Info
Ten blog rowerowy prowadzi Goofy601 z miasta Zabrze.Rowerowanie w liczbach:
Na BikeStats jestem od maja 2009. Od tego czasu...
- dystans: 34312.14 km
- w terenie: 2208.10 km
- średnia prędkość: 17.84 km/h
- prędkość maksymalna: 60 km/h
- najdalej: 331 km
więcej
- najwyżej: 1709 m.n.p.m.
Wielki Krywań Fatrzański (SK) więcej
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Wpisy archiwalne w kategorii
Odkrywczo
Dystans całkowity: | 13136.94 km (w terenie 1268.70 km; 9.66%) |
Czas w ruchu: | 735:31 |
Średnia prędkość: | 17.56 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.00 km/h |
Suma podjazdów: | 24798 m |
Liczba aktywności: | 245 |
Średnio na aktywność: | 53.62 km i 3h 04m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
53.30 km
11.60 km teren
04:04 h
13.11 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Javorniki czyli włóczęga po Czesko-Słowackim pograniczu.
Sobota, 18 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 0
Sobota, weekend, piękna pogoda. Idealne warunki by wybrać się na kolejna górską wyprawę. Dziś za cel obieram sobie zapoznanie się z leżącym na pograniczu Czesko-Słowackim pasmem Javorników i jeśli się uda wjechanie na najwyższy szczyt tego pasma - Velky Javornik. Wczesnym rankiem wyruszam z domu, by już po paru godzinach wyciągać rower z bagażnika samochodu.Startuję z przełęczy Bumbalka z parkingu przy samej granicy. Ruch jest tu spory. Widocznie to dobre miejsce by rozpocząć górską wędrówkę po Javornikach :)
Parking na przełęczy Bumbálka© Goofy601
Pierwsza wersja planu zakładała dotarcie do słowackiej miejscowości Makov Kysucką Cestą rowerową. Tak, od tej pory jestem "cyklistą", poruszam się po "cestach" i broń Boże niczego nie "szukam ":P
Szlak zaczyna się zaraz na parkingu. Ruszam więc ochoczo pod górę lekko podniszczonym asfaltem w kierunku szczytu Beskyd (900m.n.p.m.) Chwilę później szlak gwałtownie opada a asfalt zmienia się z kamienistą stromiznę. Następnie znów ostro pod górę też po kamieniach. Z sakwami długo tak nie dam rady. Przynajmniej widoki rekompensują niewygody szlaku :)
Widok na Beskidy i Lysą Horę.© Goofy601
Jeszcze parę takich zjazdo-podjazdów i docieram do Chaty Kminek pod Korytovem. Pora na odpoczynek :)
Kapliczka pod schroniskiem na Kminku.© Goofy601
Nadmiar atrakcji :P© Goofy601
Po złapaniu oddechu i przeanalizowaniu mapy (dość kiepskiej, ale nie udało mi się kupić dokładniejszej) zapada jedyna słuszna decyzja. Wracam i jadę do Makova szosą. Na parkingu ktoś zaparkował pięknie utrzymaną Skodę 105 :P
Piękna sto-piątka :)© Goofy601
Szybkie foto w terenie między granicznym i już czeka na mnie długi i zakręcony zjazd z przełęczy w dół. Sama przyjemność :)
Ani nie w Czechach ani na Słowacji ;)© Goofy601
Rozpędzony mijam nieczynny już budynek przejścia granicznego. Swoją funkcję pełnił raptem 11 lat. Teraz można tu kupić winietę uprawniającą do przejazdu drogami ekspresowymi. Mnie nie dotyczy, wolę lokalne ;)
Przejście graniczne.© Goofy601
Chcąc dostać się w okolice Javornika, w Makovie skręcam w prawo na Kasarne. Teraz zaczyna się dłuugi nieprzerwany podjazd równą asfaltową ścieżką.
7km... pod górę ;)© Goofy601
Po drodze oglądając przydomowe ogródki, pobocza i inna infrastrukturę dochodzę do wniosku, że Polakom jednak bliżej do Słowaków niż do Czechów. Przynajmniej jeśli chodzi o poczucie estetyki ;)
Przystanek - prawie jak w domu :P© Goofy601
Znajduję też kolejnego "potworka" do mojej kolekcji ;)
Pojazd do zadań specjalnych :)© Goofy601
Powoli nabieram wysokości. Domy zostały gdzieś w dole, widoki coraz piękniejsze, przede mną tylko zakręty i... upał. Uf, bardzo gorąco.
Byle do przodu.© Goofy601
Tam już są Czechy ;)© Goofy601
Po ok. godzinie docieram do przełęczy Kasarne, skąd rozpoczyna się żółty szlak na Velky Javornik. Są tu dwa hotele, klika domków letniskowych i ogólnie rzecz biorąc tłum. Trudno się dziwić, w końcu jest to ośrodek narciarski i prowadzą tu dwie asfaltowe drogi ;) Latem teren wydaje się być zdominowany przez rowerzystów, pardon, cyklistów wszelkiej maści. Pod hotelową restauracją jest obszerny stojak na rowery, ale w całości zajęty. Obwieszona rowerami jest również cała balustrada okalająca hotel :P Cóż, chyba za tłoczno tu jak dla mnie ;)
Ruszam więc zmierzyć się ze szczytem. Żółty szlak biegnie przez las i jest można powiedzieć spacerowy. Szeroko tu i równo, nawet podjazd niespecjalnie stromy.
W drodze na Velky Javornik.© Goofy601
Co innego czerwony biegnący z Sedla Gezov na właściwy szczyt Velkego Javornika. Tu trzeba się już się trochę pomęczyć jadąc naprawdę wąską ścieżką między wbitymi w ziemię kamulcami.
Ten odcinek jest jednak krótki i już po chwili mogę się cieszyć ze zdobycia najwyższego szczytu pasma Javorników :)
Czubek góry oznaczony jest drewnianym krzyżem - takim jak w herbie Słowacji.
Dumny zdobywca :P© Goofy601
Tu następuje czas na małą przerwę, chłonięcie widoków, wpis do księgi pamiątkowej i pogawędkę z przechodzącą grupą ...Węgrów ;)
Ponieważ szczyt jest odsłonięty i grzeje tu niemiłosiernie wracam z powrotem pod hotel i przyrządzam improwizowany obiad z kanapek, herbaty i batonika. Na razie musi wystarczyć ;) Przy posiłku towarzyszy mi Harley z pięknie ozdobionym siodłem.
I jak tu siadać na czymś takim? :)© Goofy601
Z przełęczy Kasarne zjeżdżam na czeską stronę.
I znów jesteśmy w Czechach.© Goofy601
Cyklotrasą 6184 szybko docieram na dół w okolice Velkych Karlovic. Tu mapa pokazuje drewnianą kapliczkę. Trochę to trwa, ale w końcu ją odnajduję.
Kapliczka Maryi Różańcowej.© Goofy601
Jadąc dalej szybko orientuję się, że nie będę narzekał na brak architektury drewnianej :P W tej okolicy większość domów i zabudowań gospodarczych jest z drewna. Spora część jest również zabytkowa. Obejścia bez płotów pięknie współgrają z otaczającym je krajobrazem górskiej doliny. Tworzą przyjemną dla oka harmonię :)
Male Karlovice© Goofy601
Nowe domy również buduje się z drewna :)
A tu się dopiero buduje.© Goofy601
Gdzie drwa rąbią tam wióry lecą. Skoro wszystko jest tu z drewna było jasne, że prędzej czy później musiałem trafić na tartak. A przy nim chyba największą kupę trocin jaką w życiu widziałem :P
Się trochę nazbierało - tartak w Malych Karlovicach.© Goofy601
Dojeżdżam do głównej drogi z przekonaniem, że teraz czeka mnie ryzykowny odcinek wśród samochodów. Nic bardziej mylnego. Od tego miejsca mogę śmiało powiedzieć, że znalazłem się w rowerowym raju :)
po pierwsze - oznakowana, oczyszczona asfaltowa ścieżka szerokości jednego pasa do wyłącznego użytku cyklistów,
Cyklotrasa Becva© Goofy601
po drugie - czytelne oznakowanie z uwzględnieniem miejsc niebezpiecznych,
Cykloznak.© Goofy601
po trzecie - ścieżka w kilku miejscach przecina rzekę... zadaszonym mostkiem,
Cyklomostek.© Goofy601
po czwarte - przy ścieżce znajdują się... punkty serwisowe i to nie byle jakie :D
Cykloserwis.© Goofy601
Ścieżka jest całkowicie niezależna od jezdni. Mijam tylu cykloturystów, że nie nadążam z pozdrawianiem... Wspaniałe miejsce :)
Oczywiście nie mogło zabraknąć akcentów zawodowych ;P Takie "czerpadlo" ma tu prawie każda chałupa :)
Ręczna pompa Sigma Standard.© Goofy601
Znajduję tez kolejną kapliczkę.
Drewniana kapliczka nad Vsetinską Becvą© Goofy601
Sielanka trwa tak długo, dopóki nie dojeżdżam do końca doliny. Tu cesta skręca w prawo, a ja by skrócić sobie nieco drogę wybieram wariant szosowy. Znów czeka mnie wspinaczka na przełęcz. Ale tu przynajmniej pobocza są zadbane i widać co wyjeżdża zza zakrętu ;)
Wspinaczka na przełęcz Bumbalka.© Goofy601
Nim dotrę do pozostawionego na Bumbalce auta ponownie muszę wjechać na teren Słowacji. Szosa jakoś mniej ogarnięta - rozumiem, ale czemu wandalskie mazaje na znakach głoszą... "Jagiellonia Białystok"??? Czyżby nasi tu byli? :P
"Prawdziwy Polak" wszędzie zaznaczy swoją obecność :P© Goofy601
Jeszcze tylko kilkaset metrów pod górkę i docieram do miejsca z którego wystartowałem. Głowa pełna wrażeń, aparat pełen zdjęć, licznik pełen kilometrów. To była na prawdę ciekawa wycieczka. A "Rowerowy Raj" trzeba będzie jeszcze odwiedzić i sprawdzić jakie jeszcze atrakcje czekają w dolinie Becvy :)
Tymczasem pora spakować rower i wracać do domu. Wszystkiemu przyglądał się mały kosmaty robaczek ;)
No, nareszcie dostrzeżony :P© Goofy601
Przełęcz Bumbálka-Beskyd(900m.n.p.m.)-Korytové (881m.n.p.m.)-Beskyd-przełęcz Bumbálka-Makov-Kopanice-Kasárne-Velký Javorník (1071m.n.p.m.)- Kasárne-Javornik-Podeśví-Malé Karlovice-Vélké Karlovice-Leskové-Uzgrúň-Dupačka-Przełęcz Bumbálka
Dane wyjazdu:
21.20 km
19.50 km teren
03:30 h
6.06 km/h:
Maks. pr.:19.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Wielka Racza czyli szczyt Polsko-Słowacki :)
Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 · dodano: 28.12.2012 | Komentarze 1
Końcówka dłuższego urlopu. Słoneczny poniedziałek. Wybraliśmy się więc z Elą pokręcić się trochę po górach. Do Rycerki Kolonii podjechaliśmy samochodem by następnie, już w bardziej honorowy sposób rozpocząć wspinaczkę na Przegibek. Bardzo pomocny okazał się odkryty podczas ostatniej wyprawy na Rycerzową szlak rowerowy. Wysokość 1000m.n.p.m zdobyliśmy zatem bezboleśnie, ciesząc się szeroką i niezbyt nachyloną ścieżką.Rowerowym szlakiem na Przegibek.© Goofy601
Kwiat w... butonierce? :P© Goofy601
W schronisku pierwszy planowany postój. Kawka, zasłużony batonik i obmyślanie strategii na dzisiejszy dzień. Wszystkiemu przyglądał się uważnie puchaty mieszkaniec schroniska.
