Odkrywczo
Dane wyjazdu:
37.30 km
4.80 km teren
01:58 h
18.97 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:28.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Do pracy 12/2013
Środa, 19 czerwca 2013 · dodano: 23.06.2013 | Komentarze 2
Dziś dla odmiany trasa "Z" była w zupełności szara i zwyczajna, bo musiałem być szybko w domu. Natomiast o poranku w drodze "DO" zamarudziłem trochę na ul. Kasztanowej i Przemysłowej by porobić kilka fotek. Klimatyczne miejsce :)Przemysłowa 8© Goofy601
Przemysłowa 7© Goofy601
Przemysłowa 4© Goofy601
Kasztanowa 3© Goofy601
Kasztanowa 6© Goofy601
Kasztanowa 1© Goofy601
Są nawet oryginalne okirnnice :)© Goofy601
Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Żerniki-Szałsza-Mikulczyce-Rokitnica
Dane wyjazdu:
73.00 km
4.80 km teren
03:40 h
19.91 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Do pracy 09/2013 + odkrywanie ziem nieodkrytych ;)
Środa, 12 czerwca 2013 · dodano: 20.06.2013 | Komentarze 2
Od niedzieli warunków do rowerowania brak. Dziś jednak pogoda była nieco łaskawsza, więc droga "Z" przebiegała w zupełnie przeciwnym kierunku. W kierunku ziem jeszcze rowerowo nieodkrytych ;) Po szybkim objedzie na mieście w ruch poszła bardzo ostatnio pomocna mapa okolic Gliwic i już po chwili miałem pomysł na ciekawą "pętelkę" :)Kościół pw Ducha Świętego w Ostropie© Goofy601
Na początek Ostropa. Szosa trochę ruchliwa, więc przy pierwszej okazji z niej zjeżdżam, by spokojnie między domkami kontynuować podróż. Za wiaduktem A4 odbijam w lewo. Równa jak stół szosa prowadzi mnie do Wilczego Gardła.
Wilcze Gardło© Goofy601
Tyle razy słyszałem, nigdy nie byłem. Spokojne osiedle z lat 30-tych ubiegłego wieku, utrzymane w jednolitym stylu robi spore wrażenie. Trochę jak podróż w czasie, bo współczesne przeróbki nie rzucają się w pierwszej chwili w oczy. Kręcę się więc trochę po tworzących pętlę uliczkach, aż w końcu trafiam na szosę w kierunku Smolnicy. Asfalt równy ale wąski - z trudem 2 SUVy się mijają :P A jeździ ich tu sporo ;)
W kierunku Smolnicy© Goofy601
W Smolnicy już ostatnio byłem, dlatego czym prędzej skręcam w lewo w kierunku Żernicy. Po chwili łapie mnie wahadło. Ktoś życzliwy umieścił pod światłami tabliczkę, że na zielone przyjdzie mi czekać 6min. Jest zatem czas by odpisać na zaległe SMSy :P
Światła z dedykacją :P© Goofy601
W Żernicy mijam drewniany kościół św. Michała Archanioła i odbijam na Nieborowice. Skoro tu jestem wypadało by zobaczyć słynną stację wąskotorówki :)
Kościół św. Michała Archanioła w Żernicy© Goofy601
Znajduję ją przy ulicy (a jakże) Dworcowej :) Brukowa nawierzchnia pamięta chyba jeszcze czasy świetności stacyjki. Co ciekawe nie jest ani trochę wyboista czy pofalowana, czego nie można powiedzieć o asfalcie kawałek dalej ;)
Pod stację docieram o niewłaściwej strony. Lepszy widok miałbym pewnie z ul. Rybnickiej, ale nie chce mi się już wracać.
Równo jak po... bruku ;)© Goofy601
Stacyjka w Nieborowicach© Goofy601
Mało uczęszczaną drogą wśród pól ruszam dalej w poszukiwaniu jakiejś stacji benzynowej (patrz-przekąski ;))
Kierunek Żernica© Goofy601
Stację znajduję kawałek w następnej wiosce. Właściwie w poprzedniej, bo znów trafiłem do Żernicy ;) Jest monitorowany stojak na rowery, jest kompresor, jest Pan Niemiec z zepsutym mercedesem szukający serwisu, jest Pani Ekspedientka władająca płynnie niemieckim, jest także batonik musli w korzystnej cenie:) Napisy na etykiecie jedynie w słoweńskim, chorwackim i węgierskim :P Kto by pomyślał, a niby mała wioska :)
Walka przyrody z maszyną ;)© Goofy601
Batonik specjalnie nie uskrzydla, ale daje siłę, by dojechać jeszcze do Bojkowa i dalej do Przyszowic, gdzie robię sobie małą przerwę na lekko spróchniałej ławeczce pod pałacem.
