Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.



Rowerowanie w liczbach:


Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...

- dystans: 34312.14 km

- w terenie: 2208.10 km

- średnia prędkość: 17.84 km/h

- prędkość maksymalna: 60 km/h

- najdalej: 331 km
więcej

- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej

Więcej o mnie.

Przebiegi roczne:

2018 - wciąż do przodu ;)
button stats bikestats.pl
2017
button stats bikestats.pl
2016
button stats bikestats.pl
2015
button stats bikestats.pl
2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats  bikestats.pl

Dnia 23.06.2015 stuknęło
50 000 odwiedzin :)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goofy601.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>100km

Dystans całkowity:4781.30 km (w terenie 176.00 km; 3.68%)
Czas w ruchu:241:06
Średnia prędkość:19.83 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma podjazdów:3889 m
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:140.63 km i 7h 05m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
114.10 km 0.50 km teren
05:30 h 20.75 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:19.0
Podjazdy: m

Cięcie kosztów ;)

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 15.04.2014 | Komentarze 6

Poszczęściło mi się ostatnio. Upolowałem na portalu aukcyjnym ciekawy, prawie nowy przewodnik po Czechach za jedyne 1.25zł. W takiej sytuacji opłata za przesyłkę kurierską wydała mi się niestosownie wysoka. Oczywiście czym prędzej umówiłem się na odbiór osobisty, w końcu Bojszów tuż za Gliwicami leży, więc podjadę sobie rowerkiem. Szybko i bez dodatkowych kosztów. Cóż, czytanie ze zrozumieniem nie boli... Bojszów ku mojemu zdziwieniu okazał się Bojszowami. Jakby nie patrzeć trochę dalej ;) Co zrobić, słowo się rzekło...

Sobotnim przedpołudniem ruszyłem więc w stronę nie znanej mi dotąd wioski w powiecie bieruńsko-lędzińskim. Doskonała okazja by przetestować Demota na dłuższym dystansie :) Pogoda dopisała a lekki wiatr w twarz przyjemnie chłodził. Rower dalej trochę narowisty, ale już jakby bardziej poddawał się mojej woli. Chyba musimy się dotrzeć :) Duży blat, wąskie koła, raz dwa i dotarłem do Mikołowa. Tu mała przerwa na przebranie i fotki.

Rynek w Mikołowie © Goofy601

Znów mnie domy śledzą ;) © Goofy601

Mikołów podjazdami stoi, tak więc przetestowałem sobie wszystkie możliwe ułożenia łańcucha. Wynik? Da się komfortowo jechać nawet pod górkę. Przyjemność z jazdy odbierały mi jedynie wszędobylskie koleiny i intensywny ruch samochodowy. Następnym razem dokładniej zaplanuję trasę, bo droga Mikołów-Tychy była chyba najmniej przyjemnym odcinkiem dzisiejszej wycieczki.

Przyszła kolej zmierzyć się z Tychami. Przebrnięcie przez to olbrzymie blokowisko zajęło mi prawie godzinę. Muszę przyznać, że gdyby nie bardzo czytelne oznakowanie i liczne ścieżki rowerowe z pewnością bym się tu zgubił ;)

Bloki po horyzont ;) © Goofy601

Ścieżki występują tu we wszystkich możliwych odmianach. Od dziurawych chodników z namalowanym rowerkiem, poprzez klasyczną  czerwoną kostkę aż po prawdziwe perełki - idealnie równe z kolorową, przyczepną nawierzchnią. Tak więc nie sposób się nudzić. Jadąc z północy na południe miasta można spróbować wszystkiego :)

Jak w kraju kwitnącej wiśni... :) © Goofy601


Oczywiście bloki w różnych kolorach i kształcie to nie jedyna (choć dominująca) zabudowa Tychów. Trafiłem też na inne perełki

Tyska Piramida © Goofy601

A także kościół z dzwonnicą jakby właśnie przygotowaną do odpalenia ;)

Kościół pw. Błogosławionej Karoliny © Goofy601

Tuż przy plebani ciekawie wyposażony Dom Parafialny ;)

Coś dla ducha © Goofy601

I coś dla ciała ;) © Goofy601

Wy jesteście solą ziemi... ;) © Goofy601

Gdy tylko wyrwałem się z tego uporządkowanego, betonowego świata, trafiłem znów na tak lubiane wiejskie, kręte dróżki. Asfalt, pola, lasy... no czego chcieć więcej? :)

Polne kręte drózki :) © Goofy601

Wreszcie u celu © Goofy601

Tym sposobem dotarłem do Bojszów (tych właściwych ;) ). Pod wskazanym adresem sfinalizowałem transakcję z bardzo miłym, aczkolwiek zaskoczonym panem. Cóż, przez telefon zapomniałem wspomnieć że przyjadę rowerem ;)

Korzystając z okazji postanowiłem trochę pozwiedzać. Pierwsze wzmianki o wsi Bojszowy pochodzą z 1368r, tak więc na pewno jest tu coś ciekawego do zobaczenia.

Już sam herb wygląda dość zagadkowo.

Bojszowy - herb © Goofy601

Sprawę bardzo ułatwiła ustawiona w '"centrum" mapa, z zaznaczonymi ważniejszymi ciekawostkami w okolicy.

Na przykład figura św. Floriana z 1768r.

Bojszowy - Św. Florian © Goofy601

Z trochę nowszych pomników kawałek dalej trafiłem na taką oto instalację poświęconą św. Barbarze i tragicznie zmarłym górnikom.

Bojszowy - pomnik pamięci górników © Goofy601

Św. Barbara © Goofy601

Chyba najbardziej rzucającym się w oczy świadkiem miejscowej historii jest kościół Narodzenia Św. Jana Chrzciciela. A raczej teren wokół niego i cmentarz. Jest tu wskazane miejsce, gdzie w 1581r. wzniesiono drewniany, nieistniejący już kościół, a także miejsca pochówku właścicieli tutejszych ziem. Obecny, murowany budynek kościoła ma ok 110 lat.

Miejsce głównego ołtarza starego kościoła © Goofy601

Tablica © Goofy601

Płyta nagrobna właściciela Bojszów © Goofy601

Stare i nowe :) © Goofy601

Kolejny podpis mistrza kamieniarskiego do kolekcji ;)

Autor pomnika © Goofy601

W cieniu kościelnej wieży zrobiłem sobie dłuższą przerwę na jakiś mały posiłek, w międzyczasie zastanawiając się, jak ominąć centrum Tychów w drodze powrotnej. Mimo szczegółowej analizy mapy wyszło mi, że jakbym nie kombinował nie zdążę przed zmrokiem. Zatem pozostał mi powrót tą samą trasą.

Kombinowanie nad mapą ;) © Goofy601

Jeszcze tylko pamiątkowa fotka pod 600-letnim dębem Świętojanem i w drogę.

Dąb Świętojan © Goofy601

Powrót okazał się nie taki straszny. Wprawdzie znowu pod wiatr ale za to z górki ;) Dotarłem do domu w sam raz na pożywną kolację (albo późny obiad, jak kto woli ;) ) W tym całym zamieszaniu nie zauważyłem, że cały dzień jechałem w pełnym słońcu bez jakiegokolwiek kremu z filtrem. Kolarska opalenizna gwarantowana. Oj, będzie piekło... :P

Morały z dzisiejszego wyjazdu są dwa:
- należy dokładnie czytać gdzie ma się odbierać towar zakupiony przez internet ;)
- każdy pretekst do zrobienia dłuższej trasy jest dobry :P


Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Kończyce-Paniówki-Borowa Wieś-Śmiłowiec-Mikołów-Wilkowyje-Tychy-Bojszowy-Tychy-Wilkowyje-Mikołów-Śmiłowiec-Borowa Wieś-Paniówki-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
105.90 km 36.10 km teren
05:45 h 18.42 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:10.0
Podjazdy: m

Dzień Papie(r)ski ;)

Niedziela, 6 października 2013 · dodano: 17.11.2013 | Komentarze 1

Spontaniczne wyjazdy z reguły udają się najlepiej. Tak było i dziś. Przez cały tydzień planowałem, gdzie by tu wyskoczyć na rowerze w weekend. Miałem nawet kilka pomysłów. Potem była Masa, i wstępnie umówiłem się ze Skudem na wypad w kierunku Rud ( czyli zupełnie gdzie indziej niż pierwotnie planowałem ;) ). W sumie miało się wybrać kilka osób. Ostatecznie w dzień wyjazdu zostaliśmy we trzech Skud, Daniel i ja ;) Cel nadal pozostawał nieokreślony, gdy Daniel nieśmiało napomknął, że właściwie to miał dziś w planach odwiedzić pewną papiernię...

Papiernia w Boruszowicach od frontu © Goofy601


Tym sposobem, zaliczywszy jeszcze po drodze ruiny w Jasionie i okazały zespół pałacowy w Brynku, dotarliśmy pod bramy Boruszowickiej Papierni. Oczywiście była ona zamknięta i strzeżona. No ale przecież mieliśmy ze sobą speca, który nie jeden szykowny zabytek już podszedł. Nie mieliśmy złych zamiarów a nasze sakwy i plecaki zapewne nie pomieściły by dużej ilości złomu ;) Dodało nam to więcej odwagi by niepostrzeżenie, przez dziurę w płocie wemknąć się do tajemniczego i niedostępnego na co dzień świata produkcji papieru... :)

Tajemnicze zabudowania papierni © Goofy601


Nie muszę pewnie nadmieniać, że zakład od jakiegoś czasu już nie pracuje, z zabudowania mają mocno zabytkowy charakter. Inaczej by nas tu nie było ;)

Przeczesywaliśmy teren kawałek po kawałku, podziwiając przez zabrudzone okna i szczeliny w drzwiach przeróżne maszyny i instalacje bliżej nie określonego przeznaczenia.

A w pozamykanych halach © Goofy601


Minęliśmy składowisko odpadów z produkcji makulatury (ciekawe, ileż tego śmiecia zostaje po oddzieleniu papieru właściwego ;) ) oraz okazałe żelbetowe silosy z... drewnianą nadbudówką.

Odpady z makulatury © Goofy601


Odpady z makulatury - trochę tego jest © Goofy601


Hale boruszowickiej papierni © Goofy601


Silos z drewnianą wieżyczką © Goofy601


Zawędrowaliśmy też do niedużej piwniczki skrywającej potężnych rozmiarów zbiornik. Niesamowite wrażenie dawały wpadające przez otwarty sufit promienie słoneczne, odbijające się w zgromadzonej na podłodze wodzie i wszechobecna korozja :) Trudno to pokazać nawet na zdjęciu ;)

Podziemny zbiornik © Goofy601




Podreptaliśmy jeszcze zobaczyć chyba najbardziej charakterystyczny budynek kotłowni, ale ze względu na bliskość stanowiska ochrony, woleliśmy nie rzucać się w oczy.

Papiernia w Boruszowicach © Goofy601


Wycofaliśmy się więc z terenu papierni i pojechaliśmy sprawdzić co ciekawego kryje się po drugiej stronie lasu. Tu czekały na nas ruiny jakichś magazynów. Prawdopodobnie jeszcze z czasów produkcji materiałów wybuchowych. Wewnątrz ceglanych boksów z grubymi ścianami i lekkim stropem (lub bez stropu wogóle ;) ) Trafiliśmy na różne śmieci. Od materiałów budowlanych po bliżej nieokreślone chemikalia a nawet fragmenty aparatury ;)

Stare magazyny © Goofy601


Dach opadł już chyba jakiś czas temu ;) © Goofy601


Składowisko wszystkiego © Goofy601


Fragment większej całości © Goofy601


Stare magazyny © Goofy601


Zwiedzając po kolei każdą komorę trafiliśmy... znów na teren papierni ;) Tym razem od przeciwnej strony. Czemu by więc się nie rozejrzeć?

Papiernia w Boruszowicach © Goofy601


Brzozę postindustrialną znam, ale sosna?? © Goofy601


Skrzynia z odpowiednim opisem © Goofy601


Hala produkcji - zamknięta i bezpieczna © Goofy601


Zajrzawszy już praktycznie wszędzie gdzie się dało nie robiąc zbędnego zamieszania zdecydowaliśmy się na odwrót. W końcu panowie ochroniarze mają za pewne ciekawsze zajęcia na niedzielne popołudnie niż uganiać się za miłośnikami industrialnych zabytków ;)

Ponieważ mieliśmy jeszcze trochę czasu, padła propozycja odwiedzenia pobliskiej papierni w Kaletach. W sumie, czemu nie? Obiekt równie zabytkowy, choć w zdecydowanie gorszym stanie. No ale Daniel zna już to miejsce jak własną kieszeń, więc trafiła się okazja pozwiedzania z przewodnikiem :)

Do Kalet dojechaliśmy dobrze utrzymanym leśnym duktem, jakich pełno w tej okolicy. Piękne tereny do rowerowania w ciszy i spokoju. W tych lasach można by zniknąć na długie godziny ;)

Szybki "obiad" pod Biedronką i ruszyliśmy na zwiedzanie. Muszę przyznać, że Kalety zrobiły na mnie spore wrażenie. Kiedyś duży, nowoczesny zakład. Dziś większość budynków wygląda po prostu makabrycznie. Aż trudno uwierzyć, że produkcja trwała tu jeszcze w 1990 roku. (znaleźliśmy na to papiery :P )

Papiernia :) © Goofy601


Kiedyś pierwsza w Polsce :/ © Goofy601


Papiernia w Kaletach © Goofy601


Nieco powiększone wejście ;) © Goofy601


Jako, że zbliżał się wieczór zaczęliśmy zwiedzanie "Danielowej kieszeni" od dwóch chyba najlepiej zachowanych budynków.