Tubylec ;)© Goofy601
Wysłuchał, poczęstował się mlekiem do kawy i wrócił do swoich zajęć :P
Smacznego ;)© Goofy601
My tymczasem postanowiliśmy przetestować czerwony szlak na Wielką Raczę. Oby nie okazał się tak beznadziejny jak niebieski na Rycerzową ;) Uzbrojeni w nowe siły rozpoczynamy wspinaczkę na Jaworzynę (1173m).
No to podjeżdżamy ;)© Goofy601
Zgodnie z mapą szlak nie jest zbyt stromy. Jest trochę ostrych podejść, ale da się jechać, a wspinaczkę rekompensują przyjemne zjazdy i... piękne widoki :)
Widok z Jaworzyny na słowacką stronę.© Goofy601
Od zjazdu z Jaworzyny szlak nieco się wypłaszcza i biegnie grzbietami raz w górę raz w dół. Zmienia się tez jego szerokość. Manewrowanie wąskim singlem między korzeniami i niskimi świerkami wymaga nieco wprawy, ale daje też sporo radości :)
Singielek.© Goofy601
Chwilę później znów wjeżdżamy w las przecinając wyschnięty już prawie strumyk.
W potoczku :)© Goofy601
Okolice rezerwatu Śrubita.© Goofy601
Droga wije się trawersując zbocze Bugaja i Wielkiej Czerwenkowej. Jest trochę kamieni i parę błotnistych kałuż, ale o to dla nas - przecież mamy rowery :P Chwilę później już wcinamy kanapki delektując się widokami na Hali Śrubita.
Hala Śrubita© Goofy601
Widać już cel naszej dzisiejszej wyprawy. Straciliśmy już trochę wysokości, więc musimy na nowo wspiąć się na Przełęcz pod Orłem (1060m) i Halę na Małej Raczy. Stąd mamy wspaniały widok na słowackie Beskidy a nawet na Małą Fatrę :)
Hala na Małej Raczy .© Goofy601
Jeszcze tylko kilka obrotów korbą pod górkę i już jesteśmy u celu - Schronisko :)
Tablica© Goofy601
Tu czeka na nas zasłużony obiad i odpoczynek :) Właściwie trudno orzec czy Wielka Racza jest szczytem polskim czy słowackim. Leży dokładnie na granicy, choć według mapy 2/3 masywu jest po stronie słowackiej. Schronisko jest polskie, natomiast reszta obiektów na szczycie już nie. Na szczęście oba kraje należą do UE, więc rozważania co jest czyje mają charakter jedynie teoretyczny ;) A możliwość swobodnego maszerowania granicznymi szlakami bez kontroli i paszportów mnie osobiście bardzo odpowiada :)
Po zregenerowaniu sił pora rozejrzeć się po szczycie. Nie było nas tu cztery lata, więc trochę się pozmieniało. Nowością jest na pewno trójjęzyczny krzyż oraz nowe schodki na platformę widokową.
Krzyż na Wielkiej Raczy, idziemy zobaczyć ;)© Goofy601
Nie zmieniło się natomiast jedno - wieje :P Ostatnio też chciało nas stąd wydmuchać. Mimo wszystko twardo trwamy czas jakiś na platformie widokowej podziwiając również niezmiennie piękne krajobrazy.
Widok ze szczytu Wielkiej Raczy.© Goofy601
Odgadnięcie na co się właśnie patrzy ułatwia (prawie)wandaloodporna metalowa tabliczka.
Sprawdź na co patrzysz :)© Goofy601
Ok, nie wytrzymamy dłużej na tym wietrzysku. Jeszcze tylko pamiątkowa fotka przy schronisku i możemy myśleć o zjeździe w dół.
Pamiątkowa fota być musi :P© Goofy601
Ogólnie rzecz biorąc to czerwony szlak z Przegibka na Raczę można uznać za bardzo przyjemny i odpowiedni dla takich jak my niewyczynowych rowerzystów. Najlepiej przemawia za tym fakt, że przejechałem tą trasę bez problemów w obuwiu a la uciekinier z sanatorium w Ciechocinku... :P
Zaawansowane obuwie do turystyki MTB/Enduro :P© Goofy601
Za najodpowiedniejszą drogę w dół uznaliśmy żółty szlak do Rycerki. I słusznie, bo już zrobiło się trochę późno. Szlak szybki, szeroki i bardzo przyjemny dla oka. No może trochę kamienisty, ale i to nie za bardzo :)
To jak? Jedziemy? :)© Goofy601
Widok na Bendoszkę Wlk.© Goofy601
Na żółtym szlaku - w dół ku Rycerce.© Goofy601
Jak to bywa w górach - podjeżdżasz długo zjeżdżasz krótko. W 15 min byliśmy na dole. Stąd jeszcze kilka machnięć korbą i na parking. Nawet nie chciało mi się siodełka podnosić :P
Ubłocone rowery do auta i w drogę do domu. Bardzo udana wycieczka. Trasa pewnie znana górskim "wyjadaczom", nas amatorów bardzo przyjemnie zaskoczyła :) Nie wiem jak Ela, ale ja wpisuję to miejsce z adnotacją TTW (Trzeba Tu Wrócić :))
Rycerka Kolonia-Przełęcz Przegibek (1000 m.n.p.m.)-Kikula (1119m.n.p.m.)-Jaworzyna (1173m.n.p.m.)-Abramów (1084m.n.p.m.)-Hala Śrubita-Przełęcz Śrubita-Przełęcz pod Orłem-Hala na Małej Raczy-Wielka Racza (1236m.n.p.m.)- Rycerka Kolonia.
Dane wyjazdu:
9.60 km
6.90 km teren
01:18 h
7.38 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Pustevny i Radhošť czyli dokończyć co się zaczęło :P
Środa, 8 sierpnia 2012 · dodano: 09.12.2012 | Komentarze 0
Z górami bywa tak, że nie zawsze uda się dokonać tego co się zaplanowało. Przyczyną niepowodzeń jest najczęściej pogoda. Niektóre szczyty potrafią się bronić przed zbyt pewnymi siebie śmiałkami i deszczem, śniegiem lub burzą pokrzyżować nawet najbardziej misterny plan. Tak właśnie było w przypadku przełęczy Pustevny w maju 2012. Trzy miesiące później wracamy by dokończyć to co wtedy zaczęliśmy :)Tym razem pogoda dopisała. Żeby nie drażnić tej kapryśnej góry podjęliśmy decyzję, że naszą wycieczkę zaczniemy od tego miejsca gdzie się ostatnio skończyła. Jako że przyjechaliśmy dosyć późno a chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej darowaliśmy sobie ponowną wspinaczkę na Pustevny i podjechaliśmy ma górę od strony Roznova autem. Pod przełęczą jest sporej wielkości parking, ale jak widać nie tylko my wpadliśmy na pomysł ułatwienia sobie życia ;)
I gdzie by tu zaparkować? ;)© Goofy601
Na szczęście znalezienie miejsca nie zajęło dużo czasu i już po chwili na poskręcanych rowerach mogliśmy dostojnie ruszyć na zwiedzanie. A było co oglądać :) Wszystko zdawało się być inne niż poprzednim razem :P Tłumy spacerujących całymi rodzinami Czechów, rowerzyści, "hulajnogiści" no i oczywiście piękna zabytkowa zabudowa :)
Pustevny - zabytkowe schroniska górskie© Goofy601
Dwa bogato zdobione schroniska górskie Libusin i Mamenka, które ostatnio tak brawurowo przeoczyliśmy, zostały wybudowane w latach 1897-1899. Swój charakterystyczny wygląd zawdzięczają architektowi Dusanovi Jurkovicowi, który połączył w nich większość znanych wówczas motywów ludowych Wołoszczyzny Morawskiej i Słowacji. Są więc i motywy roślinne, ludowi bohaterowie oraz liczne przysłowia.
Piękne zdobienia.© Goofy601
Obydwu budynkom dwukrotnie groziło zniszczenie. Za każdym razem przyczyną był ich zły stan techniczny. Na szczęście ocalały, ale gruntowną renowację do obecnego stanu rozpoczęto dopiero w 1997 roku. Prace zakończyły się w 2003r i od tej pory zabytki znów cieszą oko i służą turystom. Libusin przyjmuje zgłodniałych wędrowców w swojej jadalni a w Mamence urządzono hotel. W pokojach podobno odtworzono oryginalne wystroje. Sprawdzić nie mieliśmy jak, bo część hotelowa nie jest ogólnodostępna.
Wnętrze jadalni - Libusin.© Goofy601
Myśliciel na schodach :P© Goofy601
Sądząc po stale przewijających się tędy grupach ludzi, Pustevny jest popularnym miejscem spędzania wolnego czasu. Można się tu dostać standardowo - na nogach którymś z licznych szlaków, rowerem - dwa asfaltowe podjazdy, samochodem lub autobusem - przystanki i duży parking zlokalizowane praktycznie pod samą przełęczą, a także kolejką. Na miejscu oprócz pięknych widoków można też dobrze zjeść w kilku punktach gastronomicznych, są stoiska z pamiątkami oraz ciekawostka - wypożyczalnia hulajnóg :) Sprytny wynalazek - turysta, który wdrapał się już na górę (albo wjechał kolejką;) ) Może sobie wypożyczyć hulajnogę i komfortowo zjechać na dół. Tam oddaje ją w odpowiednim punkcie i wraca do swoich zajęć ;)
My jednak przyjechaliśmy tu w innym celu - ostrożnie mijając licznych dziś na szlaku turystów ruszamy niebieskim szlakiem na Radhost.