Pałacyk w Przyszowicach© Goofy601
Dalej to już prosta droga przez Makoszowy w kierunku domu :)
Docieram przed zmrokiem. Jutro cały dzień za kółkiem, więc pora się wyspać ;) Warto rozszerzyć nieco standardową drogę do pracy. Tych nieodkrytych ziem mam jeszcze całkiem sporo :D
Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Ostropa-Wilcze Gardło-Smolnica-Żernica-Nieborowice-Żernica-Bojków-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Dane wyjazdu:
90.10 km
7.90 km teren
04:53 h
18.45 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Rowerowa Industriada 2013! :D
Sobota, 8 czerwca 2013 · dodano: 20.06.2013 | Komentarze 2
W tym roku miałem mocne postanowienie, by spędzić Industriadę rowerowo. Ela tym razem stwierdziła że spasuje, zatem szykowało się samotne przemierzanie Szlaku Zabytków Techniki. Na wczorajszej Masie jednak powstał plan by wyruszyć na szlak większą grupą. Tak więc z samego rana (tzn. po 11:00 :P) Zebraliśmy się silną grupą - Daniel, Serafin i ja na rokitnickiej pętli. Na trasie miał dołączyć jeszcze Skud. Moją starannie planowaną od tygodni trasę zastąpiliśmy swobodnym dobieraniem obiektów na zasadzie "jak nam się będzie chciało" :P I prawdę mówiąc nie żałuję tej decyzji bo "spontan" zwrócił się z nawiązką :)Trudno mi będzie opisać cały ten naszpikowany wrażeniami dzień. Postaram się może przytoczyć najważniejsze fakty, z nadzieją, że koledzy w przypływie weny bardziej rozwiną się na swoich blogach :)
Zatem po kolei...
Na pierwszy ogień poszła Stacja Wodociągowa w Karchowicach.
Stacja wodociągowa Zawada w Karchowicach© Goofy601
Tu zawsze się coś dzieje i zawsze warto wpaść. Oprócz tradycyjnych atrakcji, sprawdzonych już w zeszłych latach (gry terenowe, armatka wodna, zabawa suwnicą, oraz wszelkie możliwe pokazy z przewodnikiem :)) ciągle pojawia się coś nowego. Tym razem otwarto dla zwiedzających starą kotłownię. Zwiedzanie odbywało się o wyznaczonych godzinach, zatem wiekowe kotły rusztowe mogliśmy sobie obejrzeć jedynie przez okno. Eh, szkoda ;)
Kotłownia - otwarta op raz pierwszy w tym roku :)© Goofy601
Na pocieszenie wzięliśmy udział w pokazie produkcji ozonu przy pomocy mini wytwornicy błyskawic. Całe szczęście były to jedyne jakie się nam dziś przytrafiły ;)
Jako "specjaliści z branży" ruszyliśmy z Serafinem na halę maszyn by przyjrzeć się bliżej uzbieranym tam pompom.
Najmłodsze pompy w parku maszyn - ciągle w ruchu© Goofy601
Ciekawe kto to produkuje... :P© Goofy601
Zaspokoiwszy ciekawość udaliśmy się jeszcze po pamiątkowe pieczątki i herbatkę parzoną na karchowickiej wodzie. Przy stoisku spotkałem dawno niewidzianą koleżankę Dorotkę. A to dopiero spotkanie po latach :)
Można by tak siedzieć długo, ale pora jechać dalej. Ustaliliśmy, że można by wstąpić do Muzeum Inżynierii Sanitarnej. Ha, więc znowu jedziemy do Gliwic :P
Po drodze Skudy oprowadza nas po dobrze sobie znanych terenach Huty Łabędy. Niesamowity obiekt. W prawdzie wiszą tabliczki z zakazem fotografowania, ale w jednym z zaułków udało mi się pstryknąć kilka fotek ;)
Okolice Huty Łabędy© Goofy601
Zrobiło się już dość duszno i parno kiedy dotarliśmy pod muzeum.
Muzeum Techniki Sanitarnej - Gliwice© Goofy601
Pierwszy raz miałem okazję oglądać tą ekspozycje. Całkiem spory zbiór armatur łazienkowych, starych dokumentów, zdjęć oraz pomp i urządzeń hydrotechnicznych
Zastawka kanałowa© Goofy601
Przed budynkiem prezentację swojego wyposażenia urządziła jednostka wojskowa. Trafiła się fajna okazja pooglądać sprzęt w wieku niemuzealnym :P
Dobrze strzeżona ekspozycja ;)© Goofy601
Wnętrze Hummera - miejsce kierowcy© Goofy601
... i przedział dla VIPów :P© Goofy601
Przed odjazdem załapaliśmy się jeszcze na wycieczkę po oczyszczalni ścieków. Przyznaję, że wejście do budynku pierwszego etapu oczyszczania z kanapką i kubeczkiem herbaty nie było najlepszym pomysłem :P
W zasadzie było to chyba jedyne miejsce gdzie dało się odczuć jakikolwiek smród. Pozostałe zbiorniki instalacji są dokładnie przykryte, więc zapachy nie wydostają się na zewnątrz. Jest estetycznie, ale nie ma czego pokazać turystom ;) No chyba że osadniki kawałek dalej ;)
Hmmm... osady? ;)© Goofy601
Umęczeni już nieco panującą wokół duchotą skierowaliśmy się na Nowe Gliwice do Muzeum Odlewnictwa Artystycznego. Tu po raz kolejny dopisało nam szczęście, bo udało się przyłączyć do grupy oprowadzanej osobiście przez dyrektora całego przedsięwzięcia. Swoją drogą bardzo sympatyczny człowiek, z bogatą wiedzą historyczną i zupełnie niedzisiejszym podejściem do architektury przemysłowej. Przydało by się takich więcej :) Opowiadając przeróżne ciekawostki i smaczki z renowacji pokopalnianych budynków - centrum całego kompleksu, oprowadził nas po pomieszczeniach technicznych niedostępnych na co dzień :)
Historia i współczesność - a jednak da się pogodzić :)© Goofy601
Oryginalne kafle© Goofy601
Trafiliśmy nawet do podziemi by zobaczyć prawdziwe gliwickie piramidy ;)
Gliwickie piramidy :)© Goofy601
Może znajdziemy i mumię...? :P© Goofy601
Tak na prawdę są to filary wieży zegarowej, która posiadała osobny fundament, niezależny od reszty budynku.