Na pierwszy ogień poszła maszynownia. Pokaźna hala mieszcząca kiedyś zespoły turbinowe i inne urządzenia do produkcji pary technologicznej i ciepła, dziś stoi zupełnie pusta. Obrana dosłownie ze wszystkiego. Po bokach ostały się resztki tablic ze wskazaniami parametrów, ciekawie wykonane bo w kaflach :) W podłodze straszą natomiast dziesiątki otworów po rurociągach i fundamenty maszyn. Trzeba ostrożnie stąpać, bo następny poziom znajduje się dobre 6m niżej...

Hala maszynowni © Goofy601


Maszynownia - tablica przyrządów © Goofy601


Talica przyrządów © Goofy601


Kolejnym tajemniczym obiektem była kotłownia, do której weszliśmy przez... ogromną wyrwą w ścianie ;) Ściana była równie okazała, co potęgowało wrażenie. Wewnątrz zastaliśmy niestety pustkę. Jeszcze niedawno stały tu dwa kotły rusztowe w pięknej ceglanej obudowie z metalowymi ściągami. Teraz została tylko kupa cegieł :/

Kalety - "wrota" kotłowni © Goofy601


Pod sufitem resztki orurowania, betonowe leje zasypowe, ale kociołków brak. Rozejrzeliśmy się więc po pomieszczeniach przylegających.

Opustoszała kotłownia © Goofy601


Resztki kotłów © Goofy601


Leje zsypowe © Goofy601


Schodki trochę zakręcone ;) © Goofy601


Na tyłach kotłowni © Goofy601


I tu po raz kolejny okazało się, że jak dobrze w "kieszeni" poszperać to i coś nowego można znaleźć ;) Skudy wypatrzył niezbadany dotąd korytarz. Był wprawdzie mocno niedoświetlony, ale od czego mamy latarkę? Betonowymi schodkami dotarliśmy na galeryjkę w maszynowni. Tu prawdopodobnie znajdowała się nastawnia. Resztki pulpitu sterowniczego zdawały się to potwierdzać. Operator przez duże okno miał widok z góry na całą halę maszyn. Teraz zamiast okna straszyła wielka dziura, ale i widok był adekwatny ;)

Maszynownia - panorama © Goofy601


Centrum dowodzenia - nastawnia © Goofy601


W pomieszczeniu obok trafiliśmy na dobrze zachowaną łazienkę, szczątki rozdzielni 6kV oraz... posłanie bezdomnego ;) Nie chcąc nadużywać gościnności wróciliśmy do rowerów ;)

Były izolatory... ;) © Goofy601


Na dokładniejsze zwiedzanie pozostałych budynków czasu brakło. Zaczęło się ściemniać, a przed nami była jeszcze cała droga powrotna. Odpuściliśmy zatem tym razem obiecując sobie dokończenie innym razem.

Ten inny raz będzie musiał chyba nastąpić szybko, bo sądząc po tempie degradacji los papierni wydaje się przesądzony. Już teraz niektóre hale wyglądają jakby trzymały się tylko siłą woli...

Część jusz runęła © Goofy601


Prosimy nie dmuchać... ;) © Goofy601


Nic to, pora wracać. Droga do samych Tarnowskich Gór minęła nam ekspresowo "leśną autostradą". Dosłownie. 11km leśnej drogi, równej i praktycznie cały czas prostej. Licznik wskazywał cały czas pomiędzy 25 a 30 km/h ;).

Dalsza droga przez centrum to już prawie na pamięć, bo robiło się ciemno. Na koniec jeszcze trochę odprowadzania i domknąłem dzień z przebiegiem 105km. Jak na turystykę to wynik całkiem niezły ;)

Dzięki Panowie za ten arcyciekawy wyjazd. Za zaliczenie dwóch papierni jednego dnia powinni nam przyznać tytuł "Papierza". Honorowego chociaż ;)


P.S. Dla zainteresowanych - link do zdjęć Kaletańskiej Papierni z czasów, gdy oprócz ścian było tam jeszcze co oglądać ;)


Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Łabędy-Czechowice-Pyskowice-Łubie-Jasiona-Połomia-Brynek-Boruszowice-Nowa Wieś Tworoska-Mikołeska-Kalety-Tarnowskie Góry-Repty-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
161.50 km 7.00 km teren
08:43 h 18.53 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:13.0
Podjazdy: m

ZSRR, czyli kiedy człowiek się uprze ;)

Czwartek, 19 września 2013 · dodano: 27.10.2013 | Komentarze 3

Zabrze-
Sośnicowice-
Racibórz-
Rybnik... :P


To tak dla wyjaśnienia, gdyby ktoś się przeraził ;) A było to tak:

Od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie idea dłuższego wyjazdu. Ot pojechać gdzieś na dłużej z sakwami, namiotem... Powstała nawet całkiem niczego sobie koncepcja trasy. Skompletowałem sprzęt, zaopatrzyłem się w urlop, już miałem wyruszać... lecz plany pokrzyżowało załamanie pogody. Cóż, na zimność i wilgotność się nie nastawiałem ;)

By jednak coś z tego urlopu wycisnąć sporządziłem niewielką korektę planu, zachowując nawet kilka istotniejszych podpunktów pierwowzoru :)

Ruszam wczesnym rankiem bo przede mną daleka droga. Pogoda zgodnie z prognozą kapryśna, ale póki co na głowę się nie leje więc można śmiało jechać. Za Sośnicowicami rozpościerają się niezbadane rowerowo tereny. Pierwszy dłuższy postój w Rudach. Najpierw z powodu deszczu. Do tej pory jakoś lawirowałem między chmurami, teraz jednak dopadła mnie rzęsista mżawka, tak drobna, że momentalnie przenika ubranie. Jak pod prysznicem. Dobrze, że wynaleziono drzewa ;) Stacja wąskotorówki zamknięta (no bo kto by się gości spodziewał w czwartek z rana... ). Powiało chłodem więc pora na kurtkę. Manipulacja konfiguracją warstw i długości rękawów okaże się dziś kluczem do komfortu podróżowania. Będę tą czynność powtarzać wielokrotnie, ale z pozytywnym skutkiem :)

Nie nadużywając gościnności rozłożystego kasztanowca jadę rozejrzeć się po tutejszym zespole klasztorno-pałacowym. Sporo się pozmieniało od mojej ostatniej wizyty (w dzieciństwie :P ). W pamięci mam jeszcze ten obiekt w stanie raczej przyzwoicie utrzymanej ruiny. A tu proszę, remont jak się patrzy. Trafiłem tylko na jedną "znajomo" wyglądającą ścianę jeszcze nie odnowioną. Poza tym całość prezentuję się świetnie :)

Zespół Pałacowy w Rudach © Goofy601


Oprócz zabytków architektury Rudy słyną również z pięknego parku krajobrazowego Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich". Nie mam dziś w planach zagłębiać się w jego ostępy, ale w okolicy pałacu również można znaleźć kilka interesujących okazów. Np. Dąb Cysters - w wieku 450 lat jest najstarszym drzewem w parku. Ponad siedem metrów w obwodzie robi wrażenie :)

Dąb "Cysters" © Goofy601


Z chmurami nad głową, ale już bez deszczu ruszam dalej. Kierując się na Racibórz mijam kolejne miejscowości. W Nędzy trafiam na pozostałości po wąskotorówce. Bardzo charakterystyczny budynek dworca :)

Nędza :P © Goofy601


Dworzec kolei wąskotorowej © Goofy601


Opuszczam pagórkowate tereny by po raz pierwszy postawić oponę na rozległej raciborskiej równinie. Pogoda co jakiś czas chce mnie zmoczyć, ale silny boczny wiatr załatwia sprawę przeganiając chmurzyska, o dziwo nawet nie utrudniając jazdy :)

Na podbój ziemi raciborskiej :) © Goofy601


Po przekroczeniu kanału Ulga wjeżdżam do centrum. Czas na małe zwiedzanie.

Kanał Ulga © Goofy601


Już na wstępie wita mnie bogato zdobionym ogrodzeniem kościół pw. św. Jana Chrzciciela.

Koścół św.Jana Chrzciciela © Goofy601


Wieże i wieżyczki na ogrodzeniu wyglądają interesująco, podobnie jak neogotycki wizerunek kościoła. A to dopiero początek :)

Niedaleko głównej drogi znajduje się niedawno odrestaurowany Zamek Piastowski oraz Raciborski Browar. Data założenia wskazuje na bogatą tradycję.

Raciborski browar © Goofy601


Podjeżdżam przyjrzeć się dokładniej odnowionemu zamkowi. (wjazdem dla pracowników, a jakże ;)). Sympatyczny Pan koszący trawę zaprasza do bliższego zwiedzania, więc z jego błogosławieństwem ruszam dalej.

Zamek Piastowski w Raciborzu © Goofy601


Wokół brukowanego dziedzińca odnowione budynki browaru, część muzealno-wystawowa oraz przykuwająca uwagę już z ulicy strzelista kaplica zamkowa.

Kaplica zamkowa © Goofy601


Kaplica pw. św Tomasza Becketa została póki co wyremontowana jedynie z wierzchu, ale jej surowe wnętrze jest również godne uwagi. Poblakłe malowidła niekompletne ozdoby i wyszczerbiona posadzka ciekawie kontrastują z pachnącą nowością elewacją ;)

Witraż kaplicy zamkowej w Raciborzu © Goofy601


Do zakrystii? © Goofy601


Wnętrze kaplicy © Goofy601


Wnętrze prawdopodobnie też zostanie przywrócone do dawnej świetności. Na razie można tu zobaczyć wystawę fotograficzną o historii miasta i regionu.

Detal :) © Goofy601


Kolejny stylowy element :) © Goofy601


Niedawno odnowiona :) © Goofy601


Dając odpocząć nadwyrężonej baterii w aparacie ruszam dalej. Mijam rondo w biszkoptowatym kształcie, kolejny neogotycki kościół i powoli zmierzam w stronę starówki. Przejeżdżając brukowaną ulicą między starymi kamieniczkami dochodzę do wniosku, że Raciborzanie na brak kościołów raczej nie mogą narzekać. Po lewej kolejny, urokliwie porośnięty bluszczem :)

Kościół pw. Ducha Świętego © Goofy601


Błądząc trochę po starókowych zakamarkach docieram w końcu na rynek. Na samym środku okazała Kolumna Maryjna. Trochę przypomina mi to czeskie miasteczka. Tam mają duże zamiłowanie do kolumn na rynkach :) W sumie trudno się dziwić. Do Czech stąd bliżej niż dalej...

Poza tym, na rynku kamieniczki nowsze i starsze oraz... kolejne dwa kościoły :P

Raciborski rynek © Goofy601


Kościół wniebowzięcia NMP w Raciborzu © Goofy601


Kościół św. Jakuba i Pawła © Goofy601


Jakoś długo mnie deszcz nie nękał, więc teraz postanowił nadrobić ;) Zjeżdżam schronić się przed mżawką pod najbliższy daszek. Popijam ciepłą herbatę z termosu i obserwują przemykających przez rynek Raciborzan. Sporo osób na rowerach :) W powietrzu unosi się zapach świeżego tytoniu z pobliskiego shisha klubu...

Raciborska starówka © Goofy601


Na raciborskim rynku znaleźć można budynki z wielu epok. Odniosłem też wrażenie, że nie ma tu tak popularnej ostatnio negacji PRL-u. Pamiątkowe tablice czy chociażby malowanki ścienne są tu obecne do dziś i nikomu nie przeszkadzają :)

Duch minionej epoki? :) © Goofy601


Deszczyk ustał, pora pomyśleć co dalej. Z mapy wyczytałem kolejną atrakcję - "eklektyczne kamienice". No to jedziemy :)

Prawdę mówiąc gdyby nie wpis na mapie to bym nawet tych kamienic nie zauważył, bo pełno takich w Zabrzu, Gliwicach, czy chociażby w Bytomiu. Można jednak założyć, że na tle zabytkowej zabudowy Raciborza mogą one stanowić coś odmiennego. Prezentują się też całkiem sympatycznie :)

Eklektyczne kamienice w Raciborzu :) © Goofy601


Odwiedzając Racibórz nie mogłem oczywiście nie odwiedzić fabryki Rafako - jednego z największych producentów kotłów w kraju. Zwiedzanie niestety niemożliwe :P

Pod siedzibą Rafako © Goofy601


Mijam rowerową obwodnicę miasta i kierują się na wschód. Tam znajduje się kolejny z obowiązkowych punktów dzisiejszej wycieczki - Zbiornik Racibórz Dolny.