Pora wyruszyć na Radhost.© Goofy601
Trasa nie jest długa i wydaje się być idealnym miejscem na weekendowy spacer. Po pierwszym asfaltowym podjeździe toczymy się już rekreacyjnie po grzbiecie - to w górę to w dół, ale właściwie to prawie po płaskim :) Co jakiś czas wjeżdżamy w przecinkę zaroślach by podziwiać widok na pobliski Frenstat i okolice.
Rzut oka na wschodnie Moravy :P© Goofy601
Cały niebieski szlak usiany jest mniejszymi lub większymi skupiskami kamiennych konstrukcji rodem z "Dobranocnego ogrodu". Kopczyki z kamieni wyrastają w różnych miejscach. Aż chciało by się rzec "Jaki ładny stosik" :P Niestety nigdzie nie udało mi się znaleźć informacji na temat ich pochodzenia czy symboliki. Zakładam, że stawiają je turyści, ale po co? Ktoś ma jakiś pomysł? ;)
Tajemnicze konstrukcje z kamieni.© Goofy601
Szeroką, dobrze ubitą ścieżką docieramy pod chyba najbardziej znaną w okolicy figurę - posąg Radegasta. Charakterystyczną podobiznę słowiańskiego bóstwa znaleźć można również na etykietkach dobrego czeskiego piwa o tej samej nazwie. Sam posąg powstał w USA a na szczycie Radegastu (1106m.n.p.m.) został umieszczony w 1931r. Można go tu podziwiać do dziś :)
Posąg Radegasta na Radhosti.© Goofy601
Ścieżka robi się coraz szersza (ależ ci turyści depczą :P). Jeszcze parę minut i docieramy na szczyt Radhosti (1129m.n.p.m.). Znajduje się tu kościółek a może kaplica p.w. Św. Cyryla i Metodego z 1898r. Tuż za nim rzeźba przedstawiająca obu patronów.
Kościół pw. Cyryla i Metodego + podobizna obu panów :)© Goofy601
Kościół, choć z zewnątrz drewniany tak na prawdę jest murowany z drewnianą kruchtą. Wnętrze urządzone jest bardzo ascetycznie - praktycznie bez zdobień.
Radhost - wejscie do kościoła.© Goofy601
Ołtaż w kościele pw. Cyryla i Metodego na Radhosti.© Goofy601
Choć z samego szczytu już roztaczają się piękne panoramy, kościół posiada własną wieżę widokową :)
Gdy już nasyciliśmy się widokami, do głosu doszły rzeczy bardziej przyziemne - puste żołądki :P Na szczęście nieco poniżej kościoła znajduje się schronisko - Hotel Radegast. Tu odpoczywamy delektując się pysznym "syrem w bramboraku" i popijając kultową Kofolą :) Taaak, przyjeżdżając w Beskid Śląsko-Morawski na prawdę warto spróbować co Czesi potrafią zrobić z sera :)
Hotel Radegast.© Goofy601
Z pełnym brzuszkiem jakoś nie bardzo chce się jechać dalej, ale robi się późno. Na szczęście auto czekana nas zaledwie 4 km stąd. Obserwujemy więc sobie spokojnie jak na szlaku robi się coraz bardziej pusto. W końcu pora i na nas. Leniwym tempem wracamy na parking podziwiając jeszcze górskie widoki.
Z widokiem na Beskid Śląsko-Moravski.© Goofy601
Pakowanie rowerów do bagażnika mamy już nieźle opanowane, więc nie zajmuje to dużo czasu. Pozostaje jeszcze znaleźć jakiś nocleg. Wybór pada na Camping Roznov. Tu za rozsądne pieniądze rozbijamy namiot w przyzwoitych warunkach i ruszamy w miasto upolować coś na kolację :)
Roznov - cudaczna maszyna latająca ;)© Goofy601
Ruszamy w miasto to dość odważnie powiedziane, bo z kempingu do centrum trzeba przejść spory kawałek wzdłuż rzeki Becva. Po 15 min marszu zaczynamy żałować, że nie pojechaliśmy na rowerach :P Jest tu modelowa wręcz ścieżka i co chwile mijają nas ludzie na rowerach i "kolobezkach" czyli hulajnogach, które jak widać są tu bardzo popularne i służą nie tylko do zjeżdżania z Radhosti :) Niektóre mają nawet foteliki dla dzieci :)
Kaczuchy z Czeskim obywatelstwem :P© Goofy601
Trzymając się rzeki dotarliśmy do centrum Roznova a potem na roznovski rynek.
Roznov - rynek.© Goofy601
Wspaniale odnowiona starówka. Przy jednym z licznych stojaków stał zaparkowany niezbity dowód na to, że legendarna marka Favorit ma się dobrze i nadal produkuje ciekawe rowery :)
Dowód na dalsze istnienie marki Favorit :)© Goofy601
Po zakupach udaliśmy się w drogę powrotną, by jeszcze przed zmrokiem "umeblować" namiot :P
Dziś Ela dała się wyciągnąć na rowerową przejażdżkę więc jutro żeby było sprawiedliwie zwiedzamy jej metodą - na nogach ;)
[edit] Kolejny dzień upłynął nam na zwiedzaniu roznovskiej starówki oraz imponującego skansenu. Roznov jest miastem gdzie spokojnie można się zatrzymać na więcej niż dwa dni bez obaw o brak ciekawych miejsc do zobaczenia :) Trzeba będzie jeszcze tu wrócić :)[/edit]
Pustevny- Radegast-Radhost-Radegast-Pustevny
Dane wyjazdu:
104.20 km
20.40 km teren
05:15 h
19.85 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:28.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Na Chechło przez Krupski Młyn ;)
Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 30.11.2012 | Komentarze 4
Od jakiegoś czasu miałem ochotę na dłuższą wycieczkę. Dziś była ku temu znakomita okazja. Uzbrojony w prowiant i mapę ruszyłem w kierunku Krupskiego Młyna by obejrzeć znajdujący się tam zabytkowy most wiszący. Poza tym tam mnie jeszcze nie było a to chyba wystarczający powód ;)Czas żniw :)© Goofy601
Po drodze za Księżym Lasem rzuciły mi się w oczy zabytkowe zabudowania przypałacowe. Szybkie foto i pojechałem dalej. Gdyby ktoś chciał poznać bliżej historię okolicznych dworków i pałaców zapraszam na blog pewnego Roweroholika :)
Zabudowania przypałacowe - Jasiona© Goofy601
Dojeżdżając do Wielowsi zauważyłem drogowskaz prowadzący do pobliskiego Kirkutu.
Kirkut w Wielowsi© Goofy601
Miejsce to zostało założone pod koniec XVII wieku i liczy ok 250 nagrobków. Mimo braku ogrodzenia kirkut zachował się w dość dobrym stanie i dziś wygląda jak drzewna wyspa wśród pól.
Kirkut w Wielowsi© Goofy601
Kirkut w Wielowsi© Goofy601
Jest oznakowany i łatwo można do niego dojechać z głównej drogi. Zadbano również o wygodę odwiedzającego to miejsce turysty. Jest stolik i tablica informacyjna, kosz na śmieci a nawet stojak na rowery. "Wyrwikółko" ale zawsze coś :)
Odpocząwszy chwilę ruszyłem dalej do Wielowsi. Tu wprawne oko trafi na resztki synagogi. Jest kirkut jest i synagoga. Nie wygląda zbyt efektownie bo po wojnie została przebudowana i przez lata służyła jako... magazyn zbożowy.
Magazyn w Wielowsi - dawna synagoga.© Goofy601
Widoczny zarys okien.© Goofy601
Magazyn - dawna synagoga.© Goofy601
Rzuciłem okiem na mapę, no tak, znalazłem się blisko granicy województwa. Wyśmienita okazja by zobaczyć co tam słychać na Opolszczyźnie ;)
Przekraczanie granic :P© Goofy601
Na razie jedynie musnąłem oponami opolskie asfalty, ale następnym razem spróbuję zapuścić się nieco dalej. Objechawszy pierwszą "przygraniczną" miejscowość zawróciłem w kierunku właściwego celu dzisiejszego wyjazdu - Krupskiego Młyna.
Mapka poglądowa :P© Goofy601
Miejscowość o zabytkowym charakterze, ogólnie mówiąc zadbana :)
Dawne kasyno w Krupskim Młynie :)© Goofy601
[edit 02-12-2012]W trosce o rzetelny przekaz tego bloga wprowadzam poprawki do opisu zdjęcia powyżej. Jest to dawny budynek administracyjny prochowni. Później znajdowało się tu kasyno, biblioteka i stołówka. Obecnie własność prywatna rozbudowywana na obiekt rekreacyjno-gastronomiczny. [/edit]
Chwilę pokręciłem się po okolicy i znalazłem. Most...
Most wiszący w Krupskim Młynie.© Goofy601
Dwudziestopięciometrowa przeprawa przez Małą Panew prezentuje się naprawdę ciekawie. I pomyśleć, że wisi tu tak od 1930 roku...
W pobliżu znajduje się fabryka materiałów wybuchowych NITROERG. Na zakładowej pętli autobusowej zrobiłem sobie małą przerwę na coś w rodzaju porządnej imitacji obiadu. Regenerując siły podziwiałem kajakarzy leniwie pokonujących zakola Małej Panwi. Piękne sobotnie popołudnie :)
Gdy już odsapnąłem nieco skierowałem się do Tworoga a potem do Brynka. Tu pierwszy raz poniosło mnie pod zabudowania pałacowe Donnersmarcków, do tej pory znane mi jedynie ze zdjęć znajomych bikerów :)
Pałac w Brynku.© Goofy601
Wieża wodna - Brynek.© Goofy601
Chciało by się zostać tu dłużej, ale to miejsce to raczej materiał na osobną wycieczkę. Ważne, że udało mi się je namierzyć ;)
Jako że upał robił się już pomału nieznośny, postanowiłem wybrać się jeszcze nad jakąś wodę. Odkąd Pniowiec stał się rezerwatem ptactwa i innej wodnej fauny najbliższą możliwą alternatywą zostało Chechło. A więc do dzieła :)
Po drodze kusił mnie zabytkowy budynek papierni w Boruszowicach. Niestety możliwości poznawcze tego obiektu ograniczał płot z napisem "Obiekt chroniony". Cóż, zatem nie tym razem ;)
Stara papiernia w Boruszowicach.© Goofy601
Boruszowice od Miasteczka Śląskiego oddzielają olbrzymie lasy poszatkowane regularnie siecią ścieżek. Niby sprawa jasna - jechać prosto aż droga się skończy. Niemniej po 10 km widoku las, las, przecinka, las, przecinka, las, las... robi się trochę monotonnie. Na każdym skrzyżowaniu miałem wrażenie że przed chwilą tu byłem. A przecież jechałem cały czas prosto :P
10 km prostej drogi leśnej :D© Goofy601
Z Miasteczka już prosta droga nad Chechło. Ludzi standardowo sporo, ale po całym dniu plażowania zaczęło się już trochę przerzedzać. Ruszyłem więc wzdłuż brzegu w poszukiwaniu dogodnego miejsca.