Po tej nieplanowanej wycieczce zostało nam jeszcze trochę czasu na zwiedzenie samego Muzeum Odlewnictwa. Trzeba przyznać, że aranżacja tak małej przestrzeni robi wrażenie. Jedno duże pomieszczenie zawiera w sobie kilka mniejszych "komórek" urządzonych tematycznie. Zwiedzając ma się wrażenie, że muzeum jest przynajmniej 2 razy większe :P
Muzeum Odlewnictwa Atrystycznego© Goofy601
Dość już tego kręcenia się po Gliwicach. Czas zacząć prawdziwe jeżdżenie ;) Następnym przyjętym większością głosów punktem programu na dziś zostaje Szyb Mikołaj. Jest to jego debiut na Industriadzie. Nie został jeszcze nawet wpisany na szlak. I to już jest wystarczający powód by pojechać i zobaczyć :)
Wieża szybu Mikołaj© Goofy601
Wieża szybowa może jeszcze wygląda surowo, ale myślę, że z biegiem czasu i za sprawą zdobytych funduszy wkrótce będzie cieszył oko podobnie jak kilka już odnowionych historycznych szybów w okolicy.
Przyjechaliśmy trochę za późno na pokaz maszyny wyciągowej. Ale po raz kolejny dziś nam się poszczęściło i razem z grupką jeszcze kilku spóźnialskich mogliśmy chociaż pozwiedzać wnętrze maszynowni :)
Tu już widać świeże kolory. A jak widać kolory, to znaczy że coś się dzieje... (cytując klasyka ;) )
Elektryczna maszyna wyciągowa© Goofy601
Po ostatniej turze zwiedzania zrobiliśmy małą przerwę na coś w rodzaju obiadu. W ruch poszły kanapki i francuskie racje żywnościowe :) W międzyczasie organizatorzy zaczęli pakować swój dobytek. Szło im to na tyle sprawnie, że po chwili musieli już ławki spod nas wyciągać ;) Dokończyliśmy obiad na stojąco :P
Niebo zaciągnęło się gęstą chmurą, a w oddali było słychać groźne pomruki. Powoli trzeba było się zbierać. Ruszyliśmy więc w stronę Zabrza.
Najpierw wstąpiliśmy do Skansenu Królowa Luiza. Tu o dziwo nic się w tym roku nie odbywało. Następny przystanek - Muzeum Górnictwa Węglowego. Tu też niedawno skończyli. Spotkaliśmy za to Guśka. Niestety bez roweru ;)
Chwilę później wylądowaliśmy pod Guido. Tutaj frekwencja nie było powalająca. Czyżby ludzie przestraszyli się burzy? ;) Chyba pierwszy raz ochrona pozwalała wprowadzić rowery na teren. ( zwykle kazali przypinać do płotu ;) ).
Industriada pod Guido© Goofy601
Ogromne lalki DUNDU odpoczywały w odosobnieniu, więc nie widzieliśmy pokazu. Sam koncert też nie był aż tak zajmujący by tracić tu czas. Udaliśmy się więc po pieczątkę i wio na następny a za razem finałowy punkt dzisiejszej wycieczki - Szyb Maciej.
Dotarliśmy akurat na koncert Indios Bravos. Zebrane tu tłumy wyjaśniały by pustki pod Guido. Coś mi się zdaje, że odnowiony Maciej zaczyna przejmować pałeczkę kulturalno-industrialnego lidera miasta :) W sumie to nawet i dobrze, bo kopalnia Guido jest jakaś taka bezosobowa.
W tłumie sporo znajomych twarzy. (niektóre ciężko rozpoznać bez kasku i okularów :P ) Trafił się też Pan Andrzej - dobry duch i przewodnik szybu.