Raciborska obwodnica rowerowa :) © Goofy601


Mostek nad kanałem Ulga © Goofy601


Olbrzymi zbiornik przeciwpowodziowy będzie miał za zadanie gromadzenie większej ilości wody z Odry. Ma to uchronić przed zalaniem miasta położone w jej dalszym biegu (Racibórz, Opole, Wrocław). Na obszarze zalewowym znalazły się dwie wsie - Nieboczowy i Ligota Tworkowska. Obie zostaną zlikwidowane a mieszkańcy przesiedleni. Prace budowlane już trwają, więc może to być ostatnia szansa odwiedzić je w pierwotnej lokalizacji.

Budowa zbiornika Racibórz Dolny © Goofy601


W drodze do Nieboczów przedzieram się najpierw przez teren dawnych żwirowni. Między polami uprawnymi pełno dawnych wyrobisk, w których zebrała się woda tworząc urokliwe jeziorka. O cały obszar dba miejscowe koło wędkarskie.

Dróżka między stawami © Goofy601


Będzie zbiornik, a tym czasem © Goofy601


Gdy zbiornik zostanie uruchomiony ta wędkarska enklawa przejdzie do historii. Póki co cieszy oko i koi panującym tu spokojem :)

Po krótkim taplaniu w błocie docieram do Nieboczów. Mimo, że część mieszkańców nie opuściła jeszcze swoich domów, to miejscowość sprawia wrażenie wymarłej. Może to przez tą pogodę... Opuszczone gospodarstwa, częściowo wyburzone domy, mrzwka... nie nastraja to optymistycznie.

Zostaną zrównane z ziemią © Goofy601


Do wyburzenia © Goofy601


Koścół w Nieboczowach © Goofy601


Jak później doczytałem teren zbiornika nie zostanie zalany zaraz po ukończeniu budowy, ale dopiero po wyczerpaniu złóż kruszywa. W okolicy działa jeszcze kilka pokaźnych żwirowni, więc można się tego spodziewać za jakieś 20-30 lat ( lub przy najbliższej powodzi), ale ludzie są wysiedlani już teraz.

Miałem jeszcze odwiedzić Ligotę Tworkowską, ale pobłądziłem wśród tych żwirowni i wylądowałem w Lubomi. Do tego znów pogonił mnie deszcz, więc nie chciało mi się już wracać. Tym razem przypadało konkretniej więc zaszyłem się na przystanku autobusowym. Na kuchence turystycznej ugotowałem sobie szybką zupę ( w końcu jakiś obiad trzeba zjeść), a przechodzący obok Pan Złomiarz rzucił w przelocie "Smacznego" :P Jakbym miał więcej tej zupy to pewnie bym się podzielił, a tak... ;)

Zaraz po krzepiącym posiłku pogoda zrobiła się bardziej przystępna, ba, nawet wyszło pierwsze dzisiaj słońce :P Nie tracąc czasu i widząc czające się na horyzoncie chmurzyska ruszam dalej. Wykorzystam to "okienko pogotowe" ;)

W Lubomi trafiam na pierwszy solidny podjazd. Tak, skończyło się jeżdżenie po płaskim, teraz będzie górzyście. Pnę się więc powoli pod górkę mijając kolejne domki. Zastanawia mnie jeden powtarzający się szczegół. Po chwili już wiem jaki. W starych domach w frontowej ścianie widzi się czasem wmurowywaną kapliczkę. Ot, taki religijny detal. Otóż w Lubomi kapliczkę posiadają nieomal wszystkie domy. Starsze i nowsze. W tych uboższych i bardziej zaniedbanych zachowała się "pokapliczkowa" wnęka. W większości jednak są to jednak skromniejsze lub bogatsze, ale kompletne kapliczki. Nawet w domach dopiero co wybudowanych. Ktoś potrafi wytłumaczyć ten kapliczkowy fenomen? ;)

Lubomia - domowa kapliczka © Goofy601


Lubomia - kapliczki © Goofy601


W nowym domu nie mogło zabraknąć... kapliczki ;) © Goofy601


Zabudowania znikają mi z oczu, a podjazd zdaje się nie mieć końca ;) Ale co tam, jest słoneczko jedzie się przyjemnie.

Pierwszy poważny podjazd ;) © Goofy601


Sinusoidalnie, w górę i w dół docieram do Rydułtów nad którymi dumnie góruje Hałda Szarlota :)

Jej wysokość Szarlota :) © Goofy601


Słońce oraz silny wiatr w plecy towarzyszy mi aż do samego Rybnika. Wreszcie jest okazja zobaczyć zalew i elektrownię z bliska :)

Brzegiem jeziora Rybnickiego © Goofy601


Elektrownia Rybnik © Goofy601


Ścieżką rowerową dało by się pewnie objechać jezioro dookoła, ale nie mam na to czasu. Jadę pod elektrownię, która z bliska wydaje się jeszcze bardziej ogromna :)

Zawsze duże wrażenie robi na mnie oglądanie chłodni kominowych z bliska. Mimo że nie powinno mnie to dziwić, to ciągle zaskakuje mnie, że te kolosy stoją na takich cienkich słupkach :P

Podstawa olbrzymiej chłodni :) © Goofy601


Powoli żołądek zaczyna się domagać "drugiego dania", zjeżdżam więc na stację na zasłużonego hot doga. 5 minut później dogania mnie czarna chmura. Z ciepłego i suchego wnętrza stacji obserwuję jak zacinający deszcz zalew rower stojący głęboko pod dachem :P To się nazywa mieć szczęście ;)

Gdy tylko skończyłem się posilać deszcz odpuścił, a gdy zbierałem się do odjazdu zostały po nim tylko strumienie płynące po chodnikach ;) Kierunek Gliwice...

I po deszczu :) © Goofy601


Początkowo ostrożnie by się nie ochlapać. W Ochojcu okazuje się, że tu w ogóle nie padało. Mogę zatem zwiększyć tempo :)

Kierunek Gliwice © Goofy601


Robi się już późno więc bez ociągania się odbijam na Knurów. Tu trafiam na ciekawą miejscówkę pod autostradą A1.

Knurów - autostrada "od spodu" ;) © Goofy601


Z Knurowa już blisko do Przyszowic, gdzie tradycyjnie zatrzymuję się na herbatkę i ostatnie kanapki przed domem. Teraz już tylko lampki i ostatni etap, który przejeżdżam już na "autopilocie" tzn. błądząc myślami gdzieś tam ;)

Tak oto zakończyła się kolejna całodniowa wycieczka, podczas której nieoczekiwanie udało się prawie wyrównać ustanowioną niedawno życiówkę, zaliczyć kilka nowych gmin, no i przede wszystkim zobaczyć mnóstwo ciekawych miejsc :)

Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Ostropa-Sośnicowice-Trachy-Now Wieś-Bargłówka-Rudy-Jankowice-Szymocice-Nędza-Babice-Markowice-Racibórz-Nieboczowy-Lubomia-Kronowac-Rzuchów-Rydułdowy-Rybnik-Golejów-Ochojec-Wilcza-Kuźnia Nieborowska-Knurów-Gierałtowice-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
163.00 km 3.30 km teren
08:41 h 18.77 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

Oświęcim - czyli po nitce do kłębka ;)

Sobota, 24 sierpnia 2013 · dodano: 31.08.2013 | Komentarze 7

Wolna sobota, piękna pogoda, nic tylko wyruszyć na jakąś dłuższą wycieczkę:) Na początek postanowiłem odnaleźć miejscówkę przyuważoną na blogu djk71. Już od ostatniej wizyty w Kobiórze myślałem by dotrzeć w miejsce drugiego znanego mi podobozu KL Auschwitz.

Zaopatrzywszy się w mapy ruszyłem skoro świt w kierunku Halemby. (Po raz pierwszy od dawna udało mi się wyjechać o założonej godzinie :P ) Po drodze wstąpiłem odwiedzić pana Godulę, którego dom powoli wyłania się z przydrożnego pagórka. Od ostatnich odwiedzin został odkopany spory fragment "zamku". Stanęła też nowa tablica :)

Rudzki zamek coraz lepiej odkopany © Goofy601


Mijając kilka dzielnic Rudy Śląskiej, właściwie bez kłopotu trafiam pod tablicę upamiętniającą miejsce obozu pracy - Arbeitslager Althammer.

Miejsce pamięci podobozu Auschwitz - Abreitslager Althammer © Goofy601


Dziś mamy tu zadbany skwer z widokiem na Elektrownię Halemba, której budowę rozpoczęli właśnie więźniowie w/w obozu. Po barakach (na szczęście) pozostał jedynie fundament. Sądząc po częściowo rozebranych chłodniach elektrownia również ma się powoli ku końcowi.

Ruszyłem dalej mijając kopalnię Halemba. W międzyczasie w głowie zaczął kiełkować pewien pomysł...

Kopalnia Halemba © Goofy601


Jako, że drugim celem na dziś było zwiedzanie Tychów ruszyłem w upatrzonym wcześniej na mapie kierunku. I po raz kolejny wpadłem w pułapkę niezawodnej zazwyczaj mapy "Województwo Śląskie 1:100 000". Już kiedyś dałem się nabrać jadąc do na Giszowiec. Między Starą Kuźnicą a Starymi Panewnikami ma być rzekomo asfaltowa droga którejś tam kategorii. W rzeczywistości jest tak:

No i gdzie ta droga? ;) © Goofy601


Co jest? Czyżbym pomylił drogę jadąc z mapą? Dla pewności odpaliłem GPS w telefonie (ostatnio nie miałem takich udogodnień ;) ). Chwilę łapał sygnał, ale wkrótce potwierdził - Jesteś na dobrej drodze, asfaltowej. Hmmm, czyżby?

Lokalna droga asfaltowa :P © Goofy601


Wkurzyłem się nieźle, przebijając się przez jak najbardziej realną piaszczystą hałdę do miejscowości Kłodnica. Tu Zwracam się z apelem do wydawnictwa Compass - poprawcie to czym prędzej! :P

W prezencie od wydawcy mapy trafił mi się zatem gratis objazd przez Kochłowice, a także spory podjazd ;) Ale nie ma tego złego. Przy postoju na drugie śniadanie kiełkujący dotychczas pomysł nabrał realnego kształtu...

No i jest pomysł na wycieczkę ;) © Goofy601


"A może by tak odwiedzić miasto w którym obozowa tragedia miała swój początek?" I tak miałem jechać w podobnym kierunku.

Ruszyłem więc w stronę Tychów. Mapa tym razem nie zawiodła. Jeszcze w Kochłowicach trafiłem na powiew rowerowej cywilizacji - odseparowany od jezdni, oznaczony DDR :) I tak przez ponad 4km :D

Ścieżka rowerowa w Kochłowicach © Goofy601


Minąłem też najprawdziwsze Wilkowyje :P

Prawdziwe Wilkowyje :) © Goofy601


I inne ciekawe miejsca :)

Zabytkowy mostek © Goofy601


W Tychach zmiana nogawek na krótkie. Zrobiło się przyjemnie ciepło, z zapowiadanych chmur nic nie będzie ;) Przesiadłem się na dużo wygodniejszą mapę 1:50 000 "Tychy Pszczyna i okolice". Jak się okazało "okolice" sięgają dosyć daleko. W sam raz dla potrzeb dzisiejszej wycieczki :)

Tychy postrzegałem dotąd jako równo rozmieszczone olbrzymie blokowisko. Przy bliższym poznaniu okazuje się jednak, że bardzo się myliłem. Miasto, zwłaszcza w jego starszej części jest bardzo przemyślnie zaprojektowane. Jest dużo przestrzeni, szerokie chodniki, zadbane skwery i parki, rzeźby, fontanny, itp. Całość przecięta z prawej do lewej oraz z góry do dołu dwiema "głównymi" ścieżkami rowerowymi. Szlaków na mapie jest znacznie więcej, ale nie miałem czasu sprawdzić ;) Przejechanie miasta "w poprzek" dało mi odczuć, że o rowerzystów to tu raczej dbają :)

Tychy mają ścieżki rowerowe :) © Goofy601


Rzeźba w Tychach © Goofy601


Fontanna na placu Baczyńskiego © Goofy601


Sielanka skończyła się w momencie dojazdu do remontowanego odcinka S1-ki. Ekrany, wykopy itd. Po drugiej stronie czekał na mnie czerwony leśny szlak, który doprowadził mnie pod samą fabrykę FIAT-a. Jak szybko mijają kilometry gdy się zmieni mapę z "setki" na "pięćdziesiątkę" :P

Do Fiata w lewo :) © Goofy601


Rozległe tereny fabryczne, będące przedmiotem sporu między Tychami i Bieruniem, minąłem szybko. Przez płot niewiele było widać, a droga praktycznie pusta więc żal było stawać ;) Od rana towarzyszył mi czołowy wiatr. Szczęśliwie niezbyt mocny, więc zamiast przeszkadzać przyjemnie chłodził :)

Bieruń wita :) © Goofy601


Tym sposobem dojechałem do Bierunia. Szczerze powiem - miasto mnie urzekło :) Może dlatego, że patronuje mu św. Walenty. Nie da się ukryć, że zabytkowe uliczki i panujący wokół porządek tworzą wspaniały klimat. Czuje się, że mieszkańcy lubią swoje miasto.