Wjechałem w bardziej zakrzaczoną cześć linii brzegowej i... utknąłem w korku :P Widocznie nie wszyscy pojęli do czego służą czterokołowe rowerki wypożyczane (za ciężkie pieniądze ;) ) zwykle w miejscach wakacyjnych skupisk ludzkich. Oto rodzinna przejażdżka na takim rowerku w wersji ekstremalnej :P
Rowerek rodzinny-przeprawowy :P© Goofy601
I wyprzedź tu człowieku takiego, jak sam się ledwo między drzewami mieści :P
Zrobiłem więc mały postój by poobserwować kaczuchy :)
Kaczuszki :)© Goofy601
Po objechaniu całego niemal jeziora dookoła znalazłem wreszcie dogodne miejsce pod choinką. Tak się przy okazji złożyło, że znalazłem tam również Skudy'ego, z którym uciąłem sobie ciekawą rowerową pogawędkę :)
Mógłbym tak siedzieć dłuugo. Gdy zaczęło się robić późno trzeba było pomału myśleć o powrocie. W końcu to jeszcze 18km do domu a lampek nie wziąłem ;)
Na pożegnanie jeszcze krótka rundka wokół brzegu, kilka fotek i wio do domu :)
Nie ma co, to był na prawdę dobrze spędzony dzień.
Zachód słońca nad Chechłem.© Goofy601
P.S. A tak przy okazji-druga "setka" w tym roku. Chyba się zagalopowałem :P
Rokitnica-Helenka-Stolarzowice-Górniki-Ptakowice-Zbrosławice-Wilkowice-Księży Las-Jasiona-Wojska-Kotków-Wielowieś-Kieleczka-Raduń-Kielcza-Krupski Młyn-Ziętek-Potępa-Koty-Tworóg-Brynek-Boruszowice-Miasteczko Śląskie-Chechło-Lasowice-Tarnowskie Góry-Repty-Stolarzowice-Helenka-Rokitnica
Dane wyjazdu:
33.40 km
17.90 km teren
02:47 h
12.00 km/h:
Maks. pr.:27.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Rycerzowo - Przegibkowa masakra :P
Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 15.09.2012 | Komentarze 5
Deszcz nie przewidział, że wezmę dzień urlopu ;) W poniedziałek Ela pojechała do pracy, a ja w zupełnie odmiennym kierunku - zdobywać Rycerzową ;) Plan trasy ułożyłem na szybko przed wyjściem, więc można to nazwać improwizacją. Samochód został na spokojnym parkingu pod kościołem w Rycerce Dolnej, stąd już jechałem jak Pan Bóg przykazał - na kołach ;)Kościół w Rycerce Dolnej.© Goofy601
Kawałek łagodnym podjazdem po asfalcie - zielonym szlakiem. Po paru kilometrach w prawo przez mostek - szlak niebieski na Mładą Horę. Tu zaczyna się wspinaczka po błocie. Nie jest źle, ale dawno żadnego znaczka nie widziałem ;) Nie wiadomo gdzie bym tą drogą dojechał, gdyby Opatrzność nie zesłała mi Pana Grzybiarza, który zaproponował aż trzy sposoby powrotu na szlak :) Wybrałem najprostszy. Powrót po błocie do niebieskich znaczków i już po chwili mogłem cieszyć oczy... wspaniałym kamienistym podejściem ;) Cóż, nie ma rady, trzeba prowadzić.
W drodze na Mladą Horę (995 m.n.p.m) - niebieski szlak© Goofy601
Zwózka czyni cuda ;/© Goofy601
Gdy skończyły się kamienie droga zrobiła się nawet znośna. Przed samą Mładą Horą zaczęła się zwężać, aż w końcu przyszło mi jechać 20-sto centymetrowym singlem w półmetrowej trawie :P Tak dotarłem do grupy zabudowań, wśród których miało się znajdować schronisko "Chyz u Bacy". Niestety od jakiegoś czasu jest nieczynne.
Na Mladej Horze pod nieczynnym już schroniskiem "Chyz u Bacy"© Goofy601
Przed wejściem stoi jednak duża drewniana rzeźba. Jak głosi przykręcona poniżej tabliczka - wykonana na 60-te urodziny Bacy :)
Baca? ;)© Goofy601
Jako, że nie było gdzie przysiąść i odpocząć ruszyłem z tego malowniczego miejsca na poszukiwanie czerwonego szlaku (oznaczonego na mapie jako rowerowy). Może rozleniwiłem się w Czechach, przyzwyczajony, że jak coś się nazywa "Cyklotrasa" to da się tym przejechać nawet na trekingu, ale to co zastałem na naszej krajowej cyklotrasie wprawiło mnie w osłupienie ;)
Czerwony podobno rowerowy szlak na Rycerzową ;)© Goofy601
Zapewne autor tej ścieżki zapomniał dodać, że jest to szlak do downhill'u :P Po pierwszych dwóch kilometrach ostrej pieszej wspinaczki zrobiło się jakby łagodniej tak, że trasę do Małej Rycerzowej (1207 m.n.p.m.)dało się już przebyć na siodełku.
Zaraz za szczytem skończył się las i mogłem nacieszyć oczy wspaniałymi widokami :) Właśnie po to warto się trochę pomęczyć na podjazdach ;)
Pierwsze wyjście z... lasu ;) Widok na Pilsko i Babią :)© Goofy601
Wraz z opuszczeniem zasłony drzew poczułem uderzenie silnego zimnego wiatru. Rany, ależ tu wieje :P Widoki super, ale trzeba się stąd zbierać. Polar przezornie zostawiłem w samochodzie "bo przecież jest taki upał..." :P
Pod schroniskiem na Hali Rycerzowej© Goofy601
Schowałem się za schroniskiem, gdzie nie dosięgały mnie lodowate podmuchy i zajadając się olbrzymią bułką z szynką przygotowaną rano przez Elę zastanawiałem się nad dalszym przebiegiem dzisiejszej wycieczki. Z pomocą mapy narodził się pomysł, żeby spróbować jeszcze Wielką Raczę. W tym celu należało się dostać na Przegibek. By tam dotrzeć miałem do wyboru dwa szlaki - czerwony i niebieski. Niebieski miał o 100m mniej przewyższeń i wydawał się biec przyjemnie w lesie z dala od wiatru. Nic bardziej mylnego :P Pełen zapału ruszyłem zatem niebieskim traktem, z nastawieniem, że Przegibek zdobędę w miarę szybko. Początkowo droga była całkiem niezła. W duchu myślałem sobie "no, tak to można podróżować". Nie zdążyłem nawet się z tą myślą dobrze oswoić, gdy szlak skręcił ostro w prawo... po zwózce "na kreskę" w dół zbocza ;) Dalej było już tylko gorzej :P
Początek niebieskiego koszmaru ;)© Goofy601
Ta trasa może i jest ciekawa, ale dla piechura z małym plecakiem. Najlepiej jeszcze z kijkami dla lepszego zachowania równowagi ;) O jeździe rowerem nie było mowy. Ba, nawet szło się ciężko bo na wąskim trawersie nie było miejsca na rower :P Zakręt, potok, kamienie, zakręt, potok, kamienie... potem dla odmiany kilka zwalonych drzew, korzenie i krzaczory :P
Gdy już znalazłem jakąś drogę, to okazało się, że to jednak nie tędy :P
Szlak to już czy jeszcze nie? - gdzieś w lesie w drodze na Przegibek© Goofy601
Niebieskiego koszmaru ciąg dalszy ;)© Goofy601
I taki to właśnie rajd przeprawowy trwał do samego rozwidlenia szlaków pod Przegibkiem ;) Tu jak gdyby nigdy nic można już było spokojnie jechać ;)
Wreszcie normalna droga - czarny szlak z Przegibka.© Goofy601
Pod schronisko na Przegibku (1000 m.n.p.m.) dotarłem brudny zmęczony i głodny. O zdobywaniu Raczy raczej nie chciałem nawet myśleć ;) Po zjedzeniu kolejnej mega-buły i batona myśli w stylu "NIE, nigdy więcej!!" zaczęły ustępować tym "Hmm, jak by się teraz dostać na dół? " ;)
Schronisko na Przegibku.© Goofy601
Przegibek - kapliczka przy czarnym szlaku.© Goofy601
Rzut oka na mapę - tak, czarny szlak rowerowy powinien być odpowiedni. Ty razem się nie rozczarowałem. Pomimo fatalnego oznakowania zjeżdżało się bardzo przyjemnie i nawet było jak podziwiać widoki :)
Malowniczy zjazd z Przegibka :)© Goofy601
Północny stok Bendoszki.© Goofy601
Po czterokilometrowym zjeździe, z nieco obolałymi rękami dotarłem do utwardzonej nawierzchni. Teraz już będzie z górki. W przenośni i dosłownie. Mapa orzekła, że trafiłem do Rycerki Kolonii, więc czeka mnie jeszcze parę kilometrów w dół przez malownicze wioseczki :)
Kościół w Rycerce Górnej© Goofy601
Cywilizacja dociera wszędzie :P© Goofy601
Granica Rycerki Górnej i Dolnej jest bardzo dokładnie oznaczona ;)
Opisu nie trzeba :P© Goofy601
Tym optymistycznym akcentem zakończyłem dzisiejszą wyprawę. Pozostało tylko spakować rower i udać się do Ciśca na zasłużony obiadek :)
Rycerka Dolna-Młada Hora-Rycerzowa Mała (1207m.n.p.m.)-Hala Rycerzowa-Przegibek (1124m.n.p.m.)- Przełęcz Przegibek (1000m.n.p.m.)- Rycerka Kolonia-Rycerka Górna-Rycerka Dolna
Dane wyjazdu:
16.10 km
0.50 km teren
01:24 h
11.50 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:17.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Spacerowo po cisieckich szlakach :)
Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 4
Plany weekendowe po dopinane na ostatni guzik, dodatkowy dzień urlopu wybrany... i pada ;) Cóż, za pogodą się nie nadąży. Miały być góry na rowerze, były niskie chmury i deszcz. Pozostało uzbroić się w cierpliwość, przeczekać fatalną aurę i w międzyczasie wymyślić plan "B" ;)Równo z końcem weekendu opady postanowiły ustąpić. Niedziela okazała się być pięknym słonecznym dniem z niewielkimi tylko podmuchami wiatru. Idealne warunki na rowerowanie :) Jako że zaspaliśmy i to nawet konkretnie, o wyjeździe w góry nie mogło być mowy. Nic jednak nie stało na przeszkodzie by pojeździć trochę po okolicy. Rekreacyjnie ma się rozumieć :)
Ścieżki znane i mniej znane :)© Goofy601
Pędzimy wśród gór :)© Goofy601
Widok na Prusów :)© Goofy601
Tym sposobem spędziliśmy miłe popołudnie na dwóch kółkach, objeżdżając dawno nie odwiedzane szlaki rowerowe w Węgierskiej Górce. Przyznam, że od ostatniego razu przybyło ich znacznie. W zestawieniu z elegancko odremontowanym jazem na Sole i dużym wyborem pensjonatów Węgierska Górka wydaje się być dobrą propozycją na weekendowy wypoczynek.