Szyb Maciej - dużo nas, ale jeszcze się upchnie :P© Goofy601
Po raz "enty" zawitaliśmy na pokaz maszyny wyciągowej. Mimo wszystko warto wpaść - zawsze się można czegoś nowego dowiedzieć :P
Czy to aby nie przetwornica wysokiego napięcia? I nawet działa! :P© Goofy601
Zaopatrzywszy się w grillowaną kiełbasę (bardzo dobrą :)) usiedliśmy pod starą maszyną parową w oczekiwaniu na maping 3D - jak to wyjaśnił Serafin - film wyświetlany na budynku z wykorzystaniem jego elementów. Zapowiadało się ciekawie, wyszło tak sobie ;)
Jako, że nazajutrz czekał nas kolejny rowerowy dzionek postanowiliśmy na tym zakończyć objazd Industriady 2013. To był jeden z tych fajnych dni spędzonych całkowicie rowerowo, w doborowym towarzystwie :) Spontaniczny wybór kolejnych punktów na trasie okazał się zaskakująco dobry i myślę, że nikt nie poczuł się pominięty. Ilość zdobytych pieczątek mówi sama za siebie ;)
Industriadowe trofea :P© Goofy601
Rokitnica-Wieszowa-Zbrosławice-Kamieniec-Karchowice-Przezchlebie-Czechowice-Łabędy-Gliwice-Sośnica-Zabrze Centrum-Zaborze-Ruda Śląska-Zaborze-Zabrze Centrum-Maciejów-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria 75 - 100km, Odkrywczo
Dane wyjazdu:
39.70 km
0.00 km teren
02:59 h
13.31 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:12.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Na kole ku ... zabrzańskim wieżom :)
Sobota, 1 czerwca 2013 · dodano: 09.06.2013 | Komentarze 0
Mając w pamięci poprzednią, bardzo udaną wycieczkę z cyklu "Na Kole Ku..." (nie wstawiać wulgaryzmów proszę ;)), dowiedziawszy się o kolejnej edycji nie mogłem się nie pojawić :) Tym razem wspólna inicjatywa Muzeum Miejskiego oraz Zabrzańskiej Masy Krytycznej pozwoliła na bliższe przyjrzenie się... zabrzańskim wieżom. A tych jak się okazuje mamy sporo. Ale po kolei...Wieża pierwsza - wieża wodna należąca do zabrzańskiego szpitala. Jak się okazuje, ta zdobiona u szczytu konstrukcja pełniła również funkcję komina. Ciąg kominowy został poprowadzony przez środek pierścieniowego zbiornika na wodę. Z powodu dość licznej grupy zroweryzowanych miłośników zabytków niestety nie mogliśmy zajrzeć do środka.
Wieża wodna zabrzańskiego szpitala© Goofy601
Wieża druga - wieża chłodnicza rzeźni miejskiej. Prawdę powiedziawszy nie wiedziałem, że w Zabrzu działał tak dobrze zorganizowany zakład przetwórstwa mięsnego. No ale po to się jeździ na takie wycieczki ;) Kompleks byłej rzeźni znajduje się niedaleko torów kolejowych. Wielokrotnie, przejeżdżając tamtędy pociągiem zastanawiałem się do czego mogła służyć ta wieża.
Wieża rzeźni miejskiej© Goofy601
Stan budynku nie zachwyca, ale podobno jest on dobrze zabezpieczony. Na tyle dobrze, że można w przylegających budynkach prowadzić działalność handlowo-usługową. W samej zaś wieży znajduje się... hurtownia rajstop :P
Była rzeźnia jest... hurtownia rajstop :P© Goofy601
Następny obiekt znajdował się nieco dalej bo na ulicy Zamojskiego.
Wieża trzecia - największa i zarazem chyba najbardziej charakterystyczna wieża wodna w Zabrzu. Ośmioboczny "grzyb" na rozłożystych nóżkach skrywał niegdyś potężny zbiornik zaopatrujący w wodę bliższą i dalszą okolicę. Lokalizacja w najwyższym punkcie miasta (historycznie) z pewnością to ułatwiała. Obecnie budynek stoi nieużywany i jest zabezpieczony przed ulatnianiem się elementów metalowych. Niemniej jest już w dobrych rękach, więc lada moment można się będzie spodziewać rozpoczęcia prac mających przywrócić nietypowej wieży jej dawne piękno.
Najokazalsza z zabrzańskich wież© Goofy601
Kolejnym punktem gdzie skierowaliśmy swe koła była...
Wieża czwarta - wieża obserwacyjna w remizie strażackiej. Wieża przy zabytkowym budynku remizy pełniła właściwie trzy funkcje:
- obserwacyjną
- ćwiczebną
- suszarniczą (do suszenia przemoczonych w czasie akcji gaśniczej węży)
Obecnie pozostała tylko ta ostatnia funkcja. Wysoka zabudowa wokół utrudnia obserwację, a ćwiczenia na wieży nie są dozwolone ze względu na jej odchylenie od pionu.
Wieża remizy strażackiej© Goofy601
Po spotkaniu ze Strażakami czekał nas przejazd przez malowniczą Zandkę, skąd trafiliśmy prosto pod:
Wieża piąta - szyb Tadeusz dawnej kopalni Ludwik. Szyb, jak również otaczające go zabudowania znajduje się pod opieką firmy DEMEX. Firma ta jest również właścicielem Szybu Maciej. Choć obecny wygląd pokopalnianych budynków a zwłaszcza nadszybia pozostawia jeszcze wiele do życzenia, to mając na uwadze metamorfozę Macieja są szanse że miejsce to jeszcze odzyska blask, i będzie służyć kolejnym pokoleniom w nowej funkcji.