(nie)Zwykły płot na budowie :) © Goofy601


Na początek obejrzałem drewniany kościółek pod wezwaniem patrona miasta. Podobno znajdują się w nim relikwie świętego. Nie było mi dane sprawdzić, bowiem właśnie rozpoczynała się ceremonia zaślubin. Ogólnie ślubów minąłem dziś sporo ;)

Św. Walenty - patron Bierunia © Goofy601


Drweniany kościów św. Walentego © Goofy601


Drewniany kosciół w Bieruniu © Goofy601


Kościelna wieża © Goofy601


Nie chcąc przeszkadzać udałem się na rynek wypić herbatkę w towarzystwie Utopców ;)

Z bieruńskimi utopcami :) © Goofy601


Bieruński Utopiec © Goofy601


Palenie w miejscu publicznym??? © Goofy601


Rynek w Bieruniu © Goofy601


Czyżby prawdziwie rowerowe miasto? © Goofy601


Siedziało się przyjemnie, ale czas najwyższy ruszać w kierunku Małopolski ;) Ostatni odcinek do "granicy" mapa wskazała, że będę musiał pokonać główną drogą. Średnio mi się to uśmiechało, ale przecież unikałem jej jak długo mogłem. Chwilę później okazało się, że Bieruń jednak zasługuje na miano rowerowego miasta bo dba o swoich rowerzystów. Do samej granicy gminy prowadziła mnie elegancka ścieżka rowerowa, w większej części poprowadzona w dużym oddaleniu od ruchliwej ulicy. Taką jazdę to ja rozumiem :D

Ścieżka do samej granicy województwa :) © Goofy601


Kopalnia Piast © Goofy601


Dla każdego coś miłego :) © Goofy601


Patrząc na wąską szosę i zagęszczenie samochodów zacząłem rozumieć ideę powstania rowerówki. Tu jest tak wąsko, że by się po prostu nie dało wyprzedzać. Niemniej są miasta, którym taki stan rzeczy nie przeszkadza ;)
Ścieżka doprowadza mnie aż do mostu na Wiśle :)

Most kolejowy na Wiśle - granica © Goofy601


Tak oto wtoczyłem się na ziemie Małopolską :)

Małopolskie wita © Goofy601


Rowerówki tu wprawdzie już nie ma, ale za to nazwa ulicy jaka zacna :D

Ul. Śląska © Goofy601


Do Oświęcimia dotarłem chwilę później.

No i najechałem Oświęcim :) © Goofy601


Nagrodziłem się batonikiem za dobrze wykonane zadanie i ruszyłem na zwiedzanie miasta :)

Soła © Goofy601


Miasto nad Sołą, mimo ciemnych kart w historii, również prezentuje się ciekawie. Jest co pozwiedzać, zwłaszcza w starszej części :)

Kościół NMP w Oswiecimiu © Goofy601


Oświęcimski Zamek © Goofy601


Kościół pw. św. Maksymiliana © Goofy601


Śe. Maksymilian © Goofy601


Rózne takie drobiazgi ;) © Goofy601


Urząd miejski w Oświęcimiu © Goofy601


Oświęcimski rynek - w remoncie ;) © Goofy601


Szkoła salezjańska © Goofy601


Zwiedziwszy starówkę zgłodniałem trochę. Zatrzymałem się więc na stacji benzynowej niedaleko zakładów chemicznych Synthos Dwory.

Siedziba Synthos Dwory © Goofy601


Najwyższy czas na ciepły posiłek :D Podwójny hot dog załatwił sprawę obiadu ;) W toalecie bardzo przydatny wynalazek - wieszak na kask :)

Przydatny wynalazek :) © Goofy601


Z pełnym brzuchem, zregenerowany pożegnałem centrum miasta i ruszyłem na spotkanie z bardziej posępnymi pamiątkami z przeszłości.

Auschwitz © Goofy601


Z racji środka transportu oraz bądź co bądź niestosownego ubioru nie liczyłem na możliwość zwiedzania. Jednak to co zobaczyłem pod wejściem do muzeum skutecznie zniechęciło mnie nawet do próby zobaczenia słynnej bramy obozowej. Wycieczki, kolejki, pamiątki... I cóż z tego, że zwiedzanie bezpłatne. Całe autobusy ludzi, pełne parkingi (już płatne ;) ), parkingowi zaganiający samochody z ulicy by zaparkować właśnie u nich... tragedia :/ Zadowoliłem się tym co widać przez płot ;)

Auschwitz - wieża wartownicza © Goofy601


Okienko, trochę uszkodzone © Goofy601


Muzeum Auschwitz © Goofy601




Podjechałem jeszcze w kierunku Brzezinki. Mając ciągle przed oczami wspomniane wcześniej "mrowisko", myślałem, że i tu trafię na to samo. Gdy jednak z za zakrętu wyłoniła się brama obozowa, widok po prostu wbił mnie w ziemię...

Brama obozowa w Brzezince © Goofy601


Niby człowiek coś tam czytał, niby wie o co chodziło, jak to wyglądało... mimo to nie zdawałem sobie sprawy ze skali zjawiska. Olbrzymi teren a po obu stronach bramy jak okiem sięgnąć drut kolczasty i baraki...



W oczy rzuca się surowość formy i niezwykła geometryczna regularność całego kompleksu. Budynki ustawione jak od linijki. Jak trybiki w precyzyjnej maszynie...



Gdy próbowałem objechać teren obozu miałem wrażenie, że jest to olbrzymi obszar. Jednak gdy zestawić z tym ilość przetrzymywanych tu więźniów...:/



Nie będę silił się na jakieś patetyczne puenty czy refleksje. Z pewnością napisano już na ten temat wiele. Powiem tyle, że jako osobie nieobeznanej dokładniej z tematem obóz w Brzezince zrobił na prawdę duże wrażenie.









Uf. Emocje opadły, spojrzałem na licznik - 90km. Pora wracać. Trasę wytyczyłem przez mniejsze miejscowości by mieć spokój z ruchem samochodowym. Ze względu na ilość kilometrów plan zakładał dojazd do Tychów, a później się zobaczy ;) Gdy tylko skierowałem się w odpowiednią stronę poczułem nagły przypływ "mocy" Dopiero po chwili zorientowałem się, że wiatr, który męczył mnie przez pierwsze pół dnia teraz stał się moim sprzymierzeńcem. I to jak?! Jakby wszystkie Biberowe "wiatru w plecy" skumulowały się właśnie teraz ;)

Przełączyłem licznik na zegarek, by nie demotywować się przebytym kilometrażem i ruszyłem równymi małopolskimi asfaltami w kierunku Tychów. Prędkość utrzymywała się lekko w granicach 29-30km/h, bez specjalnego wysiłku. Tak jechać to ja mogę :D

Gładkim asfaltem w stronę domu :) © Goofy601


Po dwóch godzinkach już widać Tychy. Teraz tylko przeprawić się przez miasto. Tego akurat nie lubię, ale przynajmniej pozwiedzam sobie teraz "z dołu do góry" ;)

Strefa ekonomiczna w Tychach © Goofy601


Trolejbusik :) © Goofy601


Brakuje tylko wielkiego ognistego oka :P © Goofy601


Główną ścieżką rowerową w kierunku północnym dotarłem pod browar. W świetle zachodzącego słońca prezentował się całkiem nieźle. Zwłaszcza baterie tankofermentatorów :)

Tyskie tankofermentatory © Goofy601


Piwne autko ;) © Goofy601


Korzystny wiatr sprawił, że miałem jeszcze sporo siły. Na tyle by zaryzykować powrót do domu :) Tak więc z wiatrem w kierunku Mikołowa. Parę razy już tędy przejeżdżałem, a jeszcze mnie zawitałem na rynek. Dobra okazja by to zmienić :)

Mikołowska starówka © Goofy601


Rynek w Mikołowie © Goofy601


Klimatyczne miejsce. Pełno ławeczek a prawie wszystkie zajęte. przy co drugiej stoi rower ;) Gdy się już w końcu gdzieś usadowiłem poczułem pierwsze oznaki zmęczenia. Zdusiłem je pół-tabliczką czekolady :P

Do Zabrza już znana mi dobrze trasa. Szerokie pobocze, z górki i z wiatrem. No czego chcieć więcej? Zachodu słońca? Proszę bardzo :P

Gdzieś w drodze do Zabrza © Goofy601


Zachód słońca nad Sośnicą ;) © Goofy601


Na Makoszowach słonko schowało się zupełnie i zrobiło się od razu chłodniej. Zrobiłem więc krótki postój na wydłużenie nogawek i montaż oświetlenia ;) Ostatni etap wieczornie przez Zabrze przejechałem już na autopilocie ;)

Przed 21:00 byłem w domu. Włączyłem licznik, a on wyświetlił taką oto informację:

Wisienka na torcie :P © Goofy601


Tak więc Panie i Panowie mamy nową "życiówkę" :D Co najciekawsze nie umieram, i mam się całkiem ok. Przyjmuję to jako dobry znak na następne wyjazdy :)

Trochę statystyki:
- 12,5 godz. poza domem
- ponad 8 godz. jazdy
- do Oświęcimia - 6 godzin
- z Oświęcimia - 4,5 godziny (dobry wiatr:) )
- pierwszy raz w Małopolskim
- 4 nowe gminy do kolekcji :P

Rokitnica-OMG-Biskupice-Ruda-Nowy Bytom-Wirek-Halemba-Stara Kuźnica-Kłodnica-Kochłowice-Stare Panewniki-Zarzecze-Kopaniny-Wilkowyje-Tychy-Bieruń-Babice-Oświęcim-Brzezinka-Harmęże-Wola-Międzyrzecze-Bojszowy Nowe-Świerczyniec-Tychy-Wilkowyje-Mikołów-Śmiłowice-Borowa Wieś-Paniówki-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
104.90 km 10.80 km teren
05:28 h 19.19 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

Na podbój Jury :)

Czwartek, 15 sierpnia 2013 · dodano: 23.08.2013 | Komentarze 0

Tak, tam mnie jeszcze nie było ;) Ale po kolei...

Już na piątkowej Masie zrodziła się idea by wykręcić coś większego. Temat powoli dojrzewał, terminy się ustalały, ostatecznie wszystko wyklarowało się we wtorek wieczorem - Jedziemy na Jurę! Póki co w składzie,Daniel - przewodnik i ja, hmm turysta :P Zobaczymy kogo jeszcze uda się zarazić pomysłem :)

Dzień wolny więc mamy sporo czasu na rowerowe szaleństwo. Pogoda wyśmienita, po niebie przemykają chmurki, temperatura w okolicach 20'C :) Przezornie uzupełniłem niedobory witaminy "S", wyszło średnio, ale może nie będę przysypiać po drodze ;)

Na miejscu zbiórki stawiła się zacna ekipa złożona z Guśka, Janka, Daniela oraz Serafia.Zatem będzie wesoło. Ostatnie pompnięcia w opony i w drogę :)

Humory dopisują więc pierwszy etap idzie całkiem sprawnie. Docieramy do Świerklańca a chwilę później do Ożarowic. Dobrze było obwołać Daniela przewodnikiem - tu skrót, tam polna ścieżka... nie przypuszczałem, że na Pyrzowckie lotnisko można dotrzeć tak szybko :P Tu pierwszy odpoczynek.

Zdobywcy lotniska ;) © Goofy601


Pod płotem © Goofy601


Oglądamy startujące samoloty oraz trening kolarzy. Wszak asfalty należą tu do wyjątkowo gładkich :)

Przejazd stadny ;) © Goofy601


No i wyrwał się z klatki ;) © Goofy601


Jako że dalszą trasę zna tylko nasz Przewodnik zdajemy się na niego licząc, że wie gdzie nas wiedzie ;) Obiecał nie przemęczać nas za bardzo więc spoko :)

Leśna premia :) © Goofy601


Po długiej "leśnej premii" napotkane bociany wskazały nam gdzie można kupić coś odpowiedniego na obiad. Dzień świąteczny, więc otwarty sklep nie jest czymś oczywistym ;)

Boćki © Goofy601


Zaczynają się pierwsze podjazdy, na horyzoncie widać góry, jedzie się pięknie. Gładki asfalt tylko zachęca by mocniej przycisnąć na zjazdach :)

Prosto przed siebie :P © Goofy601


Gdy jest w dół, jest dobrze :) © Goofy601


W Brudzowicach przekraczamy S-jedynkę w jedynym słusznym miejscu. Kawałek dalej ciekawy kościółek.