Ścieżki rowerowe na jazie w Węgierskiej Górce.© Goofy601
Liczne szlaki rowerowe.© Goofy601
Brzmi zachęcająco ;)© Goofy601
Umacnianie koryta Soły - Węgierska Górka© Goofy601
Ela z Meridką ;)© Goofy601
Tak oto leniwie minęła nam rowerowa niedziela ;)
Pozostaje jeszcze wytłumaczyć się z porannego zaspania ;)
Otóż korzystając z przerwy w deszczu wybraliśmy się z Elą do Ujsół na koncert pewnej bardzo młodej ale i bardzo utalentowanej wokalistki :)
Ewa Farna z zespołem - Ujsoły 2012© Goofy601
Ewa Farna - Ujsoły 2012© Goofy601
Ewa Farna - Ujsoły 2012© Goofy601
Ewa Farna - Ujsoły 2012© Goofy601
Martin Chobot - Ujsoły 2012© Goofy601
Ewa Farna - Ujsoły 2012© Goofy601
Ewa Farna - Ujsoły 2012© Goofy601
Na pamiątkowy autograf czekaliśmy prawie do 23:00 :P
Cisiec-Węgierska Górka-Cisiec
Dane wyjazdu:
126.00 km
17.20 km teren
06:37 h
19.04 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Korona Hałd Śląskich - odsłona druga :)
Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 3
Jakiś tydzień temu na forum Gliwickiej Masy Krytycznej pojawiła się propozycja wspólnego wyjazdu. Zaciekawiła mnie od razu, choć miałem pewne obawy co do zakładanego dystansu. W miarę jak klarowała się ekipa niepewność zaczęła ustępować pokusie przeżycia rowerowej przygody ;) Ostatecznie wątpliwości poszły precz podczas ostatniej Masy w Zabrzu. Postanowione - jadę i zobaczymy jak to będzie.W niedzielę kilka minut przed dziewiątą stawiłem się na pętli w Rokitnicy, gdzie oczekując na Daniela podziwiałem graficzną ewolucję naszej pełnoprawnej ścieżki rowerowej ;)
Jasna i ciemna strona ścieżek rowerowych ;)© Goofy601
Punktualnie o dziewiątej ruszyliśmy już we dwóch w kierunku Gliwic, by w okolicach 10:00 pojawić się na miejscu zbiórki. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze po Piernika, który przedstawił zupełnie dla mnie nową koncepcję dotarcia na ul. Toszecką ;)Muszę kiedyś dokładniej objeździć te tereny :)
W Gliwicach dołączyliśmy do reszty ekipy i po ostatnich poprawkach i regulacjach sprzętu ruszyliśmy na spotkanie z przygodą. Plan na dziś zapowiadał się świetnie - Pięciu Nieustraszonych, ok 50km do przejechania i najwyższa hałda w Europie :D :D:D
Na początek główną - Rybnicką. Można by jechać i jechać bo asfalt równy, ale ruch spory. Odbiliśmy więc na Pilchowice by zasmakować nieco terenu oraz uciec od samochodowego zgiełku. Dalej już przez mniejsze miejscowości z zadziwiająco równym asfaltem ;)
W drodze do Rud.© Goofy601
Jako że było po drodze, pierwszy większy postój zrobiliśmy w Rudach. Wreszcie miałem okazję pozwiedzać muzeum kolei wąskotorowej. Jakoś nigdy wcześniej nie udało mi się tu dojechać ;)
Dworzec wąskotorówki w Rudach© Goofy601
Grupa rekonstrukcyjna.© Goofy601
Oczywiście najciekawsze są zawsze te miejsca w które praktycznie nikt nie zagląda ;) W tym przypadku bocznica z wąskotorowym złomem - lokomotywami i wagonami, których chyba nie da się już odratować.
Zapomniane zakamarki stacji ;)© Goofy601
Trafiły się też bardziej optymistyczne akcenty, takie jak np. ładnie odrestaurowana lokomotywa WLs 75 w stanie wręcz odwrotnym niż oglądana podczas ostatniej Industriady w Bytomiu Karbiu.
Odrestaurowana WLs 75 - Skansen kolejowy w Rudach© Goofy601
Hitem okazał się być prawdziwy parowóz wożący turystów po ocalałych odcinkach torowiska.
Ooooodjaazd!! :)© Goofy601
Parowóz pojechał, więc i na nas przyszła pora. Ponownie skierowaliśmy swe koła w stronę Rydułtów.
Kajaki na rzece Rudzie.© Goofy601
Bo wybór właściwej drogi zawsze jest trudny ;)© Goofy601
Po sforsowaniu kilku pokaźnych podjazdów oraz wielu piaszczystych ścieżek docieramy do Gaszowic, skąd już widać cel naszej wyprawy:)
Widać ją z daleka - Szarlota :)© Goofy601
Nie znaczyło to wcale, że cel jest bliski ;) Minęła jeszcze prawie godzinka nim dotarliśmy do podnóża. Tu dopiero przygniótł nas ogrom tego skalno-węglowego usypiska. 134m wysokości, 37 hektarów widziane z bliska robi na prawdę duże wrażenie :)
Wspinaczka na Szarlotę - żeby nie było za łatwo ;)© Goofy601
Jako że na hałdę nie prowadzi żadna otwarta dla turystów droga pierwszym krokiem było zdobycie dwóch położonych dość wysoko "półek". Za nimi znajdowała się już droga pozwalająca na powolną ale skuteczną rowerową wspinaczkę :)
Pierwszy obóz - którędy dalej? ;)© Goofy601
Na stokach Szarloty przyjęło się bardzo mało jakiejkolwiek roślinności stąd też wjazd na główny masyw hałdy przypomina wędrówkę po księżycu ;)
Krajobraz księżycowy ;)© Goofy601
Po kilku stromo poprowadzonych zakrętach dotarliśmy na rozległy "płaskowyż" ;) Niemalże idealnie równą "czarną" część hałdy, z której roztaczały się niesamowite wręcz widoki. Mimo że znajdowaliśmy się już na znacznej wysokości nad płaskowyżem górował jeszcze czerwony, najbardziej charakterystyczny czubek Szarloty.
Pod szczytem.© Goofy601
Tu nie ma możliwości dostać się z rowerem. Już samo wlezienie piechotą wymaga odrobiny samozaparcia ;)
Budzi respekt© Goofy601
Znajdż rowerzyste ;)© Goofy601
Tu jest ścieżka :)© Goofy601
O ile do tej pory widoki były super, to ze szczytu mogę powiedzieć śmiało że są niesamowite :D Trafiliśmy na poprawę pogody, dzięki czemu bez większych trudności mogliśmy podziwiać panoramę od Góry Świętej Anny aż po Beskidy ( te czeskie :P)
Widok ze szczytu Szarloty.© Goofy601
Elektrownia Rybnik na wyciągnięcie ręki :)© Goofy601
Koksownia Radlin© Goofy601
Na horyzoncie pojawiła się nawet hałda "Skalny" z której to jakiś czas temu wypatrzyłem Szarlotę :)
El. Łaziska i Skalny.© Goofy601
Rzut oka na Beskidy :)© Goofy601
KWK Rydułtowy© Goofy601
Przez moment czułem się jakbym robił zdjęcia z paralotni lub szybowca ;)
Zejście w dół ze względu na dużą stromiznę i urwisko pod konie ścieżki było nieco stresujące, ale po chwili wszyscy dotarliśmy pod wielki napis wzorowany na tym z Hollywood ;)
Ścieżka w dół ;)© Goofy601
Prawie jak Hollywood ;)© Goofy601
Gra kolorów :)© Goofy601
Jeszcze kilka zdjęć i nadszedł czas pożegnania z Szarlotą. Zachód słońca mógłby tu pięknie wyglądać, jednak my musieliśmy jeszcze dotrzeć do Gliwic a potem do domu ;)
Tym razem wybraliśmy drogę przez Rybnik. Tu też mnie jeszcze nie było :P
Kościół w Niedobczycach© Goofy601
Konfesjonał na szczególnie ciężkie grzechy ;)© Goofy601
Najpierw bocznymi drogami, w końcu jednak wylądowaliśmy na głównej. Tędy będzie najkrócej ( mimo że góra, dół, góra, dół :P )
Kierunek Rybnik :)© Goofy601
Po uporaniu się z remontowaną drogą zrobiliśmy mały postój w galerii na uzupełnienie zapasów. Ciekawy musieliśmy stanowić widok - niedziela, galeria, ludzie bez mała na galowo a my tacy umorusani prosto z hałdy :P Ale widać było że szczęśliwi, więc nikt nam drobnych do kasków nie wrzucał ;)
Dalsza droga do Gliwic upływała w fajnym rytmie po gładziutkim asfalcie i było by wszystko w porządku, gdyby nie zbliżająca się burzowa chmura. Jak się później okazało w Gliwicach już zaczęło padać na nasze powitanie ;)
Zleje nas czy nie zleje ;)© Goofy601
Do miasta wjechaliśmy w strugach deszczu, na szczęście bardziej spod kół mijanych samochodów niż z nieba - pierwsza ulewa już przeszła a druga jeszcze nie zdążyła dojść. Korzystając więc z tego szczęśliwego "okienka" pożegnaliśmy się z chłopakami i ruszyliśmy z Danielem w stronę Rokitnicy. Żeby nie kusić losu dociskaliśmy na pedały trochę mocniej niż nakazywałby to zdrowy rozsądek po przejechaniu ponad 100km ;) Średnia na poziomie 29km/h zaowocowała jednak tym, że niemal idealnie uniknęliśmy ponownego zamoknięcia pod samym domem :)
Podsumowując:
Ogłaszam wszem i wobec, że w dniu dzisiejszym padła pierwsza od prawie 3 lat "setka" a nawet trochę więcej. Nie żebym się chciał chwalić czy coś, ale uważam to za swój osobisty mały przełom :) Średnia też nie należała do niskich. Drugi i chyba najistotniejszy szczyt "Korony Hałd Sląskich" zaliczony :P No i najważniejsze - cały dzień spędzony na siodełku w towarzystwie doborowej ekipy :D
Dzięki raz jeszcze za wspólny wyjazd. Z chęcią dam się namówić na następne :)
Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Nieborowice-Pilchowice-Stanice-Rudy-Zwonowice-Szczerbice-Gaszowice-Piece-Rydułtowy-Niedobczyce-Zamysłów-Rybnik-Ochojec-Nieborowice-Gliwice-Żerniki-Szałsza-Mikulczyce-Rokitnica
Dane wyjazdu:
57.60 km
2.60 km teren
03:10 h
18.19 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Do pracy 09/2012 - "RUDA" Śląska :P
Wtorek, 10 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 2
Tak się kończy czytanie gazet przy śniadaniu ;) Niczego nieświadomy przerzucałem kolejne strony nad miską owsianki, gdy moim oczom ukazał się tekst "... W Rudzie Śląskiej powstaje mural przedstawiający gigantyczną wiewiórkę...". No i klamka zapadła - jadę zobaczyć tą wiewiórę :PW drodze do pracy pomysł ów dojrzał, a po skończonej dniówce miałem już nawet opracowaną trasę ;)
Po przebiciu się przez węzeł Sośnica skręciłem na Makoszowy. Tu jak się okazuje droga zamknięta. Na szczęście nie dla rowerów :) Jak się okazało trwają prace przy odbudowie zniszczonego przez powódź mostu. Jak widać dość już zaawansowane.