Nadszybie szybu Tadeusz© Goofy601
Wieża szybu Tadeusz© Goofy601
W budynku nadszybia doskonale widać przykład symbiozy przemysłu z przyrodą. Zawsze zastanawiało mnie jakim cudem te drzewa potrafią spokojnie rosnąć pomiędzy cegłami lub tak jak w tym przypadku - na stalowych dźwigarach ;)
Brzoza Postindustrialna - cały zagajnik ;)© Goofy601
Zostawiliśmy na chwilę nasze dwukołowe pomykacze, by dokładniej przyjrzeć się odremontowanemu nie tak dawno Domowi Kawalera. Jeśli wszystkie obiekty w tym miejscu zostaną doprowadzone o takiego stanu, to będzie się na prawdę z czego cieszyć. Oryginalne posadzki, kafle na ścianach, poręcz... cud miód :)
W międzyczasie pogoda postanowiła dotrzymać słowa i uraczyła nas deszczem :P
Się rozpadało :/© Goofy601
Na dobry początek bezpieczeństwo przed deszczem ;)© Goofy601
W takich deszczowo-posępnych okolicznościach dojechaliśmy pod...
Wieża szósta - wieża wodna na terenie Huty Zabrze. Tu rzeczywiście pogoda zrobiła dobrą oprawę do całość. W strugach deszczu staliśmy pod jedynym drzewem w okolicy słuchając opowieści przewodnika o bezskutecznych jak na razie próbach ocalenia tego zabytku. Wygląda na to, że przez kryzys i niezgodności na drodze Huta-Miasto najstarsza wieża wodna na śląsku może odejść w niebyt :/ Póki co trzyma się w jednym kawałku, jednak stan drewnianej konstrukcji obudowy zbiornika bardzo się pogorszył przez ostatnie kilka lat. Teraz zagrożone są fundamenty, a z tym jak wiadomo żartów niema.
Zapomniana "Staruszka" w strugach deszczu© Goofy601
Deszcz padał, Pan Przewodnik opowiadał smutne rzeczy, trwało to dobrych kilka chwil nim zebraliśmy się w dalszą drogę. Z powodu opadów trasa została skrócona
i pokręciliśmy prosto w kierunku Skansenu Królowa Luiza, gdzie czekała na nas...
Wieża siódma - wieża szybu Carnall. Tu gwoździem programu miało być wejście na platformę widokową. Niestety, w takim deszczu ani widoków za bardzo nie było, ani chodzenie po mokrych, metalowych stopniach nie było by zbyt bezpiecznie.
Wieża szybu Carnall© Goofy601
Zostaliśmy za to gorąco przyjęci ( dosłownie :P ) w maszynowni, gdzie była okazja zobaczyć w ruchu maszynę parową. Widziałem ją już kilka razy, ale zawsze robi na mnie duże wrażenie. Z bardziej prozaicznych spraw, wizyta w maszynowni była też wyśmienitą okazją by się ogrzać i wysuszyć :P
Witamy serdecznie :)© Goofy601
To tu zorganizowany został finał dzisiejszej imprezy. Był konkurs z wiedzy historycznej, atrakcyjne nagrody, a także orzeźwiająca Yerbata tradycyjnie przygotowana przez herbaciarnię Czajnik
Dzięki uprzejmości pana Stefana Arendarczyka zwiedziliśmy także Muzeum Pojazdów Zabytkowych (z fachowym komentarzem ). Taki bonus na zakończenie :)
Opel P4 (1931r)© Goofy601
W międzyczasie stacjonująca na Luizie Mała Armia prowadziła prace remontowe przy czołgu T-34. Tu nawet zamknięcie pokrywy silnika bywa kłopotliwe ;)
Przydomowy warsztat czołgowy© Goofy601
Po uroczystym zakończeniu i podziękowaniach ruszyliśmy w drogę powrotną między kałużami :P
Teraz pozostaje trzymać za słowo organizatorów, że nie był to ostatni rajd z cyklu na Na Kole Ku... :)
Rokitnica-Helenka-Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Dane wyjazdu:
123.30 km
7.70 km teren
06:07 h
20.16 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:13.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
W chowanego z deszczem :)
Sobota, 25 maja 2013 · dodano: 02.06.2013 | Komentarze 2
Mimo prognozowych niepewności co do pogody postanowiłem dziś spędzić z rowerem nieco więcej czasu. Rano pogoda była przystępna, jak się zepsuje to najwyżej wrócę wcześniej ;)Na początek kilka sprawunków w Tarnowskich Górach. Wizyta w dwóch sklepach rowerowych i już mam kilka interesujących mnie drobiazgów oraz przy okazji nowy katalog Krossa. Będzie co czytać przed snem :P
Kółeczko po mieście i już mogę ruszać dalej. W planie miałem wstąpić zobaczyć Kawaleryjkę w pod-gliwickiej Smolnicy. Z TG ruszyłem więc nieco odmienną trasą.
Początkowo znajomy odcinek przez Zbrosławice do Pyskowic. Już wiedziałem, że niezbyt silny ale jednostajny wiatr w twarz będzie mi uprzykrzał jazdę przez dłuższy czas. No ale może chociaż rozgoni te szare chmury, które zaczęły się już gromadzić na niebie w ilości stanowczo zbyt dużej ;)
Za Pyskowicami odbijam w lewo. Nieznane tereny. Zaczyna się podróż w nieznane. Tzn, wiem mniej więcej gdzie jadę bo prowadzi mnie zdobyczna mapa okolic Gliwic, ale rowerowo są to ziemie jeszcze nie odkryte ;) Mijam opisywane przez Daniela nieukończone mosty kolejowe. Teraz toną w morzu zieleni więc na zwiedzanie trzeba się będzie wybrać na jesieni. A przecież to tak niedaleko.