Kościół pw. Narodzenia NMP w Brudzowicach © Goofy601


Podjazdy zaczęły się robić bardziej strome. Za to te zjazdy... :D Tu należą się gratulacje Przewodnikowi za dobór trasy - ostro pod górę dłuuuugo w dół, czyli tak jak lubię :)

Zjaaazd! :D © Goofy601


Trafiają się też ciekawe odcinki szutrowe.

Szutrowy podjazd, ale jaki piękny... ;) © Goofy601


Generalnie na brak urozmaicenia terenu nie możemy narzekać ;) Podobnie z pięknymi widokami :) Tym sposobem docieramy do Myszkowa, gdzie zbieramy siły, uzupełniamy kalorie i na spokojnie planujemy dalszą trasę.

Pić-stop pod sklepem w Myszkowie © Goofy601


To gdzie byśmy jeszcze mogli podjechać...? ;) © Goofy601


Dla poprawienia komfortu podróży wszystkich uczestników wycieczki zapada decyzja o powrocie pociągiem. Nie musimy się zatem spieszyć, możemy cieszyć się urokami Jury tak długo jak nam się podoba :)

"Uroki Jury" nie każą na siebie długo czekać. Parę kilometrów na Myszkowem wyrasta przed nami podjazd-gigant. Góra Włodowska. Przed atakiem szczytowym robimy krótki postój w lesie by omówić wszystkie "za" i "przeciw" ;)

Jeszcze tylko jeden mały podjazd... :P © Goofy601


W końcu jednak ruszamy i atak kończy się sukcesem. Góra zdobyta :D W nagrodę możemy sobie pozwiedzać opuszczoną chatkę :)

Chatka Daniela © Goofy601


Był piec © Goofy601


Struktura ściany ;) © Goofy601


Genialna lokalizacja. Aż by się chciało taką na lato. Z drzwiami oczywiście ;)

Nawet prąd był :) © Goofy601


Do celu zostało jeszcze kilkanaście kilometrów. Motywacja w zespole słabnie, ale nie znika ;) Pojawiają się wątpliwości czy aby nie zabłądziliśmy i nie wyjedziemy gdzieś w okolicach Miasteczka Śląskiego. Cóż... magistrale kolejowe wszędzie wyglądają podobnie :P

Tymczasem na horyzoncie już pojawiają się pierwsze skałki. Tak tak, nie widzieliśmy ich wcześniej, pewnie stąd wątpliwości ;) Wkrótce pojawia się też duża zielona tablica z napisem Rzędkowice. Znaczy jesteśmy na miejscu! Prawie... jeszcze tylko mały kamienisty podjazd ;)

Ale co tam podjazd gdy wokół tyle pięknych form skalnych, których nazwy zna jedynie nasz Przewodnik ;) No i może jeszcze zwisające na linach postacie :P

Palec... Serafina? :P © Goofy601


Skałki Rzędkowickie © Goofy601


Skałki Rzędkowickie 2 © Goofy601


Skałki Rzędkowickie 3 © Goofy601


Skałki Rzędkowickie 4 © Goofy601


Skałki Rzędkowickie 5 © Goofy601


Okaz lokalnej fauny :P © Goofy601


Wąską ścieżką przedzieramy się wśród ostańców pod najważniejszą dziś - Skałę Słoneczną, pod którą przyjdzie nam odpoczywać :)

Skała Słoneczna © Goofy601


Najpierw padliśmy pokotem na polanę by odzyskać nieco sił po wyczerpującej mimo wszystko jeździe. Oczywiste było jednak, że jedzonko nie zrobi się samo ;) Mniej zmęczoną częścią udajemy się zatem po drewno.

Pad płaski zwany regeneracją ;) © Goofy601


A cóż my tu mamy? :) © Goofy601


Opał :) © Goofy601


Z tej bezkształtnej sterty wkrótce powstaje zgrabne ognisko a na nim pieką się zakupione wcześniej kiełbaski. Mniam :)

No i mamy ognicho © Goofy601


No i mamy obiadek :) © Goofy601


Serafin raczy się racją żywnościową. Zapach dobywający się z kuchenki sprawia, że wszyscy czujemy się jakbyśmy jedli kurczaka z warzywami :P W pozytywnym znaczeniu oczywiście :)

Z pełnym brzuszkiem wypadało by trochę pozwiedzać. Skałka wygląda na wysoką i dostępną tylko dla twardzieli/lek na linach. Ale cóż to...



Jeśli ona może to my też możemy! Ruszamy na górę :D

Daniel pokazuje nam ścieżkę dla Ludzi Niepająków dzięki czemu w kilka chwil możemy spojrzeć na polanę z zupełnie innej perspektywy ;)

Heej tam na doleee! ;) © Goofy601


Skały "od środka" też prezentują się niczego sobie :)

Skalne okienko © Goofy601


Skalne okienko x2 © Goofy601


Ciekawe kolory :) © Goofy601


Że widok wspaniały to już chyba dodawać nie muszę. Zdjęcia oddadzą to lepiej:)

Widok ze Skały Słonecznej © Goofy601


Góra Zborów © Goofy601


Lasy Jurajskie :) © Goofy601


Wracamy na dół, a gdy ognisko przygasa zbieramy się w drogę powrotną. Rzędowickie skałki żegnają nas słoneczną kolorystyką :)

Zachód słońca na Jurze © Goofy601


Zachód słońca na Jurze 2 © Goofy601


Zregenerowani szybko docieramy na dworzec w Myszkowie. Tu po rozszyfrowaniu (trzykrotnym) rozkładu jazdy oczekujemy na przyjazd pociągu.

No to czekamy na pociąg ;) © Goofy601


Przejechało ich w sumie kilka, ale nie raczyły się zatrzymać. Poza tym i tak nie przypadły nam do gustu ;)

Ten nie. Jest zbyt kanciasty ;) © Goofy601


W końcu nadjechał ten właściwy

O, ten będzie odpowiedni :P © Goofy601


Od tego momentu zaczęła się ponad godzinna droga powrotna do Zabrza. Koleje Śląskie po raz kolejny udowodniły, że u nich cuda się zdarzają, że bilet do Zabrza może być o 3 złote droższy niż do Gliwic, że da się upakować 12 rowerów w wagonie trzyroweowym, że początkowo poirytowany Pan Konduktor jest w gruncie rzeczy sympatyczny da się wciągnąć w rowerową integrację :) Z takimi kolejami nie sposób się nudzić :P

Szczęśliwie docieramy do Zabrza, gdzie żegnamy się z Guśkiem i Jankiem. Jest już ciemno a ja pierwszy raz mam okazję zobaczyć wyremontowany dworzec :P Znana już na pamięć trasa do mikulczyckich włości Serafina mija w mgnieniu oka. Stąd do Rokitnicy już kawałeczek. Licznik przekracza setkę. Piękne ukoronowanie dzisiejszego wyjazdu :D

Podsumowując, cały dzień spędzony doborowym towarzystwie w nieznanych zakątkach Jury. Wspaniałe zjazdy, kilka mocnych podjazdów. Kolejna stówka na liczniku... Ja chcę jeszcze raz! :D

Rokitnica-Helenka-Stolarzowice-Stroszek-Radzionków-Orzech-Świerklaniec-Brynica-Ożarowice-Zendek-Brudzowice-Dziewki-Podbagnie-Pińczyce-Huta Stara-Pustkowie Lgockie-Myszków-Góra Włodowska-Rzędkowice-Góra Włodowska-Myszków-pociąg-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica.
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
124.40 km 13.00 km teren
06:40 h 18.66 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m

Z misją malarską do Ciśca ;)

Piątek, 19 lipca 2013 · dodano: 30.07.2013 | Komentarze 2

Nie tak wiele czasu upłynęło od ostatniej wycieczki do Bielska, a tu znów przyszło mi zawitać w górskie tereny. Tym razem w celach bardziej praktycznych - pomocy w malowaniu. Weekend w górach z wałkiem w dłoni to jest to ;) Pogoda piękna więc nie mam wątpliwości czym pojechać. Zresztą auto i tak od wczoraj w warsztacie stoi. Zaopatrzony w dwa dni urlopu ruszam w piątek ok 10:00. (tak, trzeba się czasem wyspać ;)). Po przedarciu się przez rozkopane Zabrze docieram do Chudowa skąd już mniej uczęszczanymi drogami kieruję się na południe.

Zabrze w budowie :) © Goofy601


EC Zabrze © Goofy601


W Zawiści postój pod barokowym pałacem z XVIII wieku. Jak w wielu tego typu obiektach prowadzona jest tu obecnie działalność lecznicza/terapeutyczna stąd też wstępu do środka nie ma. Można za to pooglądać i pofocić zza płotu ;)

Pałac w Zawiści © Goofy601


Chcąc uniknąć monotonii modyfikuję nieco trasę i jadę przez Mościska do miejscowości Zgoń. Sielankowa atmosfera, cisza, spokój i równiutki asfalt prowadzą mnie do żółtego szlaku w kierunku Kobióra.

Zgoń - kościół św. Antoniego © Goofy601


Zgoń - sklep wielobranżowy © Goofy601


Żółty szlak okazuje się być szeroką, dobrze utrzymaną szutrówką. Następne kilka kilometrów upływa mi na podziwianiu piękna lasu. Jakaż to miła alternatywa dla dziurawej i ruchliwej trasy Gostyń-Kobiór :D

Żółty szlak Zgoń - Kobiór © Goofy601


Żółtym a potem niebieskim szlakiem docieram do kobiórskich trzech stawów (spiętrzonych na potoku Korzeniec). Tu tradycyjnie chwila wytchnienia w cieniu i jakiś posiłek. Nieopodal znajduje się obelisk upamiętniający istnienie w tym miejscu podobozu KL Auschwitz-Birkenau. Stoi w miejscu bramy wjazdowej skąd więźniowie i jeńcy wyruszali do pracy w okolicznych lasach.

Kobiór - pomnik upamiętniający obóz pracy © Goofy601


Dziś jest tu okazała dębowa aleja. Rozsiadam się więc pod jednym z dębów by dokładniej przyjrzeć się mapie. Dokładniejsza skala 1: 50 000 (moja ulubiona ;)) daje dużo większe możliwości. Po kilku chwilach mam już opracowana koncepcję :)

Dobra mapa to podstawa :) © Goofy601


Ruszam na zielony szlak w stronę Pszczyny. Kładka na Korzeńcu nie wygląda już tak dramatycznie jak ostatnim razem.

Mostek na Korzeńcu - w warunkach normalnych ;) © Goofy601


ostatnio:
Niebieski szlak dla rowerów... wodnych ;) © Goofy601


Zielony szlak jest równy, dobrze ubity i zaopatrzony w głębokie rowy odwadnijące po obu stronach. Taka autostrada w środku lasu. Do tego prosty jak rysowany od linijki. Dobrze tak przemknąć lasem z dala od ruchu ulicznego i samochodów...
Naiwny myślałem że te udogodnienia przewidziano dla rowerzystów :P Chwilę później staję oko w oko z takim widokiem:

A cóż to takiego? © Goofy601


Oj, będzie niedobrze © Goofy601


Uf, na szczęście się zmieścił © Goofy601


Hmm, mgła? © Goofy601


A gdy opadnie kurz © Goofy601


Gdy mgła opada wyglądam jakbym właśnie wyszedł z młyna :P Chwilę zajmuje doprowadzenie siebie i roweru do porządku, uporanie się z kaszlem i mogę już ruszać dalej. Szybko, żeby przygoda się nie powtórzyła :P

W planach mam dotarcie do centrum Czarkowa ale przez drobny błąd nawigacyjny ląduję na dworcu w Piasku. Skoro już tu jestem nie będę przecież wracał. Słońce przygrzewa coraz mocniej, jadę do Pszczyny.

Piasek - dworzec kolejowy © Goofy601


Takim składem można jeździć ;) © Goofy601


Stąd już rzut beretem do Goczałkowic po znanej już trasie. Ok, następny postój na zaporze. Pozdrawiam mijanego wcześniej Sakwiarza, zamieniamy kilka słów, on rusza dalej, ja zostaję odpocząć. Gorąco :P Na ławce panuje nieznośna wręcz duchota. Na murku natomiast czuć orzeźwiającą bryzę od wody. Aż by się chciało wykąpać ale jest to zabronione ;) Wybór miejscówki na drugie śniadanie wydaje się oczywisty :P

Po prawj upał, po lewej przyjemny chłodek :P © Goofy601


Wisła w Goczałkowicach © Goofy601


Mając w pamięci ostatnie prace remontowe przy wiadukcie w Goczałkowicach Zdroju po raz kolejny zmieniam trasę. Nie chcę znów jechać tych kilkuset metrów po ostrym tłuczniu i kładce. Zjeżdżam więc z zapory w kierunku Zabrzega

Zabrzeg - kościół św. Józefa © Goofy601


Zabrzeg - Restauracja "Pod Zaporą" © Goofy601


Jakiś czas jedzie się fajnie. Niestety wkrótce zaczynam żałować swojego "sprytu" - roboty drogowe, zdrapki, wahadła na odcinku ok 3 km zwieńczone rozbebeszonym mostem :P Dobrze że choć wąska kładka dla pieszych jest. Nie ma to jak sobie ułatwić życie ;)

Kładka awaryjna ;) © Goofy601


Dalej już bez udziwnień przez Czechowice Dziedzice. Odcinek ten mija szybciej niż ostatnio. Na stacji benzynowej wcinam namiastkę obiadu (niezawodnego hot-doga bez sosu ;) ) popijam litrem soku i zbieram się do dalszej drogi. Przy okazji zauważam, że krem do opalania chyba był mocno przeterminowany... Mimo mocnego filtra okropnie spiekło mi ręce. Nogi też rano nie były takie różowe :P
Kto by tam w czasie jazdy zwracał uwagę na takie drobiazgi ;) Podwójna warstwa kremu dla ochłody i w drogę.