Nowy most w Makoszowach.© Goofy601
Drewnianą kładką dostałem się na drugi brzeg by następnie wstąpić na Zabrzański Szlak Rowerowy. Niestety "pod prąd" więc znalazłem tylko jeden znaczek. Były za to kaczuchy w ilości dużo. Nie przejmowały się wcale kąpiącą się nieopodal rodziną. Swoją drogą, czy to nie jest przypadkiem akwen wędkarski? ;)
Kaczuchy :)© Goofy601
Upał wydawał się być coraz większy a ja wlokłem się ulicą Kokota mijając kolejne dzielnice Rudy oraz liczne roboty drogowe. W końcu dotarłem na ul. 1 Maja 343 gdzie rzeczywiście ze ściany trzypiętrowej kamienicy spoglądało na mnie pocieszne stworzenie mocno niestandardowych rozmiarów ;)
Wiewióra :D© Goofy601
Wiewióra jest maskotką miasta Ruda Śląska. W rzeczy samej - jest ruda no i bez wątpienia Śląska. Wystarczy spojrzeć na stojące po sąsiedzku familoki ;)
Nowy mural w Rudzie Śląskiej :)© Goofy601
Pomysł moim zdaniem bardzo trafiony. Malowidło autorstwa grupy "NIETAK" pokryło całą "ślepą" ścianę budynku. Ludzie zatrzymują się i robią zdjęcia. Niektórzy nawet z daleka przyjeżdżają oglądać, a potem piszą na blogu :P
Porobiłem zdjęcia i ruszyłem dalej, tym razem już w kierunku domu. W Rudzie minąłem bunkier OWŚ. Gdy byłem tu ostatnio trwały prace przy rozbudowie drogi. Obawiałem się, że bunkier zostanie rozebrany lub uszkodzony. A tu proszę, nie dość że pozostał nietknięty, to jeszcze wkomponowali go w ścieżkę rowerową :P Nawet nasypy zostały zabezpieczone.
Bunkier w ścieżce rowerowej - dojazd pod same wrota :P© Goofy601
Słońce zaczęło już schodzić coraz niżej oświetlając ładnie odnowione budynki przy ulicy Wolności.
Zabudowania przy ul Wolności.© Goofy601
Jakoś dziwnie szybko przemknąłem przez Biskupice i koksownię by na OMG zrobić sobie mały postój na coś do zjedzenia ;)
Relaks nad stawem :)© Goofy601
Chwila odpoczynku i ruszyłem do domu. Stąd to już naprawdę rzut beretem ;)
Rokitnica-Mikulczyce-Szałsza-Żerniki-Gliwice-Przyszowice-Makoszowy-Kończyce-Bielszowice-Wirek-Nowy Bytom-Ruda-Biskupice-OMG-Mikulczyce-Rokitnica
Dane wyjazdu:
64.50 km
18.50 km teren
04:47 h
13.48 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:28.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Z Javorovego na Ostro ;)
Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 20.07.2012 | Komentarze 2
Po rozgrzewce na wczorajszej Masie w Gliwicach przyszedł czas na zrealizowanie weekendowych planów. Już od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie by znów odwiedzić naszych sąsiadów zza południowej granicy. Tym razem poniosło mnie w okolice miasta Třinec. Wczesnym rankiem wyruszyłem świeżo wybudowaną autostradą A1 by już po 2 godzinach jazdy znaleźć dogodne miejsce do parkowania w centrum Třinca :)Wjazd do miasta :)© Goofy601
Już od pierwszych chwil po skręceniu roweru w jeden kawałek rzuca się w oczy inny poziom "kultury rowerowej" niż u nas. Zamykam auto, plecak na plecy i... nie muszę się martwić bo już jestem na drodze dla rowerów ;) Wyraźny pas szerokości 130cm biegnie między jezdnią właściwą i parkingiem. I tak po obu stronach ulicy. Jak się wkrótce okaże praktycznie całe centrum jest doskonale skomunikowane całym systemem ścieżek i przejazdów. W to wszystko wplatają się cyklotrasy krajoznawcze i lokalne- tematyczne. Rowerowy raj normalnie ;)
<b></b>
Droga rowerowa w Trincu© Goofy601
Tam gdzie akurat jeszcze ścieżki niema także nie trzeba obawiać się o życie, bo samochody jeżdżą jakby wolniej w obszarze zabudowanym ;) Korzystając z nadarzającej się okazji robię więc rozgrzewkową rundkę po centrum. Kolejna ciekawostka - zadziwiająca wręcz liczba stojaków rowerowych - są praktycznie wszędzie gdzie człowiek mógłby chcieć zaparkować :)
Trafika i miejsca na rowery :)© Goofy601
Krążąc po mieście trafiam w okolice Trineckiej Huty. Wspaniałe industrialne klimaty. Zakłady powstałe w 1839r położone nad brzegiem Olzy nieco kontrastują z otaczającym je górskim krajobrazem. Podobnie jak brunatny pył pokrywający wszystko wokół. Zupełnie jak na naszych dworcach PKP tylko w trochę większej skali ;)
Huta Trinec nad Olzą.© Goofy601
Historia regionu mocno związana jest z przemysłem hutniczym. W okolicach Trinca wyznaczono nawet pętle rowerową szlakiem pamiątek hutniczych (Po stopach hutnictvi)oznaczoną znaczkiem huty. Symbol ten znajduje się również w herbie Trinca.
Huta Trinec :)© Goofy601
Od rana nie było wiadomo czy dzisiejszy dzień nie będzie burzowy. Pełen wątpliwości wyjeżdżałem z domu z postanowieniem, że zorientuję się na miejscu w sytuacji. W końcu dać się złapać przez burzę gdzieś w górach nie było by zbyt przyjemnie. Po objechaniu miasta pogoda zaczyna się stabilizować, więc postanawiam ruszać dalej. Wszak czekają na mnie górskie szczyty do zdobycia :) Po drodze mijam kościół ewangelicki, aktualnie w remoncie, więc nie wiele widać ;)
Kościół ewangelicki z 1899r (chwilowo w remoncie)© Goofy601
Ruszam ku górom podziwiając czeskie krajobrazy. Potwierdzają się spostrzeżenia z ostatniej wycieczki - tu też Beskidy mają kształt kopców porozrzucanych po płaskim. Wydają się niskie, ale zbocza mają strome ;) Mijając kolejne wioski chłoną klimat spokojnego sobotniego przedpołudnia :)
Wózek przełajowy ;)© Goofy601
Szlaków rowerowych jest tu na prawdę sporo. Wybieram Cyklotrasę Radegast 6201 na Javorovy Vyrch.
Do wyboru do koloru ;)© Goofy601
Niespiesznie jadę lekkim podjazdem w kierunku wsi Tyra, położonej w malowniczej dolinie między grzbietami Ostrego i Javorovego. I tu kolejna ciekawostka - w Polsce gdy jedzie się do jakiegoś przysiółku w górskiej dolinie im dalej w górę tym nędzniej. Tutaj wręcz odwrotnie. Im dalej jadę tym bardziej zadbane a nawet "wypasione" chałupy ;)
Zavist :)© Goofy601
Ul Drzymały :P© Goofy601
Zbliżam się do wjazdu na żółty szlak pieszy. Minąłem już szkołę i boisko ze sztuczną nawierzchnią. Wszędzie trawniki przystrzyżone a pobocza wysprzątane. Inny świat czy co? ;) Przed wejściem na szlak, pętla autobusowa oraz parking. Na dużej i czytelnej mapie można spokojnie zaplanować wycieczkę po najbliższej okolicy.
Tyra, pętla autobusowa - mapa okolicy.© Goofy601
Jadę według polskiej mapy Compassu "Województwo Śląskie" 1:100 000. Dobra mapa i ten rejon jeszcze się łapie ;) Według tego co wyczytałem droga zaraz będzie oznaczona czarną ciągłą kreską. Trochę już z tą mapą jeżdżę i wiem, że w naszych warunkach oznacza to drogę że tak powiem "bardzo lokalną", najczęściej szutrową, ale szerokości jednego samochodu. Szykuję się więc na kamulce i dziury. Po raz kolejny nie doceniłem jednak Czechów. Droga owszem wąska i bez barierek, ale wygląda tak :P
Droga na Mały Javorovy© Goofy601
Równiutki asfalt pnie się w górę i nie ma najmniejszego zamiaru się skończyć ;) No i w to mi graj :) Niebawem pojawiają się i pierwsze widoki.