Mało ruchliwą drogą docieram do Byciny, gdzie po chwili poszukiwań znajduję pałac rodu Tenczyńskich. Wzniesiony w 1700 roku obiekt, choć okazały, nie prezentuje się najlepiej.
Pałac w Bycinie© Goofy601
Brak okien, odpadający tynk, zniszczone zdobienia nie wróżą mu świetlanej przyszłości. No chyba, że ktoś zechce zainwestować trochę grosza ;)
Nad głównym wejściem zachował się herb dawnych właścicieli posiadłości.
Posiadłość rodu Tenczyńskich herbu Topór© Goofy601
Jakby ktoś miał wątpliwości jak pałac powinien wyglądać po ukończeniu remontu, na zachodniej ścianie przygotowano wersję "demo" :P Czyżby nie starczyło funduszy na resztę?
Remont częściowy?© Goofy601
Nieopodal znajduje się równie zabytkowa figura św. Floriana (1787)
Święty Florian© Goofy601
Ruszam dalej w kierunku Taciszowa by stamtąd odbić na Pławniowice. Wiatr nadal nie daje za wygraną :/ Gdzieś na horyzoncie deszczowe chmury. Mnie to na razie nie dotyczy ;)
W kierunku Pławniowic© Goofy601
Przekraczam Kłodnicę, jadę jakiś czas krętą drogą przez las. Wreszcie mijam tabliczkę "Pławniowice". Tyle razy miałem tu zajrzeć a zawsze było nie po drodze ;) Dojeżdżam pod wspaniale odnowione zabudowania pałacowe.
Zespół Pałacowy w Pławniowicach© Goofy601
Idealne miejsce na zwiedzanie i dłuższy postój na śniadanie. Idealne pod warunkiem, że się zabierze ze sobą trochę gotówki. Bilet wstępu do parku kosztuje 3zł. Niby niedużo ale kartą nie zapłacę ;) Cóż, pozostaje mi rozłożyć się ze śniadaniem i mapą na płocie :P
Spichlerz w Paławniowicach© Goofy601
Siakieś małe te pałace. Na zdjęciach w materiałach reklamowych wyglądają na większe ;) Ciekawa jest również zabudowa poza parkiem. Na niektórych budynkach widnieje data budowy. Oczywiście co niepotrzebne zostało skute :/
Moje "ulubione" odniemczanie :/© Goofy601
Z Pławniowic jadę w kierunku stolicy gminy - Rudzińca. Śniadanie wzmocniło nadszarpnięte siły więc teraz mogę śmiało kręcić dalej. Po lewej czają się jakieś sine chmury. Póki są po lewej nie mam się czego bać - wiatr sobie z nimi poradzi. Nieoczekiwanie zyskałem sprzymierzeńca :P
A deszcz gdzieś tam pada© Goofy601
Rudziniec wita mnie kilkoma pagórkami, równym asfaltem i kamienicą z pozostałością niemieckich napisów. Ktoś wie co się tu znajdowało?
Resztki niemieckiego szyldu - Rudziniec© Goofy601
Ze stojącej przy drodze tablicy można wyczytać, że w gminie jest wiele miejsc wartych odwiedzenia. Część z nich na trasie mojej wycieczki :)
Atrakcje gminy Rudziniec :)© Goofy601
I tak, już po chwili trafiam pod drewniany kościół św. Michała Archanioła.
Kościół św, Michała Archanioła w Rudzińcu© Goofy601
Pamięci poległym w I Wojnie Światowej© Goofy601
Kościół wiadomo, zabytkowy. Ale i kaplica w nowszej części cmentarza ma już ponad 100 lat :)
Kapliczka na "nowszej" części cmentarza© Goofy601
Z Rudzińca już niedaleko do polecanej przez gliwickich Rowerzystów Łączy. Wioseczka nieduża, położona w lesie, ale klub sportowy ma :)
Klub sportowy Łącza© Goofy601
Ale tak patrząc z rowerowego punktu widzenia, to rzeczywiście piękne okolice do przejażdżek po lesie. Ścieżki szerokie, dobrze utrzymane i na dodatek oznakowane :)
Żółty szlak rowerowy w kierunku Rachowic© Goofy601
Przyspieszam nieco, bo drogi jeszcze przede mną kawałek, a robi się późno. Żółtym szlakiem trafiam do Rachowic. Tu kolejny kościółek wpisany na szlak architektury drewnianej
Kościół Świętej Trójcy w Rachowicach© Goofy601
Zaraz obok kościoła znajduje się stary, drewniany spichlerz. Niestety warunki do focenia mam średnie bo zasłania go nieco nowszy obiekt komunikacji zbiorowej ;)
Dziewiętnastowieczny spichlerz w Rachowicach© Goofy601
Rzut oka na mapę i szybka aktualizacja trasy. Przyjemnie się szwendać po podgliwickich wioskach, ale czas goni. Jadę więc skrótem przez trochę bardziej ruchliwą drogę Gliwice-Kędzierzyn. Ten niezbyt długi odcinek daje mi popalić. Ruch wahadłowy z krótką fazą świateł ;) Do samych Sośnicowic pokonuję sprintem by nie natknąć się na niespodziankę z przeciwka ;)
Pałac w Sośnicowicach© Goofy601
W Sośnicowicach łapię oddech pod pałacem i jadę dalej w kierunku Smolnicy. Impreza miała się zacząć o 10, jest po 16 więc nie wiem czy zdążę ;). Ledwo zjechałem z głównej szosy już trafia się pierwsza kałuża. Zaraz zaraz, czy ja nie jechałem o suchym? Jak się okazuje miałem fart. Jakieś 5 minut wcześniej musiało tu nieźle lać. Teraz tylko asfalt mokry został ;)
Smolnica już w pierwszej chwili urzeka podjazdem niczym żywcem wyjętym z Beskidów. Skąd tu się takie pagóry wzięły ledwie parę km od Gliwic? ;) Znajduję leśniczówkę. Jest dużo aut, niestety większość już wyjeżdża. A więc chyba się spóźniłem. Cóż, może za rok się załapię.