Przez Bielsko w piątkowe popołudnie przejeżdżam zadziwiająco sprawnie, podobnie jak dalszy odcinek do Żywca. Może dla tego, że większość samochodów stoi lub porusza się w żółwim tempie? Tak, rower, nawet obładowany ma niezaprzeczalnie sporo zalet :)

Gdy inni stoją ja jadę :P © Goofy601


Skrzyczne © Goofy601


Czyżby Babia? :) © Goofy601


Za Żywcem jeszcze kawałek po płaskim i zaczynają się konkretniejsze podjazdy. Nim dojadę do celu muszę jeszcze podjechać pod Horolną i Przybędzę. Na tej pierwszej znajduje się stacja benzynowa oraz restauracja, która po ingerencji Pani Magdy G. przeszła taką "rewolucję", że aktualnie jest zamknięta ;) Z tej drugiej natomiast roztacza się piękny widok na dolinę Soły, Cięcinę, Węgirską Górkę oraz masyw Prusowa. Tak więc warto się powspinać :)

Ostatni podjazd na trasie :) - w tle Prusów © Goofy601


Teraz już tylko szybki zjazd w dół, kilka zakrętów i już jestem na miejscu. Dziwna rzecz, bo trasa mimo że podobna, wyszła krótsza niż 4 lata temu ;) Cóż, rozpaczać nie będę. Rozpakuję sakwy, ogarnę się trochę i czas na odpoczynek. Wszak jutro z samego rana wałki i pędzle w dłoń... :D

Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Paniówki-Chudów-Bujaków-Ornontowice-Orzesze-Zawiść-Mościska-Zgoń-Kobiór-Czarków-Piasek-Pszczyna-Goczałkowice Zdrój-Zabrzeg-Czechowice Dziedzice-Bielsko Biała-Mikuszowice-Wilkowice-Łodygowice-Pietrzykowice-Żywiec-Radziechowy-Przybedza-Węgierska Górka-Cisiec
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
100.40 km 0.00 km teren
05:28 h 18.37 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:24.0
Podjazdy: m

Z Bielska :P

Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 11.07.2013 | Komentarze 5

Powiedziało się A trzeba powiedzieć B czyli wrócić ;) Pogoda "lepsza" niż wczoraj, znaczy gorąco... Samopoczucie nienajgorsze więc koło 13:00 ruszam w drogę powrotną. Jest dobrze, po niebie przemykają chmurki dając przyjemny cień, lekki wiatr od frontu chłodzi zamiast przeszkadzać :)

Wczoraj nie przyuważyłem, że jadę z poluzowana sakwą. Dobrze że nie spadła :P Dziś wszystko porządnie przypięte. Opuszczam Bielsko robiąc przy okazji kilka fotek w centrum.

Bielskie kamienice © Goofy601


Pożegnalny rzut oka na góry © Goofy601


Centrum handlowe Sfera © Goofy601


SFERA w 2009r.
Olbrzymia budowa w Bielsku. © Goofy601


A teraz :)

CH Sfera w Bielsku © Goofy601


Dla odmiany jadę przez Bestwinę zobaczyć pałac Habsburgów z 1826 roku.

Pałac Habsburgów w Bestwinie © Goofy601


Mimo pagórków jazda jest bardzo przyjemna - elegancki asfalt :) W Czechowicach nie jest już tak różowo, na szczęście mijają mi dość szybko. Uporawszy się z kładką ponownie trafiam do goczałkowickiego Uzdrowiska. Tym razem na deptaku nareszcie coś się dzieje - stoiska z pamiątkami, jakiś koncert...

Trochę kwiecia i już robi się ładniej :) © Goofy601


Nie zostaję tu jednak długo, jadę na zaporę odpocząć i zjeść jakiś większy posiłek. Tu jednak o spokój trudno, bo przy dobrej pogodzie zapora przeżywa prawdziwe oblężenie. Rowery, rolki, hulajnogi, piesi... Zdarzają się kolizje, pretensje, ogólnie mówiąc wrzawa ;) Ciekawe czy jest jakiś limit osób przebywających na raz na zaporze? ;)

Zaporaw ciepły weekendowy dzień ;) © Goofy601


Zjadam więc szybko kanapki i ruszam w stronę Pszczyny. Po drodze mijam dziesiątki rowerzystów, pojedynczych i grupowych. Może jakiś zlot jest a ja o tym nie wiem? :P

Jako że nie chcę się znów przedzierać przez podtopione Lasy Kobiórskie jadę w kierunku Suszca. Nazwa brzmi bezpiecznie (:P) a mapa pokazuje, że jest tam asfaltowa droga. Przy okazji zaliczam nową gminę ;)

Kościół św. Stanisława w Suszcu © Goofy601


Ciężko się przestawić na nawigowanie mapą 1:100 000, wszystko jest dwa razy dalej :P Rzeczywiście przeprawa okazała się bezpieczna. Z lasu wyjeżdżam prosto na rondo w Królówce. Tuż przy nim bar "U Maksyma". W prawdzie nie dojechałem aż do Gdyni, ale Lady Pank ze środka słychać ;) Ogólnie jakoś dużo rowerzystów wokoło. Jak się później okazuje jest to kultowy lokal w okolicy, przyjazny rowerzystom, gdzie można się napić między innymi Żubra z beczki ;)

U Maksyma - niekoniecznie w Gdyni ;) © Goofy601


Nie zamierzam wstępować z własnym żarciem, więc swój postój na batonika robię kawałek dalej ;)

Królówka - odpoczynek w cieniu © Goofy601


W Woszycach trafiam na okazały neogotycki kościół św. Piotra i Pawła z 1880r.

Kościół św Piotra i Pawła w Woszycach © Goofy601


Elektrownia Łaziska © Goofy601


Jadąc w kierunku Orzesza trafiam na jeszcze jedną ciekawą miejscowość :)

Zazdrość - niedaleko Zawiści :P © Goofy601


OSP w Bujakowie © Goofy601


Z Orzesza kieruję się do Chudowa a następnie odpoczywam w Przyszowicach pod moim ulubionym ostatnio pałacem von Raczków. Wyśmienite miejsce na zjedzenie ostatnich kanapek i przygotowanie kolejnej porcji izotonika ;) Podziwiając pałac nabieram sił na ostatni już dziś etap - przejazd przez Zabrze.

Drogę do domu przejeżdżam prawie na pamięć. Jednak czuć już trochę zmęczenie :) Na podjeździe na Helenkę ucinam sobie jeszcze pogawędkę z wyprzedzającym mnie Panem Kolarzem wracającym z czterdziestokilometrowej wycieczki. Fajnie że ludziom się chce robić takie długie dystanse :)

Do domu docieram koło 20:00. W sam raz by się jeszcze ogarnąć i iść spać ;) Całkiem przypadkiem wyszła kolejna setka. 200km w dwa dni to już całkiem całkiem wynik ;) Jak sobie doliczę jeszcze cały tydzień od wtorku to wychodzi ponad 300 bez dnia przerwy. Najwyższy czas na odpoczynek. Dobrze się składa, bo jutro będę cały dzień siedział i patrzył w okno - podróż służbowa na drugi koniec Polski :P

Bielsko Biała-Bestwina-Czechowice Dziedzice-Goczałkowice Zdrój-Pszczyna-Radostowice-Kobielice-Suszec-Królówka-Woszyce-Zazdrość-Zawada-Orzesze-Bujaków-Chudów-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
101.80 km 4.50 km teren
05:32 h 18.40 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:22.0
Podjazdy: m

Bielsko z przygodami ;)

Sobota, 6 lipca 2013 · dodano: 11.07.2013 | Komentarze 9

Z jednodniowym poślizgiem udało się w końcu rozpocząć rowerowy weekend przez duże "R" :)Jakiś czas temu umyśliłem sobie, by odwiedzić Elę w Bielsku. Tydzień temu na przeszkodzie stanął deszcz, wczoraj... sprawy zawodowe. Właściwie to dobrze się stało, że nie wyruszyłem wczoraj. Jak wieczorem zaczęło lać, tak nie mogło skończyć do rana...

Budzik dzwoni punktualnie o 5:00 Otwieram oko, patrzę - leje :/ Obracam się na drugi bok. Może przestanie. O 7:00 opad odpuszcza. Niebo zaciągnięte ale co tam, z cukru nie jestem ;) Miałem wyjechać o 6:00 zeszło do 7:45. Na szczęście wszystko już wczoraj spakowane. Szybkie kanapki i w drogę :)

Przygodę czas zacząć ;) © Goofy601


Już na rondzie w Mikulczycach okazuje się, że temperatura jest nawet w sam raz i kurtka nie będzie potrzebna. W pełni załadowany rower z nowymi sakwami i torbą na rzeczy podręczne prowadzi się całkiem nieźle. Dobijam trochę powietrza w tylne koło i raźno ruszam przez zabrzańskie centrum. Trochę obawiam się o mój delikatny bagażnik. Na bruku i dziurach trochę nim szarpie na boki. Cały zestaw razem ze mną waży jakieś 110kg co wymusza inna technikę jazdy niż zwykle. Po 20km radzę już sobie całkiem nieźle, średnia wzrasta ;)

Wczoraj wyczyszczony napęd zdążył się już trochę zachlapać od mokrej nawierzchni. W Paniówkach coś dziwnego zaczyna się dziać z tylną przerzutką. Zacina się przy zrzucaniu na wyższe zębatki. Hmmm, pewnie linka przyciera się w pancerzu. Tak, dwa tygodnie temu miałem ją wymienić ale wystarczyła regulacja ;) Ciekawe czy jak ją rozruszam to będzie działać lepiej? Nie będzie ... Luźna manetka i zwisająca swobodnie linka nie wróżą niczego dobrego :/

No to mamy problem :/ © Goofy601


No nic, linkę nową mam, arsenał narzędzi "na wszelki wypadek" też zabrałem więc spróbujemy powalczyć. Doganiają mnie ciemniejsze chmury więc ruszam poszukać jakiejś wiaty. Tego typu naprawy dużo lepiej wykonywać na sucho ;) Bez linki da się jechać jedynie na najcięższym przełożeniu. Z sakwami to trochę karkołomne ale daję radę. Pod wiatą okazuje się, że owszem, narzędzia mam ale nie takie by otworzyć manetkę. Urwana końcówka została w środku i trzeba ją jakoś wydobyć.

Dochodzi 9:00. Przypominam sobie, że w Przszowicach jest przecież sklep rowerowy. Może i serwis mają? kilka minut i jestem na miejscu. Pozytywne zaskoczenie - otwarte od 9:00 :) Nieśmiało pytam o możliwość rzucenia okiem na manetkę ewentualnie użyczenia kluczy... 20 minut później wyjeżdżam z serwisu z nową linką, pancerzami oraz idealnie wyregulowaną przerzutką :D Przyjęcie bez kolejki, ekspresowa naprawa, praca na 4 ręce a wszystko w bardzo przystępnej cenie i miłej atmosferze :) Dlatego w tym miejscu chciałbym raz jeszcze podziękować Panom z Centrum Rowerowego Profi Bike w Przyszowicach za pomoc i uratowanie weekendowych planów :)

Z wymienioną linką biegi zmieniają się po prostu bajecznie i mogę bezpiecznie kontynuować podróż. Już od Chudowa da się odczuć skutki wczorajszej ulewy. Małe potoczki zmieniły się w rwące strumienie, w wielu miejscach woda rozlewa się po polach a nawet wylewa na drogę.

A był taki spokojny strumyk © Goofy601


Tego typu widoki towarzyszyć mi będą przez większość trasy. Jak się później okaże to nie był zwyczajny wieczorny deszczyk :/

Za Chudowem trafiam na ciekawy przykład walki ze "szkodami górniczymi". Zadziwiające, że fragmenty z kostki są równiejsze niż pozostawiony asfalt :P

Łatki z kostki - ciekawa koncepcja ;) © Goofy601


Za Orzeszem mała porcja nieodkrytych jeszcze ziem ;) Jadę przez Zawiść, gdzie przy prawie każdym domu wozy strażackie odpompowują wodę z zalanych piwnic.