Pierwsze szersze widoki :)© Goofy601
I tak mija mi kolejne 1,5 godz. na spokojnym kręceniu korbą i pozdrawianiu mijanych na trasie rowerzystów. "ahoj, ahoj, ahoj.. ". Pieszych praktycznie brak ;P
Pod samym szczytem... lądowisko dla helikopterów ;) Ostatnia prosta jest chyba jednym z bardziej stromych odcinków na szlaku. Triumfalnie mijam linię oznaczoną jako CIL (meta) i udaję się na zasłużony odpoczynek na ławeczce w cieniu ;) Zrobiło się baarzo gorąco, ale chmury na szczęście zniknęły.
Ostatni etap drogi do schroniska na Malym Javorovym - stromo ;)© Goofy601
Po złapaniu oddechu i czymś w rodzaju drugiego śniadania okraszonego lodami "jahodovymi" szwendam się jeszcze trochę w okolicy schroniska focąc tu u ówdzie ;)
Schronisko i maszt na Malym Javorovym.© Goofy601
Armatki wycelowane ;)© Goofy601
Suweniromat - jedynie 50 koron :P© Goofy601
Pierwszy etap zaliczony - czas wziąć się za prawdziwą jazdę po górach. W końcu prawdziwy szczyt Javorovego czeka na zdobycie :)
Javorovy "właściwy" ;)© Goofy601
Tym razem trasa nie ma przedrostka "cyklo" więc jest już nieco trudniej, ale po uporaniu się z kamienistym odcinkiem droga wypłaszcza się i już jest całkiem przyjemnie. Mijam kolejnych kilkunastu rowerzystów - wszyscy w przeciwnym kierunku ;) Nie wiem czemu ubzdurałem sobie czytając mapę, że skoro będę jechał w lesie to mogę liczyć na cień. Cóż, drzewa mogłyby być nieco wyższe ;)
Droga na szczyt Javorovego Vrchu - 1032 m.n.p.m.© Goofy601
Z Javorovego fajny kamienisty zjazd (podobny do tego z Czantorii), potem małe prowadzenie z buta i znów po równym aż do połączenia niebieskiego szlaku z czerwonym. Tu zaczyna się Cyklotrasa 6083, jest szeroko i równo :)
Cyklotrasa 6083.© Goofy601
Ale to tak na rozgrzewkę. Kawałek dalej szlak odbija w lewo i (tym razem już na prawdę w lesie ;) ) wąską ścieżką prowadzi to w górę, to w dół. Ścieżka wąska, z kamieniami i korzeniami, ale bez jakichś ekstremalnie wysokich progów. Bez sakw przejeżdżam ten odcinek Grandem mając z tego na prawdę dużo frajdy :D
Odcinek bardziej techniczny ;)© Goofy601
Po kilku kilometrach ścieżka nieco się cywilizuje :)
Cudo nie droga :)© Goofy601
Jak na górską ścieżkę na wysokości ok 1000 m.n.p.m. przejezdność jest po prostu bajeczna. No ale w końcu to jest Cyklotrasa więc na samych znaczkach nie może się skończyć. Musi się dać jechać. Co ciekawe nie stwierdziłem żadnych osuwisk czy innej rozwałki spowodowanej zwózką drzewa ( u nas nagminne :/).
Żeby nie było tak całkiem różowo - w niektórych miejscach owszem były błotne pułapki, ale dawało się je łatwo obejść ;)
"Trochę" błota ;)© Goofy601
W takich to komfortowych warunkach dojeżdżam skręcam zgodnie ze znakami na szlak niebieski do Chaty pod Ostrym :)
W drodze na Ostry.© Goofy601
Schronisko na Ostrym© Goofy601
Tu było mi dane przeżyć prawdziwy szok kulturowy. Na ścianie przy wejściu pod stosowną tabliczką... górski punkt naprawy rowerów :D Samoobsługa. Kombinerki, łyżki, śrubokręty, multitoole wiszą na łańcuszkach gotowe do użycia w razie potrzeby :)Zepsułeś rower w górach? Głowa do góry, jesteś przecież na Cyklotrasie :D
Strefa serwisowa :D© Goofy601
Wewnątrz kolejna niespodzianka :P
Części zamienne też są :)© Goofy601
Obok klasycznego asortymentu schronisk górskich, tuż obok map, pocztówek, odznak stoją... dętki, łatki, linki, ba, nawet całe klocki do "V" i do tarcz również :P
Tak, to zdecydowanie miejsce przyjazne. O ponad 20 miejscach na rowery w stojakach chyba się nie muszę rozpisywać ;)
Wnętrze schroniska na Ostrym© Goofy601
Lepszego miejsca na spożycie bardziej konkretnego posiłku nie mogłem sobie wyobrazić. Po krótkich negocjacjach przy barze siedziałem już nad talerzem gorących knedlików z borówkami delektując się ich smakiem a także widokiem :)
Widok na przygraniczne wioski :)© Goofy601
Spróbowałem też w końcu kultowej czeskiej Kofoli - przepadłem ;)
Czas na odpoczynek i trawienie. Na zawieszonej na schronisku mapie dokonuję korekty trasy powrotnej w dół. Jednak lokalna mapa 1:25 000 daje większe możliwości niż moja poczciwa "setka" ;)
Na zjazd wybieram leśną drogę stokami Ostrego i Velkego Kozinca. Chcę jak najdłużej przeciągnąć jazdę w terenie ;). Wybór okazuje się słuszny.
Zjazd z Ostrego.© Goofy601
Mam trochę stracha, bo znaczna część trasy przebiega nieznakowanymi drogami. Ciekawe czy będą przejezdne? Znów zapomniałem, że w Czechach jestem ;) Droga nie tylko jest przejezdna, ale też szeroka i równa. Tylko nieco mniej uczęszczana ;)
Ostry - zachodni stok.© Goofy601
Droga fajna, ale cały czas w dół, więc muszę pamiętać o studzeniu hamulców. Obręcze nie dają się dotknąć ;)
Wreszcie dojeżdżam do asfaltu, jeszcze kawałek stromizny i znów jestem na płaskim ;)
Javorovy zdobyty :)© Goofy601
By nie powtarzać tej samej trasy odbijam w prawo i trafiam do miejscowości Karpentna. Długi zjazd w kierunku rzeki Olzy pozwala delektować się krajobrazem i widokiem na pasmo Wielkiej Czantorii.
Karpentna© Goofy601
Docieram go głównej drogi nr 11. Stąd powinienem skierować się do Trinca.
Cieplutko :)© Goofy601
Zanim to jednak nastąpi trafiam na taki znak.
Wjazd do Wędryni.© Goofy601
Wędrynia... zaraz, przecież to stąd pochodzi Ewa Farna ;) Postanawiam skorzystać z okazji i pozwiedzać trochę jej rodzinne strony.
Na początek przejście podziemne, którym trafiam na peron. Ale jaki. Aż miło popatrzeć.
Peron w Wędryni© Goofy601
Kawałek dalej mam okazję przejechać się Wędryńskimi ścieżkami rowerowymi.
Całość widać na poniższym zdjęciu ;)
Wędryńska sieć dróg rowerowych ;)© Goofy601
Wędrynia© Goofy601
Kościół Św Katarzyny w Wędryni.© Goofy601
Mimo że po Wędryni zrobiłem spore koło to Ewy nie spotkałem ;) Trafiłem za to na ładnie zachowane... wapienniki z końca XIX wieku ;)
Wapienniki z XIX w - Wędrynia© Goofy601
Podstawa starszego wapiennika© Goofy601
Wnętrze wapiennika© Goofy601
Ceglany szczyt wapiennika© Goofy601
Wapienniki jak łatwo się domyślić wchodzą w skład poprowadzonej wokół Trinca ścieżki dydaktycznej "Śladami hutnictwa". Trzeba się będzie kiedyś sprężyć i przejechać całość ;)
Obejrzawszy dokładnie zabytki ze wszystkich stron ruszam w drogę powrotną do Trinca. Dla odmiany bocznymi drogami równoległymi do głównej jedenastki. Po lewej stronie pojawia mi się cała panorama dzisiejszej wycieczki, i trochę mi żal że już trzeba wracać.
Ostry i Javorovy - rzut oka na trasę wycieczki ;)© Goofy601
Jednak mam przed sobą jeszcze parę kilometrów szosą wśród owocowych drzewek, więc nie będę marudził ;)
Droga do Trinca.© Goofy601
Gdy tak jadę przez pola podziwiając otaczający krajobraz i doszukując się różnic w oznakowaniu dochodzę do wniosku że...
Czeskie jelenie mają większe... poroże ;)© Goofy601
W drodze do samochodu jeszcze szybki rzut oka na Hutę od frontu. Niestety teraz pod słońce ze zdjęć nic nie będzie. Rano prezentowała się kosmicznie ;)
Trinecke Zelezarny :)© Goofy601
Wracam na parking, pakuję rower i ruszam do domu. Po drodze jeszcze wstępuję do Tesco po zapas Kofoli i innych kulinarnych pamiątek ;) Ledwo wszedłem do sklepu a już słyszę dudnienie o dach. Co jest? Wyglądam na zewnątrz a tam ściana wody omalże z gradem... Mam fart nie ma co... :P Po skończonych zakupach po deszczu nie ma już śladu. Tylko kompletnie mokre ulice połyskują w wieczornym słońcu. W takich okolicznościach opuszczam czeską ziemię, z nadzieją by wrócić tu jeszcze nie raz. Z rowerem oczywiście :P
Třinec-Oldřichovice-Tyra-Maly Javorovy (947 mnpm)-Javorovy (1032 mnpm)-Šindelna (1000 mnpm)-Smrcina (1015 mnpm)-Kaluzny (994 mnpm)- Ostry (1044 mnpm)- Velky Kozinec (802 mnpm)-Karpentna-Bystrice-Vendryne-Třinec
Dane wyjazdu:
70.20 km
7.80 km teren
05:12 h
13.50 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:29.0
Podjazdy: m
Rower:Grand Adventure-S
Industriada - oficjalnie i co nieco na własną rękę ;)
Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 0
INDUSTRIADA - to mówi samo za siebie ;) Dzień w którym wszystko może się zdarzyć, zabytki techniki pokazują się z nieznanej na co dzień strony, a atrakcji jest tyle, że nie wiadomo od czego zacząć :D Do takiej uroczystości każdy miłośnik historii przemysłu musi się odpowiednio przygotować. Zwłaszcza zroweryzowany miłośnik :) Dlatego też już kilka dni wcześniej układa się stosowny plan tak by móc zobaczyć jak najwięcej, załapać się na najciekawsze atrakcje no i oczywiście wszędzie zdążyć na czas ;)W tym roku miałem dodatkowo skomplikowane zadanie - akcja pod hasłem "Industriada We Dwoje" ;) Ela postanowiła w końcu przeżyć na własnej skórze święto zabytków techniki, więc należało tak dobrać trasę żeby jej nie zamęczyć ;) Postawiliśmy na Zabrze i Bytom. W miarę blisko, a jest co zobaczyć.