Jeszcze chwilę temu niebo niebieskie widziałem, a teraz znów szaro się robi. Pora jechać dalej. Zahaczam jaszcze o drewniany kościółek św. Bartłomieja(1600 r) i ruszam w kierunku Pilchowic. Wiem że to nie w stronę domu, ale jakoś mi się nie chce po raz kolejny przez centrum Gliwic przebijać :P
Kościół św. Barrtłomieja w Smolnicy© Goofy601
Po drodze przejeżdżam przez drewniano-stalowy mostek o bardzo ciekawej konstrukcji
Drewniano-skręcany mostek :)© Goofy601
W Pilchowicach robi się już na prawdę szaro, więc mimo że jest co zwiedzać naciskam mocniej na pedały i odbijam w stronę Knurowa. Tam wydaje się być jaśniejsza luka w chmurach ;)
Półkamieniczka© Goofy601
Swoją drogą, czy w tej okolicy zawsze musi czyhać deszcz? W zeszłym roku wracaliśmy tędy z Szarloty i była podobna sytuacja. Też prawie nas zlało :P
Mobilizuję siły i przyspieszam. Przekraczam ul. Rybnicką, mijam domy graniczne i dworek w Kuźni Nieborowickiej. Akurat trwa jakiś festyn, ale chyba tym razem nie wstąpię ;)
Dworek w Kuźni Nieborowickiej© Goofy601
Knurów wita mnie deszczem. A jednak ;) Nie jest to może jakaś szczególna ulewa, ale mogło by się wstrzymać aż przejadę ;)Zresztą co tam deszcz - asfalt i tak jest mokry. Pełno kałuż, samochody chlapią... brrr :/
Szpital w Knurowie© Goofy601
Za Knurowem jest już zdecydowanie lepiej. Kurtka schnie, a ja znajduję jakaś wąską drogę z równym asfaltem. Kierunek słuszny, gdzieś na pewno dojadę :) Okazało się, że odkryłam ciekawy skrót do Przyszowic omijający główną drogę. Przestało kropić, licznik pokazał trzycyfrowy wynik... Po prostu pięknie :)
Gierałtowice - koniec najbardziej mokrego odcinka :P© Goofy601
W Przyszowicach robię jeszcze honorową rundkę wokół pałacu i co sił w nogach jadę w kierunku Makoszów.
Pałac rodziny von Raczek - Przyszowice© Goofy601
Od jakiegoś czasu chodzi mi pogłowie coś ciepłego na obiad. Ale kto mógł przypuszczać, że w żadnej z mijanych wiosek nie będzie stacji benzynowej z ciepłym pożywnym hot-dogiem? Albo chociaż bankomatu :P Tak tak, dłuższe wycieczki bez gotówki w kieszeni to poważny błąd ;) Pocieszam się kilkoma kostkami czekolady i jadę dalej pilnie wypatrując "obiadu".