Zawiść © Goofy601


Pompują z prawie każdej piwnicy © Goofy601


Trasa, którą obmyśliłem na dziś jest taka trochę sentymentalna. W dużej części pokrywa się bowiem z wyprawą w góry w 2009roku - pierwszym sakwiarskim epizodem w moim życiu :) Nie powiem, ten jest drugi ;) Sporo się jednak przez te 4 lata zmieniło zarówno w sprzęcie jak i w samym rowerzyście. Tylko rower niezmiennie ten sam :P W Kobiórze nie mogło zabraknąć fotki na tę okoliczność :)

Kobiór - nad jeziorkiem. © Goofy601


Kobiór - nad jeziorkiem 2013 :) © Goofy601


Tu także pierwszy dłuższy postój na rozprostowanie kości i posiłek. Wszak to już 50km w nogach :) Następny punkt programu - Pszczyna. By się tam dostać muszę przejechać kilkukilometrowy odcinek rowerowym szlakiem przez Lasy Kobiórskie. Trochę obawiam się tego etapu ze względu na mijane po drodze podtopienia. Błoto, kałuże itp... Moje wątpliwości rozwiewa już sam wjazd na szlak :P

Niebieski szlak dla rowerów... wodnych ;) © Goofy601


Dużo tej wody :/ © Goofy601


Niewielka rzeczka płynąca zazwyczaj pod tą fantazyjną kładką przybrała trochę za bardzo. Teraz wody jest nad kolano. Nie ma szans przejechać :/
Nie decyduję się na jazdę S1-ką. Jeszcze mi życie miłe ;) Pierwszy logicznie wyglądający objazd prowadzi przez Studzienice. Nie jest źle. Oprócz spłukanego z pól piachu jest też asfalt ;) Nadkładam parę kilometrów ale suchą oponą docieram do Piasku :)

Droga do Studzienic - pomysł na objazd ;) © Goofy601


Stąd już właściwie rzut kamieniem do Pszczyny. Stawy w parku jak widać również odczuły nocną ulewę.

Brunatny staw w Pszczynie © Goofy601


Kaczuchom jednak kolor wody zdaje się zupełnie nie przeszkadzać ;)

Się tapla :P © Goofy601


Pod pałacem zatrzymuję się na chwilę posłuchać prawdziwej katarynki :)

Prawdziwa katarynka :) © Goofy601


Zabudowania pałacowe w Pszczynie © Goofy601


Drogę do Goczałkowic jeszcze jako tako pamiętam, więc mogę nieco przyspieszyć by nadrobić czas stracony na objeździe ;) Mijane na poboczu worki z piachem potwierdzają, że tu również ostro padało zeszłej nocy.

W Goczałkowicach też padało © Goofy601


Nie mogę sobie odmówić wjazdu na praktycznie pustą zaporę w Goczałkowicach. Tu również kolejne zdjęcie porównawcze ;)

Na zaporze nad Jeziorem Goczałkowickim © Goofy601


Na zaporze nad Jeziorem Goczałkowickim 2013 :) © Goofy601


Goczałkowicka zapora © Goofy601


Do wyboru do koloru :P © Goofy601


Mimo, że tu również chciałoby się posiedzieć dłużej, to przecież nie mogę kazać Damie na siebie czekać (za długo :P). Dalej plan trasy przewiduje Czechowice-Dziedzice. Aby tam dotrzeć muszę najpierw przeprawić się przez Goczałkowickie Uzdrowisko. Prawdziwy kurort, z brukowanym deptakiem... robotami drogowymi i mostem w budowie ;) Cóż, nie bardzo mam teraz możliwość objazdu więc przeprawiam się przez odcinki z ostrego tłucznia i wąską kładkę nad budowanym mostem. Miało być z przygodami to jest ;)

Herb Goczałkowic © Goofy601


Typowo rekreacyjna nawierzchnia ;) © Goofy601


Goczałkowice - istny tor przeszkód ;) © Goofy601


Przez Czechowice idzie już z górki. W przenośni i dosłownie :) Mijam elektrociepłownię - EC2 Północ i docieram do granic Bielska :)

Prawie u celu :) © Goofy601


Pozostaje tylko przebić się na drugi koniec miasta. Ruch spory ale jakoś się jedzie. Zabytkowe kamienice uprzyjemniają ten ostatni odcinek dzisiejszej podróży. Jeszcze tylko rzut oka na nowo wybudowany blok Elektrociepłowni Bielsko.

Nowy blok w EC Bielsko :) © Goofy601


Sporo się zmieniło od ostatniej sesji zdjęciowej ;)

Budowa kotła. © Goofy601


Nowy kocioł fluidalny w bielskiej elektrociepłowni. © Goofy601


Nowy blok o mocy 50 MW z kotłem fluidalnym Foster Wheeler i przeciwprężną turbiną Siemens prawdopodobnie zostanie uruchomiony jeszcze w tym roku. Ciekawym rozwiązaniem jest tutaj zastąpienie tradycyjnej chłodni kominowej akumulatorem ciepła. Cylindryczny zbiornik mieści 20 000 m3 wody. Gromadzi ona energię cieplną, która w tradycyjnym obiegu jest tracona w chłodni. Podgrzaną wodę można później wykorzystać do celów technologicznych lub w systemie ciepłowniczym miasta. Prawda że sprytne? :)

Akumulator ciepła © Goofy601


Spod Elektrociepłowni już niedaleko do celu. Docieram z 1,5 godzinnym opóźnieniem (czyli takim z jakim wyjechałem ;)) W sam raz na pożywną porcję makaronu :) Ela dała się uprosić by rower nocował z nami w mieszkaniu a nie w zimnej piwnicy :P

Zasłużył na wygodne miejsce w kąciku ;) © Goofy601


Wieczorem filmy i pyszny deser owocowy :D Tak to można kończyć wycieczkę :P Szkoda że powrót już jutro...

Zasłużona nagroda :D © Goofy601


Rokitnica-Mikulczyce-Zabrze Centrum-Kończyce-Paniówki-Przyszowice-Chudów-Bujaków-Orzesze-Zawiść-Gostyń-Kobiór-Studzienice-Piasek-Pszczyna-Goczałkowice Zdrój-Czechowice Dziedzice-Bielsko Biała
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
123.30 km 7.70 km teren
06:07 h 20.16 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:13.0
Podjazdy: m

W chowanego z deszczem :)

Sobota, 25 maja 2013 · dodano: 02.06.2013 | Komentarze 2

Mimo prognozowych niepewności co do pogody postanowiłem dziś spędzić z rowerem nieco więcej czasu. Rano pogoda była przystępna, jak się zepsuje to najwyżej wrócę wcześniej ;)

Na początek kilka sprawunków w Tarnowskich Górach. Wizyta w dwóch sklepach rowerowych i już mam kilka interesujących mnie drobiazgów oraz przy okazji nowy katalog Krossa. Będzie co czytać przed snem :P

Kółeczko po mieście i już mogę ruszać dalej. W planie miałem wstąpić zobaczyć Kawaleryjkę w pod-gliwickiej Smolnicy. Z TG ruszyłem więc nieco odmienną trasą.

Początkowo znajomy odcinek przez Zbrosławice do Pyskowic. Już wiedziałem, że niezbyt silny ale jednostajny wiatr w twarz będzie mi uprzykrzał jazdę przez dłuższy czas. No ale może chociaż rozgoni te szare chmury, które zaczęły się już gromadzić na niebie w ilości stanowczo zbyt dużej ;)

Za Pyskowicami odbijam w lewo. Nieznane tereny. Zaczyna się podróż w nieznane. Tzn, wiem mniej więcej gdzie jadę bo prowadzi mnie zdobyczna mapa okolic Gliwic, ale rowerowo są to ziemie jeszcze nie odkryte ;) Mijam opisywane przez Daniela nieukończone mosty kolejowe. Teraz toną w morzu zieleni więc na zwiedzanie trzeba się będzie wybrać na jesieni. A przecież to tak niedaleko.

Mało ruchliwą drogą docieram do Byciny, gdzie po chwili poszukiwań znajduję pałac rodu Tenczyńskich. Wzniesiony w 1700 roku obiekt, choć okazały, nie prezentuje się najlepiej.

Pałac w Bycinie © Goofy601


Brak okien, odpadający tynk, zniszczone zdobienia nie wróżą mu świetlanej przyszłości. No chyba, że ktoś zechce zainwestować trochę grosza ;)
Nad głównym wejściem zachował się herb dawnych właścicieli posiadłości.

Posiadłość rodu Tenczyńskich herbu Topór © Goofy601


Jakby ktoś miał wątpliwości jak pałac powinien wyglądać po ukończeniu remontu, na zachodniej ścianie przygotowano wersję "demo" :P Czyżby nie starczyło funduszy na resztę?

Remont częściowy? © Goofy601


Nieopodal znajduje się równie zabytkowa figura św. Floriana (1787)

Święty Florian © Goofy601


Ruszam dalej w kierunku Taciszowa by stamtąd odbić na Pławniowice. Wiatr nadal nie daje za wygraną :/ Gdzieś na horyzoncie deszczowe chmury. Mnie to na razie nie dotyczy ;)

W kierunku Pławniowic © Goofy601


Przekraczam Kłodnicę, jadę jakiś czas krętą drogą przez las. Wreszcie mijam tabliczkę "Pławniowice". Tyle razy miałem tu zajrzeć a zawsze było nie po drodze ;) Dojeżdżam pod wspaniale odnowione zabudowania pałacowe.

Zespół Pałacowy w Pławniowicach © Goofy601


Idealne miejsce na zwiedzanie i dłuższy postój na śniadanie. Idealne pod warunkiem, że się zabierze ze sobą trochę gotówki. Bilet wstępu do parku kosztuje 3zł. Niby niedużo ale kartą nie zapłacę ;) Cóż, pozostaje mi rozłożyć się ze śniadaniem i mapą na płocie :P

Spichlerz w Paławniowicach © Goofy601


Siakieś małe te pałace. Na zdjęciach w materiałach reklamowych wyglądają na większe ;) Ciekawa jest również zabudowa poza parkiem. Na niektórych budynkach widnieje data budowy. Oczywiście co niepotrzebne zostało skute :/

Moje "ulubione" odniemczanie :/ © Goofy601


Z Pławniowic jadę w kierunku stolicy gminy - Rudzińca. Śniadanie wzmocniło nadszarpnięte siły więc teraz mogę śmiało kręcić dalej. Po lewej czają się jakieś sine chmury. Póki są po lewej nie mam się czego bać - wiatr sobie z nimi poradzi. Nieoczekiwanie zyskałem sprzymierzeńca :P

A deszcz gdzieś tam pada © Goofy601


Rudziniec wita mnie kilkoma pagórkami, równym asfaltem i kamienicą z pozostałością niemieckich napisów. Ktoś wie co się tu znajdowało?

Resztki niemieckiego szyldu - Rudziniec © Goofy601


Ze stojącej przy drodze tablicy można wyczytać, że w gminie jest wiele miejsc wartych odwiedzenia. Część z nich na trasie mojej wycieczki :)

Atrakcje gminy Rudziniec :) © Goofy601


I tak, już po chwili trafiam pod drewniany kościół św. Michała Archanioła.

Kościół św, Michała Archanioła w Rudzińcu © Goofy601


Pamięci poległym w I Wojnie Światowej © Goofy601


Kościół wiadomo, zabytkowy. Ale i kaplica w nowszej części cmentarza ma już ponad 100 lat :)

Kapliczka na "nowszej" części cmentarza © Goofy601


Z Rudzińca już niedaleko do polecanej przez gliwickich Rowerzystów Łączy. Wioseczka nieduża, położona w lesie, ale klub sportowy ma :)

Klub sportowy Łącza © Goofy601


Ale tak patrząc z rowerowego punktu widzenia, to rzeczywiście piękne okolice do przejażdżek po lesie. Ścieżki szerokie, dobrze utrzymane i na dodatek oznakowane :)

Żółty szlak rowerowy w kierunku Rachowic © Goofy601


Przyspieszam nieco, bo drogi jeszcze przede mną kawałek, a robi się późno. Żółtym szlakiem trafiam do Rachowic. Tu kolejny kościółek wpisany na szlak architektury drewnianej

Kościół Świętej Trójcy w Rachowicach © Goofy601


Zaraz obok kościoła znajduje się stary, drewniany spichlerz. Niestety warunki do focenia mam średnie bo zasłania go nieco nowszy obiekt komunikacji zbiorowej ;)

Dziewiętnastowieczny spichlerz w Rachowicach © Goofy601


Rzut oka na mapę i szybka aktualizacja trasy. Przyjemnie się szwendać po podgliwickich wioskach, ale czas goni. Jadę więc skrótem przez trochę bardziej ruchliwą drogę Gliwice-Kędzierzyn. Ten niezbyt długi odcinek daje mi popalić. Ruch wahadłowy z krótką fazą świateł ;) Do samych Sośnicowic pokonuję sprintem by nie natknąć się na niespodziankę z przeciwka ;)

Pałac w Sośnicowicach © Goofy601


W Sośnicowicach łapię oddech pod pałacem i jadę dalej w kierunku Smolnicy. Impreza miała się zacząć o 10, jest po 16 więc nie wiem czy zdążę ;). Ledwo zjechałem z głównej szosy już trafia się pierwsza kałuża. Zaraz zaraz, czy ja nie jechałem o suchym? Jak się okazuje miałem fart. Jakieś 5 minut wcześniej musiało tu nieźle lać. Teraz tylko asfalt mokry został ;)

Smolnica już w pierwszej chwili urzeka podjazdem niczym żywcem wyjętym z Beskidów. Skąd tu się takie pagóry wzięły ledwie parę km od Gliwic? ;) Znajduję leśniczówkę. Jest dużo aut, niestety większość już wyjeżdża. A więc chyba się spóźniłem. Cóż, może za rok się załapię.