Start "Industriady We Dwoje" zaplanowaliśmy na 14:00. Do tego czasu moja Luba regenerowała siły po ciężkim tygodniu w pracy, a ja... ruszyłem na zwiad ;)
Komunikacja musi być - nie wszyscy mają rower :P© Goofy601
Na pierwszy ogień miała pójść Bytomska stacja wąskotorówki w Karbiu. Zamierzałem się rozejrzeć, a przy okazji może i załapać na "wycieczkę bytomską rowerową trasą industrialną" (tak stało napisane w programie ;)) Jak zwykle miałem małe problemy z wygrzebaniem się. Wyjechałem z domu na 20min przed planowanym startem wycieczki ;) Mimo upału przycisnąłem trochę mocniej. Jakimś cudem udało mi się złapać dobry rytm. Światła też sprzyjały. Z trzydziestką na liczniku przemknąłem przez Miechowice,(15min do startu), potem już tylko zjazd z nowego węzła drogowego, Karb (8min do startu), przejście podziemne... jeden zakręt, drugi, poślizg... zaraz jak to poślizg? przy tej temperaturze? Niemożliwe ;) Tylko czemu tak rzuca rowerem?... Aha, kapeć z tyłu... :P No to se pojechałem...
Wiedząc, że nigdzie już nie dojadę sprowadziłem rower do cienia i na skrzyżowaniu w Karbiu rozpocząłem na spokojnie proces wymiany dętki.
Kopalnia Centrum - bez hałdy ;)© Goofy601
Po 17 minutach dotarłem na miejsce. Pokręciłem się trochę po stacji (właściwe zwiedzanie przecież po południu) i upewniłem co do godzin najważniejszych atrakcji. Hitem dnia ma być bliskie spotkanie samochodu z pociągiem zakończone pokazem ratownictwa. 16:30 - powinniśmy zdążyć. Występujący w roli samochodu oskubany ze wszystkiego Polonez czeka na bocznicy. Chyba już sobie zdaje sprawę ze swojego trudnego położenia ;)
Skazaniec ;)© Goofy601
GKW Bytom Karb :)© Goofy601
Miły Pan w pomarańczowej koszulce informuje mnie również, że rowerzyści już pojechali i "do 12:00 będą jeździli z przewodnikiem po Śląsku".
Cóż, nie będę przecież ich szukał. Jadąc w kierunku Zabrza szutrowymi, mało uczęszczanymi ścieżkami zdaję sobie sprawę z ich mocno poprzemysłowego charakteru. Tak rodzi się pomysł zorganizowania własnej bytomsko-zabrzańskiej rowerowej trasy industrialnej. Mogę nawet robić za przewodnika :P Na wszelki wypadek przejeżdżam większą jej część i zadowolony z wyniku oględzin wracam do domu by ustalić z Elą dalszy plan działania :)
Po obiedzie ruszamy niespiesznie na spotkanie czekających nas atrakcji. Na miejsce docieramy przed 16, jest więc jeszcze czas by rozejrzeć się po okolicy. Teren stacji kolejki wąskotorowej w Karbiu nie jest duży, ale jest co oglądać. Na przykład taką lokomotywę spalinową typu WLs. Odpoczywa tu na emeryturze po latach pracy w Hucie Baildon. Jej stan nie jest rewelacyjny, ale może również doczeka się remontu.
Lokomotywa spalinowa WLs75© Goofy601
Były pracownik Huty.© Goofy601
Kokpit :)© Goofy601
Widok zza sterów ;)© Goofy601
Organizatorzy zadbali, by również najmłodsi nie nudzili się odwiedzając ten punkt na industrialnym szlaku. Prócz możliwości wspinaczki po starych lokomotywach można było przejechać się drezyną. Wśród zwiedzających co jakiś czas pojawiały się też kolorowe zoboty. Szczerze mówiąc musiało im być ciepło w tych strojach ;)
Zobocik ;)© Goofy601
Mobilna piaskownica :)© Goofy601
Jakby ktoś miał wątpliwości jaka to impreza :P© Goofy601
W miarę zbliżania się "godziny zero" wokół Poloneza-straceńca zaczął się zbierać coraz większy tłumek.
Zbliża się moment egzekucji ;)© Goofy601
Jak przystało na atrakcję wieczoru godzina rozpoczęcia pokazu była kilkakrotnie przesuwana. Lokomotywa kursowała tam i z powrotem, nikt nie potrafił dokładnie określić z której strony nadjedzie pociąg a panowie strażacy po kilka razy zmieniali ułożenie taśmy granicznej ( jakby nie wiadomo jak daleko miały polecieć odłamki z tego auta :P )
Pogromca Poldka ;)© Goofy601
Trochę to trwało więc poszliśmy dokończyć zwiedzanie bocznic przy lokomotywowni ;)
A w tle EC Szombierki© Goofy601
Dobry rocznik :)© Goofy601
Świeżo wyremontowany :)© Goofy601
Kokpit drezyny spalinowej Wmc 106© Goofy601
W lokomotywowni trafiamy na pięknie zachowaną salonkę z 1912 roku (a więc równe 100 lat :)). Wagon typu Asxh jest podobno jednym z dwóch zachowanych egzemplarzy. Drugi stacjonuje w muzeum w Berlinie.
Wnętrze parowozowni© Goofy601
Przedział pasażerski salonki.© Goofy601
Toaleta w wagonie Asxh z 1912 roku :)© Goofy601
Ciekawy detal - sprawny :)© Goofy601
Stylowy włącznik.© Goofy601
Oświetlenie wnętrza :)© Goofy601
Tak to można podróżować :)© Goofy601
Na pamiątkę Ela zabiera zawieszki-ulotki Szlaku Zabytków Techniki. Mnie marzy się coś większego ;)
No rusz się! ;)© Goofy601
Gdy tak sobie beztrosko spacerujemy zaglądając w każdy kąt, rozlega się stłumione "buch" oznaczające ni mniej ni więcej tylko to, że przegapiliśmy kolejowy crash-test ;)
Gdy docieramy na miejsce akcja ratunkowa już trwa w najlepsze. Prawdę powiedziawszy to pociąg nie wyrządził Polonezowi zbyt wielkiej krzywdy. Ot puknął go lekko w bok. Największą demolkę zrobili za to strażacy :P
Wyrok wykonany, teraz ratują rannego.© Goofy601
Stanie w tłumie gapiów nie bardzo nam się uśmiecha, zwłaszcza, że w zasadzie nic nie widać. W zamian idziemy się pobawić stojącym nieopodal parowozem ;)
Gdzieś tu muszą być kluczyki... ;)© Goofy601
No to ruszamy :P© Goofy601
Trzeba dorzucić do kotła ;)© Goofy601
Logo.© Goofy601
Gdy już zajrzeliśmy w każdy kąt, ruszyliśmy w kierunku Zabrza wytyczoną przeze mnie rano "Ścieżką Industrialną". Tak jak przypuszczałem największe zainteresowanie mojej Dziewczyny wzbudził... parociąg ;) Konkretnie spinka parowa łącząca EC Szombierki z EC Miechowice. Aktualnie izolacja na rurach jest systematycznie odnawiana przez Fortum - nowego właściciela obu obiektów.
Parociąg nurza się w zieloność ;)© Goofy601
EC Szombierki - Katedra postindustrialu :)© Goofy601
Bytom Bobrek.© Goofy601
Rury ciąg dalszy ;)© Goofy601
Bytomska "spinka parowa"© Goofy601
Wzorowo wykonana izolacja ;)© Goofy601
Jest ciepło, ale Ela mimo zmęczenia dzielnie pedałuje w kierunku kolejnego punktu na naszej trasie - Szybu Maciej. Gdy docieramy na miejsce jest już właściwie wieczór, ale i tak impreza trwa w najlepsze.
Motoryzacyjne atrakcje na parkingu przed Maciejem.© Goofy601
Tak na dobrą sprawę to pierwszy raz mam okazję zobaczyć co jest z drugiej strony Maciejowego płotu. Tyle razy tędy przejeżdżam, a zawsze zamknięte ;)
Nadszybie Macieja po renowacji.© Goofy601
Maszyna parowa z 1914 roku© Goofy601
Grzeczny kotek :P© Goofy601
Szczęśliwy traf chciał, że udało nam się zdążyć na ostatnią prezentację maszyny wyciągowej - w odróżnieniu od pracującej na Luizie - elektrycznej.
Maszyna wyciągowa o napędzie elektrycznym.© Goofy601
Koła linowe.© Goofy601
Przetwornica Siemensa.© Goofy601
Przez lata szyb Maciej pełnił różne funkcje, między innymi szybu wentylacyjnego. Później jednak został częściowo zasypany (do ok 100m)i do dziś służy jako ujęcie wody pitnej. Nawiasem mówiąc bardzo smacznej, o czym można się przekonać korzystając z kranika przed wejściem :)
Przekrój przez szyb Maciej.© Goofy601
Dwujęzyczna tablica© Goofy601
Kompresor w podziemiach maszynowni.© Goofy601
Maciej - wieża szybowa.© Goofy601
W pozostałościach po ciągu wentylacyjnym szybu urządzono galerię fotografii postindustrialnej. Sam nie wiem co lepsze - same zdjęcia czy oprawa w jakiej je zaprezentowano. Klimat miejsca wyjątkowo pasuje do tematyki prac - wież szybowych, kominów i innych (po)przemysłowych krajobrazów.
Galeria fotografii postindustrialnej.© Goofy601
Bijące serce Industriady© Goofy601
Niesamowity klimat starego szybu :)© Goofy601
Prace p. Marka Stańczyka© Goofy601
Fotografia postindustrialna (autor Marek Stańczyk)© Goofy601
Biorąc pod uwagę spory dystans jaki dziś przejechaliśmy oraz zbliżający się pomału zmrok, zdecydowaliśmy w tym miejscu zakończyć naszą tegoroczną Industriadę. Zadowoleni z tego co udało się zobaczyć ruszyliśmy w stronę Rokitnicy.
Przy okazji pozdrawiam Gliwicko-Zabrzańską ekipę Industriadowych odkrywców - Guśka, Janka i Serafina, z którymi było nam dane się minąć, ale niestety nie spotkać ;) Za rok trzeba wykombinować wspólny wyjazd ;)
Rokitnica-Miechowice-Karb-Szombierki-Bobrek-OMG-Rokitnica-Miechowice-Karb-Szombierki-Bobrek-OMG-Mikulczyce-Maciejów-Mikulczyce-Rokitnica