Nowy most na Kłodnicy - Makoszowy© Goofy601
Mijam kopalnię i kawałek dalej dostaję SMS-a z domu. "Gdzie jesteś, pod M1 leje jak z cebra"... Hmmm, od Przyszowic asfalt suchy. Dla pewności patrzę w niebo... też nic. Jakiś wybiórczy dzisiaj ten deszcz ;)
Tak jak się obawiałem pierwszą stację benzynową trafiam dopiero na pl. Teatralnym. Lepiej późno niż wcale. Hot-dog w rozmiarze XL znakomicie załatwia sprawę obiadu :)
Ostatnie 9km do domu upływa spokojnie. Do Mikulczyc po mokrym i miedzy kałużami, za przejazdem do samej Rokitnicy suchutki asfalt. Tu chyba cały dzień nie padało :P
Wychodzi na to, że chcąc oszczędzić sobie stresów powinienem był zostać w domu ;) Ale czy wtedy zobaczyłbym te wszystkie ciekawe miejsca? :)
Rokitnica-Helenka-Stolarzowice-Repty-Tarnowskie Góry-Stare Tarnowice-Zbrosławice-Kamieniec-Karchowice-Pyskowice-Bycina-Taciszów-Pławniowice-Rudziniec-Łącza-Rachowice-Sośnicowice-Smolnica-Leboszowice-Pilchowice-Kuźnia Nieborowska-Knurów-Gierałtowice-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Dane wyjazdu:
20.70 km
0.00 km teren
01:31 h
13.65 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:12.0
Podjazdy: m
Rower:Wszystkie inne ;)
Biało-niebieski MorSchwinn
Sobota, 4 maja 2013 · dodano: 14.05.2013 | Komentarze 4
Wyjazd służbowy, przeziębienie, urlop... i już na kręcenie nie starcza czasu ;) Urlop tym razem nie rowerowy - nad morzem. W zeszłym roku Ela męczyła się ze mną w górach przy zdobywaniu kolejnych podjazdów, więc w tym spędzamy czas według jej pomysłu :) Tak długi odwyk pozostawia jednak pewne zmiany w psychice i w rozmowach coraz bardziej natrętnie przewijał się temat roweru. Na wypożyczenie zwykłych klasycznych jednośladów Ela nie bardzo chciała się zgodzić. Po zaliczeniu większości lokalnych morskich atrakcji dała się za to namówić na TANDEM :P Cóż, nie ma to jak odrobina szaleństwa. Przynajmniej jej za daleko nie odjadę ;)Przyjemność tę zostawiliśmy sobie na ostatni dzień. Dzień jak się okazało najcieplejszy z całego wyjazdu ( można było swobodnie zrzucić z siebie kurtkę i drugi polar ;))
Chwilka formalności i dostaliśmy do dyspozycji piękną stalową maszynę. Tandem Schwinn Tango rocznik 2005 idealnie nadawał się do zadawania szyku na nadmorskich ścieżkach rowerowych. Jako że do Tanga trzeba dwojga przystąpiliśmy do omówienia strategii jazdy. Dla obojga była to pierwsza w życiu styczność z tego typu wynalazkiem i zachodziła obawa, czy w ogóle damy radę tym pojechać ;)
MorSchwin w pełnej krasie :)© Goofy601
Jak się wkrótce okazało nie jest to takie trudne. Ba Nawet ma swoje zalety :) Mimo znacznych rozmiarów i promienia skrętu autobusu przegubowego jedzie się zdecydowanie lżej. W czasie jazdy można swobodnie rozmawiać a przy odrobinie szczęścia nawet namówić pasażera do sygnalizowania skrętu na skrzyżowaniach ;) Oczywiście nie może machać zbyt intensywnie bo całym zaprzęgiem zaczyna rzucać na prawo i lewo ale to już kwestia wprawy :)
MorSchwinn Tango :)© Goofy601
Ogólnie na kierującym spoczywa obowiązek utrzymania kierunku jazdy, hamowania oraz doboru przełożeń. Pasażer może się w tym czasie napawać widokami, drapać po nosie albo poczytać książkę. Byle by pedałował :P Prowadzenie tandemu wymaga też sporej koncentracji i przewidywania zdarzeń na drodze bo wyhamować to cudo niełatwo. W zamian dostajemy przyjemność swobodnego wyprzedzania właściwie wszystkiego co legalnie porusza się po ścieżce rowerowej :D
Gdy już opanowaliśmy jazdę na wprost, podstawowe manewry oraz komendę o wysunięciu podwozia zapadła decyzja - ruszamy na plażę w Chałupach. Dotarliśmy tam szybko i sprawnie za sprawą ścieżki rowerowej Hel-Puck (wartej dokładniejszego objeżdżenia :))
Chałupy welcome to... :P© Goofy601
Jako że przedwczoraj gościliśmy helskim fokarium nasza maszyna z marszu zostaje ochrzczona MorSchwinnem ;) Na cześć zagrożonego wyginięciem bałtyckiego ssaka :)
Plaża w Chałupach - przed sezonem fajnie jest :)© Goofy601
Na plaży praktycznie zupełne pustki. We Władysławowie zjechało się jednak już trochę turystów. W Chałupach nadal widać, że do sezonu jeszcze daleko. Czysta plaża i mnóstwo muszelek :)
Muszelkobranie :P© Goofy601
Po godzince byczenia się na piachu i pora wracać, bo rower mamy tylko na kilka godzin. Na ścieżce czuliśmy się już znacznie pewniej i wreszcie wrzuciłem "piątkę" ;) Dzięki temu dotarliśmy na miejsce znacznie szybciej i zostało trochę czasu na lans po władysławowskich ulicach ;)
Bo do Tanga trzeba dwojga ;)© Goofy601
Odstawiliśmy MorSchwinna do wypożyczalni i zadowoleni ruszyliśmy w miasto w poszukiwaniu jakiejś ryby na obiad.
Prawdziwy nałóg to jednak zawsze się ujawni. Dzięki małemu kompromisowi i owca była syta i wilk cały :P
Kto nie zmierzył się jeszcze z tandemem niech koniecznie spróbuje. Dobra zabawa gwarantowana. No, a przynajmniej ciekawe doświadczenie ;)
Władysławowo-Chałupy-Władysławowo