Jeszcze chwilę temu niebo niebieskie widziałem, a teraz znów szaro się robi. Pora jechać dalej. Zahaczam jaszcze o drewniany kościółek św. Bartłomieja(1600 r) i ruszam w kierunku Pilchowic. Wiem że to nie w stronę domu, ale jakoś mi się nie chce po raz kolejny przez centrum Gliwic przebijać :P

Kościół św. Barrtłomieja w Smolnicy © Goofy601


Po drodze przejeżdżam przez drewniano-stalowy mostek o bardzo ciekawej konstrukcji

Drewniano-skręcany mostek :) © Goofy601


W Pilchowicach robi się już na prawdę szaro, więc mimo że jest co zwiedzać naciskam mocniej na pedały i odbijam w stronę Knurowa. Tam wydaje się być jaśniejsza luka w chmurach ;)

Półkamieniczka © Goofy601


Swoją drogą, czy w tej okolicy zawsze musi czyhać deszcz? W zeszłym roku wracaliśmy tędy z Szarloty i była podobna sytuacja. Też prawie nas zlało :P

Mobilizuję siły i przyspieszam. Przekraczam ul. Rybnicką, mijam domy graniczne i dworek w Kuźni Nieborowickiej. Akurat trwa jakiś festyn, ale chyba tym razem nie wstąpię ;)

Dworek w Kuźni Nieborowickiej © Goofy601


Knurów wita mnie deszczem. A jednak ;) Nie jest to może jakaś szczególna ulewa, ale mogło by się wstrzymać aż przejadę ;)Zresztą co tam deszcz - asfalt i tak jest mokry. Pełno kałuż, samochody chlapią... brrr :/

Szpital w Knurowie © Goofy601


Za Knurowem jest już zdecydowanie lepiej. Kurtka schnie, a ja znajduję jakaś wąską drogę z równym asfaltem. Kierunek słuszny, gdzieś na pewno dojadę :) Okazało się, że odkryłam ciekawy skrót do Przyszowic omijający główną drogę. Przestało kropić, licznik pokazał trzycyfrowy wynik... Po prostu pięknie :)

Gierałtowice - koniec najbardziej mokrego odcinka :P © Goofy601


W Przyszowicach robię jeszcze honorową rundkę wokół pałacu i co sił w nogach jadę w kierunku Makoszów.

Pałac rodziny von Raczek - Przyszowice © Goofy601


Od jakiegoś czasu chodzi mi pogłowie coś ciepłego na obiad. Ale kto mógł przypuszczać, że w żadnej z mijanych wiosek nie będzie stacji benzynowej z ciepłym pożywnym hot-dogiem? Albo chociaż bankomatu :P Tak tak, dłuższe wycieczki bez gotówki w kieszeni to poważny błąd ;) Pocieszam się kilkoma kostkami czekolady i jadę dalej pilnie wypatrując "obiadu".

Nowy most na Kłodnicy - Makoszowy © Goofy601


Mijam kopalnię i kawałek dalej dostaję SMS-a z domu. "Gdzie jesteś, pod M1 leje jak z cebra"... Hmmm, od Przyszowic asfalt suchy. Dla pewności patrzę w niebo... też nic. Jakiś wybiórczy dzisiaj ten deszcz ;)

Tak jak się obawiałem pierwszą stację benzynową trafiam dopiero na pl. Teatralnym. Lepiej późno niż wcale. Hot-dog w rozmiarze XL znakomicie załatwia sprawę obiadu :)

Ostatnie 9km do domu upływa spokojnie. Do Mikulczyc po mokrym i miedzy kałużami, za przejazdem do samej Rokitnicy suchutki asfalt. Tu chyba cały dzień nie padało :P

Wychodzi na to, że chcąc oszczędzić sobie stresów powinienem był zostać w domu ;) Ale czy wtedy zobaczyłbym te wszystkie ciekawe miejsca? :)


Rokitnica-Helenka-Stolarzowice-Repty-Tarnowskie Góry-Stare Tarnowice-Zbrosławice-Kamieniec-Karchowice-Pyskowice-Bycina-Taciszów-Pławniowice-Rudziniec-Łącza-Rachowice-Sośnicowice-Smolnica-Leboszowice-Pilchowice-Kuźnia Nieborowska-Knurów-Gierałtowice-Przyszowice-Makoszowy-Zabrze Centrum-Mikulczyce-Rokitnica
Kategoria >100km, Odkrywczo


Dane wyjazdu:
104.20 km 20.40 km teren
05:15 h 19.85 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:28.0
Podjazdy: m

Na Chechło przez Krupski Młyn ;)

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 30.11.2012 | Komentarze 4

Od jakiegoś czasu miałem ochotę na dłuższą wycieczkę. Dziś była ku temu znakomita okazja. Uzbrojony w prowiant i mapę ruszyłem w kierunku Krupskiego Młyna by obejrzeć znajdujący się tam zabytkowy most wiszący. Poza tym tam mnie jeszcze nie było a to chyba wystarczający powód ;)

Czas żniw :) © Goofy601


Po drodze za Księżym Lasem rzuciły mi się w oczy zabytkowe zabudowania przypałacowe. Szybkie foto i pojechałem dalej. Gdyby ktoś chciał poznać bliżej historię okolicznych dworków i pałaców zapraszam na blog pewnego Roweroholika :)

Zabudowania przypałacowe - Jasiona © Goofy601


Dojeżdżając do Wielowsi zauważyłem drogowskaz prowadzący do pobliskiego Kirkutu.

Kirkut w Wielowsi © Goofy601


Miejsce to zostało założone pod koniec XVII wieku i liczy ok 250 nagrobków. Mimo braku ogrodzenia kirkut zachował się w dość dobrym stanie i dziś wygląda jak drzewna wyspa wśród pól.

Kirkut w Wielowsi © Goofy601


Kirkut w Wielowsi © Goofy601


Jest oznakowany i łatwo można do niego dojechać z głównej drogi. Zadbano również o wygodę odwiedzającego to miejsce turysty. Jest stolik i tablica informacyjna, kosz na śmieci a nawet stojak na rowery. "Wyrwikółko" ale zawsze coś :)

Odpocząwszy chwilę ruszyłem dalej do Wielowsi. Tu wprawne oko trafi na resztki synagogi. Jest kirkut jest i synagoga. Nie wygląda zbyt efektownie bo po wojnie została przebudowana i przez lata służyła jako... magazyn zbożowy.

Magazyn w Wielowsi - dawna synagoga. © Goofy601


Widoczny zarys okien. © Goofy601


Magazyn - dawna synagoga. © Goofy601


Rzuciłem okiem na mapę, no tak, znalazłem się blisko granicy województwa. Wyśmienita okazja by zobaczyć co tam słychać na Opolszczyźnie ;)

Przekraczanie granic :P © Goofy601


Na razie jedynie musnąłem oponami opolskie asfalty, ale następnym razem spróbuję zapuścić się nieco dalej. Objechawszy pierwszą "przygraniczną" miejscowość zawróciłem w kierunku właściwego celu dzisiejszego wyjazdu - Krupskiego Młyna.

Mapka poglądowa :P © Goofy601


Miejscowość o zabytkowym charakterze, ogólnie mówiąc zadbana :)

Dawne kasyno w Krupskim Młynie :) © Goofy601


[edit 02-12-2012]W trosce o rzetelny przekaz tego bloga wprowadzam poprawki do opisu zdjęcia powyżej. Jest to dawny budynek administracyjny prochowni. Później znajdowało się tu kasyno, biblioteka i stołówka. Obecnie własność prywatna rozbudowywana na obiekt rekreacyjno-gastronomiczny. [/edit]

Chwilę pokręciłem się po okolicy i znalazłem. Most...

Most wiszący w Krupskim Młynie. © Goofy601


Dwudziestopięciometrowa przeprawa przez Małą Panew prezentuje się naprawdę ciekawie. I pomyśleć, że wisi tu tak od 1930 roku...

W pobliżu znajduje się fabryka materiałów wybuchowych NITROERG. Na zakładowej pętli autobusowej zrobiłem sobie małą przerwę na coś w rodzaju porządnej imitacji obiadu. Regenerując siły podziwiałem kajakarzy leniwie pokonujących zakola Małej Panwi. Piękne sobotnie popołudnie :)

Gdy już odsapnąłem nieco skierowałem się do Tworoga a potem do Brynka. Tu pierwszy raz poniosło mnie pod zabudowania pałacowe Donnersmarcków, do tej pory znane mi jedynie ze zdjęć znajomych bikerów :)

Pałac w Brynku. © Goofy601


Wieża wodna - Brynek. © Goofy601


Chciało by się zostać tu dłużej, ale to miejsce to raczej materiał na osobną wycieczkę. Ważne, że udało mi się je namierzyć ;)

Jako że upał robił się już pomału nieznośny, postanowiłem wybrać się jeszcze nad jakąś wodę. Odkąd Pniowiec stał się rezerwatem ptactwa i innej wodnej fauny najbliższą możliwą alternatywą zostało Chechło. A więc do dzieła :)

Po drodze kusił mnie zabytkowy budynek papierni w Boruszowicach. Niestety możliwości poznawcze tego obiektu ograniczał płot z napisem "Obiekt chroniony". Cóż, zatem nie tym razem ;)

Stara papiernia w Boruszowicach. © Goofy601


Boruszowice od Miasteczka Śląskiego oddzielają olbrzymie lasy poszatkowane regularnie siecią ścieżek. Niby sprawa jasna - jechać prosto aż droga się skończy. Niemniej po 10 km widoku las, las, przecinka, las, przecinka, las, las... robi się trochę monotonnie. Na każdym skrzyżowaniu miałem wrażenie że przed chwilą tu byłem. A przecież jechałem cały czas prosto :P

10 km prostej drogi leśnej :D © Goofy601


Z Miasteczka już prosta droga nad Chechło. Ludzi standardowo sporo, ale po całym dniu plażowania zaczęło się już trochę przerzedzać. Ruszyłem więc wzdłuż brzegu w poszukiwaniu dogodnego miejsca.

Wjechałem w bardziej zakrzaczoną cześć linii brzegowej i... utknąłem w korku :P Widocznie nie wszyscy pojęli do czego służą czterokołowe rowerki wypożyczane (za ciężkie pieniądze ;) ) zwykle w miejscach wakacyjnych skupisk ludzkich. Oto rodzinna przejażdżka na takim rowerku w wersji ekstremalnej :P

Rowerek rodzinny-przeprawowy :P © Goofy601


I wyprzedź tu człowieku takiego, jak sam się ledwo między drzewami mieści :P

Zrobiłem więc mały postój by poobserwować kaczuchy :)

Kaczuszki :) © Goofy601


Po objechaniu całego niemal jeziora dookoła znalazłem wreszcie dogodne miejsce pod choinką. Tak się przy okazji złożyło, że znalazłem tam również Skudy'ego, z którym uciąłem sobie ciekawą rowerową pogawędkę :)

Mógłbym tak siedzieć dłuugo. Gdy zaczęło się robić późno trzeba było pomału myśleć o powrocie. W końcu to jeszcze 18km do domu a lampek nie wziąłem ;)

Na pożegnanie jeszcze krótka rundka wokół brzegu, kilka fotek i wio do domu :)

Nie ma co, to był na prawdę dobrze spędzony dzień.

Zachód słońca nad Chechłem. © Goofy601


P.S. A tak przy okazji-druga "setka" w tym roku. Chyba się zagalopowałem :P


Rokitnica-Helenka-Stolarzowice-Górniki-Ptakowice-Zbrosławice-Wilkowice-Księży Las-Jasiona-Wojska-Kotków-Wielowieś-Kieleczka-Raduń-Kielcza-Krupski Młyn-Ziętek-Potępa-Koty-Tworóg-Brynek-Boruszowice-Miasteczko Śląskie-Chechło-Lasowice-Tarnowskie Góry-Repty-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Kategoria >100km, Odkrywczo